Skocz do zawartości

Polska scena polityczna w Internecie


Findek

Rekomendowane odpowiedzi

 

Emerytura obywatelska jest nieunikniona, ja się już z tym pogodziłem. I to niezależnie od wieku emerytalnego, czy 6-latków w szkole (btw. może ktoś wie, co będzie z niepełnoletnimi studentami pierwszego roku studiów? Będą się mogli w ogóle gdziekolwiek legalnie przeprowadzić, żeby studiować?)

To  takim razie pytam się ponownie - jaki jest cel programu 500+?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wygranie wyborów

A jakiś dowód na to? 

PiS miało 5% więcej niż w 2014 w wyborach do europarlamentu, a to było przed taśmami Sowy. Przed ogłoszeniem przez Szydło 500+ we wrześniu 2015 już PiS wprowadziło do Belwederu Dudę.

Akurat gadki, że 500+ wygrało wybory to czysta propaganda rodem z Moskiewskiej Prawdy. 

A co w tym złego? Nie byłoby korków, kolejek do lekarzy, tłoku w metrze i wielu złych rzeczy ;)

Jaka jest optymalna liczba Polaków? :smile:

Nie byłoby też lekarzy i nie jeździłoby Metro bo nie byłoby komu go prowadzić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co w tym złego? Nie byłoby korków, kolejek do lekarzy, tłoku w metrze i wielu złych rzeczy ;)

Jaka jest optymalna liczba Polaków? :smile:

Optymalna liczba Polaków to raczej taka jaka jest. 

 

Kolejki do lekarza byłyby dłuższe niż sobie wyobrażasz.

 

I tu nie chodzi o to, czy nas będzie 10 milionów, 15, 20, czy 50. Tutaj chodzi o to jaka będzie struktura demograficzna społeczeństwa w procesie dochodzenia do tych 10 milionów  w bardzo krótkim czasie. Nie tylko ze względu na emerytury będzie bardzo zła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie byłoby też lekarzy i nie jeździłoby Metro bo nie byłoby komu go prowadzić. 

Przecież napisałem to z przymrużeniem oka ;)

Nie bój się, Twoja profesja nie zginie, nawet jak będzie 10 mln Polaków, chyba, że boisz się, że będzie mniej klientów? Jak było 10 mln Polaków to lekarze też byli, choć fakt, metro nie jeździło, ale to nie z powodu, że nie było komu prowadzić ;)

Może zamiast obalania innych odpowiedzi, sam na to pytanie odpowiesz?

Edytowane przez Tecu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jak inaczej wytłumaczysz tę różnicę między jednodzieciatymi i wielodzieciatymi? Ja na nic nie mogę wpaść.

 

 

Pamiętaj też o tym, że nie wiemy, jaka była liczba kobiet "płodnych" w danym okresie. W 2009 było około 430 tysięcy urodzeń, a w 2013 370 tysięcy, czyli spadek o kilkanaście procent. Z drugiej strony wskaźnik dzietności wynosił 1,40 w 2009, a w 2013 1,29. Czyli spadek był tak naprawdę o kilka procent.

 

Nie mamy jeszcze danych o wskaźniku dzietności, a i tak trzeba będzie czekać na dane z 2017 dopiero, żeby mieć twarde dane na papierze, ale mnie przekonuje to, że w 2014 GUS robił prognozę urodzeń na 2017 rok i określił, że liczba urodzeń powinna spaść o 20 tysięcy, a jak utrzyma się aktualne tempo to wzrośnie o 30 tysięcy. Co oznacza, że w 2017 roku będziemy mieli wynik o prawie 15% lepszy niż prognoza GUS.

 

 

 

Emerytura obywatelska jest nieunikniona, ja się już z tym pogodziłem. I to niezależnie od wieku emerytalnego, czy 6-latków w szkole (btw. może ktoś wie, co będzie z niepełnoletnimi studentami pierwszego roku studiów? Będą się mogli w ogóle gdziekolwiek legalnie przeprowadzić, żeby studiować?)

Jako, ze nie chce mi sie juz na ten temat zbytnio dyskutowac, to napomkne tylko, ze prognozy GUS dot. urodzen sa rozjezdzane raz za razem, wiec naprawde nie szukaj tu efektu 500+. Dla przykladu prognoza GUS z 2002 rozjechala sie z gorka urodzen (zwiazana btw. z dolkiem bezrobocia - taka ciekawostka a propos jedynej slusznej teorii i kazdej korelacji to potwierdzajacej) o prawie 100k.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież napisałem to z przymrużeniem oka ;)

Nie bój się, Twoja profesja nie zginie, nawet jak będzie 10 mln Polaków, chyba, że boisz się, że będzie mniej klientów? Jak było 10 mln Polaków to lekarze też byli, choć fakt, metro nie jeździło, ale to nie z powodu, że nie było komu prowadzić ;)

Podobnie jak zazwyczaj Warszawa jest bogatsza od jakiejś Wielowsi, podobnie duże kraje są bogatsze od małych. Większy rynek, większy kapitał, większa siła przebicia. Już nawet takie proste sprawy, że w większym regionie łatwiej znaleźć osoby o twoich hobby(spróbuj znaleźć w 1000 wsi 4 graczy do Warhammera 40k). 

W Polsce spokojnie by się "pomieściło" z 60-80 mln ludzi i miało by to samo plusy, jeśli ten wzrost byłby w miarę kontrolowany. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, ze nie chce mi sie juz na ten temat zbytnio dyskutowac, to napomkne tylko, ze prognozy GUS dot. urodzen sa rozjezdzane raz za razem, wiec naprawde nie szukaj tu efektu 500+. Dla przykladu prognoza GUS z 2002 rozjechala sie z gorka urodzen (zwiazana btw. z dolkiem bezrobocia - taka ciekawostka a propos jedynej slusznej teorii i kazdej korelacji to potwierdzajacej) o prawie 100k.

To mi się przypomniało jak przy wprowadzeniu 500+ w założeniach wpisano efekt jaki ten program przyniesie.

Sztab ludzi nad tym pracował a okazało się, że po prostu wzięli najbardziej optymistyczną prognozę GUSu :smile:

Podobnie jak zazwyczaj Warszawa jest bogatsza od jakiejś Wielowsi, podobnie duże kraje są bogatsze od małych. Większy rynek, większy kapitał, większa siła przebicia. Już nawet takie proste sprawy, że w większym regionie łatwiej znaleźć osoby o twoich hobby(spróbuj znaleźć w 1000 wsi 4 graczy do Warhammera 40k). 

W Polsce spokojnie by się "pomieściło" z 60-80 mln ludzi i miało by to samo plusy, jeśli ten wzrost byłby w miarę kontrolowany. 

 

Ale chodzi Ci o per capita czy całościowo? Bo per capita to Indie temu zaprzeczają a znalazłoby się więcej przykładów.

Tak z ciekawości, jakie są plusy tych 80 mln ludzi w Polsce?

I czekam na Twoją odpowiedź po co jest 500+. Z ciekawością.

Edytowane przez Tecu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chodzi Ci o per capita czy całościowo? Bo per capita to Indie temu zaprzeczają a znalazłoby się więcej przykładów.

To jest jeden z dziesiątek czynników, nawet nie jeden z najważniejszych, po prostu z zasady jest pozytywny. Większa populacja - większy rynek. Zachodni inwestorzy wchodzą ze swoimi produktami, inwestują. Większa populacja - większy kapitał. Banki mają dużo hajsu, mogą dyktować warunki, zamiast pożyczać. Większa siła przebicia - Luksemburg ma ponad dwa razy większe per capita od Niemiec, a jednak to oni rozdają karty.

Wiadomo, że czasami przy małych populacjach da się zostać petrodolarowymi rajami czy centrami kapitału bankowego, ale po prostu ogólna tendencja jest taka, że lepiej mieć dużą populację. Chiny by nie były Chinami gdyby nie ich populacja, podobnie Niemcy.

 

Podnieść poziom życia najbiedniejszych dzietnych rodzin i delikatnie zwiększyć przyrost naturalny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Najzabawniejsze jest to, że taki Singapur, który jest najbogatszym krajem świata ma jednocześnie najniższy współczynnik dzietności. Jeszcze zabawniejsze jest to, że kiedy zrobiono w Singapurze ankietę, dlaczego nie decydują się mieć więcej dzieci, najpopularniejszą odpowiedzią było:...

 

bo nas nie stać

Zakladajac, ze na zycie przeznaczasz 0 słownie zero, zarabiasz srednia pensje w Singapurze, to na metr mieszkania poza centrum pracujesz przecietnie w Singapurze 3 miesiące, a w Warszawie niecale 2 :nevreness:, wiec moze cos w tym jest. Ale moze sie nie znam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, ze nie chce mi sie juz na ten temat zbytnio dyskutowac, to napomkne tylko, ze prognozy GUS dot. urodzen sa rozjezdzane raz za razem, wiec naprawde nie szukaj tu efektu 500+. Dla przykladu prognoza GUS z 2002 rozjechala sie z gorka urodzen (zwiazana btw. z dolkiem bezrobocia - taka ciekawostka a propos jedynej slusznej teorii i kazdej korelacji to potwierdzajacej) o prawie 100k.

Krótkoterminowo można odnaleźć pewne trendy. Ktoś planuje dziecko, mąż traci pracę, więc odkłada to na później, jak odzyskuje pracę, to to dziecko które miało być wcześniej pojawia się później i z tego robi się trend krótkoterminowy.

 

Jednak trend długoterminowy pokazuje wyraźnie, że im bogatsze społeczeństwo tym bariera tego, co trzeba zapewnić dziecku, żeby mogło się pojawić na świecie rośnie.  A razem ze wzrostem tej bariery maleje dzietność.

Zakladajac, ze na zycie przeznaczasz 0 słownie zero, zarabiasz srednia pensje w Singapurze, to na metr mieszkania poza centrum pracujesz przecietnie w Singapurze 3 miesiące, a w Warszawie niecale 2 :nevreness:, wiec moze cos w tym jest. Ale moze sie nie znam.

 

Może dlatego w Kongo rodzi się więcej dzieci, bo cena szałasu w Polsce jest wyższa niż w Kongo?:)

 

Zwróciłeś uwagę na pewien trend. Im wyższa cena pampersów tym mniej dzieci:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie porownuje jablek do pomaranczy. sorry.

Bardziej mnie interesuje dlaczego w kraju rozwijajacym sie problemem jest 1.3-1.4, skoro gros krajow rozwinietych nie ma z tym problemu (a przeciez gdyby ta toeria miala racje bytu i byla jedyna sluszna, to by chyba takiej sytuacji nie bylo, prawda?). Ale faktycznie, mozesz zapodac cene szalasu w Kongo i porownywac kraj, w ktorym sie sra gdzie popadnie do kraju, w ktorym kibel jest norma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie porownuje jablek do pomaranczy. sorry.

Bardziej mnie interesuje dlaczego w kraju rozwijajacym sie problemem jest 1.3-1.4, skoro gros krajow rozwinietych nie ma z tym problemu (a przeciez gdyby ta toeria miala racje bytu i byla jedyna sluszna, to by chyba takiej sytuacji nie bylo, prawda?). Ale faktycznie, mozesz zapodac cene szalasu w Kongo i porownywac kraj, w ktorym sie sra gdzie popadnie do kraju, w ktorym kibel jest norma.

Nie? A uznałem, że próbujesz przedstawić najbogatszy kraj świata jako taki, który jest biedniejszy od Polski i dlatego nie ma tam dzieci. Zapewniam, że parytet siły nabywczej w krajach z wysokim wskaźnikiem urodzeń jest o wiele niższy niż w krajach z niskim wskaźnikiem.

 

Poza tym dokładnie potwierdziłes moją tezę o coraz większych barierach. W krajach biednych brak kibla nie przeszkadza w urodzeniu dziecka, a u nas już tak, bo razem ze wzrostem kasy, rosną wymagania.

 

Nie za bardzo rozumiem, co chciałeś przekazać przez to, że kraje rozwinięte nie mają problemu ze współczynnikiem dzietności 1,3-1,4?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakladajac, ze na zycie przeznaczasz 0 słownie zero, zarabiasz srednia pensje w Singapurze, to na metr mieszkania poza centrum pracujesz przecietnie w Singapurze 3 miesiące, a w Warszawie niecale 2 :nevreness:, wiec moze cos w tym jest. Ale moze sie nie znam.

A załóżmy, że oszczędzasz na 1 metr 6 miesięcy, a za resztę żyjesz, ile zostaje Ci dolarów na miesiąc w Warszawie, a ile w Singapurze?

Ja nie porownuje jablek do pomaranczy. sorry.

Bardziej mnie interesuje dlaczego w kraju rozwijajacym sie problemem jest 1.3-1.4, skoro gros krajow rozwinietych nie ma z tym problemu (a przeciez gdyby ta toeria miala racje bytu i byla jedyna sluszna, to by chyba takiej sytuacji nie bylo, prawda?). Ale faktycznie, mozesz zapodac cene szalasu w Kongo i porownywac kraj, w ktorym sie sra gdzie popadnie do kraju, w ktorym kibel jest norma.

W których krajach rozwiniętych populacja natywna danego kraju(a nie imigranci) ma powyżej 1,4 i na ile ogółu krajów to dotyczy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie to, ze w 95% krajow bardziej rozwinietych od Polski ten wspolczynnik jest wyzszy (tak na oko) niz w Polsce. Gdyby teoria o tym, ze bogatsze spoleczenstwo, to dzietnosc maleje miala zastosowanie do WSZYSTKICH przypadkow, to raczej 95% krajow rozwinietych mialoby ta dzietnosc mniejsza niz Polska (a pozostale 5% mogloby stanowic wyjatek od reguly).

 

Wsrod samych krajow wysoko rozwinietych wskaznik dzietnosci buja sie od 0.8 do 2.5. Samo to powinno wskazac, ze nie tylko rozwoj/bogactwo panstwa ma wplyw na dzietnosc. I to mnie bardziej interesuje, a nie porownanie Polski do Kongo.


A załóżmy, że oszczędzasz na 1 metr 6 miesięcy, a za resztę żyjesz, ile zostaje Ci dolarów na miesiąc w Warszawie, a ile w Singapurze?


 

Serio? ale prosze 13k$ vs. 17k PLN bez najmu. good luck z lepszym zyciem w Singapurze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie to, ze w 95% krajow bardziej rozwinietych od Polski ten wspolczynnik jest wyzszy (tak na oko) niz w Polsce. Gdyby teoria o tym, ze bogatsze spoleczenstwo, to dzietnosc maleje miala zastosowanie do WSZYSTKICH przypadkow, to raczej 95% krajow rozwinietych mialoby ta dzietnosc mniejsza niz Polska (a pozostale 5% mogloby stanowic wyjatek od reguly).

 

Wsrod samych krajow wysoko rozwinietych wskaznik dzietnosci buja sie od 0.8 do 2.5. Samo to powinno wskazac, ze nie tylko rozwoj/bogactwo panstwa ma wplyw na dzietnosc. I to mnie bardziej interesuje, a nie porownanie Polski do Kongo.

Inaczej. Na 224 kraje i terytoria zależne posiadające dzietność powyżej 2,1(współczynnik zastępowalności pokoleń), 108 ten wskaźnik osiągnęły. 102 z nich to biedne kraje rozwijające się, tylko 5 z nich to kraje rozwinięte: Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Izrael i Argentyna. Pozostałe 45 rozwiniętych krajów posiada poniżej(ponad 90%), podczas gdy większość krajów rozwijających się i biednych posiada ponad. 

Niemcy posiadają współcznynnik 1,43; Austria 1,43; Japonia 1,4. Różnicy ogromnej nie ma. Polska przypominam należy do krajów rozwiniętych, a nie rozwijających się. 

Serio? ale prosze 13k$ vs. 17k PLN bez najmu. good luck z lepszym zyciem w Singapurze.

3,2*4=12,8k PLAN = niecałe 4k$.

Ponad 3 razy mniej. Faktycznie krucho. Jak wiadomo ceny samochodów, telefonów, komputerów czy chociażby wycieczek zagranicznych są 4 razy droższe w Singapurze niż w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, fajnie, ze podales 3 kraje, ktore maja wskaznik dzietnosci wyzszy od Polski o 0.1 i to tylko dlatego, ze Polska obecnie jest w gorce.

 

2.1 to wskaznik zastepowalnosci, czyli mam rozumiec, ze 1 pies czy w Polsce jest 1.3 czy 1.8 skoro i tak tego wskaznika nie osiagnelismy?

 

Gdzie napisalem, ze Polska nie nalezy do krajow rozwinietych?


3,2*4=12,8k PLAN = niecałe 4k$.

Ponad 3 razy mniej. Faktycznie krucho. Jak wiadomo ceny samochodów, telefonów, komputerów czy chociażby wycieczek zagranicznych są 4 razy droższe w Singapurze niż w Polsce.

Popatrz jakie tanie bryki maja w Singapurze. http://www.volkswagen.com.sg/en/promotions/weekly-promo.htx

 

dobrych 20 miechow bedziesz tyral na nowego Golfa, a jak wiadomo w Golfie dobrze sie wychowuje dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, fajnie, ze podales 3 kraje, ktore maja wskaznik dzietnosci wyzszy od Polski o 0.1 i to tylko dlatego, ze Polska obecnie jest w gorce.

Hong Kong 1,17. Korea Południowa 1,25. Tajwan 1,11. Włochy 1,42.

 

2.1 to wskaznik zastepowalnosci, czyli mam rozumiec, ze 1 pies czy w Polsce jest 1.3 czy 1.8 skoro i tak tego wskaznika nie osiagnelismy?

No nie. Tylko Ci pokazuję wyraźnie, że albo w tym Singapurze, Japonii czy chociażby Niemczech klepią taką biedę w porównaniu do chociażby, skoro nie chcesz Afryki, Brazylii, Bangladeszu albo Afganistanu, albo jednak pewna korelacja jest. I to dość znacząca. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • ely3 zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.