Skocz do zawartości

Gość (Przemek...)

Rekomendowane odpowiedzi

Amare kończy karierę. Czemu to piszę w temacie Knicks? Bo podpisał jakąś umowę z NYK dzięki czemu może zakończyć karierę zgodnie z zasadą często cytowaną przez Orła : "Once a Knick, Always a Knick!". Podobno zależało mi na tym. Szkoda, że kontuzję tak to zjadły bo w Suns oglądało się to świetnie.

Edytowane przez TuPalnik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Derek Fisher idąc korytarzem MSG był bardzo zamyślony. Jego wyobraźnia krążyła między cycami żony Matta Barnesa, a nadchodzącym starciem z OKC. Zostawił drużynę na rozgrzewce pod okiem Kurta Rambisa i udał się do swojego biura po notatki odnośnie meczu z Thunder, ale bimbały jego kochanki nie dawały mu spokoju. Nagle do jego uszu dotarł ogromny lament dochodzący ze schowka na gaśnice oddalonego kilka metrów od wyjścia z sali treningowej. Niezłomny zajrzał do środka i ujrzał tam Amare ubranego w dresy, skulonego w pozycji embrionalnej, który leżąc w kałuży własnych łez kwilił niczym mała świnka: 

 

- Oj jak boli!, oj jak boli!, oj jak boli!, ooooooooooj jak boli!

- Amare co Ci jest? - Zapytał wystraszony Fisher

- Nic trenerze. Strasznie mnie boli i nie wiem czy zagram dziś w meczu, oooooj jak boli - wyskiełczał Amare

- Ale co cię boli? - dociekał szkoleniowiec

- NO BOLI MNIE TRENERZEEEEEEEEE, OJ JAK TO BOLIIIIIII NIECH PRZESTANIEEEEEEEE

- no nic - jak boli to nic nie poradzisz. Załóż garnitur i usiądź przy linii bocznej. Któryś z chłopaków przejmie twoje minuty. 

- Och! Dziękuję trenerze! Już mi trochę lepiej, ale dalej boli.

 

Fisher zostawił zawodnika samego i powrócił do rozmyślań. Umysł Dereka wypchną starcie z Thunder z kręgu najważniejszych tematów i zajął się w 100% krągłościami Glorii. Kiedy pospiesznym krokiem skręcił za róg zamykając za sobą drzwi od korytarza, Amare płynnym ruchem wstał z ziemi. Z kieszeni wyjął małą, pustą butelkę wody, którą rozlał wokół siebie imitując kałużę łez. Zgniótł ją w jednym ręku, po czym wyrzucił do kosza. Z uśmiechem na twarzy udał się do szatni, gdzie przebrał się w jeden ze swoich garniturów i na smartfonie sprawdził stan konta. Ta czynność była jego rutyną od czasu podpisania kontraktu z Knicks. Tych kilka ruchów palcem na nowym iPhonie zawsze wprawiało go w błogi nastrój. Uśmiech zagościł na jego twarzy i mimicznym ruchem uderzył się w kolano otwartą ręką tak jak to robiły postacie na starych kreskówkach, które oglądał podczas kąpieli w winie. Ubrany w garnitur udał się do stołówki by zjeść kanapkę z tuńczykiem.

 

Nie wiedział jednak, że w mroku była skryta pewna postać, która obserwowała go bacznie od kilku dni i śledziła każdy jego krok. Około dwumetrowa, barczysta sylwetka skąpana w ciemności w skupieniu analizowała jego zachowanie w ostatnim czasie. W pewnym momencie indywiduum uśmiechnęło się i przez ułamek sekundy było widać biel jego zębów oraz z powodu nagłego poruszenia głową nikłe, blade dochodzące z korytarza światło załamało się w jego okularach. Następnie tajemniczy osobnik szybko wycofał się tyłem i zniknął w morkach korytarzy koszykarskiej mekki. 

 

Amare przesiedział kolejne 4 spotkania na ławce. Po przegranym meczu z Bostonem zbił piątki z kolegami z drużyny przybierając smutną minę nr 4. Melo dwoił się i troił na parkiecie. Jose dołożył 17 punktów, a grający w pierwszej piątce Jason Smith otarł się o double-double. Z ławki wspomagał ich "nowy" Lance Thomas oraz grający drugi sezon Tim Hardaway. Pocieszył chłopaków, pozdrowił kumpli z Bostonu i udał się na odprawę po meczową. Wysłuchał ociężałego przemówienia Fishera o porażce, który dwa razy nieświadomie powiedział słowo "Cyc" zamiast "nic". "Cyc się nie stało chłopaki"

 

STAT pożegnał się z kolegami z klubu i udał się do podziemnego garażu, gdzie zaparkował swój samochód. Za wycieraczką jego żółtego Lamborghini była wsadzona koperta. Amare rozejrzał się dookoła jednak nie zauważył nic podejrzanego. Wyjął kopertę zza wycieraczki. Była cała biała, a na samym środku było odręcznie napisane "Otwórz mnie". Zawodnik nie rozpoznał charakteru pisma. Postąpił zgodnie z instrukcjami i ostrożnie otworzył kopertę. 

 

W środku była karta papieru na której tym samym charakterem pisma było napisane:

 
"Interesuje się Tobą kilka drużyn z czołówki ligi. Nie zmarnuj tej szansy
 
                                                                                              ŻYCZLIWY"
 
Na Amare zstąpiła światłość. Nie dla tego, że nad jego samochodem zadziałała druga fotokomórka, która bardziej doświetliła całe miejsce do parkowania, ale w jego umyśle również pojawiła się żarówka. Do przerwy na ASG zostały 4 spotkania. To wystarczająca ilość czasu by pokazać, że potrafi grać w kosza i stanie się kąskiem dla drużyn chcących się wzmocnić przed PO. W pośpiechu wsiadł do swojego samochodu i z piskiem opon ruszył do apartamentu, w którym już czekała na niego kąpiel w winie. 
 
Stojąca za filarem tajemnicza postać zaśmiała się cicho po czym skryła się w objęciach mroku. 
 
Nazajutrz Amare pełen werwy i chęci do działania pojawił się na treningu. 
 
- Już ok Amare? Już cię nie boli to co tam wtedy cię bolało? Zapytał zdziwiony Fisher 
- Już wszystko wróciło do normy trenerze i mogę grać! - odparł STAT
- Cieszy mnie to, ale i tak będziesz grać w ograniczonej ilości minut
- Ok, byle bym powąchał trochę parkietu i mógł pomóc chłopakom coś wygrać!
 
Następne 4 mecze przed ASG Knicks przegrali. Stoudemire spędzał na parkiecie średnio 17 min notując 10 punktów, 5 zbiórek oraz prawie 2 asysty. Nawet zaczął grać w obronie. Wszystko to robił wchodząc z ławki. Prasa pisała o rezurekcji i powrocie. Bardzo cieszyło to gracza, który już nie mógł doczekać się okienka transferowego. 
 
Po ostatnim gwizdku meczu z Orlando podszedł do niego Steve Mills i powiedział, że właściciel chce się z nim widzieć w hotelu gdzie zameldowani są gracze. Amare nawet się nie wykapał tylko pobiegł się przebrać i sprintem udał się do lobby hotelowego gdzie czekali na niego właściciel drużyny - James Dolan - oraz wspomniany Mills. Zaproponowali mu wykup kontraktu (o którym nie chciał wcześniej słyszeć). Zdyszany Amare z marszu podpisał dokumenty, podał ręce obydwu panom i szczęśliwy wrócił prędko do hali mając nadzieję, że jeszcze złapie kilku dziennikarzy, którzy będą mogli podać dalej wieść, że znowu jest wolny i czeka na propozycje. 
 
Amare zobaczył dwóch dziennikarzy ESPN, którzy ćmili sobie fajkę przed halą. Rozmawiali o tym jaki to Jason Smith rzucił 25 punktów i na głos wymyślali "sources" które miały być związane z kontuzjowanym Melo i jego frustracją z powodu kolejnej porażki. Dopadł ich kiedy petowali resztki Marlboro pod podeszwami swoich robionych na zamówienie butów.
 
- JESTEM WOLNY! - krzyczał Amare - wykupili mój kontrakt i mogę teraz podpisać z kim chcę i za ile chcę!
 
Dziennikarze z miejsca wyrzucili do kosza notatki o tym jak Smith mówił, że jest szczęśliwy grając w Knicks i że może się pokazać z jak najlepszej strony i zaczęli notować każde słowo STATa z taką zawziętością, że zapomnieli o dyktafonach spoczywających w kieszeniach ich marynarek. 
 
Całe zajście przed halą obserwował tajemniczy osobnik z okna swojego pokoju. Okna apartamentu nr 11 umiejscowione były na wprost "punktu spotkań" lub "palarni" jak kto woli - dziennikarzy i kiedy tylko usłyszał krzyk Amare podbiegł do okna i z uwagą śledził rozwój wydarzeń. Kiedy skupisko pismaków wokół byłego już gracza Knicks powiększało się i spijało każde słowo z jego ust - zasłonił zasłony i podszedł do stolika na którym stała karafka Japońskiej Whisky. 
 
W pokoju panował półmrok, i jednym źródłem światła były świece zapachowe i kadzidła. Było to wbrew przepisom BHP hotelu, jednak on miał specjalne względy i zawsze wyłączano dla niego czujnik dymu. Nalał sobie solidną porcję trunku i podszedł do starego sekretarzyka. Usiadł w skórzanym fotelu, jedną ręką włączył małą lampkę która idealnie oświetlała środek mebla, a drugą ręką odłożył szklankę na blat. Rozejrzał się po pokoju jakby czegoś szukał. Obok lampki był pilot do małej wieży Hi-Fi. Palcem uzbrojonym w masywny, złoty pierścień nacisnął na pilocie przycisk "Play" i z głośników poleciały zapauzowane wcześniej "Not To Touch The Earth" zespołu "The Doors". Z szuflady wyjął papierową teczkę opisaną "#ŁotyszMVP". Otworzył ją stronie gdzie ostatnio skończył czytać. Za zakładkę służyły mu indiańskie paciorki nawleczone na włosie jednorożca. Przynajmniej on w to wierzył, że były to włoscy tego mitycznego stworzenia. 
 
Uniósł szklankę z whisky do ust i pociągnął solidny łyk. Kiedy trunek zaprzyjaźnił się ze ściankami jego szyi, a Jim Morrison wypowiadał sławetną kwestię "I am The Lizard King. I Can do Anything" na jego twarzy pojawił się bardzo szeroki uśmiech. 
 
Uśmiech człowieka, który zawsze jest kilka kroków przed innymi i jest gotowy na każdy scenariusz...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

ostatnia wielka noc w jego karierze

ehhh, do dziś pamiętam ten gwizdnięty ofens Melo(którego nie było) na 11 sek przy naszym prowadzeniu, a w następnej akcji nielegalną zasłonę KG, która dała Celtics prowadzenie. Mogło to się inaczej potoczyć  :upset: choć bardziej zabiły nas kontuzje

 

a Stat z pierwszej połowy sezonu 10/11 to był dominator i chyba jego najlepsza wersja w całej karierze(lepszy niż w Suns)

Edytowane przez człowiek...morza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie sobie zdałem sprawę, że mam stare, pojedyncze akcje Amare na dysku, których nie mogę znaleźć na YT. Specjalnie dla Was Panowie:

http://pl.tinypic.com/r/20qghec/9

http://pl.tinypic.com/r/mbu9vs/9

http://pl.tinypic.com/r/2j10ob7/9

http://pl.tinypic.com/r/s3oxzo/9

Numer 3 mój faworyt. Ale zajebał... i to nad człowiekiem, który dokonał TEGO https://www.youtube.com/watch?v=FfN0gF6MIRQ

W bonusie - vintage Rasheed

 

http://pl.tinypic.com/r/jziaew/9

Edytowane przez Findek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Willy Hernangomez zawita do Knicks (młodszy model pojechał jarać blanty do Nuggetsowa) co mnie cholernie cieszy. Nie mogę się oprzeć i podhajpować go trochę na tym forum. Rok temu cieszyłem się z O'Quinna i wiemy jak to się skończyło, ale w stosunku do Hiszpana mam przeczucie, że to wypali i będzie dobrym wsparciem z ławki lub (pfu pfu pfu jebane fusy) z konieczności startującym centrem kiedy Noah odwali "domek z kart".

 

Nie boi się podawać. Potrafi pokręcić się tyłem do kosza i oddać celny rzut. Kiedy ma otwartą drogę na obręcz nie bawi się w jakieś layupy tylko bierze pomarańcze w obydwie ręce i urywa kosz - zdecydowanie i pewnie. Jest w stanie ustać w obronie 1 na 1, jednak czasami za bardzo angażuje się w zbiegnięcie do pomocy - przez co zostawia swojego gracza niekrytego + jakaś średnia aktywność na deskach, ale ma momenty, że wbija się w tłum po bezpańską piłkę.

 

22 lata i trochę miejsca na szlif zostało. O tym, że grał z PorzinGODem przez rok w tym samum klubie nie będę przypominać.

 

Poniżej dwa filmiki z ostatnich meczów reprezentacji. Nie zniszczą wam umysłu jak wymiany LAFa, ale można oko zawiesić.

 

https://www.youtube.com/watch?v=S565dw2lk1w

 

https://www.youtube.com/watch?v=tItHHmIlno0

 

Ktoś z pozostałych fanów Nowojorczyków przygląda się nowemu Litewskiemu nabytkowi w czasie gier przed Rio?   

Edytowane przez Przemek_Orliński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kristaps Porzingis przeprowadza się do NYC.,W zeszłym tygodniu podpisał z Moinian Group lease na narożny PH w budynku Sky na 605 W 42nd St., Oprócz penthouse Kristaps wynajął dwa mieszkania na ostatnim piętrze dla swoich braci Martinsa i Janisa.,W budynku znajduje się NBA regulation-sized basketball court zaprojektowany przez Melo.,Zresztą Carmelo także przeprowadził się na West Side ,w zeszłym roku kupił dwa połączone mieszkania 5-7S i 5-7N w budynku  508W 24 St .,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W USA są nieźli pod tym względem. Karnie siedzieć nikt nie pójdzie, ale cywilnie się sądzą i kasa przepłynie. U Bryanta było podobnie, choć mniej "pikantnie", tj. zwykłe 1 on 1..., ehh. Nigdy się w te rzeczy za wnikliwie nie wczytywałem, ale dobrze rozumiem, że ofiarom bogatych ludzi po prostu kalkuluje się bardziej wyciągnięcie od nich kasy, niż moralna sprawiedliwość, gdyby ów poszedł siedzieć? Przy biedniejszych to nie działa. Gdybym mógł teoretycznie uniknąć odsiadki za domniemany lub prawdziwy gwałt za równowartość ok. rocznych zarobków (tak patrząc na te 21 mln), to bym na to poszedł ;) Druga strona niekoniecznie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.