Skocz do zawartości

FINAL NBA: PISTONS vs SPURS


Pistons

Jaka bedzie ogladalnosc finalu?  

24 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaka bedzie ogladalnosc finalu?

    • Wyzsza niz rok temu
    • Troche nizsza niz rok temu
    • Zblizona do tej sprzed dwoch lat


Rekomendowane odpowiedzi

Mialem ogladac powtorke w piatek, ale nie dalem rady. A wiec ogladalem wczoraj.

Moje wrazenia sa bardzo pozytywne jesli chodzi o poziom tego spotkania. Jesli byla to zapowiedz to final zapowiada sie doprawdy imponujaco. Patrzac na atrakcyjnosc tego spotkania to sadze, ze po mimo, iz jestem za Pistons (SAS sa dla mnie w zasadzie obojetni) to w zasadzie nie wazne kto wygra byle bylo 7 spotkan, bo takie mecze jak ten dla mnie sa wizytowka dzisiejszej NBA. Choc nie powiem pare paczek wiecej moglo by byc. Ale nie narzekajmy.

Do rzeczy. Ogladalem ten mecz znajac jego wynik to tez patrzac na to co dzialo sie w 1 kwarcie nie moglem za bardzo uwierzyc, ze mecz zakonczyl sie takim wynikiem. W 1 kwarcie SAS wydawali sie lekko zagubieni, zas Pistons doksonale egzekwowali zalozenia taktyczne Browna. Niestety to wszystko sie zmienilo, z czasem na niekorzysc Pistons. Wraz z uplywem czasu tak jak by uchodzilo powietrze z Detroit. W Pistons tak naprawde wielkie wrazenie robil Billups. Jestem naprawde pod wielkim wrazeniem tego playera, kolejny Final i jak na razie kolejna postawa godna MVP. Choc jak na PG to dla mniemogl by wiecej troche asystowac. Ale wspaniale gubil bezradnego wobec jego zwodow Parkera. Tony w zasadzie tez mial kilka blyskowtliwych akcji penetracyjnych w jego stylu, ale po za tym byl nie widoczny. Biilups tej nocy byl w zasadzie jedyna opcja ofensywna w Mo City stad tez wynik taki, a nie inny. Pomagal mu RIP jednak to nie taka pomoc jak we wczesniejsych seriach. Reszta byla bezproduktywna ofensywnie, Tay i Sheed nie zdali sie na wiele on the offencive end :) Takze z calym szacunkiem dla Chaunceya, ale jego wysmienita postawa + malutka pomoc RIPa nie wystarczyly do pokonania SPURS. Sheed jak juz podkreslil Joseph naprawde godnie bronil Duncana, z wielka pasja i zacieciem. Nie przypominal za nic tego wyprowadzonego z rownowagi Sheeda z ECF. Inna sprawa, ze Duncan zaprezentowal sie z mistrzowskiej strony, gosc jak dla mnie poprostu byl nie do zatrzymania. Tim podzielil sie jak by z Manu rolami i to Duncan punktowal w 1st half, pozniej Ginobili.

A jesli chodzi o prace sedziow to mam zastrzezenia niby tylko do dwoch akcji, ale to powazne zastrzezenia. Chodzi mi o oby dwa ofensywne faule Gino, ktore nie zostaly zagwizdane. Nie czepial bym sie jesli ewidentnosc tych fauli nie byla by tak wielka. Pierwszy to na Big Benie blisko obwodu. Tutaj Ben posuwal sie wzdluz lini obwodu, zas Manu poczatkowo rownolegle z nim po czym wjechal bez pardonu. Ben sie wywrocil, a sedziowie gwizdneli defence. Nawet nasi komentatorzy twierdzili, ze byl defence LOL

Drugi faul Manu to juz nie pamietam dokladnie na kim czy znow na Benie czy na McDyessie. Ten byl juz w trumnie i tutaj Manu wjechal prosto w goscia stojacego pod koszem. Tyle tylko, ze ten gosc znacznie wczesniej zajal pozycje obronna niz Manu wszedl w dwu takt.

To tyle, jesli zas idzie o akcje to miod pare blokow, w tym bloki Sheeda oraz akcja, gdzie Billups sam na sam zrobil w konia Horryego.

Reasumujac Pistons byli w stanie wygrac ten mecz bo pokazali ze stac ich na wiele prowadzac juz 10 pkt. Jak dla mnie w tym meczu bylo tez za malo trojek, co tez pogrzebalo Pistons. W kazdym badz razie mamy godnych dwoch rywali w finale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Toba Key :) Te dwa offency Ginobliego byly ewidentne - a szkoda bo zagwizdano je przeciw Detroit w decydujacej fazie meczu.

Zastanawiajace jest ze przy fatalnej grze Ripa, Sheeda i Taya Det ciagle do konca mogli walczyc o wynik. Slabiej DET juz nie zagra a to oznacza ze bedzie ciekawie.

 

Bylo minelo - dzis mecz nr.2

 

Ja tez nie mam ostatnio za duzo czasu na forum - tym bardziej mam nadzieje odwiedzic je w radosnym nastroju ;)

 

Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juz od pierwszych minut zawodnicy Spurs opanowali sytuacje na boisku. Na poczatku prowadzili 8:0, by wygrac ta kwarte roznicya 11 punktow. Kolejna kwarta tez dla San Antonio i wynik do konca spotkania sie za bardzo nie zmienial.

 

Odwrotnie jak w pierwszym spotkaniu, na tablicach przewazali zawodnicy z Pistons, jednak to nie wystraczylo do zwycietswa. Dobra obrona Spurs okazala sie bardzo skuteczna. Przeciwnicy rzucali ze slaba skutecznoscia, a przedewszytskim zawodnicy na pozycji 1,2,3 z pierwszej piatki, ich skutecznosc w caly meczu wynosila tylko 33%.

 

To bylo mozna przewidziec, druzyna Spurs nie pozwolila w San Antonio rywalom na zbyt wiele. Do tej pory nie bylismy swiatkami emocjonujacej koncowki, czy wogole doczekamy sie jej? Na boisku w Piston musi byc inaczej.... jednak zeby wygrac ze Spurs nie wystraczy zbierac pilek z tablicy, czy miec przecietna skutecznosc. Trzeba grac zarowno twardo w obronie jak i skutecznie w ataku, ale to sie tylko latwo mowi. Zeby to zrealizowac trzeba byc danego wieczoru lepszym od rywala...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez nie mam ostatnio za duzo czasu na forum - tym bardziej mam nadzieje odwiedzic je w radosnym nastroju ;)

 

No to na razie nie powinieneś na forum wchodzić, bo Spurs wybitnie zepsuli Ci humor dzisiaj... 97-76, nawet jako fan Spurs byłem zdziwiony aż taka różnicą8). No ale w ostatecznym rozrachunku nie punkty się będą liczyć, ale wygrane mecze. Mam nadzieję, że Spurs tak szybko jak się da wygrają finały.

 

We wtorek trzeci mecz. Pistons MUSZĄ zagrać świetnie, bo w przypadku gdy będzie 3-0, to zacznie grozić sweepem. Choć może poczekajmy no wtorkowego meczu... :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak mozna zagrac slabiej. Dzieki cynkowi od Vana (Thx!) bylo mi dane zobaczyc mecz nr 2 i niestety (a moze stety) bylo to widowisko do jednego kosza. Spurs juz w pierwszej kwarcie naskoczyli, a potem kontrolowali mecz do samego konca. Najdluzej ze starterow pogral Duncan - 37 minut.

 

Spurs zagrali agresywniej i caly czas stwarzali presje i w obronie, i w ataku. Pistons tylko chwilami sie zarazalo i tez tak gralo, ale przez wiekszosc czasu byli mocno wybici z rytmu. Pograzyly ich faule, ale przede wszystkim takie, ktore prowadzily do rzutow wolnych Spurs. Narzucali sie sporo i przy pomocy tej roznicy przetrzymali w spokoju i to, ze duzo rzadziej rzucali z gry, jak i to, ze przegrali walke na tablicach.

 

W Spurs przede wszystkim Ginobili sie wyroznil. Nie ma na goscia bata, jest niezmordowany, choc musze przyznac, ze momentami aktor z niego. Duncan robil swoje, malo byl eksponowany. Parker sobie pobiegal, cos wrzucil, ale prawie w ogole nie asystowal. Bowen trzymal Hamiltona bardzo krotko. Obserwowalem goscia, bo chcialem porownac jego prace z praca E. Jonesa w ECF. Jednak jest roznica. Niby to samo robia, ale Bowen ma jakies takie lepsze wyczucie, rzadziej zostaje na zaslonach i umie zalezc za skore przepychankami. A jak nie, to byla pomoc i przejmowanie krycia. W efekcie Hamilton mial moze ze 2 rzuty z dobrych, czystych pozycji. W Heat nie bylo tego poziomu organizacji. Jesli chodzi o walke Bowen - Hamilton to jednak zauwazylem, ze sedziowie na sporo pozwalali. Nie wiem,czy to dlatego, ze to final, ale EJ-owi sporo z takich rzeczy gwizdali. Hamilton jest lzejszy od Bowena i jesli dalej w tej serii sedziowie pojda torem pozwalania im na przepychanki, to zawodnik SAS na tym mocno skorzysta. Moim zdaniem Bowenowi troche za duzo puszcza sie plazem, choc tak czy owak to swietny obronca. A ze jeszcze cos trafil, to wiecej chciec nie mozna. Horry - piekna, produktywna, wszechstronna zmiana. Wprawdzie nie wiem, czy dalej jest clutch (w playoffs 2003 IMO stracil te ceche), ale dalej kawal z niego przydatnego goscia - o ile nie oczekuje sie od niego orki w polu - to artysta, na zrywy i wsparcie :wink:

 

W Pistons sensownie zagral McDyess. No i Hunter tez. Reszta nie wywiazala sie ze swoich rol i miala co najwyzej dobre kilkuminutowe zrywy w morzu slabej gry. Sheed dobrze zaczal, im dalej tym wiecej teatru i tarzania sie po parkiecie. Jego piaty faul byl ewidentny, wiec nie rozumiem po co sprzeczal sie z sedzia. On sie chyba nie czuje. Prince straszliwie stlumiony. Mogl nie zagrac w ogole w tym meczu i mogloby to przejsc niezauwazone. Ben za malo zbiorek. Billups mial dobry okres w IV kwarcie. Pomogl zniwelowac troche strate. Hamilton mniej wiecej w tym samym czasie tez na chwile sie przebil. Ale to bylo za malo i za pozno.

 

Poki co Pistonsom brakuje tego, co mieli rok temu. Prince wtedy uciszyl Bryanta. W tych playoffs Wade znalazl na niego sposob, a teraz Ginobili mija go jak chce. Rok temu Ben to byla prawdziwa sila podkoszowa. W tym roku bardzo niemrawo. Billups musi byc na caly etat tym agresywnym cwaniakiem. Hamilton poki co nie jest skuteczny (tu mowie tylko o finale). A Sheed, zatrudniony jako wsparcie ofensywy, tez poki co, jak Ben, nierowno. Ja tego nie widze, nie w starciu z rywalem, nad ktorym nie maja ani przewagi doswiadczenia, ani zdrowia. Poki co idzie to tym szlakiem, co przewidywalem. Wg mojej prognozy teraz powinni wygrac. Zobaczymy.

 

PS. Tak mnie interesuje, czemu w Spurs nie gra Devin Brown. Pamietam, ze rok temu bardzo dobrze sie spisywal w playoffs. Zamiast niego gra Barry, nawet Udrih. Czy ma jakis uraz, czy jest zardzewialy? Bo Barry cos nie bardzo ani w sezonie, ani chyba w playoffs. Tzn. nie musi bo ich tam jest wielu do gry, ale jakos ten gosc zniknal, a w Seattle byl kims.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po game 6 w finale wschodu byłem przekonany co do awansu Detroit i nie zawiodłem się , gdyż "Tłoki" znalazły się w parze tworzącej finał , jak dla mnie to tu nie ma czego komentować Pistons wyraznie sobie nie radzą i jak bym teraz miał szacowac jaki wynik bedzie to gora 4:1 dla Spurs , szybko uporają się i po raz kolejny zdobedą miano najlepszej druzyny . Co prawda nie mozna nikogo przekreślać bo to jest sport ale nic nie wskazuje na to ze Detroit cos zdziała , Spurs sa poza ich zasiegiem , jeszcze wliczajac to ze są zmeczeni po konfrontacji z Miami to już kaplica .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak napisal ze mecz byl do jednego kosza.

W IV kwarcie DET zniwelowalo deficyt do 8 punktow i mialo rzut ktory nie wpadl. Byloby 6 punktow...a tymczasem Spurs odjechali.

Co by bylo gdyby zostawmy - wygralo SAS i to sie liczy.

 

Natomiast jednym wielkim skandalem jest sedziowanie.

Znowu w kluczowym momencie gry sedziowe zagwizdali 2 urojone faule na Ginoblim. To jest skandal. Detroit mialo wtedy tylko 8 punktow straty a dzieki osobistym Spurs odjechali. W Iszym meczu dwa niezagwizdane offency Manu i osobiste na niekorzysc Pistons przy 7 punktach straty w IV kwarcie - teraz UROJONE przewinienia...tez na nim...

I to znowu w takim momencie...znowu jak DET idzie jak burza.

Znowu...

 

Wogole to paranoja co sedziowe zagwizdali. I-sza kwarta i kilkanascie fauli Pistons - i ustawiony mecz od poczatku. Przez nich nie mozna bronic, przez nich gracze siedza na lawce, przez to wprowadza sie nerwowosc.

 

W calym spotkaniu DET mialo 16 rzutow osobistych przy...34 rzutach rywali. Ponad dwa razy mniej...To jest chore.

Faule ktore gwizdali graczom DET nie gwizda sie nawet w kobiecej koszykowce. Niektore calkowicie urojone...

A to jak sedzia zamiast podac pilke Sheedowi polozyl ja na ziemi i zaczal odliczac czas do wybicia jej z autu to zalosne. Sedzia nie powinien tak robic.

 

San Antonio to b. dobry team - lubie ich ogladac i cieszylem sie ze gramy wlasnie z nimi. To moj drugi ulubiony zespol I ciesze sie niezaleznie od wyniku nadal - ale te radosc panowie z gwizdkami ZESPULI w 1 i 2 meczu calkowicie.

 

Rozumiem porazki, rozumiem ze nie zawsze sie wygrywa. Doceniam, ze i tak DET doszlo bardzo daleko biorac pod uwage to, ze malo kto w trakcie sezonu pisal ze moga wygrac z MIAMi...

Doceniam to bo wiem ze wielu kibicow moze tylko pomazyc zeby ich team gral w finale - a wsrod nich sa fani PHO, MIA, DAL czy SAC i SEA...

 

Ale Panowie sedziowe - psujecie przyjemnosc ogladania tego finalu. Psujecie calkowicie. Tak sie nie robi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak przypuszczałem Detroit w SBC Center nie istnieją. Drugie bardzo wysokie zwycięstwo, nie mówie łatwe bo takie do połowy czwartej nie było, kiedy Pistons na chwile zagrozili Spurs zbliżając się na 7pkt. Jednak skuteczne akcje gospodarzy ustaliły wynik i było po zabawie. Kolejny raz Spurs narzucili swój rytm gry i grali pewnie przez całe spotkanie.

 

Zauważyłem, że Pistons grają bardzo na siłe, nie taktycznie, pchają się pod kosz, tam rzuty oddawane z niewygodnych pozycji i później jeszcze pretensje do sędziów. Oczywiście, jak się przegrywa to najlepiej winnych szukać u sędziów. Prawie po każdym faulu graczy Detroit dyskusje, pretensje, a w powtórkach wszystko było oczywiste. Tak grają mistrzowie ?? Potrafią tylko narzekać, kłócić się i myślą, że mistrzostwo samo im wpadnie w ręce ?? Bardzo mnie irytowały takie akcje, kiedy był ewidentny faul i jeszcze wielkie pretensje.

 

Trener Larry Brown w pewnym stopniu dzisiaj ograniczył wjazdy pod kosz Ginobiliego, ale dzisiaj dołożyli się Bowen i Horry, o których chyba zapomniał. I tu także Spurs mają przewagę. Jest kilku graczy, którzy potrafią punktować, a nie jak w Pistons tylko Billups i Hamilton. Chauncey dzisiaj kompletnie robity, mało skuteczny (poza 3 akcjami w 4 kwarcie nic więcej). Nie mówie, że to tylko oni punktują, ale nie ma pożytku z Sheeda, a Prince ... sam nie wiem co robi. Niby duża przewaga na tablicach, ale bez skutecznych ponowień.

 

Wiele zostało już powiedziane o samym meczu, ale mnie jednak ciekawi kilka rzeczy. Czy Prince wogóle coś zagra, jak narazie "świetna" jego gra w obu meczach (w sumie 14pkt. na bardzo niskiej skuteczności) przy niewielkim Ginobili. Tak się wszyscy zachwycali tym księciem, a tymczasem on poprostu nie istnieje, nie potrafi sobie wypracować pozycji, w obronie także nieprzydatny. Czy Detroit stać na jeden, chociaż jeden dobry mecz u siebie, bo narazie wygląda to koszmarnie ? Kolejna sprawa to proponowałbym Sheedowi zmienić profesje i spróbować sił w teatrze, a może nawet filmie. Te jego "akcje" były tak dziecinne, że aż szkoda mi było go oglądać. Żal mi go :lol:

 

Dla mnie bohaterem meczu jest Horry, który dał świetną zmianę i w ataku, a przede wszystkim w obronie (6zb. 5as. 4przech. 1bl.)

 

Podejrzewam, że następny mecz (nr 3) wygrają Pistons, ale game 4 będzie należeć do Spurs (bo emocjonującej końcówce :wink: ). Game 5 Pistons wygrają, żeby zachować nadzieje, ale w SBC już Spurs dokończą dzieła prze własnymi kibicami. Taka mała prognoza z mojej strony 8)

 

EDIT:

 

A to jak sedzia zamiast podac pilke Sheedowi polozyl ja na ziemi i zaczal odliczac czas do wybicia jej z autu to zalosne. Sedzia nie powinien tak robic.

 

Ty chyba nie widziałeś tego meczu. To Sheed nie chciał wziąć tej piłki i w bezczelny sposób się zachował. Sędzia postąpił dobrze, ja bym mu nawet dał technicznego. Mówie, on (Sheed) się nadaje do filmu, teatrzyku dla dzieci itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe Pistons zgadzam się z tobą całkowicie, doskonale rozumiem to, że takie sędziowanie w finałach psuje przyjemność z oglądania widowiska :lol:

 

Póki co MVP i oskar za doskonałe aktorstwo wędruje do Ginobiliego, który to teatralnym padaniu przywyższył już chyba nawet Divaca, Władek odstawiał komedie zawsze pod bronionym koszem natomiast Manu niezły cyrk potrafi także odstawić w ataku.

 

Szczerze to Pistons mnie zawodzą strasznie w tych finałach, myślałem, że to najlepszy możliwy przeciwnik dla Spurs, że będą same zacięte mecze z roztrzygnięciem w ostatnich sekundach jednak jak dotąd kompletnie nie mają odpowiedzi na doskonale grających zarówno w ataku jak i obronie Spurs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Tak mnie interesuje, czemu w Spurs nie gra Devin Brown. Pamietam, ze rok temu bardzo dobrze sie spisywal w playoffs. Zamiast niego gra Barry, nawet Udrih. Czy ma jakis uraz, czy jest zardzewialy? Bo Barry cos nie bardzo ani w sezonie, ani chyba w playoffs. Tzn. nie musi bo ich tam jest wielu do gry, ale jakos ten gosc zniknal, a w Seattle byl kims.

O ile pamiętam, to Brown zmaga się z kontuzją pleców, której nabawił się bodajże pod koniec marca. I niestety doskwiera mu ten uraz aż do teraz. Stąd Brown pojawia się na parkiecie raczej symbolicznie. Może Pop nie chce go forsować, bo przyda się w najbliższym sezonie (jeśli sie rozpocznie... :roll: ). A co do Barryego to faktycznie gra dosc nierowno. Cos mi sie wydaje, ze stac go juz tylko na pojedyncze swietne mecze (game 1 vs. Suns), ale na dluzsze serie lepszej gry chyba juz nie ma co liczyc - choc chcialbym sie mylic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak napisal ze mecz byl do jednego kosza.

W IV kwarcie DET zniwelowalo deficyt do 8 punktow i mialo rzut ktory nie wpadl. Byloby 6 punktow...a tymczasem Spurs odjechali.

No bo byl do jednego kosza. Przewaga Spurs caly czas wynosila miedzy 10 a 20 punktow. A to Spurs robili serie i zblizali sie do tej gornej granicy, a za chwile Pistons mieli serie i niwelowali do dolnej. Na poczatku IV kwarty dojechali pare punktow dalej niz zwykle, ale niczego to nie zmienilo. Potem byla kolej Spurs na dostosowanie i wlasna serie. Ot, cala koszykowka, raz jedni, a raz drudzy pociagna. To nie byl ich dzien, a Spurs byli w rytmie.

 

Co do tych wszystkich fauli, to masz czesciowo racje. Ginobili koloryzuje z reakcjami, co mi sie nie podoba, bo twierdzil, ze Seattle i Denver, ktorzy na niego narzekali, to paniusie (nie doslownie, ale taki byl wydzwiek), ktore po prostu nie umialy na niego znalezc sposobu. Ciekawe, jak by sie zachowal, gdyby wszystko przestalo isc po jego mysli i przyszedlby czas na wlasne dostosowania. Ale to nic w kontekscie tego meczu nie zmienia. Lepiej skupic sie na calosci obrazka i zobaczyc, jak bedzie w hali Palace. Jest takie powiedzenie, czesto przytaczane przy okazji zeszlorocznych finalow, ze to aktywniejsza druzyna, ktora gra bardziej agresywnie i sprawia wrazenie bardziej zmotywowanej dostaje wiecej gwizdkow na swoja korzysc. I w tym meczu to byli Spurs, bez dwoch zdan. Presja i piekna dystrybucja w ataku. Pilka latala z rak do rak jak po sznurku, po calym obwodzie i do srodka. W pewnym momencie realizatorzy to nawet pokazali. Nie widzialem w tym sezonie wielu meczow Spurs, ale jak oni zawsze graja w tym stylu, to trzeba bedzie zmienic o nich zdanie. Myslalem, ze graja to co rok temu plus troche wiecej szalenstwa Manu, ale widze, ze te lata wspolpracy procentuja. Zaluje, ze nie ogladalem ich meczow z Suns.

 

Co do gry Spurs w obronie. Ja tam nie wnikam, specem od taktyk nie jestem, nie wiem, chyba to byla strefa. Nie bylo izolacji, w ktorych tak bardzo lubowali sie Pistons (i na co przystawalo Miami) w poprzedniej rundzie. Wtedy Sheed duzo gral tylem 1 na 1 z Haslemem, Billups mial sporo miejsca na spychanie DJ-a, a Prince mogl pykac polhaki nad Wade'm i EJ-em na zmiane. Tutaj (mowie ciagle o tym jednym meczu, pierwszego nie widzialem) wyglalo to zupelnie inaczej. Wszedzie pelno ludzi, bardzo rzadko bylo troche miejsca, by moc indywidualnie cos zagrac lub liczyc na izolacje.

 

San Antonio to b. dobry team - lubie ich ogladac i cieszylem sie ze gramy wlasnie z nimi. To moj drugi ulubiony zespol I ciesze sie niezaleznie od wyniku nadal

Chorągiewka :wink:

 

A to jak sedzia zamiast podac pilke Sheedowi polozyl ja na ziemi i zaczal odliczac czas do wybicia jej z autu to zalosne. Sedzia nie powinien tak robic.

Po pierwsze czepiasz sie tutaj akurat typowego detalu, ktory mial taki wplyw na wynik meczu, jak... drgania skrzydel motyla w Azji na pojawianie sie huraganow w USA :P Z tego, co ja widzialem, sedzia podal Sheedowi pilke, a ten ostentacyjnie trzymal rece przy ciele, pilki nie przyjal i ta upadla na parkiet. Sedzia podszedl, podniosl i jeszcze raz mu podal, Sheed cos gadal, usmiechal sie i tym razem ja przyjął. Caly on.

 

===================================

 

W calym spotkaniu DET mialo 16 rzutow osobistych przy...34 rzutach rywali. Ponad dwa razy mniej...To jest chore.

Rok temu troche o czyms podobnym pisalem, cos tam policzylem...

Zacytuje pare odpowiedzi z tamtego tematu, moze cos przypasuje do sytuacji z tego roku, gdy sie podmieni nazwy druzyn lub imiona zawodnikow :wink:

Bo jest [obrona Pistons - przyp.] niesamowita. Bo myślą w obronie, są bardzo sprytni.

Próbując przeforsować mocną obronę zapomniał [bryant - przyp.] chyba, że są też proste środki na zdobywanie punktów.

I dobrze, że nie wysuwasz, bo moim zdaniem byłaby [hipoteza o stronniczosci - przyp.] bezpodstawna. Ozanczała by mniej więcej tyle, że podnosisz nieuzasadniony lament :wink: . Dajmy Detroit wygrać uczciwie

Z tego obrazka wychodzi jedno: Detroit jest zespolem znacznie lepszym od Lakers w tej konfrontacji, ale dla fanow LA to jest wrecz nie do pojecia. Okreslenia "nadludzka koszykowka" sa kolejnym lamentem loverow LA...

A moje zdanie na ten temat jest takie, ze poprostu Landrynki sa bezradne wobec taktyki defensywnej Detroit i tu jest pies pogrzebany. Nie mogac grac jak zawsze poprostu nie widza innego wyjscia, na dodatek nie moc taktyczna Jaxa im w tym nie pomaga.

Sorry Szaku, ale musze to powiedziec: zaczyna to [hipoteza o podejrzanej dysproporcji w ilosci fauli - przyp.] byc zalosne.

To rzeczywiscie nie wysuwanie hipotezy tylko prowokacja pod przykrywka albo najzwyczajniejsze domniemanie nie sprawiedliwego sedziowania.

Zgadzam sie z Keyem w 100%.

Szak, szczerze mówiąc nie chce mi sie na to wszystko co napisałeś odpowiadać...

...największy wpływ ma na to obrona i postawa zawodników Pistons, którzy nie pozwalaja Lakers robić tego wszystkiego, na co dotychczas ich rywale byli bezsilni.

Z pierwszym zdaniem sie zgodze, Pistons prezentuja koszykowke na niesamowice wysokim poziomie. Lecz Lakersi nie graja takiej [kiepskiej - przyp.] koszykowki bez przyczyny, a przyczyna moze byc tylko jedna - DETROIT PISTONS

No to jest fakt, po czesci moze byc powodem ich slaba forma, lub brak mozliwosci odnalezienia sie.

Szaku chyba faktycznie trochę na siłę chcesz usprawiedliwić Lakers.

 

===================================

 

Ale to powyzsze to bylo po 4 meczach serii. W tym roku na razie mamy za soba tylko 2. Jeszcze wiele rzeczy moze sie zmienic, ale ze podobienstwo reakcji zaobserwowalem juz teraz, to teraz daje cytaty. Na wypadek, gdyby pozniej nie bylo okazji :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie po obejrzeniu już drugiego meczu finałów rzuca się w oczy to, że są świetne!...nie wiem, czy nie najlepsze, jakie przyszło mi oglądać..może jestem jeszcze pod wrażeniem meczu nr 2 i tak mówię, ale finały stoją na baaardzo wysokim poziomie...

 

San Antonio jest klasą dla samych siebie...ich gra jest co by nie mówić, perfekcyjna..

jest to zespół wydaje się idealny...Ginobili jest w niewiarygodnej formie, gra tak, w takim stylu, jak chyba nikt dotąd - niesamowita jest jego pomysłowość, fantazja, niekonwencjonalność ale i zabójcza sakuteczność i egzekucja w ataku...

do tego Duncan jest cały czas prawdziwym liderem, Horry błyszczy...

 

ale ich siłą jest głównie gra zespołowa...ten ich atak jest kosmiczny..tak łatwo dochodzą do czystych pozycji, przeciwko przecież najlepszej obronie NBA...aż strasznie to wszystko wygląda, że są tak dobrzy...niesamowicie to wyglądało jak dali przyspieszoną pwtórkę, gdzie bylo widać rotację i ruch zawodników w ataku....

 

ale dlatego trzeba docenić Detroit, które grając 7 zawodnikami, robią wszystko co mogą i opierają się zostaniu zdemolowanym przez SAS...choć wydaje się, że są skazani na porażkę, cały czas nie poddają się i "wracają" podczas meczów...należą im się naprawdę najwyższe słowa uznania ,szczeólnei Billupsowi..to jest koleś....słwoem Detroit są teraz zdecydowanie najlepszą drużyną p o?spurs w NBA....

 

słowem tak więc mecze w Detroit zapowiada siebarddzo ciekawie - oby tylko Pistons nie dali odjechać SAS to może być ciekawie....

 

podsumowując, choć obie drużyny były mi obojętne (choć zaczynam lubić i cenić Detroit jak i SAS) to oglądanie finałów jest dla mnie dużą przyjemnością i koszykarską ucztą i już nie mogę się doczekać kolejnych meczów...

 

moge powiedzieć tylko tyle - I love this game, NBA forever!

 

i jeszcze jedno - dla odmiany Gino, a nie Duncan MVP - ciekawe czy na taki krok by się zdecydowali? najpierw Kanadyjczyk MVP sezonu, potem Argentyńczyk MVP finałów...Ameryka zostaje coraz bardziej i bardziej w tyle....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem cholernie rozczarowany postawa Pistons, wczoraj nawet wylaczylem w polowie 4 kwarty bo nie moglem na nich patrzec. W pierwszej polowie bronili gorzej niz Suns, w ataku tez juz nie bylo tej zespolowosci i zacietosci z jakiej slyna. Jakos wszyscy zawodnicy wygladaja jakby byli na przegranej pozycji i dobrze o tym wiedzieli. Brown ze zdrowiem chyba rzeczywiscie nie najlepiej, bo siedzial na tej lawce z roznymi grmasami na twarzy i tez nie przypominal mi tego trenera, ktorego ogladalem przez kilka ostatnich lat. Dopiero w 2 polowie sie przemogl. Rzeczywiscie Pistons sa w tej chwili w takiej sytuacji do jakiej rok temu oni sami doprowadzili Lakers. Zupelnie bezradni, bez pomyslu, bez szans. Wbici w ziemie. Piston ma calkowita racje ze sedziowanie jest tragiczne, tytch sedziow bym wywalil na zbity pysk. To samo bylo w meczu numer 1. Nie pamietam zeby kiedys, w poprzednich latach bylo takie narzekanie na sedziow, w tym sezonie jest non stop od samego poczatku rozgrywek, nie wiem co sie z tym dzieje ale konsekwencje powinny byc wyciagniete. Ale to wiele nie zmienia bo i z normalnymi sedziami Pistons nic by nie zdzialali. Az zal na nich patrzec.

 

Ale final stoi na wysokim poziomie, bo Spurs graja fenomenalnie. Juz wczesniej mowilem wbrew wszystkim ze dla mnie to jest jedna z najefektowniejszych druzyn w tym sezonie i jak na razie po tych 2 meczach sie o tym ciagle przekonuje. To co wyprawiaja Manu i Parker jest niesamowte, ale w ogole jako caly zespol spisuja sie swietnie. Widac chemie, wole walki, doskonale rozumienie sie i determiancje. Kazdy zna swoje miejsce. Chyba naprawde zamienili sie z Pistons miejscami.

 

Odnosnie wyniku finalu to szanse Detroit spadly na leb na szyje, ale ja ciagle wierze ze teraz u siebie moga odmienic losy rywalizacji. Jednak jesli mecz 3 znowu beda tak zawodzic to z racji tego, ze Spurs tez bardzo lubie przerzuce sie na kibicowanie im. Bo to co robia to piekna koszykowka i zasluguje na najwyzsze uznanie, az mi glupio im nie kibicowac skoro podskakuje po co drugiej ich akcji. Natomaist najlepiej jakby Pistons sie odrodzili i doszlo do 7 meczy bo na tym wszyscy kibice by zyskali no i Michalowicz by sobie dluzej w USA posiedzial co prawie mu sie wczoraj wyrwalo :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście Texańska Masakra Piłą Zespołową trwa :wink: To co robią SAS w PO to jest po prostu zażynanie przeciwników, wypruwanie im flaków i zjadanie na surowo - a jak sie to ogląda :!:

Kurcze dla mnie ten zespół to fenomen, podobnie jak genialny jest sztab trenerski i scout'ci. Nigdy nie brali wielkich gwiazd, losowali daleko (z jednym wyjątkiem-patrz niżej) nie tracili kasy na jakies niewydarzone mega - kontrakty, a wynajdują prawdziwe perły: Parker, Manu, Bowen, Udrih, Brown wcześniej Turkoglu. Wystarczyło, że mieli jeden słaby sezon, wylosowali kapitalnie w drafcie i nie tylko dorobili się pokojowego przekazania władzy przez trio: Robinson-Elliot-Johnson innemu wielkiemu tercetowi: Manu-TP-TD, to jeszcze idą po trzecie mistrzostwo w ciągu ostatnich 6 lat. Jeśli Pope je zdobędzie wejdzie do grona wielkich trenerów w tej Lidze, bo z 3 tytułami już wejdzie do historii NBA. Tam po prostu wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nigdy ich nie lubiłem ale zawsze szanowałem choć teraz, hmm...

 

A Detroit :?: No cóż: schorowany trener próbujacy wykrzesać z chłopaków entuzjazm dla gry ale chyba to nie to. Nie wiem chciałbym jeszcze obejrzeć jeszcze ze 4 spotkania ale nie wiem czy nie będzie sweep'a. Spurs poczuli krew i wiedzą, że inicjatywa należy do nich. Tymczasem Pistons naprawdę myślami są gdzie indziej: po prostu źle się gra dla trenera, który przechodzi do innego klubu. Ten brak ubiegłorocznego entuzjazmu może mieć dla nich fatalne konsekwencje :roll:

 

Juz wczesniej mowilem wbrew wszystkim ze dla mnie to jest jedna z najefektowniejszych druzyn w tym sezonie

Mówisz o mnie Gumbi :wink: :P :?:

 

jeszcze jedno - dla odmiany Gino, a nie Duncan MVP - ciekawe czy na taki krok by się zdecydowali? najpierw Kanadyjczyk MVP sezonu, potem Argentyńczyk MVP finałów...Ameryka zostaje coraz bardziej i bardziej w tyle....

Zgadzam się w zupełności - MANU FOR MVP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pamietam zeby kiedys, w poprzednich latach bylo takie narzekanie na sedziow, w tym sezonie jest non stop od samego poczatku rozgrywek, nie wiem co sie z tym dzieje ale konsekwencje powinny byc wyciagniete.

Ja te tendencje widze troche dluzej niz tylko ten sezon. Duzo sie o tym mowi, ale ile w tym faktycznych zarzutow, a ile zwyklego gadulstwa i popuszczania wodzy jezykowi. Wystarczy zobaczyc jakies starsze mecze, nawet wczesniejszych lat 90-tych. Nie wiem jak wy, ale na moje oko, to wtedy nie bylo takiego plucia sie o kazda decyzje. Obecnie nie ma prawie faulu, zeby delikwent, ktoremu sie to zagwizdano, nie rzucal sie, komentowal albo przynajmniej stroil min. Teraz kazdy zawodnik mysli, ze jest nieomylny. Krytykowanie sedziow po meczach przez trenerow to norma. Nie wiem, jak to jest, ale jakos, ale czy to by znaczylo, ze kiedys sedziowano bardzo dobrze, a teraz to sie w jakis blizej nieokreslony sposob popsulo? Wedlug mnie to wcale nie musi byc to.

 

Co do meczu i do Pistons. Na ESPN w Daily Dime troche bylo o duzej liczbie fauli. Przyznano, ze Spurs dostali troche z racji tego, ze byli gospodarzami, a wiadomo (i to akurat nic nowego), ze wlasny parkiet daje pewne bonusy takze w tym elemencie. Inna rzecz to, jak to nazwano, respekt dla gry, ktorego Pistons nie pokazali. To pokrecone i dyskusyjne, ale chodzilo o to, ze w pewnym momencie narzekajac na decyzje sedziow, komentujac stale decyzje, lapiac techniki przekracza sie pewna granice "przyzwoitosci". Potem dziala to jak samospelnijaca sie przepowiednia. Im wiecej narzekaja, tym wiecej im gwizdza. Burza naturalny "flow" meczu, zebry sie uczulają, brakuje zimnej krwi i kula sniezna sama sie toczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inaczej sobie ten finał wyobrażałem :? Wynik jak wynik - rzecz normalna i nawet dość przewidywalna w tym wypadku ale to co prezentuje ekipa z Detroit zaskoczyło mnie baaardzo negatywnie :| aktualnym mistrzom NBA nie wypada przegrywać meczów w takim stylu ;) rozumiem porażkę, rozumiem że na wyjeździe, rozumiem zmęczenie no ale chociaz udawaliby że im zależy na dobrym wyniku, że chcą powalczyć :|

 

Kompletnie olali sprawę i teraz będzie im ciężko odrobić straty ;)

 

 

może ktoś dysponuje statystyką wszech czasów ile drużyn potrafiło wyjść ze stanu 0-2 po pierwszych dwóch meczach na wyjeździe i wygrać finały NBA ;) :?:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może ktoś dysponuje statystyką wszech czasów ile drużyn potrafiło wyjść ze stanu 0-2 po pierwszych dwóch meczach na wyjeździe i wygrać finały NBA ;) :?:

Nie wiem czy pytasz pol serio czy nie (bo zmylila mnie troche ta minka na koncu pytania) ale odpowiedz mozna znalesc w ostatnim newsie Szak'a: Spośród 26 drużyn, które w historii Finałów wygrały dwa pierwsze spotkania, 24 z nich zdobywały w efekcie również mistrzostwo. Prowadzenie 2-0 dla Spurs stawia ich teraz jako zdecydowanych faworytów serii.

 

Mam nadzieje ze dzisiejsze spotkanie wygraja gospodarze, chocby dlatego zeby finaly byly ciekawsze. Jesli chodzi o MVP, to rowniez jestem za tym aby trofeum te zgarnal Ginobili. Jednak jest troche za wczesnie aby wytypowac pewnego kandydata do tej nagrody. Wiadomo jednak ze do tej pory mozna brac pod uwage tylko dwoch zawodnikow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typowałem w zasadzie od początku tych PO Spurs jako drużynę, która zdobędzie mistrzostwo, teraz grają świetnie prowadzą już 2-0 i tak sobie przypomniałem, o tym, że z Lakers Spurs też prowadzili rok temu w pół finałach konferencji 2-0, po dwóch meczach tylko zagorzali kibice Lakers wierzyli, że ich drużynie uda się to odrobić, Spurs podobnie jak w tym finale wyglądali wtedy na drużynę zdecydowanie lepszą, zarówno w ataku jak i w obronie i co się potem stało wszyscy wiemy, i ci sami Lakers, którzy wtedy tak pięknie :wink: wygrali ze Spurs 4 kolejne spotkania szokując każdego kto postawił po meczach w Texasie na nich krzyżyk w finale konferencji zostali niestety zdeklasowanii przez Pistons.

 

Oczywiście mamy nowy sezon, Spurs są lepsi niż rok temu, Pistons gorsi, ale kto wie kiedyś Spurs mimo świetnej gry zarzucano pewną cipkowatość co w pewnym senie potwierdziła właśnie ta seria z Lakers, kiedy nie potrafili dobić przeciwników, teraz znowu 2-0, przewaga psycholigiczna, przeciwnik na którego wydaje się mają odpowiedź po obu stronach parkietu zobaczymy co z tego wyniknie :)

 

 

EDIT:

Właśnie zauważyłem, że na Yahoo też tekst na ten temat się pojawił zobaczymy już dzisiaj jak potoczy się dalej ta seria.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak - zle opisujesz sytuacje z Sheedem. Sedzia nie podal mu pilki - polozyl mu ja na ziemi i zaczal odliczac.

 

Co do Twoich cytatów kolego drogi ja Ci napisze tylko jedno odnosnie sedziowania:

 

W meczu numer 2 DETROIT wiecej razy trafilo z gry do kosza niz SA. Podkresle jeszcze raz slowo - WIECEJ. Dodatkowo DET zdecydowanie wygralo tablice.

 

W tych okolicznosciach mowienie o grze do jednego kosza jest naciaganiem. Smiem twierdzic ze gdyby nie decyzje ktore polozyly caly zespol DET faulami juz od pierwszej kwarty (kilkanascie osobistych SAS juz w I-szej kwarcie) to DET nie musialo przegrac tego meczu.

W momencie gdy bylo 8 punktow gdyby nie kolejne kilka osobistych zagwizdanych po NIEPRAWDZIWYCH faulach wynik mogl byc rozny.

Pistons pekli w polowie 4 kwarty - w duzej mierze przez sedziow, a to swiadczy o tym ze wcale nie byl to mecz do jednego kosza.

 

Twoje zle opisanie wydarzenia z Sheedem - i takie twierdzenia - jak mecz do jednego kosza - zastanawiaja...czy aby na pewno ogladales mecz?

[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak - zle opisujesz sytuacje z Sheedem. Sedzia nie podal mu pilki - polozyl mu ja na ziemi i zaczal odliczac.

Szak dobrze opisuje sytuacje. Sedzia podal Sheedowi pilke, ten trzymal rece przy tulowiu. Pilka odbija sie od Sheed'a i upada na parkiet. Sedzia podnosi pilke, po czym kladzie ja na parkiecie obok Wallace'a i zaczyna odliczac.

Owszem, niezbyt to bylo eleganckie, ale spowodowane glupia postawa Wallace'a (na marginesie, za cos takiego na miejscu sedziego dalbym dacha - ostentacyjne odmowienie przyjecia pilki + durne usmieszki).

To tyle gwoli wyjasnienia.

 

Co do samej rywalizacji, mam podobne spostrzezenia co Gumbi.

Potwornie rozczarowuje mnie Pistons w tej seri. Wogole nie przypominaja tej druzyny sprzed roku. Zero pomyslu w ataku, a obrona niszczona przez atak Spurs. Sa teaz dwie opcje. Albo Pistons poczuja noz na gardle i zagraja swietnie w meczu nr. 3, albo kompletnie sie zalamia i bedzie po seri. Mam tylko nadzieje ze nie zakonczy sie to sweep'em.

Wielka szkoda, bo liczylem ze ta seria bedzie zdecydowanie bardziej zacieta. Ale coz, nalezy poczekac na spotkanie nr.3, nie nalezy zbyt wczesnie skreslac Pistons.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.