Los Angeles Lakers 2011/12

[Bastillon]

ja najbardziej nienawidze Lakers za to ze fuksiarsko wygrali z Blazers w 2000. bo nie mozna tego inaczej nazwac, zagrali niesamowita biede w tamtym meczu, Kobe rzucal airballe, Shaq w pierwszej polowie nie istnial kompletnie mimo tego ze dostawal wszystkie gwizdki na swoja korzysc, Fisher airball z czystej pozycji, Shaw airball, kompletnie nie zaslugiwali na to zwyciestwo. pozniej przyszla 4 kwarta i Blazers nic nie potrafilo wpasc do kosza chociaz byly to dobre rzuty i czesto in and out. najgorsze w tamtym zwyciestwie bylo to jaka tragedie tak naprawde przezywal Pippen. wykorzystal swoj 6 faul na minute przed koncem i schodzil ze sztucznym usmiechem na twarzy. pewnie cala kariere marzyl zeby wyrwac sie spod cienia MJa, a teraz juz byl tak blisko... w dodatku Scottie gral zajebisty mecz, takiego intensity dzisiaj w NBA juz nie ma, bral na siebie ofensywne faule, deflections co chwila, steals, rebounds, miod po prostu.

 

5 najbardziej bolesnych porazek generalnie:

Rockets 1993

Blazers 2000

Pistons 2005

Suns 2007

Celtics 2010

[Van]

aha czyli Bastek nienawidzisz najbardziej Lakers za coś co miało miejsce kiedy jeszcze nie bardzo wiedziałeś co to w ogóle ci Lakers ? no cóż przynajmniej pod względem oryginalności wśród haterów przodujesz...

 

po obejrzeniu tego meczu preseason dwie rzeczy przyszły mi do głowy przydałby się nam oprócz Bryanta ktoś kto grając z piłką umie sobie czy innym wykreować rzut nawet jakby to miał byc arenas, a drugie gdyby Walton, MWP i Fisher spędzili ten cały sezon z powodu jakiś kontuzji na jakiście nieaktywnych to drużynie wyszłoby to pewnie na dobre.

[to_mee]

Rozumiem, że można hejtować Lakers za gwizdki z Kings, ale za to, że Blazers byli słabsi i przegrali na własne życzenie?

[Me Myself and I]

dziw Bastek że nie hejtujesz Kings za frajerstwo, bo jak można przegrać z drużyną grającą tak jak to opisałeś?

[Bastillon]

obie druzyny przegraly frajersko, ale Kings niespecjalnie lubie bo nikogo fajnego oprocz Divaca tam nie bylo. w Portland byli sami zajebisci vets ktorzy zaslugiwali na mistrzostwo. Pippen, Sabonis, Steve Smith, Schrempf, do tego mlodzi Sheed, Bonzie Wells i JO... zajebisty team. ale oba te mistrzostwa sa mocno rozdmuchane, mowi sie o 3peat Lakers jakby to byla nie wiadomo jaka dynastia, a tak naprawde osobno powinno sie mowic o Lakers 01 (ktorzy byli all-time teamem) i Lakers 00/02 ktorzy mogliby przeruchac serie z wieloma mistrzami z tej dekady, a nawet z finalistami konferencji.

[Legia Fan]

Właśnie obejrzałem mecz z Clippers i oto moje kilka luźnych przemyśleń:

-Powrót do defensywy strasznie szwankuje (strasznie wolne tempo powrotu)

-Metta World Peace jest w fatalnej formie

-Kobe wygląda dużo lepiej niż na początku zeszłego sezonu

-Morris zagrał fajnie, bez kompleksów - powinien dostać sporo minut z ławki w tym sezonie

-Ebanks dobry mecz. Powinien dostać więcej minut za Peace'a.

Poza tym McRoberts to typowy walczak, który na pewno się przyda. No i mamy prawdziwego strzelca w postaci Kapono.

[microlab]

Po meczu PHX z Bostonem w zeszłym sezonie też mówiłeś, że Marcin powinien walić częściej zza łuku?

 

Nie ma co oceniać po jednym meczu pre-season.

[Dnc]

http://basketball.realgm.com/wiretap/21 ... ight_Wrist

[theo001]

do tego mlodzi Sheed, Bonzie Wells i JO... zajebisty team.

JO był wtedy lamusem przyspawanym do ławki, jednym z ostatnich w rotacji i nie wiem czy w owym okresie ktoś się poważnie nim interesował :wink:

[Artlan]

Jermaine O'Neal w PTB był 11, 12 graczem pod względem minut gry, więc to bardzo głęboka rezerwa. Swoją drogą ilu kojarzycie graczy, którzy z końca ławki dotarli do poziomu All-Star? Wspomniany JO oczywiście, no i jeszcze Steve Nash (mało kto pamięta, że w rookie season było on CZWARTYM rozgrywającym w Phoenix!). Czy ktoś poza tym? I don't think so. Przypominam, że mówimy o byciu jednym z ostatnich w rotacji więc proszę mi nie wyskakiwać z graczami typu John Stockton (bo on na początku kariery nie grał oszałamiająco ale był ważnym rezerwowym więc to zupełnie inna kategoria).

[to_mee]

Stephen Jackson przebył ciekawą drogę, co prawda to nie all-star, ale warto o nim wspomnieć.

[Artlan]

najgorsze w tamtym zwyciestwie bylo to jaka tragedie tak naprawde przezywal Pippen. wykorzystal swoj 6 faul na minute przed koncem i schodzil ze sztucznym usmiechem na twarzy. pewnie cala kariere marzyl zeby wyrwac sie spod cienia MJa, a teraz juz byl tak blisko... w dodatku Scottie gral zajebisty mecz, takiego intensity dzisiaj w NBA juz nie ma, bral na siebie ofensywne faule, deflections co chwila, steals, rebounds, miod po prostu.

A gdzie był ten zajebisty Pippen w 4 kwarcie? Gdy Blazers mieli tą serię 14 cegieł z rzędu Pippen nawet jednego rzutu nie oddał. A w takich chwilach się poznaje zajebistych graczy, że potrafią przełamać niemoc zespołu i pociągnąć go w trudnych momentach.

 

A Lakers z czasów 3peatu rzeczywiście mieli tendencję do uciekania spod topora w ostatniej chwili, w nadzwyczajnych okolicznościach (coś jak Dexter ale w obu przypadkach przyszła w końcu kryska na matyska ).

 

Stephen Jackson przebył ciekawą drogę, co prawda to nie all-star, ale warto o nim wspomnieć.

Trochę nie pasuje, bo on doszedł tylko do bycia kimś z pogranicza pierwszej i drugiej opcji w dość słabym zespole.

[theo001]

Trochę nie pasuje, bo on doszedł tylko do bycia kimś z pogranicza pierwszej i drugiej opcji w dość słabym zespole.

w swoim prime spokojnie mógłby być 3 opcją w super silnym teamie. Gracz kompletny, w sensie rzuci, wybroni, poda, powalczy. Na pierwszą strzelbę nigdy nie miał możliwości, nawet w słabym teamie.

Analogiczna sytuacja z Andre Iguodalą. Zajebisty gracz i jedna z najlepszych 2-3 opcji w lidze, a co rok musi tą Philly ciągnąć..

[mac]

Ben Wallace chyba pasuje.

[mythos]

Ellis, Adams, Starks, Mason, Jayson Williams...

[theo001]

dwaj wątpliwej klasy all-starzy, ale jednak:

David Lee, David West

 

i jeszcze Prince.

[Artlan]

Ale takich jak wy wymieniacie to jest pewnie z setka. Zaraz ktoś z Jamaalem Magloire'm wyskoczy, bo on też zaczynał od grania ochłapów a potem załapał się do All-Star Game. Mi chodziło raczej o graczy, którzy byli liderami lub współliderami play-offowego zespołu (i to najlepiej dłużej niż jeden sezon). Dlatego ewidentnie pasuje Nash, pasuje O'Neal (przez kilka sezonów lider czołowej drużyny wschodu), no i ten Ben Wallace też jest w sumie ok. Reszta to raczej takie średniaki i w ich wybiciu się nie ma nic szczególnego.

[theo001]

no to Kobe Bryant :mrgreen:

[mac]

jak Kobe to i Kemp

[theo001]

Michael Redd..? Kozły nie dużo w PO poszalały, więc nie mamy kompletnego obrazu nt Redda, ale w 2006 w I rundzie ładnie pykał :wink:

 

Sam Cassel może jeszcze..? :roll:

 

to z takich świeższych nazwisk