Skocz do zawartości

NBA w Cyfrze+ Sezon 05/06


josephnba

Rekomendowane odpowiedzi

A wiec tak, zaczne na poczatku od Mavs, bo w ich kwestii mam mniej do powiedzenia. Caly team jak widac bylo zmienil sie diametralnie. Z ksiazkowego run & gun jakie prezentowali przez pare ost sezonow graja teraz bardziej opanowany basket, zeby nie powiedziec czasem pozycyjny. Kluczem do ich poprawienia defence zapewne jest Dampier. To byl ktos kto juz od dawna byl im potrzebny. Bardzo dobrze sobie radzi w polu 3s. Cala gra Mavs dosc poukladana i zespolowa. Nowitzki w zasadzie zagral kolejny bardzo dobry emcz jak zawsze. Podobal mi sie tez dobrze czesto ustawiony i miotajacy za 3 Van Horn. Reasumujac twierdze, ze beda groznym rywalem w walce o tytul, juz teraz prezentuja sie bardzo solidnie (w tym wysokie wygrane z czolowymi teamami ligi), a przeciez do rosteru nie powrocil jeszcze chocby Stackhouse.

 

Ok i teraz w konuc to co tygryski lubia najbardziej :) Cieszy mnie, ze zobaczylem mecz teamu, ktorego zmiany podczas tegorocznego OS tak bardzo mnie smieszyly.

 

I tak patrzac przez pryzmat tych zmian i nie tak dawnej klotni z Szakiem, nie sposob nie zaczac od tego od czego zaczal Van czyli Walker. I jak dobrze przewidzial Szak nie zle pojada po nim. Podpisuje sie pod tym co napsial moj przedmowca. To nie skutecznosc powala na nogi tylko jego gra. Bezmyslne ksiazkowe cegly, ktore walil jedna za druga (zdaje sie w meczu bylo ich 5) na przemian z bezproduktywnymi penetracjami. Co lepsze, przy tych ceglach zazwyczaj byl niepilnowany na obowodzie i po mimo, ze mial czas na przygotowanie rzutu on miotal tymi ceglami bez namyslu. Ten gosc poprostu jak stoi za linia obwodu nie mysli o niczym innym niz cisnieciu za 3 w stylu osobistego Shaqa :) Reasumujac, beznadzieja. Ten gosc nie jest przydatny Heat na zadnej pozycji.

 

Kolejnym nowym nabytkiem tez Heat nie maja sie co cieszyc, jest nim moj pupil niejaki Gary Payton. GP w zasadzie nie widoczny i nie przydatny, przynajmniej w tym meczu. Az serce mi sie krajalo jak na to patrzalem i przypominalem sobie jego najlepsze lata gry w Sonics.

 

Teraz przyszedl czas na pozytywy jesli chodzi o nowe nabytki, choc nie takie w pelni jakich oczekiwali by pewnie fani Heat. Williams faktycznie szalal zdobywajac punkty penetracjami czy co jakis czas rzutami z dystansu. Aczkolwiek chaos jakim charakteryzuje sie jego gra nie dosc, ze kole w oczy to jeszcze czesto konczy sie stratami itp.

 

Posey zas to taka slaba wersja zawodnika, ktory naprawde by sie przydal Heat. Potrafi zagrozic rywalowi na dystansie jak i rowniez za obwodem. Gosc na poczatku nawet nie zle sie prezentowal, ale pozniej jakos zmarnial w oczach.

 

To by bylo na tyle jesli chodzi o te nowosci. Teraz troche na temat gosci, dla ktorych ten sezon nie jest pierwszym w Miami. Otoz zacznijmy od debesciaka tego meczu po stronie gospodarzy czyli Zo. Gosc po takich przjesciach zdrowotnych i nadszarpniety zebem czasu to co wyprawial na parkiecie przechodzilo wszelkie pojecie. Alonzo jak dla mnie odwalil kawal czarnej dobrej roboty. Jest dla mnie nie samowity. Zrobil na mnie piorunujace wrazenie.

Oczywiscie nie sposob nie powiedziec pare slow o Wadzie. Wade, gral dobrze do pewnego momentu, do momentu gdy Mavs zamurowali pole 3 s. W tym momencie nawet jego penetracje wydawaly sie bez skuteczne. Widac brak Shaqa i to na kazdym kroku. Gdy obrona nie musi sie zajmoac Shaqiem i muruje pole 3s Wade ma powazne problemy z wykreowaniem pozycji. Kilka akcji mu sie udalo to fakt, ale byly ona raczej wynikiem nie dopatrzenia obrony Mavs, co skrzetnie wykorzystal. Gdy okazalo sie, ze penetracje juz nie przejda probowal kilku rzutow z dystansu bez pozytywnego skutku. Na szczescie dla Heat jest on na tyle madrym gosciem, ze jesli widzial, ze rzut z dystansu to nie jego brocha to zaprzestal takich praktyk, czego nie mozna powiedziec o Ceglowniku. Brak snajpera z prawdziwego zdarzenia co raz bardziej zaczyna sie dawac taktyce Heat we znaki. Po pierwsze ci goscie tj Heat nie istnieja tez w rzutach trzy-punktowych co dla mine jest kpina. Kiedy przyjdzie gonic wynik i niwelowac przewage oponenta rzutami za 3 nawet z czystych pozycji nikt nie bedzie w stanie tego zrobic. Po nad to lawka zespolu Miami Heat w tym meczu rowniez nie istniala, nie zaliczajac ani jednego punktu w pierwszej polowie, a w calym meczu notujac 6 pkt. Dodatkowo Heat nie oddali ain jednego rzutu celnego za 3 w calym meczu przy 11 probach. Cala gra Heat przypomina raczej improwizacje niz realizacje jakichs taktycznych zadan Van Gundyego. Przez to podobnie do Josepha jak na razie jestem spokojny o mistrzostwo, ktore nie dostanie siew rece Heat, jak i rowniez o championat Eastern Conference, ktory powinien powedrowac w rece jednej z druzyn PAcers lub Pistons z akcentem na Psitons.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O cholera, chyba bedzie dzisiaj niezle jechanie Walkera

A co mamy po jego takim meczu powiedziec? Zagrał fatalnie, rzucił kilka cegłieł, jak nie było Wade czy Williamsa zdecydowanie za długo trzymał piłke w rękach, duzo z rzutów było z trudnych, nieprzygotowanych pozcycji, kilka z nich niepotrzebnych. Obrone lepiej ominąc bo Nowitzki robił z nim co chciał, na dystansie szczególnie, tam nikt go nie moze upilnowac, a Murarz sam otwierał mu droge do rzutu, w ostaatecznosci faulował po minieciu, szczególnie w koncówce kiedy Dirk walił mu trójki z przed nosa a on stał i nic nie robił. Pod tablicami tez 0.

 

Dziwie sie ze nikt nie wspomnial o grze innego koszykarza Żaru. Chodzi oczywisice o ZO.(EDIT juz Key wpsomniał, pisałem tą czesc posta jak jeszcze on swojego nie dodał) Zagrał rewelacyjnie, czyscił w pomalowanym, świetnia gra z pomocy, nie dał na zdobywnie punktów z pod kosza. Sam tez dołozył kilka oczek, po ładnych uwolnieniach(ale tez nie tak duzych pozwalajacych mu w sposó banalny zdobywac kosza) sie na pozycje. DO niego nalezy akcja meczu, genialny blok na Harrisie, gdy ten juz widział piłke w koszu. Zagrał jak z starych lat, nie moge uwierzyc ze po takich problemach zdrowotnych mozna jeszcze grac na tak genialnym poziomie. Haslem tez mnie zaskoczył na plus, nie forsował rzutów, rzucał jak mia przygotowana pozycje czy Dirk akurat słąbiej gral w obronie. Williams sam prowadził grę, sam robił ruch, sam tworzył pozycje, przewaznie sobie, wyglada jak jezdziec bez głowy ktoremu zalezy na jego włąsnej grze a nie na tym by pograc i samemu i z partnerami. Z takim PG nie wróze im przyszłosci. Sam zagrał ładnie, ale swoją grą odebrał tez byc moze zwyciestwo ekipie,. gdyz w ostanich minutach zabrakło gry zespołowej, kilku opcji w ataku. Wade bez Shaqa to nie jest ten sam Wade, z półdystansem dalej nie jest dobrze, specjalizuje sie w wejsicach pod kosz, których nie moze robic tak czesto pod nieobecnosc tego który skupia najwieksza uwage w pomalowanym. W ten sposób oddaje duzo rzutów z połystansu, sporo z nich przy kryciu i nie trafia. Tylko kilak wejsc pod kosz jak z poprzendiego sezonu, ale jak wspomnial Key wtedy kiedy zasypiała obrona Mavs. Jezeli chodzi o druzyne gosci to Dirk dosc niemrawo, śrendio do czasu koncówki ostatniej kwarty, gdy trafił 2x z rzedu za 3 i chyba jeszcze raz z półdystansu. Tak to chaotycznie, był zbyt pewny tego ze maja przewage i nie musi koniecznie trafic. Howard to bedzie ich przyszłosc, juz gra dobrze, caly czas czyni postep. Dobry w defensywie i w offensywie, teraz idealny do tego co prezentuja Mavericks.

 

Czy Heat to był zespól? No tak nie do konca. Zbyt czesto gra indywidualna, opieranie sie na kilku graczach, tak jak 2 lata temu w Lakers, jest 4 wielkich do zdobywania punktów a reszta stoi i czeka co oni zrobią. Tutaj jest podobnie. W zespole oprócz Haslema nie ma walczaka, kobgos od brudenej roboty, a wsrod tylu gwiazd konieczny jest jeszcze ktos. Wyglada to jak zlepek przypadkowych graczy, grajacych ze soba pierwszy raz, bez zadnego trenera. Własnie, zabrakło reki Stana który nie panował nd tym co dzieje siie na parkieice, dał wolną reke dla Jasona, a jak pod jego wodzą grają Heat wszyscy widzieli. Zbyt duzo indywidualnosc zbyt mało jednosc.

Mavs coraz bardziej mi sie podobają. bez straty dobrego ataku potrafili wzmocnic obrone i dojsc od wysokiego poziomu w tym wzgledize. Wygladaja idealnie po obu stronach parkietu. Gdyby nie to ze w ich konferencji sa Spurs to włąsnieich typowałbym na mistrzów Zachodu. Dan zbudował potege ich ataku, niestety nie umiał zdziałac wiele w obronie, a AJ wykorzystał jego robote w offensywie i dodał obrone. Wygladaja na dduzyne kompletna, jezeli teraz Cuban nie zrobi głupiego ruchu to moze byc ciekawie.

 

Teraz czas na Pacers-Clipps, mam nadzieje ze okaze sie tak dobry jak bilanse obu druzyn w tym RS :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Heat to był zespól? No tak nie do konca. Zbyt czesto gra indywidualna, opieranie sie na kilku graczach, tak jak 2 lata temu w Lakers, jest 4 wielkich do zdobywania punktów a reszta stoi i czeka co oni zrobią. Tutaj jest podobnie. W zespole oprócz Haslema nie ma walczaka, kobgos od brudenej roboty, a wsrod tylu gwiazd konieczny jest jeszcze ktos.

Właśnie nie bardzo rozumiem te porównania do Lakers, Michałowicz czy Telman coś też wspominał o tym, ale poza tym, że w obydwu drużynach był Shaq i Payton oraz druga gwiazda na SG to ja kompletnie nie widzę podobieństw :? Malone w tamtych Lakers do czasu kontuzji był świetnym uzupełnieniem dwójki gwiazd Lakers, Karl był klejem trzymającym ten zespół w kupie, wpasował się świetnie w zasadzie od początku sezonu w zespół poza tym, w Lakers nie było takich pseudo gwiazdek jak Walker czy Williams, ale goście, którzy znali swoje miejsce w szeregu jak George, Fox, Fisher czy Grant. Malone był tym gościem od odwalania czarnej roboty, który swoim stylem gry w ataku (podania, rzut z pół dystansu) pasował wręcz idealnie do trójkątów Jaxa, z Paytonem było gorzej on od początku jak się okazało nie pasował do tego co grali Lakers bo to klasyczny PG a takiego w trójkątach nie potrzeba. W Lakers nie było problemu nadmiaru graczy, ani problemów z grą zespołową kiedy wszyscy byli zdrowi, Lakers przez większą część sezonu wtedy wyglądali naprawdę jak drużyna a nie banda indywidualistów a tego nie można powiedzieć do tej pory o Heat, zobaczymy jak będzie jak wróci Shaq.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw o Heat. Widać, że potencjał jest tam bardzo duży, ale co z tego, skoro każdy gra jak chce. Z tak niepoukładaną grą szans na mistrzostwo nie ma. Nie wiem co im mów Van Gundy, ale zgadzam się z Vanem, że nie widać tam na razie myśli szkoleniowej.

 

Szczytem są decyzje rzutowe Walkera. Kompletnie bez zastanawienia decydował się na takie zagrania, które wołały o pomstę do nieba. Dlatego lepszy jest Posey, choć do niego jakoś nie mogę się przekonać. Niby ma być taki nijaki, ale nie widać specjalnie jego wkładu w grę Heat.

 

Następny to Williams. Zagrał dobry mecz, ale czy powinien zagrać w ten sposób - więcej rzucając niż podając? W Miami nie ma obecnie nikogo, kto umiałby kontrolować tempo gry. Zarówno w meczu z Raps jak i Mavs (te mecze Miami widziałem) przez to rywale mogli uciec im w kluczowych momentach, gdzie wynik oscylował blisko remisu. Ani ten J-Will, ani póki co Wade nie są w tym dobrzy. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Paytona zostawię w pokoju, bo o nim wiadomo, że już nie jest tym zawodnikiem co kiedyś, a przy tym nie gra aż tak bezmyślnie jak duet Walker-Williams.

 

Dołączam się do pozytywnych komentarzy pod adresem Zo. On dawał niesamowitą energię tej drużynie. Jako jedyny grał świetnie w obronie. Zresztą 6 bloków mówi samo za siebie. W ataku też niesamowicie się starał, przez co dał drużynie te 13 punktów. Gdyby nie te fatalne osobiste byłoby jeszcze lepiej.

 

Na koniec dopiszę czego jeszcze brakuje drużynie z Florydy. Przede wszystkim rzutów z dystansu. W tym meczu nie stanowili za łukiem absolutnie żadnego zagrożenia i to powinno być cały czas ich bolączką. Jest niby Kapono, ale on gra i rzuca tyle co kot napłacze.

 

Czas na Mavs. O nich już krótko, gdyż nie mają zbytnio problemów. Johnsonowi zdecydowanie udało się zbilansować atak z obroną. Drużyna naprawdę imponowała podjętymi decyzjami. Każdy tam miał swoją rolę i świetnie się z niej wywiązali.

W drugiej połowie trochę zwolnili, ale Heat nie potrafili tego wykorzystać. Również pod koniec meczu przeciwnicy mogli ich doścignąć, ale wtedy dwie trójki pod rząd Nowitzkiego i po wszystkim.

Ich obrona jeszcze powalająca nie jest, ale momentami wyglądało to naprawdę dobrze. Najważniejsze, że widać, jak czynią postępy w tym elemencie.

 

Największe wrażenie w tej drużynie zrobił na mnie, nie po raz pierwszy, Josh Howard. Jest naprawdę waleczny i sporo daje swojej drużynie zarówno w ataku, jak i w obronie. No i zostaje przy tym roleplayerem, zdecydowanie przyszłość tego gracza trzeba widzieć w różowych barwach. Do Danielsa jakoś nie mogłem się przekonać i osobiście wolałbym w S5 kogoś innego, ale nie będę go oceniał po jednym meczu.

 

[Dan zbudował potege ich ataku, niestety nie umiał zdziałać wiele w obronie, a AJ wykorzystał jego robotę w ofensywie i dodał obrone. Wygladaja na dduzyne kompletna, jeżeli teraz Cuban nie zrobi głupiego ruchu to moze byc ciekawie.

To nie do końca tak, Mavs grają teraz zdecydowanie inaczej w ataku. Zresztą Key już o tym pisał. A AJ raczej wykorzystał potencjał ofensywny tych graczy, których ma, a nie robotę Nelsona.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze slow kilka o Williamsie. Nie pochwalam jego sposobu gry jako klasycznego PG, jednak to co zrobil w tym meczu nie bylo tak do konca bezmyslne. Owszem chaos zaobfitowal paroma stratami i malo dezorganizacja gry (ktora i tak juz przez caly mecz byla zdezorganizowana), jednak przez dlugi czas ciagnal wynik dla Miami i to bylo w tych momentach kiedy Wade wydawal sie bezradny. W obliczu braku koncepcji na przeprowadzenie akcji (nikt z zespolu jej nie mial) sam postanowil zdobywac punkty. Zaden ne zdawal sie dolny do przeprowadzenia czegos skladnego, dlateog tez ja nie oceniam az tak negatywnie postawy Williamsa w tym meczu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawne jest to, jak obejrzany mecz wplywa na ogolna percepcje szans poszczegolnych druzyn. Nie bede rozprawial o meczu, ktorego nie ogladalem (zreszta wielu z was tylko polowicznie o tym pisala :) ), a ogolnych stwierdzen nie chce mi sie komentowac, bo ani to wlasciwy topic, ani odpowiedni moment. Chcialbym tylko z ulga odnotowac, ze na szczescie nie widzieliscie jak Indiana dostala roznica 32 punktow od Bobcatsow, a wczoraj ulegla u siebie Atlancie, jak Duncan pudlowal 15 kolejnych rzutow w przegranym meczu z Wizards, albo jak Spurs wysoko dostawali od Mavs itp., bo ja nie wiem, kto wtedy w waszych oczach bylby godny chocby pomyslec o walce o mistrzostwo :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawne jest to, jak obejrzany mecz wplywa na ogolna percepcje szans poszczegolnych druzyn. Nie bede rozprawial o meczu, ktorego nie ogladalem (zreszta wielu z was tylko polowicznie o tym pisala ), a ogolnych stwierdzen nie chce mi sie komentowac, bo ani to wlasciwy topic, ani odpowiedni moment. Chcialbym tylko z ulga odnotowac, ze na szczescie nie widzieliscie jak Indiana dostala roznica 32 punktow od Bobcatsow, a wczoraj ulegla u siebie Atlancie, jak Duncan pudlowal 15 kolejnych rzutow w przegranym meczu z Wizards, albo jak Spurs wysoko dostawali od Mavs itp., bo ja nie wiem, kto wtedy w waszych oczach bylby godny chocby pomyslec o walce o mistrzostwo

Gdybym nawet widzial te mecze to nie sadze, zebym zobaczyl obraz tak rozbitego zespolu, gdzie za bardzo w tym przypadku po za Wadem i Zo i czasem Haslemem nikt nie wie co ma robic. Musialbym byc naiwny, zeby wierzyc w to, ze powrot Shaqa cos zmieni tj diametralnie zmieni. I o ile w RS moga cos pograc to w PO jesli tak beda wygladali nie zajda daleko. Byc moze pochopne jest stawianie wnioskow po jednym meczu, jednak czegos podobnego dawno nie widzialem. Jak zwykle bedziesz uwazal, ze towszystko nad wyrost, ale dla mnie ten mecz dla kazdego fana Miami byl zalamujacy, nawet wszechmogacy Wade momentami byl bezradny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawne jest to, jak obejrzany mecz wplywa na ogolna percepcje szans poszczegolnych druzyn. Nie bede rozprawial o meczu, ktorego nie ogladalem (zreszta wielu z was tylko polowicznie o tym pisala :) ), a ogolnych stwierdzen nie chce mi sie komentowac, bo ani to wlasciwy topic, ani odpowiedni moment. Chcialbym tylko z ulga odnotowac, ze na szczescie nie widzieliscie jak Indiana dostala roznica 32 punktow od Bobcatsow, a wczoraj ulegla u siebie Atlancie, jak Duncan pudlowal 15 kolejnych rzutow w przegranym meczu z Wizards, albo jak Spurs wysoko dostawali od Mavs itp., bo ja nie wiem, kto wtedy w waszych oczach bylby godny chocby pomyslec o walce o mistrzostwo :lol:

To nie o to chodzi Szaku. Dla mnie to był już czwarty obejrzany mecz Heat w sezonie i ani razu jeszcze nie objeżdżałem ich za przegrane, ale chodzi o sposób gry zwłaszcza tych nowych nabytków, było wiele dyskusji przed sezonem, i póki co ich gra potwierdza to za co krytykowało się ich wcześniej. Wpadki się zdarzają, tak samo jak mecze kiedy po prostu nie siedzi, ale jeżeli w drużynie mającej walczyć o mistrzostwo panuje taki chaos w czasie gry to nie wróży to dla nich niczego dobrego.

Nie ma gry zespołowej, nie ma współpracy zwykle gracz, który zaczyna klepać piłkę kończy ją rzutem a reszta stoi i się patrzy, wiem że jest jeszcze wcześnie, ale przez ten miesiąc rozgrywek nie widać kompletnie postępów w zgraniu, ich atak ciągle wygląda jak jedna wielka improwizacja, a o defensywie poza wysiłkami Mourninga nie warto nawet wspominać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie nie bardzo rozumiem te porównania do Lakers, Michałowicz czy Telman coś też wspominał o tym, ale poza tym, że w obydwu drużynach był Shaq i Payton oraz druga gwiazda na SG to ja kompletnie nie widzę podobieństw Malone w tamtych Lakers do czasu kontuzji był świetnym uzupełnieniem dwójki gwiazd Lakers, Karl był klejem trzymającym ten zespół w kupie, wpasował się świetnie w zasadzie od początku sezonu w zespół poza tym, w Lakers nie było takich pseudo gwiazdek jak Walker czy Williams, ale goście, którzy znali swoje miejsce w szeregu jak George, Fox, Fisher czy Grant. Malone był tym gościem od odwalania czarnej roboty, który swoim stylem gry w ataku (podania, rzut z pół dystansu) pasował wręcz idealnie do trójkątów Jaxa, z Paytonem było gorzej on od początku jak się okazało nie pasował do tego co grali Lakers bo to klasyczny PG a takiego w trójkątach nie potrzeba. W Lakers nie było problemu nadmiaru graczy, ani problemów z grą zespołową kiedy wszyscy byli zdrowi, Lakers przez większą część sezonu wtedy wyglądali naprawdę jak drużyna a nie banda indywidualistów a tego nie można powiedzieć do tej pory o Heat, zobaczymy jak będzie jak wróci Shaq.

 

Wiem ze Lakers i Heat sporo sie róznili, tym bardziej ze Ci pierwsi jak sam napisałes tworzyli jakis zespól, team który funkcjonowal jako jedonsc a nie indywidualnie. Tego nie widac jak dotąd w Heat. Ale w tym porównaniu chodziło to ze w Lakers przez wiele meczy było 4 gosci od zdobywania punktów(Shaq, Kobe, Payton, Malone), a reszta rzadko do tego sie właczała. Na poczatku sezon jeszcze George ale i on potem zniknał. W Finale(moze nawet i w PO) drua dwójka sie odłączyłą i został Shaq i Kobe. W RS tez pamietne 8 czy 7 mecyz Kobe +40 co tez napewno nie świadczyło ze tam wiele osób włacza sie do zdobywnia oczek. W tym sezonie sledze staty Heat(widząłem 2 mecze) i jest gra na Williamsa, Wade'a, Walkera i czasami to oni zdobywają wiekszosc puntkóe zespołu, a do tego dojdize jeszcze Shaq i wiadomo. Napewno nie ucierpia na tym gwiazdy a role players. Akurat mecz z Mavs to nie jest do konca dobry przykład, bo Walker pudłował, niezle zagrał ZO i Haslem ale juz widziałem kilka takich meczy. Tu jest własnie to podobnienstwo Heat i Lakers. I tu i tu są4 gwiazdy(inna sprawa ze w Heat jest to 5x gorzej poukładane) i w obu przypadkach widac dominacje własnie tych wielkich a tłumienie pozostałych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KarSp przede wszystki chodzi o to, że w Lakers nie było tylu chętnych do rzucania dla mnie to podstawowa różnica, były tak naprawdę dwie gwiazdy, które zdobywały punkty, nie było problemów takich, że poza dwójką najważniejszą reszta musiała sobie porzucać. Malone to w Lakers był zajebisty, idelanie pasujący role player, nie mówię tego, żeby w żadnym wypadku jakoś umniejszać jego zasługi a wręcz przeciwnie Karl dla dobra zespołu nie był już gwiazdą wtedy gwiazdą tutaj w Heat widzę gości zainteresowanych tylko zdobywaniem punktów, poza Zo i Haslemem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KarSp przede wszystki chodzi o to, że w Lakers nie było tylu chętnych do rzucania dla mnie to podstawowa różnica, były tak naprawdę dwie gwiazdy, które zdobywały punkty, nie było problemów takich, że poza dwójką najważniejszą reszta musiała sobie porzucać. Malone to w Lakers był zajebisty, idelanie pasujący role player, nie mówię tego, żeby w żadnym wypadku jakoś umniejszać jego zasługi a wręcz przeciwnie Karl dla dobra zespołu nie był już gwiazdą wtedy gwiazdą tutaj w Heat widzę gości zainteresowanych tylko zdobywaniem punktów, poza Zo i Haslemem.

Vanie :wink: DOchodzimy do punktu porozumienia. Sa podobienstwa. I tu i tu są 4 wielkie gwiazdy,w Heat to nawet piec liczac Paytona, tyle ze zespól z LA byl wtedy lepiej poukładany i zorganoziwany, trener panował nad tym wszystkim. Oba zepsoły wygladały jak dream team na Igrzyska Olimpijskie wiec bez lekkich porównan obyc sie nie mogło. W Twojej opinii są za duze roznice by do tego tak podchodzic, w mojej jest tyle podobienstw ze wypada kilka słów dodac. EOT? Doszlismy do porozumienia? :)

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak swoim zwyczajem próbuje w kosmiczny sposób bronic pupili z Florydy. I niech sobie broni do woli- tym większą będę miał przyjemnośc w maju/czerwcu :wink:

 

A teraz o meczu Pacers-Clipps. Własnie dlatego uważam, że Indiana ma zdecydowanie większe szanse na Finał niż Heat- defensywa i konsekwencja w grze. Był to trzeci mecz Pacers (po meczach z Heat i Rockets, sciąga się z Cavs) i dalej podtrzymuję swoją tezę, że dla mnie Pacers grają najciekawiej ze wszystkich zespołów konferencji i to ich głównie typuje do walki w Finale ze Spurs (podobnie jak kano ja już wszystko wiem- mamy tych samych kolegów :lol:). Piękny basket, wielka mobilizacja i pokaz charakteru całego zespołu.

Zaczęlo się od mocnego uderzenia Clipps, którzy w swoim nowym stylu zaczęli co chwilę bombardowac obręcz Pacers celnymi rzutami. W pierwszych minutach brylował głównie Cassell, który z naprawdę trudnych pozycji oddawał rzuty i co ważne trafiał, za chwilę dołączył do niego CoreyM, który początkowo robił co chciał w ataku przeciw Artestowi. LAC szybko wyszli na dość bezpieczne prowadzenie, ale ja wiedziałem, że Pacers przeważnie spokojniej zaczynają, a ich maszyna defensywna zaczyna trybić w późniejszych fazach meczu. I tak właśnie się stało. Indy ruszyła do ataku już w końcówce drugiej kwarty, choć niestety po dobrych akcjach brakowało wykonczenia, choc pozycje były w większości dogodne. Ale to co zaczęlo się dziać od trzeciej karty przytłoczyło kompletnie graczy z LA. W pomalowanym zrobiło się tak ciasno, że w pewnym momencie gracze LAC bali się wogule penetracji. Dodatkowo Artest włączył drugi bieg i zaczął niemiosiernie demolować Maggettiego w obronie co sprawiło, że Corey miał kompletnie nieudaną drugą połowę. Pomimo faktu, że już tradycyjnie Pacers grają w okrojonym składzie ich defensywa wygląda naprawdę imponująco. Naszczęscie dla meczu koszykarze Pacers przestali w końcówce znowu trafiać łatwe rzuty i z 10punktowej przewagi zrobiło się pod koniec jedynie 2pts, co zapowiadało gorące sekundy i tak było. Obu ekipom zależało na wygranej. Pacers chcieli zmyć z siebie porażkę z Hawks, a Clipps zachować czyste konto w swojej hali, choć przyznam szczerze, ze kilka decyzji, zwłaszcza Maggettiego w końcówce rozmontowało ten zespół i odebrało im szanse na wygraną. Zwłaszcza wznowienie zza końcowej (choć już wtedy wynik był ustalony), czy strata w koźle, po której Pacers objęli bezpieczne prowadzenie

Clipps średnio mi się podobają jako zespół, bo nielubię gry czysto ofensywnej. Oczywiscie Suns to oni nie są, ale nastawiają się głównie na grę w ataku, w obronie pozwalając sobie na niekonsekwencję. Miło się ogląda ich grę, ale ja spodziewam się czegoś więcej niż tylko skutecznego ataku. Aż dziw bierze, ze tak średnio grają w D, bo przeciez tacy gracze jak Brand, Kaman czy Cat nie zaliczają się do grona Nashowatych graczy.

 

Bardzo w LAC podoba mi się Kaman. Rasowy podkoszowy rolplayer, który wie co do niego należy i się tego trzyma. Wprawdzie LAC oglądam od swięta, ale zawsze jak mi się już zdarza to zwracam na niego uwagę i zawsze mnie zaskakuję konsekwentną grą w pomalowanym i chwała mu za to. Wirtuozem to on nigdy nie będzie, ale w takiej grze jaką prezentował dzisiaj odnajduje się idealnie. Cassell zagrał praktycznie dobrze tylko w pierwszej kwarcie, później był juz mało widoczny, ale swoje w niektórych momentach zrobił, podobnie Maggettie, który początkowo ćwiczył Artesa, do czasu aż tamten pan z graffitti na gowie (ale obciachowa fryza :lol:) się zdenerwował i zrobił porzadek :wink:. Apogeum był ten piękny blok przy rzucie z odchylenia na Maggettim :shock:. Brand jak to Brand- zrobił swoje w kilku akcjach był nawet widoczny (zwłaszcza przy tym bloku na O'Nealu), ale jego ogólnie cec***e spokojne robienie cyferek i tak było i tym razem :wink:. Oprócz tych graczy utkwił mi jeszcze w pamięci Ewing- koleś jest bardzo odważny i choć popenia szczeniackie błędy to widać, że ma jaja i chce się ogrywać. I dobrze, bo miło się na niego patrzy

 

Po stronie Pacers zacznę od Tinsleya, który dziś mnie kilka razy poważnie zdenerwował. W poprzednim sezonie nieczęsto zdarzało mu się bawić na boisku w jakieś nieprzemyślane szpanerskie spiny, czy inne duperele, które nic do gry nie wnosiły, a w tym meczu ostro przeginał, choć oczywiście wkład w zwycięstwo niewątpliwie miał. Podaniami rozmontowywał obronę, w odpowiednich chwilach decydował się sam kończyć akcje, choc skutecznośc tak jak całego zespołu miał nienajlepszą. Ale to co wyczyniał dziś Jackson całkowicie przyćmiało pod względem głupich decyzji Jamala. Stephen dziś doprowadzał mnie chwilami do szewskiej pasji (faul na kończącym akcje Maggettim był szczytam kretynizmu :?). Niedość, że robił zamieszanie w grze defensuywnej dając się zbyt często ogrywać, to na dodatek odpalał głupie rzuty, choć (zwłaszcza w końcówce) niepowinien się na nie decydować, bo akcję mozna było rozegrać w inny bardziej skuteczny sposób. Grał dziś sporo, bo niestety zmiennicy na jego pozycjach niepokazali się z dobrej strony, ale ogólnie mecz mu kompletnie nie wyszedł (a co ciekawe w poprzednich jakie widziałem grał zadziwiająco rozsądnie). O'Neal jest następny w kolejce. Początkowo całkowicie niewidoczny, albo inaczej- całkowicie nieskuteczny, bo pozycje i piłki miał w rękach dość często, ale cos mu zawsze przeszkadzało skończyc akcje. Ale od trzeciej kwarty międzyinnymi on pociągnął zespół i był współodpowiedzialnym za zrobienie przewagi, która w koncówce okazała się kluczowa dla wyniku spotkania. Ogólnie mecz wyszedł mu średnio, ale końcówką się zrechabilitował, zwłaszca grą w obronie i na deskach- jak zywkle bardzo mi się podobał w grze. Artest dziś był nie do powstrzymania. Zaczął kiepsko, ale jak zakończył- to on napedzał grę Pacers od trzeciej kwarty robiąc wiele w ataku i w obronie. Ogrywał wyższych rywali jak chciał. Ten sezon trzeba mu przyznać- gra rewelacyjnie. Jest niezwykle ważnym punktem zespołu i bez jego gry Pacers są o wiele słabszą ekipą. Fryzuję ma z d**y, ale gra świetnie i świetnie uzupełnia się z O'Nealem. Był MVP meczu. Ale bohaterem spotkania był niewątpliwie Croshere, który dał niesamowitego kopa zespołowi w momencie kiedy on tego potrzebował (międzyinnymi tą trójką z koncówki meczu), dodatkowo był aktywny w obronie i na deskach, z których zbierał b.ważne piłki, w tym najważniejszą ofensywną, wygrywającą mecz na ok 4 sek przed koncem. Bardzo skuteczny, spokojny i wyrachowany- spełnił swoje zadania idealnie i za to mu chwała, bo wygrana Pacers wisiała na włosku. Dobrą zmianę dał też Sarunas, który trafił ważną trójke w pierwszej częsci meczu, dzięki której Indiana odzyskała trochę spokoju i utrzymała się w grze. Ta trójka była o tyle ważna, że zaczynałem mieć wrażenie, że gracze Indiany dają się trochę "ustawiać" pod grę pasującą Clippsom. Negatywnie zaskakuje mnie troche w dotychczasowych meczach Fred Jones, który w ubiegłym sezonie był ważnym elementem zespołu. W tym niewidziałem jeszcze meczu, w którym by mi czymś zaimponował (no może blokiem z meczu z Rockets :P). Spodziewałem się po nim znacznie więcej, zwłaszcza teraz, kiedy w szeregach Pacers brakuje Millera. To właśnie jemu przepowiadało się zajęcie miejsca na pozycji 2-3 po Reggiem, a jak narazie gra beznadziejnie i trochę mnie to martwi, bo to naprawdę dobry młody gracz

 

No cóż jeszcze mogę napisac o tym spotkaniu. Może tylko, że bardzo mi się ono podobało i licze na znacznie więcej Pacers w tym sezonie, Clipps ogólnie też chętnie bym jeszcze zobaczył, zwłaszcza w drugiej części sezonu, kiedy to będą się ustawiały pozycje wyjściowe na PO, w których z taką grą niepowinno ich zabraknąć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

meczyk Clippers z Indianą potwierdził wyższość tego drugiego zespołu nad Miami...wydaje mi się, że to co Szak często mówi o Heat można powiedzieć właśnie o Indianie - to oni chyba jeszcze się zgrywają i grają sobie co najwyżej na 3 biegu...mieli tam trochę dziwnych strat, najlepszy gracz O'Neal miał słabszy dzień (w ogóle jakby trochę przytył co może ujemnie wpłynąć na jego dalszą postawę, ale może mi się wydawało) a i tak ich gra wyglądał więcej niż dobrze jak na początek sezonu i byli właściwie niezagrożeni w końcówce i mniej lub bardziej spokojnie wygrali mecz z było nie było rozpędzonymi, w pełnym gazie Clipps...

 

zwracałem wiekszą uwagę na Jasikieviciusa, którego jeszcze nie miałem okazaji obejrzeć w NBA po tym jak widziałem go wielokrotnie w Eurolidze i sądziłem, że nie będzie dużym wzmocnieniem dla drużyn w NBA...muszę przyznać, że zmienił znacznie styl gry.....w ogóle nie gra egoistycznie, cały czas szuka podań i konstruuje akcje, nie oddaje nieprzemyślanych rzutów..tak grają na pewno bedzie przydatny, w co mocno wątpiłem przed sezonem..ale jednak zna swoje miejsce w szyku i to tylko będzie z korzyścią dla niego (już jest).....także reasumujac - Pacers zyskali kolejnego bardzo wartościowego zawodnika do swojego już i tak nie bywale mocnego składu...

 

Joseph czepiał się Jacksona - ja bym powiedział że zagrał nawet dobry mecz jak na siebie:) te 2 czy 3 rzuty nieprzemyślane i jakby poza zespołem które oddał są niczym co on potrafi regularnie wyprawiać...na pewno Carlisle był z jeg ogry zadowolony :lol:

 

mówiąc o Indianie, to właściwie mają drużynę marzeń..mają niewiarygodnie mocną pierwsza piątkę, bardzo dobrych zmienników zdecydowanie największy potencjał w lidze, który wygląda na to, że może się wreszcie zrealizować....a co jeszcze ważniejsze bardzo dobrą obronę, która jak wiemy jest kluczowa.....jak ominą ich kontuzje to kto wie....potrzebują jednak stabilizacji i pełnego zangażowania w każdym meczu by nie zaliczać takich wpadek jak z Atlantą....ale wierzę, że z czasem będzie mniej taki słabszych występów i stać ich będzie w tym roku na 55-60 zwycięstw....

 

Artest gra na razie w swoim stylu, czyli dobrze, czasami dosyć infantylnie zachowując się na boisku (ktoś doczytał się jego napisu na głowie? bo ja coś nie mogłem...)..ale w obronie pokazał klasę, będący w dobrej formie Maggette nie istniał w drugiej połowie, sprawił że odechciało mu się chyba gry Artest, a nawet jak coś się starał zrobić, to był niemiłosiernie karany....

 

Clippsom, których widziałem pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu poświęcę tylko parę słów.....też wyglądają ekstra jak na razie - mają ogromny potencjał i siłę rażenia w ataku...Sammy gra tak jak zawsze - szkoda, że już ma się ku schyłkowi jego kariera, bo trzeba przynać, że jest to talent pierwszej wody wsparty ogromną boiskową inteligencją - wszystko przychodzi mu niezmiernie łatwo pomimo słabych warunków fizycznych i praktycznie zerowych możliwości atletycznych...

 

niestety w obronie Clipps wyglądają fatalnie....nawet dobrze grający, darzony chyba przez wszystkich sympatią Kaman, gubił się w obronie kiedy non stop kolejni zawodnicy Pacers wbijali się bezkarnie pod kosz lub przebiegali nie kryci za jego plecami...ale oprócz niego jest Brand, tak że myślę, że jakoś tam we dwóch bedą trzymać jako-taką obronę i będzie to wyglądało przyzwoicie....

ale z tego co widzę, ogólnie jest nieźle - kto wie, czy nie wystarczy to nawet na drugą rundę playoff dla Clipps....

 

PS:

Chcialbym tylko z ulga odnotowac, ze na szczescie nie widzieliscie jak Indiana dostala roznica 32 punktow od Bobcatsow, a wczoraj ulegla u siebie Atlancie, jak Duncan pudlowal 15 kolejnych rzutow w przegranym meczu z Wizards, albo jak Spurs wysoko dostawali od Mavs itp., bo ja nie wiem, kto wtedy w waszych oczach bylby godny chocby pomyslec o walce o mistrzostwo

tylko problem jest taki, że wystarczy spojrzeć na ich bilanse i widać, że takie występy Pistons, Spurs czy Indiany są raczej (nieuniknionymi) wypadkami przy pracy i ogólnie grają bardzo dobrze, a Miami przegrywa już któryś kolejny mecz w bardzo słabym stylu i bilans ma bardzo nietęgi....

 

PS2:

Był to trzeci mecz Pacers (po meczach z Heat i Rockets, sciąga się z Cavs)

u mnie ciągnie się z prędkością 70-100 kb/s....wow :shock:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joseph czepiał się Jacksona - ja bym powiedział że zagrał nawet dobry mecz jak na siebie:) te 2 czy 3 rzuty nieprzemyślane i jakby poza zespołem które oddał są niczym co on potrafi regularnie wyprawiać...na pewno Carlisle był z jeg ogry zadowolony
Wiesz greg pisząc o Jacksonie miałem na myśli głównie porównanie jego gry z wcześniejszymi spotkaniami które oglądałem. W tamtych również nie zachwycał bardzo skutecznością co u niego jest normą, ale nie odpalał rzutów z pozycji conajmniej nieprzygotowanych, a do tego niestety w sytuacjach kiedy koledzy nie byli na takie rozwiązanie przygotowani. Wczoraj oddał jak sam pisałeś kilka rzutów w głupich sytuacjach i to mi się nie spodobało, zwłaszcza w końcówce kiedy odpalił te trójkę po której gracze LAc bez problemów zebrali piłke, bo w trumnie był chyba tylko O'Neal i 3 Clippersów

ktoś doczytał się jego napisu na głowie? bo ja coś nie mogłem
podobnie jak Ty przez cały mecz starałęm się odczytać co on sobie kazał wyciąć na łbie, ale nie mogłem. Tak mnie to zaciekawiło, ze postanowiłem poszukać i oto co znalazłem http://sports.yahoo.com/nba/photo?slug=las10811280015.pacers_clippers_las108&prov=ap

 

PS2:
Był to trzeci mecz Pacers (po meczach z Heat i Rockets, sciąga się z Cavs)

u mnie ciągnie się z prędkością 70-100 kb/s....wow :shock:

Zapytam, bo chcę mieć pewność- 70-200 kilo bitów??? :shock: to nawet ja wyciągfam więcej :lol: Już mam, wiec jak coś służe pomocą :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytam, bo chcę mieć pewność- 70-200 kilo bitów??? Shocked to nawet ja wyciągfam więcej Laughing Już mam, wiec jak coś służe pomocą

no ja też już mam..tak, to było 70-100 kilobitów - dla mnie to dużo, 2 godzinki i miałem meczyk, jeszcze żaden mi się tak szybko nie ściągnął, choć fakt, że wcześniej aż tak dużo nie ściągałem (a jeśli już, to Utah)....

 

tak czy inaczej obejrzałem już to bardzo ciekawe spotkanie i jako że z tego co wiem nie ma tematów odnośnie spotkań Cavs czy Pacers to pozostało mi tutaj podzielić się moimi przemyśleniami nieco w nawiązaniu do poprzedniego komentowanego meczu, który odbył się także z udzialem Indiany...

szczerze powiedziawszy jestem niemal zszokowany tym, co w obronie gra Artest :shock: ...rzeczywiście jest Prawdziwym Wojownikiem (dzięki za pomoc Joseph :) ) - nie zazdrościłem w tym meczu Jamesowi; nie chciałbym nigdy zagrać przeciw takiemu obrońcy jak Artest..został po prostu stłamszony przez Rona, przykro było patrzeć na jego męczarnie..od tej pory już nie bedę się nigdy wygłupiał typując Kirilenkę na obrońcę roku - to Artest jest obecnie bezsprzecznie najlepszym obrońcą jeden na jeden w NBA.... właściwe był nie do minięcia dla Jamesa...a jak to już mu się udawało, to tak się musiał rozpędzić, że nie mógł wyhamować i rzucał po dwutakcie z taką siłą, że piłka po odbiciu od tablicy nie dotykała nawet czasami obręczy...jedyne co mógł zdziałać LeBron to wtedy, kiedy na pomoc schodzili mu inni (co robili bardzo często widząc jego ogromne problemy) i stawiali masę zasłon na Ronie...i nie krytykuję tutaj nijak Jamesa, bo nikt inny by sobie także z Artestem nie poradził - rzeczywiście tak jak mówił w przerwie "lubi torurować w obronie krytych przez siebie zawodników" i o tym przekonał się James, którego także niemiłosiernie bez piłki gnębił Artest, przy którym nawet James nie wygląda na imponująco umięśnionego...

 

tak że podsumowując jeszcze raz - wow...

no i potwierdziła się różnica klas między zespołami...widać, że o ile w ataku Cleveland bardzo dobrze się prezentuje z innymi zespołami, to w starciach z Pacers czy Pistons, już nie wspominajac o Spurs, z którymi spotkania w playoff chyba nikt nie przewiduje, są bez szans...nie tylko ich atak nie ma nic do powiedzenia, ale także w obronie nie są się w stanie przeciwstawić Indianie, oddając masę zbiórek pod swoim koszem, nawet w sytuacji, gdy J. O'Neal gra mało ze względu na problemy z faulami, a takze ful rzutów za 3 z czystych pozycji (D. Jones w ogóle nie wiedział co się dzieje i totalnie odpuszczał walkę na zasłonach, zresztą reszta też zupełnie nie dochodziła do obwodowych graczy Pacers)...fakt, że słabo zagrali właściwie wszyscy w Cleveland ale pytaniem raczej retorycznym pozostaje, czy w innych meczach przeciwko potentatom zagrają lepiej....chyba jest to drużyna zbyt offensive-minded, z tym że jednak nie tyle mocna jak Suns czy Sonics w zeszłym roku by mogła zagrozić najlepszym...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytam, bo chcę mieć pewność- 70-200 kilo bitów??? Shocked to nawet ja wyciągfam więcej Laughing Już mam, wiec jak coś służe pomocą

no ja też już mam..tak, to było 70-100 kilobitów - dla mnie to dużo, 2 godzinki i miałem meczyk, jeszcze żaden mi się tak szybko nie ściągnął, choć fakt, że wcześniej aż tak dużo nie ściągałem (a jeśli już, to Utah)....
To ile ten mecz ważył? 90MB? :? to nawet Joseph ma łącze 128kbps :)

 

Poprawka P- mam 64kbps :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zapytam, bo chcę mieć pewność- 70-200 kilo bitów??? Shocked to nawet ja wyciągfam więcej Laughing Już mam, wiec jak coś służe pomocą

no ja też już mam..tak, to było 70-100 kilobitów - dla mnie to dużo, 2 godzinki i miałem meczyk, jeszcze żaden mi się tak szybko nie ściągnął, choć fakt, że wcześniej aż tak dużo nie ściągałem (a jeśli już, to Utah)....

 

To ile ten mecz ważył? 90MB? Confused
nie - mecz ważył tyle co zawsze, czyli 700 mega....z prędkością 100kbps ściagasz w 10 sekund 1mega, a więc w 1 minutę 6 mega, czyli 700 mega w około 116 minut czyli 2 godziny 8) ...tak czy nie? :twisted:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie - mecz ważył tyle co zawsze, czyli 700 mega....z prędkością 100kbps ściagasz w 10 sekund 1mega, a więc w 1 minutę 6 mega, czyli 700 mega w około 116 minut czyli 2 godziny 8) ...tak czy nie? :twisted:

Greg ja wiem skąd to nieporozumienie. Ja pytałem o kilobity, a nie o kiloBAJTY :P. Dlatego też wcześnie zapytałem czy ściąga Ci się z prędkością 100kb/s, czy kB/s a to chyba ośmiokrotnie więcej. Tak czy nie :twisted:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100 kilo bajtow na seke :lol: . Ludzie na czym Wy wyciagacie takie predkosci? :lol: ja tez chcem 8) . Zassysam BitCometem, ale nie w takich przedzialach szybkosci :wink: . Zwykle srednio sciaga mi 10 kB/s :( , czasem mniej czasem wiecej. Top speed mialem zaledwie 45 kB/s. Zyc nie umierac.. :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.