Skocz do zawartości

Best 8 Intern Comparison


tommason

Rekomendowane odpowiedzi

Przecież ja cały czas piszę to samo. To ty ciągle wymyślasz coś nowego.

Nie wymyślam, zwyczajnie nie uważałem Portland za drużynę, która może pokonać tamtych Lakers. Ostateczny efekt był taki jak pisałem bez względu na wymówkę Pippena.

 

Miami w ciągu roku wymieniło 90% składu i trenera, zdobyło tytuł, po czym dostało sweepa w pierwszej rundzie. Kontuzje? Please. Mówimy o sweepie. W pierwszej rundzie.

Daj spokój Jendras, przecież Wade jako największa siła ofensywna tamtych Heat wrócił z niezaleczoną kontuzją co było doskonale widać. Zreszta zbiegło się to z totalną olewka ze strony Tośka Wędrowniczka.

 

Jestem właśnie po drugim oglądnięciu sobie ostatniego meczu z Celtics. Jak House i Miller nie trafiają z czystych pozycji, to ciężko rozbić obronę Bostonu. Miller sprawia wrażenie zbyt wolnego, Von Wafer wyglądał przy nim jak król przechwytów. Jak obwód zacznie grać, to będzie to wyglądało inaczej. Do tego Wade i James mieli 10 strat. Zabili nas swoimi wysokimi - Ilgauskas to nie był dobry matchup na podkoszowych Bostonu. Bosh musi zacząć grac agresywniej, a Wade musi zacząć przykładać się do obrony. Jamesa współpraca z partnerami tez za dobrze nie wyglądała. warto pamiętać, jak ważnym graczem ma byc Miller a a w tym meczu w ataku praktycznie nie istniał.

Przed Heat jeszcze sporo pracy. W marcu gramy sporo trudnych meczy i niech sie chłopaki ogrywają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemem Miami jest zachowanie stałego poziomu zaangażowania w obronie przez całe spotkanie. Zobaczcie np dzisiejsze spotkanie w z Indianą (1 kwarta). Pomijając już Wade'a, który był na sterydach w tej części meczu obrona Miami rotowała ultra szybko, z czego brało się dużo strat Pacers i wiele szybkich kontr. W 4 kwarcie znowu zaczęli bronić tak jak należy, nie robiąc praktycznie nic przez 2 i 3 kwartę.

 

Co do ataku to rzeczywiście topornie to wyglądało przeciwko C's. Tutaj na pewno jest wiele do zrobienia. Mimo koszmarnej 3 kwarty (szczególnie w obronie) wróciliśmy i było gorąco w końcówce. Ktoś napiszę, że Allen off, Pierce off itp itd Rozważmy kilka przypadków tego spotkania:

 

1. Miami fuksem wygrywają - komentarz 'Eeee, Boston nie miał połowy składu i ledwo ledwo poradzili sobie z nimi'

2. Miami wygrywają wysoko - komentarz 'Eeee, Boston nie miał połowy składu, nie liczy się'

3. Miami przegrywają wysoko lub nieznacznie - komentarz 'Hahaha, co za cipki - nie potrafią wygrać z osłabionym Bostonem'

 

I tak źle, i tak niedobrze. Co nie znaczy, że nie zwracałem uwagi na męczarnie w ataku Heat. Jeśli chociaż w niewielkim stopniu poprawią ball movement + będą bronili przez cały mecz to nie widzę dlaczego nie mielibyśmy toczyć wyrównanej serii z Bostonem.

 

BTW Jak na razie Bosh chyba jest najbardziej clutch ze wszystkich graczy Heat (poza Housem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepszy ball movement? No nie wiem, jak dla mnie Celtów trzeba wykańczać ich własną bronią czyli transition. Jedyną drużyną która potrafi przeciw nim grać HCO jest Dallas chyba(potrafi = robią to dobrze).

 

Jak tak sobie myślę to jak zdobędziemy nad Bostonem HCA to playoffowa forma naszych gwiazd + star bonus + 4 mecze na florydzie(licze na jakieś 30-40 FGA per gamee big three :D) może jednak dać nam awans. Jak wyrwiemy jedno spotkanie w TD Garden to już w ogóle dżampra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli już jesteśmy przy regular, to zbyt ślepo odrzucasz jego znaczenie. 0-3 z Bostonem nie znaczy, że tak samo będzie w play-off. Ale fakt, że w porównaniu z meczami z początku sezonu przeciwko Celtom, niewiele się w grze Miami zmieniło,

zmieniło się więcej niż suche 0-3 wskazuje. ale najważniejsze jest, aby heat byli w pełnym składzie i chociaż jeden miesiąc pograli w końcu wszyscy razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wymyślam, zwyczajnie nie uważałem Portland za drużynę, która może pokonać tamtych Lakers. Ostateczny efekt był taki jak pisałem bez względu na wymówkę Pippena.

Ja wiem co uważasz, czepiam się argumentacji. Tutaj znowu liczy się dla ciebie efekt, a to co mówił Pippen nazywasz wymówką, ale kiedy chodzi o Heat, to dobrym powodem okazuje się opieprzanie się Tośka. Kamaaan.

 

Daj spokój Jendras, przecież Wade jako największa siła ofensywna tamtych Heat wrócił z niezaleczoną kontuzją co było doskonale widać.

Mówimy o spadku z półki mistrza na sweep w pierwszej rundzie. Jeśli zespół był aż tak uzależniony od jednego zawodnika, to o czym my tu w ogóle rozmawiamy?

 

zmieniło się więcej niż suche 0-3 wskazuje. ale najważniejsze jest, aby heat byli w pełnym składzie i chociaż jeden miesiąc pograli w końcu wszyscy razem.

Nie wiem, lorak. Ja tam znowu widziałem dużo przypadkowości w ataku, sytuacje, kiedy zawodnicy nie bardzo wiedzieli co grać, wchodzili sobie w drogę i kończyło się zazwyczaj prostym pickiem, kiedy reszta stała i patrzyła. To się musi zmienić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozważmy kilka przypadków tego spotkania:

1. Miami fuksem wygrywają - komentarz 'Eeee, Boston nie miał połowy składu i ledwo ledwo poradzili sobie z nimi'

2. Miami wygrywają wysoko - komentarz 'Eeee, Boston nie miał połowy składu, nie liczy się'

3. Miami przegrywają wysoko lub nieznacznie - komentarz 'Hahaha, co za cipki - nie potrafią wygrać z osłabionym Bostonem'

I tak źle, i tak niedobrze.

Masz racje VeGi, ale sam zobacz na sklad Miami. Odkad james oglosil swoja decyzje od razu wszyscy sie zgodzili, ze Heat beda od teraz juz zawsze w roli tego lepszego, zajebistszego, od ktorego bedzie sie wymagac HERE AND NOW.

 

Jeszcze po tych deklaracjach o "Nie jedno, nie dwa..." juz calkiem sie rozpetala schiza i sraczka. Wystarczy, ze ktos z Heat piernie za glosno na treningu i juz bedzie krytykowany, bo jak to tak. Przeciez to HEAT. I takie nastawienie sie nie zmieni. Taki ich juz zje***y los, ze doputy beda tam James, Wade i Bosh beda traktowani w mediach jak koszykarska ksiezna Diana. Face it.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówimy o spadku z półki mistrza na sweep w pierwszej rundzie. Jeśli zespół był aż tak uzależniony od jednego zawodnika, to o czym my tu w ogóle rozmawiamy?

Wyciągnij Kobego z Lakers i w ogóle nie ma tematu w LA walki o mistrzostwo. O tym mówimy.

Heat grali bez energii w tamtych playoffs, może robili tylko dobrą minę do złej gry? Zostali znokautowani. Nie było normalnej gry Wade, nie było Heat. Cały ofensywny system sie na nim opierał. spójrz sobie dziś na Cavs.

 

Ja wiem co uważasz, czepiam się argumentacji. Tutaj znowu liczy się dla ciebie efekt, a to co mówił Pippen nazywasz wymówką, ale kiedy chodzi o Heat, to dobrym powodem okazuje się opieprzanie się Tośka. Kamaaan.

 

Portland byli z pewnością świetna drużyną, ale Lakers byli poza ich zasięgiem. Może w innych okolicznościach inaczej bym na nich patrzył. Ale powiedz mi gdzie tu widzisz moja niekonsekwencję/ Jeżeli ktoś traci w takiej sytuacji taka przewagę to musi z czegoś wynikać, prawda? Nie umniejszam sukcesu Lakers, zwyczajnie 4qw. decydującego meczu utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że wygrała lepsza drużyna.

 

W Heat mowa jest o kontuzji lidera. W Portland z tego co mi wiadomo nie bylo tego problemu.

 

BTW Jak na razie Bosh chyba jest najbardziej clutch ze wszystkich graczy Heat (poza Housem).

 

Mam wrażenie, że w playoffs niejednokrotnie będziemy widzieli oddawanie decydujących rzutów przez kogoś innego niż Wadea i Jamesa. Spo wydaje sie przyjmować taktykę Celtics - rzuca ten, który ma najlepsza pozycję do rzutu.

 

Z Celtics z pewnością nie stoimy na straconej pozycji. Panowie - przecież mamy Jamesa i Wadea - dwóch kolesi, którzy wg 3/4 tego forum mieli w tamtym roku w pojedynkę pokonać starych Celtics. Poczytajcie sobie tematy o playoffowych potyczkach z Celtami przed rokiem. Teraz graja razem. Niektórzy wydaja sie, że juz zapomnieli po co tu przyszedł James. Celtics graja przeciwko nam na maxa, ja rozumiem kontuzje Piercea, ale nawet kontuzja go nie tłumaczy z 1pkt. i 0/10 z gry. To nie przypadek, że taki mecz mu sie przytrafił akurat przeciwko Heat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że w playoffs niejednokrotnie będziemy widzieli oddawanie decydujących rzutów przez kogoś innego niż Wadea i Jamesa. Spo wydaje sie przyjmować taktykę Celtics - rzuca ten, który ma najlepsza pozycję do rzutu.

Mi się wydaje, że Spo czy tam jakiś inny asystent zajebiście rozpisuje set plays. Wiadomo, że James i Wade zawsze zbiorą większą uwagę i przez to ktoś będzie wide open.

 

Popatrzcie na syt. z meczu z C's. Millera miał czystą pozycję dzięki zebraniu 3 obrońców przez Wade'a i jamesa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnij Kobego z Lakers i w ogóle nie ma tematu w LA walki o mistrzostwo. O tym mówimy.

 

Nie. Mówimy o sweepie w pierwszej rundzie. W rok po mistrzostwie. W tym samym składzie. Kontuzja lidera? Kobe rok temu też grał z kontuzją. A jeśli cały ofensywny system opiera się na jednym zawodniku, to za dobrze to o zespole nie świadczy. Wspominasz Cavs, ale przecież to nie była drużyna mistrzowska.

 

Portland byli z pewnością świetna drużyną, ale Lakers byli poza ich zasięgiem. Może w innych okolicznościach inaczej bym na nich patrzył. Ale powiedz mi gdzie tu widzisz moja niekonsekwencję/ Jeżeli ktoś traci w takiej sytuacji taka przewagę to musi z czegoś wynikać, prawda? Nie umniejszam sukcesu Lakers, zwyczajnie 4qw. decydującego meczu utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że wygrała lepsza drużyna.

Poza zasięgiem? Mówimy o serii, która rozstrzygnęła się w ostatnich sekundach siódmego meczu. Jak można w takiej sytuacji powiedzieć, że jeden zespół był poza zasięgiem?

 

A gdzie widzę niekonsekwencję - proszę bardzo:

 

Twój pierwszy i podstawowy argument przeciwko Blazers - stracili 15 punktów przewagi w decydującym meczu.

 

Moja odpowiedź - Celtics przegrali z Lakers w podobnych okolicznościach. Więc ty porzucasz ten argument i piszesz, że Portland to była drużyna jednego sezonu, podczas gdy Celtics nie.

 

Ja pytam się więc, co to ma do rzeczy, drużyna jednego sezonu też może być mistrzem. Podaję przykład Miami, ale ty odpowiadasz, że nie byli wcale zespołem jednego sezonu, podając serię powodów - kontuzje, brak energii (?), Tosiek (??), ale kiedy ja piszę o zmęczeniu Blazers, nazywasz to wymówką, skupiając się na efektach.

 

Chcesz efekty, to proszę: Heat pozyskują Shaqa, wchodzą do ECF, potem zmieniają połowę składu, zdobywają tytuł, po czym dostają sweepa w pierwszej rundzie. Koniec historii.

 

 

A skoro Heat grali w play-off bez energii, to może mieli jej dość tylko na jeden mistrzowski run?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jeśli cały ofensywny system opiera się na jednym zawodniku, to za dobrze to o zespole nie świadczy.

To Ty tak uważasz, Riles był innego zdania - ale co on tam moze wiedzieć. Wcześniej drużynę budował pod Mourninga. Jak wypadł przez glumerylosklerozę, to sprowadzenie Jonesa, Granta i Masona tez nic nie dało.

Shaq jako lider czy tez współlider juz się kończył, J-Dubb nigdy nie był dobrym obrońcą, a jego braki maskowano wcześniej w jakimś stopniu drużynowa obroną, Tosiek - przypomne Tobie - był naszym najlepszym punktujacym w Finale po Wade. dostali sweepa, a ile byli warci z tak grajacym Wadem bylo widac w kolejnym sezonie gdzie wygrali raptem 15 meczy. Samymi zadaniowcami nic nie zrobisz jak nie ma kto zdobywać punktów. Wymigujesz sie tłumaczeniem, że Kobe gra z kontuzją. I co z tego Wade tez teraz gra z różnymi urazami (w tym nadgarstka). kontuzja nie jest równa kontuzji. Doszlo jeszcze to, że Riles nie trzymał ich juz żelazna ręką za mordy jak to miało miejsce do tej pory. Jak zbierzesz te i inne czynniki to ten sweep juz inaczej wyglada.

Wyobraź sobie Lakers bez Kobego, gdy nagle wszystko spada na glowe Gasola i nie ma perspektyw na kolejne rundy, bo nawet nie próbowałeś sie do tego odnieść. Dlatego tez podałem przykład cavs - tam zostali przecież Mo, Brazylijczyk (jakos w trakcie tego beznadziejnego sezonu z 15 łinami Haslem wtedy tez nie grał w drugiej części sezonu, cóz za przypadek hmmm.. :roll: ), Anthony Parker, czy inni rolesi.

 

Chcesz efekty, to proszę: Heat pozyskują Shaqa, wchodzą do ECF, potem zmieniają połowę składu, zdobywają tytuł, po czym dostają sweepa w pierwszej rundzie. Koniec historii.

 

 

A skoro Heat grali w play-off bez energii, to może mieli jej dość tylko na jeden mistrzowski run?

Olewasz Jendras powagę kontuzji Wadea. Jak podejdziesz do tego problemu poważnie to odpowiedz bedzie dla ciebie oczywista.

 

Poza zasięgiem? Mówimy o serii, która rozstrzygnęła się w ostatnich sekundach siódmego meczu. Jak można w takiej sytuacji powiedzieć, że jeden zespół był poza zasięgiem?

 

A gdzie widzę niekonsekwencję - proszę bardzo:

 

Twój pierwszy i podstawowy argument przeciwko Blazers - stracili 15 punktów przewagi w decydującym meczu.

 

Moja odpowiedź - Celtics przegrali z Lakers w podobnych okolicznościach. Więc ty porzucasz ten argument i piszesz, że Portland to była drużyna jednego sezonu, podczas gdy Celtics nie.

 

Ja pytam się więc, co to ma do rzeczy, drużyna jednego sezonu też może być mistrzem. Podaję przykład Miami, ale ty odpowiadasz, że nie byli wcale zespołem jednego sezonu, podając serię powodów - kontuzje, brak energii (?), Tosiek (??), ale kiedy ja piszę o zmęczeniu Blazers, nazywasz to wymówką, skupiając się na efektach

O Miami odpowiedziałem powyżej. A co do Portland to odejmij sobie absolutnego lidera, żeby mozna było w ogóle te sytuacje porównac. Jak spadasz z wysokiego konia to tak sie dzieje. Miami zdobyło mistrzostwo w odróżnieniu od Portland i zwyczajnie niektórzy poczuli sie juz spełnieni, natomiast Portland dopiero próbowali to osiągnąć. Dla mnie to nieporównywalne. Heat stanęli na wysokości zadania, Portland nie.

Co z tego, że końcówka była zacięta, jak w tej serii o której mówimy to Portland do tej pory goniło Lakers. Portland zwyczajnie nie potrafiło przekroczyć pewnego poziomu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To Ty tak uważasz, Riles był innego zdania - ale co on tam moze wiedzieć.

Skąd wiesz jakiego zdania był Riley? Może po prostu nie miał wyboru? Przecież od początku wiadomo było, że Heat z Shaqiem to produkt krótkotrwały.

 

Wymigujesz sie tłumaczeniem, że Kobe gra z kontuzją. I co z tego Wade tez teraz gra z różnymi urazami

 

?????

 

Przecież to ty mi piszesz o kontuzji Wade'a i każesz sobie wyobrazić Lakers w podobnej sytuacji. Czy ty masz jakieś problemy z pamięcią krótkotrwałą? Nie no to jakaś masakra jest. Odpowiedziałem ci, że Bryant też grał z kontuzją, jeszcze w play-off ściągali mu płyn z kolana.

 

 

Dlatego tez podałem przykład cavs

Cavs to NIE BYŁA DRUŻYNA MISTRZOWSKA.

 

 

Wyobraź sobie Lakers bez Kobego

No to już są kpiny. Wade grał w tamtej serii po 41 minut. Rozumiem, że miał kontuzje, ale ty każesz mi wyobrazić sobie Lakers BEZ Bryanta. Co to w ogóle za porównanie? Kontuzja w ŻADEN sposób nie usprawiedliwia sweepa w pierwszej rundzie, żaden.

 

Brak repeatu, przedwczesną porażkę w play-off - w porządku. Ale nie fuckin' first round sweep. No way.

 

A jeśli zespół czuł się już spełniony, Riley nie trzymał ich za mordy, Shaq był stary czy co tam jeszcze piszesz, to wszystko to tylko POTWIERDZA, że byli drużyną na jeden sezon. Sorry, takie są fakty. Nie wiem czemu tak się przed tym wzbraniasz, przecież to nic złego. Zebrali grupkę ludzi, zdobyli tytuł i poszli w swoją stronę. Proste.

 

 

Portland zwyczajnie nie potrafiło przekroczyć pewnego poziomu.

Poraziłeś mnie siłą tego argumentu. Będę musiał wywiesić białą flagę.

 

 

No offense, Alonzo, bo pewnie sam nie jestem idealnym dyskutantem, ale w twojej argumentacji nie pierwszy raz kompletnie się gubię. Mam wrażenie, że piszesz kolejnego posta, zupełnie zapominając o tym, co mówiłeś wcześniej. Tak jakbyś na bieżąco wymyślał kolejne argumenty pasujące do uprzednio przyjętej tezy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontuzja w ŻADEN sposób nie usprawiedliwia sweepa w pierwszej rundzie, żaden.

Po tym sweepie mieli w kolejnym sezonie z Wadem 11-48 zanim postanowił poddać się wreszcie operacji barku i bodajże kolana. Gral tak beznadziejne, że dostawaliśmy wpierdziel od każdego w lidze. Jeżeli to dla Ciebie nic nie znaczy i porównujesz to do jakiś tam lekkich w porównaniu do tego co spotkało Wadea, kontuzji Bryanta to faktycznie sie nie zrozumiemy. 11 łinów w blisko 60 meczach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Halołłłłłłłłłłłł w 60 Jendras. Do tego wielu wątpiło w to, że Wade wróci do swojej formy sprzed kontuzji. Sporo postów o tym pisaliśmy na forum swojego czasu.

 

Jak juz wreszcie wrócił po treningach pod okiem Tima Glovera to dyskutowałem z Tobą, kto miał słabszy suport - Kobe ze Smushem, Kwamem, Odomem, młodym Bynumem i reszta ekipy, czy Wade z Beasleyem (poszedł do Minny za dwie drugie rundy draftu), Chalmersem (jada po nim aktualnie prawie wszyscy z wyjątkiem mnie i jeszcze paru osóB), Cookiem (do którego musieliśmy dorzucić Oklahomie jeszcze 18 pick w pierwszej rundzie draftu, żeby ktoś go od nas wziął), dochodzą jeszcze m.in. Diawara, Quinny i jeszcze paru kolesi. Przywołuję to dlatego, że swojego czasu pisaliśmy na ten temat referaty, a mi brakowało jako argumentu wiedzy - jak rozwiną sie kariery tych koszykarzy. Dzis wyszlo na moje. Kobe mistrzostwo zdobywał z Odomem, Bynumem, nawet Vujacic mial swój udział. Wadeowi z tamtego składu ostali sie tylko UD, Chalmers i Joel (tez wyśmiewany przez wielu).

 

Cavs to NIE BYŁA DRUŻYNA MISTRZOWSKA.

 

Dzięki Jendras :)

 

Szach i mat.

 

To rozwiązuje problem Portland jeżeli o mnie chodzi.

A nawiasem mówiąc oczywiście się z Tobą zgadzam - Cavs nie byli drużyna mistrzowską. A że tak uwazałem, to zapytaj jak chcesz Kilego lub Dunk Fana, którzy przegrali ze mną o to zakłady :)

 

Miłego wieczoru

 

edit.

No offense, Alonzo, bo pewnie sam nie jestem idealnym dyskutantem, ale w twojej argumentacji nie pierwszy raz kompletnie się gubię. Mam wrażenie, że piszesz kolejnego posta, zupełnie zapominając o tym, co mówiłeś wcześniej. Tak jakbyś na bieżąco wymyślał kolejne argumenty pasujące do uprzednio przyjętej tezy.

Wiem, że piszę często chaotycznie, ale ciężko zmienić pewne nawyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym sweepie mieli w kolejnym sezonie z Wadem 11-48 zanim postanowił poddać się wreszcie operacji barku i bodajże kolana. Gral tak beznadziejne, że dostawaliśmy wpierdziel od każdego w lidze. Jeżeli to dla Ciebie nic nie znaczy i porównujesz to do jakiś tam lekkich w porównaniu do tego co spotkało Wadea, kontuzji Bryanta to faktycznie sie nie zrozumiemy. 11 łinów w blisko 60 meczach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Halołłłłłłłłłłłł w 60 Jendras. Do tego wielu wątpiło w to, że Wade wróci do swojej formy sprzed kontuzji. Sporo postów o tym pisaliśmy na forum swojego czasu.

Ależ ja to doskonale rozumiem. Tylko że mistrzowskie ekipy zazwyczaj nie są tak uzależnione od jednego gracza. Jakby nie patrzeć - czy to kontuzja Wade'a była przyczyną, czy inny czynniki, to i tak wskazuje na to, że Heat byli produktem z krótkim terminem przydatności do spożycia.

 

Dzis wyszlo na moje

Ciekawe z której strony :D

 

Obie drużyny się kompletnie zmieniły. Wymieniając Bynuma chyba sobie żartujesz. Przecież on był wtedy 18-letnim szczawiem. Możemy się licytować Diawara-Smush, czy Quinn-Kwame, ale do czego to nas zaprowadzi?

 

Kobe miał wtedy Phila i ofensywny system, Wade dobrych defensywnych role-playerów. Ja, mając tak utalentowanego ofensywnie zawodnika, jak Bryant, wolałem wtedy pójść drogą Heat czy Cavs, a więc postawić przede wszystkim na twardy defense, w ataku bazując głównie na zdolnościach lidera. Dlatego wołałem JO, Haslema czy Chalmersa od tej lakersowej grupki. Nic się w tej kwestii z mojej strony nie zmieniło.

 

 

Dzięki Jendras :)

 

Szach i mat.

 

To rozwiązuje problem Portland jeżeli o mnie chodzi.

Tylko że Portland nie ma tu nic do rzeczy. Rozmawialiśmy w kontekście uzależnienia mistrzowskich drużyn od jednego zawodnika. Cavs taką nie byli, dlatego nie powinno się ich tu przywoływać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja to doskonale rozumiem. Tylko że mistrzowskie ekipy zazwyczaj nie są tak uzależnione od jednego gracza. Jakby nie patrzeć - czy to kontuzja Wade'a była przyczyną, czy inny czynniki, to i tak wskazuje na to, że Heat byli produktem z krótkim terminem przydatności do spożycia.

Wtedy (w czerwcu 2006) to jeszcze nie bylo takie oczywiste i Mavs szykowali sie tez na Shaqa, podczas gdy okazało sie, że to Wade był ich killerem (naszym czynnikiem X był wtedy Tosiek który potrafił spierdzielić prosty dwutakt, by za chwile podwajany wykonać jakiś skuteczny spin move w ostatniej sekundzie akcji). W 2007 doszedł świetnie grający i uzupełniający luki Eddie Jones. W kolejnym sezonie też byśmy pewnie podpisali kogoś za MLE i jakiś weteranów. Wade przecież MVP Finalów został w wieku 24 lat - przyszłość była i nadal jest przed nim. To samo UD, był grający wtedy swój najlepszy sezon Kapono, Heat inwestowali w młodych Dorella Wrighta i Waynea Siemiena, dalej - Shaq nadal miał solidna markę, Zo i Payton jeszcze nie wybierali sie wtedy na emerytury więc to nie tak jak piszesz. Problem stwarzał Tosiek i kontuzje J-Willa. Sytuacja zaczęla sie psuć, jak okazało się, że Wade nie gra jak ten Wade sprzed kontuzji. Shaq zaczął marudzić i dalej juz poszło. To nie był produkt krótkoterminowy co pokazuje filozofia Rilesa.

 

Za czasów, gdy Zo był liderem, gwiazda Tima Hardawaya rozkwitła w Heat przypadkowo. Wtedy tez drużyna była budowana wokół Alonzo Mourninga. Więc to nie jest tak jak piszesz.

 

Obie drużyny się kompletnie zmieniły. Wymieniając Bynuma chyba sobie żartujesz. Przecież on był wtedy 18-letnim szczawiem. Możemy się licytować Diawara-Smush, czy Quinn-Kwame, ale do czego to nas zaprowadzi?

a Beasley 19letnim i nadal jest niedojrzały wiec na jedno wychodzi :wink:

 

Lakers ciagął wtedy Kobe, a o Heat pisali praktycznie wszyscy, że to jednoosobowa armia była. Z perspektywy czasu sporo podobieństw jest.

 

Kobe miał wtedy Phila i ofensywny system, Wade dobrych defensywnych role-playerów. Ja, mając tak utalentowanego ofensywnie zawodnika, jak Bryant, wolałem wtedy pójść drogą Heat czy Cavs, a więc postawić przede wszystkim na twardy defense, w ataku bazując głównie na zdolnościach lidera. Dlatego wołałem JO, Haslema czy Chalmersa od tej lakersowej grupki. Nic się w tej kwestii z mojej strony nie zmieniło.

DWade mial trenera debiutanta i m.in. Beasleya - przyszłego DPOTY :roll: oraz spora ilośc elementów, które trza bylo najpierw do siebie dopasować. Dziś juz za wiele z tej drużyny nie zostało. Dla porównania, gdyby dziś Spo postanowił znów posadzić Chalmersa na ławce, to Mario juz by sie do playoffs nie pozbierał i stracilibyśmy go w tym sezonie definitywnie jako gracza w rotacji.

Natomiast pomimo tych wszystkich oczywistych różnic postawiłbym znak równości pomiędzy wartością dla swoich drużyn Odoma i Haslema.

Co do JO - chyle czola przed lekarzami Heat, że potrafili odpowiednio exploatować JO, co widać dziś w Celtics. JO chcial sie konsultowac juz grając w bostonie ze sztabem medycznym miami, ale nie sledzilem tej sprawy dalej i nie wiem jak sie zakończyła.

 

Tylko że Portland nie ma tu nic do rzeczy. Rozmawialiśmy w kontekście uzależnienia mistrzowskich drużyn od jednego zawodnika. Cavs taką nie byli, dlatego nie powinno się ich tu przywoływać.

 

Oj ma bardzo dużo Jendras.

Cavs to była drużyna Jamesa i do tego wielu expertów, kibiców i spora część osób na tym forum widziała w nich głównego kandydata do zdobycia mistrzostwa. a jak bardzo Cavs byli uzależnieni od LBJa widac po ich dzisiejszych wynikach (nawiasem mówiąc fajnie sobie wytłumaczyłeś ostatnie zwycięstwo Cavs i to bez Mo :roll: ). Jak juz przy tym jesteśmy to przy tym meczu nie widzisz problemu jeżeli mowa o Lakers, a w sytuacji Miami sprawa dla Ciebie jest nie do przyjęcia . Wiem, że jeden mecz sezonu regularnego to nie trzy playoffs, ale zawsze to jakaś szpilka, która powinna dać do myślenia cokolwiek byś nie odpisał broniąc Lakers. Tegoroczni Cavs to absolutne dno ligi, a Bulls byli jednak drużyną która grała w playoffs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtedy (w czerwcu 2006) to jeszcze nie bylo takie oczywiste i Mavs szykowali sie tez na Shaqa, podczas gdy okazało sie, że to Wade był ich killerem (naszym czynnikiem X był wtedy Tosiek który potrafił spierdzielić prosty dwutakt, by za chwile podwajany wykonać jakiś skuteczny spin move w ostatniej sekundzie akcji). W 2007 doszedł świetnie grający i uzupełniający luki Eddie Jones. W kolejnym sezonie też byśmy pewnie podpisali kogoś za MLE i jakiś weteranów. Wade przecież MVP Finalów został w wieku 24 lat - przyszłość była i nadal jest przed nim. To samo UD, był grający wtedy swój najlepszy sezon Kapono, Heat inwestowali w młodych Dorella Wrighta i Waynea Siemiena, dalej - Shaq nadal miał solidna markę, Zo i Payton jeszcze nie wybierali sie wtedy na emerytury więc to nie tak jak piszesz. Problem stwarzał Tosiek i kontuzje J-Willa. Sytuacja zaczęla sie psuć, jak okazało się, że Wade nie gra jak ten Wade sprzed kontuzji. Shaq zaczął marudzić i dalej juz poszło. To nie był produkt krótkoterminowy co pokazuje filozofia Rilesa.

 

 

Tak, Eddie Jones grał świetnie w lutym, Heat zdaje się mieli wtedy 9 meczowy pobyt w domu dzięki czemu awansowaliśmy do PO, w których to ten sam Eddie oczywiście był jednym wielkim nieobecnym :? Pamiętam również ten slogan 'Let's win one for Eddie'. Dorell, Wayne "Salmonella' - nawet nie powinieneś o nich wspomniać. Kapono grał życiówkę, Zo jak zwykle na 100% ale Payton był już niestety wypalony.

 

Wschód był wtedy okrutnie słaby, Wade grał 28/8/6 jak dobrze pamiętam no ale później bark, kolano i w PO to po prostu chodził a nie biegał. Czy stać ich było na jeszcze jedno mistrzostwo? Moim zdaniem nie. Weterani nie byli już tacy głodni zwycięstwa, Shaq był rok starszy i chyba nawet pełna forma DW nie wystarczyłaby do wygrania ze Spurs a bardzo możliwe, że zjedliby nas bardzo słabi w tamtym roku Pistons. Z resztą co się działo w RS - czy ja dobrze pamiętam, jak Pat zafundował sobie operacje i zawiesił Poseya i Walkera za wysoki bodyfat%? :D

 

Ja bardziej ubolewam nad 2005, gdzie właściwie w jedno lato staliśmy się contenderem ale jak na złość Shaq i Wade byli połamani w ostatnim meczu. I jak już wielokrotnie wspomniałem - Eddie Jones i te jego zniknięcie w G7 gdzie za wszelką cenę potrzebowaliśmy jakiejkolwiek ofensywy...

 

Myślę, że Riles liczył na 3-4 letnie okienko. Oczywiście nikt nie mógł przewidzieć kontuzji DW oraz 'chcę do Arizony' Shaqa. Ten jeden sezon, gdzie tankowaliśmy mógłby przynieść nam walkę o coś w 08/09 ale nieszczęsny wybór w drafcie + brak Shaqa spowodował, że Wade męczył się sam ze sobą, żeby przynajmniej wejść do PO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VeGi

Problem znikania w ważnych momentach Eddiego Jonesa w ofensywie jest oczywista oczywistością. Jednak w defensywie dawał nam to, co chcieliśmy.

Moja wiara w Dorella była uzasadniona. Dzis korzystają na tym Golden State.

Mr Salmonella to nasz kolejny pech, ale musisz przyznać, że jako solidna czwórka zapowiadał sie ciekawie, ale to byl nasz kolejny pechowy zawodnik. Bywa.

Był problem rozgrywającego - przez kontuzje Białej Czekolady i tetryzację jakiej ulegał Payton. Wschód był jednak słaby - co pokazał Finał, a co do Spurs, to jeszcze w lutym ze zdrowym Wadem im dokopaliśmy, wiec ciężko powiedzieć jakby było. Pose był w CY.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaq od '07 był już tylko rolesem i z nim i tak byśmy już nic nie zdobyli. Tankowanie było fajnie, dostalismy B-easiego, trochę się źle rozwinął, ale w końcu drugi pick, mieliśmy duże nadzieje. Odejście szaka było błogosławieństwem bo ktos wziął ten jego koszmarny kontrakt. Nie wiedziałem, ze ktoś mógł liczyć na walkę o misia w ostatnich dwóch sezonach - potrzeba była rewolucja w skłądzie jak to miało miejsce w to lato żeby sie realnie liczyć.

 

No i 2005. Serio uważasz, że nawet jakby przeszli pizdons to mieliby szanse ze Spurs? Bez Wade'a i z urazem Shaqa? Bardzo optymistyczne stwierdzenie.

 

Miś w '05 był do ugrania, nawet jestem pewnien, że Miami '05 to drużyna mistrzowska bez pierścienia, ale jednak kontuzje zrobiły swoje.

Co do '07 to pozdrawiam Shaqa i cały wesoły SQuAdZiK, który po zdobyciu mistrzostwa zaczął balować bardziej nawet niż w '06 - kiedy to ponoć RS to była jedna wielka impra na Florydzie ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za czasów, gdy Zo był liderem, gwiazda Tima Hardawaya rozkwitła w Heat przypadkowo. Wtedy tez drużyna była budowana wokół Alonzo Mourninga. Więc to nie jest tak jak piszesz.

I co wygrała ta drużyna?

 

Zresztą, nie zgadzam się z tobą w kwestii Tima. Riley dobrze wiedział, co robi. Hardaway to nie był człowiek znikąd, po prostu miał słabszy okres w swojej karierze i jego wartość rynkowa zmalała.

 

Lakers ciagął wtedy Kobe, a o Heat pisali praktycznie wszyscy, że to jednoosobowa armia była. Z perspektywy czasu sporo podobieństw jest.

W tej kwestii chyba się nie spieraliśmy.

 

Co do JO - chyle czola przed lekarzami Heat, że potrafili odpowiednio exploatować JO, co widać dziś w Celtics

Dla mnie dyspozycja O'Neala w ostatnich play-off to był sygnał alarmowy, że jego nogi już mają dość. Dlatego też od początku sceptycznie oceniałem pozyskanie JO przez Celtów.

 

Oj ma bardzo dużo Jendras.

Cavs to była drużyna Jamesa i do tego wielu expertów, kibiców i spora część osób na tym forum widziała w nich głównego kandydata do zdobycia mistrzostwa. a jak bardzo Cavs byli uzależnieni od LBJa widac po ich dzisiejszych wynikach

Ale Blazers to nie była drużyna jednego zawodnika, o nich rozmawialiśmy przecież w zupełnie innym kontekście.

 

(nawiasem mówiąc fajnie sobie wytłumaczyłeś ostatnie zwycięstwo Cavs i to bez Mo :roll: ). Jak juz przy tym jesteśmy to przy tym meczu nie widzisz problemu jeżeli mowa o Lakers, a w sytuacji Miami sprawa dla Ciebie jest nie do przyjęcia.

Oj Alonzo. Nie dość, że bardzo wybiórczo potraktowałeś tu moje wypowiedzi, to jeszcze przekręcasz to, o czym pisałem w temacie porażki Miami. Przecież wyraźnie napisałem jakie są problemy Lakers w tym momencie (w tym samym poście, w którym wypowiadałem się o meczu z Cavs!!!), po prostu ja je znałem już przed sezonem, więc nie jestem zaskoczony. A w przypadku Heat przecież nie chodzi o przegranie jednego lutowego meczu, tylko o to, jak wyglądała ich gra, zwłaszcza w ataku oraz jakie postępy zrobili w tej kwestii w stosunku do początku sezonu. Czy ja naprawdę wyrażam się aż tak niejasno?

 

I to jest zasadnicza różnica - ja doskonale zdaje sobie sprawę z problemów Lakers i wyzwania, jakim jest 3-peat i czwarta wizyta w finale pod rząd. Pisałem o tym jeszcze z rok temu, kiedy Odom podpisywał extension, a ja przestrzegałem bb2 przed nadmiernym optymizmem. Ty z kolei zachowujesz się, jakby Miami po prostu potrzebowało czasu i zgrania, a wszystko inne jest cacy.

 

 

Myślę, że Riles liczył na 3-4 letnie okienko.

Początkowo pewnie tak. Ale już wymiana za Walkera i Williamsa to była jazda bez trzymanki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początkowo pewnie tak. Ale już wymiana za Walkera i Williamsa to była jazda bez trzymanki.

Teraz tak się zastanawiam i rzeczywiście to była jazda bez trzymanki. W ogóle ten cały sezon 05/06 był bardzo szczęśliwy dla Miami. Jak można wygrać tytuł z Antonie Walkerem i Jasonem Williamsem (przydomek 'trójka przy kontrze 4 na 1 w boczną częśc obręczy')? Jak dobrze pamiętam to do tego meczu 17straight+game winner DW kręcili się w okolicach ~50%. Złapali zdrowie, dopięli na maksa D no i trafili na Johnsona-żółtodzioba w Finałach. Jestem pewien, że grając z Shaqiem 1 na 1 Dallas wygrałoby te Finały. Larry Brown również był pewny, że grając na Dwie Wieże roznieślibyśmy Detroit w 05.

 

Gdybanie:D

 

@Alonzo

 

Wayne dobrze rokujący? Chyba moja pamięć zawodzi, ja nie pamiętam żadnego dobrego spotkania z jego strony. Dorell, nowy T-Mac był wtedy poblokowany na maksa jeśli chodzi o psychikę, później kontuzja - wyciągnięcie ręki przez Rilesa z nowym kontraktem i po kolejnych 2 latach W KOŃCU odżył... i spierdolił do GSW :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny avatar Luki (jakbym wychowywał sie w tamtych czasach, to pewnie byłby to mój ulubiony gracz Lakers i niewykluczone, że całej ligi).

Brak Wadea odbiera nam jakiekolwiek szanse na tytuł w '07. Jak sie okazało nie było wcale tak trudno awansowac do Finału, co pokazało Cavs z Bubbie Gibsonem, jako druga opcją. Gibson zresztą chyba dopiero jakos od połowy sezonu zaczął grac dość regularnie. Pamiętajmy, że byl to debiutant wybrany gdzieś tam w drugiej rundzie draftu.

 

Pierwsza połowa sezonu '06/'07 to faktycznie tylko imprezki, ale m.in. mecz ze Spurs w lutym, w którym pokonaliśmy ich firmowa obrona pokazał, że na drugą częśc sezonu mieliśmy inne plany. wyszło jak wyszło - kontuzja Wade zawaliła nam dwa sezony i rozbiła tamta drużynę wcześniej niż wszyscy myśleli.

 

Teraz tak się zastanawiam i rzeczywiście to była jazda bez trzymanki. W ogóle ten cały sezon 05/06 był bardzo szczęśliwy dla Miami.

Nie tyle ten szczęśliwy, co inne były pechowe. Heat sezon w sezon mieli od zawsze kogoś ważnego kontuzjowanego, albo wykluczonego za bójki. To był problem - utrzymanie wszystkich najważniejszych graczy zdrowych. Normalnie jestem przeciwnikiem zwalania wszystkiego na kontuzje, ale zwyczajnie czasami inaczej problem nie dociera do ludzi. Nie rozumiem VeGi dlaczego tak uważasz. :?:

 

@Alonzo

 

Wayne dobrze rokujący? Chyba moja pamięć zawodzi, ja nie pamiętam żadnego dobrego spotkania z jego strony. Dorell, nowy T-Mac był wtedy poblokowany na maksa jeśli chodzi o psychikę, później kontuzja - wyciągnięcie ręki przez Rilesa z nowym kontraktem i po kolejnych 2 latach W KOŃCU odżył... i spierdolił do GSW :lol:

W drafcie wybraliśmy solidnego, dobrze zbierającego silnego skrzydłowego. Już jako debiutant grał więcej niz Dorell w swoim drugim sezonie. Walczyliśmy o mistrzostwo i nie było czasu grac nim wtedy więcej, przecież sam wiesz, że Riles nie grywa debiutantami. Później salmonella i koniec kropka.

Liczę na powrót Dorella za MLE jak mu sie skończy kontrakt w San Francisco. Nie mieliśmy na niego kasy. mogliśmy mu zaproponować jakieś minimum oraz brak gwarancji na grę. Dziwisz mu się?

 

I co wygrała ta drużyna?

A co wygrało Portland?

 

Zresztą, nie zgadzam się z tobą w kwestii Tima. Riley dobrze wiedział, co robi. Hardaway to nie był człowiek znikąd, po prostu miał słabszy okres w swojej karierze i jego wartość rynkowa zmalała.

Riles próbował namówić wtedy na grę w Miami Paytona. Nawet niejaki Chris Childs odmówił Patowi i wybrał NY.

Dopiero wtedy wrócono do rozmów z Timem i to za niższy kontrakt niz chciał. dużo niższy od jego oczekiwań. Nadal sie nie zgadzasz?

 

Dla mnie dyspozycja O'Neala w ostatnich play-off to był sygnał alarmowy, że jego nogi już mają dość. Dlatego też od początku sceptycznie oceniałem pozyskanie JO przez Celtów.

Też byłem zaskoczony, że Celtics poświęcili na niego MLE. Byłem święcie przekonany, że to z desperacji. Stety/niestety dużo się nie pomyliłem. Szkoda JO bo cenię go jako koszykarza.

Ale Blazers to nie była drużyna jednego zawodnika, o nich rozmawialiśmy przecież w zupełnie innym kontekście.

Jako o drużynie, która miała zdobyć mistrzostwo. Przyznam szczerze, że nie wiem jak tam obstawiali ci wszyscy enbiejowscy pseudoexperci, ale jestem skłonny postawić na szali cnotę Joli Rutowicz, że szanse Cavs wg nich i wielu kibiców były duuuuuuuuuuuuuuuuużo większe niz Portland. Skoro dla Ciebie Cavs nie byli drużyna mistrzowską, to powiedz mi Jendras dlaczego tak trudno Tobie przyjąć do wiadomości, że ja uważałem to samo o tamtych Portland?

 

Oj Alonzo. Nie dość, że bardzo wybiórczo potraktowałeś tu moje wypowiedzi, to jeszcze przekręcasz to, o czym pisałem w temacie porażki Miami. Przecież wyraźnie napisałem jakie są problemy Lakers w tym momencie (w tym samym poście, w którym wypowiadałem się o meczu z Cavs!!!), po prostu ja je znałem już przed sezonem, więc nie jestem zaskoczony. A w przypadku Heat przecież nie chodzi o przegranie jednego lutowego meczu, tylko o to, jak wyglądała ich gra, zwłaszcza w ataku oraz jakie postępy zrobili w tej kwestii w stosunku do początku sezonu. Czy ja naprawdę wyrażam się aż tak niejasno?

 

I to jest zasadnicza różnica - ja doskonale zdaje sobie sprawę z problemów Lakers i wyzwania, jakim jest 3-peat i czwarta wizyta w finale pod rząd. Pisałem o tym jeszcze z rok temu, kiedy Odom podpisywał extension, a ja przestrzegałem bb2 przed nadmiernym optymizmem. Ty z kolei zachowujesz się, jakby Miami po prostu potrzebowało czasu i zgrania, a wszystko inne jest cacy.

 

Po kontuzji Wadea nie bylo odpowiedniej chemii w drużynie. Różne przyczyny sie na to nalożyły, ale jak widzisz, że lider Twojej drużyny nie jest sobą gra słabo, wpływa to na Twoja postawę. Pamiętam wtedy nawet Big Benowi wpadały osobiste, starasz się, gryziesz parkiet, ale nie wychodzi. Heat to była grupa świetnych rolesów wokół Wadea i podstarzałego Shaqa. Inne ważne opcje ofensywne to Tosiek (który wiemy jak grał). kontuzjowany J-Will i Kapono, który zniknąl w drugiej części sezonu. Rolesi nie wiem jakby nie byli super-extra meczu ci nie wygrają. Ktoś musi zdobywać te punkty, a w Heat zwyczajnie nie miał kto.

Nie było normalnej gry Wadea nie bylo Heat. Tak to wyglądało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.