Skocz do zawartości

NBA w Cyfrze+ Sezon 05/06


josephnba

Rekomendowane odpowiedzi

hehe - pewnie niewielu z Was to przeczyta bo pewnie zainteresowanie meczem w głębokich "dołach" tabeli bylo niewielkie ale trzeba coś machnąć skoro się widziało pierwszy raz w sezonie mecz na żywo Jazzmanów :D..

 

chociaż wolałbym szczerze powiedziawszy nie widzieć...może wtedy nadal bym się łudził, że Utah grają dobrze....

 

a tak to, jak kiedyś ładnie określił to Maxec - "ten mecz ukazał całą beznadzieję gry Jazz"....pozostaje mieć nadzieję, że jak wróci przynajmniej AK to będzie lepiej, nie mówiąc już o Boozerze, ale wczoraj wyglądało to fatalnie...

 

właściwie w każdym elemencie gry Jazz byli beznadziejni..w ogóle nie było zbiórki pod własnym koszem...nikt nie skakał do piłki, Memo często przyglądał się jak ciota co tam wyrabiali pod naszym koszem zawodnicy Knicks z Rose'em na czele....ciekawe czy on w ogóle ma jakieś jaja? (miał do tego 6 durnych strat)......jeśli już udało się zebrać, to najczęściej po jakichś wielu rykoszetach i wielkim fartem w końcu piłka lądowała w rękach Uterów...najgorzej, że potem było już tylko gorzej - dojście do linii trzypunktowej Knicks zajmowało Jazzmanom średnio 15-16 sekund, co pzostawiało bardzo niewiele czasu na zorganizowanie zagrywki i chyba z połowa akcji to był tym jakieś zupełnie przypadkowe podania i rzuty rozpaczy...czegoś tak fatalnego to jeszcze nie widziałem, nie tylko w wykonaniu Utah, ale żadnej innej drużyny w NBA, nawet takich tuzów jak Atlanta....

 

powstaje pytanie czyja to wina? odpowiedź jest jasna, rozgrywających, których mamy chyba najgorszych w lidze...gdy mięsień zbił sobie Williams i musial rozgrywać Palacio to żal dupę ściskał po prostu, że się tak wyrażę...ten koleś to jest jakieś wielkie nieproozumeinie, niech lepiej wraca do swojego Meksyku...nic nie potrafi zrobić z piłką...tracił jak jakieś dziecko we mgle - 5 strat w 23 minuty! horror.....tylko wchodzi ewentualnie pod kosz oczywiscie wcale nie intetesując się, gdzie stoją partnerzy i czy może im podać....tylko zajmuje go rzut, dobrze że chociaż trafia....

 

w obronie za to ...w czym? takowej nie było....raz po raz sobie Marbury i Crawford wjeżdżali pod ksoz bez żadnego problemu jakby grali przeciw jakiejś zbieraninie na podwórku...to jakaś paranoja..nikt nie potrafił zablokować rzuty, wszyscy tylko faulowali...

 

choć akurat gwizdki w tym meczu to też osobna historia.....liczba błędów sędziów w tym meczu po prostu porażała i to większość na korzyść Jazz)....gdyby nie te poronione gwizdki i wyimaginowane faule na Harpringu, to Uterzy przegraliby chyba z 20.... inna sprawa, że liczba kroków jakie puścili Crawfordowi (ten to chyba ma tak w ogóle patent na Utah) w tym meczu woła o pomste do nieba...

 

szkoda gadać....lepiej zajać się pozytywami..a było ich 2, słownie dwa...Giricek i Whaley...pierwszy grał jak nawiedzony - trafiał wszystko z półdysntasu jak automat i to same czyściochy.....jak to mówią amerykanie "nothing but net"....prawdziwy lider zespołu, imponował chyba wszystkim w MSG..a Whaley pokazał się z dobrej strony, jako wartościowy zmiennik podkoszowy..spokojnie punktował sobie spod samego kosza i dobrze....widać było trochę koszykarskiej inteligencji po nim...czego nie można powiedziec o Ostertagu, który stał się już karykaturą zawodnika NBA....

 

cóz, to tu powiedzieć...Jazz grają fatalnie, i grając bez AK i Booza sięgnęli dna NBA....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem tylko 2 kwarty meczu - po nich zrezygnowałem... Obie drużyny grały nie ładnie, nie chlujnie, słabo skutecznie.. Niektóre zagrania b yly, przekombinowane, dziecinne - czasami gra wygladala jak na dworze.. Ładnie czasami zagrywał po stronie jazz Okur, czasem jednak gasł i dawał ciala. Po stronie Knicks początkowo dobrze grał Marbury / kreował gre/ poźniej dobre wejście Crowforda i pare pkt na 1005 skuteczności. Dobrze grał także JJ choć ten glupio łapał faule.

 

Poprawy gry w knichs nie widać nawet na horyzoncie, wogole nie widać, żeby Brown coś tam robił, sam był zdegustowany czasami postawą swoich zawodników.. Drugiej połowy nie widzialem, wolałem się położyć - jednak jak dla mnie jeżeli nic sie nie zmieni to Knicks walczą o czołowy numer w drafcie a Jazz bez AK i Boozera dużo więcej meczów nie wygrają.. choć ten rozgrywajacy (D.Williams ? - nie pamiętam dokładnie) są OK.

 

Jednak pociesze wszystkich fajnów obu drużyn w całej transmisji było coś bardziej beznadziejnego niż gra tych zespołów - komentarz - to on doktnoł dna

 

No to wesołych achoj!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak juz przed tym meczem sie zastanwiałem czy Pan Michałowicz nie upadl na głowe :? było tyle ciekawszych meczy do puszczenia chociaby patrzac na same ekipy, nalezy tuaj wyminiec Heat-Nets(skoro tych 1 nie zobaczymy w niedziele), Rockets-Nuggs, SSS-Mavs, Pacers-Cleveland i tak mozna wymieniac jeszcze kilka innych ciekawyszch z tytułu meczy. Nie myliłem sie. Spotkanie to kompletna porazka. Wynudziłem sie za wszystkie czasy. Nie było dobrej gry w ataku, nie było gry w obronie, zespoły jakby juz myslały o swietach i przeszły obok meczu. Śmiem twierdzic że z wszystkich meczy rozgrywanych z piątku/sobote ten własnie który ogladalismy mógłby byc tym najgorszym. Knicks dalej biegaja jak szaleni ze słaba kontrola Browna który chyba sam zastanawia sie czasami co robi na łąwce trenerskiej. Wszystko zaczyna sie i konczy na Marburym. Jest- cos sie dzieje, zaczyna isc do przodu. Nie ma- momentalnie wszystko pada, zespól oddaje przewage, zaczyna tracic i znowu wchodzi Stefanek i zaczyna sie gonitwa. Ogólnie sam Starbury gral dosc niezle. Do shoot selecition bym sie przyczepił, ale z racji tego ze nie mial do kogo grac nie z checi z a przumusu musial forsowac rzuty. Przeglad pola dalej słaby, ale w kilku momentach naprwade zaimponował mi podaniem i ujzeniem partnera na wolnej pozycji. Crawford w swoim stylu, czyli rzuty, w tym kilka szalonych prób i kilka efektownych akcji. O ile wczesniej jednak zrobił samo niepozytywne wrażenie to teraz zdecydoanie na plus. Jednym słowem jak ma dzien to trafia i sie przydaje jak nie to juz niestety wiecej chrzani niz daje porzytku. Jego role wzial za to Q, odpalajac rzuty czesto jakby na oslep i nie dziwie sie ze trafil 2-12 i to akurat z tych łatwiejszych pozycji. Szkoda ze tam mało czasu dostal Frye, bo jego gre opserwuje z zaciekwanieinem,oraz ze nie zobaczylismy Curry'ego, gdyz jego gre chetnie zobaczłbym kolejny raz z racji sprów na linii Fani Bulls-Fani NYK. Jazz ogólnie lezei na calej linii i tylko temu ze to Knicks są tacy słąbi zawdziczaja ze przez wiekszosc spotkania byli w grze, mogli wywiezc mecz. Słyszałem sporo dobrego o Deronie ale w tym meczu wypadl blado, moze nie on sam, ale gry nie umial poprowadzic. Duzo głupich błędów w ataku, straty amxymalnie bezsensowne,a po tym brak powrotu do obrony i szły łątwe punkty. W ataku jezeli byl ruchw całej ekipie to jeszcze jakos znajdaował sie wolny zawodnik, ale tez im dalej w mecz tym z coraz wiekszym trudem i grali to coraz rzadziej. Jezeli była gra statyczna to juz nie szło kompletnie nic. Giricek indywidualna gra i świetnymi rzutami ratował dla nich mecz. Bardzo ładnie trafiał, niezaleznie czy był wolny czy kryty, czy z pozycji statycznej czy z odchelanie. Zrobił na mnie wrazenie :) Chciałem tez zobaczyc rewelacje sezonu czyli Okura i powiem szczerze ze statystycznie wypada ładnie, ale ma tez kilka wad. Prezde wszystkim za mało odgrywa, za długo sam holuje piłke, kilak tez niepotrzebnych rzutów z jednej nogi i odchylenia gdy stał wolny partner- za duzo silenia sie na własna gre. Browna z Spurs pamietałem jako dobrego gracza,ale widac w Jazz cos mu przeszedł talent do gry bo wszystko to czym imponowal u Popa u Sloana mu przeszło, nie ma nawet jego wrodzonej szybkosci, prób dryblingu, wejsc pod kosz. Ogólnie mecz do bani i nie chciałbym aby powtórzył sie jeszcze raz.

 

Jednak pociesze wszystkich fajnów obu drużyn w całej transmisji było coś bardziej beznadziejnego niż gra tych zespołów - komentarz - to on doktnoł dna

Znaczy tak do WM'a nie mam wiele do zarzucenia, Światek jak zwykle czylii gorzej niz beznadzjenie. To on czasami wciagał Michałowicza w bezsensowne dyskusje po których wychoidzły takie LOL-e no i te tradycjne głupie pytania po ktorych nie wiedziałęm czy sie smiac czy płakac...

 

PS. Sorx ze tka średnio dobry i wyczerpuajcy opis ale w takie dni jak Wigilia nie lubie pisac o takich meczach. Moze jutro zobacz cos duzo lepszego to dam bardziej wymagajccy opis.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak juz przed tym meczem sie zastanwiałem czy Pan Michałowicz nie upadl na głowe Confused było tyle ciekawszych meczy do puszczenia chociaby patrzac na same ekipy, nalezy tuaj wyminiec Heat-Nets(skoro tych 1 nie zobaczymy w niedziele), Rockets-Nuggs, SSS-Mavs, Pacers-Cleveland i tak mozna wymieniac jeszcze kilka innych ciekawyszch z tytułu meczy.

tak na marginesie, to nie od Michałowicza zależy wybór meczów - dostają od Amerykanów listę spotkań i tylko czasami (bardzo rzadko) mogą wybierać spośród dwóch w danym dniu....

a mecze innych drużyn już widzieliśmy więc dlaczego miał nie przyjść teraz czas na Jazz? skoro widzieliśmy już np. 2 mecze beznadziejnych Toronto, to chyba Jazzmani też zasłużyli na jedną transmisję

 

Chciałem tez zobaczyc rewelacje sezonu czyli Okura i powiem szczerze ze statystycznie wypada ładnie, ale ma tez kilka wad. Prezde wszystkim za mało odgrywa, za długo sam holuje piłke, kilak tez niepotrzebnych rzutów z jednej nogi i odchylenia gdy stał wolny partner- za duzo silenia sie na własna gre.

akurat tu trafiłeś kulą w płot, bo Memo gra nieegoistycznie, co potwierdził także i ten mecz (6 asyst)...on raczej nie przetrzymuje piłki i stara się szukać partnerów....ale fakt, że straty ma beznadziejne, które wynikają w dużej mierze z jego "bezjajecznego" stylu gry...

 

Browna z Spurs pamietałem jako dobrego gracza,ale widac w Jazz cos mu przeszedł talent do gry bo wszystko to czym imponowal u Popa u Sloana mu przeszło, nie ma nawet jego wrodzonej szybkosci, prób dryblingu, wejsc pod kosz.

też się tak wszyscy od dłuższego czasu zastanawiamy co jest nie tak, dlaczego nie pokazuje jak na razie NIC z tego co grał w Spurs i w ogóle się nie rozwija.... ale miejmy nadzieję, że to wciaż tylko przedłużający się proces aklimatyzacyjny, a nie brak talentu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mecze innych drużyn już widzieliśmy więc dlaczego miał nie przyjść teraz czas na Jazz? skoro widzieliśmy już np. 2 mecze beznadziejnych Toronto, to chyba Jazzmani też zasłużyli na jedną transmisję

 

Nie mów mi, że mecz Raptors - Seattle zakończony po dogrywce czy mecz Miami - Raptors wygrany po świetnej 4 kwarcie nie był warty obejrzenia

:?

 

Knicks i Jazz to jednak drużyny z zupełnie innej bajki. Beznadziejna gra obu zespołów, zero jakiegokolwiek zrywu akcji, mało efektownych zagrań, brzydkie faule Harpringa, dno totalne. Szkoda naprawdę wieczoru na taki mecz.

 

Nie wiem gdzie leży błąd, bo Michałowicz mówił, że w niedziele gra San Antonio z Detroit, a na stronie http://www.nba.com/schedules/internatio ... oland.html jest mecz Miami - LA. Ja mogę obejrzeć oba mecze, bo oba mnie interesują. Nie zawiodłem się na żadnym z tych pojedynków w zeszłym sezonie. Świetna gra Wade'a z meczu z LA i wygrana po dogrywce no i finał mecz nr 6 (chyba :wink: ) i trójeczka Horry'ego. Oby ten mecz (którykolwiek) był podobny do tamtych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej dyskusji i Wróbel i Greg mają rację :!: Jako kibic Jazzmanów cieszyłem się na to spotkanie i jestem po nim tak samo zdegustowany, ale nie zaprzeczam, że mecze w wykonaniu Bosha i spółki, które szły na Canalu były widowiskami z innej bajki :!:

 

I tu jest problem - bo jeśli Toronto pokazuje się tak dobrze to skąd ten fatalny bilans :?: Z drugiej strony - jeśli Jazz sa tak beznadziejni, to skąd 41% wygranych, 11 zwycięstw i bilans tylko o 1,5 gorszy od ósemki na Zachodzię, hę :roll: :?: Mam takie dziwne wrazenie, że jak pokazują od dwóch lat Jazz, to qwa w jakiś cienistych spotkaniach. Dlaczego nie pokazali ich, nie wiem, tydzień wcześniej, np. w wygranej z Bucks, heroicznych bojach z Indianą czy wygranej z Pistons, hę :roll: :?:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu jest problem - bo jeśli Toronto pokazuje się tak dobrze to skąd ten fatalny bilans :?: Z drugiej strony - jeśli Jazz sa tak beznadziejni, to skąd 41% wygranych, 11 zwycięstw i bilans tylko o 1,5 gorszy od ósemki na Zachodzię, hę :roll:

Pewnie dlatego, że Jazz mają za trenera Jerry'ego Sloan'a, a my buraka Mitchella, który nie potrafi wykorzystać umiejętności graczy i nie ma wogóle pomysłu na gre. W tym nas przewyższacie o kilka głów, bo Jerry to trener pierwszej klasy, który jest z zespołem od bardzo dawna i co ważniejsze na swoją filozofie grania, która jak widać skutkuje (w końcu jesteście tylko o 1.5 meczu w plecy :wink: ) My aż o jakieś 6 spotkań.

 

Taki mały OFF TOPIC się zrobił :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak na marginesie, to nie od Michałowicza zależy wybór meczów - dostają od Amerykanów listę spotkań i tylko czasami (bardzo rzadko) mogą wybierać spośród dwóch w danym dniu....

Cos o tym słyszałem ze tak włąsnie jest. Tak przy okazji moze wiesz jakie było to drugie spotkanie do wyboru? Tak czy siak na 90% byłoby lepsze od tego co ujżelismy :wink:

 

a mecze innych drużyn już widzieliśmy więc dlaczego miał nie przyjść teraz czas na Jazz? skoro widzieliśmy już np. 2 mecze beznadziejnych Toronto, to chyba Jazzmani też zasłużyli na jedną transmisję

Widzisz Greg dla Ciebie kazdy mecz Jazz jest ciekawy ogladasz go z pasja bo im kibucujesz, kazdy rzut, kazdy kosz, kazde pudło, kazde zagranie to są emocje. Ja oceniam to jako neutralny kibic i powiem Ci szczerze ze wczorajszy mecz był dla mine fatlany bo raz ze zabrakło emocji a dwa zespoły czesto przypominały amtarosszcyzzne. Nie mam nic przeciwko Jazz, jezeli mecz okaże sie ładny to przyznałbym sie do błedu i powiedział ze sie myliłem, ale tak ine było. Dla mnie moga i puszczać przez cały seozn Jazz-Hawks byle te mecze były interesujace., zpiekną gra, efektownymi akcjami i wielkimi emocjami w koncówce :)

Co do Raptors to owszem i są słabi ale nie powiesz mi ze dwie transmisje z udziałęm tej ekipy byly nudne. Moze i oba w jakiejs czesci dla neuitrlanego widza tak ale raczej nikogo nie nudziła koncówka a potem dogrywka meczu z SSS czy pogon w meczu Heat :)

 

akurat tu trafiłeś kulą w płot, bo Memo gra nieegoistycznie, co potwierdził także i ten mecz (6 asyst)...on raczej nie przetrzymuje piłki i stara się szukać partnerów....ale fakt, że straty ma beznadziejne, które wynikają w dużej mierze z jego "bezjajecznego" stylu gry...

NIe jestem znawcą Jazz i byc moze zle go oceniłem i grał z zespołem, ale chyba przyznasz mi racje ze było conajmniej kilka akcji gdzie za długo trzymał gałe co konczyło sie rzutami z jednje nogi z dystansu zupełnie nie potrzebnymi?

 

też się tak wszyscy od dłuższego czasu zastanawiamy co jest nie tak, dlaczego nie pokazuje jak na razie NIC z tego co grał w Spurs i w ogóle się nie rozwija.... ale miejmy nadzieję, że to wciaż tylko przedłużający się proces aklimatyzacyjny, a nie brak talentu...

 

Ja wiem jedno to napewnoe nie brak taletnu bo to ze go ma udowodnił w niejednym spotkaniu Spurs nie koniecznie w II kwarcie, ale pamietam go tez w grze nawet w IV odsłonach i to z nienajgorszym skutkiem. Co jest nie tak nie mam pojecia. Wątpie by na tka młodego gracza zle wpłyne przeprowadzka do słąbszego zespołu gdzie ma szanse na dłuzsza gre. Taktyka tez nie bo u Popa tez mial przeciez narzucony twardo styl gry i musiał sie przystosowac- robił to. Wiec zostaje ta aklimatyzjacja i Wam fanom Jazz pozostaje wierzyc ze w koncu powróci do formy bo do teraz pamietam radosc Jednego z Was po sciagnieciu tego gracza :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mów mi, że mecz Raptors - Seattle zakończony po dogrywce czy mecz Miami - Raptors wygrany po świetnej 4 kwarcie nie był warty obejrzenia

nic takiego nie powiedziałem:] (słowo "beznadziejni" tyczyło się postawy Raptors w sezonie a nie transmitowanych meczów z ich udziałem) odnosiłem się do wyboru zespołów, których mecze dają na c+ - nawet te najbardziej beznadziejne zasługują na transmisję choć raz w sezonie

 

Widzisz Greg dla Ciebie kazdy mecz Jazz jest ciekawy ogladasz go z pasja bo im kibucujesz, kazdy rzut, kazdy kosz, kazde pudło, kazde zagranie to są emocje. Ja oceniam to jako neutralny kibic i powiem Ci szczerze ze wczorajszy mecz był dla mine fatlany bo raz ze zabrakło emocji a dwa zespoły czesto przypominały amtarosszcyzzne. Nie mam nic przeciwko Jazz, jezeli mecz okaże sie ładny to przyznałbym sie do błedu i powiedział ze sie myliłem, ale tak ine było. Dla mnie moga i puszczać przez cały seozn Jazz-Hawks byle te mecze były interesujace., zpiekną gra, efektownymi akcjami i wielkimi emocjami w koncówce Smile

stary, każdy jest mądry po fakcie.....

kto mógł wiedzieć, że mecz Jazz-Knicks będzie taki beznadziejny a mecze Toronto takie fajne?

 

nie mam nic przeciwko meczom Toronto..powód - patrz powyższy komentarz do słów Wróbla

 

akurat tu trafiłeś kulą w płot, bo Memo gra nieegoistycznie, co potwierdził także i ten mecz (6 asyst)...on raczej nie przetrzymuje piłki i stara się szukać partnerów....ale fakt, że straty ma beznadziejne, które wynikają w dużej mierze z jego "bezjajecznego" stylu gry...

NIe jestem znawcą Jazz i byc moze zle go oceniłem i grał z zespołem, ale chyba przyznasz mi racje ze było conajmniej kilka akcji gdzie za długo trzymał gałe co konczyło sie rzutami z jednje nogi z dystansu zupełnie nie potrzebnymi?

jeśli rzeczywiście akcja kończyła się takimi rzutami, to dlatego, że kończył się już czas ich rozgrywania (bo odpowiedzialni za to (czytaj: Meksykaniec) nie potrafili zorganizować odpowiednio gry) i trzeba było rzucać....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swiateczne spotkanie Pistons-Spurs zapowiadalo sie bardzo ciekawie.

Zapowiedz czesciowo sie sprawdzila, ale tylko czesciowo. Mecz byl mozna by powiedziec ciekawy, ale bez fajerwerkow.

Ogolne spostrzezenia z mojej strony to niemoc strzelecka Spurs, doskonala (as always) postawa Bena na tablicach oraz nader latwe punkty Parkera z penetracji.

Co sie ma nie mocy ofensywnej San Antonio to zapewne w duzej mierze dobra postawa w defensywie Pistons. Zwlaszcza rzucil mi sie Rasheed w oczy, dobrze kryjac Duncana.

Ben i jego zbiorki to poprostu cos nie mozliwego. Gosc kwalifikujacy sie w zasadzie na SF gra jako C wsrod "deczko" wyzszych od siebie i gnoi ich na tablicach.

Co zas sie ma Parkera to w pierwszej polowie nader denerwujace byly jego zbyt latwe wejscia pod kosz. Az dziw bierze ze Panowie Wallace pozwolili mu na takie harce w pomalowanym. Oczywiscie w pewnym momencie zostal splukany zimnym prysznicem (czyt gleba od Shheda) kiedy to sam na sam z Sheedem probowal swych standardowych mykow. Rzuty sytuacyjne to rzecz, ktora mi sie bardzo podoba (Payton :) ) jednak od nadmiaru wszystkiego glowa moze zabolec. A Tony nawet momentami gdy lepiej bylo oddac rzut z dystansu, sytuacyjnie konczyl akcje pozniej juz co raz czesciej z brakiem powodzenia.

 

Po calym meczu spodziewalem sie wiecej fajerwerkow defensywnych, a po za gleba Sheeda i przechwytem Parkera nic z tych rzeczy fajnego nie bylo.

Myslalem tez, ze zobacze jakis power dunk Bena czy alley Sheeda.

 

Oczywiscie musi tutaj pasc tez slow kilka na temat pracy sedziow. Na ogol byla nie naganna i tak by zostalo gdyby nie dwie ich decyzje, ktore zdecydowanie wzbudzily kontrowersje.

Jedna to faul Sheeda na Robotixie. Byly takie dwa faule w nie duzym odstepie czasu. O ile do tego jednego moge przyznac racje sedziom (ta gdzie Sheed zaczepil sie reke o Duncana) to drugi gdzie niby przy przepychance pod koszem nie byl sluszny. W ogole wydaje mi sie, ze w ostatniej kwarcie wdarlo sie jakies aptekarstwo do sedziowania.

Druga sytuacja to oczywiscie trojka Billupsa poprzedzona markiem. Normalnie z akcji juz powiedzialemdo brata, ze wydaje mi sie, ze Chauncey lekko przy marku sie oderwal od ziemi. Pozniej powtorka ewidentnie pokazal, ze ta jedna stopa, ktora byla blisko parkietu jednak sie oderwala. Nie zwrocilem uwagi gdzie blyl sedzia przy lini, bo wydaje mi sie , ze jesli byl na jego wysokosci parkietu to winien byl zauwazyc ten szczegol.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

stary, każdy jest mądry po fakcie.....

kto mógł wiedzieć, że mecz Jazz-Knicks będzie taki beznadziejny a mecze Toronto takie fajne?

 

nie mam nic przeciwko meczom Toronto..powód - patrz powyższy komentarz do słów Wróbla

Spoko :) Tylko tamto Twoje zdanie zabrzmiało tak jakbys mial pretensje ze zobaczylismy mecze Raps, ktore były bardzo nudne i ja jako fan Toronto czepaim sie ze ujzelismy fatlany mecz Jazz :) Ale juz chyba wszystko wyjaśnione :)

 

jeśli rzeczywiście akcja kończyła się takimi rzutami, to dlatego, że kończył się już czas ich rozgrywania (bo odpowiedzialni za to (czytaj: Meksykaniec) nie potrafili zorganizować odpowiednio gry) i trzeba było rzucać....

Musze tutaj przyznac Ci całkowitą racje i nawet pamietam jeden taki moment w ktorym musial rzucac. W kilku innych przypadkach tez konczy sie czas, ale były jeszcez sekundy by odegrac do partnera na lepszej-czystej pozycji,. ale Memo albo kozłował, albo juz rzucał. Ale dobra nie ma co cie czepiac bo to tylko kilka akcji w meczu, a ogólnie grał z partnerami do czego mnie przekonałes :) Pozdrawiam.

 

Tymczasem jesteśmy juz po kolejnym spotkaniu. Tym razem zupełnie inne widowisko, choc wynik jeszcze nizszy to nie ze wzgledu na słabosci offensywne i defensywne obu stron, ale przez genialna obroną Pistons jak i Spurs. Fani ataku tez mogli znalezc cos dla siebie bo były przerwyniki z efektownymi akcjami.

 

Zaczęło sie od łądnej gry Spurs ale od razu widac było to co utrzymywało sie przez cała kwarte czyli ogólny brak pomysłu na grę, gala do Parkera i ten gra, ale tez nie z partenrami, tylko samotnie, gdyz nie udaje sie nic wytworzyc, Pistons bronia bardzo dobrez, moze nie znakomicie bo pamietac nalezy o fatalnie wtedy dysponowanym ataku teamu z San Antonio. Nic dziwnego ze Tłoki mimo ze w tamtym okresie nie graly specjalnie dobrze w ataku uciekały rywalom. Nie zdziwiła mnie zatem seria Pistons dajaca im pewne prowadzenie. SAS to był Parker. A Parker dobrze gral przez pierwsze akcje i wtedy zdobył te swoje 8 pkt- jedyne w dwunastce dla gosci. W drugiej odsłonie juz wygladało to zdecydowanie inaczej.Spurs trafiali, pojawiał sie pomysł na gre, na dobre wychodzi.ly ucieczki Duncana z pola 3 sekund. TP grał zdecydonie gorzej i przestał nasilac swoje rzuty jak pod koniec I kwarty, kiedy za wiele shootów z nieprzygortowanych i własciwie to bezsensownych pozycji. Tyle ze ta poprawa gry na niewiele sie zdałą bo Pistons kontynuowali swoja świetna i wywazoną gre i tylko dzieki punktom SAS pod sam koniec udało sie do przerwy uratowac 10 pkt strate z pierwszej kwarty. III odsłona dałą nadzieje ze jeszcze moga byc w tym meczu emocje. Pop w przerwie chyba dał dla podobiecznych ostra reprymende bo zaczeli skuteczniej w ataku i szczelniej w obronie co oczywiscie spowodowało gonienie rywali, ktorzy w tym okresie gry wygladali gorzej niz w pierwszej połówce. Ostatania dwunastka nie pozostawila jednka złudzen kto jest lepszy i co to znaczy prawdziwy lider. Billups jak chciał gubił Parkera i zdobywał puknty po rzutach z dystansu i jego dominacji nie zastopowala nawet zmiana obrońcy. Trafił kilka waznych trójek, rozporwadizł jedna czy dwnie akcje i jzu było wiadomo kto wyjdize zwycięstko z tego pojedynku.

 

Spurs- ten mecz udowodnił ostatecznie ile dla tego zespolu znaczy Manu. W formie czy bez, ale sama jego obecnosc. TEam zupelnie inny, zdecydanie słabszy. Sam Parker nie był w stanie ciagnac meczu i dzielic piłek przez całe spotkanie, wysiadł po kilku minutach a potem tylko głupie rzuty które wpasc po prostu nie mogły.Świetnie kryty przy penetracjach a rzucac z dystansu nie mógł bo tego robic nie umie Obrona skupiona na Duncanie, ktory nie mógl sie rozpedzic i złapac rytmu. Bez Ginobiliego nie wierze ze stac ten zespól na pokonanie Spurs, caly świetny kolektyw sie sypie. Gra bez niego wyglada na ospałą, bez pomysłu, od niechcenia i nie moze przyniesc pozytwynego rezultatu. Zastawienie tablic to porazka, czasami zastanawiałems ie czy TD i Rasho są wogóle na boisku bo asekuracja po penetracjach fatalna, bez efektu, co odsłaniało tablice i dawało kolejna łatwe punkty. Ale nawet przy zwyklych rzutach z dysntasu dawali sie wypychac co powodowało ze musieli przyjmowac niekorzystne do rebsów pozycje. Wyglada na to ze cały zespól ogarnia kryzys formy, nawet Bowen to juz nie ta sama przylepa i upierdliwy obrońca. Pozostaje wierzyc ze szybko go przezwycieża bo w takiej dyspozycji z mistrzostwem mogą juz sie porzegnać.

Pistons- dalej graja na maxymalnym gazie i chyba chca utrzymac w takiej formie cały sezon, jezeli bedą grali tak dobrze jak dzisiaj Finał ligi maja na 100% a w nim Spurs moga takze zmiazdzyc. Własciwie to oni zagrali fantastycznego meczu, ale tez nie przeszli obok spotkania. Grali po prostu dobrze, na tyle by trzyamc dobrze wynik a w IV kwarcie przyspieszył Big Shoot i Spurs mogli szykowac sie do wyjazdu do domu. Na szczególną pochwale zasługuje ich gra na tablicach, gdzie Spurs byli bezradni i az zal czasamib yło patrzec bo frontcourt Tłoków robil ich jak małe dzieci. Tylko Duncan próbował sie temu przeciwstawic, ale go równiez dosc dobrze wyłaczono. Nie wypada nie wspomniec o wysmienitej obronie zespołowej, która uzupelniałą sie bezbłednie, łatałą kazdą dziure i doprawdy nie pamietam 5 rzutów oddanych przez Spurs z naprawde czystych pozycji. Każdy na swój sposób wyłaczony z gry, nikt po przeciwnej stronie nie zagal dobrego meczu. W sporym stopniu napewno przez nienalepsza forme w ataku Spurs w ostatinch meczachs, ale udział obrony Pistons tez jest niepodwazalny.

 

Opis indywidualnych graczy zacznę od Bruce Bowena. Nie mam pojecia,moze mi sie cos przewidziało, ale bronił zupelnie inaczej niz do tego przezwyczaił, bardziej asekuracyjnie, dalej od koszykarza atakujacego, nie przylepiał sie, nie zapobiegal podaniom. Czesto był zdecydopwanie zbyt oddalony. Wygladało to tak jakby nie zajmował sie obrona kazdy swojego ale asekuracja, gdy zaraz ktos minie jego partnera. NIe wyszło to oczywiscie na dobre, choc mimo to Rip nie szalał. Tak działo sie przez wiekszosc spotkania ale jednak juz od połowy IV kwarty przykleil sie do Ripa w stary sposób i z miejsca widczony efekt. Tak powinie grac czesciej bo to zna lepiej, lepiej sie czuje i wychodiz mu to lepiej(celowo uzyty trzykrotnie z rzedu ten sam przysłowek :P ) Inna sprawa to Finley, nie ma kompletnie formy, nie trafia, mimo ze kilka razy naprawde ładnie wyporwadzony na pozycje i jak dla strzelca to nic tylko rzucic i trafic. Parker jak juz pisałem zaczał od mocnego kopa, łatwo wbijał sie pod kosz, ale im dalej w głab meczu tym gorzej, wiecej nieprzeymyslanych akcji, prób porwania sie z motyka na słonce(rzuty wprost kosmiczne ktory prawa wpasc nie miały), dystans dalej lezy.Wierze ze ten gracz ma wielki talent i jezeliby chciał to poprawiłby ten element. Mało tez otwierania gry partnerom, tylko albo własna penetracja albo jakies ustawienie taktyczne lub co chyba było najczesciej zagranie do partneró i liczenia na to co razem uda sie wymyslic. NIe moge sie czepiac jego gry i tka bo bez niego pierwsza kwarta zakonczyłą by sie jeszcze wieksza kompromitacja niz była. W Pistons moze to moje złudzenie ale Billups niewidoczny całe spotkanie, w cieniu gry innych, ale jak było trzeba to dodał kopa i przyspieczył, trafił kilka waznych rzutów z marszu mimoz e nie miał tego czucia piłki co przy grze całuy mecz. Dalej udowadnia ze lider z niego znakomity i mimoz e nie jest tak wielka gwiazda jak KB czy AI to nawet Ci spokoju i wyrachownia w trudnych momentach mogą pozadroscic. Hamilton mnie troche zawiódł bo myslalemz e w obliczu ze BB go troche odpusza zanotuje lepsza skutecznosc a tutja dalej kłopoty, widac ma do niego respekt nawet jak dzieli ich odległosc :wink: Ben to Bóg na deskach, nie było na niego mocnych, wymiatał wszystkich, świetne zastawienia, praca nóg, przepychanie sie, wyczucie lotu piłki i tego co zrobi partner i gała sama wpadała mu do rąk. Wielki respekt dla niego za to spotkanie. No i na koniec ozdoba meczu. Pojedynki Duncana z Sheedem. Cos inebywalęgo, obaj świetnie w obronie, twardo stojacy na nogach a mimo to niemal prezz całe spotkanie jeden czy drugi znajdowali na siebie sposoby, nie zawsze co prawda skuteczne ale az przyjemnie było patrzec na to jak obaj walcza. Jak honrowo podchodza do tego pojednyku, jak jeden osmieszy drugiego to za chwile próba rewanzu.

 

Co zas sie ma Parkera to w pierwszej polowie nader denerwujace byly jego zbyt latwe wejscia pod kosz. Az dziw bierze ze Panowie Wallace pozwolili mu na takie harce w pomalowanym.

Ja to odbierałem troche inaczej. Parker zaczał wysmienicie i wtedy tez nie wiedziałęm dlaczego Wallace'owie na to pozwalali ale w dalszych fragmetnach coraz czesciej było widac ze czasami az lekko kusza Tony'ego by wszedl pod kosz, a tem uda sie go zastawic i to co pisałem bezsensowne rzuty ktore nie mogły przyniesc pozytywnego efekty. Bracia Wallace nie chcieli moze mu zasadzic jakiejs wielkiej czapy bo by sie zraził a tak cały zespól miał z tego nieusatannie korzysc.

 

Do sedziów sie nie czepiam bo jak bezwzlgednie wyłapujace kazde przewinienie nieodgiwazdne oko Key'a zauwazyło tylko dwa błeedy to nic tylko oddac respekt. Uwazam ze praca byłą dobra bo zawsze zdazaja sie jakies błedy. Ja ze swojej stony moge jeszcze dodac offens po wejsciu Parkera naSheeda a odgiwadanie faulu w obronie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie musi tutaj pasc tez slow kilka na temat pracy sedziow. Na ogol byla nie naganna i tak by zostalo gdyby nie dwie ich decyzje, ktore zdecydowanie wzbudzily kontrowersje.

Jedna to faul Sheeda na Robotixie. Byly takie dwa faule w nie duzym odstepie czasu. O ile do tego jednego moge przyznac racje sedziom (ta gdzie Sheed zaczepil sie reke o Duncana) to drugi gdzie niby przy przepychance pod koszem nie byl sluszny. W ogole wydaje mi sie, ze w ostatniej kwarcie wdarlo sie jakies aptekarstwo do sedziowania.

Druga sytuacja to oczywiscie trojka Billupsa poprzedzona markiem. Normalnie z akcji juz powiedzialemdo brata, ze wydaje mi sie, ze Chauncey lekko przy marku sie oderwal od ziemi. Pozniej powtorka ewidentnie pokazal, ze ta jedna stopa, ktora byla blisko parkietu jednak sie oderwala. Nie zwrocilem uwagi gdzie blyl sedzia przy lini, bo wydaje mi sie , ze jesli byl na jego wysokosci parkietu to winien byl zauwazyc ten szczegol.

nie no, nie ma się co czepiać 2 błędów sędziów w całym meczu :) nie popadajmy w przesadę, nikt nie jest przecież nieomylny, jeden wyimaginowny faul na Duncanie jestem w stanie im darować :D ....

 

a travelling Billupsa no cóż - był ewidentny, ale dla nas oglądających najlepszą z możliwych powtórkę.....nogę oderwał na max. 2-3 centymetry, także nie winiłbym sędziego, który tego nie dojrzał (szczególnie, że są zazwyczaj zaawansowani wiekowo i wzrok już nie ten :lol: ), nawet jeśli stał bardzo blisko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie obejrzałem jakiś mecz, bo ostatnio było z tym ciężko.

 

No cóż powiem tyle. Niech Dallas podziękują za tę przegraną Dirkowi. I nie mówię tu o tym bloku na który nadział się w końcówce (choć zdziwiłem się jak niepenetrujący grach chciał przeprowadzić najważniejszą akcję meczu w taki sposób- może to element zaskoczenia, niestety nie zdało egzaminu).

Chodzi mi o akcję obronną tego super defensora do którego przyczepić się mogę po każdym meczu Mavs :P. Konkretnie o akcję po której J-Rich trafił trójkę na 35 sek przed końcem meczu i o zachowanie Dirka. Najpierw było przejęcie i krył JRa Dampier (co już mnie zaszokowało) i oczytwiście serią zwodów Richardson sprawił, że Eric wypadł z rytmu i się pośliznął, ale co ciekawe stojący obok Novik zamiast rzucić się do pomocy to biegł do atakującego tak szybko, że Dampier zdąrzył się podnieść i dobiec do JRa, a Dirk był dopiero w połowie drogi :shock:. Może się za bardzo czepiam, ale to w obliczu świetnj skuteczności za łukiem w kwarcie i zastawionej deksi powinno być zagrane inaczej, a tak to Jason miał ze 3 sek żeby spokojnie złożyć się do rzutu. Dla mnie jest to kolejna akcja, którą Dirk udowadnia mi (wbrew temu co niektórzy forumowicze piszą) że d**a z niego, a nie choćby przeciętny obrońca, bo przeciętni obrońcy lecą na złamanie karku, a nie uskuteczniają jakieś pieprzone truchciki markujące pomoc w obronie :?

A co się tyczy meczu to bardzo mi sie nie podobał. Nie lubie gry bez pomysłu, biegania z kosza pod kosz bez sensu, a tek przez większość czasu wyglądało to spotkanie, dlatego też większość przesiadziałem myśląc czasem o zupełnie innych rzeczach. Dopiero w połowie 4qtr zrobiło się ciekawie i wtedy mcz był juz zupełnie inny. Załuga w tym zespołu z GS, który rozwalił mie zacięciem do walki w obronie i mobilizacją kiedy zwiewtrzyli szanse. Mavs odwrotnie- kontrolowali mecz mieli go w kieszenia, ale się dziwnie posypali i dostali po dupach. Chwaliłem w tym RS Mavs za zbilansowaną grę, ale w tym meczu wrócili za bardzo do swojego poprzedniego oblicza. Podobali mi się u nich: Stack, Howard i Daniels i chwilami Diop, reszta tragedia na czele z Dirkiem. Warriors niech dziękują Bogu, że Richardsoin się obudził, bo jego 16pts w czwartej kwarcie uratowało im tyłki, a na koniec forlmalności dopełnił Baron i Warriors po słabych ostatnio spotkaniach kiedy byłem prawie pewien, że dostaną baty od Mavs wyjechali z Dallas z sensacyjnym zwycięstwem. Mecz do obejżenia, ale bez rewelacji. Podobały mi się dwa dunki Richardsona, w tym jeden z alley oopa i dobitka Diogu. Dunleavy- wielkie LOL dla tego pana :!: I pomyśleć, że przez jego kontrakt stracą pewnie Pietrusa. Podobało mi się też jak Murphy ogrywał Nowitzkiego :wink:, oraz koncert bloków Dampiera na J-Richu w pierwszej kwarcie ( :shock:)

PS: Ten koleś co był gościem (Koniewski?) sporo wie, ale jego pieprzenie o wyższości ataku nad obroną działało mi strasznie na nerwy, pozatym to g**no prawda!!! :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

What a game? Panownie What a game :D Wiem ze dla wielu fanow gry defensywnej mecz w wiekoszosc nudny, ale mi sie podobał. Wiele efektownych akcji, obrony raczej w cieniu, ale nie można powiedziec ze jej nie było no i genialne emocje w IV kwarcie. :)

 

Lepiej zaczeli Warriors ale szybko swoja zaczeli grac Mavs i cały czas pieknie rozbilali dosc słąbą obrone Wojowników podaniami i bez problemów zdobywali punkty i potem to oni uciekli, ale w nastepnej kolejnosc wiekszą role odgrywga gra indywidualna i na remis po pierwszej odslonie- no nie remis bo jeden puntk dla Mavs, ale remis ze w senise po równo :wink: Druga kwarte GSW przespali i kompletnie nie wiem co działo sie z nimi. Głupie straty w atkau, naprawde z wielka łątwoscia przychodziło wymuszenie błedów dla Mavs. Powrotu do obrony tez 0, po prostu zostawali w atkau jakby pogodzeni ze stratą punkt, a Mavs grlai swoje punktowali i wykanczali rywali w obronie, az zal czasami było patrzec. Baron próbowal indywidualine ratowc sytuacje ale na nieiwel sie to zdało, bo udawało sie wyłapywc błedy w kozłowaniu. Po przerwie jedna nie moglem uwierzyc włąsnym oczom. Warriors zacisnili obrone, nie dawali banalnie sie ogrywac, czasami to nawet sami wypraocowywali pozycjke dla Mavs,w ataku skonczyły sie głupie błedy, gra na samego Barona przynosiła wieksze rezulatty i przed ostatnia dwunastka ynik otwarty. Czwarta kwarta to gonitwa GSW i próby ucieszek Mavs bo jakby nie był udało im sie na chwile złpac oddech po wydarzeniach z poprzedniej kwarty. Ale koncowka to po prostu genialna wiele trójek z ktorymi przesadzili i dobre rozegranie ostatniej piłki- ale szerzej o tym w nastepnym akapicie. Warriors sprawili ogromna niespodzianke. Mecz tez nie był nudnym wydioisiekm ze wzgledu na kontry z obu stron(zdecydownie czesnciej Mavs) ktore konczyły sie czy wsadem czy efektownym wejsiem pod kosz, jakby nie było bloków tez nie brakowało.

 

Warriors przez długi czas grlai typowe run and gun, widac ze to jest ich gra ale Mavs szybko udowododnili im ze w tym wzgledzie nie ma na nich mocnych i nawet gdy teraz przeszli bardizej do defensywy tak ich nie pokonac co wymusiło w drugiej połowie zdecydowana zmiane stylu gry. Davis grał bardoz dobrze, ale czesto tez za długo kozłował, nie miał do kogo odegrac. Widac a własciwie to nie widac siły podkoszowej. Nie ma wsparcia dla obwodu, niby jest Murphy co gra na PF< ale on swoje przewaznie rzuca po akcjach na póldystansie, a Diodu szybko złapał faule, a FOyle to moze pomóc, ale conajwyzej w obronie. Ostatnie minuty mecuz to świetne widowisko z ich strony, ale przeginali w rzutach za 3, za bardoz w siebie uwierzyli a po kilku celnych już im niestety nie wpadało. Mogło sie to na nich zemscic ale w ostatnim momencie sie ockneli i Davis dal do Foyle a ten łatwo skonczyl z pod kosza. Do ostatniej akcji tez się nie czepiam bo wykonana dosc dobrze, Davis ładnie zgubil rywala i dobrze ze nie szukał akcji podkoszowje. Ogólnie to team za bardzo przypominal indyidualnosc, czekanie bez ruchu na to co zrobi Davis lub J-Rich, za mało otwierania partnerom drogi do kosza, a podania takie ze i tak player musi sobie sam wypracowac pozycje. Podsumowujac widze wnich przyszlosc, ale wiecej gry bez piłki oraz pójscie bardziej w kierunku obrony z klasycznego run and gun.Może nie do konca popracowac nad obrona bo jak chcą to potrafią, ale wieksze zacietnie do niej.Aha no i zapomnialem. Powrót do obrony to nie poirazka a kleska, go wogóle nie było, Mavs gdy juz przejeli gałe to jak chcieli wykanczali rywali skutecznymi akcjami. Tak dalej byc napewno nie może.

Mavs nie wiem jak ten mecz przegrali, ale w koncówce zapomnieli chyba o tym jak sie gra w koszykówke i to nad czym pracowali od dawna i c podobno jest ich atutemw t ym sezonie. Mianowicie krycie, go po prostu nie było, kilka dobrych podan i juz droga otwarta do rzuty za 3 ktorych ich wykonczył. Podobala mi sie ich gra bo przez wiekszosc meczu łądnie szukali sie na parkiecie, nie grali samolubie a tworzyli pozycje dla swoich kolegów, nikomu nie zalezało na statach, wtedy prowadizli widac że bawili sie piłką. Niestety w połowie IV kwarty wszystko staneło, pod presja wyniku zaczeli grac coraz gorzej i odbiło sie to niestty na kocnwouym rezultacie. Ostatnie akcje to po prostu fatalna ich postawa i niemoc strzelecka. Ogólnie wygladali tak ze jak Warriors grlai slabo i pozwalali im na grę z kontry i tworzenie łatwych pozycji strzeleckich gdy cieniowala ich obrona to było ich stac na zwyciestwo, a tak przy wiekszym naporze gosci nie byli juz w stanie wygrac.

 

Indywidualnie bardzo podobał mi sie Murphy ktory nie dawał pograc dla Niemca, moze nie tyle jezeli chodiz o skutecznosc, ale dosc łądnieodcinał od podan, nie dawał miejsca ani czasu do rzutu jak juz to gałę Niemiec dostał. To jest wlasnie klucz do pokrycia Novika bo jak juz dosatanie gale to nie ma na niego siły. W atakut ez kilk ładnych akcji w ktorych pokazał mankamenty obrony NIemca. Davis zagral baardzo dobrze, nie zawiódł tez w ostatniej akcji, trudno sie do niego czepiac, ale czasami przeginał z kozłowaniem i niektore ruzty tez nie potrzebne. Mimo to mnie dojrzałoscia zaskoczył, widac ze zmienia sie w Golden State w prawdziwego lidera, nabiera charakteru i czesciej gra z partnerami zamiast głupich rzutów czym poprawil selekcje rzutowa, ale dalej ma nad czym pracowac. Richardson wrocił z dalekiej podrozy i trafił jeden z najwazniejszych rzutow w meczu mimo ze akcja była dosc trudna. Tak to niczym nie zaskoczył, efektowne akcje, punkty przewaznie z pola 3 sekund po wsadach lub po dynamicznych wbiciach pod kosz. na niego natomiast w pierwszej kwarcie uwział sie Dampier czym troche ukrucił pole jego gry, ten nabral respektu i czesto był wyraznie przestraszony, nie z taka pewnoscia konczył kolejne akcje stad tez kilka pudeł. Dunleavy to smiech na sali i to za takie pieniadze no i tekst Michałowicza ze udowadnia ze jest wart tej kasy tez nie gorszy :lol: W diogu widze poteciał, ale jeszcze długa droga przed nim, ale jak narazie on jako jedyny stara sie odciazył obwodowe siły Warriors ze zdobywania punktow. Jest waleczny, ambinty i nie odpuszcza. W obronie tez nie jest zły. Szkoda że szybko zszedł za faule bo był waznym ogniwem u Wojowników. Po przeciwej stronie za malo widoczny Novik, za malo gry pod niego i on za mało skuteczny, brakowało mu dzisiaj szybkosci i nabierania rywali i clenego rzucnia. Moze nie mial dnia ale wierze tez ze swoje zrobil murphy.. mavs ogólnie wygladali jak maszyna zepsołowa gdize trudno wyroznic najlepsze ogniwa, ale kolejny raz w pamiec zapada mi Daniels. Dobry w obronie w ataku tez nie samolubny, potrafi sam skonczyc i poszukac partnerów. Widze w nim przyszłosc Mavs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To był świetny mecz. Mnóstwo punktów, efektowne akcje i zacięta walka do ostatniej setnej sekundy meczu - to się ogląda.

 

Zaczęło się od rywównanej, ofensywnej gry z obu stron i już było jasne, że wynik będzie wysoki. Obie drużyny dobrze kończyły i miały duże problemy z powrotem do obrony. Fajnie wyglądały bloki Dampiera na (zbyt) odważnie szukającym wsadu J-Richem.

 

W drugiej kwarcie Warriors zupełnie się pogubili. Baron nie za bardzo panował nad grą, sam często podejmował złe decyzje i nic nie wychodziło gościom. Mavs grali swoje i zdobywali raz po raz łatwe punkty

 

W trzeciej ćwiartce Mavs wyraźnie chcieli dać odpocząć Nowitzkiemu i nieźle im to przez długi czas wychodziło. Później jednak nastąpił run GSW i obięli oni nawet na moment prowadzenie.

 

W czwartej kwarcie zacząło się pomyślnie dla Mavs i dopiero później Wojownicy swoimi seryjnymi trójkami dogonili rywali, aż w końcu ostatnia akcja Davisa, który mając przeciwko sobie jednego rywala w świetnym stylu dał zwycięstwo.

 

Ogólnie Mavs chcieli wygrać bez zbytniego eksploatowania najlepszych graczy i zdecydowanie mogli to zrobić, jednak potwornie się pogubili i IMO zasłużenie przegrali. Nie ukrywam też, że lubię Warriors i życzyłem sobie ich zwycięstwa. :twisted:

 

Z efektownych akcji najbardziej podobały mi się: alley-oop Barona do J-Richa, dobitka Diogu i przede wszystkim wsad Terry'ego (mocno sie zdziwiłem po tym).

 

Nie wiem gdzie wy widzicie niezłą, czy dobrą obronę Mavs, ale ja się nie dziwię, że to akurat im Kobe wrzucił 62 pkt. Przed nimi w tym elemencie dużo, dużo pracy, jeśli chcą być w tym dobrzy. Jak na razie jest słabo.

 

Nie mogę ominąć kwestii Mike D. Nie wiem jakim cudem ten gość był wybrany z 3. numerem draftu i tym bardziej nie wiem, jakim cudem dostał taki lukratywny kontrakt. Rozumiem, że koleś o jego wzroście z rzutem z dystansu to rzadkość, ale on w pozostałych elementach jest wręcz beznadziejny, a tego rzuu też nadzwyczajnego nie ma. Jak go Michałowicz zaczął chwalić po lay-upie przy kontrze to nie wiedziałem sam, co o nim sądzić (o WM). :roll:

 

PS: Ten koleś co był gościem (Koniewski?) sporo wie, ale jego pieprzenie o wyższości ataku nad obroną działało mi strasznie na nerwy, pozatym to g**no prawda!!! :wink:

Ten koleś to Jacek Łączyński. ;) Ogólnie komentarz mi się podobał. Ofc. gość mógł sobie odpuścić tę wyższość ataku nad obroną w wielu momentach, a Michałowicz mógł się bliżej przyjrzeć Dunleavy'emu, ale mimo to dobrze się ich słuchało. Komentarz jak najbardziej pozytywny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja dołączam się do opinii kolegów (poza Josephem :D ), że meczyk był świetny - może przez 3 kwarty był chaos, ale po takiej IV po prostu chce się oglądać mecz za meczem NBA...chyba sobie ściągnę i zgram za zawsze, tak mi się podobał...obie drużyny w są sumie mi obojętne a tak mnie rozemocjonował...naprawdę cool...

 

w ogóle po takim meczu to można zostać kibicem Golden State, hehe.....super mają pakę...Davis wygląda czadersko z tą brodą, Murphy to jest ewenement - biały amerykański pf, i to tak utalentowany i tak charyzmatyczny...podoba mi się jego pewność siebie (jak najbardziej uzasadniona)....jest tak ważną 3 opcją ofensywną Warriors....nieobliczalny Richardson, zdolny i energiczny Diogu no i niedoceniany przez Was Dunleavy....nie martwcie się, jakby był taki słaby jak mówicie to by nie grał...a mnie się właśnie podobał w tym meczu - grał spokojnie, dojrzale i na pewno nie przeszkadzał partnerom na boisku..choć z drugiej stony na 9 baniek za sezon to trochę mało....

 

ogólnie naprawdę ekstra ekipa....

 

Diogu (...) W obronie tez nie jest zły. Szkoda że szybko zszedł za faule bo był waznym ogniwem u Wojowników

tylko, że to właśnie jego zmiennik Foyle wygrał mecz Warriors blokując dwie ostatnie akcje Mavs - layupy Terry'ego i Nowitzkiego...poza tym Diogu nie spadł za faule - miał ich 4 i spokojnie mógłby grać, gdyby trener Golden State stwierdził, że będzie bardziej przydatny w koncówce od Foyle'a...na szczęscie tak nie stwierdził i Warriors wygrali po dwóch fantastycznych "stopach" Adonala....

 

Chodzi mi o akcję obronną tego super defensora do którego przyczepić się mogę po każdym meczu Mavs Razz. Konkretnie o akcję po której J-Rich trafił trójkę na 35 sek przed końcem meczu i o zachowanie Dirka. Najpierw było przejęcie i krył JRa Dampier (co już mnie zaszokowało) i oczytwiście serią zwodów Richardson sprawił, że Eric wypadł z rytmu i się pośliznął, ale co ciekawe stojący obok Novik zamiast rzucić się do pomocy to biegł do atakującego tak szybko, że Dampier zdąrzył się podnieść i dobiec do JRa, a Dirk był dopiero w połowie drogi Shocked. Może się za bardzo czepiam, ale to w obliczu świetnj skuteczności za łukiem w kwarcie i zastawionej deksi powinno być zagrane inaczej, a tak to Jason miał ze 3 sek żeby spokojnie złożyć się do rzutu. Dla mnie jest to kolejna akcja, którą Dirk udowadnia mi (wbrew temu co niektórzy forumowicze piszą) że d**a z niego, a nie choćby przeciętny obrońca, bo przeciętni obrońcy lecą na złamanie karku, a nie uskuteczniają jakieś pieprzone truchciki markujące pomoc w obronie Confused

akurat tym całym elaboratem na temat tej akcji trafiłeś jak dla mnie kulą w płot...a wynika to z tego, że nikt by się w życiu nie spodziewał, że Richardson rzuci z tej pozycji...zazwyczaj w takich akcjach , a dodatkowo w końcówce, zawodnicy zawsze wykozłowują piłkę na obwód i podają rozgrywającemu do ponownego rozegrania akcji...Nowitzki się tego spodziewał i dlatego trochę odpuścił J-Richa a ten nagle się odwrócił i odplalił jak szalony..no cóż, taka specyfika zespołu jak Warriors, ale ja za tą akcję specjalnie nie winiłbym Nowitzkiego

 

a co do jego występu w ogóle, to ja uważam, że grał nieźle - owszem nie trafił ostatnich dwóch (decydujących) rzutów, ale wcześniej w IV kwarcie trafiał pewnie chyba 3 razy i był prawdziwym liderem..ciężko oczekiwać żeby tylko on ciągnął cały atak Mavs w końcówce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

akurat tym całym elaboratem na temat tej akcji trafiłeś jak dla mnie kulą w płot

Jeszcze byś się zdziwił jak celnie strzelam :cool:

nikt by się w życiu nie spodziewał, że Richardson rzuci z tej pozycji

Biorąc pod uwagę, że GSW przegrywali 3 pts na pół minuty przed końcem było bardzoej niż pewne, że będą próbowali walić za 3, tym bardziej, że w ostatnich minutach właśnie dzięki skutecznej grze za łukiem doszli rywali. Wiedzieli, że tego dnia w pomalowanym mają mniejsze szanse i postanowili postawić wszystko na jedną kartę.

zazwyczaj w takich akcjach , a dodatkowo w końcówce, zawodnicy zawsze wykozłowują piłkę na obwód i podają rozgrywającemu do ponownego rozegrania akcji

Sorry, ale mylisz się. GSW w tym meczu pokazało (zreszą nie tylko oni), że ich przewagi rodzą się wówczas gdy zaskakują rywali szybkimi decyzjami. Oni w kazdym meczu walą wszystko co tylko mogą rzucuć i tym razem wcale nie było inaczej.

 

Pozatym w przypadku kliedy kolega z zespołu traci pozycje obronną to oczywistą zdaje się pomoc, zwłaszcza kiedy atakującym jest Richardson, który we wcześniejszych 10 minutach rzuca ci 13pts i najwidoczniej jest w gazie. Takiego gracza jak J-Rich nie zostawia się samego pod żadnym pozorem, tym bardzoej kiedy ma taki dzień jak wtedy

Nowitzki się tego spodziewał i dlatego trochę odpuścił J-Richa a ten nagle się odwrócił i odplalił jak szalony

Nowik się tego spodziewał, bo niby czemu wogule ruszył do pomocy. Chodzi mi o to, że on zdecydowałsię na pomoc, ale to jak się ruszył do gracza ataku było conajmniej śmieszne. Jeśli masz okazję obejżyj sobie jeszcze raz tę akcję i zachowanie Nowika (on nie biegł do pomocy, on truchtał- niemam siły szukać odpowiedniego określenia :P). Strefa podkoszowa była zastawiona, obrońca kryjący JRa wypadł z rytmu a jednak zdołał się pozbierać i wrócić, a Nowik dał w tej sytuacji ciała bo był najbliżej gracza ataku i powinien zareagować o wiele szybciej, a wystarczyło podbiec i faktycznie GSW musieliby budować akcję pozycyjną, ale dzięki opieszałości Dirka Jason miał okazję i oczywistym dla mnie było, że z niej skorzysta.

 

Jeśli Twoje teoria miałaby być na tylko prawdopodobna żeby się z Tobą zgodził to Richardson w chwili jak wytrącił Dampiera mógł rzucić z półdystansu, nie uczynił tego a wolał cofnąc się za łuk i próbować doprowadzić do remisu, czyli oczywystym było, że będzie próbował rzucać za 3, bo inaczej rzucuiłby w momencie kiedy Eric się pośliznął prawda :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż powiem tyle. Niech Dallas podziękują za tę przegraną Dirkowi. I nie mówię tu o tym bloku na który nadział się w końcówce (choć zdziwiłem się jak niepenetrujący grach chciał przeprowadzić najważniejszą akcję meczu w taki sposób- może to element zaskoczenia, niestety nie zdało egzaminu).

Chodzi mi o akcję obronną tego super defensora do którego przyczepić się mogę po każdym meczu Mavs :P. Konkretnie o akcję po której J-Rich trafił trójkę na 35 sek przed końcem meczu i o zachowanie Dirka. Najpierw było przejęcie i krył JRa Dampier (co już mnie zaszokowało) i oczytwiście serią zwodów Richardson sprawił, że Eric wypadł z rytmu i się pośliznął, ale co ciekawe stojący obok Novik zamiast rzucić się do pomocy to biegł do atakującego tak szybko, że Dampier zdąrzył się podnieść i dobiec do JRa, a Dirk był dopiero w połowie drogi :shock:. Może się za bardzo czepiam, ale to w obliczu świetnj skuteczności za łukiem w kwarcie i zastawionej deksi powinno być zagrane inaczej, a tak to Jason miał ze 3 sek żeby spokojnie złożyć się do rzutu. Dla mnie jest to kolejna akcja, którą Dirk udowadnia mi (wbrew temu co niektórzy forumowicze piszą) że d**a z niego, a nie choćby przeciętny obrońca, bo przeciętni obrońcy lecą na złamanie karku, a nie uskuteczniają jakieś pieprzone truchciki markujące pomoc w obronie :?

Nie miałem okazji obejrzeć meczu, ale ściągnąłem skrót i analizowałem tą akcję chyba ze 20 razy. Znając twoje wcześniejsze "obiektywne" wypowiedzi na temat Nowitzkiego i tym razem postanowiłem to sprawdzić. Pierwsza myśl jaka mi przyszło do głowy to zaproponować ci jakąś terapię grupową dla ludzi cierpiących na Nowikofobię :twisted: .

 

joseph - przeczytaj proszę to co napiszę poniżej, jeśli masz okazję to przeanalizuj jeszcze raz tę sytuację, pomyśl sobie że ten koślawo biegający białas to nie Nowitzki i wysil się na odrobinę obiektywizmu.

 

1. Nowitzki nie miał szans dobiec do Richardsona, bo miał do pokonania 7 m spod samego kosza. Nie zrobiłby tego nawet będąc wybitnym sprinterem (akcja odbyła się bardzo szybko)

2. Jego trucht wynikał raczej z tego, że widział, że Dampier już zdąrzył się pozbierać, jest bliżej i biegnie w stronę Richardsona (w momencie rzutu był tuż tuż przy rzucającym).

3. Dlaczego o porażkę nie obwiniasz Terry'ego, który był zdecydowanie bliżej i bardziej naturalnym było, żeby to on pomógł Dampierowi.

4. W momencie gdy Nowitzki ruszył w stronę Richardsona pozostawił pod koszem dwóch zawodników, więc nie wiem co to za gadanie, że strefa podkoszowa była zabezpieczona.

5. Trudno mi powiedzieć, co w takiej sytuacji zrobiłby Ben Wallece, ale czy ktoś oczekuje od niego pomocy przy zawodniku będącym na obwodzie w momencie gdy stoi pod koszem? Wolne żarty.

 

Jeśli nie masz okazji obejrzeć powtórek tej akcji to ściągnij skrót tego meczu stąd:

http://s52.yousendit.com/d.aspx?id=3UG4 ... 60ZT1217QL

 

PS. Czy "dupa" to lepiej niż "cipa", czy gorzej? Bo nie wiem czy obrona Nowika ma u ciebie tendencję wzrostową :twisted: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Nowitzki nie miał szans dobiec do Richardsona, bo miał do pokonania 7 m spod samego kosza. Nie zrobiłby tego nawet będąc wybitnym sprinterem (akcja odbyła się bardzo szybko)

moim zdaniem iałe szanse, tym bardziej, że stojący (lub prawie leżący) niewiele bliżej Dampier zdołał się podnieśc i prawie przeszkodził JRowi w oddaniu rzutu, zauważ ile cennych ułamków sek stracił Eric, a przecież niejest tak sprawnym graczem jak Nowitzki

2. Jego trucht wynikał raczej z tego, że widział, że Dampier już zdąrzył się pozbierać, jest bliżej i biegnie w stronę Richardsona (w momencie rzutu był tuż tuż przy rzucającym).

Tutaj się nie będęspierał aż nie przeanalizuję tej akcji (a zrobię to). Widziałem tę akcję dwa razy więc mogę troch zweryfikowac swoje zdanie

3. Dlaczego o porażkę nie obwiniasz Terry'ego, który był zdecydowanie bliżej i bardziej naturalnym było, żeby to on pomógł Dampierowi.

W powtórce kamera była tak usytuowana, że nie widziałem nikogo po bokach. Sprawdzę to jak prosisz i napewno dam Ci znać

Bo nie wiem czy obrona Nowika ma u ciebie tendencję wzrostową :twisted: .

Napisze tak. Za Johnsona zespół a więc i Mavs bronią lepiej, choć w tym meczu trudno było się tego dopatrzeć i dlatego w tym meczu cały zespól grał tak beznadziejnie jak kiedyś :wink:

Obiecuję, że jak tylko ściągnę tę powtórkę to dam Ci znać jak bardzo się pomyliłem. Jutro zapuszcze to w pracy, bo w domu ściągam Pistons-Heat :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.