Skocz do zawartości

NBA w Cyfrze+ Sezon 05/06


josephnba

Rekomendowane odpowiedzi

Wie ktoś może czy bedzie jakas powtorka meczu Lakers-Raps gdzie kobe zdobyl 81 pkt? tak specjalnie na okoliczność 2 wyniku w historii NBA...

 

J

Sorry, że się wcinam w Twój post, ale bez sensu było pisac jedno zdanie w nowym poście

 

Sprawdziłem na stronie C+ i narazie nic nie ma i raczej wątpię, żeby było, zostaje torrent

 

EDIT:

ok thx, zapytalem tutaj bo strona C+ mi nie wchodzi, cos sie zrabalo :|

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ech zapomniałem opisac ostatniego meczu tu, wogole zapomniałem ze go oglądałem ale to już nie ważne. Przed chwileczką zakonczyl się mecz Cavs - Pacers i odziwo (dla mnie) był to bardzo ciekawy mecz. Trzymał do końca w napięciu i nie można było być pewnym zwycięstwa jednej z dróżyn.

 

Pierwsze trzy kwarty, to lepsza i czasami gorsza gra Cavs. Początek bardzo dobry, prowadzili ok.10 punktami, poźniej zaczeli tracić przewage.. ale ciągle prowadzili. Napewno dobrze grał LBJ (mimo ze go nie lubię) - to początkowo dobrze rzucał, asystował. Po stronie Cavs dobrze przezentowali się Gooden i Snow. Po stronie Pacers na pewno Granger. Granger zagrał cały mecz bardzo dobrze, wydaje mi się ze bedzie godnym zastępcą JO podczas jego nieobecnosci na parkecie.

 

Druga połowa to coraz lepsza gra pacers i pościg za Cavs. Dobrze prezentowali się Jasikevicius i Harrison. Po stronie Cavs zupełnie zniknoł Gooden, brakowalo LBJ.. Cały atak opierał się na Ilgauskasie.. Na ok.3 minuty przed koncem Indiana wyrównała po pięknym zrywie F.Jones-a i do końca było ciekawie.

 

Co do końcówki to napewno po stronie Pacers zawalili Jackson - zła selekcja rzutowa, zle podania - jak dla mnie on jest winny porazki Pacers.

U cavsów w końcówce fenomenalnei spisał się Ilgauskas (punktował, punktował i jeszcze raz z spokojem puntkował). W osatatniej akcji bardzo dobrze przeciwko Jasikeviciusowi zagrał D.Jones - nie spodziewałem się ze tak dobrze moze bronic w ostatniej akcji. Pare akcji wcześniej przy prowadzeniu Pacers miał bardzo wazny przechwyt. Dziś DJ zagrał dobrze w odronie - zrobił to co do niego nalezało w ataku i bardzo dobrze w obronie...

 

Szkoda ze Pacers przegrali. Pokazali mi dzis, ze mimo wszystko moga dobrze grać. Mimo tych luk w składzie, mimo slabej postawy lidera (S.Jackson - teraz to chyba on jest liderem tzn.do dziś :wink: ) moga dobrze grać..

 

Co do całego meczu naprawdę mi się podobał, szczególnie pare rzeczy.

 

* Postawa Grangera

* Postawa Harrisona

* Niedolot LBJ przy FT :lol: (z chłopaka zaden killer, rece mu sie w końcówce trzęsą, pazurki obgryza, na koncówki nie potrzebny..)

* Pollard - Po 4 minutach meczu chłop był wykończony i juz był w drodze do szatni.. (to było serio dobre)

 

To tyle na szybko, dopisze coś poźniej jak mi się przypomni.. Pozdrówa chłopaki, idę jesc i oglądać Lakersów :!:

 

Wybaczcie za literówki..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten mecz uświadomił mnie, że LeBron nie jest aż takim super liderem jak go opisują. Te wolne, obgryzanie paznokci hmm cały jego lidership :?: :roll: Gdyby nie Big "Z" to byłoby zupełnie inaczej, jego wolne naprawdę dużo dały Cavs, którzy jednak dzisiaj grali coś bez pomysłu. Dużo indywidualnych akcji Jamesa, niewiele wejść pod kosz, raczej rzuty z dystansu.

 

Mecz jak dla mnie przeciętny, dużo biegania, w trzeciej kwarcie zauważyłem "3 point shoutout", później FT Chalenge. Taki sobie ten mecz, a Bronek pokazał ile potrafi w końcówkach :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a Bronek pokazał ile potrafi w końcówkach :?

Chciałoby się powiedzieć- A nie mówiłem... :wink:

 

Posta zedytuję jak zobaczę to ośmieszanie Cavs. Ledwo wygrać z tak osłabioną ekipą jak pacers. I to ma być zespół z czołówki konferencji...

To jest zespół z czołówki konferencji. 8) Naprawdę daruj sobie. Słyszałeś może o takim powiedzeniu "zwycięzców się nie sądzi"? W Cavs doskonale wiedzą, że ostatecznie liczą się tylko zwycięstwa i porażki, a to jak wysoko się wygrywa. Jeżeli Twoim zdaniem zwycięzca wygrywając się ośmiesza, to masz jakieś dziwne spojrzenie na tę sprawę.

 

Wszystkim krytykom Cavs i LeBrona radziłbym się wstrzymać z opinią, bo już w niedzielę kolejna transmisja z udziałem tej drużyny i żebyście się czasem nie zdziwili.

 

Jako fan Cavaliers jestem oczywiście zadowolony. Bardzo wszechstronnie pokazał się LeBron, a Ilgauskas był absolutnie nie do powstrzymania dla wysokich Pacers. Jedyne, co może mnie martwić po tym spotkaniu, to mały udział w ataku pozostałych graczy, co widać w punktach. Zwłaszcza zawiódł Marshall, który wyporwadzany przez LBJ-a na czyste pozycje raz po raz pudłował. Szkoda też, że Gooden zupełnie zniknął w drugiej połowie. Jedynie nieźle wypadli gracze na PG: Snow i Jones, choć tego drugiego często widzieliśmy na dwójce. Eric ze stuprocentową skutecznością trafił na półdystansie swoje cztery rzuty, a DJ dwie trójki trafił i zaimponował w obronie. Tylko jeden rzut miał kompletnie nie przemyślany i tyle na minus w jego przypadku, a i jeszcze miał fajną asystę na alleyoop do Brona.

 

Pobało mi się, że choć nie zmiażdzyliśmy rywali, to prawie przez cały mecz mieliśmy prowadzenie. Pacers udało się je objąć dopiero w czwartej kwarcie, ale wtedy skuteczna obrona i gra na Ilgauskasa przyniosła zwycięstwo. Szkoda, że trzeci raz w sezonie (wcześniej przeciwko Lakers i Nuggets) LeBron pudłuje wolne w końcówce, ale tym razem na szczęście nie odbiło się to na wyniku.

 

Ze strony gospodarzy niesamowite wrażenie zrobili na mnie Granger i Jones, którzy trafiali znakomicie, nawet za trzy z kosmicznych pozycji. Dobre wrażenie pozostawił po sobie Saras i kilku innych graczy, jednak to było za mało by pokonać taki zespół jak Cavs.

 

Komentarz byłby bardzo dobry, gdyby Michałowicz nie gadał w kółko: Król to, Król tamto, i gdyby wiedział, że np. Andriuskevicius jest w D-League.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem się przyczepić do Jamesa, ale tego nie zrobię. Jest to po prostu kolejny gracz, z którego media chciały zrobić następnego Jordana a prawda jest taka, że to gracz zdecydowanie bardziej w typie Granta Hilla czy Garnetta, bardzo zespołowy, wykręcający świetne statystyki, ale mający problemy ze zdobywwaniem tych najważniejszych punktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lebron końcówki dobrej nie miał, jego szczęście że w zespole ma takiego Iglauskasa (zwanego: Pleksiglasem :D ) któremu nerwy nie puściły w końcówce. Nie zmienia to faktu, że Indiana bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bez O'Neila, Peji, Tinsleya, podjęli walkę i byli bardzo blisko zwycięstwa, naprawdę pokazali klase.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mnie kurewsko irytuje (i przepraszam co pobniektorych za to 'kurewsko' ale zadna to obraza) ze wlasniue wciaz jest powtarzane "king james to', 'king james tamto'. I to zarowno przez takiego WM jak i zagranicznych komentatorow. Przychylam sie jak najbardziej do posta Vana i mimo ze uwazam ze bedzie z Bronka wiecej materialu koszykarskiego niz z Granta a moze nawet Garnetta to nazywanie go "krolem" jest jakas smieszną, ba, wrecz idiotyczna karykaturą... groteską, parodią... nie wiem jak to jeszcze nazwac. Oni juz goscia praktycznie wyswiecili za zycia (koszykarskigo) i stawiaja go na piedestale razem z legendami (m.in. MJ) a takze powyzej innych, duzo lepszych (IMO) koszykarzy. Z niego jest taki 'king' jak i ze mnie, osiagnal tyle co nic na razie, a co do wykanczania rywala juz nie pierwszy raz pokazal slabosc (Lakers, Nuggets). Obiektywizm i chlodne spojrzenei zatem to w pryzpadku oceny medialnej Jamesa absolutnie egzotyczne pojecia, a ciag do robienia z niego ikony NBA przeslania jego prawdziwą wartosc. Niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem się przyczepić do Jamesa, ale tego nie zrobię. Jest to po prostu kolejny gracz, z którego media chciały zrobić następnego Jordana a prawda jest taka, że to gracz zdecydowanie bardziej w typie Granta Hilla czy Garnetta, bardzo zespołowy, wykręcający świetne statystyki, ale mający problemy ze zdobywwaniem tych najważniejszych punktów.

Mam podobne zdanie, choć nie do końca.Uważam że LBJ to rewelacyjny gracz,absolutna czołówka ligi...ale nie mam pojęcia skąd wzieły się te porównania do MJ-a ( a dokładniej wiem skąd się wzieły, ale są zupełnie nieuzasadnione :)).Jedyne co łączy LBJ z MJ to numer na koszulce i wyskok :).Przecież nawet ich style gry różnią się zupełnie...Ciężko znaleźć w historii NBA gracza do którego by można LeBrona porównać.Wg mnie mix Oscara Robertsona,Magica Johnsona,Granta Hill i T-Maca :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie mam zamiaru slodzic Cavsom. Mam gdzies ze mecz był wygrany bo przez wiekszosc meczu siedziałem zly jak osa i nie moglem sie nadziwic ze Cavs są w stanie grac az na tak niskim poziomie. Domyslam sie ze podobnie grali podczas serii 6 porazek z rzedu, a jak teraz przy 4-0 nadal graja w tak porywczy sposób to ja dziekuje serdecznei ale postoje i nie wiem jakim cudem wygralismy te spotkania. Mówiac ogólnie w zespole dzieje sie cos niepozytywnego. Po poczatku dobrym, ze słąba organizacja widzialem w potem juz calkiem poukładany zespoł, a teraz bez Larry'ego to wszystko siada. Wlasnie obawiam sie ze Larry jak gra tak gra ale to jest u nas jak narazie niezbedny czynnik do zwyciestwa. Tylko ze potem nasuwa sie pytanie. co ma Hughes do zastawiania tablic. No nie moglem normlanie wytrzymac jak widziałem jak w pierwszej kwarcie zbierali nam galy w ataku :? Potem sie poprawilo, ale i tak niewiem jakim cudem ogolnie wygralismy tablice ale jestem daleki od powiedzenia ze było dobrze. Pytam tez co jest z nasza obrona? Nie jest ona twarda, odpuszcza. Do tego na poczatku pierwszej kwarty dawala sie rozbic jak defensywa z podstawowki.Jedno dobre, celne podanie i od razu pozycja do rzuty. Tyle ze Pacers nie trafiali. dalej tez bym sie sporo poprzyczepaił. Atak=to co zrobi LeBron. Nie widzialem jakiegos pomyslu na gre, tylko gała do Brona a ten siłowo cos tam kombinuje, albo sam sobie wytworzy pozycje, albo jakies skupienei obrony na sobie i odegrane. Czesto całkiem dobrze, ale z czasem jak sie mozna bylo tego spodziewac przestalo to zdawac egzamin. To wtedy gra do BigZ... Ktora pewnie tez by przestala byc wystarczajaca ale zabrakło spotkania. Widziałem lepsze, zdecydowanie lepsze mecze Cavs w tym sezonie i to co zobaczyłem wczoraj to był dla mnie szok i nie mam zamiaru po tym im słodzic i chwalic bo wygrali :!: Moze i w pierwszym meczu z pacers gdy ich rozbili grali tak jak powinni, albo lepiej. Stac nas na spacerek z takim rywalem, a nie na wymeczona wygrana.

 

To jest zespół z czołówki konferencji. Cool Naprawdę daruj sobie. Słyszałeś może o takim powiedzeniu "zwycięzców się nie sądzi"? W Cavs doskonale wiedzą, że ostatecznie liczą się tylko zwycięstwa i porażki, a to jak wysoko się wygrywa. Jeżeli Twoim zdaniem zwycięzca wygrywając się ośmiesza, to masz jakieś dziwne spojrzenie na tę sprawę.

Znam to powiedzenie ale sie z nim w zupełnosci nie zgadzam. To co mam rozgrzeszyc ten zespół po tym co zobaczyłem tylko dlatego ze wygrali? No napewno nie :? Bo nastepneg meczu, juz z nieosłąbionym rywalem z pewnoscia nie wygraja, bo w takim stylu po prostu sie nie da. Wszyscy liczymy na jakies PO, ze tam cos moze sie uda, ale ja forma nie wroci do tego co było mniej wiecej ok.20 meczu to ja czarno widze. Pameita tez ze chwalac ich pochwalasz to co robia, ze moga grac tak dalej, a to IMO jest nie do zaakceptowania.

 

Wszystkim krytykom Cavs i LeBrona radziłbym się wstrzymać z opinią, bo już w niedzielę kolejna transmisja z udziałem tej drużyny i żebyście się czasem nie zdziwili.

Mam własnie nadzieje ze sie cholernie zdizwie i zobacze to co widzialem ok.20 meczu czyli ułozona gre, ale to chyba zobacze dopiero po powrocie Larry'ego...

 

Pacers-dla nich za to wielkie brawa. Bez 3 podstawowych graczy rzucili Cavs wyzwanie, choc uwazam ze sami Cavaliers im w tym sporo pomogli. Zabraklo troche organizacji i wyrachowania w koncowce ale i tak pozstawiaja dobre wrazenie. Ja jako fan Cavs nie załuje, ale moga sobie pluc w brode za pierwsza kwarte bo dali tam ciała i to ostro. Cavs nie bronili, nie zastawiali tablic, słaba organizacja ataku a mimo to prowadzili. Pacers wyraznie nie szło. Uwazam ze gdyby juz tam sie wstrzelili to mecz byłby ich.

 

No to zaczne od LeBrona. Ogólnie podobała mi sie jego gra. Szukał partenrów, dobrze sam znajdował pozycje. Byłem nawet w pewnym momencie stwierdzic ze jak przegramy to nie przez niego, bo sam rozgrywal, sam walczył w ataku, ciagał tą gale, meczył sie, i trafial. Wszystko jednak odmieniło sie w koncowce. Widze ze juz posypały sie dla neigo pochwały. Otoz powiem wam ze to byc moze jeden z tych słabszych meczy Brona bo widzialem juz kilka jego dobrych koncowek. Uprzedzajac wszystkie fakty ze go pochwalam, mówie ze nie. Jestem na niego piekielnie zły za to co wtedy zrobił a airball z FT w tak waznym momencie to nadaje sie tylko do "ubaw po pachy". Oddawal gale.NIe rozumialem tego wogole bo przez caly czas to on klepał piłke, oragnizował to a tutaj nagle ja oddaje na samym koncu. Nie spodziewałem sie tego... BigZ uratowal nam dupe. Zaczal niemrawo, bez zastawienia w obronie, na tablicach,nieskutecnzej gry w ataku, ale wszyzstko z czasem mu przeszło i zaczal byc główną i bardzo stabilna opcja w ataku. Dzieki wielkie mu za to. Marshall to chyba zart. Rzucał jak cepem, widac ze bardoz nei myslał nad swoja forma, nad tym czy trafi, miał gale to walil i to bylo widac po efekcie rzutowym.Z Jonesa jestem w miare zadowolony gdyby nie to ze kilka razy sie bez sensu podpalił-chocaizby ten niedolot za 3. Za to powaga i gra w ataku zaskoczył mnie Snow. Widac ze ma swoja klepke. Jak nie rozgrywa to tam własnie staje, tam go szukaja partenrzy i wiekszosc trafia(tez kiedys mialem taki mecz ze z jedneg miejsca 9-9 8) ) Podsumowujac Cavaliers zrobili na mnie baardzo słabe wrazenie i uwazam ze jeszcze dluga droga nauki przed nimi, utwierdzaja mnie w przekonaniu takze ze w tym powinieniem liczyc na PO, na nic wiecej bo sie zawiode. W Pacers Jackson antybohaterem, jak powiedział Zmaziuuu zawalil koncowke swoim shoot selection, a mogli zgarnac mecz. I to taki mecz ktory by ich poniosł psychicznie. Bo nie wiedzie sie tam u nich ostatnio najlepiej a takie zwyceistwo z ogólnie biorac wysoko notowanym zespołem bez 3 podstawowych graczy to bylby spory sukces. Bohaterem na + Granger. Ile on waznych rzutów trafił, ile z tego z przed nosa LeBrona. Widze w nim przyszlosc bo potencjał ma ogromny.

 

Komentarz byłby bardzo dobry, gdyby Michałowicz nie gadał w kółko: Król to, Król tamto, i gdyby wiedział, że np. Andriuskevicius jest w D-League.

Przypominalo mi to Brylatna z pierwszego sezonu transmisji. Same pochwały, z wszystkiego rozgrzeszanie i ogólnie bezsensowne słodzenie czasami za to za co nalezało go o*******ć a czasami za to w czym nie mial udziału... Nawet jak lubie gracza to nienawidze za duzo pochwał i za duzo jezdzenia nawet jak gracza nieznosze... Umiar to podstawa.. Tym bardziej ze komentator ma byc bezstronny...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:

a Bronek pokazał ile potrafi w końcówkach Confused

Chciałoby się powiedzieć- A nie mówiłem...

Posta zedytuję jak zobaczę to ośmieszanie Cavs. Ledwo wygrać z tak osłabioną ekipą jak pacers. I to ma być zespół z czołówki konferencji...

kurde Joseph dałbyś sobie spokój z czepianiem się wszystkich..Twoje posty są tylko pełne nienawiści..wszystkich objeżdżasz - Nowitzkiego, Bryanta, Lebrona mimo że należą do ścisłej czołowki największych graczy ligi...co im mecz nie wyjdzie czy jakieś pojedyncze zagranie to od razu wyskakujesz ze swoją krytyką i "a nie mówiłem" ciesząc się z ich niepowodzeń....kurde kolesie mają niebywałe statystyki są jednymi z najlepszych koszykarzy na naszej planecie, do tego ciągną swoje drużyny, a Ty kurde zjadłeś wszystkie rozumy i będziesz ich uczył grać...nie możesz obiektywnie wypowiedzieć się na temat ich gry, bez emocji i własnych uprzedzeń i powiedzieć, co byś zmienił, a nie tylko pisać ciągle tym swoim moratorskim tonem? pojawił się w NBA nieszablonowy, niebotycznie utalentowany koszykarz, a Ty jako koneser tej gry zamiast cieszyć się jego udanymi zagraniami (i nie chodzi o wsady) i zachwycać ładną grą i tym, jak mu wszystko przychodzi z niebywałą łatwością, czekasz tylko na jakiś błąd i nie w smak są Ci jego wszystkie fajne skuteczne akcje bo poprzysiągłeś sobie, że nigdy nie powiesz dobrego słowa na niego i ta zawiść zżera Cię podczas oglądania jego meczów..i to nie tylko jego, bo mecze Lakes i Mavericks oglądasz z podobnym uczuciem.....

 

James owszem, jak zwykle zniknął praktycznie IV kwarcie, i to mnie bardzo zastanawia...ciekawe, że cały mecz robił sobie co właściwie chciał z (dobrze zorganizowaną) obroną Pacers...był człowiekiem instytucją, wypatrywał partnerów po rogach parkietu gdy był podwajany i sam pewnie punktował....ja nie jestem jakimś jego loverem ale od pierwszego meczu z jego udziałem, jaki obejrzałem, doceniam jego inteligencję i niebywałe umiejętności....ale druga strona medalu jest taka, że jest "za miękki"...gra już w NBA 3 sezon i postępu w tym elemencie nie widać...pomimo że fizycznie jest bardzo dojrzały do gry to psychicznie praktycznie w ogóle.....tzn chodzi o branie ciężaru gry na siebie a nie "rozumienie" gry, które u niego jest na wysokim poziomie....naprawdę mnie to zastanawia, bo mając takie umiejętności, jakich przedtem prawie nikt nie miał w jego wieku, nie potrafi ich zupełnie wykorzystać w końcówkach.....

widać, że jest zupełnie zagubiony i robi dobrą minę do złej gry..ten osobisty był tego najlepszym przykładem, aczkolwiek moim zdaniem nie był to airball - piłka chyba odbiła się od "pierwszej" obręczy....mniejsza o to, chłopak był zestresowany, jak zwykle obgryzał paznokcie...nie był to dobry znak, zachowywał się bardziej jak 12-latek niż zawodowy koszykarz...

 

zupełnie inaczej Ilgauskas, od którego przywództwa i wyrahowania James mógłby się uczyć...ale mi zaiponował Z w tym meczu...i to nie tylko 100-procentową skutecznością wszystkiego co robił w końcówce....przede wszystkim niesamowitym repertuarem manewrów.....z graczy jakich pamietam na centrze to przyrównać go mozna tylko to Olajuwona...gdyby był bardziej sprawny to naprawdę mógłby zdominować grę na centrze (poza oczywiście konfrontacjami z Shaqiem)....no a poza manerwami ma także ten kamienny spokój i konsekwencję.....robi swoje i tyle...skromny efektywny gracz, niczym Stockton...

 

warto podkreślić, ze Cavsi męczyli się z kilku powdów..po pierwsze ich gra byla dosyć kiepsko zorganizowana...gdyby nie było na parkiecie Jamesa to nie wyobrażam sobie żeby cokolwiek byli w stanie grać...Gooden nie istniał i tylko czekał na ofensywne zbiórki, miał może 2-3 indywidualne akcje w meczu (a to dziwne, bo pamiętam, że kiedyś grywał więcej jeden-na-jeden)....bez Hughesa jednak trochę im brakuje opcji w ataku, co zrestzą potwierdziły statystyki zdobywanych punktów z i bez Hughesa (kilkanaście punktów różnicy jeśli dobrze pamiętam)....

 

drugi powód wyrównanego meczu to bardzo dobra gra Indiany..kto by się spodziewał, że w takim składzie będą mogli zagrać cokolwiek..spodziewałem się srogich batów a tu nic z tego...przeciwstawili poukładaną grę chaosowi w ataku Cleveland i mało co nie wygraliby tego spotkania....naprawdę ich zorganizowanie gry imponowało przy takich wykonawcach, na jakich mogli w tym meczu liczyć.....to cud, że bez Tinsleya, Artesta(Peji) i O'Neala - 3 kluczowych graczy zespołu potrafili grać jak równy z równym z czołowym zespołem konferencji.....jak dalej pociągną bilans nieco powyżej 50% i wejdą do playoff to ja widzę Carlisle wśród największych kandydatów na COTY..świetny trener po prostu...

szkoda tylko, że ten O'Neal to jest chyba obecnie najbardziej kontuzjogenny zawodnik w NBA :? , bo jest jednak liderem zespołu i bez niego jest im znacznie ciężej, ale na szczęście dają radę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tamtego posta skasowałem, bo i tak pewnie nikt by nie pamiętał, że coś miałem dopisać

 

Zacznę od przeprosin, bo Kily słusznie zauważył, że nie ma mowy o "ośmieszeniu" jeśli zespól odnosi zwycięstwo, trochę to nieprzemyślane z mojej strony i jakoś głupio wyszło, miałto byc "niewinny" żarcik, ale chyba wyszło troch inaczej niż zakładałem.

 

A teraz o meczu. Ogólnie to był dla mnie dośc przeciętny, zwłaszcza pierwsza jego część, ale już końcówka to widowisko wysokiej klasy, choć to głownie dzięki grze Pacers, bo grę Cavs trzymały wolne wykonywane prze BigZ, a w wolnych raczej nic porywającego nie ma :cool:

Za taką postawę i waleczność jaką pokazali w końcówce gracze Indy tak ich lubię. Pomimo braku 3 podstawowych zawodników potrafili się pozbierać i doprowadzili do naprawdę arcyciekawej końcówki. Czego im zabrakło? Moim zdaniem przede wszystkim gracza, który potrafiłby pokierować ich atakiem w końcówce. Wiele się mówi o Tinsley'u, ale ten chłopak potrafi kreować partnerów i "robić grę", a tego zdecydowanie w końcówce zabrakło. Idealnie obrazowały to: akcja Jacksona na 1.5 minuty przed końcem, kiedy to przez dłuższą chwilę stał bezczynnie z piłką nie bardzo wiedząc co można zrobić, a efektem była jakaś cegła w ostatniech sekundach, druga akcja to strata Jonesa, kiedy to bezmyślnie oddał praktycznie za darmo piłkę D.Jonesowi, no i ostatnie akcja ofensywna Pacers czyli ten niefortunny niedolot- tam aż za bardzo było widać brak rozgrywającego...

Kto mi się w tym meczu podobał. Napewno Granger. Ten dzieciak ma w sobie coś, nie dość, że był świetny w ataku, to również w defensywie (i indywidualnej i zespołowej) świetnie się odnajduje, taki długoręki chudzielec, trochę przypominający Prince'a, choć jeszcze nie tak ograny i chyba trochę mniej sprawny. Podobał mi się też Freddie Jones, który po słabym początku RS teraz w obliczu tylu osłabień gra coraz równiej i lepiej. Podaba mi się też Harrison. Może nie jest to tytan ataku, może w obronie za łatwo daje się nabierac na sztuczki (w końcu starego lisa) Illgauskasa, ale fajnie sie prezentuje na parkiecie, jest waleczny i za jakiś czas może być naprawdę znaczącym graczem strefy podkoszowej Pacers (o co u nich ostatnio nietrudno). Meczyk fajny, bo pokazał jak wielką wage w obliczu niedoskonałości "rosterowych" ma świetna organizacja obrony...

 

Co się tyczy Cavs to sprawiali niezłe wrażenie w pierwszej połowie, w drugiej było z tym już gorzej, a BigZ to powinni nosić na rękach po tym jak wypunktował dla nich ten mecz. Świetnie się oglądało jak każde podanie lądowało w rękach C, a ten praktycznie za każdym razem potrafił dać zespołowi pts czy to po rzucie czy z FT, no i potrafił się w końcówce znaleźć tam gdzie potrzeba przy niedolocie Goodena- jedna z bardziej kluczowych akcji, oraz w D, kiedy dwa razy świetnie poradził sobie z młodziutkim nieopierzonym Davidem. Co się tyczy Bronka to w sumie zagrał tak jak się spodziewałem- dobrze, dobrze, słabiej, słabiutko, a niedolotu z FT na 16 sek przed koncem nawet nie skomentuję... Dobrze, że choć na 0.2 trafił jednego wolnego.

Co mogę napisać o Cavs- potrzebują wiele uwagi poświęcić swojej grze w obronie, bo nawet tak osłabiony zespoł jak Pacers obnażył ich słabości. Widać było brak Larrego, który może w tym RS nie jest już tak skutecznym defensorem, ale jednak potrafi wspomóc zespół pod swoim koszem.

Swoje zdanie na temat Cavs podtrzymuję- są nierówni i średnio mi się ogląda ich grę, za dużo tam bałaganu. Przed RS twierdziłem, że ten zespół nie jest stworzony do gry w obronie i to niestety widać- ich większą bronią jest gra w ataku, ale na szczęście całkowicie o D nie zapominają, w końcu za coacha mają speca w tej dziedzinie...

 

Podsumowując- meczyk udany dzięki ostatnuim 5-8 minutom, kiedy to Pacers grali naprawdę świetny basket, szkoda, że zabrakło im doświadczenia w końcówce, ale skoro o ich obliczu w tym meczu decydowali dwaj bardzo młodzi gracze to niestety skończyło się tak jak się skończyło, a była okazja, żeby podtrzymać serię meczów u siebie z Cavs. LBJ wygrał w Conseco, choć styl w jaki Cavs wygrali pozostawił u mnie pewien niesmak, ale wygrana to wygrana...a BigZ to najnudniejszy MVP meczu jakiego ostatnio widziałem- nudny, ale skuteczny :wink:

 

EDIT

Dopiero zauważyłem posta grega i wypadałoby coś odpisać

kurde Joseph dałbyś sobie spokój z czepianiem się wszystkich..Twoje posty są tylko pełne nienawiści..wszystkich objeżdżasz - Nowitzkiego, Bryanta, Lebrona mimo że należą do ścisłej czołowki największych graczy ligi

W sumie to może masz rację, bywam nieobiektywny, jak każdy, ale dlaczego zaraz "nienawiść"? Niechęć, czepialstwo napewno czasem tak, ale nienawiść- to chyba ciut za mocne określenie, ale może faktycznie czasami bywam za ostry

nie możesz obiektywnie wypowiedzieć się na temat ich gry, bez emocji i własnych uprzedzeń i powiedzieć, co byś zmienił

Prawda jest taka, że jeśli oglądałbym mecze bez emocji to ich oglądanie nie miałoby sensu, ale rozumiem o co Ci chodzi :wink:

pojawił się w NBA nieszablonowy, niebotycznie utalentowany koszykarz, a Ty jako koneser tej gry zamiast cieszyć się jego udanymi zagraniami (i nie chodzi o wsady) i zachwycać ładną grą i tym, jak mu wszystko przychodzi z niebywałą łatwością, czekasz tylko na jakiś błąd i nie w smak są Ci jego wszystkie fajne skuteczne akcje bo poprzysiągłeś sobie, że nigdy nie powiesz dobrego słowa na niego i ta zawiść zżera Cię podczas oglądania jego meczów

W NBA faktycznie pojawił się bardzo utalentowany gracz i tego nigdy nie zanegowałem, zanegowałem tylko jego "królewskość" :wink:, bo tak naprawdę dla mnie koszykarz nabiera "wielkości" kiedy coś w lidze osiągnie, a narazie LBJ częściej zawodził niż odnosiłsukcesy. Często nie potrafię powstrzymać się od komentarzy na temat LBJa- to prawda, ale spowodowane jest to głownie tą wszechobecnością jego osoby i idealizowaniem go przez wielu ludzi. Jedni go za bardzo wygładzają to potrzebni są inni, którzy będą pokazywac też te mniej przyjemne aspekty jego gry. Chłopak ma przed sobą przyszłość, ale od tych zachwytów dostaję powoli mdłosci i przez to chyba jestem na niego ciut cięty i chyba faktycznie za bardzo się czasem czepiam

Ale (zawsze jest jakieś ale) ten mecz świetnie oddaje to co zarzuca się Jamesowi- jest światnie wyszkolonym graczem, potrafi znaleźć drogę do kosza na różne sposoby, ale niepotrafi prowadzić zespołu w ważnych momentach, spala się. Pisałem niedawno, że ma do tego prawo, bo ma 21 lat, ale to nie znaczy, że nie można go za takie występy jak dziś negować- owszem zdarzają się najlepszym, ale jak tu nie wspomnieć o jego słabej grze jak wysłuc***e się, że to on poprowadził zespól do wygranej, że to on dał Cavsom kolejne zwycięstwo, jak to tylko za sprawą BigZ gracze Cleveland wyjechali z Indiany jako zwycięscy. Oczywiście przez większą część spotkania to James dostarczał punkty, to on zbudował przewagę swojej ekipy w pierwszych minutach- tego nie neguję, ale jednak w końcówce po raz kolejny zawiódł.

Masz rację twierdząc, że zbyt mocno czepiam się jego słabszych momentów, ale jest to odpowiedź na zbyt wielkie wazeliniarstwo innych, którzy zdają się nie zauważać jego co by nie mówić wielkich niedoskonałości w pewnych istotnych dla lidera sprawach

 

PS: Bryanta się już dawno nie czepiałem (a chciałbym)- niestety koleś ostatnio nie daje mi do tego żadnych powodów :P

Może po meczu z Mavs...których w tym RS polubiłem (choć Dirka nadal nietrawię)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jesteśmy po I połowie meczu Cavs - Suns i dla mnie to jest prawdziwa, ofensywna bomba, szczególnie w wykonaniu tych drugich. Ja nie wiem, gdzie oni stroją celowniki, ale grać na 60-70 % skuteczności z gry i mieć po I poł. 60 pkt - to jest dla mnie coś niewiargodnego :!: 8)

 

Co więcej, Suns grają nie tylko bez Amare ale również bez Bella, który nabawił się jakiejś kontuzji, a mimo to grają swoje. Rzucają wtedy Barbosa czy House. Dla mnie rewelacją jest Diaw, czasem mniej, czasem bardziej widoczny, ale odwalający z Thomasem i Jonesem kawał dobrej roboty. Osobne słowa należą się liderom Suns. O Matrixie to ja mędrkować nie będę, bo każdy widzi, że nie bez kozery gra on sezon życia. Ale to co wyczynia The Zombie czyli Nash na PG to ja naprawdę mogę tylko przecierać oczy ze zdumienia :shock: Teraz już wiem dlaczego Kanadol ma jeszcze lepsze cyferki niż w ub. sezonie gdy był MVP. Ciekawe, bo to naprawdę jeden z niewielu okazów czystego przedstawiciela swojej pozycji w Lidze

 

A Cavs? No cóż, dali sobie narzucić styl gry Phoenix. James coś tam próbuje ciągnąć, ale jest dziś jakiś nieswój, przygaszony, brak mu ikry. Świetne zawody rozgrywa Pavlovic, który dobrze rozumie się z Big Z. Aż żal, że takiego gracza oddaliśmy z Jazz w expansion drafcie :? :!: Za to Damon Jones to dla mnie absolutna porażka :twisted: Tak gównianej gry w wykonaniu ni to 1 ni to 2 to ja już dawno nie widziałem.

 

No nic zobaczymy II poł. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam za dużo czasu, ale to jak Cavs grali w ataku w drugiej połowie wszyscy rywale Suns powinni naśladować, wbijać się w pomalowane ile wlezie, przecież tam nikt nie stawia oporu, Diaw może co najwyżej z pomocy coś zablokować, Thomas prawie nie skacze jak ktoś tylko chce zdobywać punktu z trumny przeciwko Suns to naprawdę nie ma żadnych przeszkód i nie rozumiem dlaczego tak rzadko ich rywale to robią :?

 

James świetnie kiedy było trzeba pociągnął zespół i największe korzyści odnosiła drużyna kiedy grał pod siebie a nie kreował partnerów :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a Bronek pokazał ile potrafi w końcówkach :?

Chciałoby się powiedzieć- A nie mówiłem... :wink:

Wszystkim krytykom Cavs i LeBrona radziłbym się wstrzymać z opinią, bo już w niedzielę kolejna transmisja z udziałem tej drużyny i żebyście się czasem nie zdziwili.

Co się tyczy Bronka to w sumie zagrał tak jak się spodziewałem- dobrze, dobrze, słabiej, słabiutko

No to tym razem wyglądało to tak: słabo, średnio, znakomicie, znakomicie. 8)

 

No i gdzie ta słaba obrona LBJ-a? Gdzie jego słaby lidership? No gdzie? 8) Prawda jest taka, że LeBron pokazał tym meczem, iż jest świetnym liderem, że potrafi prowadzić swój zespół do wygranej, potrafi odmieniać losy meczu i potrafi oddawać najważniejsze rzuty. Miał w tym sezonie oczywiście już dość sporo tego typu meczów, ale cieszę się, że i wy mogliście zobaczyć takiego LeBrona.

 

Mecz w pierwszej połowie strasznie mnie irytował. Stawało się to, czego najbardziej się obawiałem, czyli daliśmy sobie narzucić styl gry Suns, przez co już na początku drugiej kwarty był wynik 40:22. Oprócz tego LeBron miał dużo strat i wyraźnie nie siedział mu rzut.

W drugiej połowie wyglądało to już zdecydowanie lepiej. Słońca gdzieś w połowie trzeciej kwarty miały jeszcze prawie 20 punktów przewagi, jednak nagle zatracili fenomenalną skuteczność, a seryjnie punktował LeBron, przez co przed ostatnią ćwiartką było blisko remisu. Ostatnia odsłona to dalsza część popisów LBJ-a, które przyniosły w efekcie zwycięstwo.

 

Oprócz lidera bardzo dobrze zaprezentowali się w moich oczach Pavlovic i Varejao. Przyzwoicie BigZ, DJ i Marsh. W przypadku tego ostatniego jednak bardzo irytowały mnie seryjne pudła z czystych pozycji i tylko przez to Bron nie zaliczył w tym meczu triple-double. Rozczarował za to, podobnie jak w meczu z Indy, Gooden.

 

Po stronie Słońc można tylko komplementować Nasha, Mariona i Jonesa, ale i Hause z Diawem wywarli na mnie świetne wrażenie. A to, co zrobili w pierwszej połowie na długo zapadnie mi w pamięci, jak cały ten znakomity mecz. Naprawdę, dawno nie widziałem aż tak dobrego widowiska i to z udziałem Cavs. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki Bronek mi imponuje 32pts w drugiej połowwie wow, jesli tak będzie grał to nie przyczepię się do niego nawet raz. Dziś mu się widocznie coś poprzestawiało i wynikiem tego była słaba pierwsza częśc meczu, a dobra, nawet świetna gra w najważniejszych momentach.

Co mogę napisac o tym meczu- nie lubię takiej gry jaką prezentowały zespoły zwłaszcza w pierwszej połowie. Cavsi jakoś nie potrafili się odnaleźć, i tylko chwilami zaliczali zrywy, a Suns jak to Suns walili z dystansu ile wlezie i ttlko gra nasha mogła cieszyć oko kibica

Oba zespołu ograniczały się do takiej "niedotykalskiej" przypominającej trochę europejski basket gry, za mało gry na kontakcie, za mało penetracji, za mało walki- ogólnie mówiąc chwilami ziewałem.

Druga połowa na szczęście była zdecydowanie ciekawsza. Brown nagadał chłopakom w szatni i Ci grali już zdecydowanie inaczej po zmianie stron, choć nadal chwilami brakowało jakiś starć pod koszami, ale za to LBJ parę razy świetnie potrafił znaleźć się pod koszem. To co działo się w końcówce przyznać muszę trochę zmieniło moj pogląd na temat Dzieciaka, bo pokazał, że jak chce to potrafi...w koncówce trafiał naprawdę ważne rzuty, nie zawiódł też jak ostatnio na linii i ogólnie w tym meczu z czystym sumieniem nie może mieć do siebie żadnych pretensji, bo zagrał porywająco

 

Co się tyczy Suns to moim zdaniem za późno się przebudzili i zdecydowanie za późno zaczęli faulować, bo już na ok minutę jasne było, że inaczej mogą nie dojść rywali. Za długo zwlekali, za długo wierzyli, że skuteczność rzutów jaką mieli w pierwszej połowie da im wygraną, a przecież w czwartej kwarcie pudłowali czasami naprawdę łatwe rzuty. Nash po udajen pierwszej połowie w końcówce dla odmiany oddał parę nieprzemyślanych rzutów i niestety dla Suns podobnie jak koledzy niepotrafił znaleźć drogi do kosza. Kibicowałem bardzoej Cavs niż Suns dlatego też cieszyłą mnie taka gra PHX, ale wolałbym, żeby w końcówce pokazali troche więcej, bo byłoby to z korzyścią dla widowiska, a oni na upartego starali się rzutami z dystansu niwelować wynik. Broń obusieczna...w pierwszej połowie zdwało to egzamin, ale jak nie wpada to nie wpada i trzeba coś zmienić- Suns niepotrafili zmienić odpowiednio szybko przez co niektóre ich akcje były najzwyczajniej głupie, no ale taki styl w większości meczów przynosi im powodzenie więc raczej z niego nie zrezygnują...

 

PS: Pamiętacie sytuację po faulu Diawa na LBJu z pierwszej kwarty, kiedy to James pokazany był z tyłu jak w taki "zawadiacki" sposób kieruje się w strone ławki- z tyłu wyglądał jak taki trochę "bezkarkowiec" z postury. Głowa lekko opuszczona, trochę podniesione "skrzydełka" :lol: No uśmiałęm się z tego ujęcia (i powtórki) jak rzadko kiedy. Fajnie to wyglądało, i trochę mnie pobudzilo bo tamta część meczu była nudnawa

 

PS2: Cytat meczu to sytuacja jak Michałowicz zaczął porównywać siebie i Telmana do komentatorów ABC i tak skromnie stwierdził, że "chyba radzą sobie niewiele gorzej" :lol:- leżałem na podłodze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Joseph i inni krytykują LBJ za koncówki, to ja tego nie widziałem (bo ostatnio mało gier oglądam) i teraz chciałem się przekonać jak to z tym LBJ jest naprawde. Akurat oglądałem tylko 2 połowę spotkania z Suns, bo byłem w pracy. I James chyba przeczytał co tu piszecie i sie wkurzył, bo zagrał świetnie. No ale o tym już Kily zdążył napsiać i mnie uprzedzić. Najbardziej podobał mi się jego blok i wlot na atakowany kosz. Ogólnie mecz, a przynajmneij druga połowa, bardzo fajna. I miło było popatzrec na Snowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.