[West Rd1] 4 Los Angeles Clippers - 5 Memphis Grizzlies

[microlab]

Jeżeli Gay nie zrobi jakiegoś znacznego postępu, a Z-Bo będzie prezentował dalej taki poziom (choć być może to jeszcze skutki tej kontuzji) to Miśki będą nieźle udupieni z ich kontraktami...

[lynn]

Maciek ma racje Bledsoe fantastycznie gra i robi kapitalną robote z ławki,a ten Foye to tylko czarna dziura cegląca 2/10.Oddać go za Boozera może się zgodzą.

[Artlan]

Zawsze minimalnie sympatyzowałem z Clippers (pewnie z litości), ale kibicowałem w tym meczu Grizzlies, którzy są mi perfekcyjnie obojętni, i których oglądania zazwyczaj zdecydowanie unikam. Niestety Flop City będzie przez kolejną rundę plugawić ten piękny sport.

No bez przesady. Najpierw zrobili jeden z najlepszych runów w ostatnich latach (game 1), potem przetrzymali napór Niedźwiedzi i wygrali dogrywkę (game 4), a teraz zniszczyli przeciwnika w game 7. Jakby nie patrzeć to Clippers uratowali nam pierwszą rundę PO, bo reszta serii to straszna żenada jeżeli chodzi o emocje czy ogólnie o poziom.

 

BTW: to druga wygrana seria Clipps w prawie 35 letniej historii klubu.

[badboys2]

clippers pokazali jaja

do tej pory to cp3 wyciagal ich za uszy. teraz zrobili to rezerwowi. jestem pod wielkim wrazeniem tego jak zagrali w tej serii i ile wyciagneli. bez hca, majac problemy z kontuzjami. generalnie wielkie wow czy jou.

 

najfajniejsze w tym wszystkim jest to, ze gracze pokroju evansa robia tu spora roznice. strach pomyslec co by bylo gdyby byl billups, choc z 2 strony pewnie nie siegneliby po nicka younga, choc cholera wie...

 

najlepsza seria 1 rundy, no doubt.

 

miski moga miec pretensje wylacznie do siebie. frajersko przegrany game1, gdzie przez 30 minut grali bajeczny basket. pozniej game 4 czy teraz g7 przed wlasna publika, gdzie mieli moment, w ktorym zaczynali odjezdzac ale wyszlo jak wyszlo. nie tego sie spodziewali niektorzy po nich.

 

pozostaje mi teraz 3mac kciuki za zdrowie cp3 a z taka gra lawki ciekawie moga zaprezentowac sie ze spurs

[Chytruz]

No bez przesady. Najpierw zrobili jeden z najlepszych runów w ostatnich latach (game 1), potem przetrzymali napór Niedźwiedzi i wygrali dogrywkę (game 4), a teraz zniszczyli przeciwnika w game 7. Jakby nie patrzeć to Clippers uratowali nam pierwszą rundę PO, bo reszta serii to straszna żenada jeżeli chodzi o emocje czy ogólnie o poziom.

 

Chodzi o to żeby plusy nie przysłoniły nam minusów.

 

Za to flopperstwo powinni zostać powieszeni za jaja niezależnie czy czasem zagrają dobry mecz. Aktorom i panienkom w koszykówce mówimy nie.

[theo001]

dla mnie to Grizzlies dali MAKSYMALNIE dupy. Chwała Clipkom, że awansowali, Paulowi, ale bardziej to tłumaczę słabością Memphis, aniżeli siłą LAC.

 

Najlepsza runda I serii, ale szczerze mówiąc mnie w ogóle nie porwała, bo obydwie ekipy były mi maksymalnie obojętne.

 

Teraz prawdopodobnie szykuję się seria, gdzie może i Clippers ugrają nawet dwa mecze, ale ani przez sekundę nie będzie czuć, aby było możliwe ich wygranie całej serii.

[microlab]

Za to flopperstwo powinni zostać powieszeni za jaja niezależnie czy czasem zagrają dobry mecz. Aktorom i panienkom w koszykówce mówimy nie.

A Heat z LeFlopem i Shane Floperem? Chłopaki z LA nie są zdecydowanie sami.

[Luki]

Wg mnie Clippers AŻ tak nie flopowali w tej serii. Co prawda CP3 raz przyflopował jak go dotknął sędzia, ale w G7 nikt raczej nie flopował a spotkanie było gwizdane jak w latach 90. A to co Randolph wyprawiał z Griffinem to już masakra.

 

Dlatego mimo, że ich bardzo nie lubiłem po RS teraz są dla mnie znośni.

[theo001]

nie wiem czy to przez Bella, który swego czasu był w moim top favourite players, ale ja tam lubię floopujących graczy

 

ale oczywiście nie w takich przypadkach jak chociażby Griffina Blake'a..

[Chytruz]

A Heat z LeFlopem i Shane Floperem? Chłopaki z LA nie są zdecydowanie sami.

Dla mnie to jak porównanie Nowego Targu do Nowego Jorku.

 

Wg mnie Clippers AŻ tak nie flopowali w tej serii. Co prawda CP3 raz przyflopował jak go dotknął sędzia, ale w G7 nikt raczej nie flopował a spotkanie było gwizdane jak w latach 90. A to co Randolph wyprawiał z Griffinem to już masakra

Coś chyba źle oglądałeś. Griffin w pierwszych meczach grał swoje, może trochę przystopował jak się okazało, że sędziowie się nie dają nabierać, Evans ze 3-4 razy poleciał jak porwany przez huragan przy zerowym kontakcie, a CP3 miał kilka instant classiców na jakie stać góra 2-3 osoby w lidze plus całą masę flopów średniego kalibru na właściwie każdej zasłonie czy w ataku czy obronie.

[Boowka]

Masz rację, chociaż G7 oglądało się naprawdę z przyjemnością, była walka, był sludgefest, nie było flopów. Well deserved win.