Skocz do zawartości

FINAL NBA: PISTONS vs SPURS


Pistons

Jaka bedzie ogladalnosc finalu?  

24 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaka bedzie ogladalnosc finalu?

    • Wyzsza niz rok temu
    • Troche nizsza niz rok temu
    • Zblizona do tej sprzed dwoch lat


Rekomendowane odpowiedzi

To nie chodzi o to, że są nudne Key tylko mało emocjonujące, przynajmniej dla widza nie kibicującego specjalnie żadnej ze stron. Nie ma w tych meczach niczego co sprawiłoby, że chciałoby się je ponownie obejrzeć za rok czy za 5 lat, stoją na wysokim poziomie jeżeli chodzi o intensywność i defensywę, ale to by było an tyle, w ani jednym momencie nie miałem ciar przechodzących po plecach, nie spadłem z fotela, dobry poziom, ale bez większej zaciętości jeżeli chodzi o wynik trudno o wielkie emocje.

Odp czesciwo te dotyczy Pietrasa

Dla mnie te finaly to naprawde ciekawe i stojace na wysokim poziomie widowisko. Fakt, ze ani jeden mecz nie mial nerwowej koncowki pewnie obniza jakos stopien emocji tego widowiska, ale po za tym jest wszystko co finaly powinny zawierac. Do tej pory ogladalem GAME 1-3 (GAME 4 musze sciagnac, bowiem nie moglem zobaczyc w TV). I sadze, ze mecze 1 i 3 byly dla mnie jednymi z lepszych, ktore widzialem. Jak kogos nudza patrzec nie musi, ale jak slysze porownanie jednej osoby, ze sa moze nudniejsze niz te z udzialem NJ to spadam z smiechu z krzesla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze to ze Lakers to zawsze byl zespol panienek ktore jak trafily na mezczyzn musialy ratowac sie masowo faulami - zwlaszcza w koncowkach przegranych meczow?

 

Panienki :?: jaja sobie chyba robisz, pisząc coś takiego całkowicie znieważasz te drużyny, które Lakers eliminowali, śmieszny jesteś, wiesz do ostatnich trzech tytułów Lakers za bardzo nikt się przyczepić nie może, bo byli po prostu najlepsi potrafili przejechać się przez PO na zachodzie z bilansem 11-0, bez pomocy kibiców lejących się z graczami drużyny przeciwnej, bez kilku kolejnych kontuzji kolan, bez odpowiedniego spojrzenia na ich grę arbitrów. Ciesz się kibicujesz świetnej drużynie, ale bez specyficznej interpretacji przepisów przez sędziów twoja ekipa twardzieli ma spore problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pretensje o faule ZAGWIZDANE - a nie te ktorych sedziowie nie gwizdza. Wole taki układ. Jesli ktos kogos dotknie a nie ma faula to OK - z czyms takim moge zyc.

No no :lol: zero obiektywizmu. Masz pretensje tylko o zagwizdane faule? ciekawe czemu? Może z tego samego powodu co kibice Pistons są najlepsi - bo jesteś ich fanem. Szkoda, że ślepym.

 

Do Jozefa - Czy SA by wygralo czy nie - tego nie wiesza ani Ty ani ja. Wiem jedno - od pocztaku gracze DET mieli problemy z ZAGWIZDANYMI faulami i musieli siedziec na lawie zamiast grac swoj defence. Tyle.

Spurs byli lepsi i było to widać gołym okiem. Przykro mi bardzo, że Detroit wybrało styl obrony na granicy faulu. Jak sędziowie przymykają oko to jest git, a jak gwiżdżą wszystko co widzą, to już Pistons lamentuje. Nie potrafisz przyznać że byliście gorsi, tylko tłumaczysz w dziecinny sposób swoich pupilków. To jest żałosne :? Pewnie wzorujesz się na Thomasie, który także nie potrafił przegrać z honorem :)

 

Na razie mam dosc dyskusji o faulach, mam nadzieje ze nie trzeba bedzie do tej dyskusji wracac.

Wnioskując po twoich postach to nie będziemy wracać do złego sędziowania dopóki Pistons będą wygrywać. Kolejna porażka i znowu nam tu będziesz płakać i jęczeć.

 

Van - cos w tych Twoich statystykach jest. Moze to ze Lakers to zawsze byl zespol panienek ktore jak trafily na mezczyzn musialy ratowac sie masowo faulami - zwlaszcza w koncowkach przegranych meczow?

:lol: no piękny text :) ile ty masz lat, że zachowujesz się jak 5cio letnie dziecko? wszystko interpretujesz dokładnie tak jak ci się podoba. 2 podobne sytuacje oceniasz na 2 różne (przeciwne) sposoby. Sprawdź sobie w słowniku co znaczy słowo konsekwencja.

Jeszcze co do panienek, to ciekawe, że nie wspominasz o tych 12 panienkach w koszulkach z napisem Pistons. W ECF po każdym ewidentnym faulu na Shaqu był płacz i lamentowanie do sędziów. To są prawdziwe panienki. Nie potrafią z honorem przyznać się do czegoś co widziało 20 000 ludzi.

 

Szaku drogi no tak teraz Phil wraca to trzeba sie przygotowac ze LaL beda dobrzy a przeciez to twoj 98765678 ulubiony klub po Miami

następny znawca. Szkoda, że nie było cię stać na takie texty jak o tym dyskutowaliśmy. Wtedy trzeba było zabrać głos a nie teraz jak już wynik dyskusji jest znany - jesteście śmieszni (a śmiech to zdrowie, więc w sumie pozytywnie :) ).

 

Jednak zawsze byly to dla mnie panienki.

Niezaleznie od mistrzostw i wynikow.

A wiesz ile nas obchodzi kim oni byli dla ciebie? Mogli być kim tylko zechcesz, bo nie robi to najmniejszej różnicy, bo nimi nie byli.

 

A teraz wraca tam ten pseudo mysliciel - wyznawca jakis debilizmow FIL "Chicago" Jackson. Gdyby nie Mike, Kobi i Szak to mialby tyle tytulow co moja babcia

No to masz extra bacię. Też bym chciał taką mieć co by miała na swoim koncie mistrzostwo i mistrzowski pierścień. Nie wiedziałem tylko że kobiety mogły grać w NBA :lol:

 

Jak przeczytałęm twojego posta Pistons to wreszcie wiem po co tu ciągle pisujesz - bo śmiech to zdrowie :) więc napisz jeszcze coś, pośmiejmy się wszyscy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Poza tym wszyscy podniecaja sie Hunterem jako obronca, wy naprawde nie widzicie ze w 80% przy wyprowadzaniu pilki on fauluje rozgrywajacego???

 

 

Wielki smiech mnie ogarnia. Po pierwsze Hunter gra swietny defense i kazdy to widzi oprocz Ciebie - po drugie basket to gra dla ludzi z jajami a nie dla panienek typu "ała bo on mnie uderzyl panie sedzio"...

:lol: i kto to mówi.....

 

odkąd zarejstrowałeś się na forum masz inne zdanie niz wszyscy inni (oczywiście argumentów zadnych nie podajesz - chyba, ze to prasa, ktora pisze zawsze na korzyść detroit, albo wypowiedzi jakichs kibiców tego zespołu, albo twoje widzimisie - a raczej oko widzące więcej niz oczy wszystkich)

 

faulowani zawsze są gracze Pistons, oni nigdy nie są winni, a jeśli juz perfidnie fauluja, a nie arbiter nie zagwiżdze to wtedy juz trdno - kazdu się moze pomylic, nie takie juz były w finałach pomyłki.... kiedy Ben popchnął Artesta to tez była wina Rona - bo po co go faulował.... biedny Benunio się zdenerwował i musiał mu przypierdolic....

 

specjalnie dla Ciebie kilka definicji słownikowych - warto przeczytac:

 

obiektywizm

rz. mnż I, D. -u, blm 1. ‘pozbawiony uprzedzeń, rzeczowy stosunek do czegoś lub kogoś;

 

obiektywny

przym. Ia, ~ni 1. ‘charakteryzujący się obiektywizmem

 

konsekwentny

przym. Ia, ~ni ‘stosujący się ściśle w postępowaniu lub myśleniu do przyjętych zasad albo założeń; przemyślany, logiczny’

jak narazie niczego z w/w rzeczy nei mozna Ci zarzucić....

 

subiektywizm

rz. mnż I, D. -u, blm 1. ‘kierowanie się w działaniu, ocenianiu, poznaniu osobistymi przekonaniami, upodobaniami itp

 

subiektywny

przym. Ia, ~ni ‘nacechowany subiektywizmem, indywidualnymi zapatrywaniami; pozbawiony obiektywizmu, stronniczy’

a te jak najbardziej...

 

nawet nagiąc mozna by twoje myslenie mozna pod to:

 

głupota

rz. ż Ia, blm ‘brak wiadomości, umiejętności; brak inteligencji, polotu; tępota, bezmyślność

 

przeczytaj i zastanów się, czy mamy podstawy by zarzucać Ci brak konsekwencji, subiektywizm, a nawet głupotę ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

k**** Big Rob Bob niesamowity :!: :!: Tak grają najlepsi weterani. Kto oglądał mecz ten wie, że on był dzisiaj niezastąpiony. Jego skuteczne akcje za 3 i na atakowanej tablicy były kluczowe dla wyniku meczu, bez dwóch zdań :) . Bardzo dobrze wspomógł Duncana, bo ten dzisiaj nie miał dnia i chybiał ważne rzuty. Jednak Horry dzisiaj był niesamowity. Nie mam narazie słów na jego wyczyn dzisiejszego wieczoru.

 

Ciekawi mnie jak Pistons będzie komentował mecz i gdzie szukał przyczyn porażki.

 

Dla mnie najlepszy mecz tej serii (dogrywka, to co lubie) i szczęśliwe dla mnie zwycięstwo Spurs.

 

Brawo Spurs, Brawo Horry, [cenzura] Detroit Pistons.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nareszcie warto było w czasie tych finałów zarywać nockę :D

 

Robert Horry, facet jest wciąż niesamowity, to co dzisiaj zrobił to naprawdę szok, nawet nie ta ostatnia trójka do tego mnie już przyzwyczaił :wink:, ale to ile podczas całego spotkania wniósł do drużyny no i ten wsad lewą ręką :shock: Jeżeli Spurs wygrają, będzie miał kolejny tytuł do, którego zdobycia się w ogromnym stopniu przyczynił.

 

O taki mecz chodziło mi od początku tych finałów, do niczego bym się już nie przypieprzył, było wsztstko co być powinno, nawet jakieś ciary miałem :wink:

 

Może to za wcześnie i Pistons się nie powinno skreślać, ale nie wierzę, że uda im się wygrać dwa razy w San Antonio, nie widzę takiej możliwości, oni czerpią tak wiele od tej swojej publiczności, że bez tego dopingu mogą mieć spore problemy, chciałbym, żeby były jeszcze dwa tak zacięte mecze jak ten, ale myślę, że Spurs zakończą sprawę już w 6 spotkaniu, obym się jednak mylił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja tez jestem zszokowany, te jego trójki w każdym momencie kiedy były potrzebne, to ostatnia to jak juz był na tej woilnej pozycji i rzucał to wiedziałem, ze wpadnie. Wsad (imho prawą ręką) o było coś niesamowitego, aż sie poderwałem, wiecie ze ja nigdy sie wsadami nie pasjonowałem, ale w takim momencie takie zagranie... dla mnie najbardziej widowiskowa akcja finałów bez dwóch zdań. Szkoda że RIP skopał ostatnią ackę bo za caly mecz zwycięstwo należało się Pistons, ale gdyby Spurs z tak grającym Horrym przegrali to byłaby wielka niesprawiedliwość, wiec chociaż kibicuje DET to ciesze sie z wyraej SAS teraz czekam na wyrownanie serii, co niestety będzie baaaaardzo trudne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcieliście emocji, chcieliście wyrównanej końcówki? Dostaliście OT i niesamowitą walkę do końca :wink:

Niestety dla tej rywalizacji prowadzenie w serii objęli SAS, niestety z uwagi na kolejne dwa mecze grane w SBC :x . To może niebezpiecznie skrócic ten finał do sześciu meczy, a tego przecież nie chcemy 8) . Zdecydowanie mecz godny finału. mecz godny miana legendarnego. Ostatnio gadaliśmy sporo o Horrym i jego mistrzostwach. Po dzisiejszym meczu trzeba mu oddać co jego. Słaba gra w pierwszej połowie została całkowicie zrekompensowana przez jego wyczyny w drugiej i OT :shock: Ostatni rzut po błędzie Sheeda, którym wyprowadził SAS na prowadzenie a w ostateczności dał im również zwycięstwo był niesamowity. Ileż to trzeba mieć odwagi, żeby zdecydować się na taki rzut, ale kto jak kto- Horry się na takich rzutach zna, niewiem czy nie najlepiej w lidze. Wyrachowanie, spokój i umiejętność znajdowania się w odpowiednich miejscach. W OT byłnajjasniejszym punktem ekipy, akcja za akjcą szłą przez niego. Koledzy i coach całkowicie mu zaufali i nie przejechali się na tym. Nie dość że oddał nalcenniejszy rzut meczu to jeszcze popisał się najefektowniejszą akcją. 2+1 po świetnym zwofdzie i penetracji zakończonej dunkiem :shock: Nic tylko ręce same składają się do oklasków. Jestem podwielkim wrażeniem jego gry w ostatnich minutach IVqtr i OT. Pięknie się ustawiał, dzięki czemu wyrwał kilka ważnych piłek na tablicy atakowanej, grał fenomenalnie. Ahhh poezja koszykówki.

Co mogę powiedzieć o meczu. Zajefajny (eh te ralkamy :lol: ), klasyczny, piękny, no poprostu brak mi słów. Szkoda tylko że nie wygrali Det, bo wtedy byłoby na 100% sieden meczy a tak nie wiadomo co zgotują fani i gracze SAS Pistonsom w SBC Center. Dużo uwag mam do gry RIPa w tym spotkaniu, ale i postawa innych graczy w końcówce nie zachwycała. Mieli 4pts przewagi, ale nie decydowali się na głębokie penetracje, i przedewszystkim pomoc Billupsowi. Za często grali dla niego izolacje przez co byli przewidywalnui. Nie było w końcówce ruchu po stronie słabej piłki, wsztscy czekali na ruch Chaunceya. Niestety on sam i to przeciw całej piątce Spuirs w końcówce nie był w stanie skuitecznie kończyc akcji. Byłem zły na zespół i na taktykę Browna, bo mgli choć pozornie stważać zagrożenie a to ułatwiłoby drogę do kosza dla Big Shota. Ciekaw jesatem co na temat ostatniej akcji Pistons (RIPa) powie najwięcej jęczący na pobłażanie Spursom w meczach pan Pistons. Nie dość, że RIP przez całe spotkanie zachowywał się jak baba i nie potrafił czysto wyrobić sobie pozycji (często było mu gwizdane, ale mogło być częściej), to jeszcze w ostatniej akcji bezczelnie (i napewno nieprzypadkowo)uderzył Parkera łokciem w twarz. Nie mógł zrobić sobie miejsca czysto, nie potrafił minąc więc zaryzykował faul ofensywny, zamiast odgrywać i potem parszywie przestrzelił a za chwilę domagałsię przewinienia. Czy tak robią twardziele z jajami, którzy walczą z niekonsekwencją sędziów :?: Czy tak grają mistrzowie. Tak grają panienki a w tym meczu Hamilton był niewątpliwie panienką :!: A ostatnią akcją sięośmieszył w moich oczach. Pokazał brak profesjonalizmu :? Trochę popsuł widowisko, ale w sumie jestem pod wpływem takich emocji, ze raczej narazie nie zasnę :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ach co to był za mecz". Tyle czasu czekałem, 4 mecze bez emocji, nawet miałem szatańska mysl by ten mecz odpuscic i wstac juz na ostanie mecze kiedy byc moze jeden z temaów wzniesie puchar. Ale wstałem i nawet w 0,0000000000000001% nie zaluje ze tak zrobiełem. Po prsotu cudowny,m magiczny mecz. Wciagnał mnie od poczatku do konca. Nie wiem od czego zacząć pisac o tym meczu. Tyle tego było ze chyba nastepnym razem zaczne na karteczce notowac :wink: Od poczatku wszystko wskazywało na wyrównane starcie. Nie byłow ieksyzch przewag, karygodnych błedów, czy domincji po zadnej stronie parkietu. Ogólnie tka było przez całe starcie. Czasami tylko Spurs na troche odchodzili, ale nie były ti wielkie przewagi i zaraz Pistons niwelowali co zyskali przeciwnicy. Oba teamy z pomysłem na gre. mimo ze obrona byla naprawde imponujaca po obu stornach parkietu. Zadnego odpuszczania, walka o kazdą piłke, "każdy" rzut przez rece. Jednak atak tez byl niesamowity. Próba uwalniania graczy, sporo dobrych skutecznych rzutów mimo trudnych pozycji. Była wielka obrona, wielki atak i to na co czekałem czyli emocje. Gra trenerów w koncówce. Obaj coachowie po tych kilku starciach widac ze dobrze rozpoznali rywali, bo byli do tego przygotowani. W koncóce decydowali sie na odpowidnich graczy. W dogrywce równiez. Pistons mieli sowją okazje do zwyciestwa. w dogrywce milie przewage. Spurs głupio stracili piłke i wystarczyło ich dobic, a tak Horry trafił trójke i mecz dla gosci.

 

Indywidualnym bohaterem oczywicei Horry. NIe mogło byc inaczej. Zagrał wysmienicei, tak jak kazdy weteran powinnien w tak trudnych momentach. Od mniej wiecej połowy IV kwarty głównie on ciagnął ten zespół. Wazne rzuty, no i ten najwazniejszy. Sporo zbiórek offensywnych, w defensywnie takze dobrze. Wykanczał rywali skutecznymi akcjami, jeszce raz potwierdziło sie ze miec Roba w PO w koncówkach to skarb któego zaden inny zawodnik nie zastąpi.Był nie tylko efektywny, ale i efektowny. Wszyscy widzieli piękny wsad, na który w takim momecnie zdecydowałby sie mało który koszykarz. Włąsnie za takie akcje kazdy chce go miec w zespole. Przez cały mecz niewidoczny, ale gdy trzeba wyszedł z cienia. Drugi bohater to Duncan. Na poczatku to on ciagnął ten zespól. MImo ze wiele razy sedziowie przymykali oko na fale frontcourtu Tłoków on trafiał. Byl na parkiecie tam gdzie go potrzebowano. Zbiórki, punkty, zapewne wykonałby takze najwazniejszy rzut, ale tutaj miał do pomocy lepszego w tym elemencie kolegę. W koncówce wysiadł, był niewidoczny, nieskuteczny, ale w obliczu gry w tych moemntach Big Shota mozna mu to wybaczyc. NIe sposób jednak tazke zauwazcy fatlanie wykonywanych rzutów osobistych. Gdyby nie ich skutecznosc pewnie nie byłoby OT. Naprawde az zal było patrzec jak tak wielki zawodnik meczy sie w tym elemencie i mimo szczerych staran nie moze mu wpasc. Parker w sumie pozostawia srednei wrazenie. Zaczłą dobrze, przez pierwszą połowe i pól trzeciej kwarty naprade dobrze. Potem gdzies zgubił rytm, zaczłą za duzo kozłowac, kombinowac jak kon pod góre i wychodziły z tego straty. Potem w OT znowu sie obudził i przełąmał niemoc Ostróg w ataku. Asyst nie miał wielu, ale zespól całyz espól San Antonio tworzył pozycje kolegom, wiec Parker dołozył tylko swoją cegiełkę. W Pistons drugi w tym spotkaniu BIh Shot. Tez wykonał niesamowitą robote, przez cały emcz ciagnał zespól do przodu, odrabiał straty. W konówówce tez brał piłke i czesto z dobrym skutkiem. Nie mam nic mu do zarzucenia, ale po prezciwnej straonie miał Wielki Rzut od którego mógłby sie jeszce naprawde wiele nauczyc. Ben twarda obrona, nie dał grac Duncanowi> czasami troche na granicy faule, nawet za granicą, ale wile razys kuteczna obrona bez pomocy zebr. Wiele waznych zbiórek. Dla mnie jak Pistons wygraja te finały a on utryzma forme to jeden z powazniejszych kandydatów do MVP. Nie mozna tez nie wspomniec o Princie. Cały emcz inewidoczny, jakby zagubiony, w trudnych chwialch był jedna z zespołem, był wazna postacia. Zbierał, rzucał, mimo tego ze nie był w formie i napewno znalazłby sie lepszy gracz od niego do tych akcji.

 

Nigdy wiele do arbitrów nie miałem, wiem jak trudna jest ich praca, ale w tym meczu nie podobała mi sie ich praca. Spor fauli an Ducanie przeszlo niezauwazonych, nawet po kilka razy w jeden akcji Tim był faulowany. Bardzo czesto w polu 3 sekund TD nie był powstrzymywany czysto, chyba prez kazdego wysokeigo gracza gospodarzy. Kilka fauli ofensywnych zagwizdanych jako w obronie, szczególnie po stronie Spurs. Od razu mówie ze nawet jakby Spurs przegrali nie obiwnialbym sedziów, ale po prsotu musiałem o tym napisac. Aby sumienie nie meczyło :wink:

 

Po takim meczu stawiam sobie pytanie co dalej? Co obejcymy za 48h? Mam nadzieje ze równie piekne, porywające i pasjonujace widowisko. Pistons bede z nozem na gardle, Spurs na wieksyzm luzie. 2 mecze u sibie po tak podbudowyjacej wygranej daja jednak troche luzu. Mimo wszystok mam nadzieje ze Pistons sprawia niespodzianke i wygraja raz w SBC. Zobaczmy game7,a tam triumf Spurs. Skor mowa o psychice gosci to trzeba wspmniec ze jest mocna. Po tak fatlanych meczach, nokaucie w IV spotkaniu potrafili sie podniesc i dzisiaj zachowac zimna krew w koncowce

 

Chiałbym jesze wrócic do tematu kibiców . Fakt atmosfera w The Palace robi wielkie wrazenie. Gdyyb nie byli to fanatycy rzucajacy sie na zawodnikwo inych druzyn raczej nie byłoby problemów z wybraniem najleszej widowni. Ale w obliczu kilku chamskich wybryków dla mnie nie jest to tak oczywiste

 

Ps. Kolegę Wróbla chyba troszeczkę poniosły emocje. :wink: Ale nie dziwie sie po takim meczu :)

 

 

EDIT

Zapomnialem jescze cytatu dnia

"Rob Budowniczy" -W. Michałowicz :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ps. Kolegę Wróbla chyba troszeczkę poniosły emocje. :wink: Ale nie dziwie sie po takim meczu :)

 

Napisałem taki mało gustowny txt, ponieważ gracze Pistons tak mnie wkurzyli tymi faulami na Duncanie i offency na Horrym, że nie omieszkam od kąśliwych uwag, komentarzy i słów na ich temat. Gdyby nie było tylu fauli puszczanych, pewnie nie napisałbym tak :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No no, wreszcie jakies emocje przez caly mecz, a nie tylko 3 kwarty. Energetyka probowala zniszczyc mi to widowisko, wylaczajac prad w polowie meczu. Wlaczyli na ostatnie 4 minuty IV kwarty i bylo goraco, Billups z duzym dorobkiem, ciagnacy Pistons, Horry wchodzacy na wysokie obroty. Duncan dal ciala z tymi wolnymi i dobitka. Zawalil. Ale Rob mial dzien i ich uratowal. W polowie dogrywki znow wylaczono prad, ale na ostatnie 8 sekund energia wrocila i moglem zobaczyc game-winnera nikogo innego jak Horry'ego. Co za mecz.

 

Swoja droga wczoraj w temacie o Horrym na grupie dyskusyjnej okreslilem go jako juz "tylko" dobrego role playera, ktory jednak utracil w 2003r. ten swoj magiczny pierwiastek. A jednak nie, cos tam jeszcze zostalo :D Przypomnialy mi sie dobre czasy jego i Lakersow. Troche sie po chamsku cieszylem, ze Duncan daje ciala, ale to jak zagral Rob bylo piekne i bardzo sie ciesze z jego i Spurs sukcesu. Fajnie tez mowil po meczu, ze tylu gosci dookola tak powaznie traktuje te finaly, a dla niego jest to tez zabawa i ze troche radochy nie zawadzi. No i nie zawadzilo. Widac, ze twardziele i zabijaki nie zawsze wystarczaja, bo ktos inny moze miec w danej sytuacji po prostu wiecej umiejetnosci :wink:

 

Co do Pistonsa, to za wiele nie oczekujcie. To prowokator, wasza uwaga go nakreca. Ale teraz za bardzo nie bedzie co powiedziec, bo wiele ulozylo sie pod Detroit. Pistons mniej faulowali, mieli troche wiecej wolnych do dyspozycji, mniej tracili, czesciej przechwytywali i blokowali, grali starterzy obu ekip, bez foul trouble. Nie sadze, by doszlo do zmiany zdania i by liczyc zaczely sie nagle faule niegwizdane :wink: Tyle ze tym razem Spurs zagrali z wieksza energia i determinacja, ktora nie pozwolila na to, by przeciwnik mogl miec o 20 rzutow z gry wiecej. Plus troche magii od jednego mięczaka i voila. Tak wiec moim zdaniem nie ma co gadac. Dobre wydowisko, sporo emocji, zasluzone zwyciestwo.

 

To byl kluczowy mecz, ktory zwyciezcy dal duzy atut. Gdyby Pistons przegrali mieliby taka psychiczna przewage, ze nie IMO byloby bata, zeby tak nakreceni nie wygrali chociaz jednego meczu z maksimum dwoch w SBC Center. Ale wygrali Spurs. To moze byc ich przelamanie i moga miec poczucie, ze mimo dwoch wysokich porazek jednak wykonali plan. Ta dawka pewnosci i to, ze we wlasnej hali sa w tym sezonie najlepsi, powinny pomoc im wygrac choc raz w nastepnych 2 mozliwych meczach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak napisal Joseph - mecz na ktory ? czekaliscie - naturalnie pod wzgledem wyniku, dramaturgii, zwrotów akcji i pewnie wielu z Was pod wzgledem zakonczenia. Chcialem napisac cos dluzszego ale prymitywy spod znaku Wrobla, ktorym sloma wystaje z butow i nie umieja nie uciekac sie do przeklenstw skutecznie mnie zniechecily.

 

Wracajac do meczu - wielka gra - dwoch WIELKICH i godnych siebie rywali. Duch Horry'ego o ktorym pisalem w watku obok bedzie mnie straszyl do konca zycia chyba hehehe. A forumowicze pewnie szybko nie zobacza takiej obrony i takiego meczu finalowego jak ten.

 

A co do analizy? No coz - Tlokom zabrakło troche szczescia - kto mogl przewidziec ze taki mecz zagra Ory? Tyle trojek z reką na twarzy ten pan juz nigdy wiecej w zyciu nie rzuci - ale tym razem to zrobil i o to w tym wszystkim chodzi. Przycmil Huntera sprzed kilku dni.

 

Pistons zagrali bardzo dobrze, nie mam do nich ani cienia pretensji o porazke - wygrala druzyna, ktorej w danym dniu wiecej wychodzilo.

W sumie zastopowano w pewien sposob Gino, Parker tez gasl w miare uplywu czasu. Dunkan mimo ogolnie dobrej gry nie trafial osobistych i mozna bylo wygrac. Gdyby Billups trafil ktorakolwiek z dwoch w sumie latwych sytuacji przy prowadzeniu DET w koncowce jechalbysmy do Alamao z usmiechem - wygralo SA i ono radosnie wraca do Teksasu.

San Antonio pokazalo hart ducha i to ze tak wiele znaczą czasami rzeczy ktore sa nieprzewidywalne. Bo kto mogl przypuszczac ze Horry rzuci tyle punktow na takiej skutecznosci - w takich okolicznosciach w IV kwarcie i dogrywce? Konia z rzedem takiemu co to przewidzial :)

 

Ciesze sie ze to wlasnie z SA gramy w finale bo gdyby to byl inny zespol to pewnie zaplakalbym sie na smierc :D

 

Odnosnie decyzji sedziowskich tym razem - to ostatnia akcja to faul Hamiltona - ale bylo pewne ze sedziowie to puszcza w ostatnich 2 czy 3 sekundach. Nie pisalbym tu, tak jak Jozek o braku profesjonalizmu tylko facet nie mogl wyjsc na pozycje - robil co mogl nawet uciekajac sie do faula zeby oddac rzut - nie wyszlo mu - trudno - wychodzilo tak wiele razy w waznych momentach ze z usmiechem na ustach mu wybaczam hehehe. Reszta decyzji byla raz w jedna raz w druga strone i mozna smialo powiedziec ze nie wypatrzyla w jakikolwiek sposob wyniku rywalizacji. Zwyciestwo SAS zasluzone i tyle.

 

Mimo porazki jestem dumny z tego jak zagral mistrz z Detroit.

Za takie mecze kocham Pistons, za takie mecze oglada sie NBA.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co by nie mówić, dla mnie był to chyba najlepszy mecz dekady....występ Horry'ego przejdzie do historii, stanie się legendarny...jego trójki będą zapewne non-stop pokazywane w przyszłym sezonie w zajawkach...

no cóż, choć kicowałem z całego serca Detroit, zgodze się z jednym z moich kumpli, że chyba to jednak SAS bardziej zasłużyło na zwycięstwo...przede wszystkim ze względu na te wspaniałe akcje Horry'ego..aż wydaje się nie sprawiedliwe, że mogliby przegrać po takich zagraniach, grając taką piękną koszykówkę....wiem, że zwycięstw nie rpzyznaje się za wrażenia artystyczne, ale tym razem chyba wszystkim byłoby ich, a przede wszystkim Roberta, szkoda.....

 

Horry'ego zawsze lubiłem, ale teraz te jego rzuty pozostaną w mojej pamięci na zawsze, jak będę oglądał za 30 lat NBA i Horry będzie już dziadkiem i pokazywany będzie tak jak teraz Bill Russell czy inni jako była gwiazda, będzie to wywoływało uśmiech na mojej twarzy...fajnie ,ze wszyscy tacy śmiertelnie poważni, a i tak gosć o nastawieniu podobnym do Rodmana i wrodzonej nonszalancji decyduje z uśmiechem na ustach losach najważniejszego meczu sezonu:)

uwarzam że tym meczem stał się chyba największym specjalistą od tego typu rzutów, jakich oddał wiele wczoraj, w historii NBA..chyba nie było wcześniej takiego zawodnika, który będąc role playerem był takim specjalistą od big-shotów....

te jego rzuty powodują, że łatwiej mi przełknąć gorzycz porażki, bo stała się ona za sprawa sympatycznego Roba, a nie na przykład Duncana, za którym nie przepadam i który w ogóle po wczorajszym meczu powinien się schować głęboko pod ziemię i przez miesiąc nie pokazywać....

 

chciałbym się odnieść do postawy właśnie lidera SAS w tym meczu....warto zauważyć, że pomimo dużej liczby zbiórek, zawiódł już trzeci mecz z rzędu....dla mnie tymi meczami skompromitował się jako lider i zawodnik, którego uznaje się coraz bardziej powszechnie za PF wszech czasów.....on naprawdę nie ma jaj....to jak nie trafił tej dobitki w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry, czy ta strata, jaką zaliczył w dogrywce to coś niebywałego....bardzo zaskakujące jak na takiego gracza jak on i każące pamiętać, że jednak nie jest on nieomylnym bezuczuciowym automatem i nie wiadomo kim i opamietać się tym, którzy uważają go za najlepszego gracza ligi....bo to MVP w tym roku dostanie dlatego, że króluje zespołowa koszykówka i po prostu nie bylo od niego lepszego w finałach, co nie oznacza że zachwycał....jego także da się skutecznie powstrzymać co pokazał trójka Wallace'owie i McDyess na spólkę z resztą, którzy też nie dają mu żyć, wybijając co raz piłkę gdzieś na dole....

 

jescze parę krytycznych zdań musze powiedzieć na temat Detroit i Larry'ego Browna w szczególności - dla mnie niezrozumiale, niepojęte jest, jak klub ligi NBA, w kórym są całe sztaby trenerów, wszyscy są rozpracowani, taktyka na najwyższym poziomie, popełniają dwa tak KARYGODNE błędy w końcówce!!.....najpierw nie wiedzieć czemu nie mówią Rasheedowi, że ma pilnować Horry'ego za wszelką cenę, żeby nie sypnął trójki, bo wiadomo, że to zrobi jak tylko dostanie piłkę...a ten sobie idzie radośnie na podwojenie i zostawia Roba wide open w takim momencie meczu!! potem chyba 3 czasy zostały wzięte - i wszystko po to, żeby piłkę dostał Billups - wiadomo było, że tylko on może wygrać mecz Pistons i to on musi rozegrac ostatnią akcję, nawet gdyby nie miał jej sam kończyć...a tu co?? nie potrafili tego rozegrać tak, żeby Billups w ogóle dostał piłkę!!..w efekcie tego akcję kończy zupłenie nieprzygotwany do tego i nie mający koncepcji na jej rozwiązanie Rip....no ręce opadają...nie potrafię i nigdy nie będę potrafił zrozumieć jak mogło dojść na takim etapie, w takiej lidze, do tych dwóch sytuacji....

 

co do meczów w SA myślę, że sprawa nadal jest otwarta....San Antonio moga wygrac tylko jeśli i Duncan i Ginobili zagrają bardzo dobre mecze, bo drugi podobny występ Horry'ego, który sam praktycznie wygrywa im mecz (ostatnie 15 z 20 punktów dla Spurs rzucił) nie jest zbyt prawodpodobny...choć kto go tam wie:)

tak że SAS jeśli chcą wygrać niech to zrobią w meczu 6 bo są tak bezjajecznym zespołem, że sądzę że przegrają grając pod wielką presją w meczu 7....

 

konstatacja ogólna jest zaś taka, że świete finały, zdecydowanie najlepsze od czasów starć Chicago z Utah...wspaniałe ukoronwoanie sezonu...zaiste wspaniałe....

 

słowem - i love this game,

even though the team i root for always loses :(

 

Robert jesteś wielki, genialny, niepowtarzalny,

dla takich zawodników jak Ty warto oglądać NBA...

thanx for the memories

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie, zgadzam sie z Wróblem, dla mnie to jest tez niezrozumiale co zrobil Brown i jaka byla taktyka na koncowke. Dziwna sparwa i Pistons sa sami sobie winni, mieli mnostwo czasu. Jak juz pisalem mam jednak nadzieje ze zmobilzizuja sie w SBC Center i bedzie G7 (chcoiaz wtedy nie pojade na grilla i popijawe do kumpla na dzialke, ktora jest na ta noc zaplanowana ;) ). Jesli jednak spurs wygraja to nie mam zielonego pojecia kto dostanie MVP, Manu poza G1 i G2 wielce nie blyszczał, Duncan statsy ma dobre ale jednak zawodzi, a Horry za jeden mecz to chyba za mało ;) Naprawde nie mam poejecia, zaczekajmy moze co sie stanie i kto wygra G6. Go Pistons!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jest 2 cwiartka det prowadzilo 35-29 i jak ktos mi powie ze sedziowie nic nie moga zrobic to go smiechem zabije dobra robota panowie nie to jest zenada nie wiem jak sie ten czarnoskory sedzia nazywa ale uf nie chce napisac czegos co moze byc uznane za rasizm ......

 

PATRZCIE CO ROBIA JEST 4 CWIARTKA...................

mamy to game 7 a Larry Brown w ostatnim czasie wzietym przez Pistons powiedzial "i did not tell you .... i love you guys" i ja to moge powiedziec dzieki panowie za to wszystko za te 16 i za to ze walczycie tak ze kibic moze byc z was dumny Dzieki i jeszcze jedna gra oby wam siedzialo

 

nie pisz posta pod postem, nikt tu nie czekał na gorące relacje z meczu.

loqsh1

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Manu nie zasługuje na MVP :(. Straszna końcówka w jego wykonaniu jak i zresztą całego zespołu Spurs. Bez pomysłu na gre, bez gry zespołowej, katastrofa. Detroit z zimną krwią wykorzystali te niedoskonałości rywala i zasłużenie wygrali. Spurs dzisiaj nie mieli tej iskry, tej radości z gry i przegrali. Dużo fauli, twardej gry z obu stron, kilka akcji puszczanych.

 

Duncan dzisiaj bez przekonania, bez walki i skuteczności w ostatnich akcjach. Pakrer prawie wogóle nie rozgrywał, nie kreował partnerów tylko penetrował i bezskutecznie biegał po boisku. Manu jak wspomniałem źle grał, jego penetracje bezskuteczne, dużo strat w końcówce. Horry także w cieniu Horrego z meczu 5, bez egzekucji. Nie ma chyba kogo pochwalić wśród Spurs, no może za walke na tablicach Mohamad.

 

W Detroit świetnie zagrał Hamilton i to chyba głównie jego zasługa, że mamy mecz 7. Dzisiaj wchodziły mu niesamowite rzuty. Billups sypał trójkami, Wallace się włączył do gry w końcówce i zdobył ważne pkt.

 

W tym spotkaniu Pistons byli lepsi i zasłużenie wygrali.

 

Emocji napewno nie zabraknie w następnym meczu (mam nadzieje, bo jednak ten mało mnie emocjonował).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pio daruj sobie takie jednozdaniowe komentarze. Napisałeś dwa krótkie posty, a to nie jest chat :?

 

A teraz do sedna. Nastąpiła rechabilitacja Sheeda, który w dzisiejszym meczu spełnił bardzo ważną role. Końcówka w jego wykonaniu był niesamowita. Wielka wola zwycięstwa, determinacja i chęć odszyskania przychylności kibiców bo błędzie w g.5 który kosztował Pistons zwyciestwo. Dziś nie robił juz błędów, świetnie uzupełniał sie z graczami obwodowymi Detroit i robił świetną robotę w defensywie. Mecz był porywający. Znowu przez cały czas na styku, nikt nie potrafił wyrobić sobie znaczącej przewagi. Najwiecej pts przewagi to własnie końcowy wynik, choć musze przyznać, że kilka razy sędziowe niwelowali przewagi (najdotkliwiej przekonali się o tym Pistons). Ale naszczęście w tym meczu wygrał zespół, który miał tego dnia więcej atutów, choć mecz był wyrównany to właśnie Det mieli trochę więcej motywacji i byli bardziej zdeterminowani co zaowocowało pierwszą viktorią od 8 lat w San Antonio, ale Noculak świetnie to skomentował. Nigdy Det nie grało w SA meczu o taką stawkę. W meczu było wszystko czego można się spodziewać po Finale. Obie ekipy grał zbilansowaną koszykówkę, ale wyjatkowo poukładaną i ustawioną. Nikt nie silił się na niekonwencjonalne rozwiązania, ale nie czyniło to gry nudną, bo oglądać te dwie ekipy w pojedynku to prawdziwa uczta. Pierwsze trzy kwarty to bardzo widoczny pojedynek Duncana z Billupsem a więc dwóch najpoważniejszych kandydatów do MVP, ale jak to często bywa o końcowym wyniku znowu zadecydowali również gracze planu dlaszego. A takim był niewatpliwie Sheed. Wszedł na 5 min przed końcem z 5 faulami na koncie, ale zagrał świetnie, skutecznie pomagając zespołowi w kluczowych akcjach i zaliczając najważniejszy blok/przechwyt w meczu na Manu, który tego dnia był główną przyczyną porażki SAS. Najpierw wspomniana strata, a następnie siłowy i nieprzemyślany rzut w samej końcówce, który nawet nie doleciał do kosza, a szkoda, bo jeszcze zaogniłoby to końcówkę, a tak już na 13 sek do końca wiadomo było, ze SAS meczu nie wygrają :twisted: . Wreszcie obudził się RIP, który tej serii do udanych zaliczyć nie może. Dziś świetnie radził sobie z obroną Bowena, co chwilę waląc mu trudne rzuty przez ręce, wynikiem czego jest 23pts i wielki wkład w budowanie przewagi na końcówkę i co ważnie przy dobrej skuteczności. Detroit znowu bardzo ograniczyli liczbę strat, ale nie byli skuteczni w kontratakach. Sporo w tym udziału właśnie Billupsa, który dwukrotnie zdecydowałsię na siłowe akcje w kontrze. Raz perfidnie przestrzelił a drugim razem był moim zdaniem faulowany przez Parkera, ale sedziowie nie użyli gwizdka i wyszła z tego strata. Znowu dużą rolę odegrała ławka Det. Dyess grał długo i skutecznie w obronie, ale mniej w ataku, natoniast Hunter mógłby zaliczyć mecz do nieudanych gdyby nie dwie bardzo wazne akcje pod koniec czwartej kwarty, które pozwoliły otrząsnąć się Pistonsom z którkiego letargu. Dobrze wspomagał zespół ponownie Tay, który po słabszych pierwszych meczach od g.3 gra coraz lepiej. Znowu w ważnych momentach zbierał ważne piłki w ataku i stwarzał okazje do ponowień, znowu w odpowiednich momentach decydował się na akcje rzutowe, grał rozważnie i skutecznie, a co ważniejsze zrobił dużo przeciw Manu, który choć zaliczył 21pts to nie był już tak skuteczny jak wcześniej i co ważniejsze zawiódł w końcówce, co równiez było sporym udziałem Taya.

Bohater g.5 dziś zagrał średnio, ale nikt nie oczekiwał po nim czegoś więcej po tak udanym spotkaniu. W sumie poza dwoma trójkami i znowu cwaniacką zbiórką (może raczej szczęśliwą) i dobitką nie zabłysnął za bardzo, a jasniejszym punktem benchu był Barry, który pomimo słabej skutecznosci był widoczny nie tylko w ataku. Dzis Duncan zaliczył kolejny dobry występ i mam do niego mało zarzutów, może tylko te wolne, ale z nim tak to już jest, że raz trafia 16/16 a inym razem przestrzela 7 z 8 na linii. Więcej zastrzeżeń można mieć do duetu obwodowego. Parker po udanej pierwszej połowie w drugiej znowu zniknął, a Manu zawalił końcówke o czym juz pisałem. Statystycznie mecz wyglądał bardzo podobnie i nikt nie uzyskał w poszczególnych kategoriach wyraźniej przewagi poza statystyką bloków, którą zdominowali po raz kolejny gracze Detroit. Również skuteczność rzutów (zwłaszcza trójek) jest zdecywoowanie na korzyść Det, ale co ważniejsze większa liczba graczy złożyła się na dorobek zza linii 7.25, bo ostatnio tylko Billups silił się na rzuty. Dziś również walił prawie wszystko co chciał zza łuku czym trzymał wynik w momentach kiedy Crawford i jego szarzy koledzy próbowali lekkoo wypaczyć wynik. Jego pięć trójek w pierwszej połowie bardzo pomogło Pistonsom w utrzymaniu korzystnego, prawie remisowego wyniku. Również z kreowaniem kolegów nie miał problemów co zaowocowało kolejnym dobrym wynikeim po stronie asyst. Bardz dobry występ, podobnie jak całej ekipy 8) .

 

A teraz czeka nas siódmy- ostatni mecz serii i już zacieram rece na to co będzie się działo. Spurs mieli przewagę po piatym meczu, ale teraz znowu jest na remis i nie ma przewagi psychologicznej po żadnej ze stron, jest za to przewaga parkietu, ale zarówno Spurs przegrywali już w tej serii u siebie, jak i Det potrafiło wygrac (ależ jestem spodstrzegawczy :wink: ). Jednak przewaga parkietu w g.7 to może być czynnik decydujący. Detroit już potrafili wygrać siódmy mecz w ECF, ale wszyscy pamietamy, że wpływ na to miał również uraz Wade'a. Teraz praktycznie wszystko przemawia przeciw Det. Przegrali mecz otwarcia, przegrali mecz piąty i teraz grają siódmy mecz na wyjeździe. Wszystko to decydujące mecze. Gdzieś widziałem statystyki z przebiegów serii kiedy drużyna przegrywa te mecze i wychodzi zdecywowanie na niekorzyśc ekipy walczącej na wyjeździe, ale Pistons słyną z łamania wszelkich barier i na to liczę. Będzie ciężko, ale jeśli komuś ma się to udać z tegorocznych zespołów które walczyły w PO to nie ma lepszego kandydata niż Detroit. Co jak co, ale zmobiloizować się na ważne mecze to oni poptrafią jak mało kto wcześniej. Co by się nie działo liczę na świetne widowisko i mecz godny miana siódmego meczu finału NBA. Juz zacieram ręce, szkoda tylko, że rano w piątek mam egzamin :? , ale mecz obejżę na 100% :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ktos mi powie ze sedziowie nic nie moga zrobic to go smiechem zabije dobra robota panowie nie to jest zenada

mamy to game 7

To moze to pokaze ci, ze nie trzeba lamentowac w trakcie meczu i asekurowac sie na ewentualnosc porazki. Wystarczy poczekac. Dobry, wyrownany mecz. Bledy byly, ale wiele szlo w obie strony. Zadecydowala koncowka i tam Detroit pokazalo duzo lepsza egzekucje, dzieki temu wygrywajac.

 

Fajnie, ze w koncu zrobily sie porzadne finaly i skonczylo sie wzajemne łomocenie. Takie mecze mozna ogladac i emocjonowac sie do konca. Pistons pokazali duzy charakter i troche mniej teraz chce, zeby przegrali :) Zreszta to sie zmienia w trakcie meczow, w zaleznosci od tego jak bardzo odwala Sheedowi lub jak duze oczy w zdumieniu robi Duncan :? Pistons duzo pociagneli obwodem. Billups wczesniej, Hamilton pozniej, a Sheed akurat zyskal przeblysk rownowagi umyslowej na czas koncowki. Duncan dobrze, ale jakos malo. Te wolne znow cos nie tego. W zasadzie Spurs nie zagrali zle, ale w koncowce nie umieli sie przebic. Mialem momentami wrazenie, ze graja bez poczucia naglosci, koniecznosci. Ale nie wiem, czy dobrze to oceniam, bo w sumie Pistons tez jakby mniej agresywnie niz w Detroit. Ale wazne, ze ogolnie dosc plynnie ten mecz sie toczyl, nie bylo masy fauli, przeszlo sprawnie. Teraz tylko czekac na decydujace starcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.