Skocz do zawartości

NBA w Cyfrze+ Sezon 05/06


josephnba

Rekomendowane odpowiedzi

Poniewaz pisalem juz posta o tym meczu w topicu o Sonics to tylko sie powtarzam, ale skoro jestem juz przy komentatorach to powiem tylko tyle, ze jak jeden z tych komentujacych palantow jeszcze raz kiedys stwierdzi, ze Sonics nie byli zainteresowani multi-year contractem dla Radmana (ja juz slysze odni ch t odrugi raz, a nie wiem ile bylo meczow Seattle w C+) to pojade tam i ich po prostu zastrzele. Prasa zamujaca sie tematem transferow i plotek szeroko mowila o tym jak to Sonics oferowali coraz to wyzsze kontrakty conajmniej kilkuletnie, a Radman odmawial. I to na dodatek byly to jedyne oficjalne oferty kierowane w strone Radmana w calej NBA. Bavo Panowie. !!!

Znam ten ból Key. W tamtym sezonie czesto słuchałęm jak to Zo był nie chciany w Raps, a to on nie chcial grac dla zepsołu z Kanady> Bobcock mysle specjalnie nawet poszedł na ten trade z Nets bo w nim była szansa na pozyskanie centra a on takie jaja odstawia. Wszystkie media informowały że nie wsiadł do samolotu ktorym mial leciec, że nie stawił sie w Toronto i chyba nawet głupi by stwierdził kto co i jak :|

 

Co do meczu to na bardzo wysokim poziomie chyba tylko miłoscnicy skrajengo ataku z zerem obrony mogli narzekac, ale tacy fani jak ja co lubia i offensywne popisy i defensywne napewno sie nie nudzili. Zabrakło mi tylko emocji w koncówce, szkoda ze mecz sie szybciej rozstrzygnał. Czego zabrakło dla Sonics? przede wszystkim kogos pod koszem kto byłby w stanie przeciwstwic sie dominacu Wallace'ów.Zgadzam sie tez z J ze było widac róznice klas obu zespołów i Pistons nawet jak wygyrywali mecz widac ze nie podkrecali tempa, kontrolowali wydarzenia i gdyby chcieli poszłaby piłka do Billupsa zwiekszeine intesywnosci oborny, ciekawsze pomysłu w atkau i raczej byłoby po SSS. Na obwodzie było dosc równo, bo tam bardzo spodobała mi sie współpraca Allen-Lewis-Ridnour. Sonics nie siedzialy trójki ich głowna bron i to tez jest jakas przyczyna porazki, tym bardziej ze pdo koniec towłąsnie ruztami zza łuku próbowali gonic wynik.

 

Aha i jeszcze słowko o sędziach, którzy dziś byli bliscy popsucia tego meczu. Sporo kontrowersyjnych decyzji. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że chcą się pokazać w TV, a już ta nagonka na Hilla, ze to, że miał stopy częsciowo na parkiecie była lekko przegięta. przyznam się, że dokładnie nie widziałem, ale on chyba nie miał kontaktu z RIPem przy tej trójce? Wiem, że przepisy są bardzo surowe w takich sytuacjach, ale czy on by tam stał, czy nie to RIP i tak by tej trójki nie trafił więc po co było tylko wstrzymywać grę i robić niepotrzebny show Confused

Specjalnie po Waszych opisach przyjzałem sie tej sytuacji i tak Hill lekko wszedl na parkiet w porywnie nerwów i byc moze przeszkodzil dla Ripa w rzucie bo ten nie mógl zrobic swobodneog ruchu do tyłu a potem nie miał juz tak czystej pozycji. Ale zgadzam sie afera niepotrzebna i o nic bo wiele to tak naprawde nie zmieniło i mysle ze jakby Rip miał trafic to i tka by wpadło. LAe z drugiej strony to dobrze ze przepisy w tym wzgledzie sa az tak surowe bo pozwoli to uniknac takich sytuacji na przyszłosc.

 

Oglądaliśmy ceremonię uhonorowania jedengo z najbardziej znienawidzonych przeze mnie graczy

No własnie. Jak to jest. Na zywo była a w powtórce juz nie? Ja widizałęm ta o 12 i nie zauwzyłem zadnego uchonorowania, normalna przerwa reklamowa po 24 minutach :?

 

 

PS: Świątek rules Confused

Kto kojarzy takiego gracza jak Bill Walace? bo ja sobie nie przypominam :roll: Sytuacja bodajze powtarzała sie 4x.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak i jesteśmy po pierwszej połowie meczu Knicks vs. Sonics :!: Hmm, cóż można napisać... Jest to jeden z takich meczy, które - jeśli się nie jest kibicem- ogląda dość przyjemnie.

 

Generalnie - zero obrony ze strony Knicks, za to kapitalne shoot selection Allena z SSS. To, co wypracuje w szeregach Knicks Frye (to minięcie Radmanovica - pycha':P'), zresztą kapitalnie gra ten chłopak, spieprzy bądź to James, bądź to Starbury.

 

Ten ostatni ciężko pracuje, ale nie jest to praca, która daje mu radość. Na początku meczu kapitalnie grał z Curry'm, ale ten też gdzieś zniknął, męczy się chłopak w tych schematach Browna. Za to kurdupel Robinson - hmm, palce lizać, może być prawdziwym następcą Avery Generala Johnsona, zresztą przypomina go trochę budową.

 

Za to po drugiej stronie parkietu widać powoli klarujący się zespół. Sonics grają wreszcie swoje, a kilka ich akcji było naprawdę pierwsza klasa. Świetnie współpracują Ridnour z Allenem, nieźle poczyna sobie Swift z Collisonem. Ale to ciągle gra na dystansie. Przecież taki Radmanovic na deskach nie daje nic. To Allen z Lewisem stanowią prawdziwe motory zespołu. Gdy na dodatek dobry dzień mają, tak jak dziś, Evans i Murray - Sonics są wielce ciekawą ekipą. Widać, że praca Hilla już przynosi efekty

 

Najzabawniejszy tekst - gdy Michałowicz, odnosząc się do roli Larry Browna w NYK, zamiast o "ostatniej pracy HERKULESA" powiedział ostatnia praca HEFAJSTOSA :P:P:P:P:lol::lol::lol:

 

Co za KRETYN :roll: :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mecz obfitował w wiele emocji, a o wyniku zadecydował jeden rzut.. cały czas wynik meczu był na styku, gdy jedna drużyna odskakiwała na kilka punktów, zaraz przeciwnik ich doganiał.

Faktycznie filigranowy plamaker z NY zrobił chyba na wszystkich ogromne wrażenie. Oprócz trójek miał kilka wejść pod kosz ' na śmierć' :D nieźle go tam pod koszem zniszczyli:)

Po drugiej stronie świetna dyspozycja rzutowa Radmanovica i Raya Allena.

Szkoda tylko, że nie trafił tej strójki, która mogła dać dogrywkę. Ogólnie bardzo dobry mecz, kto nie widział, polecam obejrzenie powtórki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jestesmy po kolejnym meczu. MOim zdniaem bardzo dobrym wiec nie iwem czemu nie ma jescze zadnych komentarzy. Spotkanie bardziej ataku niz obrony, ale po tkaiej koncowce napewno nie mogłem narzekac na nude 8)

 

Zaczeło sie równo, ale wiedziaelm ze kwestia czasu jest wyjscie na prowadzenie Sonics bo nie mozna tyle gracz na Curry'ego, tym bardziej ze nie tworzy mu sie pozycji, daje mu sie gale i ten ma zrobic swoje. Musi szukac poizycji, czesto na sile pchac sie pod kosz. TO nie moglo przyniesc pozytywnego rezlutatu na dluzsza mete. I tak tez sie stało. Sonics szybko wyszli na prowadzenie. W tym okresie bardzo podobała mi sie ich gra. Ładne wyprowadzenie na pozycje, widac chec gry z zespołęm, szukanie partnerów, brak egozimu> Zniszczyli SOnics tym ze mogli zdobyc punkty i z pomalowanego i zza łuku, Ci przez to nieustanie gubili krycie. Choc nie iwem czy mozna to nazwac kryciem bo obrona stała na bardoz słąbym poziomie, co najwyzej jakas tam próba zastopownia. Cos tam sie ruszyło gdy do glosu doszli Frye i Robinson. Obaj swoja gra rozruszlai ekipe gonili wynik(juz II kwarta) i dali przede wszystkim odpoczac dla seryjnie punktujacego Edda. Nie wolno tez zapomianc ze wreszcie jako tako rozrzuac obrone a nie potrojenia na PF czy C bo wiadmo ze z dystansu nic im nie grozi. III kwarta to siłownaie sie przed ostatnia odsłona, kto bedzie w korzystniejeszej pozycji, czy Knicks jeszcze cos urwał, nadrobia czy moze Sonics ucieknał i prawie rozwiarza sprawe. Na szczescie nie rozwiazała sie sprawa i do konca IV kwarty gdy Soncis sie zbllizyli byl remis i czekało mnie marzenie. Wreszcie świetna koncówka wiec oczewiscie postaram sie ja jak najbiarzej szcezglowo opisac :wink: W Knicks do ostatnich momentow nie rozumiałem nagłego nasilenia gry na Starburego. Wiem ze jest to lider gracz kluczowy, ale on nie trafiał, siłowal swoje rzuty, ktore nie wpadaly i to dawalo kolejne akcje Sonics. Czy nie lepiej było rozegrac do swietnie grajego Robinsona czy pokazujacego sie w tym okresie Lee? Dobrze ze był tez Curry bo to jedna ze skuteczniejszych opsci NY w tym mecuz.W Soncis z nikad wyrósl Radmanovic i robił swietna robote. Oczywiscie zasługa tez w tym Ridnaura i zawodnika stawiajacego zaslone(bardzo róznie), ale mimo wszystko kunszt strzelca wielki. Nadchodzi ostatnie 20 sekund, nie wiem jak NYK to zrobiło ale krycie bardzo dobre i Luke wchodzi pod presja, jakism cudem wywalcza osobiste. Moim zdaniem nie potrzebnie pudłował. Przede wszystkim przewaga byłaby 1 punktowa, szybi faule 2 wolne i jeszcez okazja na rzut za 3. Tak wpakowali sie w 4 oczka. MOim zdainem bez sensu, myse ze gdyyb mieli jescze czas w tym momencie(oczywisice jakis dodatkowy bo zostal jeden a ten był potrzebny na akcje po osobistych) to Hill kazalby własnie realizowac ten wariant. Rzut Allena w ostatniej akcji? Dosc ryzykowana sprawa i jestem i za i przezciw. Uwazam ze powinien rzucac Radman bo był w wielkim gazie, ale on akurat wtedy był dobrze kryty i zdazył tylko cokolwiek zamarkowac. Allen wyszdł niezła pozycja- rzucil i cóz minimalnie nie wpadło...

 

Knicks- przede wszystkim ine da sie wygrac emcuz jak sie ma tylko kilku dobrych graczy w danym dniu i to prawie kadzego w innym okresie. Curry zaczał dobrze, ale z czasem nieuniknione byly podwojenia, występowały nawet potrojenia i w gruncie rzeczy stawal sie bezradny. Potem Nate rzucal jak szalony, długo miał przy sobie Frye wiec jakos to razem szło. Ogólnie jednak dalej troche za duzo bałaganu w grze i ja uwazamz e zbyt wielkie nasilenie na gre w ataku i słąbe zaangazowanie w obrone- albo po prostu im nie wychodzi.Za czesto w tym elemencie przypominali przypadkowy zlepek a nie kolektwy. Zabrakło asekuracji i porozumiemia.Nie zawsze ale w wielu przypadkach.

Sonics- podobała mi sie ich gra. Ładnie szukali miejsca dla partnerow, dobre wyporwadzenie, dosc zbilznoswana gra jak na inch pod koszami i w atkau. Nie chodiz o równosc tylko o to ze w miare były jakies tam odpowiedzi i po tej stronie kosza, a nie same jumperki. Troche taktycznie schrzanili koncówce bo mecz mógłby byc ich. Coz Luke ie wytrzymał. Ogólnie jednak bardziej mi sie podobali i chcialem zeby wyszli zwyciesko.Podobało mi sie to jak wyłaczyli Curry'ego. Potrojenia na Edzie a mimo to gracz zza łuku tez nie mial super łatwej pozycji- rzut przez rece. Klasa po prostu.

 

z indywidualnych graczy dosc dziwnie Curry. Zaczła wprost genialnie, miazdzył rywali, jak chcial znajdywał pozycje, nie zawsze wysmienite ale zawsze oddawał rzut iu trafial. Potem zaczeli go podwajac i potrajac ciła rzeczy jak obrona byla tak na nim skupioona mógł nieiwel zrobic, ale potem jak wszedl to zdecydowanie wolniejszy, jakbuy z mniejsza cheia i dopiero w koncowce jako tako powrócił. poza tym w atkau blyszczał a na deskach juz tego nie było widac, dawał sie ogrywac dla rywali czy zbierac koledze z zespołu nie wykazywal tutaj jakiegos wielkiego zaangazłowania.Kolejny raz podbal mi sie Frye, szkoda ze tak krótko błyszczał, bo potem spdal mu forma. Ładnie wyprocałowywał sobie pozycje, czy szukał gry z partnerami po ktorej to on dostawal piłke. NIe dawal sie łątwo niszczyc, dosc niezle na deskach i w obronie. Nate Robinson miał genialna pogon, swietnie wtedy prowadiz Knicks. Rozegranie na poziomie i mimo ze sam wtedy sporo rzucał nie moge sie przyczepic do jego shoot selection. Nie zapominał o partnerach i bardzo dobrze trafiał najwazniejsze trójeczki. Nie wiem Panowie czy to jest jakas plaga czy cos innego ale kiedy ogladam mecze Knicks nie zdazyło sie zeby Q i Carawford razem zagrali dobrze. Dizisja ten drugi nie grał a ten pierwszy po prostu dał ciałą. Wszedł z łąwki by trafic wazna trójke czy 2 i dwa razy spudłował a potem nie mial juz tak wielu okazji na pokazanie sie. W Sonics bardzo podabal mi sie Ridnaur. Wieidzla kiedy zwolnic, kiedy przyspieczuyc, dobrze rozgrywał, widzial partnerów, idealnie wyrczuwał moment kiedy rzucic na zasłonie, partner był idealnie czysty i leciala trójeczka. W rzutach sam nie blyszczał, ale robił wiele, angazował sie i nie mam mu tego za złę- tym bardizej ze od tego sa inni. Obrona troche gorsza- za duzo krycia ostroznego i na radar, za mało presji, wiem ze to nie jest swietny obronaca ale mógl sie troche bardziej postarac. Radman nie grał genialnego meczu, raczej w cieniu partnerow ale kiedy nadeszły ostatnie minuty zdecydoawnie sie zmienil. Reaktywacja. Ładnie wyprowadzany, sam tez raz siebie pieknie wykreował, wieksza ambicja i walka w obronie. Allen tez wyproiwadzny po zasłonach trafiał, nie mam mu nic do zarzucenia ale ten najwazinejszy z najwazniejszych rzutów jednak nie wpadł, a szkoda, liczyłęm na to. Ogólnie jednak dobre zawody- a jedne powazny minus ten rzut,a le to sie zdaza. Na minus Murray. Nie poznaje go. Rzucal na siłe, meczył sie z gałą, nie trafiał- zupełnie go nie poznaje. moze sam fakt ze nie trafial tego nie zmienia, ale chodzi o sam styl gry.

 

PS. Key było o tym Radmanie znowu czy nie? bo ja słuchałem i nie słyszałem niczego takiego, ale mogłem cos przegapic. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Key było o tym Radmanie znowu czy nie? bo ja słuchałem i nie słyszałem niczego takiego, ale mogłem cos przegapic.

Tez tego nie slyszalem.

 

Dla mnie mecz slaby tzn jesli chodzi o ogolne odczucia. Dla mnie to mecz wazniejszy z powodow analizowania tego co sie dzieje w Sonics. Jesli chodzi o stricte rzecyz opisowe meczu to by bylo tak:

 

Fajna dobitka Swifta po niecelnym rzucie Lewisa. Ridnour pieprzy osobiste pod koniec. Lewis ogolne jakos nie swojo, ale nie, ze by powiedziec zle. Allen mi sie podobal i jesli chodzi te ostatnio trojka to nie mam do niego zdanych pretensji, bowiem wybicie bylo dobre i dosc dobrze na miare owczesnych mozliwosci rzut przygotowany, poprostu nie siadl i tyle. Petro dobrze znow sie ustaial itp ale tym razme przy jego mizurnej posturze zostal demolowany przez Curryego i reszte frontowej spolki Knicks. Swift odziwo nawet nie zle jak na niego. Po omowieniu prawie wszystkich istotniejszych graczy Sonics (Murray w ogole 2 mecz z rzedu i drugi kiepski, choc ten z Detroit nie byl najgorszy) przejdzmy do sedna czyli do kwesti Radmanovic & Evans.

30 pkt Radmana to cos co mialo by mnie niby przekoanc do niego tak ? Nic podobnego, ten zawodnik, ktory ma predyspozycje do nie co innej gry jak chocby dosc dobra defensyw, ktora prezentowal jeszcze rok temu itp nie robil tego. Jego 30 pkt moim zdaniem bylo mniej wazne niz jakby Evans gral 20-25 min i mial 14 zb i 9 pkt. Dlaczego? Szkoda moich slow jakie znaczenie ma Evans dla Sonics, wlaszcza dla frontu.

I tak analizujac chocby tylko ten mecz (choc poprzedni byl podobny w wykonaniu Evansa) to punkty zdobyte przez Evansa byly zdobyte w bardzo madry sposb, albo przez jakies zakskoczenie albo zdobrze wykreowanej opozycji. To juz nie ten Evans, ktory jeszcze sezon czy dwa temu cisnal sie na sile i rzucal byle jak ludzac sie ze pilka wpadnie. Teraz naprawde dobrze to robi, wiem, ze moze go nei stac na jakies nie bagatelne zdobycze, ale robi to z rozwaga, shoot selection znacznie lepsze. Kto widzial go w tym meczu to widzial co robi. I tak jak komentatorzy nadmieniili on mnostwo robi bez pilki. Zaslony przez niego robione to np dla Radmanovica rzecz z kosmosu, on zdaje sie ze nie wie co to. Nawet nielubiany przez wszystkich Fortson bardzo czesto praktykuje zaslony itp. Dlatego dla mnie kazdy mecz Radmanovica w 1st 5 udowadnia, ze to pomylka corobi Hill.

Dla teamu takiego jak Sonics, ktory w durzej mierze swoj atak opiera o obwod podslony sa nie zwykle wazne, podobnie jak second chance shots (rowniez wynika to z gry obwodowcami) co funkcjonuje dobrze wowczac gdy mamy dobrych rebounderow ofensywnych wlasnie takich jakim jest Evans czy nawet Fortson.

Ponadto taki gracz jak Evans wchodzac pod kosz i zdobywajac punkty z pomalowanego dezorientuje obrone rywala. I tak kombinacja rzutow z dystansu graczy obwodowych w polaczeniu z penetracyjna gra Evansa, Murraya czy Lewisa (ten zajebiscie rolowal Prince w poprzednim meczu z Detroit raz wchodzac pod kosz raz oddajac rzut z dystansu) moze zajebiscie funkcjownowac, a tak przy gwiazdeczce Radmanovicu zostajemy prawie przy samym obwodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raptors-Knicks

 

Ale mecz! Spodziewałem sie jakiejś nudy, tymczasem dostałem jeden z lepszych meczy jakie widziałem w tym sezonie, chcoiaż fakt, że ponad połowe przegapiłem :P Ale miło patrzeć na determinację, pomyslowosć i taką wolę walki Raptors, którzy w ataku byli wprost niesamowici, a i w obronie kilka razu zadziwili. Czysta przyjemność taka gra i jej oglądanie.

 

Ale najbardziej mnie zadziwił Rose. Po tym jak rozstrzelał się w pierwszej połowie to później go obserwowałem, jego asysty, przechwyty, dogrania do kolegów, to wszystko... widział, ze mu szło to dużo rzucał, ale czegos nie trafił albo miał zbyt wielu rywali przeciwko sobie to nie forsował gry tylko podawał kolegom jeszcze ich przy tym kreując. I ten jego spryt :shock: Jeśli oni chcą go oddać to chyba im sie cos pomyliło, wiem, ze każdy mecz z jego udziałem tak nie wygląda, i że sporo obciaża salary, ale na play-offs :roll: taki gracz sie bardzo przydaje: 31 punktów (10/15), 6 asyst, 2 przechwyty i 1 blok w 23 minuty!!! Respect Jalen.

 

Końcówka tylko slaba, weszły rezerwy i chyba z 8 akcji z rzędu Raptors w plecy, a Williams to już psuł co drugą, nie mogłem na niego patrzeć. A w Knicks Marbury nawet bardzo dobrze zagrał, mógł wiecej rzucać, pewnie by to robil gdyby mecz był bardziej wyrównany, no ale nie był i szybko zszedł. Curry dobrze ale w 1H, później pełno błędów aż w ogóle stał się niewidoczny i zszedł.

 

Komentatorzy (nie licząc kilku głupkowatych pomyłek) też fajnie komentowali. Wiecej takich meczy! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raptors-Knicks

 

Też jak Monty,troszeczkę włączyłem to spotkanie od niechcenia,a rozczarowałem sie ale bardzo pozytywnie.

Ciekawe spotaknie,pomimo ciągłej przewagi Toronto,to Knicks nie odpuszczali do 4 kwarty :wink:

 

Raptors faktycznie ciekawą koszykówkę grali,rożnorodność ataku,a także obrony :lol:

Widać u nich było wolę walki i umiejętności do spełnienia tego.

 

Faktycznie Jalen Rose błysnął dojrzałością i skutecznością,az faktycznie ciskało się na usta'Oddać takiego gracza :?: :?: :!: :!: :?: :?: ' Owacje jak schodził z parkietu mówiły same za siebie :D

Wysoka skuteczność,umiejętne granie 1vs1,przechwyty,bloki,inteligętne asysty i spokój zero paniki,mógło to imponować w tym spotkaniu chyba każdemu kto widział Rose'a w akcji :!:

Faktycznie oddanie go mogłoby być dziwnym ruchem,choć wiadomo że nie można patrzeć przez pryzmat 1 meczu,ale w PO jeden mecz może zadecydować

:wink: a to może być spotkanie Jalena właśnie :lol:

 

Co by złego o ekipie z NY nie napisać,to Starbury :twisted: :twisted: także pokazał sie z najlepszej strony,w pierwszej częsci świetnie podawał,a później te jego penetracje podkoszowe które w kilka minut niwelowały przewagę Raptors,szkoda że reszta zespołu nie poszła za nim,bo mogło to być nie tylko ciekawe ale i wyrównane spotkanie,czyżby Brown faktycznie wpłynął na Marburego,robią z niego prawdziwego lidera :?: :?:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetny meczyk, bardzo mi sie podobal i uwierzcie mi nie tylko dlatego ze Raps leciutko pojechali Knicks przerywajac ich 6 meczową passe 8)

 

Meczu fragment po fragmencie raczej sensu wielkiego opisywac nie ma bo konczy sie na tuym ze wychodzi ze po chwili luznje i wyrównajej gry do głosu doszli RAptors i mecz sie zaczynał konczyc, bo tylko czasami lekko dochodzili Knicks by po nich znowu odjechali Raptors.Koncówka maksymalnie rozwalona bo nikomu sie nie chciało grac, wszyscy grali jakby z mniejszym powerem i lekko mówiac na odwal.

 

Komentatorzy (nie licząc kilku głupkowatych pomyłek) też fajnie komentowali. Wiecej takich meczy! Smile

Szczególnie dobry był Łączynśki czy jakkolwiek sie o tam nazywa.

 

"Mowiac po polskiemu"- albo ja jestem analfabeta albo mowi sie "mówiac po polsku"

"baskietu"- tak to juz sie napewno nie gada 8)

 

Jeśli oni chcą go oddać to chyba im sie cos pomyliło, wiem, ze każdy mecz z jego udziałem tak nie wygląda, i że sporo obciaża salary, ale na play-offs Rolling Eyes

Widizsz Gumbi i tutaj jest dosc sprawa sporna. Raz ze jedna jaskólka wiosny nie czyni, kolejna sprawa co z tego ze zagra jedno dobre spotkanie jak dalej zawala saraly bo jeden mecz nie oczysci go z tego. Dalej bedzie rozwalał chemie, dalej bedzie kluczową postacia, a ja juz wole ogrywac młodszych bo wiadomo że i tak w lato 2007 ta wsprółpraca bedzie miała swój koniec.

Dzieki za wiare- "Raps w PO" :) Swój chłop jestes :D

 

Raptors- ogolnie oceniam ich postawe jak najbardizej pozytywnie. Ambicja w ataku i w obronie, widac było zaangazownie i bawienie sie(w pozytywnym znaczeniu tego slowa)Atak wynikajacy z obrony i duzo łatwych punktow. TO jest to. Tyle ze mam tez pewnien aspekt do ktorego chcialbym sie przyczepic. Otóz jak juz Marbury minał pierwszego obroncne to juz nie było bata zeby NYK nie zapunktowali. NIe było zadnej asekuracji a gdy tylko gracz do niego schodził zaraz gałe dostawał Curry i koniec zabawy. Tak grac nie mozna. Wiem ze trudno jest zastopowac takie akcje, ale ludzie chociaz raz na jakis czas a tam wpadlao wszystko z banalnych pozycji...W ataku nie mam nic do zarzucenia dla chłopakow, widac ze graja zespołem a nie indywidlanie, szukaja siebie nawzajem, staraja sie wypracowywac pozycje. Były oczywiscie tez akcje indywidulane ale te nie wypadały gorzej. Ogólnie widac ze zespołowi szło, mieli akurat swoj dzien i idelanie wykorzystali wszystkie swoje atuty.Zmiazdzyli rywali.

Knicks-czego zabrakło im do zwyceistwa? Wydaje mi sie ze przedewszystkim pomysłu na atak, jak rozmątowac dobra obrone Raps. Marbury w kocnu sam nie dawal rady w indywidlanych akcjach, Curry wiadomo najefektywinejszy jest w pierwszych fragmentach, a samym trafiajacym Lee meczu nie dalo sie wygrac(Frye i Crawford za duzo pudłowali by powiedziec zeconajmniej jako tako trafiali). Za łątwo tez nabierali sie na sztuyczki obronne Raptors. Do obrony rowniez mozna cos dodac niepozytywnego, bo mimo ze Raps trafiali łądnie to nie powiem ze Knicks tez bronili dobrze, zresta trudno powiedziec to zespole ktory traci 130 pkt :roll:

 

Indywidualnie zaimponowal mi Rose. Zagral swietnie. Trafiał wszystko, byl aktywny i w taku i w obornie. Sam tworzył pozycje i mu takze je tworzono.CZlowiek orkiestra w tym meczu. Podobała mi sie tez gra Bosha, ładnie szukany przez partenrów na obowodzie i na dystanisie, ale samt ez potrafil sobie wytrzowyc pozycje, raczej nie gral siłowo, ale tez z tego co mine pamiec nie myli to mu sie zdarzało. Vialnueva dosc słabo, zaskoczył mnie przede wszystkim faulami i dosc slabym jak na niego shoot seleciton, to oc mówiłem podpala się. Najwiecje pkt narzucal gdy wynik juz był rozstrzygiety wiec skutecznosc o niczym tutaj akurat nie mowi.Wszedł tez wreszcie Woods. NIe na długo, ale mnie swoja gra nie przekonał. Widac ze mial spora przerwe, nie gral jakis czas. Wyglada na lekko zagubionego, niewiedzacego gdzie i po co sie ustawic. NIe szukal pozycji w ataku i o skuteczna akcje na deskach. Kompletnie nie rozumiem o co dla WM chodziło w stosunku do Araujo bo dla mnie nie zrobil zadnego wrazenia, ksztal sie jak zawsze bez celu i nie wiadmo po co a ten gada jaki to on nie przydatny był. A wskazniekiem jego swietnje oborny moze byc gra ED ktory duza czesc swoich pkt nawrzucał mu od razu na starcie meczu gdy Rafael był kompletnie bezradny. W Knicks swoja postawą zaskoczył mnie Marbury, dosc wywarozna gra, czesto szukal partnerów, szcezgólnie po penetracjach, nie siłował swoich rzutów i co najwazenisze nie mam zastrzezen wiekszych do selekcji rzutowje.Curry to tradycja dobrze zaczal, potemg orzej, w trakice jakis mały przebłysk by potem znowu było tak sobie. Tyle ze to chodzi o atak a tablice dosc dobrez bo ostatnio jak mecze na C+ były to zdecydownie mniejsza ambicje do tego przejawial. Na koniec juz tracydycja- widze mecz na C+ Nowego Jorku to albo Q albo Crawford albo obaj daja ciala.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meczy na niezłym poziomie, troche walki, dobra obrona Raptors (co ważne inteligentna i skuteczna). Nikt się chyba nie spodziewał, że Rose będzie pierwszą postacią Raps. Napewno miał w podświadomości ocene sytuacji, że chcą go oddać do Knick za Hardawaya i chciał pokazać, że jeszcze nie czas. Knicks przez 10 minut pierwszej kwarty całkiem nieźle się trzymali, Curry szalał pod koszem nic sobie nie robiąc z Araujo (a kto by sobie coś z niego robił :wink: ). Kolejne kwarty to już ucieczka Raptors na więcej pkt. Jedyny zryw to w drugiej kwarcie Marbury i jego indywidualne 4 akcje, bo nie miał z kim grać.

 

Co do komentatorów to Łączyński komentuje tak bardzo po chłopsku. Swój gość, chciałby paru koszykarzy ściągnąć do Polski :roll: Bardzo mi się podoba jak ta dwójka komentuje mecze, niezła analiza sytuacji, na niezłym poziomie, troszke śmiechu czasem i tak powinno być, a nie Świątek i jego anemiczny głos i ciągłe problemy z wzięciem czasu :twisted:

 

Jeśli oni chcą go oddać to chyba im sie cos pomyliło, wiem, ze każdy mecz z jego udziałem tak nie wygląda, i że sporo obciaża salary, ale na play-offs Rolling Eyes

Dalej bedzie rozwalał chemie, dalej bedzie kluczową postacia, a ja juz wole ogrywac młodszych bo wiadomo że i tak w lato 2007 ta wsprółpraca bedzie miała swój koniec.

Dzieki za wiare- "Raps w PO" :) Swój chłop jestes :D

 

1. Nie wydaje mi się, by Rose psuł chemie w zespole. Podczas meczu widać, że nadal jest częścią zespołu i dogaduje się z kolegami.

2. Kto jest kluczową postacią w zespole ? ROSE :?: Hmm wydaje mi się, że to już mamy za sobą. Teraz Bosh, James, Calderon i Cywil są kluczowymi postaciami.

3. Rose napewno odejdzie z zespołu, jestem przekonany w 90%, jednak póki co, można go jeszcze trzymać z kilku powodów. Podobnie jak Martin ma służyć doświadczeniem, dawać troche odpoczynku pierwszej piątce i przy okazji coś rzucić (podczas meczu w drugiej kwarcie na początku tylko on trafiał, bo nie było nikogo innego)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Nie wydaje mi się, by Rose psuł chemie w zespole. Podczas meczu widać, że nadal jest częścią zespołu i dogaduje się z kolegami.

Tak, tu racja. Ale pamietasz co było niedawno? Znowu moze mu cos z transferem i z jakoscia druzyny odwalic i wszystko leci w dół :?

 

2. Kto jest kluczową postacią w zespole ? ROSE Question Hmm wydaje mi się, że to już mamy za sobą. Teraz Bosh, James, Calderon i Cywil są kluczowymi postaciami.

Owszem ammy to za soba ale czy nie uwazasz ze jakby wrocił do wielkiej formy i grał tak jak ostatnio to podobnie dostalby jeden z pierwszych roł?

 

3. Rose napewno odejdzie z zespołu, jestem przekonany w 90%, jednak póki co, można go jeszcze trzymać z kilku powodów. Podobnie jak Martin ma służyć doświadczeniem, dawać troche odpoczynku pierwszej piątce i przy okazji coś rzucić (podczas meczu w drugiej kwarcie na początku tylko on trafiał, bo nie było nikogo innego)

A tutaj 100% racja, ale lepiej sie do jego wielkiej gry nie przezwyczjaac bo jak sam wspomniałęs jego odejscie to fakt, a potem moze nam byc ciezko grac bez niego(jak bedzei grał czesciej tak jak z NYK).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale fajny NBA Action dzisiaj był, gratka dla fana Sixers, całe szczeście, ze nagrywałem. Najpierw jakieś krótkie zdjecia Iversona i Iguodali, później raport z przedsezonowego obozu Sixers, skrót z meczu z Celtics, a na deser 3 pierwsze akcje z TOP10 wlaśnie Sixers :) I jeszcze sporo o Nuggets których bardzo lubię, jak dla mnie najlepszy odcinek w sezonie 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i mecz, ktory dla wielu byl nie lada gratka.

Jak zwykle w ostatnim czasie nie mam czsu, zeby sie rozpisywac. Powiem o rzeczach, ktore rzucily mi sie w oczy najbardziej.

 

W pierwszej kwarcie byly to dwie rzeczy. Standardowo juz Shaq wcisnal swe oblesne dupsko bez faulu. Kto ogladal to kojarzy sytuacje kiedy dostaje pilke stojac przed Nesterovicem obraca sie o 180 stopni po czym nieco schylony wali w niego jak by nic przed nim nie stalo. Zdobywa punkty, a Nesterovic zostaje przesuniety ze slusznymi pretensjami do sedziow. Ale na prozno jego prostesty, bowiem Shaq dostaje jeszcze osobisty, ktorego w przyplywie nerwow nawet nie pamietam czy trafil. No, ale coz przecierz tak sie gra w NBA :) LOL

Druga sytuacja to Parker osmieszajacy Heat stealem na pare s do konca 1 kwarty i zaskoczona mina PAytona, kiedy to z przed nosa Parker po stealu sieka za 3 i tym samym SAS koncza jako zwyciezcy 1 kwarte.

 

Druga kwarta to w duzej mierze gra bez naszego grubaska. Grubasek siedzi za faule. To co w tym czasie sie dzieje na bosiku to o tym zaraz. Trzeba powiedziec, ze znajda sie druzyny, ktore beda potrafily wylaczyc Shaqa. Musza miec tylko w skladzie madrych graczy podkoszowych, ktorzy nie beda sie tylko odsuwac przy przepychankach Shaqa.

Bez Shaqa brak miejsca dla Flasha, ktory juz nie tak rozowo penetruje strefe podkoszowa rywala. Jego penetracje nie przynosza juz tak wiele punktow. A skoro jestesmy juz przy nim to dla mnie technical, ktory otrzymal to calkiem nie zrozumiane zachowanie Wade'a dla mnie. Faulu tam na nim zadnego nie bylo, nawet nie ma cienia watpliwosci. Poprostu widzial, ze na tablicy maja 10 oczek mnie , a kolejny wjazd pod kosz na sile nie udany i zaowocowalo to frustracja.

Natomiast co do gry bez Shaqa tutaj pieknie widac to do czego sie nie chieli przyznac wyznawcy Heat i grubaska. Przy tak glupawych zakupach gdy O'Neal siedzi na lawie Heatr sa bezradin, brakuje tego owego D Jonesa albo innego shootera. Poprostu gduy nie ma Shaqa obrona SAS scisle kryje pole 3 s, a rywale jak dzieci nie wiedzia co zrobic miotajac sie z pilka po obwodzie i ciut blizej w konuc podajac do Wade, ktorego akcje gdy Shaqa juz nie ma na boisku wygladaja jak wyzej opsialem. Dla mnie tragedia, w dalszym ciagu czesto widac bezradnosci brak pomyslu na gre Miami.

 

Trzecia kwarta wygladala (przynajmniej jej pierwsza czesc) tak jak by SAS zapomnieli, ze W Miami gra Shaq. Przywyczajeni z poprzedniej kwarty do gry bez Shaqa nie wiem czy nie chcieli czy nie zauwazyli go na boisku (nie wiem jak mozna go nie zauwazyc :) ) co zaowocowalo zniwelowaniem przez gospodarzy ponad 10 pkt straty. Przebudzili sie jednak w drugiej polowie jednak utracili kosztem kontuzji Ginobiliego, co w dalszej czesci spotkania bardzo sie na nich odbilo. Trzecia kwarta skonczona jednak z spora zdaje sie przewaga SAS.

 

Czwarta kwarta to juz wspaniale przypieczetowanie tego zajebistego meczu. Walka na najwyzszym poziomie obu druzyn. Pierwsza czesc tej kwarty to dobra passa Heat przy katastrofalnej skutecznosci SAS. Ta katastrofalna skutecznosc SAS w duzej mierze byla efektem nie zrozumialej dla mniedecyzji Popovicha. Konkretnie zbyt dlugiego przetrzymywania na parkiecie Finleya i Van Exela, ktorzy razili swa bezproduktywnoscia, marnujac raz po raz rzuty z dystansu. Na szczescie w koncu doszlo do zmiany i do gry weszli Barry i Bowen. Od razu zmienilo to gre zespolu. Szlo zauwazyc pewna prawidlowosc w grze SAS tj gdy Miami gonilowynik punktow nie zdobywal Parker, a zatem nikt ich nie zdobywal. Oczywiscie tak jak mowilme, bledem bylo tak dlugie trzymanie Van Exela oraz Finleya na boisku w tak znaczacym czasie gry. Koncowka wspaniala zapewinona, nie ma co gadac.

 

Teraz kilka spostrzez w stosunku co do graczy.

 

Co do Wade'a dodam tylko, ze jedne punkty z drugiej czesci spotkania zdobyte po wjechaniu w ktoregos z SAS i obrocie powinny byc ofencem.

 

Kwestia Shaqa i rzekomo tak kontrowersyjnej sytuacji, kiedy stal obok niego zdaje sie Nesterovic, a na pelnym pedzie wjechal w niego Barry. Od poczatku tej akcji bylem za tym, ze to nie faul Shaqa i tak to bylo gwizdane.Potem powtorka z innej strony-kamera od kosza. Okazuje sie, ze Shaq wystawil swoj lokietek. Tutaj pojawily sie u mnie watpliwosci, jednak bylo widac, ze Barry nie zdazyl by sie przed nim zatrzymac. A wiec moim zdaniem bezdyskusyjnie dobra decyzja sedziow i glupi piperzenie naszych komentatorow. Skoro jestem juz przy Shaqu to co raczej mi sie nie zdarza, to bardoz podbaly misei jego dwie akcje tj nabicie Parkera przy lini koncowej oraz nabranie TD na offence, choc to bylo torche przypadkowe.

 

Po za tymi dwoma Panami i ceglami Walkera chce jeszcze tylko wtracic slow kilka na temat graczy Heat. Dziwi mnie bardzo jedna rzecz. Heat maja w skladzie dwoch nominalnych PG Payton i Williams, natomiast reki playmakera w tym zespole niewidac. W rozgrywaniu akcji jest totalny chaos i wyglada to dla mnie tak jak kiedys w SAS kiedy to Parker byl mlody i ogladalismy takie sytuacje jak wyprowadzanie pilki ze swojej polowy od poczatku boiska az do obwodu rywala przez Duncana.

 

Teraz czas na graczy SAS.

 

Duncan zadziwil mnie swa jakby nie obecnoscia w meczu. Oczywscie czesc swojego zrobil, ale nie to co zwykle. Dodatkowo jeszcze te rzuty osobiste :(

 

Nie sposob pominac kogos takiego jak Fabricio Oberto. Dla mnie ten gosc jesli jest w stanie grac na podobnym poziomie jak w tym meczu zawsze to nr 1 od czarnej roboty w SAS. Ten gosc przejawia nie samowita madrosc boiskowa i odpieprza kawal dobrej roboty bez pilki.

 

Co do Parkera to powiem tylko tyle: chyle czola przed gosciem. To co zrobil w tym meczu, ze zodbywal punkty skad chcial i byl praktycznie nie do zatrzymania to jedno. Ale, ze te zwyciestwo dowiozl na swoich plecach to drugie. Pokazal, ze gdy nie w formie jest Duncan, brakuje punktow Gino i reszty shooterow potrafi stanac na wysokosci zadania.

 

Jesli chodzi o caloksztalt meczu to jak dla mnie bomba. BDB mecz z duza doza zacietosci, ale rowniez widowiskowej gry. Z jednej strony SAS znani z gry pozycyjnej (Gino i Parker to zmieina) a z drugiej Heat, ktorzy ani chwili nie potrafia ustac na sztywnych nogach. Caly mecz po mimo tych pogoni za wynikiem Heat pod dyktando SAS. Zwlaszcza, ze nie forma strzelecka nie spasowala zadnemu z SAS procz Parkera, dodatkowo tragiczna skutecznosc FT %, pomijam juz ze to mecz wyjazdowy.

 

Na koniec dodam tylko tyle, ze serce mi sie kraje jak widze co sie stalo z Paytonem. Nie oczekiwalem od niego fajerwerkow, ale jak dla mine jego regres postepowal znacznie za szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Och co tam się działo..

Widziałem już teraz trzeci kolejny mecz pod rząd Heat ale ten był jednym z lepszych (oczywiście z Lakers najlepszy :wink: ).. Lepiej tego niż Key nie opisze.. W tym opisie bylo zawarte wszystko najwazniejsze zawarte..

 

Jednak czuję się zobowiązany pochwalić Parkera.. (Ach jak dobrze, ze wstawiłem go do składu w FBL :wink: ).. Ten facet zagrał niesamowicie.. Ta końcówka 1 kwarty była genialna :shock: Facio lata 12 minut po pakecie, punktuje zbiera, asystuje a w ostatnich 5 sekundach zdobywa 5 pkt :!: Mina Paytona chyba wszystko wyjaśniła.. Gary zdał sobie chyba wtedy sprawę z tego, że idzie młodość i czas już na niego.. :x Gdy Anthony :wink: przejol tą piłkę, pomyslałem pięknie by było gdyby trafił za 3, poleciał w prawy róg parkietu wyskoczył i byłem pewny , że nie trafi z takiej pozycji, z takiego wybicia - przecież zaden z niego snajper 3 pkt'owy.. A jednak on to trafił.. naprawdę jedna z najlepszych końcówek 1 kwarty jakią widziałem,, :o

 

 

O reszcie jego występu nie napisze - dla mnie Tony udowodnił, że teraz to on powinien być pierwszą opcją w ataku Spurs, Duncan powinien punktowac niewidocznie - tak jak potrafi.. Z bolącym sercem - trzeba pochwalić Spurs za taką grę.. Poradzili się mimo kontuzji Manu..

 

Mecz polecam zaraz zacznie się powtórka w C+, polecam... OGLADAJCIE :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam oglądać porażki Heat

 

Nie będę oryginalny twierdzac, że Parker zagrał mecz życia. Widziałm już wiele dobrych i b.dobrych spotkań ale w tym przeszedł samewgo siebie (co za selskcja rzutów i rozprowadzanie piłki) i nawet pomimo tak słabego występu Duncana potrafił poprowadzić Spurs do ważnej wyjazdowej wygranej z Shaqiem i s-ką. W chwili jak Manu spadł z parkietu i Heat zaliczyli serię bodaj 9-0 myślałem, że nic już nie uchroni Spurs od przegranej, ale z pomocą w końcówce przyszedł Wade z nienaturalnie samolubną grą. Widac chciał coś udowodnić Bowenowi, ale jak to zwykle bywa to Bowen udowodnił coś jemu :cool:

Ogólnie to zagadką pozostaje dla mnie dlaczego Riley grał tak mało Zo i Shaqiem, bo Haselm był chwilami bezużyteczny, dziwi mnie tez dlaczego pozwalał tak dużo grać Wade'owi, zwłaszcza w koncówce kiedy były jeszcze szanse na utrzymanie wyniku (prowadzili 4ma pts) DW grał zdecydowanie za długo i za dużo sam z piłką zapominając, ze taki jeden z "dodatkowymi 7kg masy...mięśniowej" stoi i tylko czeka, żeby zapakowac gałe do dziury. Ogólnie to Shaq powinien pogadać po meczu z młodym i pokazać mu miejsce w szeregu, bo poniosła chłopaka fantazja, choc z drugiej strony to może takie było zarządzenie trenera :roll: . Ale ogólnie po niezłym meczu Miami skopali strasznie końcówkę (to już drugi mecz z ważnym przeciwnikiem, kiedy w końcówce Heat gra zaskakująco nierówno, tak też było w meczu z Pistons). Ciekaw jestem czy tak miały wyglądać ostatnie akcje, bo jeśli tak to Riley popełnił szczeniacki błąd nakazując Wade'owi taką grę, a jeśli nie to Riley popełnił błąd nie biorąc czasu i nie wybijając ze łba Wade'owi takiej gry. Czyli jakby nie było to wina coacha :P

 

A dziś naprawdę ciekawy meczyk się szykuje, choć ciekawiej byłoby gdyby zagrał Camby...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale fajny NBA Action dzisiaj był, gratka dla fana Sixers, całe szczeście, ze nagrywałem. Najpierw jakieś krótkie zdjecia Iversona i Iguodali, później raport z przedsezonowego obozu Sixers, skrót z meczu z Celtics, a na deser 3 pierwsze akcje z TOP10 wlaśnie Sixers :) I jeszcze sporo o Nuggets których bardzo lubię, jak dla mnie najlepszy odcinek w sezonie 8)

Dla mnie też (jak narazie najlpszy odcinek) jeszcze mi sie podobał jak było o NJN

A te akcje Sixers były fajowe. A na obozie niezlą polewke mieli :D

 

A co do meczu Heat to niestety go przegapiłem :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jestesmy po kolejnym mecuz w ktorym pozytywnie zaskoczyli mine korzykarze Denver Nuggets a w szczególnosci jeden taki malec zwany Earl Boykins. Mecz przypadł mi do gustu, ogladąło sie dosc przyjemnie, cały czas wynik na styku wiec nie było mowy o jakiejs olewczej grze czy chociaz mniejszym zaangazowaniu. Non stop walka po obu stronach parkietu i to sie mogło podobac.

 

Nuggets-nieustatnie szukali do przerwania ustawionej gry, w niej sie nie gubili, owszem jakos osbie radzili ale było widac to jak dazał do gry w kontrataku. A w pozycyjnym baskecie tez wydaje mi sie ze szukali jakis nieszablonowych rozwiazan jak zgubi obrone Spurs, nie chcieli sie wciagac w zimna wymiane ciosów. Bez wątpienia to sie opłaciło, bo to jest chyba jedyny spsób by pokonac akutalnych mistrzow.

Spurs-zabrakło im pewnej dystansowej opcji w ataku, nie było komu trafic tych trójek w koncówce gdy troche sie pogubuili i Bryłki odskoczyły. OGólnie cały mecz nie tak jak zawsze, na za wiele pozwalali Nuggets, przede wszystkim nie skupili sie mocniej na tym co mogło z pewnoscia dac im zwyceistwo czyli powrót do obronu> Wiem ze Nuggs są w kontrze genialni i niepowstrzymaina ale kilka akcji z pewnoscia mogli zgarnac. Za mocno podpalił sie tez Nick i poszedł mecz do tyłu. Widac zreszta tez było jak duzo kosztowal ich mecz z Heat, bo nie grali z taka swierzoscia.

 

Indywidualnym bohaterem bez wątpienia wielki mały chłowiek EARL BOYKINS :!: Śiwetnie radził sobie wsrod wierzowców, niski kozioł i szybkosc to był jego atut, nie dawal sobie zabierac gały i swietnie wykorzystywac speed do zakrecnie rywalami i tworzenia miejsca sobie czy partenrom. Wiele swietnych i waznych rozporwadoznych akcji i kilka równiez zakonczonych włąsnym shootem. W obronie tez jako tako radził sobie z Parkerem, wiadomo ze nie zrobi tego dobrze ze wzgledu na niedoskonałosci fizyczne, ale jako tako Tony'ego powstrzymywał. Jak juz jestemsy przy Francuzie to on zupełnie inny niz dwa dni wczesniej. NIe trafiał, nie to shoot selection, nie te wejscia pod kosz, widac ze wtedy miał mecz, to były jego chwile a teraz wrócił do swojego poziomu. W obronie moge mu zarzucic to ze dał sie czasami jak dziecko krecic dla Earla. Van Exel w mojej opini za bardzo sie podpalił, chcial błysnac w koncowce. Objawiła sie jego szalona natura. Kilka naprawde niepotrzebnych rzutów za 3, siłowanie akcji pod siebie gdy byli lepiej dysponowani, i wyzej postawienie w zespole koledzy, lekko niezrozumiałę w mojej opinii zachowanie. Finley to juz nie ten sam gracz. Dalej wychodzi na pozycje, dalej znajduja go partnerzy-tak samo jak w Mavs, ale zdeycodanie inaczej jest z tym rzutem, po prostu mu nie wpada, nawet z wydwałoby sie prostych jak na shootera pozycji. Duncanc to maszyna tak jest dalej, ale za łatwo łapał sie na podwojenia, konczone potem stratami. Był sobą, ale widac ze nie wpełni, nie mial tej swobody ruchów, obrona go wykanczala, za wielkei skupienie na pole 3 sekund, na niego, na kazdy jego ruch. Nie pierwszy raz widac to bez Manu.Bowen łądnie pilnowal Anthony'ego, a co z teg wynikło ten drugi nie grał dobrze, pudłował, szukał pozycji czesto na marne bo nie mógl jej znalezc. Bowen miał duzy udział w tym jak gral Melo,a le wydaje mi sie ze on sam tez nie grął dobrych zawodów nie miał do kocna dobrego dnia bo nawet czyste pozycje nie wpadały. Chociaz to mogło wynikac z tego ze długo nie miał gały w rekach, rzadko do niego trafiała i po prostu jej nie czuł.

 

OGólnie cały mecz na plus, na dobrym poziomie, teraz nastepny tydzien i dwa spotkania z udziaęłm CAVS :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie jestem na swierzo po powtorce wczorajszego emczu. postaram sie opisac to jak najbardziej bez cyferek.

otoz pierwsza polowe pozwole sobie ominac bo dla mine byla nie samowicie nudna, denna i nie wiem jak to jeszcze okreslic. Gdyby 3 kwarta byla rownie nudna zdaje sie zebym znalazl sobie inne zajecie.

Ale 3 kwarta jak i z reszta 4 tez byly milym zaskoczeniem. W koncu zaczela sie walka o co wazniejsze metry boiska. I teraz tak jesli chodzi o Nuggets to mozna stwierdzic tyle, ze bardzo dobrze sobie poradzili nie majac Cambyego przeciwko frontowi SAS. Caly team Nuugets przede wszystkim staral sie swa improwizacyjna gra rozbic defensywe SAS. Udalo im sie to w 100 %. Bo jesli chodzi o ten mecz to nie mozna mowic o solidnosci obrony po stronie SAS. Co do poszczegolnych zawdonikow to w koncu puscili dlawnionego Earla Watsona. Co do Boykinsa mam bardzo mieszane uczucia. Widzialem juz wiele podobnych meczow do tego w jego wykonaniu i tamte bardzomi sie podobaly jak rolowal o 20 cm wyzsyzch od siebie,. W tym meczu nie powiem, bowiem byl zdaje sie podstawa sukcesu Denver jednak cholernie mi sie nie podobala jego egoistyczna gra.

Teraz slow pare o SAS. Z dwoch kolejnych meczow obejrzanych w tak krotkim czasie wysuwaja sie pewne wnioski. Wniosek nr jeden to Duncan i jego (zapewne) czasowy regres formy. Wniosek nr dwa to nie istniejacy SAS na dystansie.

Zaczne od Duncana. Po nim juz widac bylo w meczu z Heat, ze cos nie tak u niego z forma. Ten mecz tylko to zdaje sie potwierdzac. Wlasciwie chyba juz dawno nie widzialem Duncana tak upokorzonego jak w tym meczu. Tyle razy odebrana w smieszny sposob pilka, zblokowany i tp. Robili go jak dziecko-porazka.

Co do Parkera to chyba nikt nie liczyl na to, ze zagra jak z Heat. SAs wygladali bardzo podobnie do Heat w tym meczu. Zero obwodu. Najbardziej kolily nie wykorzystane rzuty z czystych pozycji za3 Parkera, Bowena, Barryego i Finleya. Brak Horry'ego i Gino (czesciowo) obnaza strraszna nie moc ofensywna na obwodzie SAS. Ani Bowen, Barry (choc ten troche lepiej) ani Finley nie potrafili sie wstrzelic. W tym meczu SAS ewidentnie brakowalo punktow, ktorych nie mial kto zdobywac, wlasciwie spod kosza i z dystansu. Cala gra SAS dla mnie byla dzisiaj bardzo chaotyczna do czego SAS nas zupelnie nie przyzwyczaili.

Mecz oceniam na + tylko ze wzgledu na druga polowe i zacieta koncowke. Faktem jednak jest, ze Nuggets w czwartej kwarcie deczko osmieszali SAS.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oglądam w Cyfrze + mecze NBA wydaje mi sieiż tych meczyków jest za malo :arrow: ledwo 2 na tydzień

Poważnie są tylko dwa :cool:

PS: witamy na forum

 

Meczyk mi się podobał nie powiem. Jak już wiadomo było, że SAS przegrają to rzuciło mi się na myśle jedno- Spursom nie leży gra w AT&T Center, w SBC szło im swietnie, a teraz dosatają wszystko co się tylko da...

Meczyk fajny, może przez większość czasu nie obfitował w jakieś spektakularne akcje, ale "trzymał poziom". Parker po świetnym meczu z piątku trochę, ba nawet bardzo przygasł, Duncan robił jak zwykle swoje d-d choć skutecznością nie grzeszył zwłaszcza w drugiej połowie, gdzie robił więcej błędów w ataku niż punktował, ogólnie drugi mecz z rzędu może uznać za nieudany, widoczny był brak Manu, któy swoimi akcjami często pobudza zespół i daje mu kopa, w tym meczu Spurs chwilami przypominali aż za bardzo tych starych nudnych Spurs z roku 2004 i wcześniej.

Ogólnie wiele można napisać o ich grze- ale przedewszystkim rzucało się mi w oczy, że nie byli przekonujący w tym co chcieli zrobić- oczywiscie takie mecze się zdarzają, ale żal było patrzeć jak zespół tej klasy tak gra. Podobał mi się za to bardzo Nazr i Oberto. Argentyńczyk widać bardzo chce pokazać Popowi, że powinien częściej, nie tylko pod nieobecność Horrego grać wiecej minut, bo gra bardzo mądrze, zespołowo i ogólnie sporo na temat samej gry wie- naprawdę imponująco się ustawia, czy pomaga partnerom.

No i Nick- koleś mnie rozwalił- jego decyzje chwilami wołają o pomstę do nieba. Aż dziwota brała że GreggP pozwalał mu robić to co robił w koncówce, no ale to jego sprawa. Uważam, że gdyby udało się opgraniczyć poczynania Nicka Spurs mieliby zdecydowanie większe szanse na odrobienie strat.

 

W Nuggets zaskoczył mnie po raz kolejny Maluszek- koleś nie przestaje mnie zadziwiać. Tak poczynać sobie przeciw takiej defensywie jak SAS to naprawde wyczyn najwyższej klasy. Natomiast denerwująco grał Melo. Lubię chłopaka, do tego ostatnio z zaciekawieniem przyglądałęm się jego kolejnym imponującym występom, ale tego dnia kompletnie nie miał dnia, oczywiscie zaraz nasuwa się jedno nazwisko- Bowen i wszystko jasne. Jeśli nie udało się Melo przepchnąc tyłem do kosza BB to przeważnie był zmuszony albo rzucać z jakiś beznadziejnych pozycji bądź oddawać piłke- skutecznośc mówi sama za siebie i choc wykonywał wiele osobistych to jego gra była bardzo "ciężka" dla oka.

Ogólnie meczyk fajny zwłaszcza druga jego część- przyjemnie się to oglądało i chętnie wrócę do tego spotkania w najbliższym czasie.

 

PS: Wreszcie obejżałęm mecz Raps-NYK i musze po raz kolejny stwierdzić- Dzięki Ci Boże, że Curry i Crawford nie są już graczami Bulls- to jak ich się łatwo mija (i to nie ważne kto ma piłkę) sprawia, że żal mi kibiców Knicks. Owszem w pierwszej qtr Curry wymiatał, ale potem... Każdy mijał go jak i kiedy chciał, a Jamal- swoją klasę pokazał jak "bronił" Calderona- PG Raps wbiegł pod kosz rywali i dostał podanie tuż obok głowy ogwróconego plecami do akcji Jamala :?

PS: Blok Bosha na Edzie- :shock:, właśnie dlatego Chrisa chcę w Chicago, a Edzia niechciałem :P

 

Sorry za trochę bałaganiarskiego posta, ale śpieszę się...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oglądam w Cyfrze + mecze NBA wydaje mi sieiż tych meczyków jest za malo Arrow ledwo 2 na tydzień

Mecyz nie jest duzo, ale ja mysle ze trzeba sie cieszyc z tego co jest. Pamietaj ze 3 lata temu nie było torrentów, nie było mec na C+ i jedyny nasz ratunek to były staty na NBA.COM. Fajnie zeby było wiecje ale trzeba tez sie zastanowic jaka ilosc osob z nas znalazlaby chce by ogladac takie spotkania 4x na tyg, napewno mniejsza by znalazłą na to czas niz 2 razy i to weekend. Pamietaj ze dla stacji tez to sie musi opłacac, a w warunkach polskich puszczanie 4 meczy RS na tyg raczej nie przejdzie mimo naszych szczerzych checi.... Bo tak w weekend to sie i ktos postronny, tak srednio lubiacy kosza zainteresuje, ktos zajety znajdize czas a na ogladnaie np ze srody na czwartek to zostaną tylko wyjatki.

Pamietaj tez ze NFL jest raz w roku-ten jeden najwazniejszy mecz i ich fani w Polsce tez musza jakosc zyc..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.