Skocz do zawartości

NBA FINALS 2008: Boston Celtics (1) - Los Angeles Lakers (1)


Jmy

Mistrzem NBA zostanie:  

47 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Mistrzem NBA zostanie:

    • Lakers w 6
    • Lakers w 5
    • Boston w 6
    • Boston w 7
    • Lakers w 4
      0
    • Boston w 4
      0
    • Boston w 5
    • Lakers w 7


Rekomendowane odpowiedzi

z odomem na SF bedziecie mieli tragiczna sytuacje w spacingu i musicie wiedziec, ze c's to wykorzystaja.

nie dramatyzuj z Odoma rzutem wcale nie jest tak źle, podstawowy problem był zawsze taki, że dwa razy w wakacje miał operację ramienia co uniemożliwiało mu praktycznie całkowicie pracę nad rzutem, formę musiał odzyskiwać w trakcie sezonu, raz, za trzecim razem zmarł mu latem syn i też nie koszykówkę miał wtedy w głowie. Inna sprawa to taka, że Phil za bardzo jak dotąd nie chciał go ganiającego po obwodzie bo Lakers potrzebowali go pod koszem. Teraz zdrowy Lamar z pewnością dostanie na lato zadanie pracy właśnie nad tym swoim rzutem. Nawet Ariza, który rzutu z dystansu nie miał zaczął nad tym w LA ostro pracować i zrobił spore postępy więc nie martw się o nasz spacing Bastillon w przyszłym sezonie.

 

Na razie w ogóle dajcie spokój z tymi dyskusjami o przyszłości, sezon dla Lakers jeszcze się nie skończył

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z odomem na SF bedziecie mieli tragiczna sytuacje w spacingu i musicie wiedziec, ze c's to wykorzystaja.

nie dramatyzuj z Odoma rzutem wcale nie jest tak źle, podstawowy problem był zawsze taki, za trzecim razem zmarł mu latem syn i też nie koszykówkę miał wtedy w głowie.

Faktycznie Van, przypomniałeś mi o tym smutnym zdarzeniu, bo ostatnio dyskutując z żoną o Lidze, nie potrafiłem sobie skojarzyć tego faktu właśnie z osobą Lamara :( To i tak, duży szacunek dla niego :(

 

A co do obrony Celtów i postawy Kobe to bodajże w ostatnim felietonie pajace z Wyborczej, czyli Panowie W&R umieścili coś takiego:

 

Ciekawostki

 

Joe Johnson z Atlanty w sezonie zasadniczym trafiał do kosza ze skutecznością 44,2 proc. W playoffs, w meczach przeciwko Bostonowi miał 40,9 proc.

 

Inny gwiazdor Hawks, Josh Smith, w sezonie zasadniczym rzucał ze skutecznością 45,9 proc. A przeciwko Bostonowi - 39,8 proc.

 

Lider Cavaliers, LeBron James w sezonie zasadniczym miał skuteczność 48,4 proc.. A w drugiej rundzie playoffs - przeciwko Bostonowi - 35,5 proc.

 

Gwiazda Pistons, Chauncey Billups, w sezonie zasadniczym trafiał 44,8 proc. rzutów. W Finale Konferencji - przeciwko Bostonowi - 39,4 proc..

 

MVP ligi, Kobe Bryant, trafiał w sezonie zasadniczym ze skutecznością 45,9 proc.. Ale w dwóch pojedynkach przeciw Celtics trafił tylko 32,6 proc. rzutów. Ciekawe, prawda?

Na razie w ogóle dajcie spokój z tymi dyskusjami o przyszłości, sezon dla Lakers jeszcze się nie skończył

Racja, ale coś cienko mi to wygląda na dziś, choć future is bright :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, zrobiłem sobie maraton 3 mecze w 1 dzień i wreszcie jestem na czasie z finałami....

wiadomo, wszystko ogniskuje się teraz na feralnym dla Lakers 4 meczu, bo to on zadecyduje o tym, komu już dziś a może za 2 dni przypadnie tytuł...nie chcę tam się za bardzo pastwić na Bryancie, no ale cóż, to jego zabrakło w tym meczu, by dać zwycięstwo Lakers....tak naprawdę jego pozostali muszkieterowie zagrali bez wyjątku dobrze - Odom, Gasol, Fisher, nawet Radmanovic ma nawet niezłą serię jak na siebie...zabrakło lidera, który wziął się za punktowanie gdy już było za późno.....szkoda go nawet, bo widać było jak bardzo mu zależało, na pewno nie można mu odmówić zaangażowania ale grał po po prostu słabo w finałach..czy to zmęczenie sezonem, czy to świetna obrona Celtics, ale nie dominuje już tak jak przez całe playoffs o czym najbardziej świadczy słaba skuteczność....warto wspomnieć, że podobnie niewyraźnie zagrał w GM 1&2, gdzie Lakers musieli choć raz wygrać by myśleć o tytule, bo raczej mało prawdopodobne było wygranie przez nich 3 meczów u siebie z tak świetnie grającymi na wyjeździe przez cały sezon Celtics...myślę, że powinny się raz na zawsze skończyć porównania do Jordana, bo KB miał równie dobrych partnerów co MJ, naprawdę cała S5 jest niezwykle utalentowana, on sam jest w prime ale nie poprowadził ich do tytułu, zawiódł jako lider

 

ale Bryant to nie wszystko, być może czynnikiem decydującym była wyższość ławki rezerwowych Celtics....Posey, Powe, Brown, House, Cassell - wszyscy z nich wchodzili i mieli dobre mecze i ogromny wpływ na grę zespołu..zobaczcie, że Celts kończyli GM4 bez kontuzjowanych Rondo i Perkinsa a mimo to wygrali.....a w Lakers był ktoś oprócz Vujacica? wpływ Farmara, Turiafa, Waltona i Arizy jest co najwyżej śladowy i w żadnym razie nie można było na tych graczy liczyć.....na równi z tym stawiałbym doświadczenie Big 3 Bostonu...co by nie mówić, zazwyczaj w końcówkach nie popełniali błędów, z wyrachowaniem zdobywali punkty...przecież to, co zrobił z Vujacicem Allen w kluczowej akcji Gm4 przejdzie do historii...idealne rozstawienie Bostonu, izolacja i Allen ogrywa Vujacica jak chłopca do podawania piłek....wyrok

 

wg mnie choć to Pierce jest mentalnym liderem zespołu to Allen powinien zostać MVP...nie zagrał ani jednego słabego meczu, jest pierwszym strzelcem, skuteczność 52% (!)....nigdy za nim specjalnie nie przepadałem, uważałem go za egoistę i bardzo jednostronnego gracza ale w finałach pokazał swój cały arsenał i jak bardzo efektywny potrafi być wchodząc pod kosz...nie wiem, czy jest w NBA zawodnik, który z większą łatwością i gracją kończy akcje dwutaktem...gdy dodamy do tego niesamowity technicznie "lekki" rzut to mamy obraz zawodnika naprawdę wyjątkowego...co jeszcze ważniejsze, zwróćcie uwagę, że choć to Pierce krył Bryanta w końcówce GM4, to to Allen przez większość czasu kryje Kobe (plus czasem lata za Vujacicem) i robi przeciw niemu co może i na pewno męczy go i przyczynia się do słabych % KB

 

w ogóle Celtics to fajny zespół, każdego z ich graczy można uznawać za autorytet...uważam że należy im się mega credit za to, że wygrają te finały...wszyscy przez cały sezon, praktycznie od transferu Garnetta, bardzo sceptycznie podchodzili do ich szans na zdobycie tytułu ...gdyby mnie ktoś spytał przed finałami, to bym postawił całe pieniądze na Lakers, nie wydawało mi się, że ograniczeni w ataku Celtics będą w stanie ich pokonać...a jednak, świetna obrona wzięła górę......tu przede wszystkim oprócz niezrównanego KG wyróżniłbym Allena, Pierce'a, Poseya, Browna i Perkinsa, który niemiłosiernie uprzykrzał życie Gasolowi...uważam, że krytykowanie Hiszpana jest nieporozumieniem...musi walczyć z dwoma gigantami (Perkins to naprawdę niesamowity klocek) pod koszem a i tak w większości zdobywa punkty z niezrównaną łatwością, korzystając z niebywałego talentu i świetnych rąk...uważam, że to dzięki niemu Lakers zaszli w tym sezonie pod nieobecność Bynuma tak daleko i powinniście być mu wdzięczni za to co robi...on jest akurat graczem, do którego trzeba mieć najmniej pretensji jeśli chodzi o porażkę w finałach

 

ogromny credit należy sie także dyskredytowanemu często Riversowi...to on to wszystko poukładał i wybrał w końcówce GM4 konsekwentnie strategię grania niskim składem, przy kłopotach z faulami Poseya puścił do gry pierwszy raz T. Allena, potem wrócił do Poseya i niski i agresywny przeciw wyższym rywalom w obronie skład (wymusili masę strat Lakers, a a LAL z kolei nie potrafili wykorzystać przewagi fizycznej) grożący rzutem z obwodu, przyniósł drużynie ostateczny sukces

 

generalnie bardzo wyrównane, świetne finały, zdecydowanie najlepsze od n lat....uważam, że były naprawdę bardzo wyrównane i mogły się potoczyć w both ways...mógł wygrać jednak tylko jeden zespół, tym razem był to ten, który lepiej wykorzystał błędy rywali i się nie zdekoncentrował...tak że fani Lakers nie powinni płakać, bo przyszłość jest wciąż przed nimi...sezon 2008-09 zapowiada się na ich ogromną dominację i grubo ponad 60 wins

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Greg, a powiedz mi dlaczego piszesz o tych Finałach już w czasie przeszłym :?:

 

Jest 3-1, dziś mamy mecz w Los Angeles, mamy na pewno dużą szansę, żeby go wygrać, a później zobaczymy, w poprzednich dwóch meczach w Bostonie byliśmy bardzo blisko wygrania, może tym razem(w meczu numer 6) się uda i będziemy mieli naprawdę wielkie, niesamowite Finały.

 

Nie wiem jak inni, ale ja wciąż wierzę, wiadomo, nadzieja umiera ostatnia...

 

GO LAL :!: :!: :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no Greg Twój post trochę za bardzo w tonie jakby Celtics wygrali już po raz czwarty :)

 

nawet fanom Lakers trudno zachować optymizm, ale wiesz to sport nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza, że Celtics są dość mocno poobijani i z Bryantem zawsze jest szansa, że eksploduje formą i wtedy wszystko może się zdarzyć. Moim zdaniem albo Celtics wygrają to we wtorek (co jest najbardziej prawdopodobne ) albo nie wygrają wcale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No Greg, to żeś pojechał. Piszesz z innej strefy czasowej, gdzie mecz już był? :wink:

 

Lakers są, gdyby użyć porówbania do boksu, liczeni, ale finały formalnie ciągle trwają. Też nie wierzę, że mogą to wygrać, ale jeszcze poczekam z podsumowywaniem ich sezonu. Trzeba podchodzić do tego "one game at a time". Chciałbym, żeby teraz wygrali, dając fanom jakieś pocieszenie. W wtedy w G6 to bym sobie życzył, żeby w końcu był porządny, wyrównany mecz, taki jak chce też Van. Kto by go w mojej opinie wygrał, to już dałem do zrozumienia. Ale teraz piłka ciągle pozostaje w grze.

 

Masz racją, że gdyby na chłodno spojrzeć na mecz nr 4, to faktycznie Bryant był tym ogniwem, które prawie jako jedyne zagrało poniżej tego, co się oczekuje. Gdyby przed meczem powiedzieć, że Lamar będzie miał takie statsy, Gasol takie, reszta piątki takie, to każdy by w ciemno to brał, mając na uwadze właśnie to, że skoro innym tak idzie, to Bryant też swoje zawsze zrobi i takie spotkanie to murowany sukces. A jednak nie. Jednak trudno jest mi przejść całkiem do porządku dziennego nad tym, że np. Odom miał taki dobry start, a potem zniknął. Zresztą nie tylko on. Pewnie, że Kobe powinien był "potraktować" to jako prezent i w drugiej połowie mniej zmęczony przejąć ciężar gry i dowieźć zwycięstwo, ale mimo wszystko jest nie do końca fair, żeby oczekiwać ratowania sytuacji od kolesia, któremu od początku za bardzo nie siedzi, a rozgrzeszać ludzi, którzy byli w gazie, a potem zapomnieli jak się gra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Van, a dlaczego jestes taki pewny sukcesu lakers w G7?

 

Celtics grajacy juz dwie serie w takiej sytuacji, majacy to doswiadczenie i co najwazniejsze HCA mieliby przegrac? Rozumiem, ze lakers byliby na fali, ale Cavs tez nie bylo w gorszej sytuacji, Atlanta wygrala w koncowce G6 i tez wiele nie pokazala. Zauwaz, ze tacy Cavs nie wygrali G7 mimo jednego z najlepszych meczy w karierze Lebrona. Tyle, ze tam Ray byl na wakacjach, a tu gra serie zycia. Ja tu widze znacznie wiecej przewag po stronie bostonu - HCA i sedziowanie, ktore sie z tym wiaze + doswiadczenie + swietna gra celtics w waznych meczach(nigdy nie przegrali meczu w tych PO remisujac w serii). Lakers w tym ostatnim meczu beda mieli duzo ciezej, bo wiesz co potrafi stworzyc magia boston garden z farmarami waltonami i innymi asami z lawki lakers. Mozesz wiec powiedziec dlaczego jestes taki pewny sukcesu lakers w potencjalnym G7?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co sie tak oburzacie na słowa Grega, wiara fana swoją drogą, ale to przesada lekka. Nikt jeszcze nie wyszedł z 1-3 i nie widzę żadnego powodu, dla którego mieliby to zrobić Lakers, nie radzący sobie absolutnie z obroną Celtics i mający nieustanne kłopoty w ataku (tak, wygrali jeden mecz, ale jak wtedy zagrali liderzy Celtics - każdy przyznał, ze drugi raz to się nie powtórzy). Ja jestem w 100% pewny wygranej Celtics, tylko nie wiem, czy dzisiaj, czy zaraz po powrocie do siebie.

 

Ps. Jackson jeszcze nigdy nie przegrał w finałach, prawda? Bo ja byłem pewien, że nie i ma 9-0, ale wydawało mi się ostatnio, ze komentator mówił, że raz jednak przegrał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ps. Jackson jeszcze nigdy nie przegrał w finałach, prawda? Bo ja byłem pewien, że nie i ma 9-0, ale wydawało mi się ostatnio, ze komentator mówił, że raz jednak przegrał.

Przegrał w 2004 roku jako trener Lakers przeciwko Pistons 1-4.

 

 

Co do posta Grega, to ja przynajmniej absolutnie się nie oburzyłem, bardzo daleko mi do tego, po prostu zdziwiło mnie trochę to, ze pisze już jakby sezon się skończył.

 

Zdaje sobie również sprawę, ze szanse na mistrza dla Lakers są bardzo małe, ale ja wciąż wierzę i wiem, ze to jest sport, kochamy go również za to, ze jest często niesamowicie nieprzewidywalny i dlatego ja wciąż mam nadzieję.

 

Nie takie rzeczy już się działy, a po drugie to my mamy Kobego, który może zagrać kosmicznie w każdym momencie, oby dziś się taka gra z jego strony zaczęła. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Van, a dlaczego jestes taki pewny sukcesu lakers w G7?

 

pewny to za dużo powiedziane

 

tu psychika ma moim zdaniem w takiej sytuacji ogromne znaczenie, jeżeli jeden zespół wychodzi na 3-1 i to po meczu, który już miał przegrany i w dwóch następnych nie potrafi dobić drużyny, która już powinna być psychicznie rozbita to nie wierzę, że zrobi to za trzecim razem. Porównujesz tą teoretyczną jeszcze teraz sytuację do tego co miało miejsce z Cavs i Hawks, ale tam nie było 3-1, tam Celtics spokojnie wygrywali dotychczasowe mecze na własnym parkiecie tu mówimy o sytuacji gdzie właśnie przegrali na własnym parkiecie szósty mecz. Jest jeszcze sprawa kontuzji Celtów, Pierce, Rono i Perkins mają problemy ze zdrowiem również z tego powodu im dłuższa ta seria tym gorzej dla nich, pozostali starterzy KG z Allenem grają długie minuty w tej serii. Dochodzi też jeszcze to o czym się mówiło, że Lakers nie są przyzwyczajeni do grania przeciwko takiej defensywie, a z każdym kolejnym meczem się tego uczą i dostosowują.

 

Jeszcze raz uważam za najbardziej prawdopodobne wygranie przez Celtów serii w 6 meczu, ale jeśli jednak tego nie zrobią to trudno mi sobie wyobrazić ich wygrywajacych G7 z Lakers, którzy jeśli już będą po tych dwóch wygranych to znaczy, że robią nareszcie coś jak należy. Gdyby to Lakers prowadzili 3-2 po meczach w LA i nie skończyliby tego w 6 spotkaniu to w 7 meczu do wygranej typowałbym Celtics, nie wierzyłbym, że jak nie dali rady wygrać w 6 meczu to wygrają ten 7.

 

Pamiętam jak się nas jechało po tym jak Lakers roztrwonili prowadzenie z Suns za to jacy pewni swego byliśmy kiedy było 3-1 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fakt, może rzeczywiście nie powinienem tak pisać w czasie przeszłym, ale life is brutal, jesteście dorosłymi ludźmi i dobrze wiecie, że wygranie wszystkich 3 meczów u siebie było dla Lakers kluczowe i teraz ich szanse są iluzoryczne....nie ma tutaj na korzyść Lakers takiej różnicy klas jak w przypadku Phoenix i Lakers 2 lata temu czy Detroit i Orlando parę lat wcześniej by móc wyobrażać sobie wyjście z 1-3,a a jeszcze w obu tych przypadkach to drużyna przegrywająca miała 2 z 3 pozostałych meczów u siebie a nie tak jak Lakers teraz tylko 1....Lakers przegrali swoje szanse w obu meczach w Bostonie, gdzie musieli wygrać choć raz myśląc o końcowym sukcesie i strasznie zawiedli w GM4...uważam, że Celts, z trójką liderów na czele, mają teraz ogromna pewność siebie i przy ich wyjściu na wczesne prowadzenie w GM5 zdołowani Lakers mogą oddać mecz bez walki...obecnie sadzę, że jest to bardziej prawdopodobny scenariusz niż GM6...szczególnie w sytuacji gdy na pozycjach 1 i 5 Celts mają bardzo dobrych zmienników i prawda jest taka, że specjalnie ich nie ruszają kontuzje Rondo i Perkinsa

 

żeby nie było, także chciałbym by te finały trwały dłużej i liczyłem że Lakers będą w stanie wygrać wszystkie 3 mecze w u siebie i zobaczymy piękne i epickie mecze 6 i 7 i kolejne niesamowite pojedynki 1-1 Pierce'a z Kobe....dalej jest to prawdopodobne przy trzech nieziemskich występach Kobe i przebudzeniu Odoma, który właściwie przespał jak na razie 3,5 meczu....ale czy taka gra Bryanta w jego obecnej formie przeciw takiej obronie jak Allen/Pierce/Posey i czekającym za nimi Garnettem jest realna? odpowiedzcie sobie sami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ps. Jackson jeszcze nigdy nie przegrał w finałach, prawda? Bo ja byłem pewien, że nie i ma 9-0, ale wydawało mi się ostatnio, ze komentator mówił, że raz jednak przegrał.

Przegrał w 2004 roku jako trener Lakers przeciwko Pistons 1-4.

Ojaaaaaa jak mogłem o tym zapomnieć? :shock: Głupek, głupek, głupek!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak można być taką waginą jak KG? Przez kilka ostatnich sezonów na ponad 80% z FT. Przychodzi do crunch time'u, ma 4 FT z czego trafia 1. Do tego nie może trafić banalnej dobitki. O ile te straty Pierce'a można zrozumieć (chociaż dziwne, bo w tym jego wcześniejszym wspaniałym meczu w tegorocznych PO LeBron też w ważnych momentach wymusił na nim dwie podobne straty), to KG kolejny raz pokazuje jaką jest cipką. Co do tych strat Pierce'a jeszcze to tak na moje oko był faul przy tej drugiej.

 

W każdym razie mecz był zdecydowanie do zgarnięcia przez Celtics i spodziewam się zakończenia finałów we wtorek już w Garden, gdzie będzie dużo łatwiej z wielu względów no i może Perkins z Rondo się trochę zregenerują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myslalem po ostatnim wyprowadzeniu pilki przez LA ze glupiej sie tego nie da zrobic ale jak jeszcze mieli jakas iluzoryczna szanse Celtics to pokazali ze sie da :wink: Gasol i Odom- oni są dzisiaj ojcami tego, że gramy dalej. Po pierwszej kwarcie odzczułem, że reszta meczu moż mi coś przypominać w drugiej to uczucie narastało, ale wreszcie wygraliśmy 3 kwarte i byłem pewny ze to wygramy. Kobe zagral swietna pierwsza kwartke a potem zupelnie zniknal, ale tym przechwytem w koncowce zupelnie to odpracowal, natomiast Pierce zagral zajebisty mecz, ale przez ta strate tak naprawde ze chwile nikt o tym nie bd pamietal, bo co z tego ze gra tak jak gra skoro nie wygrywaja. Teraz mecz (mecze?) w Bostonie. Potrzebujemy nie tylko utrzymania tego jak grali i jak wspolpracowali Gasol z Odomem, ale też jakiegoś lepszego niż dobry wystep Kobego wtedy możemy myślec, o wygranej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hej wiecie masakra wczoraj nie było mnie w stolicy cały dzień i jak wróciłem nie miałem na nic siły - poległem mimo że nastawiłem budzik na godzinę meczu to nie jest w stanie mnie obudzić takie male coś - budze sie więc do pracy 6:20 komp właczony sprawdzam wynik z nadzieją że jeszcze sezon marzenie trwa i jest-

a morał jest taki że z tych finałów oglądałem trzy mecze a nieoglądałem dwóch i zgadnijcie których nie oglądałem....

Może dla dobra widowiska nie obejrze też meczu numer 6??

 

Napiszcie Ci co oglądaliście jak gra wyglądała?? jak sie udało KB zdobyć tyle pts? jakieś nowe pomysły w ataku? czy po prostu dobry mecz z obu stron ale teraz wygrali lakers??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, ja również nastawiłem budzik, który mnie nie obudził. już więcej tego błędu nie popełnię i mam nadzieję, że we wtorek będzie koniec. bo jeśli dojdzie do G7, to mimo że bieżące doświadczenie przemawia za cletics, to w lepszej sytuacji będą lakers, którzy wygrają dwa mecze z rzędu.

 

ps

kto zawsze na meczach LAL siedzi obok Nicholsona? taki starszy facet chyba zwykle w okularach i czapeczce? bo nie wiem, a nie daje mi to spokoju ilekroć oglądam lakers w LA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, zgadzam się z Kily'm, no to co zrobił na linii wolnych Garnett to się w pale nie mieści :evil: :!: Facet staje przed szansą, realną szansą odebrania pierścienia już po meczu nr 6, a ten ma, jak mawiał trener Gmoch: betonowe nóżki :twisted:

 

Z drugiej strony obie ekipy rzucały podobnie, jednak to Celtowie przegrali dziś zarówno deskę (minimalnie, bo minimalnie, ale jednak :roll: ), częściej tracili piłkę, wreszcie zarobili 7 bloków w tym aż 4 od ... Odoma :roll: Potwierdza się zatem, że dobrze dysponowany, tak jak dziś, Lamar to 30 % sukcesu LAL (pozostali to Kobe i Pau :P ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez watpienia najlepsze finaly od jakiegos czasu. Mecze zaciete i w miare wyrownane (przynajmniej w koncowkach). Podobno koszykowka to game of runs ale troche smiesznie to wyglada. Chlopaki graja kwartami i praktycznie z gory mozna zalozyc, ze zadna przewaga nie jest bezpieczna. Co do samego spotkania to slowa uznania dla Odoma i Gasola. Extra skutecznosc, zbiorki, bloki i brak strat. Gasol do tego wykonuje swietna prace przeciwko KG w obronie. To juz 3 seria gdzie Pau broni jednaeg z topowych PF ligii i radzi sobie doskonale. Przez to nie zawsze jest widoczny w ataku ale i tak odwala kawal dobrej roboty. Pierce robi w ataku co chce i dopoki osoba go broniaca nie zostawi mu kawalka miejsca bedzie tak dalej. Ustawienie na nim Kobego moze spowodowac foul trouble #24 i zmniejszenie skutecznosci i sily w ataku. Najlepszym wg mnie rozwiazaniem jest postawienie Arizy badz Radmana ale z zalozeniem, ze dajemy PP machac jumperki sprzed nosa, nie pozwalajac jednoczesnie na wjazdy (Zawsze zostaje zastosowanie obrony ala ' Boston na Kobem). Gdy pomysle, ze moglo byc 3-2 dla nas to..... szkoda moich nerwow

 

Edit: Wkurza mnie zachowanie lawki Bostonu kiedy ktorys z "naszych" rzuca czysta trojke. True champions right there :roll: :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.