Skocz do zawartości

BiałaCzekolada

Rekomendowane odpowiedzi

srakt, taki sam fakt jak ten ze Kobe zdobyl tytul majac ponizej 200 cm wzrostu, a Duncan nie, nic to nie mowi.

 

a teza ze Duncan mial slabsza kombinacje skladu, systemu, trenera i wiekszy udzial w mistrzostwach juz taka latwa do obrony nie jest, wiec latwiej znalezc jakis kruczek.

 

na pewno wyjatkowy dla Kobe jest poziom budzonych emocji, a juz na pewno negatywnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zawsze mnie wqrzalo umniejszanie roli kobasa w pierwszym 3peacie

 

 

A był jakiś drugi???

 

A poważnie to chyba nigdy nie da sie dobrze ustawić rolę Brayanta w latach 00-04

 

Z jednej strony - LAkers AD 2001 to mistrz któy miał tak słabą obronę że szok bodajże 21 i zrobili tytuł bo Shaq był tamtego roku jak walec - tytuł by chyba zdobył z każdym

Nie oszukujmy się Shaq w latach 00-01 pewnie by zdobył tytuł mając za wsparcie każdego innego zawodnika z TOP 20 ligi a Kobe wtedy raczej nie

 

Z drugiej strony pamietem serię z Blazers. Mecz nr 7 10 minut do końca a Lakers są bodajże -17 i wtedy swój koncert zaczęli Kobe i Horry - rzucali trafiali. Oczywiście Blazers im pomogli bo zabrakło im jaj i nie trafili bodajże 10 rzutów z rzędu. Niemniej Kobe ma w sobie gen zwycięzcy - nie poddaje się nigdy czasem rzuca za dużo ale właśnie w takich momentach jak ten mecz nr 7 i 4 kwarta widać różnice między zwycięzcą a resztą. Wtedy gdyby nie jego wiara do końca Lakers nawet z takim Shaqiem by polegli bo Shaq był wtedy zmęczony tym że nie zszedł ani na sekundę w meczach nr 5 i 6  i pierwszej połowie nr 7 i całej drugiej meczu nr 4. On się słaniał. Zwłaszcza że akurat Sabonisa tak łatwo przestawiać nie mógł

 

Nota bene ta kwarta też pokazała czemu najgłupszy argument tego forum tzn Horry ma 7 pierścieni jest taki głupi . Horry to jest zawodnik który te 7 pierścieni wyszarpał. Nie ma drogi do tytuły w której by on nie miał takiej kwarty w której wchodził w buty liderów i nagle seryjnie rzucał zbierał i bronił pod presją. Robert Horry miał większe jaja niż większosć graczy z TOP 10 ligi.

 

Niemniej Kobe w latach 00-02 był taką opcja nr 2 bo naprawdę Shaq był wtedy dominatorem to nie jest przypadek Stockton-MAlone gdzie trudno powiedzieć kto był ważniejszy. Miał Kobe swoje ważne momenty w seriach ze Spurs czy Blazers ale to jednak Shaq był tam nr 1 bo on był nr 1 całej ligi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moich czasach, za wymyślenie tudzież posługiwanie się tak gównianym kolokwializmem i okraszenie go uśmiechem, nie miałbyś w gimnazjum życia. I k**** słusznie, patologiczne środowisko ma również swoje dobre strony w życiu.

Z kolei gdy ja chodziłem do podstawówki (przedostatni rocznik) nikt nikogo nie piętnował za mówienie czegokolwiek, było mnóstwo śmiechu, ale dało się też zauważyć coś takiego jak kultura osobista a przede wszystkim szacunek do nauczyciela. Mam wrażenie, że zmiana struktury nauczania nikomu nie wyszała na dobre, więc teksty typu "przebywanie w środowisku patologicznym ma swoje plusy" jestem zmuszony speuntować uśmieszkiem politowania.

Edytowane przez LeweBiodroSmoka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Niemniej Kobe w latach 00-02 był taką opcja nr 2 bo naprawdę Shaq był wtedy dominatorem to nie jest przypadek Stockton-MAlone gdzie trudno powiedzieć kto był ważniejszy. Miał Kobe swoje ważne momenty w seriach ze Spurs czy Blazers ale to jednak Shaq był tam nr 1 bo on był nr 1 całej ligi.

 

Tylko w ocenie tamtych Lakers nie powinno zatrzymywać się na prostym opisie "2 opcja". Bo mimo wszystko nie można zrównywać roli w drużynie przykładowego Jasona Terry`ego z 2011 z Kobem w latach 01-02. To są mistrzostwa Shaqa jako lidera, ale Bryant zagrał zbyt wiele wybitnych meczów i wybitnych serii (zachód 2001 !!!), żeby lekceważąco podchodzić do dokonań Kobego na początku wieku i traktować te lata jako argument przeciwko niemu w różnych dyskusjach all-time.

 

Jeszcze chciałbym się odnieść do mojego ulubionego kłamstwa na forum. Gasol MVP 2010! Nie wiem, czy chodzi o podsumowanie całego sezonu, czy tylko o serię finałową, ale w żadnym wypadku Pau nie był nawet blisko tego tytułu. Może bierze się to ze słynnego 6/24, ale tak tylko chce przypomnieć, że w tym zdominowanym przez defensywę meczu wielkie nic grali prawie wszyscy łącznie z Gasolem. A decydujący o wyniku był niespodziewany wystrzał jednego gracza i nazywał on się w tamtych czasach Ron Artest.

 

Jeśli już ktoś koniecznie chce pokazać jak wielkim ułatwieniem dla Bryanta był Hiszpan to raczej powinien skupiać swoją uwagę na serii finałowej z 2009 roku, gdzie Gasol grał fenomenalnie po obu stronach parkietu. Jednak ciężko podważać Bryanta akurat po jednej z jego najlepszych serii w karierze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale co jest lekceważącego w nazwaniu Bryanta 00-02 2 opcją ?

 

Shaq był wtedy zdecydowanie numero uno w Lakers, koniec kropka.

Nikt nie umniejsza klasie Kobasa, który tak jak piszesz rozegrał wiele zajebistych serii i wyrwał kilka spotkań ale O'neal był liderem ekipy z Los Angeles.

 

Szlag mnie już trafia jak czytam te farmazony. 

 

Kobe był pierwszą opcją w Lakers 09 i 10 (już niech będzie) ale miał w tych latach Gasola, który pełnił dokładnie taką rolę jak Bryant w 00-02 (oczywiście znając proporcje) i nikt z was zapluci hipokryci nie napisał, że pisanie o Hiszpanie jako o drugiej opcji to lekceważenie :) 

 

Kobe w 00-02 grał z gościem, który w tamtym okresie był najlepszym zawodnikiem jakiego NBA widziała (do teraz). Sam Bryant jest i był zajebisty i dlatego jak ktoś pisze o nim z tamtego okresu to prawie zawsze nazywa go "najlepszą drugą opcją w historii". Właśnie po to aby podkreślić jego zajebistość, bo on mógłby liderować większości zespołów nie tylko z tamtego okresu ale trafił (na jego szczęście lub nie) na dominatora one in generation.

 

Znowu się zaczyna pendolino "on był  jakby lepszy niż standardowa druga opcja ale niedokońca pierwsza, choć czasami miał momenty, gdzie był pierwszą ..."

 

Pierwsza opcja to zawodnik, który ma największy wpływ na grę zespołu po obu stronach i na kim przede wszystkim koncentruje się obrona rywala. Dlatego taki Lebron w 2011 był pierwszą opcją Heat, mimo że Wade zagrał w c*** lepsze finały. Inna sprawa, że sprzedaje się ofensywa, dlatego w 04 dostał Billups a nie Wallace, który zrobił przejebaną różnicę. 

zawsze mnie wqrzalo umniejszanie roli kobasa w pierwszym 3peacie

to samo mozemy powiedziec o... duncanie. a to manu mial serie na poziomie mvp w finalach i byl kilerem pistons, a to parker byl mvp finalow, a to kawhi.

bez jaj.

 

:nightmare:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mac nie porownuje shaqa do manu+tipi

nie o to w tym wszystkim chodzi. mistrzostwa zdobywaja systemy, druzyny, nie pojedynczy gracze. oni moga jedynie przechylic szale.

dlatego james nie zdobyl mistrzostwa w cavs, dlatego kobe ma male szanse na mistrzostwo obecnie, poniewaz nie sa, nie byli otoczeni przez system, ktory gwarantowalby im gre o najwyzsze cele.

 

ely3 nie bylo 2 peatu, nie wiem skad mi sie to wizielo, w glowie mialem 3peaty bulls...

 

lakers 2001 to team uczacy sie gry bez rice'a, harper juz ledwie chodzil, dlatego powrot fishera (leczyl kontuzje 2/3 sezonu?) pod koniec sezonu odmienil te druzyna jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. kazy zespol, ktory gra o mistrzostwo to system. kazdy, ktory zdobywa je, ma graczy 2 planu. robert horry, jason terry, mike miller, battier, ray allen, fisher, paxson.

 

tak naprawde to poza finalami 2002 nie pamietam innej serii gdzie 2 zawodnikow zalatwilo wygrana ale to byl ewenement, bo nets byli chyba najgorzej matchupujacym sie teamem czolowki z lakers.

 

 

reasumujac, lakers w czasach 3peatu, poza 1 sezonem (choc w indianie finaly uratowal wlasnie kobe...) mogli pozwolic sobie na to by kobe ich ciagnal i prowadzil do wygranych. najlepiej powinni o tym wiedziec fani... spurs, ktorych w WCSF'02 i WCF'01 zabijal nie shaq ale kobe. zreszta sam shaq wtedy, zanim sie poklocili, wyrazal sie w taki sposob, ze sa obaj zabijakami i wykancza rywali ten, na ktorego rywal nie ma odpowiedzi, czasami shaq a czasami kobe. kobe odsuwal sie w cien z prostej przyczyny, duuzo latwiej bylo grac przez shaqa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale co jest lekceważącego w nazwaniu Bryanta 00-02 2 opcją ?

 

Shaq był wtedy zdecydowanie numero uno w Lakers, koniec kropka.

Nikt nie umniejsza klasie Kobasa, który tak jak piszesz rozegrał wiele zajebistych serii i wyrwał kilka spotkań ale O'neal był liderem ekipy z Los Angeles.

 

Szlag mnie już trafia jak czytam te farmazony. 

 

Pewnych kwestii nigdy nie wyjaśnimy, ale możemy pospekulować. Gdyby Jordan, np. w latach  95-98 dostał do Chicago wsparcie Shaqa, to jestem w stanie uwierzyć, że wciąż byłby pierwszą opcją (Phil nie chciałby umniejszać jego roli). Natomiast gdyby po powrocie zastał już Shaqa grającego rok z drużyną, to nie jestem przekonany, czy gra byłaby ułożona pod niego (czyli Jordana). Gdyby trochę przybliżyć wzajemnie ich kariery (tak o 3 lata) to w 98 Shaq bez wątpienia byłby opcją pierwszą (Jordan 98 - Shaq około 00/01)

 

To samo jest z Bryantem, mówimy, że nie był pierwszą opcją podczas "pierwszej trójki". Tylko wówczas Kobe był jeszcze bardzo młodym graczem, a w dodatku grał obok dominatora, w tym czasie być może największego od czasów Wilta. Kto wie, może połączenie Bryanta z późniejszych sezonów z mega O'Nealem wypadłoby na korzyść KB?

 

Na dzisiaj oglądam KB, który gra wręcz niesamowicie na to, co oczekiwałem, nie ma pierwszego kroku (oczywiście, już nigdy nie odzyska najlepszego, ale się poprawi), nie ma wyskoku (oczywiście, już nigdy nie odzyska najlepszego, ale się poprawi), nie grozi trójką (ją pewnie odzyska) i wciąż w porównaniu do takiego Hardena jest mega super do oglądania. (Szabla vs Topór)

 

Dużo analizowałem grę Jordana i Bryanta, MJ moim zdaniem zawsze był nieco bardziej atletyczny, KB bardziej finezyjny, ta właśnie subtelna różnica powoduje, że wierzę, że następne dwa sezony Bryanta będą zdecydowanie lepsze niż dwa ostatnie Jordana w Washingtonie. W każdym razie nie sądzę, że jeśli zdrowie dopisze to będą dwa pożegnalne sezony KB.

Edytowane przez Pozioma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam wszystkich za podwójny post, ale może dobrze byłoby wydzielić temat kim byłby Shaq, gdyby tylko chciał? Przecież w przeciwieństwie chociażby do Magica czy nawet MJ jego karierę znamy od małego zajebiście, były filmy, reportaże od czasów HS, sam mam gdzieś pewnie w piwnicy film z jego karierą przed NBA (w oryginalnej okładce, na VHS), czy tak naprawdę spełnił ją w 100%? Moim zdaniem nie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam wszystkich za podwójny post, ale może dobrze byłoby wydzielić temat kim byłby Shaq, gdyby tylko chciał? Przecież w przeciwieństwie chociażby do Magica czy nawet MJ jego karierę znamy od małego zajebiście, były filmy, reportaże od czasów HS, sam mam gdzieś pewnie w piwnicy film z jego karierą przed NBA (w oryginalnej okładce, na VHS), czy tak naprawdę spełnił ją w 100%? Moim zdaniem nie....

 

Mam bardzo zbliżone poczucie, pewnie jak większość forum. Shaq z mentalnością Michaela/Kobego/Allena/Garnetta/Thomasa czy Mailmana, albo TD zapewne zdetronizowałby Jordana z dyskusji GOAT. Z drugiej strony Shaq to Shaq - indywidualność jakich mało. Nie żałuję, że Diesel ma mentalność jaką ma, a nie jest zamordystą w stylu MJa.

 

Lubię O'neala za to jaki jest i świetnie, że ktoś taki był/jest w NBA. Jednak uważam wszelkie dyskusje co mógłby osiągnąć Shaq gdyby miał inną mentalność za prowadzące jedynie do dyskusji kto był pierwszą opcją w ostatnim z mistrzowskich sezonów w 3peacie. Shaq z etyką pracy, ciśnieniem na zwycięstwa, chęcią osiągnięcia doskonałości rozwaliłby ligę w pył. 

 

Co by nie mówić jego lenistwo też trochę zbudowało jego legendę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam bardzo zbliżone poczucie, pewnie jak większość forum. Shaq z mentalnością Michaela/Kobego/Allena/Garnetta/Thomasa czy Mailmana, albo TD zapewne zdetronizowałby Jordana z dyskusji GOAT. Z drugiej strony Shaq to Shaq - indywidualność jakich mało. Nie żałuję, że Diesel ma mentalność jaką ma, a nie jest zamordystą w stylu MJa.

 

Lubię O'neala za to jaki jest i świetnie, że ktoś taki był/jest w NBA. Jednak uważam wszelkie dyskusje co mógłby osiągnąć Shaq gdyby miał inną mentalność za prowadzące jedynie do dyskusji kto był pierwszą opcją w ostatnim z mistrzowskich sezonów w 3peacie. Shaq z etyką pracy, ciśnieniem na zwycięstwa, chęcią osiągnięcia doskonałości rozwaliłby ligę w pył. 

 

Co by nie mówić jego lenistwo też trochę zbudowało jego legendę. 

Dokładnie, być może nie mielibyśmy o czym dyskutować, ale Shaq, w przeciwieństwie do Jordana (i być może do KB) zostanie z nami w lidze długo, to właśnie dzięki wielu jego "audycjom" czuję się, jakby grał dotychczas, moim zdaniem największa postać od czasów Wilta (nie patrząc tylko na gabaryty). Pewnie wielu napisałoby, że Magic to równie wielka postać, być może, ale jako człowiek gdzie byłby tak naprawdę gdyby nie jego choroba i postrzeganie jego osoby właśnie przez jej pryzmat?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież Jordan to osobowość cały czas aktywnie działająca w lidze jako owner, często wtrącająca 3 grosze i starająca sie nyć wszędzie. Akurat Magic jak już jest dużo mniej aktywny.

W sumie Kobe po końcu kariery też wydaje mi się być osobą, która się usunie w cień, z obecnych gwiazd chyba tylko Nashowi i Garnettowi daję szanse na większą karierę showbisnesową. Dirk Europejczyk, Duncan za cichy, Wade w zasadzie nijaki, bo poza tym, że jest chamem i bucem, to się osobowością nie wyróźnia, Allen zbyt grzeczny i rodzinny, chyba jeszcze Pierce by się nadawał, ale on w takim blasku chwały nigdy nie był.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale w jaki sposób na Twoją ocenę Magica wpływa to, że najzwyczajniej w świecie miał pecha, którego inni nie mieli?

Nie wiem o jaką moją ocenę chodzi, skoro tylko stwierdziłem fakt o jego stosunkowo małej aktywności okołoenbiejowej, ale jeśli chodzi o HIV, to ja bym tego pechem nie nazwał, tylko "ciężką orką", której się inni nie podjęli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o żadną, popatrz na godziny postów , poczytaj wcześniejsze posty  to może się domyślisz

 

ale skoro już się wpisałeś - orki podejmują się tam wszyscy, Magic zwyczajnie miał pecha i tyle

To w takim wypadku co najwyżej inni mieli szczeście, ale Magic i tak w tym przodował znacznie. Wątpię by taki Duncan, Dirk, D-Rob, Nash skakali na bok, a już na pewno, że robili to nieustannke.

Magic po prostu zdradzał żonę na prawo i lewo, ruchając wszystko co mu na drzewo nie uciekło. I przy okazji złapał HIV. Jak dla mnie to pecha można mieć, jeśli przy oddawaniu komuś krwi się zarazisz, on normalnie na to zapracował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nash i Duncan - rozwodnicy. Powód jest pewnie jeden, jebali na lewo i prawo bo do domu chyba nie przynosili za mało? A może któryś z nich upijał sie do nieprzytomności i tłukł swoja żonę.  

Zawodowy sportowiec u szczytu sławy i przypadkowa fanka- pech, nic wiecej 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nash i Duncan - rozwodnicy. Powód jest pewnie jeden, jebali na lewo i prawo bo do domu chyba nie przynosili za mało? A może któryś z nich upijał sie do nieprzytomności i tłukł swoja żonę.  

Zawodowy sportowiec u szczytu sławy i przypadkowa fanka- pech, nic wiecej

 

Mogli się zwyczajnie nie dogadywać. Magic ruchał po 500 kobiet rocznie, jakoś nie wyobrażam sobie, żeby nawet zdradzając Nash czy Duncan robili ułamek tej liczby. O nich właśnie można powiedzieć, że chodziłoby o przypadkową fankę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na czym polega słuszność psucia komuś życia tylko dlatego, że ktoś niekoniecznie się zgadza z przyjętym bez praw logiki językiem? Słowo 'k****', którego użyłeś za czasów jeszcze wcześniejszych również uchodziło za kolokwializm. Może Cardi liczy, że jak go poużywa, to spodoba się większej ilości osób, a wtedy jakiś Autorytet powie, że wolno nam go używać?

 

 

Strasznie jesteście pospinani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damn, nie umiem znaleźć swojego postu o Shaqu i Kobem z 00-02. 

Więc ogólnie w skrócie. 

 

1. Sezon '00 - tu Shaq był zdecydowanie 1 opcją, Kobe świetnym sidekickiem, bez dyskusji

 

Od teraz piszę tylko o Play-offs, ale w RS sytuacja była podobna zarówno w 01 jak i 02 Kobe i Shaq byli na tym samym świetnym poziomie. Ale PO są w ch* ważniejsze.

 

2. Sezon '01

 

1runda vs Blazers 3-0

Obaj robią miazgę. KB 25/4/8/2, Shaq 27/16. Absolutnie nie ma tu żadnej 1 opcji, remis.

2runda vs Kings 4-0

KB 35/9/4, Shaq 33/17/3 Ponownie miażdżą na tym samym poziomie, remis.

WCF vs Spurs 4-0

KB 33/7/7, Shaq 27/13. Tu już według mnie przewaga Kobego, ale Shaq dalej fenomenalny. Kobe.

Finały vs 76ers 4-1

Jedyna seria, gdzie Shaq gwałcił, a Kobe zagrał znacznie słabiej od niego (ale i tak świetnie! zwłaszcza w kluczowym 2 meczu).

KB 25/8/6/1,5/1,5 Shag 33/16/5/3,5. Shaq

 

 

3. Sezon '02

 

1st round Lakers - Blazers 3-1

KB 26/6/5/2/2 Shaq 26/11/4/2. Ponownie ten sam level. remis

2nd round Lakers - Spurs 4-1

KB 26/5/5/1 Shaq 21/12/3/3 Ale uwaga - Duncan wykręca 29/17/4/3, więc Kobe

WCF Lakers - Kings 4-3

KB 27/6/4 Shaq 30/13. Pierwszy raz doszedł Horry (11/11, kluczowe rzuty). Żeby nie było, że jestem stronniczy - Shaq.

Finals Lakers - Nets 4-0

Wszyscy pamiętamy serię, gdy Shaq gwałcił Collinsa tak, że ten później wyjaśnił, że jest gejem. 36/12 u Shaqa. Ale spójrzmy na KB 27/6/5 na TS%62  również fenomenalnie. Tylko skoro Nets nie miało odpowiedzi na Shaqa to się tam ich biło. Shaq

 

 

O ile 00 to Shaq i druga opcja Kobe, o tyle 01-02 to mamy w Lakers dwóch równych genialnych graczy z top3 NBA sezon po sezonie, co jest fenomenem. Shaq akurat lepiej wymiatał w finałach, dostał więc 2x MVP finals, a po dekadzie już wszyscy oponenci będą tylko pisać że to tytuły Shaqa...

 

Wspaniale opanowałeś czytanie/wrzucanie suchych statystyk i wysuwanie na ich bazie różnych wniosków, ale niestety wszystko to o kant dupy potłukł.

Kobe, Rice, Foxy czy inne Fishery mogły sobie "poszaleć" bo w tamtych latach systemy gry obronnej przeciwko Lakers były oparte na podwojeniach i potrojeniach na Szaku co "troszkę" ułatwiało robotę, znakomitej DRUGIEJ opcji LAL w tych czasach, Kobiemu i paru innym zawodnikom. O wsparciu jakie miał Duncan w Robinsonie, też chyba zapomniałeś w swych kalkulacjach. Ty nie pamiętasz ale starsi już powinni, że w latach, hmmm, 98-05 zespoły były budowane pod kątem posiadania stoperów na O'Neala przez co  w lidze tej zagrało wielu naprawde śmiesznych grajków, którzy nigdy nie powinni mieć tu miejsca ale mieli po >210 cm i często i gęsto ważyli kapkę przy dużo.

 

Śmieszne w tej całej dyskusji jest to, że goście, którzy często mają 30 i więcej lat, doskonale pamiętający tamte czasy, próbują zaklinać rzeczywistość w imię budowania legendy Wielkiego Kobiego. Robiąc przy okazji z siebie śmiesznych i zachowując się przy tym jak fan club rodem z gimnazjum Messiego czy Ronaldo. Nie tędy droga panowie - Kobi, "żywa" legenda tej ligi broni się sam!

Edytowane przez Pan A.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.