Skocz do zawartości

Marzec 2007


heronim

Rekomendowane odpowiedzi

No dużo może i nie zmienia, ale jak się mówi, że drugi rok z rzędu jest w top 3 to to robi znacznie lepsze wrażenie, niż "był w top4/top5", prawda? Very Happy

LeBron to taki zawodnik dla którego pamięta się tylko zdobyte nagrody,mistrzostwa itd. To że był któryś tam nie robi żadnej różnicy, 3-4 jedno i to samo patrząc na to że kandydatem był dalekim, nie liczył się tam do końca i wyszło że 3-4 a dwójka pierwszych(Dirk i Nash) odstawała zdecydowanie, więc tak naprawdę który mało kto zapamięta i będzie to raczej statystyka z ciekawostek a nie tych mniej ważnych czy osiągnięć, dla mnie jak i zapewne dla większości nie zrobi to większej róznicy, nie walczy do końca, jest zdecydowanie outside w tej walce na samym szczycie, MVP tylko cud mógłby sprowadzić do Cleveland.(ten cud się dzieje, już 5W z rzędu :D )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialo by sie rzec- "no lebron, no problem", ale w tym zwyciestwie (blowoutcie) z Kings duza role odgral okres w jakim sie znajdujemy. Teraz zostalo nam tylko 18 meczu do konca sezonu i wiekszosc graczy znajduje sie jak na dzis dzien w znakomitej formie.

 

Przede wszystkim Hughes odkad jest na PG gra bajecznie, wreszcie czuje sie on niezle na parkiecie i co mecz praktycznie daje 20/7/7. Wlasciwie to nie tylko Larry skonczyl sie opierdalac, inni takze maja zwyzke formy. Gooden zamiata, BigZ zamiata i pelni u nas role niczym Shaq w Heat, czyli pilke dostaje w post i wysmienicie podaje do innych, wczoraj natrzepal 7 asyst :o. Gooden takze popisal sie kilkoma znakomitymi podaniami w lowposcie, a wydawalo mi sie w polowie i na poczatku sezonu, ze on nie potrafi podawac. Sasha po kilka slabszych meczach chyba powoli wraca. Shannon Brown wreszcie udowadnia, ze nie jest bustem, i w sumie mozna tak wymieniac i wymieniac. Wczoraj trafilismy 13 trojek na 23 oddane rzuty co jest naszym "season high". Po prostu kazdy gra znakomicie, wszyscy starterzy mieli conajmniej 10pkt i dodajac do tego fakt, ze defensywnie odwalamy niezla robote to zwyciestwa same przychodza.

 

Defensywnie w ogole to wskoczylismy na wyzszy poziom niz jeszcze bylismy 2 miesiace temu. Jestem pod wielkim wrazeniem naszej gry, jesli chodzi o wymuszanie strat na przeciwniku, czy chociazby o to z jaka latwoscia zabieramy im doslownie z rak pilki. Robimy to niczym Detroit rok temu. Pizdonsi mi imponowali pod tym wzgledem i doslownie wskoczenie przy penetracji miedzy ich dwoch zawsze konczylo sie strata. W efekcie kazda penetracja przeciwko Pistons byla bardzo ryzykowna, a w dodatku na koncu czychal BigBen. U nas na dzis dzien wyglada to podobnie, ale BigBena niestety nie mamy, w zamian jest flopper Varejao i dosyc solidny w blokach z racji swojej wysokosci BigZ (ale ma spory minus... jest wolny). Wracajac do przechytow to notujemy ich ostatnio spore ilosci, dzieki czemu zdobywamy wiecej pkt na fastbreakach. Blokow takze wpada wiecej i na dzis dzien to brakuje nam jeszcze ball movementu ala Suns, czy Lakers z poczatku sezonu. Powtarza sie problem z obslugiwaniem wysokich, ale z tym jest lepiej. Za malo gramy pick and rolli w porownaniu do poprzedniego sezonu, a dokladniej mowiac to nie gramy ich prawie wcale. No ale moze przyjdzie to z czasem.

 

Zastanawia mnie, czemu bez LBJ we wszystkich meczach w tym sezonie gralismy 2x szybszy basket niz normalnie z nim?? Czyzby bez LBJ Mike Brown idzie na latwizne i kaze graczom biegac, a defensywa zrobi reszte?? Z LBJ gramy wolno, co nam nie wychodzi zbyt dobrze, ale byc moze to jest filozofia naszego trejneiro. Pozatym mam nadzieje, ze od dzis zawsze jak nie bedziemy wiedzieli co zrobic z pilka to walniemy ja do BigZ i damy mu okazje zarowno do asysty jak i do punktow. Zydrunas niesamowite ma wyczucie do podan i moglby spelniac role niczym Shaq w Heat, czyli jak to sie mowi to moglby po prostu "czynic innych lepszymi".

 

Dobra koniec tych wywodow. Dzis podejmujemy Memphis, ktore mam nadzieje, ze jest "in full tank mode", wtedy nasz streak zwyciestw przedluzy sie bodajze do 7.

 

ps. Co do tych fastbreakow to mimo, ze nie mamy duzo pkt na nich to wykonywalismy ich bardzo duzo, kluczowe okazalo sie to, ze ani Snow, ani Newble, czy tym bardziej Wesley nie potrafili nic skonczyc layupem. W dodatku Snow zjebal tak duzo akcji i okazji do latwych pkt, ze tego nie da sie wyliczyc. Wynik moglby byc zatem wyzszy, gdybysmy mieli tylko kogos takiego jak LBJ tam, ktory chyba jako jedyny potrafi cos skonczyc w ten sposob.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie, czemu bez LBJ we wszystkich meczach w tym sezonie gralismy 2x szybszy basket niz normalnie z nim?? Czyzby bez LBJ Mike Brown idzie na latwizne i kaze graczom biegac, a defensywa zrobi reszte??

IMO to dość proste. NIe tyle idą na łatwizne co wie że bez LeBrona jeżeli wygramy to tylko taką koszykówką do jakiej stworzony jest Hughes, Gibson czyli niezła obrona i nakręcanie tempa, gramy więc aby przetrwać ten jeden mecz bez Jamesa, z tym że z nim nie robimy tego bo mamy inne sposoby na wygrywanie te które pomogą nam w PO, zapewnią grę o wyższe cele, ciągle to ćwiczymy, w bieganinę i mistrzostwo niemalże nikt nie wierzy, dlatego gramy tak a nie inaczej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli to sie robi nudne... znowu blowout, ale w kolejnym meczu z Jazz raczej nie bedzie tak latwo. Oczywiscie Memphis to zaden rywal jak dla nas, ale do polowy trzymali sie dosyc blisko bo na okolo +/-10 pkt. W 3q byl pogrom na czele z LeBronem, ktory kazda kolejna trojke rzucal coraz to z trudniejszej pozycji, coraz to dalej i dalej... w koncu skonczyl na dwoch airballach, ale nie przeszkodzilo mu to w ustrzeleniu trzech trojczyn pod rzad. Wlasciwie to pobiegalismy sobie troche, tak jak z Sac, wiec jak widac wynik z LeBronem byl jeszcze bardziej okazalszy niz bez lebrona z Queens. Wlasciwie to nie ma sie do czego przyczepic. Wkurzalo mnie, ze w 4q kiedy to od poczatku Cavs grali sama lawka, to w Memphis szalal sobie Gay czy Gasol do 4-5min do konca. No i to by bylo na tyle z tych "negatywnych" rzeczy. Nie moge sie doczekac kiedy Boozer zawita w Cleveland. Oj bedzie sie dzialo, oj bedzie. Oczywiscie tym razem koniecznie musimy sie zrewanzowac za ta porazke w Salt Lake.

 

Cavs w sumie sa na takim gazie, ze widze niewiele ekip, ktore mogly by nas zatrzymac, zwlaszcza jak z najsilniejszymi rywalami w tym miesiacu gramy w domu. Przy odrobinie szczescia mogli bysmy skonczyc nawet 55-27. Wazne jest aby wywalczyc 1 seed, poniewaz Detroit spadnie wtedy na 2 miejsce, a Miami z kolei wskoczy prawdopodobnie na 3 i wyprzedzi Wizards. Wtedy przez dwie pierwsze rundy ominelibysmy zarowno jedna jak i druga ekipe, a walczylibysmy prawdopodobnie w 2 rundzie z Bulls. Lepiej z Bykami niz z Miami, ktore ze wzgledu na Shaqa i Zo sa strasznie niewygodnym rywalem dla nas.

 

Tak wiec podsumowujac to do konca sezonu bedziemy mierzyc sie z ekipami powyzej .500 tylko 6x. Sa to Utah, Dallas, Miami (wszystko w domu) i Bulls, Wizards oraz Detroit (na wyjazdach). Wszystkie imo sa do wygrania, lecz kwestia jest taka ile przegramy z tych 6 spotkan. W kazdym razie wystarczy, ze wygramy tylko 10 spotkan z kolejnych 17 aby wyrownac rekord sprzed roku. Nie wydaje zeby bylo nas stac tylko na wyrownanie tego rekordu. Jestesmy na dobrej drodze do conajmniej 52-30. Pytanie czy to wystarczy na 1 seed? Imo trzeba postarac sie bardziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili to wygląda naprawdę tak jakbym chciał. Mamy zdecydowanie więcej sposobów na zdobywanie pkt. niż tylko jumpshot, pick'n'roll i "LeBron do something". Gramy więcej fastbreaków, wykorzystujemy ładnie Z i jego post moves oraz umiejętności odgrywania, ale przede wszystkim LeBron i Larry chyba na dobre stworzyli taki duet, jakiego oczekiwałem. Larry na początku sezonu stał na obwodzie, by rzucać cegłami, teraz gra point guarda i jest tym, który potrafi praktycznie jako jedyny (Snowowi zdarza się, ale bardzo rzadko) wykorzystać kapitalną grę LeBrona bez piłki. To dla niego spore ułatwienie i pkt. przychodzą łatwiej. To samo działa oczywiście w drugą stronę, Larry mniej rzuca z dystansu i efekty w jego FG% w ostatnich meczach zdecydowanie widać. Obrona w dalszym ciągu również idzie w górę, ale to nie ten progres powoduje, że jesteśmy w gazie. Tu trzeba też zaznaczyć, że nadal mamy duże problemy z powstrzymywaniem najlepszych podkoszowych, jak chociażby dzisiaj Gasola. Owszem, potrafimy zawsze wymusić na takich graczach kilka strat, ale gdy to się nie udaje, to ci najlepsi często robią co chcą i to będzie ciężko poprawić, głównie przez to, że nasi wysocy są zwyczajnie słabi fizycznie.

 

Teraz Loozer wraca do Cleveland, po raz pierwszy zagra w Q w barwach innego zespołu. No, chyba, że znowu złapie jakąś kontuzję. :D Dobrze, że dzisiejszy mecz skończył się po trzech kwartach, to zawsze dodatkowy odpoczynek na już trudniejszego rywala. W obecnej formie damy radę. :P Jesteśmy w sumie już na takim etapie, że mogłyby się zacząć PO. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......................... dwa zdanka o meczu moze..................... okej pora na pierwsze............... w defensywie otarlismy sie o perfekcje................ a druga sprawa to.......... http://www.youtube.com/watch?v=RkA_picUj0o ............ to bedzie najodpowiedniejszy komentarz do tego co sie dzialo.

 

Takiej masy airballi z czystych pozycji to jeszcze nie widzialem OMG. LBJ rzucil nawet airballa z linii rzutow wolnych!!! Po prostu niezliczona ilosc cegiel i airballi z czystych pozycji. Cale szczescie, ze gramy defense bo bysmy tego nie wygrali. LBj bal sie wlasciwie rzucac tak mu nie siedzialo, wlasciwie to cos tam ustrzelil, ale mial totalny OFF NIGHT. Wiekszosc punktow chyba mial z dunkow ;>. Hughes z kolei mial TOTAL OFF NIGHT, a mimo to dalej rzucal jumperki!! Ja rozumiem, ze w promieniu 10m nikogo nie bylo, ale moglby byc sam na parkiecie, a i tak by nie trafil, spojrzmy prawdzie w oczy Larry!!

 

Chyba impreza jakas byla z okazji dnia Św Patryka i LH z LBJ tam byli. To jest jedyne wytlumaczenie na taka dyspozycje dnia :o. No ale po tym sie wyroznia zespoly z absolutnego top, ze potrafia wygrac takie gowno zmieszane z szambem, przepraszam za okreslenie, a nie mecz. Cale szczescie, ze juz mam te meczarnie za soba. Pora na Kubice ;].

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Utah rzuca średnio 102,2 ppg na 47,7% skuteczności, dzisiaj Jazzmanie rzucili 73 punkty na 34,9% skuteczności. To właściwie wyjaśnia wszystko. To wszystko wzbudza podziw tym bardziej, że sami rzucaliśmy grubo poniżej 40% z gry i 20% za 3. LeBronowi totalnie nic nie siedziało (0/6 za 3), ale jak to bywa w takich meczach robił wszystko inne co się tylko da. Efekt taki, że zabrakło jednej asysty do triple-double. Larry'ego powinienem pominąć, ale jak już krytykować, to przede wszystkim jego. Niestety tylko jemu chyba zdarzają się takie mecze (2/17 z gry, w tym 0/4 za 3, 0/3 z wolnych, 6 strat). No ale jak wspomniał Hirek, po takich zwycięstwach, kiedy zupełnie nie idzie w ataku, a mimo to wygrywa się - i to pewnie - z drużyną, która zazwyczaj rzuca tak dobrze, to tylko świadczy o klasie Cavsów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No powiedzieliście już prawie wszystko - nie zachwyciliśmy w ataku, ale za to obroną wygraliśmy mecz. Mecz był niesamowicie ceglasty - LBJ, Hughes, Marshall (tutaj oszalałem - piłka minęł kosz o dobre pół metra) sypali air ball'e że aż miło :P Dla mnie osobiście bohaterem spotkania był ... Drew Gooden. Ze statów tego nie widać, ale chłopak poprostu mimo tego że pieprzyliśmy wszystko, dał nam wygrać. W kluczowych momentach zbierał piłki w ofensywie, chwilami wyczyniając cuda - tak jak ta zbiórki i no-look pass na połowe boiska do Boogiego. 7 zbiórek w ataku mówi samo za siebie. Ogólnie mając 61 zbiórek w meczu musieliśmy to spotkanie wygrać poprostu :D

 

Teraz dłuższa przerwa w granku, więc jest szansa na wypoczęcie. I niech streak dalej trwa :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjrzyjmy się jeszcze trybunom w trakcie ostatniego meczu:

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

 

Nie udało mi się znaleźć transparentów "Loozer is a loozer" i "This was my best shirt, now it's my car rag" (u gościa z koszulką Loozera w barwach Cavs). Samemu Carlosowi najwidoczniej to nie przeszkadza i prowokuje do do lepszego okazania nienawiści za rok.

"They could have been a little more creative with the chants," Boozer said. "We'll see next year."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak... realizaotrzy z wielkim upodobaniem pokazywali w tym spotkaniu trybuny - zwłaszcza tez "boozowate" :D Kilka razy naprawde niezle sie usmialem - niestety nie przytocze teraz cytatów, bo pora nie sprzyjala zapamietywaniu takich szczegolow (choć przy paczkach Jamesa w 4 kwarcie wyszkoczyłem z łóżka, złapalem sie za glowe i zrobilem sobie pieszą rundkę po pokoju niemal krzycząc "oh my God, oh my God, it was fuckin hot" :D ). Slychac bylo tez bardzo dobrze "boos" (nie mylić z booz :D) za każdym razem kiedy Carlos był przy piłce. Niech chłopak mowi co chce, ze niby nie wplynelo to na niego, ale kiedy robili na niego zblizenia to tam ostro mielił tą swoją gumę, że myslalem ze mu szczeka zaraz odpadnie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra mozemy pomarzyc o wygraniu wschodu, Detroit znowu odjezdza. Nie moge uwierzyc, ale przegralismy jak debile. Do konca 4 kwarty zostalo 30sec i mamy pilke. Bobcats przy inbound (cavs przy pilce) w 5 wpakowali sie na nasza polowe, mamy 2 timeouty, a my oczywiscie musielismy wyprowadzac pilke do Sashy, ktorym idiotycznym zagraniem ja stracil. Jakim cudem zostal odgwizdany ten phantom faul w momencie jak stracil pilke pozostanie dla mnie ogromna tajemnica, ale mozna bylo tego uniknac... zwlaszcza jak chwile pozniej jest ta sama sytuacja i robimy to tylko po to aby wejsc na polowe przeciwnika i wziasc timeout??? Czy nie prosciej przy dwoch timeoutach na 30 sec do konca i przy pressingu Bobcats wziasc ten timeout?? Z 94-92 zrobilo sie 94-94. No ale jeszcze wiekszy cyrk byl w dalszym etapie. LBJ jak zwykle szukal drogi do kosza, jakos tam silowo przedarl sie ale spudlowal probe layupa, chwile pozniej jakims cudem pilke przechwycil Snow i zostalismy z 5sec na wykonanie ostatniego rzutu. To co LeBron zrobil przez te ostatnie 5 sec bylo jeszcze glupsze niz nie wziecie timeouta chwile wczesniej. Nie dosc, ze przez caly ten czas niemalze bawil sie z pilka na 10 metrze to w dodatku odpalil fadeawaya PO CZASIE... . Cholera 5 sec na zegarze, ma na sobie jakiegos joke'a typu Matt Carroll, a on bawi sie z pilka i oddaje rzut po czasie, ktory mial moze 10% szans na wpadniecie?? W overtime Bobki zalatwili nas swoimi trojkami. Najpierw Morrison trafil jakas kosmiczna z 10m, pozniej bodajze Carroll z reka na twarzy i bylo po meczu, zwlaszcza jak ich najlepszy free throw shooter rzucal wolne z zamknietymi oczami.

 

Jak sie spojrzy w statsy to w kazdym z tych elementow mamy niemalze dwukrotna przewage, czy to w w stratach (13 do 22), czy to w pkt w pomalowanym (62 do 36), nie wspominajac o fastbreak points (19 do 4), a mimo to wciaz dostalismy. Glowna przyczyna byly rzuty z dystansu. Sam LBJ trafil 3 jumperki na 18 oddanych. Najciekawiej statystyka wyglada w rzutach za trzy, bo tych trafilismy cale 3 na 20 oddanych (powtorka z Jazz), a Bobcats dla porownania 9 na 16. Przy takiej ilosci punktow w pomalowanym (36) po prostu rozwalili nas jumperkami, a jak jumperek siedzi to zbyt wiele zrobic nie mozna. Przede wszystkim to my nie konczylismy rzutow, ktore normalnie konczymy, a to ze Bobki mialy troche szczescia nie ma absolutnie zadnego znaczenia. Poczuli, ze maja szanse to walczyli jak lwy, na co my po prostu nie bylismy przygotowani, Gerald Wallace sie dwoil i troil, dlatego przegral wlasciwy zespol.

 

Jak zobaczylem, jak Bobki sa zmotywowany i coraz bardziej zmobilizowani z kazdym kolejnym koszem to juz wiedzialem, ze w OT mamy w plecy. Najgorsze jest jak taki zespol poczuje szanse i uwierzy w siebie, wtedy ma sie powazny problem. Zreszta kazdy dluzszy streak w tym sezonie byl konczony na jakims slabym zespole. Chocby Mavs na GSW, Suns na Min, Spurs na Mil, Heat na Orl, Cavs na Bob... mozna tak wymieniac i wymieniac. Wracajac do konkretow...

 

Nie moge uwierzyc, ze tak pudlujemy wszelkie jump shoty. A juz w ogole seryjnie pudlujemy za trzy, co w tym roku nie przytrafialo nam sie to zbyt czesto. Dziwie sie przede wszystkim LBJ i Hughesowi, ze tak strasznie cegla i nie moga nic trafic. Nie wiem czy sie nie przykladaja czy co, ale zeby regularnie wygrywac mecze to trzeba cos trafiac z jumperka od czasu do czasu ;]. Dobra jutro z Dallas... ciekawe jak Cavs beda wygladac. Jak bedac tak strasznie rzucac jak dzis lub z Jazz to chyba dlugo nie powalcza. W szczegolnosci sam Lebron zbyt dobrze chyba sie nie pokaze jesli kompletnie nic mu nie bedzie siedzialo. Zreszta to juz nie ma zadnego znaczenia bo ta przegrana przegraslila nas chyba jednak w walce o 1 seed. Teraz trzeba sie umocnic na tym drugim miejscu i trzymac kciuki, zeby trafic jak najlepiej w rozstawieniu :>.

 

Ciekawie po meczu wygladali Cavs, wszystkim na lawce szczeka opadla i nikt nie mogl uwierzyc, ze naprawde przegrali. Zobaczymy czy sie podniosa i z pewna zloscia zaatakuja pozostala czesc sezonu. Milo by bylo to zobaczyc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój komentarz : :lol: 1 miejsce w konferencji już przepadło - Detroit wygrało z 76ers, my gramy niedługo z Mavs, z którymi zapewne dostaniemy więc strata dodatkowo się powiększy. Do gry wraca Billups, więc Pistons będzie jeszcze łatwiej. Mecz zawaliła nam dupna skuteczność LeBrona - po cholere łupał tyle za 3 i tyle jump shotów? Drew też się nie popisał ... Szkoda gadać ... No cóż może za rok uda nam się ten nieszczęsny wschód wygrać :) Szkoda tylko, że nasze szanse przekreślił taki zespół jak Bobcats - pokonując nas już poraz drugi, kiedy to pławimy się w pełnej chwale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:lol: Nie ma Okafora, Knighta, Maya i kilku innych, ale spoko. Przypomina się Atlanta z początku sezonu. Pomijając, że ten mecz powinien się skończyć po trzech kwartach, zamiast się męczyć, to prowadząc przez cały mecz taka żałosna strata i w ogóle postawa w końcówce i jeszcze porażka w dogrywce. Naprawdę chyba nikt się nie spodziewał, że w aż tak frajerski sposób można zaprzepaścić szansę na 1 miejsce w konferencji. :lol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No popełniliśmy masę błędów w końcówce... właściwie ten artykuł obrazuje to znakomicie:

Charlotte -- What happened here at the lovely Charlotte Bobcats Arena tonight was the definition of a bad loss. It's an 82-game season, these are going to happen, but considering it is now Spring and the stakes are high, I'd have to say this goes into the unacceptable category.

 

There was lots of crazy stuff happening in the final few minutes. And while I have staunchly defended the head coach all season, I have to assign the blame to him tonight. Here's why:

 

--The game was in total helter skelter mode with under two minutes left. Let me go over it in a long and winding fashion to illustrate what I mean: Up 94-90, LeBron James blocked Matt Carroll and threw the ball to Eric Snow, who rushed to the other end and tried to layup the ball up a against two defenders and he was swatted by Gerald Wallace, who threw a bad pass that LeBron picked off and threw to Larry Hughes, who was trapped in the backcourt with 1:20 left. STOP! This would be a good time to call a time out and settle things down. But, nope, didn't happen. Supposedly Brown tried to call a timeout here, but it doesn't matter because he didn't get it. Then LeBron threw up a 23-footer with 15 seconds on the shot clock. Eek.

--After the Bobcats scored to pull within two with 40 seconds left, Eric Snow was supposed to take the ball out of bounds to break the press. But Anderson Varejao did. STOP! This would be a good time to call timeout. Nope.

--Then Andy inbounded the ball to Sasha Pavlovic, who is the king of the bad turnover when games aren't even in crunch time. STOP! This would be a good time to call timeout. Someone, anyone, timeout. The Cavs had two left. Heck, Snow knew he was supposed to have the ball, he should've called one. Sasha turned it over three seconds later.

--I am not going to go over what happened after that, it doesn't matter. The game was lost right there. However, I am going to talk about what made a potential blowout such a tight game. The Bobcats went to a small lineup, which seemed to mess up the Cavs' sideline. Despite Zydrunas Ilgauskas dominating the game, he played just five of the game's last 18 minutes. Why? Make the Bobcats defend him. Also, the small lineup made Brown take Sasha out. He got one shot in the entire second half. Why? Make the Bobcats defend him, too. Drew Gooden got ZERO shots in the second half. Why? The Bobcats had no post defenders.

--With six minutes left in the third quarter, Brown put Snow in to guard Wallace, who was killing the Cavs. Wallace had just seven points the rest of the way. One basket came on a putback and one basket came in transition. That means Snow did a good job. However, by playing him the last 18 minutes of the game, Brown took Hughes off the point. This is what was working for the last for the last three weeks. So in crunch time, no Ilgauskas, almost no Pavlovic, and Snow at the point. No wonder LeBron was the only person who could score. And he was dominating the ball and dribbling a whole bunch again, not the dynamic way the Cavs were playing offense. Plus you lose Ilgauskas and Gooden's ability to offensive rebound. The Cavs had just five second chance points in the second half. Just bad personnel decisions.

--In general, I thought LeBron did a good job of taking the ball to the basket. He got 12 free throws and made 11 and got a bunch of layups and dunks. The Cavs had 62 points in the paint, which is good. What killed them was no one of the team could make a jumper all night. In the second half, no one scored more than six points besides James. This was old one-dimensional offense again.

--The Bobcats made a lot of 3s and a lot of jumpers, it was their night in that regard. They shot 55 percent in the second half yet I didn't think the Cavs played all that bad on defense. Also, I thought Wallace was great. His hustle on defense and his attacking of the glass on offense when he stopped going was difference-making. But all that could've been withstood had some better decisions been made.

Mnostwo rzeczy zawalil Mike Brown, ale LeBron i jego rzut PO CZASIE takze nie byl najwyzszych lotow. Wlasciwie to zastanawiam sie czy LBJ przypadkiem sie nie cofa(??). Jego shooting selecion caly mecz bylo tak tragiczne jak ostatni rzut chociazby. W defensywie na przeciwko Wallacowi nie dawal kompletnie rady, w post wysiadal, co az dziwi skoro ma takie warunki a w zespole ma jednego z lepszych post defenderow w lidze w postaci Erica Snowa, jakby nie mogl sie nauczyc troche od niego. Wlasciwie to bylo piekno dla oczu jak Eric bronil Wallace'a. G-Force za kazdy razem jak probowal cos silowo zdzialac w post to albo sie przewracal albo odgwizdywali mu faul ofensywny. LBJ co prawda wygladal na sfrustrowanego, ze Gerald tak go robil, ale bedzie wiedzial przynajmniej nad czym ma pracowac. Nie wiem wlasciwie czy zawodnicy na laurach spoczeli czy jak. LBJ czy Marshallowi calkiem fajnie siedziala trojka i ogolnie jump shot. Teraz Donyell przerzuca kosz (dzis znowu...) a LBJ ledwo zalicza boczna czesc obreczy, pilka po jego rzutach niestety bardzo czesto ladowala poza boiskiem.

 

No mowi sie trudno. Z Dallas mam nadzieje, ze bedzie lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstałem, zobaczyłem wynik i osłupiałem, nie wiem gdzie chcemy zajść kiedy od tak po prostu przegrywamy z zespołem bodajże drugim od końca który ma nawał kontuzji podstawowych zawodników, kolejny raz powinien się w tym momencie pojawić temat lekceważenia rywala, nie od końca odpowiedniego podejścia do każdego spotkania. Warto też zauważyć kolejny słąby mecz LeBron i coś zaczyna mi świtać że on tą słabszą formę ma zawsze wtedy kiedy akurat gramy z słabym rywalem, a na maxa gra tylko w tych pojedynkach kiedy musi, nie powiem żeby mi się to podobało.

 

Mnie tam bardizej na płacz niż na śmiech zbiera jak Was, bo sfrajerzyli sprawę, a jak się jeszcze będziemy w pierwszej rundize PO zabijać z Heat to już wogole będzie mogiła :? Ehh szkoda słow...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasciwie w polowie meczu z Mavs, kiedy to przegrywamy 4 pkt wynik koncowy jest przesadzony raczej. Rzucajac na 33% mozna sobie kredka w drewnie dlubac. Mavs wystarczy, ze caly czas beda trzymac strefe, a my sami sie juz wykonczymy oddawaniem jump shotow, ktore jak w meczu z Jazz czy Bobcats nam po prostu nie siedza. Punktow z lawki narazie jest 0, Marshall sie blazni, AV sie blazni. Ze starterow Lebron 2-10 z gry, hughes 2-7, reszta w miare spoko. No ale taka prawda, ze bez lebrona tego nie wygramy a James jest juz od 3 meczy OFF. Wlasciwie kolejny mecz w dupe, szkoda ogladac... poki nie zaczniemy rzucac znowu na odpowiednim poziomie trojek i jumperkow z poldychy to bedziemy raczej przegrywac wiekszosc spotkan.

 

edit: no i w plecy jednak. Troche lebron pociagnal w 4q, byl nie do zatrzymania ale sam lbj przeciwko zespolowi nr1 w nba nie wygra. Potrzebowalismy trojki bardzo... szkoda, ze nikt nie byl w stanie trafic chociaz jednej, co prawda Marshall trafil jedna ale fartem wiec sie nie liczy ;). Nie wiem co jest z tymi zawodnikami z Cleveland. Dwa tygodnie temu kosmicznie siadaly im trojki, bardzo fajnie wszystkim siedzial jumperek i lecial blowout za blowoutem. Teraz od 3 meczy nie mozemy trafic nic.

 

Kolejny raz zakwestionowac musze prace Browna. Zdecydowanie za wolno mysli. Harris nas miazdzyl w 1st half jak chcial i zamiast wpuscic Gibsona na niego to ten wpuscil Snowa... na szczescie pozniej polapal sie, ze Gibson bedzie lepszy. Najciekawsze bylo zestawienie na koniec z Marshallem. Co ta kaleka "walker 2010" (bo mniej wiecej tak tragicznie bedzie wygladal Walker w 2010 roku) tam robil przez wiekszosc 4q i przede wszystkim co robil w koncowce meczu? Dlaczego BigZ nie gral ani minuty kiedy potrzebowalismy punktow? Walker2010 jebal wszystko co sie dalo. W szczegolnie niezapomniana na dlugo bedzie proba "dunku" w crunch time, czy tez w 1st half proba zagrania "czegos" plecami we fastbreaku. AV takze artysta nie z tej ziemii. Varejao mnie tak wkurwia od miesiaca, ze brak mi slow. Jakby nie znal miejsca w szeregu czy co. Odpala idiotyczne rzuty, probuje czesto grac cos samemu, i to wszystko konczy sie albo stratami albo ceglami. Nie lubie takze jego flopowania z czym przesadza, ale to jest przynajmniej pozyteczna w jakims sensie rzecz. Jesli juz mowimy o ofensywie to AV powinnien co najwyzej konczyc jakies smiecie, a nie popisywac sie inwencja i pieprzyc akcje. Nie odnosze sie do meczu z Mavs akurat tylko, bo to spotkanie raczej bylo pewne, ze przegramy skoro od trzech meczow nie siedzi nam kompletnie nic. Zreszta i tak walka o 1 seed przegrana, wiec pozostaje utrzymac ten drugi seed. Ciekawe jak zagramy znowu po dluzszej przerwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tam bardizej na płacz niż na śmiech zbiera jak Was, bo sfrajerzyli sprawę, a jak się jeszcze będziemy w pierwszej rundize PO zabijać z Heat to już wogole będzie mogiła :? Ehh szkoda słow...

ee to chyba prawie niemożliwe, Heat siedzą dość bezpiecznie na 6 miejscu i co najwyżej mogą skoczyć wyżej a wy na drugim i też musielibyście strasznie dołować żeby spaść niżej więc tak źle chyba nie jest :wink: jedyne czego może być szkoda to brak HCA przy ewentualnym późniejszym starciu z Pistons
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ufff... No wygraliśmy. I to dosyć znacznie - 22 punkty. Nie zagraliśmy cudów w ataku, ale za to graliśmy genialnie w obronie - zatrzymać rywali poraz kolejny poniżej 70 punktów - to jest kurde coś :D Choć w świetle wyczynów KB nie będzie się o tym mówiło :P Jesteśmy obecnie w ścisłej czołówce jeśli chodzi o zatrzymywanie rywali i to naprawdę miło wygląda - bo jeżeli gramy taką obroną jak dzisiaj czy choćby przeciwko Jazz, a nasza główna siła ofensywna - LeBron - jest w formie, to nie wiele widzę zespołów które mogą nam sprostać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idealny mecz na odbudowanie się. Pokazaliśmy właściwie to, co zawsze powinniśmy grać przeciwko słabszym rywalom i bez żadnych fajerwerków mamy bardzo pewny win. Pistons przegrali kolejny mecz na szczycie i jesteśmy dalej blisko. Jeśli wygramy bezpośredni mecz, to 1 pick będzie bardzo realny, ale tej porażki z Bobcats niesamowicie szkoda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.