Skocz do zawartości

FINAL NBA: PISTONS vs SPURS


Pistons

Jaka bedzie ogladalnosc finalu?  

24 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaka bedzie ogladalnosc finalu?

    • Wyzsza niz rok temu
    • Troche nizsza niz rok temu
    • Zblizona do tej sprzed dwoch lat


Rekomendowane odpowiedzi

A wiecie, co jest strasznie irytujace? To, ze kolejny bolek moze wyjsc z tego finalu z tytulem mistrzowskim. Taki Malone wiele, wiele lat probowal i nic. Plus jeszcze Payton. Rok temu Campbell, "szwendaczek", cyk i ma tytul. W tym roku mistrzostwo moze wpasc do puli Glenna Robinsona, tez w sumie bolka. Psim swędem. Mourning obejdzie sie bez. Ehh, to zycie jest niesprawiedliwe. Jedni usilnie sie staraja o angaz w silnych druzynach, wypruwaja flaki, rezygnuja z zarobkow. A ktos inny, nawet nie okazujacy takich ambicji, podpisuje gdzies tam umowe, grzeje lawe i pierscien sam mu sie wsuwa na pelec, ktory zreszta moze trzymac w d... :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedni usilnie sie staraja o angaz w silnych druzynach, wypruwaja flaki, rezygnuja z zarobkow.

Odnosisz to do Mourninga? To że w Miami zarabiał mało nie znaczy, że jest "filantropem". Przecież nie odszedł z Toronto za darmo. Wziął pokaźną sumę za rozwiązanie kontraktu po wcale nie krótkich negocjacjach, więc wydaje mi się tu dziwnym przykladem. Zresztą była już w jego przypadku chyba dyskusja o moralności kiedy podpisał niemały kontrakt z New Jersey, a potem okazało się, że jest chory i musi opuścić drużynę. Mi osobiście ani trochę go nie szkoda :P .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Szak ja bym się tym nie przejmował, fakt załapali się niektórzy na ten pierścionek, ale czy będą mogli kiedyś z dumą mówić, że byli mistrzami NBA. Weźmy nawet takiego Richmonda z Lakers i jego tytuł w 2002r. świetny gracz, ale zapamiętany będzie w historii i tak bardziej jako świetny strzelec, MVP meczu gwiazd niż jako mistrz NBA z Lakers, zresztą taki gracz z większą dumą może mówić o tym czego dokonał wcześniej niż jak zakończył karierę. Gdyby Malone rok temu był zdrowy i zdobył mistrzostwo z Lakers wątpie, żeby ktoś kwestionował jego udział w tym osiągnięciu, mimo wieku znaczył ogromnie dużo dla drużyny, ale nie udało się.

Tym, że Robinson załapie się na (ewentualne mistrzostwo Spurs) w ogóle się nie przejmuję, bo za kilka lat kiedy będzie się o tym mówić i dyskutować na temat mistrzostwa w sezonie 2004/2005 to z graczy z tej drużyny będzie się pamiętać MVP Duncana, świetnych Parkera i Manu, nękającego Hamiltona swoją defensywą Bowena, doskonałego trenera Popovicha, czy może z rezerwowych Barry'ego czy Horry'ego, no chyba, że Robinson dokona czegoś spektakularnego w tych finałach w przeciwnym razie nie ma się co przejmować, myślę, że mistrzostwo smakuje najlepiej kiedy się je faktycznie pomoże wywalczyć, a nie przypadkiem nosi się tylko takie same koszulki jak ludzie, którzy tego dokonali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedni usilnie sie staraja o angaz w silnych druzynach, wypruwaja flaki, rezygnuja z zarobkow.

Odnosisz to do Mourninga? To że w Miami zarabiał mało nie znaczy, że jest "filantropem". [...] Zresztą była już w jego przypadku chyba dyskusja o moralności kiedy podpisał niemały kontrakt z New Jersey, a potem okazało się, że jest chory i musi opuścić drużynę.
Heh, to moje wyliczenie to byla suma, a nie iloczyn. Nie musza byc wszystkie warunki spelnione jednoczesnie :wink:

 

Racja Van. Troche przesadzilem z tym "strasznie irytujace". Ale i tak ta kwestia mąci mi jak mucha latajaca kolo nosa. Male to, ale nie sposob zapomniec. W zasadzie to taki gosc, co na doczepnego, bez konkretnego udzialu zdobywa tutul i tak nie zostanie zapamietany jako prawdziwy mistrz. Ale widok kogos przytulajacego sie do trofeum i jego usmiechnietem facjaty w momencie, gdy pomysli sie o Malonie, Paytonie, Millerze, Mourningu (minus kontrowersje placowe :wink: ) i pewnie wielu innych, o ktorych zapomnialem... Ehh, trudno.

 

BTW, na ESPN jest taki pol powazny tekst o tym, dlaczego wedlug autora to Spurs zdobeda mistrzostwo. W jednym miejscu autor twierdzi, ze kluczem jest Mohammed, ktory jest dla Spurs jak Sheed dla zeszlorocznych Pistons - czyli jak czop, ktory pozwala zakleic ostatnia dziure w piatce. Mohammed sprawil, ze rozczarowujacy Rasho spadl na lawe i juz nie przeszkadza :) Link - http://www.e-nba.pl/forum/viewtopic.php?t=773&start=20

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche przesadzilem z tym "strasznie irytujace". Ale i tak ta kwestia mąci mi jak mucha latajaca kolo nosa. Male to, ale nie sposob zapomniec.Ale widok kogos przytulajacego sie do trofeum i jego usmiechnietem facjaty w momencie, gdy pomysli sie o Malonie, Paytonie, Millerze, Mourningu (minus kontrowersje placowe :wink: ) i pewnie wielu innych, o ktorych zapomnialem... Ehh, trudno.

A jeszcze Barkley, Stockton, Ewing z wielkich, a z mniejszych Hill, KJ, Hornacek, Penny itd 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahaha Szaku - widac depresja Cie dopada - i bardzo sie z tego ciesze :)

 

Ale jesli uwazasz ze Mourning zasluzyl sobie na tytul to ja sie pytam czym sobie zasluzyl?

Tym ze blaznowal zeby sie tylko Szakowi przypodobac? Tym ze za nim nosil recznik i podnosil go z ziemi po upadkach?

Swoja dobra ale nie najlepsza gra w NBA w czasach w ktorych byl niby jego okres swietnosci? Bzdura. Mourning nie zrobil NIC zeby zasluzyc na tytul. Nie zal mi go ani troche.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.Ale widok kogos przytulajacego sie do trofeum i jego usmiechnietem facjaty w momencie, gdy pomysli sie o Malonie, Paytonie, Millerze, Mourningu (minus kontrowersje placowe :wink: ) i pewnie wielu innych, o ktorych zapomnialem... Ehh, trudno.

A jeszcze Barkley, Stockton, Ewing z wielkich, a z mniejszych Hill, KJ, Hornacek, Penny itd 8)

Jeszcze Clyde Dlexler, no i chyba najlepszy gracz bez tytulu - Elgin Baylor. Ten ostatni mial chyba najlepszego pecha - kontuzja zmusila go do zakonczenia kariery na samym poczatku sezonu 1971/72 w ktorym Lakers wygrali 69 spotkan (rekord ligi, pobity dopiero przez Byki w 1996 roku) i zdobyli mistrzostwo.

 

Swoja droga taki John Salley cala kariere byl rezerwowym, a ma az cztery tytuly - dwa z Pistons (89, 90), jeden z Bulls (96) i jeden z Lakers (2000). Przez wiekszosc ludzi bedzie jednak bardziej zapamietany jako odtworca glownej roli w filmie "Eddie" (gdzie zagral u boku Whoopie Godlberg i w jednej ze scen pokonal Gary'ego Paytona w grze jeden na jeden :wink: ) niz jako wielokrotny mistrz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahaha Szaku - widac depresja Cie dopada - i bardzo sie z tego ciesze :)

Wypomne ci te slowa, kiedy juz stanie sie to, co mysle, ze sie stanie 8)

 

Ale jesli uwazasz ze Mourning zasluzyl sobie na tytul to ja sie pytam czym sobie zasluzyl? [...] Mourning nie zrobil NIC zeby zasluzyc na tytul.

Nigdzie nie napisalem, ze zasluzyl, bo w ogole nie lubie tego stwierdzenia. Wygrywa zawsze ten, kto wskutek roznych okolicznosci wychodzi z pojedynku zwycieski. Kategori "zaslugiwania" nie traktuje jako czegos wymiernego. Chodzilo mi o to, ze przez lige przewinelo sie wielu dobrych i bardzo dobrych zawodnikow, ktorzy zawsze na pierwszym planie stawiali mistrzostwo, ciezko pracowali w pocie czola, by je wywalczyc, byli pelni pasji, energii i zacięcia, a jednak im sie to nie udalo. I Mourning jak najbardziej zalicza sie do tej grupy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ten final zapowiada sie nie zwykle ciekawie. Choc chcialem zobaczyc Pistons vs Suns. Ciekawie by bylo zobaczyc Najwieksza defensywe vs najwiekszej ofensywie. No coz, ale mamy inaczej. Spotkaja sie dwa nnajbardziej defensywne teamy ligi. Na szczescie po stronie SAS wykluly sie takie polotne znakomitosci jak Parker czy Manu, bo moglo by byc doprawdy nudno, niczym podczas finalu NETS vs SAS. Ale tutaj po stronie SAS (w/w) i po stronie Detroit (RIP, Billups czy Rasheed, a nawet Big Ben, rzadko bo rzadko, ale ma nie zle alleye i power dunki) sa zawodnicy, ktorych gra naprawde mozna sie nacieszyc. Trzyma kciuki za Pistons. Nie bedzie latwo, bowiem juz we wczesniejszych seriach (zwlaszcza z Heat) zdazaly im sie mecze, gdzie ofensywnie wszyscy zaprrezentowali sie dobrze(to raczej w calych PO), ale zapominali o tym z czego zaslyneli czyli wielkim "D". Grajac vs takiemu defensywnie doskonalemu teamowi jak Spurs o takich rzeczach zapominac im nie wolno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jeszcze Clyde Dlexler, no i chyba najlepszy gracz bez tytulu

Ej Lordzie big "oszybka" (błąd znaczy) :P Przecież "Latawiec" miał mistrzowstwo z Houston 1995 r. :!: W ostatniej chwili zerwał się ze sznura :roll: :wink:

 

Pozdrow

O kurde, ale gafa. :oops: Jak tu teraz wyjsc z twarza - niech pomysle... :roll:

 

Powiedzmy, ze zrobilem ten blad celowo - bylem ciekaw czy ktos zauwazy. :twisted:

 

W kazdym razie Dlexler nie zdobyl nigdy mistrzostwa jako lider druzyny (choc w 1995 roku w PO gral swietnie i w kilku meczach przycmil Hakeema).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze Barkley, Stockton, Ewing z wielkich, a z mniejszych Hill, KJ, Hornacek, Penny itd

 

No bez kitu ... Ewing, Barkley, oni zasłuzyli na mistrzowski pierścien, oboje byli wiele razy w PO i w finale nawet, ale nie posmakowali Mistrzowskiego pucharu. No i Penny, jego gra w latach gdzie byl u szczytu formy mnie zafascynowała i byl to jeden z powodów (razem z Bulls i MJ oczywiście :) ) mojego pokochania tej ligi. Rzeczywiscie wymienieni zawodnicy plus jeszcze Payton, Malone, Miller i moze Kemp dla mnie zasluzyli na Mistrzostwo ale jak widac nie kazdy dobry gracz musi byc najlepszy takze druzynowo (AI takze jak tak dalej pójdzie moze odejśc z ligi bez mistrzostwa, no chyba ze odejdzie z philly :lol: ). A naprzykład wziąśc takiego Roberta Horry'ego który pomijając ze ma zawsze duzy wkład w wyniki teamu (szczegulnie w PO), to wie w jakim zespole sie znalesc :wink: W tym roq ma szanse zdobyć swój 6 (jak dobrze licze) tytuł mistrzowski, no a gdyby przyszedł rok wczesniej do Spurs to by jeszcze o 1 więcej miał ... no ale to tak mozna sobie gdybac napewno jak i w tym roq Spurs okażą sie najlepsza druzyna w lidze to Glenn Robinson bedzie miła pierścien mimo tego ze przez wiekszą częśc sezonu gral w innym (słabym) zespole i i jak przyszedł do Texasu to nie duzo dawał z druzynie, chodz moze w finałach to sie zmieni ... zobaczymy. W Detroit tylko mozna takze powiedziec tak samo o Arroyo który przeszedł w trakcie sezonu z jednego z gorszych zespołów do obrońcy mistrzostwa, a takze nie gra za duzo, Larry bardziej (przynajmniej ostatnio) stawia na Billupsa i Huntera :?

 

A co do finału jeszcze to widac ze w NBA teraz najwazniejsza jest deffensywa, jak sie ma dobra obrone to atak sam przychodzi łatwij bo przeciez i Spurs i Pistons nie są takimi cieniasami jeżeli chodzi o offensywe ... tegoroczny finał z kazdym dniem mnie coraz bardziej interesuje i naprawde nie wiem kto jest w nie faworytam, no zobaczy sie po pierwszym meczu czy SAS wykorzystaja przewage własnego parkietu czy moze DET od pierwszego meczu zaczną nadawac własne waruki tak jak rok temu ... zobaczymy juz dzis :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juz za kilka godzin rozpocznie sie pierwszy mecz najbardziej ozekiwanej serii kazdych PlayOffow, a mianowicie final NBA. W tym roku naprzeciw siebie stana dwie najbardziej defensywnie usposobione druzyny poszczegolnych konferencji, co wyraznie pokazuje jak wazna role we wspolczesnej koszykowce odgrywa obrona i gra zespolowa.

Droga do finalu poszczegolnych zespolow wygladala bardzo odmiennie. Spurs bez wiekszych problemow przemkneli przez wszystkie fazy PO, choc dosc zdecydowany opor postawila im druzyna Sonics, ktorej udalo wyrwac sie az dwa zwyciestwa w serii ale potem w finale konferencji Spurs bezproblemowo pokonali "najlepsza" druzyne sezonu regularnego i jako pierwsi zameldowali sie w finale. Natomiast Detroit na dosc zdecydowany opor natkneli sie juz w drugiej rundzie PO, gdzie spotkali sie z Pacers, z ktorymi ostatecznie wygrali 4:2, ale przegrywali juz w wserii 1:2 i awans do kolejnej rundy byl bardzo niepewny. W finale konferencji "Tloki" spotkaly sie z najlepsza druzyna wschodu Mimi Heat. Pokonali ich po bardzo emocjonujacej i dlugiej serii 4:3 w ktorej musieli sie niesamowicie nameczyc zeby powstrzymac lidera Heat Dwyane Wadea i w decydujacej fazie PO usmiechnelo sie do nich szczescie gdyz Dwyane doznal kontuzji i nie zagral w przedostatnim meczu a w ostatnim musial grac z niewyleczonym, bolacym urazem. Kto wie jak potoczylyby sie losy tej serii gdyby nie kontuzja Dwyana.

Mimo powszechnej opinii i zapowiedzi te finaly wcale nie musza byc nudne. Jak juz pokazali Spurs w serii z Suns nawet najlepsi specjalisci od obrony potrafia rozgrywac mecze zdobywajac ponad 100pkt i grac na zasadzie wymiany ognia przez caly mecz. Oprocz tego w szeregach Spurs jest para niesamowicie efektownych obroncow: Ginobili i Parker ktorzy potrafia zdobywac punkty z nawet najbardziej ekwilibrystycznych pozycji i to po bardzo ladnym dryblingu. Natomiast po stronie Pistons jest min Ben Wallace, ktory nie tylko jest efektowny i skuteczny w obronie, potrafi ladnie blokowac rywali i zbierac pilki, ale umie takze dynamicznie zagrac pod koszem przeciwnika i zakonczyc akcje jakims monster dunkiem albo alley-oopem. Oprocz niego jest swietnie dryblujacy Billups i Prince, ktory potrafi wsadzic z nawet dwoma wiszacymi mu na plecach obroncami w decydujacym momencie meczu.

Ale mimo tych atutow w ataku i efektownej gry ta seria bedzie przede wszystkim seria obrony i walki i zwyciezy druzyna bardziej skoncentrowana i zdeterminowana o doswiadczeniu nie mowie bo obie ekipy juz nie raz graly w PO i zdobywaly mistrzostwa a Pistons wlasnie go bronia.

Mam nadzieje na co najmniej szesciomeczowa serie ale bardzo trudno tu wytypowac zwyciezce,obie druzyny sa bardzo interesujace i graja swietna obronna koszykowke to jednak mam nadzieje ze wygraja Pistona, a to chyba glownie ze wzgledu na Big Bena.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glenn Robinson bedzie miła pierścien mimo tego ze przez wiekszą częśc sezonu gral w innym (słabym) zespole

Bzdury opowiadasz. O nie grał w słabym zespole.

 

 

On tam siedział na IL :lol:

No w sumie takk, to w takim razie jeszcze lepiej :lol:

 

Ma teraz szanse pograc troche, albo i nie :wink:

 

p0zdR0 :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz zacznie sie mecz, dlugo mnie tu nie bylo wiec krociutko, zasluzony awans do Finalu oby ekip, najlepsze druzyny PO w tym sezonie (ciezko byloby napisac co innego hehe). Pomimo, ze obu ekip nie kocham specjalnie, to mnie bardzo ciekawia takie koszykarskie szachy, pojedynek dwoch super trenerow, ciezka, fizyczna, wyczerpujaca walka, ja akurat wole ogladac walke, zbiorki w tloku, bloki i przechwyty niz glupie ladowanie pily z nad obreczy, latanie nad tablicami itd, takie rzeczy potrafi 90% czarnoskorej mlodziezy w USA, do defensywy natomiast przyklada sie pozostale 10% (takie male troche dziwne, ale obrazowe porownanie). A skad taka opinia? Otoz mialem przyjemnosc rozmawiac i przebywac przez 2 miesiace pod NY w towarzystwie chlopaka ktory chodzil do jednej klasy ze S.Marbury'm, nasluchalem sie troche ciekawych opowiesci o tym i o tamtym. Stawiam na Spurs w 6 grach, zycze emocji i udanego ogladania Finalow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otoz mialem przyjemnosc rozmawiac i przebywac przez 2 miesiace pod NY w towarzystwie chlopaka ktory chodzil do jednej klasy ze S.Marbury'm, nasluchalem sie troche ciekawych opowiesci o tym i o tamtym.

Bardzo chętnie posłuchałbym/poczytał tego i owego :wink: Jak bys miał kiedyś chwilke to może skrobnij coś, jesli nie na Forum to może na PM :roll:

 

A teraz do sedna. Po emocjonującym, i chyba ciężkim do ogladania dla wielu fanów ofensywnego basketu meczu doszo do nielada niespodzianki, bo Spurs dość wysoko pokonali rywala z Detroit. Mecz miałdziwny przebieg, bo w poczatkowych fazach dało się odczuc lekkie uśpienie po stronie SAS. Chyba byli jeszcze trochę pod wpływem kilkudniowego odpoczynku , po łatwej serii z WCF. Ale jeszcze przed końcem pierwszej kwarty daloi znać o sobie jako machina która potrafi odebrać przewagę rywalowi jakakolwiek by ona nie była. Dlatego też przegrali tę czesc chyba tylko 3ma pts. I była to jedyna kwarta w której Det cieszyło się z wygranej. potem było już tylko gorzej. O ile jeszcze kolejne dwie qtr były wyrównane i walka toczyła się po obu stronach to już ostatnie odsłona była wyrokiem jaki wykolał w sumie Gino na wypompowanych graczach Pistons. Byłem w szoku jak brakowało im pary i nie mieli odpowiedzi na dobre akcje trzonu SAS w postaci Duncana, Manu i Parkera. O ile jeszcze Billups siliłsię na trzymanie wyniku to niestety reszta zawodziła w kolejnych akcjach. Wyróżnic jeszcze tylko można grę Sheeda przeciw Duncanowi, ale ten drugi co miał rzucic to rzucił co miał zebrać to zebrał. I to pomomi piekielnej obrony po stronie Walleca. To się nazywa klasa- z takim obronca na plecach w takim meczy zaliczyc taki występ :shock: . Sheed robił co mógł, stawał jak równy z równym, ale to co robił Duncan w kolejnych akcjach przechodziło ludzkie pojecie. On nie musi byc pierwszymstrzelcem zespołu, on jest ikoną tej ekipy, jego trzonem i główną postacia. Widać to było w całym meczu, ale najbardziej w pierwszej kwarcie kiedy heroicznie rzucił się do odraboania strat.

Ławka Pistons, która rok temu była atutem, w tym okazała sie bardzo słabym punktem. Dyess i Hunter trzon ich rezerw zachwycali co chwile kibiców Spurs stratami i złymi decyzjami, Arroyo pewnie bedzie chciał wymazać ten mecz z pamieci (jak i prawie całe PO), o reszcoie nie wspominam, bo zagrali w ostatniej minucie.

 

Jak wspomniał danp zapowiadało się na szachy i tak tez było. Poczatek to czytanie rywala, szukanie słabości, wprowadzanie się do gry, a potem już tylk9o ostre wymiany. Cichym bohaterem meczu jest już nie po raz pierwszy w Spurs Bowen. To w jaki sposób on dziś wyłączył RIPa przeszło mije wyobrażenie o grze przeciw screenowcom :shock: Tak przyklejonego gracza już dawno nie widziałem. Na zmianę z Manu robili niesamowitą robotę zmuszając Hamiltona do rzutów z niewygodnych pozycji i strat. Skutecznośc tragiczna, a przecież RIP był najskuteczniejszą opcją Det w całym sezonie i główną przyczyną porażki Miami. To jego akcje podrywały Det, a w tym meczu- klapa. Bowen tak się nim zajął że chłopak pod koniec popadł w lekką flustrację czego wynikiem były głupie decyzje i pchanie się na siłe pod kosz, gdzie czekali Tim i Nazr. Końcówka przypominała dobijanie półżywego zwierzecia, bo Det nie mieli niz, żadnych atutów którymi mogli zagrozic Spurs. Jedynie ich obrona prezentowała się jaklo tako, ale i na nia znalazł się sposób w osobie Gino. Chłopak zakrecił całą piatką graczy a tay po dobym poczatku musiał uznac wyzszośc w tym meczu rywala.

Oczywiscie podstawą dobrej gry SAS po obu stronach boiska był nie kto inny jak Duncan, który już na poczatku drugiej kwarty miał d-d na koncie dwojąc się i trojac żeby odzyskac kontrole nad spotkaniem.

Kluczem do sukcesu było napewno zdominowanie deski. Niewiem jak to wyglada w liczbach, bo nieche mi się sprawdzać 9senny jestem :wink: ), ale przewaga była tak widoczna, że myslę, ze bedzie cos koło 15-17 piłek, zwłaszcza w końcówce trzeciej i w czwartej kwarcie graqcze SAs zbierali co chcieli i co ważniejsze zbierali w ataku. To co było atutem graczy Det na początku stało się atutem SAs w późniejszych fazach meczu.

Świewtny mecz, bardzo madrze prowadzony, a wynik w żadnym spotniu nie odzwierciedla tego jak faktyczniewyrównane było to spotkanie. Po pierwszym meczu jest jeden plus. Wiem komu bedę kibicował w kolejnym, bo chce, żeby ta seria trwała długo.

GO PISTONS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z racji tego ze caly czas ostatnio gram luv siedze na dworze, nie mam wogle czasu na napisania czegos na forum, a wkoncu to juz finaly nba. Poczatek bardzo oczekiwany, czyli wygrana gospodarzy przy bardzo niskiej ilsci punktów z obu stron. Ale ten mecz zostal juz ładnie opisany, ja mzoe napsize, czego czekuje p kolejnych meczach.

 

Jesli chodzi o backourt to jest rowno, mysle ze para Parker-Manu jest rownie dobra co Billups-Rip i na odwrót. Szczerze wole Ginobilego, ktory gra bardzo efektownie. Parker, po ostatnich wybuchach frmy Argentynczyka, troche przygasle, ale n w kazdym momencie, moze minac kazdego obrone i do tego swietny rzut z pold i dystansu. Po drugiej stronie Rip, ktory juz gra nie tylko z uzyciem zaslon (robi to swietnie) stal sie bardziej wszechstronny, sporo zbiera i podaję. chco zycie moze mu skoutecznie upkrzyc Bowen, podobnie jak Manu-Ksiaze. To beda bardzo ciekawe pojedynki. Plus jeszce Duncac vs. Sheed. No i najwazniejszy plus po stronie Sas to ławka, na kazdej pozycjii maja soidnego zmiennika, o czym nie mozna powiedziec o Detroit, gdzie sa wyrazne dziury na pozycjach: sg i sf . Oczywiscie jesli chodzi o bench playerzy, bo ani Hunter, ani tym bardziej Arroyo to nie dwójki, a o zmienniku dla Princea to nie ma nawet o czym mowic (Ham ?).

 

Myśle, ze San antoni pwinni pokonac Detroi w szesciu meczach. Spurs sa bardzo poukladana druzyna, praktycznie bez zadnych luk. W Detroit brak ławki to duzy minus. Ciekawe kt zgarnie mvp? Duncan, Manu, a moze ponownie Billups czy bedacy w swietnej formie w tych po-Rip? No i czy zobaczymy mecz, w ktorym choc jedna dfruzyna zdobedzie 100 punktów :) ? Pytan jest wiecej. Ja jednak licze ze Spurs wygraja 4-2, pierwszy krok juz ku temu uczyniony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy bardzo ciekawy final. Dwie druzyny ktore stawiaja na obrone, jednak ktos musi wygrac. W druzynie Spurs wydaje sie ze wsyztsko chodzi jak w zegarku, ale jeszcze jak dlugo? Chcialbym zeby wygrali znowu Pistons i to moze dlatego sadze ze w druzynie Spurs cos prysnie. Ale niestety nie widze zadnego powodu dla ktorego zawodnicy SPurs mieliby zwolnic tempo. Moim zdaniem druyzna San Antonio pewnie zmierza po kolejny tytul. Duncan i Ginobili sa niesamowici.... Byc moze w Detroit obudza sie zawodnicy podkoszowi i powstrzymaja lidera Spurs, ale czy jego da sie powstrzymac? Jezeli tak, to na pewno bedzie to do osiagniecia okropnie trudno.

 

Zdumiewajace jest to, ze swietny duet podkoszowy Pistons, nie radzi sobie na tablicach. Mam nadzieje ze w kolejnych meczach bedzie incazej.... Licze tu w koncu na powstrzymanie Duncana.

 

To tyle po dluuuuugiej przerwie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otoz mialem przyjemnosc rozmawiac i przebywac przez 2 miesiace pod NY w towarzystwie chlopaka ktory chodzil do jednej klasy ze S.Marbury'm, nasluchalem sie troche ciekawych opowiesci o tym i o tamtym.

Podobnie jak J bardzo prosze o napisanie czego sie dowiedziałeś. Jezeli wysłałęs juz dla J to dla mnie wystarczy skopiować :) Z góry dzieki

 

Teraz przejdzmy do meczu FInałowego. Własnie jestem po powtórece(niestety :evil: )

 

Przede wszystkim byłem zaskoczony ze mecz mimo ze bardzo defensywny czego mozna było sie spodizewac sprawił na mnie bardzo dobre wrażenie. Ciekawie sie go ogladało, było troche emocji, zwrotów akcji. Szkoda ze zabrakło pieknej końcówki, ale cóz nie wszystko mozna miec. Pierwsza kwarta to seriie gry> pierwsze 8 minut wyraznie dla Pisons. Spurs gubili sie w ataku, twarda obrona Tłoków uniemozliwiała im zrobienie jakiejkolwiek skutecznej akcji. I tak chyba po połowie gry w pierwszej odsłonie ostrogi miały na koncie 4 pkt. Sam koniec jednak zdecydowanie dla nichj. Idelana zmiana ról, Pisotns sie gubią, nawet z łatwiejszych pozycji są nieskuteczni. Spurs trafiaja "Wszystko" i po chili jesteśmy blisko remisu> Druga czesc gry bardzo wyrównanan, pod znakiem obrony, ale łeb w łeb. Po przerie dominowali Spurs. Wszystko im lepiej wychopdziło, byli lepsi w kazdym elemencie. III odsłolona, duza przewaga a w czwartej dopełnienie tylko formlanosci. Prezde wszystkim to o czym była mowa przed Finałem, czyli piekna, twarda naprawde niemal zelazna obrona po obu stornach parkeitu. Pamietam wiele wymuszonych rzutów uciekajacym czasem, wiele przez rece. Rzadko kiedy łatwe pozycje,. nawet długie przygotowane akcje czesto konczyły sie nie po mysli grajacych. Kontry były, szczególnie szukali ich SAS, ale punkty z nich tez nie były od tak sobie formalnoscia. Ofensywa po stronie Pisotns fatalna. O ile jeszcze w pierwszej kwarcie, dzieki dobremu poczatkowi i srodkowi odsłony jakos sobie radzili to potem słabo, a nawet bardzo słabo. Billups próbował cignać, podrywac kolegów do walki, ale wszystko na nic. Tóki grały zel w ataku, raczej bez pomysłu, zostali zniszczeni przez taktyke Popa. W spurs wielka trójka punktujacych i swietnie dysponowanych graczy w ataku. Pierwszy to Parkaer. Skutecznosc nienajlepsza, ale mnie zachwycił dobrymi wjazdami na pod kosz nawet miedzy 3 przeciwników. Wszystko starał sie zamieniac na punkty,gdy widział ze Tłoki nie wracaja wystarczająco szybko natychmiast uruchamiał szybki atak. Manu ogólnie swietny wystep. Był widoczny w kazdym elmecnie układanki. Dobre podania, walka na tablicah i przede wszystkim rzuty zamieniane na kolejne oczka. Grał jak lider, gdy jeszcze Pistons mieli iskierkę szansy, on ja zgasił. Jak nikt z całęj druzyny radził sobie z obroną rywali. Duncan tez bardzo dobrze. Mimo swietnej oborny braci Wallace'ów szalał. Obrona była naprawde twarda, ale na nim nie robiło to wrazenia, z łatwoscią ja przełamywał, a w defensywie był jeszcze lepszy. Bowen w ataku niemal dno, ale w obronie jak Bóg. Tak jak on wyłączył Ripa nie umiałby chyba nikt inny na swiecie. Tak jak mówiłem Tłoki w ataku niemal w czwórkę, mało widoczny, nieskuteczny nie przynoszacy wiele porzutku dla zespołu. Dla mnie cichy bohater tego meczu. Wyłaczył najwazniejsze ogniwo gosci, ich najlepszego strzelca w tych PO. Zaskoczyła mnie słaba gra ławki po obu stornach> Znikomy udział w wydarzeniachh. Pistons już nie mają w tym elemencie tej mocy co rok temu,ale niezłuch graczy maja. Szczególnie zawiól McDyess. Wydaje sie ze najlepszy defensor, a tu kompletna klapa. Bench SAS jeszcze gorszy niz rywali. Horry ratował honor, a reszta nic oprócz jeden akcji Big DOga, której jakby nie wykończyl to chyba by mnie smiech ogarnął(dla mnie najłatwiejsze punkty meczu). Mecz mimo niskiego wyniku nie byl tak mało efektowny. Przede wszystkim obrona, które tez moze być piękna. Duzo bloków, skutecznych akcji, przechwytów, wymuszeń błedów. W ataku wjazdy pod kosz Parkera, wsad Big DOga moze nie był pieknym monster dunkiem, ale jakies urozmaicenie było :wink: Poza tym ja osobiscie lubie takie idelanie czyste rzuty, ze słychac siatke, a tego też nie zabrakło. Komentarz w sumie na poziomie. Zdziwiłęm sie tylko jak przy pokazaniu kt komentuje zobaczylem zdjecia :wink: Na plus, ale juz dla stacji transmitujace mecz, to ze na dole ekranu mozna było zoabaczyc statystyki z meczu oraz ciekawostki. Z niecierpliwoscią czekam na game2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.