Skocz do zawartości

NBA w Cyfrze+ Sezon 05/06


josephnba

Rekomendowane odpowiedzi

Przebiegu meczu nie opisuje bo kto widzial ten widizał kto nie widizał zajrzy na jedna z najlepszych stron w sieci

http://www.cavs.e-nba.pl/index.php?func ... all&no=168

 

Cavs- wyróżniłbym u nich 3 stadia gry. Cavs wielcy, Cavs normlani i Cavs fatalni. zaczelo sie od normalnosc czyli spokojna, wywazona wymiana pilek. Potem przeszło na dno czyli Suns zdobywali seryjnie punkty i dziecinnie gubili nasza obrone.Dystans był wogole nie pilnowany a jak juz sie do czegos wzieli by tam jako tako kryc to nash banalnie wchodził pod kosz i tam zabrakło asekuracji. Po przerwie wracaja Cavs normalni ale aby teraz zamienic sie w Cavaliers genialnych i raz po raz gnebic Suns. Maksymalne powiekszenie intesywnosci obrony, przede wszystkim swietne krycie Nasha, nie dawanie mu wyjsc zwyciesko z pojedynków 1 na 1 i egezekucja w ataku. To samo o czym wspomniał Vanjezeli szukali pola 3 sekund to wszystko łatwiej im przychodizło, jezeli grlai na obwod bywało gorzej, choc w II połowie cos w tym elemencie drgneło, ale nie ma watpliwosci ze wynik z pierwszej to duza zasługa pkt z pomalowanego.

Suns- w mojej byc moze jako fana Cavs niesprawiedliwje opinii grali tak jak im Cavs pozwalali 8) Gdy ich obrna byla luzna szybko sie wstrzelili i zdobywali punkty z dystasnu odkskaujac rywalom. Gdy Cavs weszli w pelne obrony, zacisnili obrone, zwiekszyli krycie od razu cos staneło, kilka rzutow z trudnych pozycji i juz Słonca nie byly wstrzelone. INe odzyskaly tego błysku do konca a w koncowce za duze nasilenie na gre za 3, gdy jeszcze inaczje było mozna wynik nadgonic.

 

Bohaterem indywidualnym bez watpienia LeBron James. Byl wszedize gdzie byc powinien, trafil to co musial trafic. Wiele waznych rzutów w koncowce ale oczywisice przede wszystkim w gonitwie za Suns. Rozeggral genialny mecz. NIe dosc ze sam swietnie tworzył sobbie pozycje to jeszcze nie zapominal o partenrach. Dodam takze ze było cs w stylu cudownej reaktywacji bo zaczal dosc słabo z póldystanus i dystanus, bo po kilku pierwszych rzutach kompletnie mu nie siedzialo. Drugim graczem ktory mi bardzo zaimponowal był Anderson Varejao. Typowy walczak od czarnej roboty, od zebranie trudnych gal i nie blyszczacy statystycznie ale na boisku naprawde bardzo wazna postać. Ilgauskas juz nie zagral tak dobrego meczu ale kilka waznych piłek trafił i za to mu dzieki. Zawiodla ponownie 2 strzelców, nie widz zadnej poprawy rzutu za 3 bo Ci co mieli nam w tym dopomóc daja ciała na całej linii.... DJ jeszcze jeszcze, choc w tymmeczu tez bym sieprzyczepił, ale Marsh z dystansu pudłuje rzut za rzutem a 2 z 4 celnych rzutów to wejscia pod kosz... W Suns znowuz aimponwał mi Eddi House trafiajac bardzo łądnie wiele rzutów, wysoka efektywnosc, strzelecko kolejny raz wypada bardzo dobrze. Idac dalej to Nash ktory dalej rozgrywał, szukal partnerow i sam punktowal.Mecz na+

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lebron the hero. To co ten koleżka wyczyniał w drugiej połowie, zapierało dech, siedziało mu prawie wszystko, dodatkowo jeszcze wspierał go Varujao (tak się pisze?) i Pavlovic. To dzięki LBJ Cavs dostali wiatr w żagle, i wyłączyli Suns. A akcja gdy Lebron zablokował Barbose i pobiegł sobie zapakować, wow, aż krzyneliśmy z bratem przed telewizorem. Z kolei Suns, ja nie wiem ale oni chyba w drugiej połowie zapomnieli jak się gra i postanowili dać ciała. Niemniej jednak Lebron zagrał jak dziki i wielkie brawa dla niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam pytanie takiej natury.. jestem strasznie niedoinformowany, ale.. czemu Cavs na swoim parkiecie grają w ciemnych strojach a goście w jasnych? Na innych parkietach w NBA nie zauwazylem tego, czy ktoś pomoze?;)

 

Natomiast co do meczu.. faktycznie wspaniałe zawody zagrał LeBron strasznie mi się podobała gra. Ostatnio oglądałem mecz Heat-Spurs i jak miałbym porównać zdolności przywódcze Wade`a i LeBrona pojedynek ten wypada na korzyść James`a. To jeśli chodzi o bezpośrednie pojedynki zawodników z tamtego draftu, z reszta bardzo popularne czesto porownuje sie James`a z Melo i Wade`em. Ustalmy też, że mówię tu tylko o tych dwóch meczach.. na razie nie widziałem więcej meczów z ich udziałem w tym sezonie.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak miałbym porównać zdolności przywódcze Wade`a i LeBrona pojedynek ten wypada na korzyść James`a. To jeśli chodzi o bezpośrednie pojedynki zawodników z tamtego draftu, z reszta bardzo popularne czesto porownuje sie James`a z Melo i Wade`em.

Jeśli chodzi o tę trójkę "wielkich" draftu to pod względem spełnianych oczekiwań w końcówkach na pierwszym miejscu umieściłbym Wade'a, potem Melo, który w tym sezonie już nie raz dał zwycięstwo swojej ekipie w decydujących momentach, a na końcu Jemesa. Choć w meczu zagrał koncertowo, to jednak zbyt rzadko udaje mu się wyciągać zespól z opresji i niestety dla fanów Cavs częściej w końcówkach widać takiego LeBrona jak w meczu z Pacers...

 

PS: Z koszulkami od chyba jakiś 3 sezonów kombinują. Teraz zasada, że gospodarz to zawsze ten "biały" już nie obowiązuje. Wesół chyba mało meczyków oglądasz ostatnimi czasy, bo co i rusz są takie "rewelacje". Mało tego już w pierwszym sezonie kiedy C+ pokazywali NBA tak było. Pamiętam jak też się lekko zdziwiłem jak w meczu Rakiet z Rapsami w Kanadzie to Jajo i ska grali w białych, a Dinozaury w tych swoich czerwonych strojach :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięki Joseph za odpowiedz. Ukazuje to trochę moje braki. Mam C+ dopiero od stycznia ( i wogógle dzieki bogu ze wogole go mam ;p ) tak więc jestem nieźle do tyłu

Pamiętam jak też się lekko zdziwiłem jak w meczu Rakiet z Rapsami w Kanadzie to Jajo i ska grali w białych, a Dinozaury w tych swoich czerwonych strojach

- kombinują strasznie z tymi ciuchami.. strój gospodarza, wyjazdowy, koszulki alternatywne, oldschoolowe.. wszystko po to by zarobić więcej $
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry przepraszam za OT ale mam pytanie które mnie bardzo nurtuje. Od dwóch meczy (z udziałem Cavs) komentatorzy napalają się na "rajtuzki" LBJ.. Powiedzieli dziś, ze to on wprowadził taką mode :x WTF? Jak Kobe założył takie rajtuzki to wszyscy się śmiali a jak LBJ to ciągle pokazuję je i jego nogi.. O co w tym wszystkim chodzi?

 

 

Co do meczu LBJ poprowadził w końcówce Cavs do końca. Jednak zauważcie, że Cavsi mieli wtedy pare pkt przewagi, chyba z 4 i potem LBJ sie rozkrecił, blok, paczka itd.. Potrafił ich podciąnac - gratuluje jednak gdy wynik był ostatnio na styku, tego nie potrafił.. Zobacze dziś także meczyk Cavs i zobaczymy jak dziś będzie choć mecz z Bobcast może nie być do końcówki wyrównany :x

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry przepraszam za OT ale mam pytanie które mnie bardzo nurtuje. Od dwóch meczy (z udziałem Cavs) komentatorzy napalają się na "rajtuzki" LBJ.. Powiedzieli dziś, ze to on wprowadził taką mode :x WTF? Jak Kobe założył takie rajtuzki to wszyscy się śmiali a jak LBJ to ciągle pokazuję je i jego nogi.. O co w tym wszystkim chodzi?

 

JA też OT ale to odpowiedź. Myślę ,że Bron jest strasznie medialną gwiazdą i dlatego wszyscy sie tym podniecają :roll: Mnie akurat takie getry wkurzają. Ale w szkole nikt o nich nie mówi a jak Kobe je miał to była polawka.

 

Może podam przykład na Beckhamie też jest medialną gwiazdą (ale gra dobrze) Media go promują na boga i jak ma jakiś fryz to wszyscy mają taki fryz a jak inny piłkarz zrobił sobie np dredy to z niego polewają

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry przepraszam za OT ale mam pytanie które mnie bardzo nurtuje. Od dwóch meczy (z udziałem Cavs) komentatorzy napalają się na "rajtuzki" LBJ.. Powiedzieli dziś, ze to on wprowadził taką mode :x WTF? Jak Kobe założył takie rajtuzki to wszyscy się śmiali a jak LBJ to ciągle pokazuję je i jego nogi.. O co w tym wszystkim chodzi?

 

Hehe wiesz Mich@lik teraz każdy wanna be like Kobe 8) Ray Allen, T-Mac teraz Lebron chłopaki chcą się jakoś upodobnić do swojego idola więc chociaż w taki sposób mogą to robić :twisted:

W sumie aż dziwne, że nie czepiły się media i inni Bryantaza to, że od Robin Hooda ściągnął te rajtuzy i teraz w NBA mamy facetów w rajtuzach :wink:

http://www.boldoutlaw.com/images/elwes3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JA też OT ale to odpowiedź. Myślę ,że Bron jest strasznie medialną gwiazdą i dlatego wszyscy sie tym podniecają :roll: Mnie akurat takie getry wkurzają. Ale w szkole nikt o nich nie mówi a jak Kobe je miał to była polawka.

dlaczego z KB była polewka? bo jest czarnym charakterem można powiedzieć. Idealnym przykładem jest tu nasz kochany Joseph 8) wyśmiewał KB, a słowem nie wspomniał o Reddzie, Currym, Allenie czy teraz Bronie. Inna sprawa - co w tym śmiesznego? AI nosi takie samo na ręku już kilka sezonów i jakoś nie było to śmieszne... a że ktoś ma podobne problemy z nogami...

btw ciekawe kiedy zaczną grać w kostimuach w stylu skóra rekina :lol: albo takim jak panczeniści :lol: (lub Catchy Freeman z Australii podczas IO w Sydney 2000 w biegu na 400m zdaje się). To będzie dopiero jazda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry przepraszam za OT ale mam pytanie które mnie bardzo nurtuje. Od dwóch meczy (z udziałem Cavs) komentatorzy napalają się na "rajtuzki" LBJ.. Powiedzieli dziś, ze to on wprowadził taką mode :x WTF? Jak Kobe założył takie rajtuzki to wszyscy się śmiali a jak LBJ to ciągle pokazuję je i jego nogi.. O co w tym wszystkim chodzi?

Chodzi o to, że niektórzy nie lubią KB i dlatego się z niego śmiali, chociaż nie ma w tym nic zabawnego.

 

Początkowo myślałem, że LeBron je nosi przez kontuzję kolana, która prawie wykluczyła go z meczu przeciwko Utah. On wtedy zagrał i był to jego pierwszy mecz w tych leginsach, rajtuzach, getrach czy jak to nazywać. Ostatnio jednak czytałem, że one utrzymują ciepło, mięśnie są dzięki temu cały czas odpowiednio rozgrzane i dlatego LBJ je nosi. W każdym razie na pewno nie jest to kwestia mody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idealnym przykładem jest tu nasz kochany Joseph 8) wyśmiewał KB, a słowem nie wspomniał o Reddzie, Currym, Allenie czy teraz Bronie.

Idealnie to Ty przekręciłeś treść mojej wypowiedzi. Jeśli mnie pamięć nie myli to po tym jak przeczytałem Rutka i Wójka dałem na Waszym forum link do tego materiału

Tobie jak zwykle coś się w głowie pokęciło, chyba ta sesja za dobrze na Ciebie nie wpływa :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idealnie to Ty przekręciłeś treść mojej wypowiedzi. Jeśli mnie pamięć nie myli to po tym jak przeczytałem Rutka i Wójka dałem na Waszym forum link do tego materiału

Tobie jak zwykle coś się w głowie pokęciło, chyba ta sesja za dobrze na Ciebie nie wpływa :P

no nie wpływa najlepiej, ale to nie ma akurat nic do rzeczy :P śmiałeś się z KB razem z R&W :) no ale tak to już jest. Są lubiani, którym ujdzie wszystko i nielubiani wyśmiewani :) także Joseph mógłbyś pośmiać się jeszcze z kogoś. W sumie LBJ też trochę nie lubisz :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jestesmy po kolejnym meczu w C+ w ktorym Rockets łatwo uporali sie z Sonics. Juz słyszalem 2 opinie ze był nudnym ale ja tak do konca nie uwzam, bo dla mnie był nawet ciekawy, mimo ze wynik szybko rozstrzygniety calkiem niezle mi sie ogladało.

 

Rockest- widac zdecydowana róznice jak graja, jak im to wychodzi i jaka jest radosc z gry kiedy na parkiecie jest ich dwojka wielkich. Widac wymiane piłek, nie ma jakiegos wielkiego nasilenimiejsca, wieksza mozliwosc gry no i oczywisice mniejsze obciazenie.W obronie tea gry na Yao czy T-Maca. Szukaja sie piłka, widac tez ze gracze mniej znaczacy czuja sie pewniej jak maja 2 liderow u boku, wiecej z wygladali calkiem niezle, widoczny byl fakt ze nie maja jakies tam twarde defesywy, djaa sie gubic ale swietnie sobie pomagaja czym blokuja rzuty i nie daja dosc do czystej pozycji ruztowej a jak juz Sonics udało sie tę pozycje stworzyc to mieli takiego farta ze nie wpadalo :wink: Ogolnie zaskoczyli mnie na +, nie spodziewalems ie ze w pierwsyzch meczach z Yao bedzie to od razu tak dobrze funkcjonowało

Sonics-cóz moge o nich napisac. Wyraznie nie mieli dnia, nie wpadło im, mieli trudnosc z wyjsciem na pozycje a ze słaboscia ataku przeszłą im chec na dobra obrone i mecz sie posypał...Ogólnie biorac nic im nie wychodziło, potem przeszła tez ambicja i trudno aby taki meczy wygrali, czasami az zal było patrzec jak ich Rakiety miazdzał.W Sonics własciwie grala trojak graczy Ridnaur rozgrywał a Allen z Lewisem rzucali i nie mogło to przyniesc rezlutatu. Za mało opciji w ataku(no jeszcze Flip sie cos tam wlaczał) i za malo skutecznego szukania pozycji...

 

Indywiudalnie zaczne od Yao ktory powraca po kontuzji. Zaskoczył mnie i pozytywnie i negatywnie. Podobal mi sie w ataku, grał z partnerami i sam szukal sobie pozycji, sprytne manewery, kombinacje i to przynosilo efekt, ale faktem tez jest jego widoczna dominacja, brak godnego rywala. Mógl spokojnie rywali mijac. W obronie własnie to mu przeszkadzało, bo brakowało mu szybkosc, nadązania za ruchami rywali, radził sobie niezle ale to jeszcze nie jego szczyt. To samo na tablicach, czasami odpusczal, czasami nie bral gał ktorych powinien a czasami az za bardzo sie porywal z motyka na slonce :wink: T-Mac zrobił na mnie spore wrazenie, grał dosc przemyslanie oprócz kilku niepotrzebnych ruztów nie mam sie co do niego przyczepic.Mnie osobiscie zawiódl Ridnaour bo jak wiadomo Alston to nie jest dobry obronca, a on jednak nie błyszczał w ataku, i oddawal gale, spodziewałem sie po nim czegos lepszego. ALston osobisice mi sie srednio podobał, ale moze to zludznie ale mimo wsystko zauwazyłem jakis skok w przodo u tego gracza, bardizej kryje, nie ustepuje i juz nie bawi sie tak pika, jest bardizej stonowany.

 

PS. Ciekawostki Światka wymiataja :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie ten mecz w ogóle nie zachwycił. Po pierwszej połowie poszedłem spać, bo uznałem, że bieganie od kosza do kosza bez pomysłu to nie dla mnie. Sonics właśnie taką koszykówkę preferują, bez obrony tylko bieganie i rzucanie. Ten ich nowy trener też wydawał się zagubiony, bez pomysłu. Allen to co piłkę dostał od rzu rzucał, dużo gry na obwodzie było (a raczej tylko rzucania), mało akcji pod kosz. Dobrze zaprezentowali się T-Mac i Yao, którzy dobrze i odziwo dobrze na rozegraniu Alston 11as. Jego skuteczność przemilcze :wink: Po stronie Sonics Allen troche narzucał, ale reszta słabo, w ogóle słabo zagrał rozgrywajek Lindour więc nie miał kto podawać do partnerów (12as całego zespołu Sonics, tyle to zdobył sam Alston).

 

Szkoda, że się zawiodłem, a myślałem, że może być ciekawe widowisko, dzisiaj zobacze drugą połowe i przekonam się czy dobrze zrobiłem idąc spać po pierwszej :wink:

 

Ale dzisiaj mogą być emocje Pacers - Pistons, wiadomo czym to grozi :wink: chociaż bez Artesta nie będzie już tego "ognia" JO kontuzjowany więc Jackson sam w pojedynke nie zrobi awantury :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby zakończyć OT o tych getrach, to powiem, że teraz również D-Wade je nosi, a właściwie jedną getrę. Pewnie wielu z Was to widziało, ale daję fotkę: http://www.nba.com/media/heat/hpg0506_060124_wade.jpg.

Swoja drogą Dalembert nosił jedną "getrę" na długo przed Bryantem, ale on tak śmiesznie nie wyglądał :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nudny mecz właśnie obejżałem. Ja poprostu nie mogę oglądać w tym sezonie Suns, bo ich rzuty z dystansu mnie poprostu usypiają. Mecz mnie najzwyczajniej zmęczył. Suns zauważyłem, że to miękki zespół, który jak nie rozstrzygnie meczu na długo przed końcem to później ma wielkie problemy i w tym byłoby podobnie gdyby nie opieszałość w dwóch kolejnych akcjach Rahima. Najpierw po wymuszonej kończącym się czasem trójce Artesta nawet nie zrobił kroku do piłki, którą mógł spokojnie zebrać, a poten strasznie głupio zagrał w obronie przeciw Diawowi, odsłaniając całkowicie linię końcową. Dodatkowo SzalonyRon zagrał dwa razy w ataku źle (raz nawet głupio) i Suns nie musieli męczyć się z końcówką. Ogólnie Rahim z czasem staje się takim bezużytecznym, przepłaconym kolesiem (dzięki, że Bulls jednak go nie wyłowili- czego przecież chciałem). Chwilami był nie tylko bezużyteczny, ale psuł grę Królom. Bibbiego komentowł nie będę, bo nie ma czego- był poprostu nieobecny. Kevin Martin- czy on wie cokolwiek o grze w obronie? Tłumaczy go trochę gra przecie Nashowi, którego łatwo upilnować napewno nie jest, ale bez przesady robić takie błędy... Jason Hart :lol:

Podobali mi się tylko Thomas, Miller i Artest (ale głównie w D). Kenny robił jak zawsze swoje- spokojnie wykręcał te d-d jak to ma w zwyczaju, Miller jako jedyny grał skutecznie pod atakowanym koszem i choć zbiórek miał może i mało to jednak jego gra dawała nadzieje, że Kings mogą grać lepiej (czemu nie grał w końcowych 6 minutach to ja niewiem- za Rahima powinni go dać) i Artest- widać ma zaległości, jeszcze niedokładnie rozumie się z kolegami na boisku, ale we wstawkach ataku pozycyjnego już zaczyna się odnajdować, w D to już wogukle najjaśniejszy punkt Kings. Potrafi się tak ustawić, że wygląda to czasami jakby piłka sama wpadała mu w ręce, ale sztuką jest przewidzieć lot piłki i zaliczyć przechwyt i Ron to parę razy pokazał. W ataku parę razy mnie zdenerwował siłowymi wejściami, bo widać było, że nie jest jeszcze w 100% w formie i niektóre rzuty oddawał z beznadziejnych pozycji. Kings zagrali nieźle w IVqtr, ale na wygraną nie zasłużyli jako zespół, choć napewno jakby wygrali bym się cieszył :P

A w Suns to co zawsze- walili jumperki aż mi się zachciało wyć z nudów. Nash rozprowadza piłki światnie, ale ten zespól pomimo, że rzuca po sto parę pts, to większośc wali z dystansu przez co ich gra mnie dobija. Z Amare na środku też nie lubiłem ich stylu, ale byli przynajmniej chwilami naprawdę efektowni, a teraz to tylko podaj na trójkę do Bella, Jonesa, czy innego House'a i niech tamten odpala rzut. Fakt, że skuteczni są, ale co ma kibic z takiej gry? To już któryś kolejny mecz Suns, który widze i oni wogule się nie zmieniają. Taka gra w PO nie przyniesie im efektów- tego jestem pewien.

PS: Już wiem czemu tak nie znoszę gry Pargo- to taki House z Illinois...nawet są trochę podobni z wyglądu, a ich gra to kalka...

 

Michałowicz mówiący, że Rahoim niechciał grać dla Nets dobiłmnie kompletnie w tym meczu. Po tych straconych dwóch godzinach nie mam ochoty kompletnie na nic...

 

Naszczęście kolejny mecz zapowiada się ciekawiej. Czy Miami po raz kolejny udowodnią, że w walce i mistrza Wschodu liczy się tylko jeden zespół- mam nadzieję, że nie i że powalczą, bo po tych flakach z olejem chcę porządnego widowiska z najwyższej półki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wreszcie była okazja zobaczyć Sacramento i już widzę powody ich bardzo kiepskich wyników....ta drużyna nie ma już w sobie nic z tego co prezentowała, gdy w S5 byli Bibby, Christie, Peja, Webber i Divac i była prawie na szczytach NBA...wtedy grali poukładaną koszykówkę, w której był bilans międy grą dystansową a podkoszową...wiele ustawionych akcji i świetne podania Webbera i Divaca....teraz nic z tego nie zostało...w atakach Kings panuje niewyobrażalny chaos i nie dziwi tak fatalny bilans tej drużyny....widać też skąd wzięła się poprawa w ostatnim czasie ich gry - widać jaki wpływ na zespół ma Ron "człowiek orkiestra" Artest....bez dwóch zdań jest zawodnikiem o klasę lepszym od Stojakovica i Kings zrobili super ruch ściągając go za Peję, który jest właściwie tylko strzelcem (ale za to świetnym) i nic poza tym do gry nie wnosi.....a Ron organizuje grę i jest po prostu wszędzie na parkiecie...muszę powiedzieć, że bardzo mi zaimponował...robił wszystko - zbierał, przechwytywał, asystował, punktował, świetnie bronił...szczególnie jego isntynkt do przechwytów rzucił mi się w oczy - koleś jest wszędzie i przewiduje każde podanie..ile razy samą inteligencją i antycypacją zyskiwał piłkę, bez jakiegoś specjalnego fizycznego wysiłku...inny aspekt jego gry to niebywała fizyczność - przypomina mi jako żywo Malone'a....nie powiem, że popieram do końca taką grę, bo sam w życiu nie chciałbym bronić przeciwko takiemu zawodnikowi (tak jak nigdy nie chciałbym stanąć na przeciwko Malone'a, bo żywy bym z tej konfrontacji nie wyszedł:) ale jest praktycznie dzięki temu nie do zatrzymania i taki styl jest niebywale skuteczny...Marion, przecież tak świetny obrońca, odbijał się od niego i kilkukrotnie ucierpiał po ciosach łokciami od Rona...z pewnością zapamięta na długo ten pojedynek:)

 

inny aspekt gry Mad Rona to jego psychika..nie wiem, jak Wam, ale dla mnie ten koleś wygląda jak jakiś psychopata..nie widać po jego twarzy żeby był jakoś strasznie przejęty grą..po każdej akcji ma ten sam, taki nieobecny i nieporuszony wyraz twarzy...przy każdym bliższym starciu już tylko czekam czy nie wda się znowu w jakąś awanturę....ten koleś jest jak bomba zegarowa...

ale tak czy inaczej póki co gra bardzo dobrze i poza kilkoma nieprzemyślanymi decyzjami rzutowymi w koncówce był ewidentnie liderem zespołu na parkiecie i jego zdecydowanie najlepszym graczem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.