Skocz do zawartości

Dirk, KG, Mcha...cooooo?, Malone, TOP PF All Time czyli kto ma wiecej odmian fadeaway


Mameluk

Rekomendowane odpowiedzi

Więc tak - obrona Spurs w 2003 była na poziomie tegorocznych Celtów(akurat zespół będący samym supportem). Więc pytanie do Ciebie brzmi:

a)ten świetny defensywnie support był sporo gorszy od takich Celtów

b)Duncan to c***owy obrońca

I nie widzisz różnicy w specyfice obu defensyw i czasach, w których je wyprodukowano ?

 

Prawda jest taka że Garnett może nie miał fantastycznego wsparcia ale problem w dużej mierze leżał po jego stronie. Jak lider nie potrafi udźwignąć odpowiedzialności w momencie kiedy mecz PO jest na styk to reszta drużyny tego nie pociagnie no chyba ze trafi się taka oferma jak Paul po drugiej stronie i wtedy Brewer ze Smithem mogą być Twoimi liderami.

Tak, jeżeli nie jesteś ofensywnym goatem a Twoim odciążaczem w ataku ma być Brandon albo stary Ósmy Pasażer Nostromo, to masz przekurwioną presję i co mecz musisz być alfą i omegą, a Twój margines błędu jest minimalny. Dlatego James dostał sweepa w 2007, a KG pałował się tyle lat i w końcu z radością spierdolił do Bostonu.

 

Jest różnica, między byciem ofensywnym motorem, a byciem jedyną opcją w ataku, bo nie można dosłownie mecz w mecz dźwigać odpowiedzialności. Nikt tego nie potrafi, w żadnej dyscyplinie i żadnej dziedzinie na całym świecie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mi sie przypomniala ta ciezka praca loraka i pretora z e-b all time kazda pozycja, macie to gdzies na pewno, wklejcie tu z obrazkami jak wtedy,  bedzie z glowy , albo nowe zrobcie bo sie ciut zmienilo, tylko nie pierdolcie czasem ze czasu nie macie albo ze wam sie nie chce ;]

 

Lorak chciał odświerzyć WŁADCÓW LIGI, ale na c***?  :D

  1. Larry Bird
  2. Tim Duncan
  3. Bob Pettit
  4. Julius Earving
  5. John Havlicek
  6. Karl Malone
  7. Elgin Baylor
  8. Rick Barry
  9. Charles Barkley
  10. Pippen
  11. Hayes
  12. Garnett
  13. Mchale
  14. Wilkins
  15. Rodman

 

 

 

tak wyglądała top 15 forwardów

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skad znasz tych starych ananasów?

Których?

Tych co biegali po parkietach kiedy jeszcze Twoich rodziców nie było na świecie?

 

Się czytało, się przegladało stasy i trochę materiałów filmowych. Nadmienię jeszcze że dałem Arizina jako zawodnika EXTRA :D

 

 

A tu opisiki zawodników którzy się nie załapali, ale warci odnotowania

 

 

 

 

PAUL ARIZIN 

 

d0_1_b.JPG

 

 

Dlaczego zdecydowałem się na tego zawodnika skoro mamy np. jeszcze Worthy’ego czy Hawkinsa czy McAdoo czy Englisha? Otóż przede wszystkim ze względu na nowość jaką udało mu się przenieść na parkiety NBA. Wiele razy ten gracz jest pomijany w wielu rankingach mimo, iż był wybrany do grona 35 zawodników na srebrną rocznicę ligi jak i do pięćdziesiątki na pięćdziesięciolecie NBA to nigdy nie był uważany za tę gwiazdę, która mocno świeci swoim światłem. Co można powiedzieć to, że był  w czołówce ligi i dwukrotnie był najlepszym strzelcem ligi oraz zdobył tytuł w 1956 roku wraz z Neil’em Johntsonem. Jednak to co wyróżniało go od reszty zawodników to był słynny jumpshot (rzut z wyskoku). Oczywiście jak wiemy Joe Fulks wprowadził ten element do koszykówki, ale Paul można powiedzieć ,że miał prawdziwy wyskok jak wbijał się w górę i miękko rzucając umieszczał piłkę w koszu, a potrafił trafiać z każdego miejsca na parkiecie dodatkowo punktując layupami czy hakami. Zdobył jedno MVP Meczu Gwiazd uczestnicząc w nim dziesięć razy. Poza tym ,że byl najlepszym punktującym to dodatkowo był przy tym skuteczny, a jego średnia 28.9 pkt w playoff co kazało sądzić ,iż jest niewiarygodną rzucającą maszyną. A mógł osiągnąć znacznie więcej, ale służba wojskowa zabrała mu 2 najlepsze lata kariery sezon 1952-53 oraz 1953-54. Co mogę więcej powiedzieć? Po prostu mnie przekonał.

 

 

ADOLPH SHAYES (Syracuse Nationals 1948-63; Philadelphia 76ers 1963-64)

Jeden z najlepszych skrzydłowych tamtych lat. Potrafił świetnie zbierać, a jego sprawność dawała mu wiele możliwości na różnorodne zdobywanie punktów, a średnia z linii rzutów wolnych 84.4% jest godna podkreślenia. Stosował starą technikę rzutów oburącz  nawet gdy liga już posiadała wielu zawodników z określonym jumpshotem, co nie przeszkodziło mu znaleźć się sześciokrotnie w pierwszej piątce sezonu oraz zasiąść na tronie mistrzowskim.

 

 

 

DAVID DeBUSSCHERE  (Detroit Pistons 1962-68; New York Knicks 1969-73)

Znakomity twardy obrońca z pozycji skrzydłowego był uznany za jednego z najlepszych w grze obronnej trafiając sześciokrotnie do pierwszego zespołu defensorów NBA w pierwszych latach przyznawania tych wyróżnień. Cechował się inteligencją na parkiecie, która pomogła mu w wywalczeniu mistrzostwa NBA z Knicksami w 1970 oraz 1973 roku w słynnej zespołowej grze Nowojorczyków. Świetny atakujący Connie Hawkins mówił, że „Dave odbierał mu możliwość wykonania pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego ofensywnego ruchu.”

 

Jerry Lucas (Cincinnati Royals 1963-69; San Francisco Warriors 1969-71; New York Knicks 1971-74)

Trzykrotnie zdobył mistrzostwo NCAA dominując na parkietach uczelnianych rzucał ze skutecznością 63.7 %, zdobywał 26.3 punktów oraz 16.4 zbiórek na jedno spotkanie. Oczywiście jego gra przełożyła się na sukcesy w NBA, gdzie poza nagrodą dla najlepszego nowicjusza, zdobył tytuł z Nowym Jorkiem (1973). Jest jednym z trzech graczy w historii, który zebrał przynajmniej 40 piłek i właśnie umiejętność zbierania wyróżniała go spośród innych, gdzie przy wzroście 201 centymetrów potrafił zdobyć średnio powyżej dwudziestu jeden piłek. Na liście wszechczasów znajduje się na czwartym miejscu (Chamberlain, Russell, Pettit). To są niebywałe osiągnięcia. Ale czysto koszykarskimi umiejętnościami to Lucas imponował fotograficzną pamięcią.

 

 

 

WILLIAM JOHN „BILLY” CUNNINGHAM  (Philadelphia 76ers 1965-72; ABA Carolina Cougars 1972-74)

Człowiek wielu talentów oraz ciężkiej pracy. Nie bał się brać odpowiedzialności na swoje barki, a jego niesamowita skoczność pozwoliła na nazwanie go „Kangaroo Kid". Jest członkiem Panteonu Sław NBA, co nie jest przypadkiem skoro udało mu się zdobyć tytuł oraz nagrodę dla nowicjusza roku. Po przeprowadzce do ABA zgarnął nagrodę MVP sezonu, ale te suche fakty nie pokażą jak zaciętym i ciężko pracującym zawodnikiem był. Jest tutaj nie przez przypadek.

 

 

 

 

Robert „Bob” McAdoo (Buffalo Braves 1972-77;  New York Knicks, 1976-79; Boston Celtics, 1978-79; Detroit Pistons, 1979-81;  New Jersey Nets, 1980-81;  Los Angeles Lakers, 1981-85;  NBA's Philadelphia 76ers, 1985-86)

Dwukrotny mistrz ligi, MVP sezonu oraz Debiutant Roku był fenomenalnym strzelcem będąc trzykrotnie z rzędu najlepszym w tym elemencie w lidze 1974 (30.6 pkt/mecz), 1975 (34.5 ) oraz 1976 (31.1). Miał finezję miał szybkość i był wszechstronny, nie tylko trafiał z każdego miejsca na parkiecie lecz również zbierał oraz blokował. Ale mimo świetnych statystyk i gry indywidualnej to nie mógł z drużyną przebić się przez najlepsze ekipy ligi. Dopiero sprawdził się w Los Angeles wypełniając rolę pomocnika Magica Johnsona czy Abdul-Jabbara.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem że w erze gdzie widzieliśmy Tima który jako drugą opcję w 2003 miał bo ja wiem może Stefa JAcksona i Howarda który pokonał Jamesa w primie mając jako drugą opcję Hedo Turkoglu już nie będe słuchał tych pierdół jakoby superstarom to właśnie słaby support nie pozwalał wejść do finałów

 

Prawda jest taka że Garnett może nie miał fantastycznego wsparcia ale problem w dużej mierze leżał po jego stronie. Jak lider nie potrafi udźwignąć odpowiedzialności w momencie kiedy mecz PO jest na styk to reszta drużyny tego nie pociagnie no chyba ze trafi się taka oferma jak Paul po drugiej stronie i wtedy Brewer ze Smithem mogą być Twoimi liderami.

 

Co by nie mówić Garnett jako lider wygrał dwie serie PO i to świadczy słabo o nim jako liderze a nie o jego supporcie ( Howard na mocnym Wschodzie potrafił ugrać więcej ze znacznie słabszym wsparciem no chyba że nagle Turkoglu na tym forum urośnie do rangi Boga)

?!

po porażki Garnetta za czasów Wolves:
 
1998 
Wolves - 45W (0.17 SRS - 17. w lidze)
Seattle - 61 W (6.33 SRS - 3. w lidze)
1999
Wolves - 25 W (-0.17 SRS - 16. w lidze)
Spurs - 37 W (7.12 SRS - 1. w lidze)
2000
Wolves - 50 W (2.67 SRS - 8. w lidze)
Blazers - 59 W (6.36 SRS - 2. w lidze)
2001
Wolves - 47 W (1.81 SRS - 12. w lidze)
Spurs - 58 W (7.92 SRS - 1. w lidze)
2002
Wolves - 50 W (3.58 SRS - 6. w lidze)
Dallas - 57 W (4.41 SRS - 4. w lidze)
2003
Wolves - 51 W (2.46 SRS - 10. w lidze)
Lakers - 50 W (2.71 SRS - 9. w lidze)*
2004
Wolves - 58 W (5.86 SRS - 2. w lidze)
Lakers - 56 W (4.36 SRS - 7. w lidze)
 
no więc chyba jednoznacznie założyć można, że do 2003 roku Garnett spotykał same dużo lepsze zespoły w playoffach. jak rzadko zdarza się, żeby zespół pokroju tych Garnetta pokonał zespoły pokroju tych, z którymi grali Wolves - niech każdy sobie odpowie, zwłaszcza, że wiemy, jak później wyglądała przygoda z playoffami w tych konkretnych sezonach Spurs 99 czy Blazers 00.
 
co do 2003 roku, to jeżeli chodzi o Lakers trzeba pamiętać, że byli po trzech tytułach, i, po pierwsze, Shaq opuścił pierwsze 14 meczów sezonu (z Shaqiem Lakers mieli bilans 45-22 czyli pace na 55/56 W), a dwa, w pierwszych 18 meczach po powrocie O'Neala mieli 8-10 (moja matematyka sugeruje, że następnie mieli bilans 37-12 co daje pace na ~60W, czyli nieporównywalny zespół względem Wolves), wciąż mieli potężne problemy z defensywą i dlatego nie mieli szans na tytuł summa summarum, ale to wciąż był w rzeczywistości dużo lepszy zespół niż Wolves. o 2004 zaraz.
 
kolego Ely3, gdzie Garnett miał wygrać więcej niż dwie serie w playoffach? z kim? w 2002 roku Dirk nie powinien mu tak najebać (jeden z bardziej niedocenianych występów w konkretnej serii IMHO), tyle, że raz, nawet superstarom zdarzają się takie serie (tak, Dirkowi również ;] ), a dwa, wciąż Mavs mieli lepszy zespół. żeby móc sprawić upset (jak wspomniani Magic) to trzeba mieć odpowiednie okoliczności (vide fatalne matchupy Cavs w tamtej serii) żeby go zrobić. kiedy coś takiego miało miejsce w przypadku Wolves? 
 
zostaje 2004 rok, wtedy miał raz w Wolves poważną ekipę KG, Lakers byli wciąż lepsi (problemy zdrowotne Bryanta, chyba trzy przerwy spowodowane kontuzją barku w tamtym sezonie, rewelacyjna końcówka sezonu regularnego), ale pewnie można byłoby uznać Minnesotę za contendera. tyle, że (patrz pkt. 1 poniżej):
 
Przeciwko Lakers '04 w playoffach
Duncan
20.7ppg, 12.2rpg, 3.3apg, 1.0spg, 1.7bpg, 4.7tov, 53.4%ts 
Garnett 
23.7ppg, 13.5rpg, 4.5apg, 1.2spg, 1.2bpg, 3.7tov, 51.8%ts
 
Garnett zagrał lepszą serię niż prime Duncan. mój wniosek jest taki, że może różnica w ofensywie między jednym, a drugim, wcale nie była tak wyraźna jak to przedstawia np. BiałaCzekolada? czy gdyby Garnett grał w zespole na 60 wygranych w RS jak Duncan w 2003 roku, to wg Was na pewno nie przepchnąłby tamtych Lakers? przypomnę, że robił w tamtej serii 27-16-5-2-2...
 
jeszcze jeżeli chodzi o ocenianie takich składów Wolves w tamtym okresie, Spurs czy Magic, to trzeba mieć na uwadze, jak odpowiednio takie zespoły diagnozować. przede wszystkim - możemy się spierać o grę Garnetta w playoffach, ale chyba nie ma wątpliwości, że to być może GOAT w defensywie. mimo to, drtg Minnesoty to 6. (2004), 16. (2003), 15. (2002), 16. (2001), 12. (2000). można rzucać teksty o Claxtonie czy innych Turkoglu, ale wartość względna wygląda tak, że Duncan do 2009 roku nigdy nie wypadł poza bodaj top4 w defensywie, Garnett zrobił raz top10 w defensywie w rs grając w Wolves. defensywny GOAT!! raz top10 w wieku 31 lat!!! czujecie to?!?! to najlepiej pokazuje, jak kiepscy byli Wolves w tamtym okresie. jak tacy użytkownicy jak Ely3 czy BiałaCzekolada to kwestionują, to naprawdę się boję co spotkam jutro, jak nie biorą nawet tego pod uwagę absolutyzując w swoich postach - to już nie wiem co o tym myśleć.
 
powtórzę się po raz czwarty chyba, ale muszę się powtarzać, bo rzucacie oklepane komentarze ("Garnett mógł narzekać tylko na to, że nie miał Popa" albo "nie przez przypadek Garnett wygrał dwie serie w playoffach" albo "Garnett nie gwarantował czegoś tam") wyrwane z kontekstu, który tutaj jest kurewsko istotny.
 
1. czy gra Garnetta '08 od Duncana '07 albo nawet Duncana '05 wyraźnie się różni? jeżeli te różnice są relatywnie małe - dlaczego, skoro jeden nie nadaje się na pierwszą opcję w ofensywie contendera, a drugi jest alpha dogiem często z rankingów top5 alltime? wspominając o Pierce'ie (który w tamtych playoffach w ofensywie lepiej zagrał tylko w finałach), miejcie na uwadze jak genialny był Manu w finałach 05 i pamiętajcie o 25-6 Parkera z finałów z Cavs.
2. dlaczego dający [ofensywnie] dupy w playoffach Garnett na tle tych samych przeciwników (4 z 8 serii jakie zagrał w Wolves od 1999, całkiem spora dawka) wyglądał w boxscorze mniej więcej tak jak prime Duncan (czasem troszkę gorzej, czasem troszkę lepiej, nawet w matchupach Wolves-Spurs gdzie dostawał wpierdol), trzykrotnie grając w dużo gorszym zespole, a raz w porównywalnym?
3. jesteście w stanie wskazać zawodnika z ~top15 alltime, który do 31/32 roku życia zagrałby w playoffach dwie serie, gdzie jego drużyna była faworytem? nie uważacie, że skoro tak, a ponadto, miało to miejsce na Zachodzie (czyli Garnett grając we Wolves de facto odpadał tylko z powaznymi contenderami), to czy nie warto brać tego pod uwagę? nie należy założyć, że w takich okolicznościach niemożliwa jest tak jednoznaczna ocena KG, bo oceniacie sytuację (prime Garnett jako ofensywny lider contendera), która miała miejsce raz, a w roli której KG spisał się w 2004 roku chyba nawet lepiej niż Duncan w tamtych playoffach (patrz seria z Lakers)? nie należy przyjąć, że występowanie w takich okolicznościach (granie w zespołach ~50W na tle tamtego Zachodu) nie przedstawia w pełni rzetelnie wartości Garnetta w tamtym okresie? dla mnie jest to OCZYWISTE. 
 
nie wiem jak było, wg mnie nie można oceniać takich sytuacji in abstracto tak jednoznacznie, a to próbujecie robić, moim zdaniem Garnett w ofensywie miał jeden poważny mankament (nieefektywny scorer), ale wciąż dawał kurewsko wszechstronny skillset (volume scoring i elitarny passing jak na wysokiego). wciąż, w latach 2000-2004 Garnett robił 24ppg przy 6apg na 52%ts, grając, jak widać powyżej, z reguły, z dużo lepszymi zespołami. ergo, zakładając, że grałby w prawdziwym contenderze teamie, to ten jego nieefektywny scoring nie byłby pewnie aż tak nieefektywny, i ze 2% by mu podskoczył, wzorem Was też sobie uproszczę.
 
być może się mylę (prime Garnett to nie jest moja wymarzona pierwsza opcja w ataku contendera, ale stwierdzenie, że się do tego w ogóle nie nadawał jest kuriozalne), nie wiem, ale jak mamy rozmawiać na poważnie, a nie rzucać komentarze w stylu General Board z forum realGM (wybaczcie, ale za takie uważam teksty w stylu "Garnett mógł narzekać tylko na brak Popa" albo "Garnett nie przez przypadek wygrał dwie serie w playoffach"), to proszę o rozwianie moich wątpliwości we wspomnianych kwestiach, tudzież obronę Waszych wyżej przywołanmych stwierdzeń.
 
jak już wspominałem, Duncana uważam za top5 alltime, żeby nie było, używam TD jako punkt odniesienia w postaci zawodnika, którego pozycji w historii koszykówki nikt nie kwestionuje.  ponieważ idealnie to porównanie moim zdaniem obrazuje, jak czarno-biało próbujecie przedstawić szarą rzeczywistość.
Edytowane przez BigManFan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko kiedy się u KG zdarzyło, że tak słabo ofensywnie zespół jak Spurs 03 pociągnął w ataku na 110 ortg dwa razy przeciw jak sam napisałeś ~60 win teamom? Właśnie ten run 03 na poziomie Dirka 11 sprawia, że można dać klarownie i jasno Duncana nad Garnetta. Bo owszem oboje w defensywie są graczami na podobnym poziomie, jednak w PO tylko z tej dwójki zdarzało się wnieść na wyższy poziom i pociągnąć serię. Także potem jak KG miał zespół contendera w Celtach, to ani razu nie udało mu się "zaklikać", gdy Duncan podobnie wiekowy wciąż potrafił momentami wziąć zespół na plecy w trudnych momentach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RappaR, ja stawiam Duncana nad Garnettem (no, wcześniej niejasno się wyraziłem, ale też powtarzam cały czas, że TD mam w top5 alltime). jedyne, co sugeruję, i wydaje mi się, że mam na potwierdzenie swojej tezy dosyć dobre argumenty z racji faktu, że obaj są rówieśnikami - że różnica między jednym, a drugim, nigdy nie była tak znaczna. punktem dyskusji o ofensywie Garnetta były tezy, że musi mieć obok siebie drugiego superstara, nie nadaje się na pierwszą opcję contendera, i tak dalej. po drugie, pojawia się tutaj szereg jawnie niesprawiedliwych komentarzy dotyczących Garnetta w szerszym kontekście.

 

wg mnie Garnett to elitarny two way player na którym zbudujesz bardzo dobry atak i elitarną defensywę. stąd też ten ranking mniej więcej miałbym taki.

1. Duncan.

2. Dirk - KG 

3. whateva

 

apropos Garnetta w okresie Bostonu, to on w wieku 36 lat robił w playoffach 19-10 na 50%fg, gdy Boston miał 27.ofensywę ligi w RS. to nie było to zaklikanie? Garnett z kontuzją kolana naprzeciw Cavs w 2010? to tak jeszcze co do tego, że na prime KG nie szło zbudować ofensywy poważnego contendera...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie co rozumiemy przez znaczny, nieznaczny. 

Ja nie wątpię, że na KG w prime można zbudować mistrzowski team nawet z nim jako 1st option - wszak to ja jestem na forum numerem jeden jeśli chodzi o podkreślanie jak bardzo ważny jest support. I ja wiem, że jest top3 PF all time obok Dirka i po Duncanie. Po prostu w swojej karierze nie miał takich momentów jak Duncan i to stawia go wyżej, bo faktycznie przez większość kariery grali na praktycznie identycznym poziomie. Ale jednak to Duncan potrafił pokazać jasno z wyraźną kropką nad i - to ja jestem ten lepszy. A KG jest drugim Davidem Robinsonem(zresztą czy to jest jakaś ujma być na poziomie Admirala?), który też przecież mógłby być mistrzem z lepszym zespołem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie co rozumiemy przez znaczny, nieznaczny. 

Ja nie wątpię, że na KG w prime można zbudować mistrzowski team nawet z nim jako 1st option - wszak to ja jestem na forum numerem jeden jeśli chodzi o podkreślanie jak bardzo ważny jest support. I ja wiem, że jest top3 PF all time obok Dirka i po Duncanie. Po prostu w swojej karierze nie miał takich momentów jak Duncan i to stawia go wyżej, bo faktycznie przez większość kariery grali na praktycznie identycznym poziomie. Ale jednak to Duncan potrafił pokazać jasno z wyraźną kropką nad i - to ja jestem ten lepszy. A KG jest drugim Davidem Robinsonem(zresztą czy to jest jakaś ujma być na poziomie Admirala?), który też przecież mógłby być mistrzem z lepszym zespołem.

Sam sobie przeczysz.  Żeby móc, jak to nazywasz, "zaklikać" i to nie w pojedyńczym występie to też trzeba mieć support. Nie zaklikasz, jeżeli mogą Cię bezkarnie podwajać, nie zaklikasz jeśli stworzysz przewagę, a po oddaniu piłki gówno z tego jest, nie zaklikasz jeśli nie zaklikają pozostali. Nie zaklikasz jeśli jesteś pierwszą i jedyną skuteczną opcją w każdej akcji, w całym meczu.

 

A Howard z Orlando to nie jest najlepszy przykład. Przeciętni wysocy na wschodzie w czasach, kiedy było 3 prawdziwych centrów w całej lidze i Zaza Pachulia musieli podwajać Howarda, który był fizycznie w swoim prime i skakał murzynom po głowach, a otoczony był samymi koleżkami, którzy mając pół metra miejsca raczej się nie pierdolili i wychodzili w górę.

 

Ale najlepsze jest, że nagle wszyscy zapomnieli, jak to Howard i Stan byli w tamtych play-offach krytykowani, że Howard oddaje 8 rzutów w całym meczu. Coś się zjebało z tabelką na BR ale jak w mordę strzelił, oddawał średnio 10-12 rzutów na mecz przeciwko Cleveland i Lakers. I to jest argument przeciwko KG w kwestii elitarnej ofensywy na nim zbudowanej ? Give me a break.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam sobie przeczysz.  Żeby móc, jak to nazywasz, "zaklikać" i to nie w pojedyńczym występie to też trzeba mieć support. Nie zaklikasz, jeżeli mogą Cię bezkarnie podwajać, nie zaklikasz jeśli stworzysz przewagę, a po oddaniu piłki gówno z tego jest, nie zaklikasz jeśli nie zaklikają pozostali. Nie zaklikasz jeśli jesteś pierwszą i jedyną skuteczną opcją w każdej akcji, w całym meczu.

Ale Duncan właśnie zaklikał. Na tym polega run 03.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem że w erze gdzie widzieliśmy Tima który jako drugą opcję w 2003 miał bo ja wiem może Stefa JAcksona i Howarda który pokonał Jamesa w primie mając jako drugą opcję Hedo Turkoglu już nie będe słuchał tych pierdół jakoby superstarom to właśnie słaby support nie pozwalał wejść do finałów

(...)

Co by nie mówić Garnett jako lider wygrał dwie serie PO i to świadczy słabo o nim jako liderze a nie o jego supporcie ( Howard na mocnym Wschodzie potrafił ugrać więcej ze znacznie słabszym wsparciem no chyba że nagle Turkoglu na tym forum urośnie do rangi Boga)

 

Po pierwsze jaki mocny Wschód? Howard wygrał z Philly Iggiego. Potem z Bostonem, który upuścił im w cholere krwi mimo absencji KG. By na koniec ograć 4:2 chyba najgorszą wersję Cavs, gdzie uwaga drugą opcją po LBJu był Mo freaking Williams, bądź Delonte fucking West.

 

No właśnie co do otoczenia - to takowe Howard miał idealne pod swoje warunki. Oczywiście nie bagatelizuję formy tamtego DH12, bo był niesamowity.

 

Jednak miał 1. Stana i system 4+1, który miał podkreślić walory Dwighta, kadra drużyny pozwalała na zajebiste wykorzystanie systemu Stanleya Jeremy'ego. 

 

2. Opcja ofensywna - Ryszard Lewis, nie wiemy czy Rashard już wtedy szpikował się zastrzykami anabolicznymi, ale formę miał wyborną i był podobnym dostarczycielem punktów co Howard, przy zachowaniu proporcji.

 

3. Śmiejesz się z Turkoglu, który miał sezon, a na pewno PO performace swojego życia? Pewnie pożyczał wtedy jakieś środki od Ryśka, ale odnosimy się tylko do wydarzeń na parkiecie, a tam jako point forward był najważniejszym kreatorem w zespole Magic i często tworzył mismatche, z których szły łatwe punkty. Ciężko mieć coś do zarzucenia.

 

4. Tercet swingamnów: Pietrus, Lee, Reddick, którzy w zależności od potrzeb dawali energię, hustle, 3pt, i solidne D.

 

5. Ładnie kończący karierę Rafer Alston.

 

6. Do tego fajny zmiennik dla DH w postaci Gortata.

 

No i łyżeczka dziegciu w postaci szkodnika Nelsona.

Naprawdę nie wiem jak można mówić o scrubach w supporcie Howarda w Magic`09.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze jaki mocny Wschód? Howard wygrał z Philly Iggiego. Potem z Bostonem, który upuścił im w cholere krwi mimo absencji KG. By na koniec ograć 4:2 chyba najgorszą wersję Cavs, gdzie uwaga drugą opcją po LBJu był Mo freaking Williams, bądź Delonte fucking West.

 

No właśnie co do otoczenia - to takowe Howard miał idealne pod swoje warunki. Oczywiście nie bagatelizuję formy tamtego DH12, bo był niesamowity.

 

Jednak miał 1. Stana i system 4+1, który miał podkreślić walory Dwighta, kadra drużyny pozwalała na zajebiste wykorzystanie systemu Stanleya Jeremy'ego. 

 

2. Opcja ofensywna - Ryszard Lewis, nie wiemy czy Rashard już wtedy szpikował się zastrzykami anabolicznymi, ale formę miał wyborną i był podobnym dostarczycielem punktów co Howard, przy zachowaniu proporcji.

 

3. Śmiejesz się z Turkoglu, który miał sezon, a na pewno PO performace swojego życia? Pewnie pożyczał wtedy jakieś środki od Ryśka, ale odnosimy się tylko do wydarzeń na parkiecie, a tam jako point forward był najważniejszym kreatorem w zespole Magic i często tworzył mismatche, z których szły łatwe punkty. Ciężko mieć coś do zarzucenia.

 

4. Tercet swingamnów: Pietrus, Lee, Reddick, którzy w zależności od potrzeb dawali energię, hustle, 3pt, i solidne D.

 

5. Ładnie kończący karierę Rafer Alston.

 

6. Do tego fajny zmiennik dla DH w postaci Gortata.

 

No i łyżeczka dziegciu w postaci szkodnika Nelsona.

Naprawdę nie wiem jak można mówić o scrubach w supporcie Howarda w Magic`09.

Zajebisty post, popieram w 100 procentach

 

jesli chodzi o te sterydy bo ktos moze nie byc w temacie

 

http://www.e-nba.pl/topic/3983-sterydy/

 

 

 

Temat wrocil, jak bumerang, ciekawy artykul wlasnie przeczytalem

 

http://uproxx.com/smokingsection/2015/02/did-bill-simmons-hint-that-lebron-james-took-a-steroid-vacation/

 

 

Ogolnie patrzac na skok Ryska i jak dobrze gral, to podejrzana sprawa, tak samo jego upadek potem, to samo z Turkoflu chyba nigdy nie gral na wyzszym poziomie niz w Magic? Tak samo upadek Turkoglu teraz ciagnacego sie po Clipps

 

Ogolnie artykul celuje w Lebrona, ale ten aspekt mnie bardziej zaciekawil

 

Rysiek tak jak pisales w latach z Orlando zajebisty scorer, potrafil zagrac na post upie, clutch, Hedo tez clutch, do tego w 2009 jeden z lepszych obroncow na obwodzie 1on1, plus Pietrus i Lee takze swietni obroncy, Lee undersized co Kobe wykorzystal perfekcyjnie w finalach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie jak to czytam to jest zabawne

 

Przecież w tym samym wątku NAsh Finley van Exel i Juwan Howard w latach 00-03 to jest beznadziejny support który nie pozwalał rozwijać skrzydeł Dirkowi

Sprewell i Casell to słaby support dla Garnetta - MArk Jackson w primie zresztą też

 

Ale już Hedo z  Ryśkiem to super wsparcie bo przecież mieli formę. Hedo czy Lewis w żadnych kategoriach nie są dobrym wsparciem - gdyby oni byli wsparciem któregoś z wyżej wymienionych to byłby lament jak to im spieprzono karierę. Poza tym Hedo w 09 nie był w życiowej formie TS jeden ze słabszych w karierze . Nawet w PO był raczej poniżej przeciętnej na swojej pozycji a i tak był drugą opcją

 

Pomijam już absurdy że guardzi w Magic dawali solidną obronę Lee-Reddick czy Pietrus byli słabymi obrońcami w przebłyskach moze byli przeciętni ale zazwyczaj byli tragiczni

Alston to się nadawał do street balla a nie do porządnego kosza. Facet praktycznie nie potrafił rozgrywać

 

Jakby nie spojrzeć Alston to pewnie był najsłabszy rozgrywający w całych PO, zestaw guardów gorszy niz cokolwiek mieli przeciwnicy. Hedo w przeciętnej formie . I jeden Lewis jako wsparcie- taki PF co nie broni nie zbiera i tylko rzuca dużo za 3

 

Naprawdę trzeba dużej ekwilibrystyki aby tamto Orlando uznać za świetne wsparcie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale czy jeden sezon może być dowodem na to, że na jednym możesz stworzyć rewelacyjną ofensywę, a na drugim nie ? Zbyt dużo czynników ma wpływ, żeby można było tak definitywnie stwierdzić TAK lub NIE.

Dlaczego mamy odrzucać coś tylko dlatego, że nie pasuje do twojej tezy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za bardzo patrzy się na nazwiska, za mało na ogólny skillset całej grupy. Spurs 2003 nie mieli tej mitycznej, wielbionej przez kibiców "drugiej opcji", ale jako grupa wnosili praktycznie kompletne umiejętności: slashing, post game, trójka, punkty z ławki. Duncan mógł sobie rzucić 12 punktów w jednym z meczów serii z Lakers, a i tak był blowout.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.