Skocz do zawartości

[NBA Finals] Heat - Spurs


leeewy

Heat - Spurs  

94 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto zostanie mistrzem NBA?



Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję, że zrobiłeś troszkę ograniczony copy-paste mojego posta sprzed kilku dni.

A nie zauważyłem - jeśli tak to zwracam ci honor i oddaje ci palmę pierwszeństwa  możesz sobie machać nią do woli.

 

Widocznie jak w filmach muszę zamieszczać formułkę - podobieństwo do wszelkich innych wpisów nie zamierzona i całkowicie przypadkowa

 

@ Rappar

 

I co znów będziesz pieprzyć  3 po 3 że to ci wstrętni hejterzy zaczynają shit storm??? Bo jak zwykle kamieniami pierwsi rzucają obrońcy Le Brona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze ani słowa tutaj nie napisałem, ale właściwie wszystko już zostało powiedziane. Kapitalna gra Spurs, chociaż po pierwszych paru minutach miałem w głowie już scenariusze G6 i G7, jednak potem Miami było z minuty na minutę znacznie gorsze, a Spurs coraz lepsi. W pełni zasłużony tryumf gospodarzy i cudownie oglądało się ich wspólną radość. Co za kariery, Duncan, Ginobili, Parker, Popovich... no i ten MVP Finals - Leonard. Każdy tam był ważny, Green, Mills, Diaw, Splitter. Teraz już może być tylko gorzej niestety. Ciekawe jak wyglądałby ten sezon i POs, jeśli w zeszłym roku Spurs wygraliby 4:2 ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu niby? W Miami jest najlepszy support ever, czyli i bez Lebrona powinni móc zrobić 55 winów, skoro support Jordana to zrobił, a był gorszy. A biorąc pod uwagę, że mają 15 mln na wzmocnienia, można by wręcz powiedzieć, że są głównym faworytem do mistrzostwa w następnym sezonie.

Niech najpierw z Krolem zrobia 55 winow, bo cos w tym sezonie do tylu nie dobili.

 

PS Support bez Jordana robil 55 z nim 72.

PS2 Co niby osiagnal LBJ w tym sezonie? Jakby wsadzic na wschod za Miami jakakolwiek playoffowa druzyne z zachodu to by awansowala do finalow. Takze to ze gral w finalach to byl swego rodzaju obowiazek.

Edytowane przez Tmac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie brawa dla Spurs. Oglądanie ich gry byłoby świetnym materiałem szkoleniowym na temat gry zespołowej i to nie tylko stricte koszykarskiej, ale każdego sportu zespołowego. Świetna chemia w zespole, motywacja, wzajemna pomoc i szukanie się na boisku. A do tego ta niesamowita chęć rewanżu za porażkę sprzed roku widoczna w oczach wszystkich zawodników.

 

Podobnie, jak już niektórzy pisali, ja również te 10-15 lat temu ich nie trawiłem za tę do bólu efektywną i "nudną" grę. Ale z perspektywy czasu zyskali moją ogromną sympatię i znając skład finału bardzo chciałem, żeby w tym sezonie wygrali. Warto było zarywać te nocki dla takich emocji, bo styl w jakim sięgnęli po to mistrzostwo, to prawdziwy majstersztyk. Cała drużyna idealnie ułożona, świetnie broniąca i grająca najpiękniejszy atak, jaki sobie można wyobrazić.

 

Zazdroszczę wszystkim wiernym i wiekowym kibicom tylu lat kibcowania takiej DRUŻYNIE.

 

Aż sobie obejrzę jeszcze raz te wszystkie mecze na luzaku, bo taką grą można się delektować w nieskończoność. Jak dla mnie kwintesencja koszykówki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym prosił by nei oceniać na zasadzie jesteś tak dobry jak Twój ostatni mecz bo rok temu większość tego forum śmiała się ze mnie czy Ignazza jak broniliśmy kontraktu Tiago , każdy chyba klnął na kontrakt Manu bo obaj w finałach wyglądali tragicznie. Dziś obaj są bohaterami , obaj byli niewiarygodnie ważni w drodze po 5 tytuł

100%. Zawsze wkurzało mnie hejtowanie Tiago bo nie blokuje i nie robi wsadów.

A tak naprawdę bez niego i Manu Spurs mogliby zagrać tegoroczną serię z Dallas 100 razy i 100 razy by ją przejebali.

Manu był jedynym, którego Rick nie potrafił rozpracować (no świra się nie da :D), a obrona Tiago... czy naprawdę trzeba jeszcze komuś coś o niej pisać? :)

 

Mecz fantastyczny. Spurs odpalili wprawdzie jak ruski diesel, ale w którymś momencie (-15?) pokazali Popa. A co na taki obrót spraw Pop? Ironiczny uśmieszek - byłem spokojny. Zbyt wiele razy widziałem wkurwionego Popa, że grają chałę i sam nie wie, co jeszcze może poprawić. A taki, ciągle wyluzowany Pop oznaczał jedno: "Heat, to wszystko? A Wy wiecie, że my zaraz możemy wrzucić dwójkę? A potem trójkę?"

 

A co do Miami, to i tak wyrazy uznania. Próbowali. Na ile mogli, mimo takich wpierdoli we własnej hali, spróbowali. Że byli słabsi? Nie oni jedni, że tak powiem... A po wszystkim pełna klasa. 

 

 

No i Tim, co bym o nim nie napisał, to będzie za mało...

Chciałbym, żeby to jeszcze nie był koniec, żeby jeszcze trochę pograł, żeby era Tima Duncana w NBA jeszcze trochę trwała. I to nawet jeżeli wkrótce miałoby mu zabraknąć paliwa i miałby być orany przez jakichś atletycznych bezmózgich kołków, tylko dlatego, że mają 15 lat mniej. I tak każdy ogarnięty człowiek będzie doskonale wiedzieć, kto tam do kogo nie ma co startować....

 

No chyba, że sam Tim ma już dość. Wówczas życzyć jedynie zdrówka i spokoju na zasłużonej emeryturze (a może jakaś inna rola w Spurs? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło jest móc znów sądzić, że POP to najlepszy coach all time. Słowa uznania też dla Ricka Carlisle i Jego Mavs, którzy stawili SAS największy opór (i to za sporym udziałem Carlisle'a, który rywalizował w "szachy" z Gregiem, jak równy z równym).

 

Mam nadzieje, że coraz więcej osób dostrzeże to, że koszykówka to sport zespołowy - NBA idzie co raz bardziej w tym kierunku. Pierwszy raz doceniony też został gracz typu Leonarda - kryjący najważniejszego gracza rywali i robiący najmniej medialne(chociaż dunki miał  mega) - box-scorowe rzeczy(w takich pistons 2004 - to Billups, a nie ważniejsi według mnie Wallecowie dostał laury). Pippen ma 6 mistrzostw, a nigdy nie pojawia się w jakiś dyskusjach tych największych.

 

Dobrze, że HEAT powstali, bo inaczej to byłaby powtórka z wczesnych lat 2000, gdzie finał to była tylko formalność, gdyż wschód był reprezentowany przez jakiś bolków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O czym on mówi, że mu się tak oczy pocą? Klima wysiadła?

Facio się go pyta komu chciałby zadedykować mistrzostwo. Belinelli mówi o mamie tacie <płacze>, później o całej rodzinie <znowu płacze> później jest coś czego nie rozumiem i na końcu mówi coś o świętym Jerzym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Facio się go pyta komu chciałby zadedykować mistrzostwo. Belinelli mówi o mamie tacie <płacze>, później o całej rodzinie <znowu płacze> później jest coś czego nie rozumiem i na końcu mówi coś o świętym Jerzym. 

It goes something like this:

Interviewer: "Would you like to thank or dedicate this win in particular? there are many but probably do you have 2-3 than are just one little step above them?"

Beli: "Well of course my family, mum and dad that are probably watching me now... pause they have always believed in me... starts tearing up no one has ever believed in me these past few years and at the end I won."

I: "Did you feel the support of the other people other than your family?"

Beli: "Yes, yes of course, my friends that have sent me messages, they supported me, San Giovanni (wee town where he's from) which opened the bisofila (probably some hall with a projector) to watch me until now... cries some more

I: "ok we'll leave you to your emotions"

 

Bellineli underperformed in the playoffs, but he should be given some slack as it was his first season with the Spurs and the first time he's played for a championship contending team.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co jest najpiękniejsze w tym wszystkim?

 

Odkupienie win Manu Ginobiliego. Manu był gtg i najlepszym graczem Spurs w serii z Mavs, zagrał bardzo dobrze z Thunder i wrócił do NBA Finals jako bohater game 1 - i to by mi już wystarczyło, ale jak Manu wczoraj w pewnym momencie ciągnął wózek w ataku i wchodząc z ławki, zrobił runa w pojedynkę - to eksplodowałem. Dziękuje...

 

Potem ukradł dla mnie jeszcze kilka posiadań w 2nd half w swoim starym-dobrym stylu: and1, dunk i step back3. 3 posiadania, 7 szybkich punktów i honor Chrisa Andersena w garści. Cały Manu w trzech akcjach. To była być może jego ostatnia taka sekwencja, ale była zdecydowanie najpiękniejsza. To był osobisty rewanż. Udany.

 

 

Nie ma piękniejszej rzeczy w koszykówce niż Manu on fire.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.