Skocz do zawartości

Orlando Magic - Sezon 2007/2008


adamac2

Rekomendowane odpowiedzi

Mecze z Knicks i Bobcats nudne jak flaki z olejem, ot taka typowa ligowa młócka

W obu tych meczach bylismy faworytami i mialem takie wrazenie ze troche olewamy rywala. Jak mielismy kilka punktow przewagi to zamiast spokojnie i konsekwentnie starac sie powiekszac przewage to jakos sie rozluznialismyi zaraz robilo sie znow wokol remisu i trzeba bylo znow grac punkt za punkt a nawet czasem gonic rywala.

Co do Nelsona, to dziś nie zagrał, bo ma kontuzję, ale podobno nie tylko... Coś mowa jest o tym, że krytyki na niego spadło dużo, chce odetchnąć i pewnie został dziś wysłany na krótki odpoczynek przez Stana i Smitha, oczywiście z zapewnieniem Smitha, że w formie jest najlepszym naszym rozgrywającym

No moze jak sobie troche odpocznie, odsapnie to cos sie u niego ruszy, w koncu pokazal w kilku meczach ze naprawde grac potrafi, byc moze taka przerwa jest mu potrzebna. Do Arroyo w S5 jakos przekonac sie nie moge. Dzisiaj poczatek meczu jesli chodzi o rzuty faktycznie wyszedl mu fajnie (z reszta w dogrywce z Miami tez chyba zdobyl kilka waznych punktow) ale jednak my potrzebujemy rozegrania, akurat dzisiaj mu wpadalo ale jakby nie wpadalo to by byla lipa. A jeszcze apropo rozegrania - czasem jak widze na nasza gre w ataku to mnie krew zalewa, krazy ta pilka po obwodzie i specjalnie nikt z naszych nie ma pomyslu jak jakos sprawnie akcje skonczyc i czasem konczy sie to jakims niespecjalnie przygotowanym rzutem za 3 a czasem w ogole nie wyrabiamy sie w 24 sek (oczywiscie nie zdarza sie to bardzo czesto, ale jednak za czesto).

Zaczyna mi się trochę podbać gra Lewisa. Nie jest to rewelacja, ale chłopak zaczyna być aktywny na deskach, wchodzić pod kosz, a nie tylko miotać z dystansu. Może nie widać tego w statystykach zbiórek, ale coś drgęło. Może dostał jakieś wytyczne od Stana, żeby pograć chociaż czasem bliżej kosza. Jeżeli taki trend utrzyma, to powinno procentować.

Zgadzam sie, szczegolnie mi sie podoba jak gra tylem do kosza i rzuca z bliska - akcje ala Howard. Tyle ze skutecznosc tych rzutow z bliska po takich wejsciach mial wczoraj beznadziejna, no ale moze z czasem sie ona poprawi, oby tylko gral tak dalej. Mysle ze brakuje mu troche przekonania i wiary w siebie, musi grac pewniej i mysle ze moze byc coraz lepiej.

Gdzieś przeczytałem, że Stan i zawodnicy mają pretensje do fanów, że w Amway Arena doping jest za cichy. Dotąd nie zwracałem na to uwagi, ale oglądając ostatnie mecze rzeczywiście dało się zauważyć, że panuje tam niemal grobowa atmosfera. Dopingu prawie nie ma, puszczane jest jakieś nagranie "Defence" czy coś i tyle. Jedyny doping (o ile można to tak nazwać), to jak kibice stają na kilkanaście sekund przed końcem wygranego meczu i głośno biją brawo i krzyczą. Dziwne to jakieś.

Fakt. Zapomnialem o tym napisac wczesniej ale jak ogladalem mecz z Bostonem to bylem pod wielkim wrazeniem ich publicznosci. Prawie kazda udana akcja Bostonu konczyla sie wielka owacja publicznosci. U nas niestety wprost odwrotnie, niech ci kibice sie spreza to moze i bilans w domu bedzie sympatyczniejszy.

Howard na poziomie, ale ostatnio bez jakichś wiekśzych rewelacji

W ostatnich meczach (nie pamietam ktorych) chyba ze 2 czy 3 razy probowal rzucic z poldystansu, raz nawet trafil. Brakuje mi u niego takiego rzutu, moglby wtedy stanowic duzo wieksze zagrozenie w ataku. No ale rozmawiamy o tym juz od ladnych paru lat ze cos takiego by sie przydalo i jakos nie widac by mialo mu to wejsc w nawyk... A szkoda.

 

Dobrzez e wygralismy te 3 ostatnie mecze, kazdy byl z rywalem z gorszym od nas bilansem i z kazdym sie dosc powaznie meczylismy zeby lepiej zagrac w koncowce i wygrac. Dobrze jednak ze te koncowki potrafilismy zagrac lepiej. Oby tak dalej bo meczow z takimi druzynami nie mozna przegrywac.

 

Jakos ze jutro juz mnie tu nie bedzie to zycze wszystkim SZCZESCLIWEGO NOWEGO ROKU no i oczywiscie wielu zwyciestw i radosnych chwil dla naszej druzyny :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze i ja wcisne kilka groszy chociaz nie chce mi sie ostatnio pisac :P O pomysle gry Arroyo w podstawowej piatce i wpuszczaniu Nelsona z lawki wspominalem bodaj przed tym sezonem Biorac pod uwage wady i zalety obu zawodnikow i to ze Jameer jednak potrafi zdobywac punkty a przy trojce Howard, Hedo i Lewis nie za bardzo moze wiec czemu nie sprobowac... Wszyscy pamietamy co wyprawial gdy byl zmiennikiem Francisa Czesto, gesto wychodzilo na to ze byl naszym najlepszym strzelcem a teraz praktycznie wogole nie rzuca :roll: Moim zdaniem warto by pomyslec nad innymi wariantami w rotacji bo w obecnej Nelson za wiele nie pokazuje A ze potrafi to wiemy Dobra zmeczylem sie :lol:

Aaaa... Zapomnialem dodac... Widac ze chopaki troche pracuja na treningach a co za tym idzie wygladaja jak zawodowcy Poznikaly brzuszki, pojawila sie szybkosc (u Hilla chyba grali w karty zamiast biegac) Dobrze to wyglada...

Turkoglu gra najlepszy sezon w karierze

Bogans jest zbyt jednowymiarowy, te jego trojki az tak dobre nie sa ale Evans jeszcze gorsze cegly rzuca :wink:

Dooling to bestia

Foyle poprawil czas przebiegniecia prze cale boisko o 3 sekundy :P

Lewis troche dziaduje Za taka gre jaka prezentuje zasluguje na polowe tego co dostal Malo agresywnosci a bez tego to chyba raczej cienko no nie? Gra jeden na jeden tez chyba nie ten poziom Tylko pyka te swoje jump shoty :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W obu tych meczach bylismy faworytami i mialem takie wrazenie ze troche olewamy rywala.

Hmmm, jeżeli tak by miało być rzeczywiście, to szkoda słów. Bo grać trzeba z każdym. Chociaż może coś i w tym jest, bo jakoś nie może do mnie do tej pory dojść, jak można było przegrać u siebie z Memphis, a w trochę mniejszym stopniu z Atlantą i Indianą. Te 3 zwycięstwa postawiłyby nas w zupełnie innej pozycji. No ale nie ma co wspominać. Brrrr...

 

Jak mielismy kilka punktow przewagi to zamiast spokojnie i konsekwentnie starac sie powiekszac przewage to jakos sie rozluznialismyi zaraz robilo sie znow wokol remisu i trzeba bylo znow grac punkt za punkt a nawet czasem gonic rywala.

To jest w ogóle jakaś dziwna "przypadłość", o której była wielokrotnie mowa. Sposób, w jaki trwonimy przewagi nawet 20-punktowe, jest po prostu nie do odgadnięcia :shock: . Być może faktycznie wkrada się rozluźnienie, a potem, jak przeciwnikowi idzie, nam już nie. Może jakiegoś psychologa :?:

 

Zgadzam sie, szczegolnie mi sie podoba jak gra tylem do kosza i rzuca z bliska - akcje ala Howard. Tyle ze skutecznosc tych rzutow z bliska po takich wejsciach mial wczoraj beznadziejna, no ale moze z czasem sie ona poprawi, oby tylko gral tak dalej. Mysle ze brakuje mu troche przekonania i wiary w siebie, musi grac pewniej i mysle ze moze byc coraz lepiej.

Zastanawiam się, czy mu po prostu nie ciąży jednak ten kontrakt. Wszyscy oczekują od niego cudów, Magic dali mu niesamowitą kasę, a to jednak zawodnik, który do tej pory w swojej karierze z reguły przegrywal i nie grał w drużnie z aspiracjami (o ile mnie pamięć nie myli). Teraz wszyscy oczekują, że poprowadzi Magic do niewiadomo czego i może Lewis jeszcze nie potrafi udźwignąć tego ciężaru. Słusznie wskazuje się, że z taką grą, to połowa kontraktu, to i tak sporo, a w porównaniu z Turkie, to w ogóle... Jednak akurat Lewisa od razu nie spisywałbym na straty, nie gra źle, oczywiście nie na miarę kontraktu, ale faktycznie, jak wskazał bogans, potrzebna jest w jego grze znacznie większa agresywność. Jakieś jej zalążki w ostatnich meczach było widać. Powinien znacznie częściej grać pod kosz, wjazdy, jeden na jeden i oczekiwania kibiców Magic zostaną spełnione przynajmniej w znacznej części. Bo że gość jest niekiepski i ma bardzo duże możliwości, to chyba nie ma wątpliwości.

 

Fakt. Zapomnialem o tym napisac wczesniej ale jak ogladalem mecz z Bostonem to bylem pod wielkim wrazeniem ich publicznosci. Prawie kazda udana akcja Bostonu konczyla sie wielka owacja publicznosci.

To, co się działo w Bostonie, to jakby człowiek oglądał PO :shock: . Widać tam to są oczekiwania. Liczy się tylko mistrz. I rzeczywiście drużynę mają niczegowatą. Czasem może właśnie warto zagrać va banque, podobnie jak zrobiło Miami z Shaqiem, niż byc tym średniakiem cały czas...

 

W ostatnich meczach (nie pamietam ktorych) chyba ze 2 czy 3 razy probowal rzucic z poldystansu, raz nawet trafil. Brakuje mi u niego takiego rzutu, moglby wtedy stanowic duzo wieksze zagrozenie w ataku.

Coś tam Howard próbuje rzucać z półdystansu o tablicę (chociażby z Miami), ale problem tu jest taki, że on nie może tego robić, a konkretnie, jak on rzuca, to po prostu nie ma kto zbierać piłki w ataku. Wygląda to tak, że Howard rzuca (niezależnie z jakiej odległości), a pod koszem stoi 3-4 graczy obrony. Zero szans na zbiórkę ofensywną, chyba że Howard zbierze piłkę po swoim rzucie. Zero wsparcia, chociaż Turek gra ostatnio czasem na czwórce i coś się stara walczyć na deskach. No ale on jest od czego innego. Dlatego Howard w obecnej sytuacji niech lepiej nie rzuca z dalszej odległości niż 2 m od kosza.

 

O pomysle gry Arroyo w podstawowej piatce i wpuszczaniu Nelsona z lawki wspominalem bodaj przed tym sezonem Biorac pod uwage wady i zalety obu zawodnikow i to ze Jameer jednak potrafi zdobywac punkty a przy trojce Howard, Hedo i Lewis nie za bardzo moze wiec czemu nie sprobowac... Wszyscy pamietamy co wyprawial gdy byl zmiennikiem Francisa Czesto, gesto wychodzilo na to ze byl naszym najlepszym strzelcem a teraz praktycznie wogole nie rzuca

Według mnie Arroyo w S5 nie rozwiązuje żadnych problemów. To jest zawodnik dobry na back-up dla prawdziwego rozgrywającego, a nie zawodnik pierwszopiątkowy w drużynie, która ma być contenderem. Nie wiem, być może go nie doceniam, ale rozgrywajkiem to on nie jest. Ma parcie na kosz, ale najpierw rzuca, a potem myśli. Tak można grać z ławki. Nam potrzebny jest natomiast prawdziwy prowadzący grę, a takim w tej formie nie jest Nelson. Wielkim rozgrywajkiem nigdy nie będzie, ale przegląd pola ma lepszy od Arroyo, co pokazał w kilku meczach. Z tym że Arroyo jest chyba bardziej zrównoważony i stabilniejszy. Żaden z nich nie daje nam jednak rozegrania. I jeden i drugi to zawodnik energizer z ławki. Aby wskoczyć na wyższy poziom potrzebujemy znacznie lepszego point guarda. Nie mówię, że koniecznie takiego Kidda, ale jednak lepszego niż Arroyo i Nelson. Z tym że według mnie, jeżeli Nelson i Arroyo są w formie, to jednak Jameer jest lepszy. W chwili obecnej jednak, z braku laku, grałbym Arroyo. Ale to raczej krótkodystansowa myśl.

 

Bogans jest zbyt jednowymiarowy, te jego trojki az tak dobre nie sa ale Evans jeszcze gorsze cegly rzuca

Bogans potrafi być naprawdę pożyteczny, jeżeli nie skupi się na miotaniu trójek (jak już wspomniałem, powinien mieć zakaz oddawania więcej niż 5 w meczu), ale próbuje wejść na kosz, powalczyć na desce. Jak stara się tylko rzucać z dystansu, nie ma z niego pożytku i jest rzeczywiście jednowymiarowy. A ten Evans to nie jest najgorszy gościu, chociaż rzeczywiście potrafi oddać takiego miota, że :shock: . Ale ma swoją klepkę z lewej strony boiska, skąd trafia chyba wszystkie trójki :twisted: . Tym niemniej to niezły energizer i ogólnie dobry zmiennik.

 

Dawno już tak nie nakadziłem Magic. To tak, żeby jutro było zwycięstwo, żeby nie było, że kraczę :wink: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wow ale mecz!!!!!!!!!!!!!najlepszy mecz magicow w tym sezonie od poczatku 3 ciej kwarty do konca, DH 17 pkt, 22 zb,5bl uffffff

rzut hedu w ostatnich sekundach miodzio ,zachowal sie jak stary wyjadacz i z zimna krwia trafil!!!!!nelson chyba wyglada lepiej jak gra z lawki,aroyyo 7/7 -14 pkt niezle,rysiek gra na maire oczekiwan,bogans nie odpala 15 stu trojczyn(heheh) ale tylko kilka na wielkim procencie,generalne oprocz starych mankamentow(przestoje i brak zbiorek) bardzo dobrz

szczesliwego nowego roku

fasol

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się nam trochę końcówka roku osłodziła :D:D:D .

 

4-0 na koniec to fajna sprawa, teraz żeby kontynuować ten trend w dwóch meczach u siebie, które są do wygrania. No ale u siebie, jak się ma 7-6, to każdy kolejny mecz to loteria :cry: .

 

Sylwester przyniósł nam mecz, który zapewne zostanie na długo w pamięci: niesamowite emocje, zwroty akcji, tempo, no i ten rzut Turka na 0,7 s dogrywki :shock: . Takie mecze chciałoby się w wykonaniu Magic oglądać częściej, za wyjakiem pewnej rzeczy, o której za chwilę. Ale co najważniejsze Orlando zagrało to spotkanie, a w zasadzie drugą połowę, mocno zdeterminowane i o to przede wszystkim chodzi. A mecz cały czas na styku, najwyższa przewaga Bulls to 9 pkt, zaś Magic zaledwie 6 pkt. Prowadzenie zmieniało się bardzo często, remisów było co niemiara. Pierwsza połowa w wykonaniu Orlando była (tak delikatnie mówiąc) taka sobie (straconych aż 55 pkt). No ale druga to było coś, co być powinno zawsze, a przynajmniej jak najczęściej. To była obrona zespołowa, jakiej dawno nie widziałem w wykonaniu Orlando. Coś podobnego było tylko chyba w pierwszej połowy pierwszego meczu z Celtami. No i jedna uwaga: Nelsonowi chyba służy rola rezerwowego, bo chyba ciężar presji jest z niego wówczas zdjęty. Zagrał naprawdę świetnie i to nie tylko w ataku (22 pkt, 4 zbiórki i 4 asysty), ale również w obronie: wymusił dwa faule ofensywne przeciwników i fantastycznie odebrał piłkę Dengowi :twisted: . To było coś. Widać, że jak chłopak się zmobilizuje, to potrafi coś nawet bronić. Co prawda wzrostu nie oszuka, ale jednak agresywnością i zacięciem można wiele zdziałać. Chyby Stan pozostanie przy rozwiązaniu, że Arroyo w S5, a Nelson jako energizer z ławki. Może wówczas Nelson będzie bardziej rozluźniony i będzie grał swobodniej. A swoją drogą mecz z Chicago pokazał, że rozgrywającym to on nie jest i nie będzie, ale może być bardzo pożyteczny dla drużyny, gdy stara się zdobywać punkty, a przy okazji coś rozegrać z partnerami, bo nie można przecież powiedzieć, że tego w ogóle nie potrafi. Czasem potrafi zagrać piłkę partnerowi, ale to jednak zawodnik pokroju Iversona (zachowując oczywiście proporcje :wink: ). Z tym że nie jest to raczej zawodnik jako podstawowy rozgrywający contendera. Może więc szukać transferu Millera z Philly, a Nelsona dać jako back-up na pozycje 1-2, co prawda drogi, bo 7 baniek za sezon, ale jeżeli miałoby to polegać na takich zmianach jak dziś, to lepiej, żeby wchodził z ławki. Tym bardziej, że wówczas Miller byłby w centrum uwagi.

W zasadzie mecz powinniśmy wygrać w regulaminowym czasie gry, ale jak w ostatniej akcji czwartej kwarty Turk nie trafił z 1 m spod kosza, a Howard nie dobił zebranej piłki, tego naprawdę nie wiem. No ale w ostatniej akcji meczu (no przedostatniej :wink: ) Turk pokazał klasę :twisted: - fantastyczny manewr z Wallace’m i piękny kosz.

Nie będę chwalił czy ganił poszczególnych zawodników, bo im mniej piszę negatywów, tym wyniki są lepsze :lol: , ale jednak trzeba zauważyć, że dzisiaj Bogans nie oddał chyba żadnego rzutu za 3 pkt z nieprzygotowanej pozycji. Wszystkie rzuty były z czyściutkich pozycji, przy dwóch to w ogóle przeciwników nie było w promieniu kilku metrów. I o to właśnie chodzi mi cały czas. Chłopak powinien rzucać sporo, bo to potrafi, ale te rzuty winny być przemyślane, wystawione, a nie może walić 10 rzutów za 3 pkt w meczu, z czego połowa to jakieś bezsensowne mioty. Oby właśnie ta selekcja rzutów była taka jak dziś, co od razu odbiło się na procencie.

Nie mogę się jednak oprzeć jednemu: 17 zbiórek ofensywnych Bulls, z czego zdobyli 23 tzw. second chance points w regulaminowym czasie gry i 3 pkt w dogrywce. Zatem co czwarty punkt w meczu zawodnicy z Chicago zdobyli po zbiórce ofensywnej. To jest tragedia, o której mówi się cały sezon. No ale trudno, żeby było inaczej, jak po koszem mamy jedynie Howarda, który i tak dzisiaj (po raz bodaj trzeci lub czwarty z rzędu) zebrał co najmniej 20 piłek.

Co było bardzo pozytywne: nie było dziś praktycznie przestojów w grze Magic, tzn. nie było runów przeciwnioków po 10-12 pkt pod rząd. Mecz był cały czas na styku, widać naprawdę było determinację Magic, co odnosi się oczywiście głównie do drugiej połowy. Bo tylko 41 pkt w niej straconych, to naprawdę świetny wynik. Widać można bronić.

A tak na marginesie, to jeżeli przeciwników nie wypuszczaliśmy ze 100 pkt (czyli jak na Magic obrona była niezła), to przegraliśmy bodaj tylko z Atlantą (może o jakimś meczu jeszcze zapomniałem). Dzisiaj też w regulaminowym czasie gry straciliśmy "tylko" 96 pkt i w regulaminowym czasie powinniśmy byli odnieść zwycięstwo, o czym już mówiłem. Widać więc wyraźnie, że Stan musi postarać się o zbilansowanie drużyny, a nie tylko przeć do ataku. Wiadomo, że Magic rewelacji w obronie, w tym składzie, grać nie będą. Ale jak zawodnicy grają w tej obronie z zaangażowaniem, to aż tak źle to nie wygląda. Tylko że to zaangażowanie pojawia się raz na kilka meczy...

 

I nie wiem, czy zwróciliście uwagę, ale to chyba czwarta dogrywka Magic w sezonie (wszystkie na wyjeździe) i czwarta wygrana. Znaczy nerwy mamy mocne. Tylko te zbiórki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam wszyskich, DH pomownie uznany graczem miesiaca konferencji wschodniej wow!!!!!chyba calkiem zasluzenie bo mial jak zwykle ogromny wplyw na cala druzyne,swietne statsy,zaangazowanie,energia itp!!!!!!!

co do meczu z nets to niestety nie ogladalem wiec byc moze moja ocena nie bedzie do konca obiektywna ale:

1)przegrany mecz ktory byl juz wygrany,slabi netsi odrobili 15 pkt w 4tej kwarcie,dlaczego bo maja wspanialego rozgrywajka ktory potrafi pokierowacgra zespolu---------->POTRZEBUJEMY ROZGRYWAJACEGO!!! nawet patrzac na statsy arroyo 7 asyst mozna odniesc mylne wrqzenie ze on naprawde rozgrywa ale nie!!!rozgrywajacy potrzebny od zaraz

2)dh12.osobiste 3/10, hmm co tu duzo pisac tylko 13 pkt przy nskiej jak dla tego gracza skutecznosci z gry (5/11)+13 zbiorek.ostatnie kilka gier howard zdobywa relatywnie mnej punktow niz we wczesniejszych meczach gdzie mial srednia 23.3pkt/mecz ostatnio okolo 16 pkt srednio na mecz,nie jest taki aktywny w ataku jak wczesniej, cgyba nie potrzebnie rzuca z 5tego metra o tablice bo robi to ze slabym skutkiem i kiedy nie zdobywa pu=kt, nie ma nikogo kto by potrafil zebrac pilke,wiem ze to ciagel mlody gracz ze sie rozwija ze prubuje udoskonalic wachlaz swoich zagran ale mysle ze jak na razie najwiekszy pozytek z niego jest wtedy gry gra na 2 metrze i pakuje wszyko z gory bez zbedndj zabawy!!!!

3)znowu nie widze wielu punktow ryszarde qrde co jest brachu!!!!!

4)hedo--zasluguje na kontrakt ryszarde ,moze zarobki hedo pobudzily by ryska hehheeh,wymiana kontraktu na kilka tygodni hehhe,hedo kolejny meczy na wysokim poziomie i prawde mowiac on moglby bys naszy graczem miesiaca

5)prowadzimy 15 stona punktami ZERO minut JJ,nasz lawka liczy 4 rech zawodnikuw i jak zwykle nie zdobywa wielu punktow,chyba najslabsz alawka w lidze,qrde kiedy ogrywac ma sie JJ ak nie w meczach z netsami gdy prowadzimy 15 stoma????wiedzielem juz kilka gierek magic w tym sezonie i pare razy JJ-ja na boisku to prawda obraca z niego nie mrawy ale nasz druzyna z wyjatkiem paru gier(2 plowa z chicago i fragnet meczu z bostonem) nie potrafi bronic wiec on by tak bardzo nie odstawal a moglby dac druzynie punkty bo rzucac potrafi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!wiec mysle ze albo dawac mu szanse na gre albo transferowac do innej druzyny

6)problem ze zbiorkami.13 howard a poten dlugo dlugo nic,przegrywamy po raz kolejny deske

GENERALNIE NIE NAJLEPIEJ ZACZYNAMY NOWY ROK,CHYBA POTREBA NAM SWIEZEJ KRWI W DRUZYNIE WSPARCIA NA DESKACH I ROZGRYWAJKA MYSLE ZE MAMY PARU GRACZY (JJ,NELSON) KTORYCH TRZEBABY BYLO WYMIENIC ABY COS Z TA DRUZYNA ZROBIC

PORDRAWIAM FASOL

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze po Waszych relacjach az zaluje ze nie moglem obejrzec meczu z Bulls, no ale trudno.

Ale ze nie obejrzalem dzisiaj meczu z Nets to chyba nie mam co zalowac... Kurde jak to mozna bylo przegrac :?: :!: :?: Jak sie prowadzi 11 punktami przed ostatnia kwarta to trzeba spokojnie grac i dowiezc zwyciestwo do konca, chyba chlopaki za szybko uwierzyli ze juz jest po meczu i mysleli ze mecz sie sam wygra. Ehhh no szkoda tego meczu bo na prawde spokojnie byl do wygrania. I w ogole ciekawe dlaczego nie zagral Dooling... Jeden z naszych najlepszych rezerwowcyh i siedzi caly mecz na lawce. Szkoda kolejnej porazki u siebie, cos ta nasza hala jest jakas zaczarowana w tym sezonie, oby sie w koncu odczarowala...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po swej jakze elowkentnej wypowiedzi z nocy napisze teraz pase slow wiecej. Po pierwsze - to chyba jeden z najgorszych meczow Magic jakie widzialem :( Totalna beznadzieja, zero rozegrania, zbiorki to jakas masakra (choc w statystykach i tak wyglada to lepiej niz wygladalo w meczu). I skoro juz przy zbiorkach jestesmy, na poczatku drugiej polowy Rockets mieli zbiorek 19 przy naszych 6 (o ile sie nie pomylilem, w kazdym razie roznica byla miazdzaca). Poza tym straty - tu znow w statystykach jestesmy lepsi niz Houston bo strat mamy niby mniej ale niektore z nich powodowaly u mnie po prostu ze dostawalem bialej goraczki... Na przyklad podanie Lewisa do Turka, ktore trafilo idealnie w rece gracza Houston. A mogla byc fajna akcja po naszym przechwycie, no ale po co, lepiej oddac pilke przeciwnikom zeby im smutno nie bylo... Kolejna rzecz - faule w ataku. Faktem jest ze sedziowie w tym meczu tez gwizdali czasem takie rzeczy ze nie wiedzialem czy sie smiac czy plakac, no ale te niektore nasze ofensy to jakas paranoja. Jest kontra, bodajze Dooling i zamiast cos pokombinowac jakis zwod czy cos, ewentualnie jakis rzut po zatrzymaniu to ten sie laduje prosto na obronce jak czolg. I takich akcji troche bylo w tym meczu. A wracajac jeszcze do braku rozegrania - byla taka akcja jakos w koncowce gdy przegrywalimy bodajze 3 punktami, i co... nie potrafilismy wyrobic sie w 24 sekundach. I tym sposobem cala akcja i 24 sek czasu w pizdziec.

A teraz troche o zawodnikach:

-Wlasciwie jedynym ktory zagral przyzwoicie byl Nelson. Tyle ze potwierdzil on ze nie jest rozgrywajkiem tylko dostarczycielem punktow i w tej roli moze sie u nas sprawdzic. No ale te jego wejscia pod kosz sa spoko, jak mu siedzi rzut to z daleka tez umie postraszyc.

-Lewis - coraz bardzie mnie zawodzi i denerwuje. Totalne brak pewnosci siebie, straty, jego rzuty blokowane, te wejscia pod kosz takie bez wiary w powodzenie, bardziej z braku innego pomyslu. No i te rzuty z bliska tez powinny bycna lepszej skutecznosci. Jak na razie to absolutnie nie splaca swojego kontraktu. (Cale szczescie ze trafil drugi ze swych rzutow w koncowce bo to troche zatarlo zle wrazenie po pierwszym rzucie ktory ledwo obreczy dotknal).

-Howard - no w tym meczu to jakby go nie bylo, Ming mu pokazal jak sie gra. Nawet przy zbiorkach Howarda nie bylo widac, Chinol nie dal mu pograc. No i tym sposobem wyszedl pierwszy od wielu wielu dnimecz bez DD...

-Dooling - jakos mam wrazenie ze lepiej czuje sie w roli rezerwowego.

-Turk - dzisiaj tez byl jakis taki niepewny, rzuty niespecalnie, wejsc pod kosz tez nie bylo. Za to pozbieral troche za Howarda.

Ogolnie jestem bardzo zawiedziony tym meczem. Zdecydowanie potrzeba nam rozgrywajacego i zawodnika pod kosz do pomocy Howardowi. Dopoki nie ogladalem meczow nie bylem ku temu przekonany ale te kilka obejrzanych spotkan uswiadomilo mi ze jak nie zalatamy tych dwoch dziur to daleko nie zajedziemy...

 

Aaa no i bylbym zapomnial - koncowka. Faktem jest ze bylismy w tym meczu druzyna gorsza od gosci ale w ostatniej akcji sedziowie dali dupy na calej linii. Bez przesady, ten rzut powinien byc zaliczony. Wtedy w dogrywce by sie wszystko okazalo no ale sedziowie zdecydowali inaczej i moim zdaniem popelnili blad (i nie mowie tego dlatego ze to byl nasz rzut, gdyby to Houston taki mialo to tez uwazalbym ze sedziowie popelnili blad).

Szkoda ze ten rok sie takkiepsko zaczal, mam nadzieje ze nie jestto kolejny kryzys i ze w koncu nasza hala sie odczaruje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ma co pisac ze sedziowie zawinili bo gra magic byla zalosna nie oszukujmy sie 2 medcz z rzedu fatalnie graja

Niestety dokładnie tak :cry: . Moim zdaniem również dobitka Foyle'a powinna być zaliczona, ale to była sytuacja rzeczywiście stykowa i pewnie, gdybym kibicował Rockets, to uznałbym inaczej. Nie zmienia to faktu, że gramy beznadziejnie słabo, bo chociaż coś nieco zaczęliśmy bronić, to dla odmiany tragedia jest w ataku. Widać Stan bilansu nauczyć Magic nie jest w stanie. Albo gramy szaleńczą koszykówkę bez obrony, albo trochę w obronie (np. z Nets przez trzy kwarty była na naprawdę niezłym pozimie, nawet komentatorzy mówili, że jest to najlepsza obrona Magic w tym sezonie), ale za to nic w ataku. Ot taki przeplataniec. I jak zaczniemy przegrywać na wyjazdach, to będzie cieniutko. A jak się gra słabo, to trzeba modlić się, żeby sędziowie to czy owo zaliczyli. Inna kwestia, że z Nets sędziowie zaliczyli w I kwarcie goaltending przy bloku Howarda, gdy piłka wybitnie nie była opadająca, a w IV kwarcie nie zaliczyli trafienia z faulem (nie pamiętam kogo, chyba Bogansa), tylko kazali rzucać wolne, z których pierwszy to pudło. Zatem 4 punkty niezasłużenie w plecy, a przegraliśmy jednym punktem. Faktycznie dziwnie sędziowie sędziują w hali Orlando. Coś podobnego było dziś, ale nie zmienia to faktu, że z taką grą, to daleko nie pojedziemy.

 

Opisywać meczów nie ma co, podobnie jak gry poszczególnych zawodników, bo szkoda na to słów i szkoda powtarzać się w kółko, a tym bardziej, że jingles to nieźle zrobił, ale jedna rzecz z innej beczki. Coś przebąkuje się, że podobno Orlando chce transferować (mowa jest o Doolingu i Bogansie), aby zdobyć solidnego zawodnika na dwójkę. Podobno jesteśmy zainteresowani Pietrusem... Jeżeli jest w tym ździebko prawdy (a Denton ma zwykle niezłe informacje), to widać, że szukamy wzmocnień nie na tych pozycjach, co najbardziej potrzebujemy. O ile Pietrusa rzeczywiście uznać za wzmocnienie... Jak Pietrus to klasyczna dwójka (niezależnie, że według mnie żadna z niego rewelacja), to ja nie wiem. Co prawda grywał w Warriors na tej pozycji, ale trochę na siłę, dla mnie to trójka, choć o nieco nikczemnym wzroście. I lepiej na tej trójce się spisywał, a u nas na pewno byłby sg.

Myślę, że nawet przeciwnik transferów zmienił zdanie co do ich konieczności :wink:, ale nie sądzę, aby to (Pietrus) była dobra droga. Nadto według mnie ważniejszymi kwestiami są pozycje 1 i 4 (nawet nie potrafię powiedzieć która pozycja w tej chwili to większy priorytet), bo Bogans na tej dwójce jakoś tam gra i nie jest najgorszy, no ale można tam sobie wznosić modły, a Smith i tak wie najlepiej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaje sie ze mamy kolejny kryzys... 3 porazki z rzedu z zespolami z ktorymi powinnismy wygrac, z zespolami teoretycznie slabszymi (o slabszym bilansie). I to niestety wszystkie porazki w kiepskim stylu (no moze z Nets gra byla przez pierwsze 3 kwarty dobra, nie wiem bo nie widzialem, koncowka w kazdym razie szkoda gadac). Dzisiaj z kolei w calej pierwszej polowie zdobylismy tyle samo punktow co w ostatniej kwarcie. Dosc powaznie obnizylismy loty po nowym roku, nasza gra jest beznadziejna no i sa same porazki. Mysle ze jednak bez zmian sie nie obejdzie, druzyna jest lepsza niz przed sezonem ale potrzebne sa jeszcze jakies zmiany zeby polatac te dziury ktore mamy i wtedy moze byc na prawde ok. No ale po co sie powtarzac... Miejmy nadzieje ze moze dzisiaj z Clippersami cos nasi zagraja bo ta roznica miedzy iloscia zwyciestw i porazek niebezpiecznie sie kurczy i moze byc niewesolo jak bedziemy przegrywac takie mecze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No w koncu zwyciestwo. Znow nie bylo latwo a garlismy z przeciwnikiem o kiepsciutkim bilansie... No ale dobrze ze jest zwyciestwo. Chociaz kilka razy po duzej przewadze Clippersi szybko dochodzili nas na 1-2 punkty. Widac ze te mecze sa grane na styku, wlasciwie prawie wszystkie ostatnie nasze mecze takie byly (moze z wyjatkiej 1 czy 2). Poczatkowo je wygrywalismy, potem 3 porazki z rzedu. Miejmy nadzieje ze teraz bedzie jakas seria zwyciestw, chociaz najblizszy mecz z Denver wiec moze byc ciezko, no ale mam nadzieje ze chlopaki powalcza i wygraja :)

Dzisiejszego meczukomentowac nie bede bo nie ogladalem (eh ze tez teraz te mecze na zachodzie musza byc tak pozno), wspomne tylko to co rzucilo mi sie w oczy - 9 asyst Nelsona. Nie wiem czy to przez to ze cos rozgrywal, czy moze przez to ze Howard mial dobra skutecznosc, tak czy siak jakby te 9 mial w kazdym meczu to jakze by bylo pieknie. Niestety tego raczej sie nie doczekamy. Ogolnie dobrze ze jest zwyciestwo, oby noworoczny "kryzys" sie skonczyl...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale mamy bilans miesiąca: 1-5 :(:(:( Ale w sumie, jaka gra, taki bilans. Najgorsze jest to, że zaczęliśmy niemal wszystko przegrywać również na wyjazdach. Co oznacza, że jak nie zaczniemy szybko wygrywać u siebie, to jeszcze szybciej stracimy prowadzenie w dywizji, jak również trzecie miejsce w konferencji. A nie czarujmy się, ale przy takiej, a nie innej grze Miami oraz kontuzji Arenasa, dywizja jest cieniutka. No ale już Wizards mają tyle samo porażek co my.

Bilans wyjazdu na Zachód to 1-3, a więc nawet nie potrafiliśmy przywieźć równowagi. A przecież przeciwnicy to nie była ścisła czołówka Zachodu, na a dwie drużyny, to wręcz doły. Faktem jest, że przy nieco lepszej grze mogliśmy wygrać wszystkie cztery mecze, no ale tak to sobie możemy gdybać. Bo również mogliśmy wygrać z Nets i Rockets i bilans miesiąca mielibyśmy 6-0 :lol: . A w ogóle to bilans rogrywek mogliśmy mieć lepszy niż Boston i w ogóle... :wink: Ale po kolei...

 

Tak beznadziejnej połowy, jak pierwsza z Sacramento, w wykonaniu Magic dawno chyba nie widziałem, a przynajmniej nie chcę pamiętać. 38-53 ze słabą w sumie drużyną, w której 3 czy 4 najlepszych zawodników ma kontuzje, to kompromitacja. Szkoda w ogóle słów na to co wyczynialiśmy. I najlepszy nuemr, że na nieco ponad 7 minut przegrywaliśmy 19 pkt :!:, chyba 69-88 , czyli jakby ze 2 bramkami w piłce nożnej. I nagle okazuje się, że grać potrafimy, bo dochodzimy na 100-103. Czyli robimy run 31-12 w 7 minut. Tak, jabyśmy grali o życie: bronimy, zbieramy, walczymy. Szkoda tylko, że jedynie 7 minut z 48. Pozostałe (pierwsze) ponad 40 minut chodzimy. Beznadzieja. Turek zaczyna grać słabo i potwierdza to w kolejnych meczach, poza Clippers. Chyba niestety nadchodzi moment nierównej gry Turka. Bo przecież jakoś ciężko było uwierzyć, że na takim poziomie może grać zbyt długo. Chociaż i tak zagrał naprawdę dużą część sezonu.Aha, Kings zebrali bodaj 12 piłek pod naszymi tablicami, z czego ja naliczyłem bodaj 23 lub 25 second chance points :!: Cóż, chyba ciągle będziemy powtarzać tak samo. Który to już mecz przegrywamy przez takie punkty, niezależnie od tego, że gramy słabiutko.

 

Z LA Clippers mecz słabiutki, ale wynik przynajmniej dobry. Tu dla odmiany my prowadzimy cały mecz, Clippers ani razu, nasza przewaga sięga 18 pkt, a potem runy w plecy i niemal remis. Ja nie wiem, ręce opadają, ale gramy takimi zrywami, że po prostu historia... Potrafimy wygrać kwartę 15 pkt, a przegrać następną 10 pkt lub na odwrót. A wynia to z tego, że wszystko, co się da i co się nie da, to rzucamy, bez opamiętania, po niemal 30 trójek w meczu i jedna wejdzie, a 3-4 kolejne już nie i stąd, zamiast neico pomyśleć, zmienić sposób gry, walimy ciągle to samo. Nasz system jest łatwy do rozszyfrowania, a przecież w sztabach szkoleniowych przeciwników nie siedzą durnie. Na początku, gdy graliśmy to jako nowość, a dodatkowo jeszcze nam wchodziły rzuty, dało to efekt w postaci startu 16-4. Od tego momentu mamy 7-12, czyli na poziomie słabych drużyn. W większości meczów gramy co prawda na procencie z gry w granicach 50%, tylko co z tego? Nie gramy nic obrony (w czterech meczach tej sesji wyjazdowej straciliśmy 104, 106, 113, 119, a więc średnią może każdy sobie sam policzyć), przegrywamy deskę, no i rzucamy 28, 23, 26 i 23 razy za 3 pkt, przy procencie ok. 35%. Skoro jednocześnie z gry mamy w każdym meczu ponad 46-48%, to wynika stąd jednocześnie, co nam się bardziej kalkuluje. Wszyscy już chyba rozszyfrowali naszą grę i wystarczy w miarę trzymać dystans i zagęścić środek przy Howardzie, aby wygrać z nami mecz. Bo nie ma u nas ani półdystansu, ani zawodników, którzy powiedzmy na "bezczelnego" wchodzą na kosz, na faul, zmieniają sposób gry Magic (trochę tego dziś z Jazz próbował Lewis). Albo miotamy za 3 pkt, albo podajemy do Howarda, który albo się przepchnie pod koszem, albo nie. Ot taka gra. I raz wychodzi, a trzy razy nie. Idziemy na jakieś bezsensowne wymiany ciosów, nie staramy się w ogóle w obronie (dzisiejszy mecz z Jazz, to już w ogóle parodia pod tym względem, bo pod koniec II kwarty Jazz miał 65% z gry :!: :!: :!: ). Nie wiem do czego to ma prowadzić, ale według mnie do niczego. Zbiórki ofensywne w naszym wykonaniu, poza Howardem, kończą się zwykle stratami, bo tylko Howard wie, co należy zrobić, jak się zbierze piłkę pod tablicą przeciwnika. Dziś warto było zobaczyć, co dzieje się z grą Magic, jak piłkę zebrali np. Turk czy Cook.

 

Poza tym gramy bardzo wyrównane mecze (z Denver i Jazz), ale w pewnym momencie czegoś brakuje. Przede wszystkim rozgrywającego, bo np. dziś z Jazz, doszliśmy na remis, a następnie w czterech kolenych akcjach Howard nie trafia dwóch osobistych, dwa razy tracimy piłkę a ataku, Evans rzuca jeden osobisty, gdy w tym czasie Utah trafia dwie trójki i dobitkę, czyli z remisu robi się 7 punktów w plecy. Podobnie z Nuggets, gdy jeszcze na 5,5 minuty przed końcem prowadziliśmy remisowaliśmy 98-98, a nagle nijaki Carter wrzuca nam co chce i jest po meczu, a Nelson jest bezradny. I tak to właśnie wszystko wygląda, czyli źle, i nie daj Boże jak nadal będziemy kontynuować fatalną grę u siebie... I rozśmieszył mnie artykuł na Sentinelu, że to wolne Howarda pozbawiły nas szansy na zwycięstwo :lol: . Cóż, Howard trafił dziś 17/24 osobistych, czyli ponad 70%, co jest naprawdę świetnym dla niego osiągnięciem i chciałbym, żeby w każdym meczu taki procent osiągał. Wolne rzeczywiście w ostatniej kwarcie wykonywaliśmy cienko i to też była niewątpliwie przyczyna porażki (bo spudłowaliśmy coś pod 10 osobistych w tej kwarcie, tyle, że w trzech wcześniejszych trafiliśmy prawie wszystkie, więc średnia wyszła), ale tak naprawdę raczej przyczyn niepowodzeń trzeba szukać gdzie indziej. Przede wszystkim w braku obrony, kiepskiej zbiórce (poza Howardem), jak również słabym backcourcie. Niby zawodników na pozycje 1-2 jest w cholerę, ale pożytek z nich znikomy. Może więc np. pograć JJ w S5, skoro i tak żaden z zawodników, oprócz Howarda, bronić nie potrafi. Ten przynajmniej w 30 minut będzie miotał ze 20 pkt. A obrony i tak nie ma. Bo pozostali nasi zawodnicy na dwójce, to może trochę coś bronią (chociaż bez rewelacji), ale jakoś do 20 pkt dobić, a nawet zbliżyć się, nie potrafią. To oczywiście żadne rozwiązanie problemów, ale jakaś zmiana w tym zaśniedziałym układzie Nelson-Dooling-Bogans-Evans, który nic nam nie przynosi. A JJ przynajmniej się stara.

 

Ogólnie rzecz ujmując, to się rozpisałem, ale po prostu żal d... ściska, jak to się ogląda. Człowiek naprawdę się zastanawia, czy obejrzeć kolejny mecz, aby zobaczyć w kółko to samo... Jedyna zmiana to to, że nie pamiętam meczu, w którym Magic ani razu by nie prowadzili... jak to było dziś z Jazz.

 

Teraz 3 mecze, które koniecznie trzeba wygrać (Bulls, Bobcats, Trailblazers). Bo potem czeka nas dwumecz z Detroit i meczyk z Bostonem, przerwane wyjazdem do Memphis. Chciałem ostrożnie, aby Magic na koniec miesiąca mieli 30 zwycięstw, ale patrząc na to, co się dzieje, to jak nic się nie zmieni (a żadne przejawy na to nie wskazują), to na koniec miesiąc, jak będziemy mieli 26-27 zwycięstw, to wszystko. I utracimy trzecie miejsce w konferencji. Obym jednak się mylił...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.