Skocz do zawartości

Ciekawe Artykuly


NY-PiXo

Rekomendowane odpowiedzi

W przyszłym sezonie do tej listy dopiszemy prawdopodobnie Salima Stoudamire, który jest kuzynem Damona. Za rok należy się spodziewać w NBA Johna Lucasa Jr. (prawie 18 pkt. i 4 as. w mocnej drużynie Oklahoma State; na niekorzyść jednak 5-11 wzrostu).

 

PS. Moje czujne oko zauważyło ;), że Rick Barry musiał się ożenić z córką koszykarza Bruce'a Hale'a (albo po prostu spłodził trójkę bez ślubu :)) skoro jego synowie mają dziadka koszykarza. Idąc tym tropem należałoby zapytać ilu synów ma tercet Barrych, bo prawie pewne jest, że wyjdzie z tego jakiś gracz NBA :lol: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich kuzynowskich itp. koligacji to jest podejrzewam sporo (wzglednie). W lidze chyba gra jakis debiutant, ktory jest kuzynem Starburego. Telfair? Vince i T-Mac to znana sprawa. Dobre warunki moze miec takze przyszle / obecne potomstwo wspomnianego Vince'a i Antawna Jamisona. Obaj panowie stali sie dla siebie rodzina, bo poslubili dwie siostry. Taki dzieciak np. Antawna bedzie nie tylko zapatrzony w swojego starego, ale tez w wujka. A wujek ma kuzyna... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapraszamy do lektury zapisków z czatu z Andriejem Kirilenko, który odbył się w miniony czwartek, a wzięli w nim udział przedstawiciele serwisu jazz.e-nba.pl, którzy zadali rosyjskiej gwieździe Utah w sumie blisko 40 pytań. Serdecznie zapraszamy!

http://www.jazz.e-nba.pl/index.php?subaction=showfull&id=1114735010&archive=&start_from=&ucat=&

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://sports.espn.go.com/ncb/columns/s ... id=2053126

 

Tekst jest pośrednio związany z zawodnikami z draftu, ale autor przede wszystkim pisze w nim o NBA, więc jednak może przeczytacie ;). Co w nim jest interesującego to spojrzenie autora na rozgrywających i ich wpływ na drużynę. Mam jednak wątpliwości. Czy rzeczywiście jest tak jak pisze autor? Przecież w ostatnich latach trzy wielkie dynastie mistrzowskie (Bulls, Rockets, Lakers) grały bez naprawdę klasycznego rozgrywającego. Ja jednak pozostałbym przy tym, że "duży może więcej" ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cos w tym jest, ale tez uwazam, ze to napalenie jest troche na wyrost. To pewnie efekt podjarania sie Nashem i sukcesem Suns. Trafilo sie ostatnio paru dobrych gosci na obwod, ale zeby od razu stawiac ich jako najwazniejszych graczy na boisku? Podobnie bylo jak Spurs pierwszy raz zdobyli mistrzostwo. Tez sie mowilo, ze od wtedy zostal ustanowiony nowy trend, ze od tamtego momentu kazdy, kto chce myslec o tytule, musi miec swoja wersje dominujacych twin-towers. Teraz Suns odnosza sukcesy, wreszcie jakis rozgrywajacy gra perfekcyjnie tak, jak powinien grac rozgrywajacy i jest ponowna fala entuzjazmu. Tylko, ze do walki o tytul trzeba wiecej kawalkow do ukladanki. Sam PG nie przemieni slabych kolegow w gwiazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, dzisiejszy Rutkowski z Wujcem w "Wyborczej" podbili mój iloraz śmiechawki. No kurde dawno się tak nie uśmiałem :lol: A analiza gry Byków, hmmm palce lizać i ten tekst o tym jak Skiles z połączenia Curry i Chandlera swtorzył

jedno wszechstronne monstrum - Edisona Currandlera, który zdobywa średnio 24 punkty i 15 zbiórek (prawie jak Shaq) :lol:No bomba Misiaczku, to tricowe czy naprawdę ogoliłeś się na Kojaka,(to akurat z "Misia") aha i jeszcze

worek na śmieci Jerome Jamesa, po prostu bomba :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to kilka dni temu przeczytałem to byłem lekko zaskoczony, że któryś z dziennikarzy w Los Angeles w końcu spojrzał na Shaqa w nieco inny sposób i napisał taki artykuł:

 

http://www.latimes.com/sports/basketbal ... &cset=true

 

A tutaj dzisiejszy artukuł też Simmersa, w którym są cyctaty ludzi, którzy wysłli mu maile na temat tego powyższego artukułu: http://www.latimes.com/sports/basketbal ... nba-lakers

 

Ja oczywiście czytałem te artukuły z naprawdę wielką przyjemnością, miło że ktoś w końcu napisałe coś z sensem w tej sprawie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ups sorki zapomniałem, o tym a skoro ktoś chce to wklejam całość:

 

Pierwszy artykuł:

 

Buss Isn't the Heavy in Squabble With Shaq

 

I got into a conversation with the wife Saturday morning. I know, I know, but if you're going to be married you have the responsibility to make such sacrifices.

 

I feel so strongly about it, I believe it's worth turning the sound down on the TV, especially because there's really nothing on Saturday morning.

 

ADVERTISEMENT

Actually, this conversation was going pretty well for a while, as we talked about the pros and cons of Phil, the wife just gushing about the guy as if the so-called genius knows everything, while I tried to point out he's certainly no cure-all.

 

I didn't even get upset when she started to sarcastically refer to him as Dr. Phil until I realized she was really talking about Dr. Phil. I guess I still don't really know what she thinks about Phil Jackson, but that's a different conversation in another couple of months or so.

 

One of the reasons we don't converse more often, of course, is that she thinks she's always right — much like a lot of you people — and she doesn't take it well when I point out she has no idea what she's talking about — much like a lot of you people. I can't recall the last time the wife was right — you know, much like a lot of you people.

 

Take Shaquille O'Neal and Kobe Bryant, for example. Throw in Jerry Buss too, and you people have got it all wrong, always have, and unfortunately probably always will.

 

You think Buss is to blame for Shaq's departure and the demise of the Lakers. You've got Bryant pegged as the reason Shaq is no longer here. Anyone who says differently is a Kobe lover, which is about as low as you can go these days in name-calling for some people.

 

Some of you even think Mitch Kupchak can't do anything right, but then I'm not here to argue with you.

 

The Lakers are a mess, all right, and one person is to blame, but it's Shaq, who continues to take whiney potshots at Buss & Co., and the more he does, the smaller he appears. Right now I've got him standing neck and neck with Lil' Penny.

 

DO YOU know what it's like to have a conversation with someone who ignores the facts? (Try talking to yourself in the mirror.)

 

Laker fans are furious their consistently successful team tanked this season, and they want someone to blame. Hard to blast a giant of a man with a childlike sense of humor who might win another NBA title in another month.

 

That leaves Buss, Bryant and Kupchak looking like the Three Stooges in the middle of all the chaos, with Bryant and Kupchak hard to warm up to these days — if any day, for that matter.

 

Buss, though, explained himself last week, and I don't understand how any knowledgeable Laker fan could still disagree with him.

 

"[shaq is] 60 pounds lighter in Miami than he was in Los Angeles," Buss said. "And as you've probably gathered recently, he seems to be having some [health] problems. My reaction was, if he was not willing to get in shape, which he had five, eight years, some number of times to do, and we urged him. It seems that the motivation for him to lose weight was to trade him."

 

Buss was the guy paying Shaq twenty-some-million dollars while getting less than the best from O'Neal, who still had two years remaining on his contract and who wanted a two-year, $60-million contract extension right then and now.

 

Shaq wanted to be traded because he wasn't getting his way.

 

It's easy to spend Buss' money, and hard to argue that Shaq isn't a dominating player when at his best, but how often did Buss get the best from him in the last few seasons? Shaq was due to be paid $27.6 million this season, according to published reports, and that still wasn't enough to make him happy?

 

And you remain sympathetic to his side — get over it.

 

When Shaq began the 2003 exhibition season running up the court in Hawaii and yelling at Buss, "Now you gonna pay me?" Shaq was a tub. Had he been 60 pounds lighter at the time, the Lakers might have gone on to easily win another title. And another. But he wasn't in shape, and he was getting older.

 

As a businessman, what would you have done? Why is this so hard to understand? I feel like I'm talking to the wife.

 

There is no evidence that suggests Shaq would have found the motivation to lose weight while remaining a Laker. He put off surgery on his foot one year to better enjoy his off-season at the expense of the team. And Bryant gets all the criticism for not being a team player.

 

Had Buss brought Shaq back, let's say for one more season, he would most likely have gotten an out-of-shape giant packing a serious bad mood, especially if the Lakers re-signed the free agent Bryant.

 

ADVERTISEMENT

Shaq went to Miami and got into shape because he had to impress/persuade a new organization to give him a contract extension. He thought the Lakers owed him that contract extension. (He owed the Lakers to learn how to shoot free throws better.)

 

Miami still hasn't given him an extension. He's now working for his money, and future paydays. Just imagine how unstoppable he would have been here, doing the same thing.

 

"I suspect if I had known he was going to lose 60 pounds I probably would have made a different decision," Buss said.

 

Shaq's response was once again petty, telling the media in Florida, "I didn't need motivation, I needed a real owner, like [Miami's] Micky Arison. Not a guy who parties with girls that are three times [younger] … "

 

A real owner to Shaq is someone who will open his checkbook to him. It's all about Shaq.

 

"Jerry Buss needs to retire because his comments, like his decisions, are dumb as hell and make no sense," Shaq said, and so there.

 

And you're still defending the big baby who doesn't know when to shut up.

 

Drugi:

Finally, Voice for the People Gets a Little Recognition

Something very disturbing has taken place.

 

Or as Sebastian Vorwolff put it in an e-mail, "You're not gonna like what I have to say. It won't provide fodder for future articles. It's not terribly incisive. But sometimes a man's gotta do what a man's gotta do, even if it's painful.

 

ADVERTISEMENT

"Here goes: You're right. OK? You're right about Shaq. There, I said it. It was hard, but I did it."

 

I've been doing this for almost five years now, and I can't recall anyone agreeing with anything I have written.

 

But now I have a thick stack of hundreds of e-mails responding to Sunday's column about the Big Baby, with more than 90% of them beginning much like John Hayes' epistle: "Finally, you got one right."

 

I don't know what to say. I work very hard to be consistently wrong by your standards and inspire nasty rebukes. I admit I've wondered what it'd be like to read an e-mail from someone in agreement with Page 2, but getting so many now I realize I must have been mistaken in what I wrote.

 

"I just want to write and say how unbelievably thankful I am for your article about Shaq," wrote Matthew Kinsley. "I won't gush too much about how perfect and succinct it was, because I know you'll use it against me somehow."

 

I don't know where Kinsley would get a notion like that, or for that matter have any idea what's perfect or succinct — especially if you read the rest of his e-mail. But amazingly, his e-mail isn't much different from all the others:

 

Michael Monroy: "Most of your columns are stupid and make no sense, but the one on Shaq was right on."

 

Patrick Fitzpatrick: "Thank you for setting straight those few who still read your column."

 

Adam Balch: "Lord, forgive me, but good job."

 

Lynn Hoskins: "I can't believe you wrote what I've been saying for the past year. I love you! (Don't tell the wife.)"

 

My first thought, of course, was that these people couldn't possibly live among you. For almost five years now I've been reading your disgusting e-mail, learning new swear words and taking suggestions on where to go, leaving me hardened and thereby vulnerable and totally unprepared for such words of praise.

 

"I wanted to compliment you on the column about Shaq," wrote Steve P. "You never know when you'll get it again. I don't normally write to people. I prefer small dogs."

 

What a relief to learn these people do live among you.

 

 

 

THE BIG Baby was at it again Tuesday in USA Today, trashing L.A., and firing a new volley of potshots at Kobe Bryant and Jerry Buss.

 

Shaq called L.A. fake, and Miami more real. I would have thought by now he would have visited South Beach, where you really never know who's who.

 

USA Today said Shaq refers to Buss now as "that old man," Laker management as "cowards," and suggested he came close to punching Bryant. We've been told Bryant has no friends on the team, so I wonder who held Shaq back.

 

The funny, lovable and charismatic Shaq, of course, will play well nationally. He always does. I thought he would continue to do the same here, but not based on the message delivered via so many e-mails.

 

Many of the e-mails were longer than the last book I read. There are a lot of upset Laker fans out there — more critical of Shaq than Buss.

 

I was stunned; I took for granted that every other e-mail would begin, "Dear Kobe Lover," or "Total Jerk," as on most days, before blasting Page 2 for banging on Shaq. Instead, I got "thank you, thank you, thank you," from Jerry Tsai. "Thank you for waking up L.A. to the real Shaq."

 

Upon closer inspection, I noticed a common thread running through many of the e-mails, most including the word "finally," in the text, such as with Terri Pitts, who e-mailed to say, "Finally! Someone in the media got it right. My husband and I have been saying the same thing since Shaq was traded."

 

ADVERTISEMENT

There was also Mitch, who e-mailed to say, "Finally the truth has been told."

 

(You don't think it's that Mitch — do you?)

 

This whole "finally" thing seemed based on the lingering opinion among e-mailers that for some time now our basketball experts have had no idea what they are writing about when it comes to Shaq and the Lakers. Or, as e-mailer Woody Kroll put it: "I really didn't think any writers at the Times had a clue until now."

 

I know I've often thought of sitting down and writing a "Dear Mark" column, but I was afraid it might catch on and I'd be doing it all the time.

 

"The fat man has had writers kissing his behind all year long," wrote Dave Rosenzweig, "with barely a peep about his part in leaving the team."

 

I will not be a party, of course, to anyone criticizing Times sports columnist Bill Plaschke, and would just as soon keep his name out of this.

 

"I'm tired of having people blame Kobe for Shaq's departure," wrote Dennis Westman, and I repeat, I'm not going to be a party to anyone criticizing Plaschke.

 

 

 

IT WAS stunning to see how many people wanted to vent about Shaq, shifting their frustration from Kobe to the Big Baby — especially since the Big Baby has shown no inclination to just shut up.

 

"I'm in awe that someone on the Kobe-hating L.A. Times actually pointed this out," said Raphael Paredes, "and I will see how long it takes them to fire you for daring to side with Kobe again."

 

It won't have anything to do with Kobe when it comes to changes made on Page 2. It'll be positive e-mail that puts an end to Page 2.

 

So stop it.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

http://sports.yahoo.com/nba/news;_ylc=X3oDMTBpYTg2ZTBwBF9TAzk1ODYxOTQ4BHNlYwN0bQ--?slug=jl-lottery052405&prov=yhoo&type=lgns

 

Czyli jednak Milicic najwiekszym bustem, ciekawy artykuł, tylko moim zdaniem, troche za "nisko" Kwame. Dziwi mnie tu brak Kandi mana, wkoncu to numer jeden :)

J. O'Neal dopiero w piątym sezonie w NBA okazał się wartościowym graczem, a dopiero w następnych stał się gwiazdą NBA. Jeśli o chłopaku, który jeszcze nie skończył 20 lat mówi się "bust", to chyba trzeba mieć jakieś zdolności jasnowidzenia, albo najzwyczajniej upaść na głowę. Mi się wydaje, że autora tego artykułu trzeba zaliczyć do tej drugiej grupy :twisted: .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z autorem się mimo wszystko nie zgadzam co do klasyfikacji drużyn, chodzi mi tutaj o te na podium :wink: Lakers z sezonu 2000-2001 to była najlepsza drużyna, w której grał Shaq.

 

Wiem, że pod względem bilansu było lepiej w 2000 i w 2002 roku, ale dla mnie przede wszystkim liczą się PO i to jak Lakersi z 2001 roku zdemolowali Queens i Spurs, Shaq dominujący, Kobe niesamowite PO, Fisher w świetnej formie w serii ze Spurs przejście zachodu 11-0 to dla mnie wystarczający powód by sklasyfikować tą ekipę na pierwszym miejscu.

 

Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę to jak napięta była atmosfera jeszcze w zimie i, że mimo to potrafili zagrać tak jak zagrali w tym decydującym okresie walki o mistrzostwo. Teraz jak o tym sobie pomyślę, cholera jeden przegrany mecz i to dopiero w finałach po zbyt długim odpoczynku, za duże rozluźnienie sie wkradło :wink: ,w dodatku beznadziejna gra w tym spotkaniu Bryant i Fishera, jednocześnie świetna Iversona i Lakers przegrywają po dogrywce, ech to były czasy :D

 

W 2000 i 2002 Lakers musieli się naprawdę namęczyć żeby przejść finały konferencji, w zasadzie, to bardziej Blazers i Queens przegrali sobie te 7 mecze niż my wygraliśmy, dobra starczy tego bo już głupoty zacząłem na koniec wypisywać jakby na to nie spojrzeć najlepsza drużyna to Lakers 2001.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yep Van, dla mnie tez rocznik 2000-01 byl najlepszy. Tylko, ze autor przyjal jakis przelicznik (pisze o tym we wstepie) i na sucho mu wyszly wyliczenia wedlug ktorych klasyfikowal. Sezon regularny wyszedl Lakersom wtedy ponizej mozliwosci, choc zaczeli wtedy pieknie, bo od 16-1. Potem cos siadlo. Ale patrzac na sklad to byl wowczas najlepszy. Shaq niewiele gorszy niz rok wczesniej, Kobe o wiele lepszy niz rok wczesniej, byl bardzo przyzwoity PF - Horace Grant (o niebo lepszy niz AC Green, a pozniej S. Walker), Fisher w rytmie, reszta rollsow jeszcze nie stara i w formie... Glena Rice'a w ogole nie brakowalo. Ehh, to byly czasy. Swoja droga to fajnie ma Shaq. Nie liczac trudnych poczatkow w playoffs, to zawsze gra w mocnych druzynach, ktore wygrywaja srednio ponoc, jak ktos wyliczyl ale nie sprawdzalem, 57 gier na sezon.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ten jego przelicznik taki trochę dziwny, gdybyśmy takie kryteria przyjmowali to jeszcze by nam wyszło, że najlepszą ekipą ostatnich powiedzmy 5 lat są Queens :lol: Są drużyny, które wygrywają jak leci w sezonie właśnie Queens, Mavs w ostatnich latach czy obecnie Suns a są takie, które wygrywają kiedy to ma naprawdę znaczenie, ale facet ustalił sobie kryterium i wyszło mu tak a nie inaczej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie male info dla Josepha gdyby nie chcialo mu sie czytac artykolow zapodanych przez Szaka:

19. Damon Jones (Miami, 2004-05)

This underrated 3-point specialist was born to play with Shaq. Just don't portray him as a butler.

Teraz juz rozumiesz? :)

 

Co do najlepszego sezonu druzyny Shaqa, to zgodze sie z wami. Dla mnie tez jest to sezon 00/01 bo takich PO nikt do tej pory nie mial, a po czym oceniac druzyne jak nie po PO?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do najlepszego sezonu druzyny Shaqa, to zgodze sie z wami. Dla mnie tez jest to sezon 00/01 bo takich PO nikt do tej pory nie mial, a po czym oceniac druzyne jak nie po PO?

zgadzam się z tobą Pietras co do obu rzeczy, po pierwsze drużyne powinno się oceniać tylko po PO bo w sezonie zasadniczym nie gra się z takim samy zagażowaniem jak w 7 meczu seri któres z rundy PO, PO to takie mistrzostwa to w nich okazuje sie która drużyna ma najśilniejze nerwy i jest najbardziej opanowana. A jeśli chodzi o najlepszy sezon Shaqa to też sie nie wybije zposród was wtedy był prawdziwym dominataorem a jego stosunki z KObe nie były jeszcze aż tak napięte i czasem sie dogadywali :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja czytając ten artykuł mam wrażenie, że autor usilnie próbuje dopasować ideologię do swoich obliczeń. Przykłady?

No. 6: 1997-98 Lakers

61-21, swept in conference finals by Utah

(...)

Besides, the Jazz of the late '90s might be the best team to not win a championship in history, so it's no shame losing to them.

 

Dla mnie to żaden argument. Nawet nie powinno się wspominać na marginesie jeśli dwie pozycje niżej są sklasyfikowani Magic z sezonu 1995/96, którzy też przegrali w Finale Konferencji w stosunku 4-0 i to z najlepszą drużyną w historii, a nie jakąś tam... najlepszą drużyną która nie zdobyła mistrzostwa :lol: .

 

Like Wade, Bryant also did a lot of heavy lifting when Shaq was on the shelf, including the amazing 40-point-games streak of

 

O ile dobrze rozumiem chodzi tu o grę pod nieobecność Shaqa (jeśli się mylę to niech mnie ktoś poprawi). W tym wypadku ani Wade, ani Bryant nie mogą się równać z Hardawayem.

 

Shaq won his only three championships with Kobe riding shotgun

Ja bym odwrócił tu kolejność i jednak powiedział, ze to Kobe wygrał mistrzostwa przy O'Nealu (wiem, wiem - temat rzeka).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile dobrze rozumiem chodzi tu o grę pod nieobecność Shaqa (jeśli się mylę to niech mnie ktoś poprawi). W tym wypadku ani Wade, ani Bryant nie mogą się równać z Hardawayem.

Nie zapominaj, ze zestaw Fox/Horry/Fisher czy Haslem/Jones/Leatner nie moze sie rownac z role-players Hardaway'a z 1996 roku (Nick Anderson, Horace Grant, Dennis Scott).

 

[...] dwie pozycje niżej są sklasyfikowani Magic z sezonu 1995/96, którzy też przegrali w Finale Konferencji w stosunku 4-0 i to z najlepszą drużyną w historii[...][

Jesli juz jestesmy przy Bulls A.D. 1996 to wg. mnie nie byla o najlepsza druzyna Bykow w historii. Jasne, wynik 72-10 w regural robi wrazenie, otrzymane nagrody rowniez (MVP dla Jordana, COTY dla Jacksona, 6th Man dla Kukoca, Rodman najlepszym zbierajacym, Pippen w 1st NBA Team, nawet Jerry Krause dostal nagrode dla dzialacza roku). Tym niemniej ja wole (podobnie jak Van w przypadku Lakers) przede wszystkim skupic sie na play-off a w tym rozgrywkach lepsze wrazenie robila druzyna z roku 1991. Bulls w roku 1996 rowniez przentowali sie swietnie przez pierwsze 3 rundy ale w finale napewno nie grali jak najlepsza druzyna w historii (na szczescie przeciwnikiem byli Sonics a nie Jazzmani bo z nimi moglyby byc wieksze klopoty).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.