Skocz do zawartości

Czy Cavs potrzebują Shaqa?


badboys2

Czy tak i czy tak?  

55 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy tak i czy tak?

    • Tak, potrzebowali, dzięki temu są lepsi ale to wciąż za mało na mistrzostwo
    • Nie, nie potrzebowali, nie warto było próbować
    • Nie, nie potrzebowali ale warto było spróbować
    • Tak, potrzebowali i dzięki temu zdobędą mistrzostwo


Rekomendowane odpowiedzi

J-smoove to raczej leszczyk w ataku, on ze Scalabrinim nie mógł sobie poradzić...

To raczej nie byłby problem. Problemem byłby fakt znikomej ilości minut najlepszego obrońcy Cavs- Varejao. I pytanie, czy ten Stat odrobiłby w ataku to co straciłby w obronie? Imo nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. rysiek - styl gry pasujacy raczej amare (bieganie i nie przepychanie sie )

 

taaa... już widzę Amare biegającego za Lewisem po obwodzie.

 

 

btw. ja jestem za Murphy'm. Po pierwszej, to "najmniejsze" nazwisko z całej trójki, więc powinien najlepiej wpasować się w rolę gracza na 20-25 minut (przecież trzeba jeszcze znaleźć czas dla Powe'a). Po drugie - ma od Jamisona lepszy kontrakt, bo został mu już tylko rok, więc w razie odejścia Jamesa Cavs nie będą musieli się wygrzebywać latami z zapchanego salary. Po trzecie i najważniejsze - mam Hibberta w FB.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tamte finały to przede wszystkim spalony Nick Anderson po pierwszym meczu, w zasadzie 3 opcja ofensywna Magic w całym sezonie nie istniała już w następnych meczach. Przebudził się na chwilę w G3, trafił trójkę z 8 metrów ale ona w zasadzie nie była w stanie już nic pomóc. Houston w pierwszym meczu miało Smitha (gdyby nie Anderson to by go w zasadzie nie miało), w drugim Horrego (rekord finałów w przechwytach, wtedy zresztą Szaranowicz porównał go do Havlicka) i Cassella, który na słabszy mecz Smitha odpowiedział ponad 30 punktami, cały czas dobrze grał Elie, w trzecim świetne kontry wyprowadzał Drexler, czwarty oglądałem, ale nie pamiętam wiele poza trójką Hakeema, która i tak podłamała już Magic. W tamtej serii Shaq pokazał jak inteligentnym jest graczem, w pierwszym meczu grał siłowo, natomiast w następnych jakby podpatrywał Olajuwona i jego finezyjną grę i wiele akcji centra Houston powielał z łatwością mimo, że już wtedy był bardzo ciężkim graczem (ok 135kg ponad 15 więcej niż the Dream).Olajuwon był w niesamowitej formie, byc może pokazał najlepszy popis gry jaki kiedykolwiek wykonał center, ośmieszał Robinsona, wielkiego MVP tamtego sezonu, młody Shaq stawił mu czoła i gdyby jego support nie zawiódł to byłoby 7 meczów.

właśnie. dodam jeszcze, że o ile Penny czy Grant zagrali dobrze (Hardaway to w sumie świetnie), to zawiedli ci super strzelcy, czyli Scott z Andersonem. w regular Anderson miał 59.3 TS% a Scott 57.7 (obaj powyżej 40% za trzy), a w finałach była już tragedia: 45.7 TS% Scotta oraz 45 Andersona.

 

z drugiej strony strzelcy rockets byli w cudownej dyspozycji: Horry 57 TS%, Drexler 56, Elie 78 (!), Cassell 62 i Smith 52 (ale 42% za trzy)

 

do tego Kenny trafiał rzuty w końcówkach (czy nawet wcześniej, przecież w G1 to jego pięć trójek w trzeciej kwarcie pozwoliło rockets doprowadzić do remisu), Horry blokował czy przechwytywał w kluczowych akcjach... każdy robił po prostu to, co trzeba, a w magic nie potrafili zrobić tak podstawowej rzeczy, jak trafienie wolnych.

 

jeszcze trzeba powiedzieć, że o ile Shaq był bardzo efektywny (28 ppg przy 60.5 TS%) to Hakeem wyglądał już gorzej: wprawdzie aż 32.7 ppg ale skuteczność słaba, bo tylko 51.4 TS%. oczywiście był on najważniejszym graczem rockets, ale w żadnym razie nie zdominował Shaqa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze trzeba powiedzieć, że o ile Shaq był bardzo efektywny (28 ppg przy 60.5 TS%) to Hakeem wyglądał już gorzej: wprawdzie aż 32.7 ppg ale skuteczność słaba, bo tylko 51.4 TS%. oczywiście był on najważniejszym graczem rockets, ale w żadnym razie nie zdominował Shaqa

Tyle, że Shaq miał 10 strat więcej w serii, a sporo z tego to były faule ofensywne i kroki. Ponadto Charles Jones grał w finałach średnio ponad 14 minut i odciążał Olajuwona przy kryciu Shaqa. O'Nealowi pomagał Grant, który w tamtym czasie był bez porównania lepszym obrońcą niż 38-letni Jones wyglądający przy centrze Orlando jak karzeł. Magic potrzebowali co najmniej jednego genialnego występu O'Neala (na który go było stać), aby odwrócić losy rywalizacji, ale go nie dostali.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamietajac ta slawetna serie dokladnie I takze szedl bym w kierunku szukania przyczyn porazki na linii Scott Anderson I nawet nie ma co tu wyciagac dyspozycje w ataku ww panow ( % w dol) ale GRZECHEM GLOWNYM bylo dopuszczenie do spokojnej egzekucji kazdego obwodowego gracza Rakiet.

 

Nie istnialo cos takiego jak docisniecie niedoswiadczonych

W bojach Horrego I Cassela ktorzy majac duzo wieksze cisnienie jako pierwszo-drugoroczniacy mogliby peknac

 

Zamiast tego dano Im tyle swobody ze egzekucja czasem wygladala jak trening

 

Co do Shaqa to wielokrotnie po finalach przyznawal ze Hakeem bez dwoch zdan zjadl go I byl sporo lepszy ale IMO trzeba siegnac po glowy innych ;-)

 

Anderson to mieczak a Grant takze nie zdominowal serii gdzie trejd Thorpe Drex mu to ulatwial

Fartownie PF Rakiet mial zasieg rzutowy skutecznie niwelujacy talenty Granta w obronie a takze Glide znalazl sobie sporo miejsca bez nacisku

 

Mysle ze w tamtych czasach gdyby Magic mialo Pennego I Shaqa oraz koalicje masakrycznie dobrych stoperow wymuszajacych blotne akcje to seria bylaby duzo brzydsza ale o innym wyniku koncowym

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że Shaq miał 10 strat więcej w serii, a sporo z tego to były faule ofensywne i kroki.

Z drugiej strony w samych 2 pierwszym meczach Shaq miał 16 asyst przy marnym udziale Scotta na obwodzie w obu tych meczach i kiepskim występie Andersona w G2, myślę, że tymi asystami spokojnie zniwelował te straty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony w samych 2 pierwszym meczach Shaq miał 16 asyst przy marnym udziale Scotta na obwodzie w obu tych meczach i kiepskim występie Andersona w G2, myślę, że tymi asystami spokojnie zniwelował te straty.

Dla mnie asysta w żadnym wypadku nie niweluje kroków. Można też odbić piłeczkę - skoro Scott i Anderson byli w fatalnej dyspozycji, to czemu O'Neal tak często odgrywał piłkę zamiast kończyć sam?

 

Oczywista sprawa, że to nie O'Neal przegrał tę serię, ale powtórzę się, że nie był w stanie zmienić losów rywalizacji (ani w ataku, ani tym bardziej w obronie). Rok później mieliśmy deja vu, co prawda poziom był już "hard" po kontuzji Granta, ale wtedy również strzelcy zawiedli na całej linii, a Shaq poza game 2 nie zgrał nic powyżej swojej średniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze trzeba powiedzieć, że o ile Shaq był bardzo efektywny (28 ppg przy 60.5 TS%) to Hakeem wyglądał już gorzej: wprawdzie aż 32.7 ppg ale skuteczność słaba, bo tylko 51.4 TS%. oczywiście był on najważniejszym graczem rockets, ale w żadnym razie nie zdominował Shaqa

Tyle, że Shaq miał 10 strat więcej w serii, a sporo z tego to były faule ofensywne i kroki. Ponadto Charles Jones grał w finałach średnio ponad 14 minut i odciążał Olajuwona przy kryciu Shaqa. O'Nealowi pomagał Grant, który w tamtym czasie był bez porównania lepszym obrońcą niż 38-letni Jones wyglądający przy centrze Orlando jak karzeł. Magic potrzebowali co najmniej jednego genialnego występu O'Neala (na który go było stać), aby odwrócić losy rywalizacji, ale go nie dostali.

w porządku, ale jak to ma się do tego, co pisałem?

- w magic zawiedli przede wszystkim Scott z Andersonem, którzy byli w tragicznej dyspozycji (strzelcy nie mogący trafić do kosza)

- z drugiej strony w rockets właściwie wszyscy grali fantastycznie i do tego w końcówkach nie zawodzili (czy to trójka Kenny’ego, czy blok lub przechwyt Horry’ego vs przestrzelone wolne Andersona, czy pudła Scotta)

- Hakeem nie zdominował Shaqa. Olajuwon był lepszym zawodnikiem, ale nie ma tu mowy o jakiejś przepaści, jak w finałach z knicks, gdy Ewing został zniszczony. mało tego, Hakeem zagrał na słabej skuteczności, szczególnie w porównaniu z O’Nealem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z tego co pamietam to Charles Jones byl kolesiem podpisanym z CBA na 10-day kontrakcie, ktorego potem przedluzono. byl jeszcze jakis drugi pionek, ale nie pamietam jak sie nazywal.

 

Grant dla kontrastu:

1992-93 NBA All-Defensive (2nd)

1993-94 NBA All-Defensive (2nd)

1994-95 NBA All-Defensive (2nd)

1995-96 NBA All-Defensive (2nd)

 

uwielbiam jak ktos sie powoluje jak to Rockets mieli super clutch playerow i wymienia sie Horrego, ale zapomina sie ze to glownie za sprawa dominacji Hakeema w koncowkach Rockets te mecze wygrywali. Shaq w koncowkach w ogole nie istnial. to byl klucz. mimo 4-0 te mecze byly stosunkowo wyrownane (za wyjatkiem G2 ktory sie skonczyl na half-time), zadecydowaly koncowki gdzie Olajuwon nie pozostawil watpliwosci kto jest lepszy.

 

co do trojki Kenny Smitha to ktos w Magic rowniez walnal trojke na remis w tamtym meczu (tylko ze bylo to w OT). nie jest ona jednak czesto przywolywana, bo Hakeem akcje pozniej tipnal game-winnera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uwielbiam jak ktos sie powoluje jak to Rockets mieli super clutch playerow i wymienia sie Horrego, ale zapomina sie ze to glownie za sprawa dominacji Hakeema w koncowkach Rockets te mecze wygrywali. Shaq w koncowkach w ogole nie istnial.

bzdury opowiadasz. np. w G1 rockets mieli już przewagę 9 punktów w ostatniej kwarcie, ale Shaq zdobył w niej 12 punktów i miał sporo zbiórek.

 

tylko co z tego, skoro Anderson przestrzelił 4 wolne (!). natomiast z drugiej strony mieliśmy trójkę Kenny'eg (a wcześniej 5 w trzeciej kwarcie!) na koniec czwartej. w dogrywce natomiast były dwie trójki Horry'ego i kluczowy przechwyt (do tego blok wcześniej).

 

z kolei w G3 ten nie istniejący w końcówkach Shaq trafił np. dwa ważne rzuty z rzędu, co zmniejszyło straty magic do dwóch punktów na niecałe trzy minuty przed końcem. no ale w houston znowu każdy był clutch, czy to Drexler, czy Horry z trójką na 14 sekund przed końcem.

 

poza tym to były finały, każda akcja na wagę złota, zatem w sumie każda była clutch. tak więc na podstawie skuteczności z całych finałów również widać czyi partnerzy byli lepsi - w houston w sumie wszyscy grali na niesamowitej efektywności, w orlando natomiast Anderson i Scott zagrali TRAGICZNIE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja pamietam z tych finalow ze Hakeem dominowal w koncowkach. byc moze wiec Shaq mial pare swoich momentow, ale to nie zmienia faktu ze wszyscy wiedzieli kto byl najlepszy, wlaczajac samego Shaqa.

 

co do przestrzelonych 4 wolnych Andersona, to przeciez po 2 niecelnych mial ofensywna zbiorke, a wiec je "odkupil". mozna go obwiniac o to ze byl obsrany albo ze przestrzelil 2 wolne, ale faktyczna wartosc tych 4 przestrzelonych wolnych byla zupelnie inna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja pamietam z tych finalow ze Hakeem dominowal w koncowkach. byc moze wiec Shaq mial pare swoich momentow, ale to nie zmienia faktu ze wszyscy wiedzieli kto byl najlepszy, wlaczajac samego Shaqa.

 

akurat używanie słów Shaqa jako argumentu to kiepski pomysł. ale przecież jeśli chodzi o to, kto był lepszy, to ja z tym nie dyskutuję. nawet chyba kiedyś mówiłeś, że czytałeś te stare tematy na esbaskecie, w tym ten, gdy właśnie o Hakeema wykłócałem się z Ostatnim Fanem, więc nie powinieneś mieć tu wątpliwości.

 

inną jednak sprawą jest to, że znowu wyolbrzymiasz czyjeś dokonania. bo w żadnym razie Hakeem nie zdominował Shaqa, można tak co najwyżej powiedzieć w przypadku finałów w 1994 i Ewinga.

 

uważam też, że niesprawiedliwie postępujesz ignorując FATALNĄ grę Andersona oraz Scotta, gdy jednocześnie cały support Olajuwona trafiał jak natchniony (i nie było to wcale tak, że te wszystkie rzuty wynikały ze skupienia defensywy na HO - czego najlepszym przykładem jest ten rzut Smitha, lub Cassell w G2), albo grał w obronie tak dobrze, że nawet defensywnymi zagraniami decydował o wyniku (vide Horry).

 

ps

a tłumaczenie tych czterech przestrzelonych wolnych to masz mistrzowskie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uważam też, że niesprawiedliwie postępujesz ignorując FATALNĄ grę Andersona oraz Scotta, gdy jednocześnie cały support Olajuwona trafiał jak natchniony (i nie było to wcale tak, że te wszystkie rzuty wynikały ze skupienia defensywy na HO - czego najlepszym przykładem jest ten rzut Smitha, lub Cassell w G2), albo grał w obronie tak dobrze, że nawet defensywnymi zagraniami decydował o wyniku (vide Horry).

nie ignoruje tego. po prostu ciezko mi przyjac postawe dwoch role playerow jako wymowke dlaczego Magic dostali SWEEPA.

 

a co do FTs to wystarczy powiedziec, ze Anderson przestrzelil dwa wolne, ktore wygralyby mecz. mimo wszystko uwazam, ze overall gral swietnie wtedy i gdyby nie on to pewnie tej koncowki w ogole by nie bylo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, ciekawe, że tak na dobrą sprawę tamte 4 osobiste to był koniec kariery Andersona, bo potem z roku na rok grał już coraz słabiej i tylko na pół sezonu 97/98 przypomniał o swoim potencjale.

 

 

Anyway, Anderson i Scott grali wtedy cienko, ale bez przesady z tym supportem. Ten pierwszy trafił trójkę z bodaj 8 metrów w trzecim meczu, dzięki czemu Orlando ciągle miało szansę na wygraną, Scott z kolei wyrównał na 118-118 w g1. A w takim np. trzecim meczu, przy stanie 0-2, na wyjeździe, zespół ciągnęli Grant z Pennym i Shawem. Wtedy imo najbardziej zabrakło Shaqa, bo wygranie tamtego spotkania (a szansa była) mogło jeszcze odmienić losy serii.

 

 

Oczywiście, support Hakeema ostatecznie zagrał lepiej, tak jak sam Olajuwon był lepszy od Shaqa. Oba elementy złożył się na sweep (+ trener).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hakeem nie zdominował Shaqa. Olajuwon był lepszym zawodnikiem, ale nie ma tu mowy o jakiejś przepaści, jak w finałach z knicks, gdy Ewing został zniszczony. mało tego, Hakeem zagrał na słabej skuteczności, szczególnie w porównaniu z O’Nealem.

Może i nie zdominował, ale wyraźnie było widać kto był uczniem a kto mistrzem. A jeśli chodzi o rywalizację z Ewingiem, to Shaq zagrał bez porównania lepiej niż Ewing, ale przecież Olajuwon również zagrał lepiej niż rok wcześniej. Shaq nie pozwolił sobie na dominację Hakeema po obu stronach parkietu, ale Olajuwon w każdym meczu rzucił powyżej 30 punktów. To jest fakt i w jakie słowa by tego nie ubrać i tak wyjdzie, że O'Neal nie miał na centra Rockets odpowiedzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, ciekawe, że tak na dobrą sprawę tamte 4 osobiste to był koniec kariery Andersona, bo potem z roku na rok grał już coraz słabiej i tylko na pół sezonu 97/98 przypomniał o swoim potencjale.

 

 

Anyway, Anderson i Scott grali wtedy cienko, ale bez przesady z tym supportem. Ten pierwszy trafił trójkę z bodaj 8 metrów w trzecim meczu, dzięki czemu Orlando ciągle miało szansę na wygraną, Scott z kolei wyrównał na 118-118 w g1. A w takim np. trzecim meczu, przy stanie 0-2, na wyjeździe, zespół ciągnęli Grant z Pennym i Shawem. Wtedy imo najbardziej zabrakło Shaqa, bo wygranie tamtego spotkania (a szansa była) mogło jeszcze odmienić losy serii.

 

 

Oczywiście, support Hakeema ostatecznie zagrał lepiej, tak jak sam Olajuwon był lepszy od Shaqa. Oba elementy złożył się na sweep (+ trener).

 

Co do pierwszej kwestii to rzeczywiście Anderson po prostu załamał się psychicznie, jego wolne(mimo, że nigdy nie był wirtuozem pod tym względem) już do końca kariery pozostały niepewne, tak jak napisałeś zaliczył jeszcze dobrą drugą część sezonu 97/98 a potem przeniósł się do Sacramento gdzie końcówkę kariery zepsuły mu kontuzje.

 

Natomiast nie zgodzę się z hasłem "bez przesady z supportem". Scott trafił trójkę ale było to chyba jedyne jego liczące się zagranie w całej serii, gdyby ogólnie nie zawalił drugiej połowy G1 to byłoby 1:0 dla Magic. Trójka Andersona była być może heroiczna, pamiętam jak Szaranowicz po tym rzucie w swoim stylu określił, że tym rzutem odkupił swoje winy z G1 i przełamał się ale tak naprawdę był to już tylko łabędzi śpiew Magic (bez aluzji do drugiego komentatora bo Łabędzia wtedy nie było :wink: ), ten rzut co najwyżej zmieniał ich sytuację z beznadziejnej na krytyczną, pacjent i tak nie miał szans na przeżycie.

 

Trzecie zdanie było trafne ale procentowo określiłbym, że w 70% przyczyną był support a w 30 Shaq. Samo to, że Houston grało Z SAS 6 meczy a między Hakeemem a Davidem była przepaść natomiast z Orlando tylko 4 przy czym Shaq był mimo wszystko tylko nieznacznie gorszy od The Dreama.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzecie zdanie było trafne ale procentowo określiłbym, że w 70% przyczyną był support a w 30 Shaq. Samo to, że Houston grało Z SAS 6 meczy a między Hakeemem a Davidem była przepaść natomiast z Orlando tylko 4 przy czym Shaq był mimo wszystko tylko nieznacznie gorszy od The Dreama.

pewnie dlatego ze Robinson dawal jeszcze niemierzalny przez boxscore stats team defense, a Shaq nie byl nawet w tej samej klasie jako obronca overall. dla przykladu podam osiagniecia ich druzyn w obronie w RS. przy porownywalnych supportach defensywnie (chociaz z przewaga Shaqa):

        DRtg   liga   diff   rank

Magic 107.8 108.3 -0.5 13

Spurs 105.4 108.3 -2.9 5

Rockets nie bez powodu jechali z defensywa Magic, oni po prostu nie byli w niej nadzwyczajni, bo Shaq nie byl wcale super obronca overall. Robinson prawdopodobnie o wiele bardziej przyczynil sie do zatrzymania teammates Hakeema niz Shaq.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Rockets nie bez powodu jechali z defensywa Magic, oni po prostu nie byli w niej nadzwyczajni, bo Shaq nie byl wcale super obronca overall. Robinson prawdopodobnie o wiele bardziej przyczynil sie do zatrzymania teammates Hakeema niz Shaq.

 

Święte słowa, Robinson był obrońcą moim zdaniem w przeciągu całej kariery (przynajmniej do tej feralnej kontuzji pleców) lepszym niż Mutombo a porównywalnym do Olajuwona (mimo wszystko chyba troche twardszym). Natomiast w tej serii o ile pamięć mnie nie myli to Hakeem zdobywał średnio ok 35ppg więc mimo iż nie pamiętam obrazowo tamtej serii (ogłądałem 2 lub 3 jej mecze gdy jeszcze byłeś niemowlakiem, mogłem zapomnieć :wink: )to podejrzewam, że zaangażowanie Robinsona w krycie Olajuwona było tak duże, że raczej odpuszczał wychodzenie do niskich, tym bardziej, że miał do tego Rodmana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodman w tamtej serii mial wyjebane na obrone, bo widzial jak jego lider jest masakrowany mentalnie przez Hakeema, jak boi sie Olajuwona, wiec strzelil focha i tylko zbieral (i rzucal trojki od czasu do czasu :wink: ). defensywny impact Rodmana po okresie w Pistons i tak jest mocno przeceniany, ale jeszcze kiedys wroce do tego tematu jak bedzie okazja.

 

jesli chodzi o obrone Robinsona to twoja teoria moze byc prawdziwa, bo sprawdzilem na szybko i wyglada na to ze Robinson duzo mniej blokowal i stealal niz zwykle. oczywiscie to w zadnym wypadku nie oddaje impactu defensywnego, ale zawsze cos tam moze powiedziec. ciezko to w jakikolwiek sposob zwerifkowac, ale Shaq w finalach nie blyszczal w defensywie, poza tym ze Olajuwona bronil bardzo dobrze. typowy Shaq - swietny man defense i duzo gorszy team D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.