Skocz do zawartości

Top 5 dekady


RappaR

Rekomendowane odpowiedzi

bastek powiedz mi jak mi udowodnisz, ze dirk dysponowal podobna ekipa co gasol?

bez jaj. personalnie moze tylko wtedy gdy w grizzlies byl eddie jones, bonzi i battier moglibysmy porownywac z ktorymkolwiek skladem mavs'00-10

 

rozumiem, ze to iz mavs wygrywali w rs bylo zasluga dirka bo robil z tych "patalachow" swietnych playerow a za porazki w po winimy patalachow. tylko jaki zespol z patalachami obija sie o 70W? bez jaj.

no sory, ale Josh Howard i Terry to c*** a nie support. to ze Dirk z nimi osiagnal taki wynik jest tym bardziej imponujace.

 

btw. wiesz ze jak Gasol opuszczal po kilkadziesiat meczow w Memphis to druzyna sie nie rozpadala ? Mavs w trakcie nieobecnosci Dirka od wielu lat graja na zenujacym poziomie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ mameluk

 

imo trochę niepotrzebnie starasz się mnie przekonać do czegoś, czemu ja nie zaprzeczam od samego początku, czyli że Gasol był w memphis średniosłabym liderem i franchise - z tym się przecież nie biorę za polemikę :]

 

pewnie, ze ten jeden mecz mógł choćby i sam ugrać, przy stanie 0-3 nie jest o to aż tak trudno, żeby to przekraczało jego możliwości.

 

co do dirka, to ja nie obwinianiam jego gry, jako takiej, w sensie technicznym, za porażki Mavs; ja widzę źródło, jedno ze źródeł ciągłych problemów, a od 4 lat notorycznych, ofensywy Mavs w tym, że taki dirk jest centerpiece tego systemu ofensywnego i trudno z jego udziałem coś ustawić innego - jasne, można by, ale trzeba by trochę zmodyfikowac jego rolę i być może odebrać mu część tej efektywności, którą dzisiaj ma - też będzie niedobrze, bo z tego że wciśniesz jakiś klocek z lewej, jak ci z prawej inny wyskoczy i dalej układanka będzie koślawa ? to jest problem z nim i z jego stylem, z jego boiskową charakterystyką, wg mnie. i dlatego za "róznicę" między gasolem, a Dirkiem uznałem właśnie to, ze z charakterystyką boiskową Gasola problemów nie ma w zasadzie żadnych, żeby ją dokooptować tam, gdzie trzeba, zmienić ustawienie bez szkody dla efektywności całej drużyny. W LA się to potwierdziło, stało się faktem, a nie tylko teorią. co do tego,. ze z dirkiem - można, da się, jak najbardziej TYLKO brak ludzi, pomysłu etc, to nadal jest tylko teoria.

I, powtórzę się znów, nie wnioskuję z tego, który jest "lepszy", "fajniejszy" itd.

 

O czym świadczy dobra indywidualnie seria na tle słabej druzyny ? czasami o tym, że ktoś się wybijał na tle słabizny; ale czasami o tym, że system promuje tego, kto ma tę serię, a nie sprzyja całemu zespołowi. gdyby zdarzyło się to jeden raz... orajt, dirk miał okres, inni nie mieli, spoko. ale to są już przypadki notoryczne. mavs rozlatują się jako zespół w swoim ofensywnym graniu, Dirk najczęściej daje radę, coś tu nie pasi. za łatwa jest, jak dla mnie, analiza wg której dirk gra z grupką frajerów i dlatego on się spisuje, a oni rokrocznie dają dupy. zauwaz, ze w Rs jest inaczej, czy - było w tych latach, a w playoffs robi się chryja... imo, wynika to z tego, że trenerzy dość szybko rozgryzają taktykę Mavs, starczają 2-3 gry, albo już jest ona gotowa na wjeździe, a oni niespecjalnie są w stanie grać inaczej niż grają, bo - m.in - trudno im inaczej dirka ustawiać, grać nim inaczej niż dotąd, bo dirk ma swój styl, swoje nawyki, swoje koniki i nie da się nim grać na dłuższą metę czegoś zupełnie nowego i jednocześnie mieć go nadal na tym poziomie efektywności, jaką prezentuje, gdy może być w swoim systemie. coś za coś, to nie jest najlepszy sposób na wygrywanie w takich okolicznościach.

 

"co masz Nowiztkiemu do zarzucenia ?" - ja ? nic. oprócz tego, że jako główna opcja i oś systemu ofensywnego nie jest on graczem wygrywalnym na poziomie playoffs, a jeśli to okazjonalnie i stanowczo za rzadko, a od 4 lat zdecydowanie WCALE. nie mówię, że to jego wina... takie jest życie, po prostu ;]

 

wiesz, ja daleki jestem, żeby wyciągać kogoś i obwiniać, albo kogoś wybielać, czasami problem leży w całym zespole, tak jest w przypadku Mavs wg mnie. za dużo tu prawidłowości, żeby można było opisać te porażki jako coroczny splot nieszczęśliwych okoliczności i przypadków.

 

@ lorak

Mj w 90 zapowiadał się na losera :] nie jestem bałwochwalcą, kiedy mj wielki był, to był, a kiedy po prostu dostawał w dupę i wydawało się,że jest taki jego los, to byłoby dziecinnym temu zaprzeczać. ALE mj jest jednak skończoną opowieścią i dlatego trudno o nim mówić, rozgryzać go, w takim kontekście, jaki tutaj zaproponowałeś.

 

z jerry westem jest inna bajka, wg mnie. w 14 sezonach 9 razy prowadził lub współprowadził La do finałów - to jest wyczyn z kosmosu; NAWET jesli liga była inna, NAWET jeśli 8 z tych finałów przegrał, to jest to loseryzm kompletnie innego typu niż loseryzm "gros z tych graczy, których wymieniłeś" ;] tego się nie da prosto i beztrosko zaszeregować, to jest szczególny przypadek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ja i oddam moj jakze cenny glos (kolejnosc wazna):

 

ogolnie ze wzgledu na tlok na PF i lekkiej posusze (dobrze to odmienilem?) na C duncan pojdzie na C w tym zestawieniu

 

EDIT:

 

C) Shaq/Duncan (na rowni), Howard, Ben Wallace, Yao

PF) Nowitzki, Garnett, Gasol, Rasheed Wallace, i tutaj nie wiem- Brand lub STAT

SF) James, McGrady, Pierce, Marion, Hill

SG) Wade, Kobe, Carter (tak, ten Carter), Iverson, Ray Allen

PG) Nash, Kidd, Paul/Williams (niemalze na rowni), Parker

 

nie załapali sie: Billups, Ginobili, Anthony, Bosh, Kenyon Martin, Darko Milicic, Artest

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

vasquez przeginasz w druga strone caly czas z tym obudowaniem dirka jakie to niby trudne

tam wystarczy jeden zawodnik z ciagiem na obrecz daj mu monte albo kogos podobnego (albo oddaj devina :mrgreen: ) jest ich troche w lidze i sytuacja sie zmienia diametralnie, devin byl x factorem w serii z sas , a teraz mogl byc nim bibula

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ lorak

Mj w 90 zapowiadał się na losera :] nie jestem bałwochwalcą, kiedy mj wielki był, to był, a kiedy po prostu dostawał w dupę i wydawało się,że jest taki jego los, to byłoby dziecinnym temu zaprzeczać.

 

ok, ale w takim razie mam kolejne pytania

1. czym się różnił MJ w 1990 do MJ w 1991? bo z tego co do tej pory napisałeś wynika, że w 1990 był loserem, a w 1991 już winnerem. co więc się w nim zmieniło między tymi dwoma sezonami?

2. czym się różnił Garnett loser w 2007 od KG winnera w 2008?

3. czym się różnił Akeem loser w 1993 od Akeema winnera w 1994?

4. czym się różnił Kobe loser w 2007 od Kobe winnera w 2009?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ lorak

 

nie napisałem, że "BYŁ", tylko, że się zapowiadał.

powiem więcej, "zapowiadał się na losera" dotyczyło nie jednego roku, ale przebiegu kariery, czyli byciu graczem, któremu stale odmawiano wielkości i widziano w nim głównie scorera i atletę, a nie lidera zespołu.

91 rok był wielkim przełomem w jego karierze, nie tylko z powodu mistrzostwa, także z powodu skoku mentalnego, po porażce w playoffs w 90 roku. plus, ofk, trudno nie wspomnieć o zazębiającej się coraz lepiej pracy z 3-rocznym coachem i postępie partnerów. ale to byli partnerzy wychowani także przez przykład Jordana, podążąjący za nim, nie wie - szukasz analogii do Dirka ? ciekawe, czy ją znajdujesz :]

znaczenie miało także to, że pistons się zmienili, postarzeli, wypalili, stali się pokonywalni, czym dali Mj decydujący zastrzyk confidence. musi być sezon przełomowy, oddzielający loser-time od winner-time. nie wiem, dlaczego trzeba byłoby go traktować jako jakieś dziwo nad dziwy, skoro w karierze każdego gracza taki sezon następuje ? a że Mj od razu dziabnął z marszu pierscień, bo trafili na schyłkowy moment wielkich Pistonsów i wielkich Lakersów... szczęscie sprzyja mistrzom ;]

 

garnett - casus gasola, winneryzm realizowany w odpowiednim otoczeniu, ujawniający się w sprzyjających warunkach; problem w tym, ze garnett był dopasowywalny do składu Celtów, a dirk do żadnego, w teorii nawet, wielkiego zespołu nie jest.

 

Kobe - był winnerem już wcześniej, w La; z 07 na 09 winneryzm dzięki własnemu dojrzewaniu, mental, na pewno support, ale znów nie ma analogii do Dirka, bo kobemu dodano big time gracza, który mógł się z nim zharmonizować, . dirk nie ma takich predyspozycji, o czym dość szeroko powyżej już było.

 

jak weźmiesz gros graczy, co wymieniłes, to znajdziesz w nich usterki, które sprawiały, ze albo oni byli niedopasowywalni, albo do nich nie można było nic dopasować; znajdziesz też braki charakterologiczne, które nigdy nie czyniły ich liderami i zwycięzcami, moze znajdziesz też sytuacje, w których mieli pecha [np. stockalone v bulls, aczkolwiek jakby mieli killer instynkt w drugim finale mogli bulls ograć]. wg mnie, granica jest dośc czytelna między tymi, co wymieniłeś najpierw, a tymi z ostatniego twojego posta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie napisałem, że "BYŁ", tylko, że się zapowiadał

Notujcie - Jordan zapowiadał sie na loosera. :o

czyli byciu graczem, któremu stale odmawiano wielkości i widziano w nim głównie scorera i atletę

:o

winneryzm realizowany w odpowiednim otoczeniu, ujawniający się w sprzyjających warunkach

Czyli to, że w Minny był management do dupy świadczyło o tym, że Garnett do '08 był looseram?

Okeeeeeej.

Kobe - był winnerem już wcześniej, w La

W końcu jakiś naturalny zwycięzca

z 07 na 09 winneryzm dzięki własnemu dojrzewaniu, mental, na pewno support

Bryant jumperkuje, Dirk jumperkuje. Daj Dirkowi gracza klasy Gasola na SG(coś z pogranicza Wade/Roy), najlepiej slashera ciekawe co wtedy będzie. Może cudowna przemiana z loosera w winnera?

 

Ogólnie fajnie, że piszesz długie posty, elaboraty, ale pamiętaj, że jak jest w nich 90% głupot to trochę śmiesznie się to czyta. Jou. :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co za pieprzenie. Jordan do 91' był tylko scorerem i atletą, który w dodatku zapowiadał się na największego loosera w historii. Cała reszta grajków na czele z listonoszem, Stockiem, Barkleyem, Ewingiem, Millerem itd. to leszczyna i looserzy.

 

Wypominanie Dirkowi tego, że nie zdobył do tej pory pierścionka i zwalanie tego na jego wrodzoną przegrywalność też jest jakimś nieporozumieniem. Nie przypominam sobie aby Dirk dawał seryjnie dupy w PO. Raczej wręcz przeciwnie. Rozumiem, że w sytuacji gdy lider rzuca poniżej 40% z gry i daje się wozić w obronie można się dopieprzać, ale to nie ta sytuacja. Niektórzy zapominają, że to koszykówka. Gra zespołowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

vasquez ma po prostu bardzo ograniczony mozg, ktory nie jest w stanie wziac pod uwage kilku czynnikow w przypadku wygrywania mistrzostw, dlatego jedynym wyznacznikiem gracza jest to czy wygrywa czy przegrywa. musimy na niego patrzec przez ten pryzmat, bo inaczej nie sposob z nim dyskutowac.

 

jego posty az bija niezwykle ograniczona racjonalizacja wszystkiego. zwroccie uwage na to, ze nic nie jest konkretnie sprecyzowane, numerem, cyfra. jest winner, ale juz nie napisze co to dokladnie oznacza indywidualnie (np. Bird byl w 85 winnerem ? Russell w 67 ? Moses w 82 ?). PG w defensywie przeszkadzajacy w podawaniu w jego alternatywnym swiecie ma taki sam impact jak shotblocking/reb center, chociaz wszelkie statystyczne dane i anegdoty mocno z tym polemizuja.

 

taka koszykarska "ideologia" bylaby pewnie idealna dla komunistow. oni tez spisywali prawo w ktorym byly pojecia znane tylko im, czesto pojawiajace sie w prawniczym jezyku pierwszy raz w historii. to bylo im bardzo potrzebne, bo dzieki temu mozna bylo dowolnie interpretowac wszelkie normy i skazywac ludzi za oddychanie. podobno w Wa-wie bylo kiedys powiedzenie "dajcie mi osobe, a ja na niego znajde paragraf".

 

mowie o tym dlatego, ze tak samo wygodnie interpretuje sobie wszystko vasquez. winneryzm moze oznaczac milion roznych rzeczy, ktore tylko on potrafi sprecyzowac. wobec takiej "ideologii" na kazdy temat ma racje z pewnej perspektywy - w koncu jak mozna sie klocic z wymyslonym przez niego pojeciem, ktorego nikt nie rozumie ?

 

gdyby te swoje teorie chcial przedstawic w jakims rzetelnym poscie z argumentami racjonalnymi, pozbawionymi jego zargonu "o wszystkim i o niczym" to z latwoscia taki np. Lorak moglby te jego pi****lenie zmasakrowac udowadniajac cyframi, ze to sie k**** po prostu nie zgadza sie z rzeczywistoscia. moze ciezko odnalezc w koszu prawde absolutna, ale bez watpienia 2>1 i przy prostych statsach najlatwiej udowodnic swoja racje. gdyby statsy nie istnialy to Jordan moglby wg kogos zdobywac mniej pktow niz Kwame... ale statsy istnieja, a 30 to wiecej niz 5. w swiecie vasqueza wszelkie statsy sa spaczone, wielce wadliwe i znacznie gorsze od jego nieomylnego oka, ktore jest w stanie obserwowac 10 graczy na boisku naraz a na dodatek wszystko to zapamietac, nawet jak w sezonie rozgrywanych jest zalozmy 1500 meczow, czesto rownoczesnie - on wie lepiej niz statsy.

 

i w ten sposob trwala przez 10 stron dyskusja o APM, bo kazde sprecyzowane pytanie pozostalo bez odpowiedzi (np. skoro APM jest zle, to jakie sa konkretne przypadki blednej oceny - i nie chodzilo oczywiscie o wyrwane z kontekstu sytuacje, ktorych statsy nie mialy opisywac, ale zawodnikow... ktorych nigdy nie wymienil).

 

dlatego mozecie sobie z nim gadac dowoli, ale polemika z takim czlowiekiem jest bezsensowna, wszelka racja moze zostac zanegowana prostym "bo nie", bo kazda jego teza ma milion sposobow interpretacji.

 

nie wiem, moze ktos jeszcze uwaza, ze winneryzm Garnetta ujawnia sie tylko w odp warunkach, a gracz ktory byl najbardziej popierdolonym competitorem w polowie tej dekady i ktory musial robic WSZYSTKO, zeby jako tako utrzymac ten zespol na granicy competitiveness (rywalizacji ? nie umiem przetlumaczyc :] ) byl zwyklym loserem, a jego zbiorki nie byly warte tyle samo co np. zbiorki Rasheeda - nawet jesli bylo ich 2 razy mniej. to ze jeden mial w s5 Billupsa, Ripa, Taya i Benka, a drugi d-league combo Darrick Martin-Trenton Hassell na obwodzie, z rozpadajacymi sie szczatkami Earvina "nie Magica" Johnsona i Spree grajacym swoje ostatnie mecze w NBA i bedacym na bardzo stromej rowni pochylej, to ze te sklady leciutko sie roznily, nie ma zadnego znaczenia. Sheed wygral tytul, a Garnett zaledwie doszedl do WCF.

 

zdecydowanie widac kto jest winnerem.

 

what can I say ? dopoki nie pojawia sie jakies konkretne, najlepiej statystyczne, precyzyjne dowody, to nie ma sensu prowadzic jakiejkolwiek dyskusji. ewentualnie mozecie sie tutaj poprzekrzykiwac, z glownymi argumentami na poziomie "bo nie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bastillon trafił w sedno, a ja bym jeszcze dodał, że na tym forum wiele osób ma jakąś obsesje na punkcie tytułów. Bezrefleksyjnie faworyzuje się graczy, którzy zdobywali mistrzostwa jako 2,3 czy nawet 4 opcja. Przykłady z ostatnich kilku tygodni:

 

- propozycja powieszenia koszulki Fishera w hali Lakers

- Gasol lepszy od Dirka

- Manu na poziomie Kobe

- Parker lepszy od Kidda

- no i prawdziwy hicior - Bowen lepszy od LeBrona Jamesa

 

O ile rozumiem, że po ilości tytułow można jako-tako oceniac liderów (a i to dopiero po uwzględnieniu różnych okoliczności) o tyle kompletnym absurdem jest wykazywanie np. wyższości trzeciej opcji mistrzowskiego zespołu nad liderem ligowego średniaka tylko i wyłącznie z powodu większej ilości pierścieni.

Tytuły Jordana czy finały konferencji Nasha to (w pewnym uproszczeniu) pochodna ich umiejętności, natomiast w przypadku drugich opcji czy role playerów to bardziej kwestia znalezienia się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Fishery, Boweny, Parkery czy Gasole grając w słabszych zespołach spisywali by się tak samo jak to robili w Lakers czy Spurs, różnica jest tylko taka, że w SAS i LAL grają o tytuły a w innych drużynach odpadali by znacznie wcześniej w PO (o ile w ogóle by tam wchodzili).

 

Arrayo będzie pewnie najgorszym PG w play-off 2011 - ale pewnie jakieś dobre mecze zagra, nawet przeciwko Celtics czy Lakers. Tak więc jak zdobędzie mistrzostwo to założę się, że dla wielu was automatycznie stanie się All-Starem mimo, że praktycznie każdy z PG z zespołów odpadających w pierwszej/drugiej rundzie zagra od niego lepiej o dwie klasy (w przekroju całych PO).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taka koszykarska "ideologia" bylaby pewnie idealna dla komunistow. oni tez spisywali prawo w ktorym byly pojecia znane tylko im, czesto pojawiajace sie w prawniczym jezyku pierwszy raz w historii. to bylo im bardzo potrzebne, bo dzieki temu mozna bylo dowolnie interpretowac wszelkie normy i skazywac ludzi za oddychanie. podobno w Wa-wie bylo kiedys powiedzenie "dajcie mi osobe, a ja na niego znajde paragraf"

Zgadzając się z Tobą bast, chyba po raz pierwszy pozwolę sobie akurat z tym sie nie zgodzić. Jak już zacząleś - komuniści używali pojęć prawniczych jak najbardziej znanych powszechnie, ale interpretowali je odmiennie, zgodnie z duchem normatywizmu. A ten cytacik jest autentyczny, nie jest tylko "miejską legendą", a wypowiedział go Andriej Wyszyński (BTW daleki krewny Prymasa), sowiecki prokurator od czystek stalinowskich - "najditie mienia czielowieka, a ja uże paragraf najdu". Ot taki OFF :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taka koszykarska "ideologia" bylaby pewnie idealna dla komunistow. oni tez spisywali prawo w ktorym byly pojecia znane tylko im, czesto pojawiajace sie w prawniczym jezyku pierwszy raz w historii. to bylo im bardzo potrzebne, bo dzieki temu mozna bylo dowolnie interpretowac wszelkie normy i skazywac ludzi za oddychanie. podobno w Wa-wie bylo kiedys powiedzenie "dajcie mi osobe, a ja na niego znajde paragraf"

Zgadzając się z Tobą bast, chyba po raz pierwszy pozwolę sobie akurat z tym sie nie zgodzić. Jak już zacząleś - komuniści używali pojęć prawniczych jak najbardziej znanych powszechnie, ale interpretowali je odmiennie, zgodnie z duchem normatywizmu. A ten cytacik jest autentyczny, nie jest tylko "miejską legendą", a wypowiedział go Andriej Wyszyński (BTW daleki krewny Prymasa), sowiecki prokurator od czystek stalinowskich - "najditie mienia czielowieka, a ja uże paragraf najdu". Ot taki OFF :mrgreen:

ok, byly to pojecia prawnicze, ale bardzo ogolne i niesprecyzowane, co dalo im miejsce na taka interpretacje. na tym wlasnie polega analogia do vasqueza, bo on tez sobie moze powiedziec winner, co w kazdej sytuacji bedzie znaczylo cos innego. u KG pojawia sie to w specyficznych okolicznosciach, Jordan transformacji doznal ze wzgledu na wiek Pistons (wtf?)...

 

Russell pewnie byl winnerem 66, 68 i 69, ale juz mu tej mentalnosci zabraklo w 67 - pewnie dlatego, ze jego winneryzm pochodzil z jedzenia mamy, a Wilt podmienial talerze w 67 gdy byl u niego na obiedzie (bo Russell go czesto zapraszal na rodzinne obiadki), Russell i jego kontrwywiadowczy zmysl odgadl podstepek Wilta i odzyskal winneryzm w 68 i 69. pozniej przekazal przepisy mamy Cowensowi i Celtics znowu wygrywali. problem w tym, ze co jakis czas naiwny Cowens dawal je sobie wykradac i przez to przegrywali rowniez.

 

i jak mi udowodnisz ze sie myle ?

dowolna i arbitralna interpretacja for the win!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ luki

 

'elaborat" ? możliwe, nie licze słów i nie boję się niczyjej krytyki, jak kto nie chce, to nikt go nie zmusza do czytania, a jak się czuje przeze mnie gwałcony i zmuszany, to ma problem z samym sobą :]

i własnie zamierzam pieprznąc kolejny, więc z góry uprzedzam, że będę gwałcił.

 

"notujcie" - z najwyższą pokorą na jaką mnie stać, radzę ci, żeby poszedł moim śladem i zasięgnął języka [ media, ksiązki, artykuły z tamtych czasów /ja się trochę naczytałem/ ] w sprawie "jak Mj był postrzegany" przed 91 rokiem zanim puścisz oko do kolegów i szasugerujesz, ze "to jest miejsce, w którym powinniśmy się śmiać" i to jest właśnie tym, co nazywasz "głupotą".

 

nie chodzi o managment Minny, a o to, ze garnett jako pierwsza opcja i samodzielny lider nie był, wg mnie, materiałem na megawygrańca, dostał rozgrywajka dostał slashera, jako jumpshooter [i nawet bonusowo wobec dirka - świetny defender] i na co to starczyło ?. masz fakty - intepretujesz. i c*** mi lata koło alternatywnych scenariuszy. taki się wydarzył w bostonie, tam kevin był na swoim miejscu, w innej konfiguracji niż w Minny, mniej zalezało od jego jumpshooting ofense, nie musiał sam liderować i wytyczać kierunków, a najwazniejsze, ze był obudowywalny, czy też sam mógł robić za obudowę dla innych - BEZ utraty swojej wartości, bez częsciowego choćby zlimitowania, a wręcz przeciwnie, z uwypukleniem jego naturalnych talentów. chcesz to z dirkiem porównać ? no to porównaj, nie zapominając, ze kevin-winner to opowieść dokonana, a ew. temat "dirk winner" - teoria ,ale nie pierdol prostacko jak rolnik swoją starą, że "90 % głupot". na tym ma polegać ocena czy po prostu chcesz mi dojebać, bo "na oko" ci się coś nie zgadza, bez uruchamiania w ogóle procesu poznawczego ?

 

wreszcie jakiś naturalny zwycięzca" - och, na ironię się zdobyłeś, ułaaaał.

no tak, bo przy Shaqu, to bryant głównie statystował i nigdy nie miał okazji się wykazać winneryzmem. jasna sprawa.

 

@ bastillon

wygrywanie czy przegrywanie jest FAKTEM. możesz ten fakt najwyżej interpretować, i - jasne, możesz tego, kto przegrał wybielić, a tego kto wygrał podważyć. robisz to zresztą cały czas, np. wybielasz Nasha, podważasz Bryanta. ja staram się interpretować fakty, a nie pi*****ić, co by było jakby dziadek jak cipkę, a babcia wacka.

 

"pg przeszkadzający w podawaniu ma mieć taki sam impakt jak shotblocking center" - na tym ma polegać dyskusja na tym forum, dyskusja z tobą ? że ja coś piszę, ty pomijając kontekst to kwestionujesz, ja to grzecznie prostuję, a ty, w innym miejscu, robisz to samo ?

 

nie pierdol o komunistach, bo w każdej 'rozmowie' z tobą dokładnie swoje zdanie precyzuję i wyjaśniam, o co, kiedy i w którym miejscu mi się rozchodzi. jak nazwać zaś twoje usiłowania - w jednym miejscu piszesz "dumars był c***owym obroncą, bo coś tam" [cyt niedosłowny], w innym "isiah thomas był w obronie 'iverson-like", "rick mahorn był NAWET ważniejszy od Isiaha" - w tym samym zdaniu wymieniasz też Dumarsa, ale bez 'nawet", co sugeruje, że po prostu Mahorn defensywnie jest jesczze gorszy od Dumarsa... i kiedy pytam : skąd zatem ta all time defense Pistons, a dodajmy jeszcze wolnego KOMPLETNIE nie spełniającego twoich standardów center-defense-impakt kryteriów Laimbeera, to się nagle zapowietrzasz ? to tylko przykład twojego lawiranctwa. ale rozumiem, że już się zasiedziałeś tutaj i po prostu towarzystwo przywykło, nikt już nie wypomina.

manipulacje, które uprawiasz, aby podnosić pozycję, reputację Nasha i garnetta, i chować, kwestionowac, "racjonalizować w sposób niezwykle ograniczony" ich słabości to zaś coś, co komuniści mogliby podczas spotkań swoich komórek operacyjnych kontemplować.

 

ktoś coś w życiu wygrał - FAKT. i ten fakt podlega interpretacji : dlaczego ?

ktoś w życiu przegrał - FAKT. i ten fakt podlega interpretacji : dlaczego ?

jasne, można zdefiniować "wygraną" i "przegraną" i wszystkie interpretacje podciągać za jaja pod te definicje, a można po prostu nie hamować niczego dogmatami, nie wpierdalać wszystkiego w szuflady, tylko rozpatrywać każdy przypadek osobno, traktując go autonomicznie, ew z iks przypadków wyciągając jakieś punkty wspólne, jakieś podobieństwa. takiemu komuchowi, jak ty, autonomia pewnie śmierdzi, bo kolektyw i doktryna Ciocia Beton, ale mnie na to nie namówisz.

 

"udowadniając cyframi" - wg waszych cyfr, to w finałach rokrocznie powinni grać Nash v LeBron, najlepsi koszykarze wszechczasów, a tylko pechowcy maksymalni, wg cyfr "dumars był c***owym obrońcą" itd. dzięki. już była gadka na temat przystawalności sztywnych cyfr do żywej koszykówki, i poza twoimi płaczliwymi histeriami, ze "znów mnie nie rozumie świat, ze wartość gracza oddają wzory na obwód spaldinga" wiele się nie dowiedział, kto się starał w tę dyskusję wczytać. zadałem ci pytanie, jak wyglądały wyniki rentegnowskie i inne Mavs w tych seriach playoffs z ostatnich 4 lat ? co masz w odpowiedzi ? jajco, bo masz jakies wielkie zestawienia za całą karierę, od bobasa, a nie masz tego, co dotyczy najwazniejszych rzeczy - jak można na podstawie zbiorczych statsów obejmujących 6 czy 7 miesięcy grania, zróznicowanych stopni trudności gier, stawki, okoliczności tworzyć oceny ? zespół wygrywa 60 gier w sezonie i ginie w 1 rundzie playoffs - co ma znaczenie, ten sezon, czy ta seria ? ale za serię już nie ma rentegenów do "udowodnienia cyframi", więc stać cię na złośliwości. 4 ost sezony, 3 przegrane w 1 rundzie, jeden w drugiej w 5 meczach. pokaż mi rentgen Mavs za te 4 lata dotyczący TYLKO playoffs i dalej mi "udowadniaj", jaką dirk tworzy tam, i lideruje jej, superpakę.

 

"każda jego teza ma milion sposobów interpretacji" - stosownie do wieloznaczności i wielobarwności faktów, które ty byś chciał brać za pysk i określać dobitnie, jednoznacznie, niedowołalnie i powołując się na wątpliwy autorytet liczb oraz cyfr. każdy sobie sam wybiera, co woli : czy wymianę argumentów "humanistycznych", żywych, czy przerzucankę cyframi, wzorami, rentgenami i całą resztą, która fakty interpretuje w sposób ułomny często, a wielu zmiennych kompletnie nie ujmuje.

 

nie "winneryzm Garnetta ujawniA się" - UJAWNI-Ł się. to nie teoria, mówimy o fakcie, faktach z życia wziętych. i możemy je interpretować. moja intepretacja jest taka i taka, a ty możesz mnie przekonać, że inna, twoja, jest zasadniejsza. a ja nie powiem, że nie jest, bo może być to prawda. tak jak prawdą może być to, co ja piszę. nie zgadzam się na autorytaryzm w kreowaniu ocen, bo to jest dopiero "głupota". chcę wymiany intepretacji, mysli, poglądów, ocen - na tym rzecz polega. ty o tym nigdy nie słyszałes, wg ciebie istnieje kombinacja, która w oczywuście oczywisty sposób wszystko wyjaśnia i robi to za pomocą cyfr, bo z nimi się nie da polemizować, one są twarde, jak komunistyczny łeb. naukowe takie. tyle, że to nie fizyka, nie chemia i nie ścisła matma.

 

k****, stary, czy bycie competitorem to jest wyznacznik winneryzmu ? jak jesteś jednocześnie graczem niedopasowywalnym, jesli grasz w strukturze, która nie maksymalizuje twoich możlowści, ale je limituje, albo lepszy byłbyś jako jeden z kilku, a nie lider, jako 2nd, a nie jako 1st, bo limitujesz kolegów, jesteś przeszkodą do rozwoju zespołu, mimo że sam zaliczasz brylantowe staty, to co ci k**** da competitivness ? kevinowi dał mało w minny [poza reputacją], a wszystko w bostonie [bez utraty reputacji, a wręcz przeciwnie, bo tylko zwycięstwo tak naprawdę czyni ją istotną, dla przegranego może być najwyżej kuferkiem ze słodyczami na pocieszenie] ? jaka róznica była ? bingo ! - struktura, system, własne właściwe umiejscowienie w nim. Iversona jakoś jego competitivness nie broniłeś, tam zwracałeś uwagę WŁASNie na strukturę zespołu, organizację, pewne niuanse taktyczno-techniczne. moja opinia o Ai jest podobna do twojej, może trochę mniej radykalna, ale jednak - dlaczego tam jakoś się to spina, a tutaj nie ? bo tam stosowałeś metodę analityczna, która miała ręce i nogi, a przy okazji garnetta już się skupiasz na samym competitivness, a olewasz że możę facet po prostu nie był na swoim miejscu. ai był na swoim, na innym nie mógł być, miał naj warunki jakie mógł dostać do swojego charakteru, stylu i talentu. czy Kevin był w takiej samej sytuacji w Minny ? wg mnie, nie. I jego competitivness, której nie zaprzeczam, odgrywała tu drugorzędną rolę, w ocen ie sytuacji.

 

"precyzyjne dowody" - jak chcesz dowodami liczbowymi określić te wszystkie sprawy, które są choćby w tym wątku poruszane ? tobie z dowodów liczbowych wychodzi, ze "dumars był c***owym obronćą, bo nie zbierał dostatecznie dużo", tobie wychodzi, ze "dirk lepszy od Kobego, bo więcej zebrał"... gdzie to się ma do całokształtu gry, do samej gry ? przecież tego normalny, zdrrowy, odżywiony rozum nie chce przyjmowac, bo widzi jak jest to ułomne i biedne.

 

"przekrzykiwanie się" - ręce mi opadły... człowieku, a co robicie ty i Lorak, kiedy zaczynacie swoje przerzucanki statsytyczne na 5 stron ? co to jest, jak nie przekrzykiwanie się ? najlepsze, że w tym ni c***a nie idzie w ogóle partycypowac.

 

Luki zarzucił mi, ze ja 'piszę elaboraty" - no i może, ale przynajmniej ludzkim językiem i każdy wie o co mi chodzi i może się odnieśc, może skumać, może mnie nawet wyśmiać, ale przynajmnmiej wie, co wyśmiewa, albo mu się zdaje; a co powiedzieć o tych waszych akcjach ? stat za stat, a po 7 postach sami nie wiecie o czym piszecie, nie mówiąc o innych - nikt się nawet w to nie wtrąca, bo rzecz cała jest już tak zapętlona i nieczytelna, że strach - bo już nie ma w tym koszykówki, a jest jakiś technokratyczny bełkot, w którym zajmujecie sie cyframi, a nie grą.

 

'z głównymi argumentami na poziomie 'nie, bo' - brednie. np a'propos róznicy między gasolem, a dirkiem podałem kilka, z całym szacunem dla dirka, nawet nie napisałem, który lepszy. proszę bardzo, cofnij się do tamtego wątku i cyframi, dowodami podważ moje poglądy, wykaż mi ich nieracjonalnośc, niezgodnośc z rzeczywistością. może dlatego nie umiesz, bo zapomniałeś, że cyferki nie mogą zastąpić myślenia, wiedzy i doświadczenia i jak już nie ma tematu, w którym mozna się oprzeć na 'argumentach' w stylu : ze wzoru na 'zbiórki przez ilość przebiegniętych kilometrów dodać ilość skoków z lewej nogi przez punkty zdobyte z asyst minus średnia przechwytów pomnożona przez rzuty wolne w 1 kwarcie", wynika, że..., to się po prostu gubisz, albo żal ci dupę ściska, bo nie można wyliczyć czegoś na podstawie wzoru i ex cathedra ogłosić tego "prawdą", tylko dlatego, ze pochodzi z dodawania i odejmowania, że jest takie ścisłe i wymierne. to się nazywa fiksum dyrdum na punkcie magii cyfr. spoko, miej sobie ten swój sposób, żyj sobie nim, ale k**** nie mów innym, ze ich myślenie jest c***a warte, bo tylko twoje jest warte c***a.

 

@ artlan napisał, że "wiele osób ma obsesję na punkcie tytułów" - nie wiem, ja nie mam, ale wygrana jest sensem tej gry, więc to, że ktoś ma fisia na punkcie sensowności koszykówki aż takim przestępstwem chyba nie jest. to ze strony przeciwników takiej postawy pojawiają się argumenty najmniej powazne - wystrarczy bowiem niewinnie i trzeźwo zauważyć, że ktoś wygrał, ktoś inny nie i przynajmniej na starcie dyskusji ma to znaczenie, i nie wolno od tego abstrahować, żeby w odpowiedzi dostać w łeb argumentem histerycznym, a przy okazji koronnym : "no tak, postawmy zatem Kerra wyżej od Nasha, Horry'ego od Malone'a". nie wiem, co gorsze, zatwardzenie na punkcie samej ilości tytułów, czy właśnie takie próby dziecinnego dezauwowania faktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PG

1.Steve Nash 2.Jason Kidd 3.Chauncey Billups 4.Tony Parker 5.Chris Paul

SG

1.Kobe Bryant 2.Dwyane Wade 3.Allen Iverson 4.Vince Carter 5.Ray Allen

SF

1.LeBron James 2.Carmelo Anthony 3.Paul Pierce 4. Tracy McGrady 5. Ron Artest

PF

1.Tim Duncan 2. Drik Noviztki 3. Kevin Garnett 4. Pau Gasol 5. Chris Bosh

C

1.Shaq 2. Yao Ming 3.Ben Wallace 4. Dwight Howard 5.????Może amare

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.