Skocz do zawartości

Random shit 13/14


Chytruz

Rekomendowane odpowiedzi

i do tego to się sprowadza - co podoba się Panom Koszykarzom. może być bryndza w managemencie i ogólna jałowość, ale do takich Knicks i tak się pchają, nie wiedzieć czemu. pewnie dlatego, że MSG i NYC.

nie wiem, bogaty nie byłem, bogaty ma inne kryteria odnośnie miejsca zamieszkania.

 

Bill i Jalen mają fajne powiedzenie, coś w stylu zdobywanie 8 punktów na mecz w NY czy LA, jak tak zdobywanie 18 w small markecie. Jasne, że przekoloryzowane, ale oddaje prawdę. Czy ludzie hype;owaliby takiego Shumperta, gdyby grał w Oralndo albo Utah?

 

Zainteresowanie mediów, dużo transmisji tv, wielu widzów, znacząca liczba potencjalnych reklamodawców. Dla wielu to potężny magnes. Bogaty czy biedny, zależy od charakteru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i do tego to się sprowadza - co podoba się Panom Koszykarzom. może być bryndza w managemencie i ogólna jałowość, ale do takich Knicks i tak się pchają, nie wiedzieć czemu. pewnie dlatego, że MSG i NYC.

nie wiem, bogaty nie byłem, bogaty ma inne kryteria odnośnie miejsca zamieszkania.

Szczerze to wkurza mnie już to gadanie o marketach,owszem wiem że tak to wygląda ale idąc takim tokiem myślenia to należałoby zostawić tylko te organizacje w pięknych,ciepłych i najlepiej z dostępem do morza miastach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to wkurza mnie już to gadanie o marketach,owszem wiem że tak to wygląda ale idąc takim tokiem myślenia to należałoby zostawić tylko te organizacje w pięknych,ciepłych i najlepiej z dostępem do morza miastach.

 

Może Cię wkurzać, ale prawda jest taka, że jest to ważny czynnik przy wyborze nowego klubu. Kto by nie chciał grzać dupy w Miami, albo Los Angeles, zamiast grać w jakiś Milwaukee gdzie w kwietniu jeszcze śnieg pada. Dziwię się, że koszykówka nie wróciła do San Diego jeszcze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to wkurza mnie już to gadanie o marketach,owszem wiem że tak to wygląda ale idąc takim tokiem myślenia to należałoby zostawić tylko te organizacje w pięknych,ciepłych i najlepiej z dostępem do morza miastach.

Ze skrajności w skrajność. Od tego są drafty, rookie contracty, salary capy, prawa Birda i inne cuda by te różnice zniwelować. W Minnesocie czy Cleveland trochę zimniej niż w OKC, San Antonio czy Memphis ale przy dobrej decyzyjności można coś stworzyć. No i także przy szczęściu bo raz z 2. w drafcie idzie Durant a raz Derrick Williams.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może Cię wkurzać, ale prawda jest taka, że jest to ważny czynnik przy wyborze nowego klubu. Kto by nie chciał grzać dupy w Miami, albo Los Angeles, zamiast grać w jakiś Milwaukee gdzie w kwietniu jeszcze śnieg pada. Dziwię się, że koszykówka nie wróciła do San Diego jeszcze.

 

niestety patrząc na graczy może tak być...

San Diego najładniejsze miasto w USA rzeczywiście byłoby lepsze niż podwajanie ekip w LA np.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak jak w Polsce piłkarze zawsze wolą grać dla Legii, Lecha czy Wisły Kraków. Duże miasto, kluby do zabawy, galeria, lans. Słabsze kluby a'la Bełchatów, Podbeskidzie, Zagłębie Lubin muszą dać więcej hajsu słabszym grajkom i ich przepłacić albo liczyć, że dany zawodnik nie lubi dużej presji i woli sobie grać w mniejszym mieście i słabszej bazie kibiców, gdzie nikt nie będzie miał do niego zbytnio pretensji, a medialnie będzie miał spokój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takich sytuacjach najwiekszy problem jest z managementem. Gdyby w Cavs, Bucks czy innych "small" marketach rzadziliby porzadni ludzie z jakims celem na przyszlosc to moze FA podpisywaliby umowy z nimi, a tak to tam jest wszystko bez ladu i skladu, dlatego nikt nie chce tam grac.

Przed era MJa w Chicago nikt, powtarzam NIKT nie chcial grac i byli postrzegani tak jak dzisiejsze Bucks. Raz udalo im sie dojsc do Finalow Konferencji w 75 a tak to psy dupami szczekaly.

Edytowane przez tomeczeg20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i do tego to się sprowadza - co podoba się Panom Koszykarzom. może być bryndza w managemencie i ogólna jałowość, ale do takich Knicks i tak się pchają, nie wiedzieć czemu. pewnie dlatego, że MSG i NYC.

nie wiem, bogaty nie byłem, bogaty ma inne kryteria odnośnie miejsca zamieszkania.

 

Ile bym pieniędzy nie miał to wolałbym mieszkać tam gdzie jest ciepło niż w wypiździe.

 

Zresztą, mieszkasz w Sydney z tego co widzę, zapewne wcześniej w PL więc masz dobre porównanie jaka jest różnica np. San Francisco v Minneapolis (wg proporcji Sydney-PL). Wg mnie to jest główny czynnik dla koszykarzy i wcale się im nie dziwię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może Cię wkurzać, ale prawda jest taka, że jest to ważny czynnik przy wyborze nowego klubu. Kto by nie chciał grzać dupy w Miami, albo Los Angeles, zamiast grać w jakiś Milwaukee gdzie w kwietniu jeszcze śnieg pada. Dziwię się, że koszykówka nie wróciła do San Diego jeszcze.

Są różni ludzie,KG wytrzymał w Minnesocie 12 lat.Nie wkurza mnie to że wolą grać tam gdzie jest ciepło bo to jest jasne ale niestety nie wszystkie miejsca są takie i trzeba się z tym pogodzić.Nadaje to jakąś różnorodność i tak jak wspomniał Bogut da się w takich marketach zbudować coś sensownego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie to jest główny czynnik dla koszykarzy i wcale się im nie dziwię.

 

Kasa jest głównym czynnikiem i dalej długo nic, potem są takie sprawy jak pogoda, medialność, solidność organizacji, poziom sportowy, palm trees and bad bitches etc.

 

Zdarza się co prawda że ktoś dla tych mniejszych czynników rezygnuje z kasy ale tylko z małego kawałka kasy. Po pierwsze w takim mieście spędzasz 8 miesięcy a właściwie 4 bo drugie 4 to wyjazdy/samolot. Reszta roku tak czy tak na Bahamach. Do tego miliony zarabiasz jakieś 10-15 lat a potem całe życie musisz jechać na tej kasie i w takiej perspektywie różnice między 50 mln a 40 dostrzega się szybko.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kasa jest głównym czynnikiem i dalej długo nic, potem są takie sprawy jak pogoda, medialność, solidność organizacji, poziom sportowy, palm trees and bad bitches etc.

 

Zdarza się co prawda że ktoś dla tych mniejszych czynników rezygnuje z kasy ale tylko z małego kawałka kasy. Po pierwsze w takim mieście spędzasz 8 miesięcy a właściwie 4 bo drugie 4 to wyjazdy/samolot. Reszta roku tak czy tak na Bahamach. Do tego miliony zarabiasz jakieś 10-15 lat a potem całe życie musisz jechać na tej kasie i w takiej perspektywie różnice między 50 mln a 40 dostrzega się szybko.

 

 

Kasa przede wszystkim. Jest wąska grupa graczy, którzy mogą przebierać w ofertach jak panna na wydaniu, reszta ma już mniejsze pole manewru i kierują się wysokością kontraktu. Atrakcyjność miasta/poziom sportowy to ważne czynniki, w przypadku wielu mogą osłodzić nieco mniejszą kwotę na umowie, bo można to sobie odbić reklamami, wyrobić sobie markę albo fajnie spędzić wolny czas. Jest też grupa graczy, którzy kierują się jakością miasta, bo sprowadzają się tam z rodzinami i wolą mieszkać w oferującym topowe szkoły Bostonie czy bezpiecznym Portland, niż w ośrodkach o wysokim crime rate typu Detroit albo Nowy Orlean.

 

Small markety mają trudniej, ale to nie jest tak, że potrzebują fury szczęścia, układu gwiazd, egzorcyzmów i wagonu złota, by zbudować ciekawy zespół.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak jak w Polsce piłkarze zawsze wolą grać dla Legii, Lecha czy Wisły Kraków. Duże miasto, kluby do zabawy, galeria, lans. Słabsze kluby a'la Bełchatów, Podbeskidzie, Zagłębie Lubin muszą dać więcej hajsu słabszym grajkom i ich przepłacić albo liczyć, że dany zawodnik nie lubi dużej presji i woli sobie grać w mniejszym mieście i słabszej bazie kibiców, gdzie nikt nie będzie miał do niego zbytnio pretensji, a medialnie będzie miał spokój.

ale to troche inna bajka. w Polsce w tych klubach brakuje po prostu hajsu. w NBA jest to duzo mniejszy problem. są żydki, ale przeważnie problem zaczyna się, kiedy trzeba płacic luxury w PO teamie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile bym pieniędzy nie miał to wolałbym mieszkać tam gdzie jest ciepło niż w wypiździe.

 

Zresztą, mieszkasz w Sydney z tego co widzę, zapewne wcześniej w PL więc masz dobre porównanie jaka jest różnica np. San Francisco v Minneapolis (wg proporcji Sydney-PL). Wg mnie to jest główny czynnik dla koszykarzy i wcale się im nie dziwię.

 

Masz rację, Sydney bije Wrocław na głowę pod wieloma względami, ale ja mam inne kryteria niż zarabiający worek kasy koszykarz. Jakby Sydney genialne nie bylo, dla mnie liczył sie rynek pracy w mojej branży. Reszta to fajne dodatki. Akurat dla mnie pogoda jest na szarym końcu listu priorytetów, ot ciepełko, fajnie, że jest.

 

A NYC to też nie Floryda, potrafi przypiździć, a i tak się pchają. Stolica świata panie.

 

No nic, Pacers grają, trzeba kończyć te pogaduchy o tym dlaczego Philly jest lepsza od innych. Nie zaprowadzi nas to zbyt daleko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tegorocznych PO chyba świetna będzie I runda i finały, w 1/2 jeśli Spurs dziś znowu wysoko wygrają, to będzie praktycznie pozamiatane, a Indiana już jest w głębokiej dupie po przegranej we własnej hali. Liczę, że te mecze półfinałowe osłodzi gruby finał, gdzie w każdym meczu będzie się działo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.