Skocz do zawartości

oddalibyście życie za ojczyznę?


lorak

Rekomendowane odpowiedzi

na wykopie pojawił się ciekawy wątek dotyczący ewentualnej wojny w polsce i związanego z tym poboru do wojska. interesujący nie tylko z tego względu, że wykopowicze chwalą youtubera, który był tam zwykle krytykowany, ale przede wszystkim z powodu użytych argumentów. a wy co byście zrobili, poszli w kamasze, czy jednak uciekli z rodziną?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas 2 wojny swiatowej sciagali Polakow zamieszkalych we Francji, prawda?

Przy wojnie UE vs Rosja wydarzy sie dokladnie to samo, takze spierdalac to moga najwyzej Wasze kobiety i dzieci. Wy pojdziecie tak czy siak na rzez.

Chyba, ze ktos widzi siebie mieszkajacym w jakims Peru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W trakcie wojny szmaty, tchórze i łamagi mogą być bohaterami a kozacy szmatami. Nigdy nie wiadomo co z człowieka wyjdzie w ekstremalnej sytuacji.

Uważam, że pytanie powinno brzmieć nie "czy walczyłbyś za Polskę", tylko "czy chciałbyś walczyć za Polskę".

Bo hasła typu "ja bym mu zajebal", czy "w tej sytuacji zrobiłbym to i to", to tak naprawdę jest chciejstwo, nie pewnik. 

Powiem tak. Jeśli coś (sytuacja, rodzina, lub nawet ja sam) zmusiłoby mnie do uniknięcia walki za Polskę, to nawet jakby to była w 100% moja decyzja (widzialbym wiecej minusow niz plusow, lub po prostu stchorzylbym), to obojętnie co byłoby przyczyną, nie mógłbym spojrzeć na siebie.

Chciałbym w takim przypadku walczyć, a jak byłoby w tej ekstremalnej rzeczywistości, tego nie wiem nawet ja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam odpowiedzi na to pytanie bo tak jak @Szabla słusznie zauważył jak faktycznie zareagujemy dowiemy się dopiero postawieni przed faktem dokonanym i taka jest odpowiedź na to pytanie moim zdaniem.

Natomiast zastanawiałem się już wcześniej na ile stwierdzenie walka za ojczyznę jest trafna i wtedy sama dywagacja na temat tego czy chciałbym to zrobić nabiera innego wymiaru.

Kiedy pomyślę że z jakiegoś powodu ważne dla mnie osoby nie mogłyby uciec a ja miałbym je zostawić na naszej wspólnej ziemi na pożarcie w imię rojeń pseudo mafijnego państwa to budzi się we mnie ten patriotyzm, właśnie do tych ludzi i tego mojego ,,poletka" ziemi 

...ale czy jako zwykły poborowy, bez umiejętności chciałbym być mięsem armatnim, też nie.

:)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jesli wojna odebralaby mi bliskich to bym walczyl, jesli zycie daloby nam opcje ucieczki i uchronienia nas czyli "mojej malej ojczyzny" to wybralbym taka opcje, jesli moi bliscy mogliby byc uchronieni tylko w sytuacji w ktorej ja zostaje walczyc oni moga uciec, zostalbym i walczyl czyt. zginal gdyz bron mialem raz w zyciu w dloni i wiem ile jest warta piechota na dzisiejszym polu walki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

strasznie upraszczacie sprawę. Jest masa rzeczy które można robić dla kraju a które nie są bezpośrednio pójściem na front.

ale, żeby odpowiedzieć na pytanie:

Nie wiem czy bym poszedł walczyć na front. Raczej bym nie uciekł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Reikai napisał(a):

Podczas 2 wojny swiatowej sciagali Polakow zamieszkalych we Francji, prawda?

Przy wojnie UE vs Rosja wydarzy sie dokladnie to samo, takze spierdalac to moga najwyzej Wasze kobiety i dzieci. Wy pojdziecie tak czy siak na rzez.

Chyba, ze ktos widzi siebie mieszkajacym w jakims Peru.

Nikt nie ściągał Polaków z Francji. W czasie IIWW wśród Polonii zrekrutowano zaledwie 50 tys żołnierzy.

Więcej pożytku było z dziadków Tuska, którzy dezerterowali z Wehrmachtu.

Obecnie odbywa się podobny mechanizm jak ze straszeniem covidem. W innych krajach Eur Srod Wsch nie ma takiej paniki.

Jak ktoś na poważnie bierze artykuł z Bilda to po prostu go nie czytał, jest idiotą albo sprzedajną kur*ą jak Wolski 

Edytowane przez DLT_Braddock
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co bym zrobił 

W tej chwili nie wyobrażam sobie uciec 

Zresztąnie i tak powołają jako rezerwistę i dodatkowo strażaka z przeszkoleniem medycznym 

3 godziny temu, P_M napisał(a):

Spadam z rodziną. Wojny polityków mnie nie interesują.

Przecież każda woja to wojna polityków/władców 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, josephnba napisał(a):

Przecież każda woja to wojna polityków/władców 

Obecnie niektóre wojny są wojnami polityków i władców.

W przeszłości wojna zwykle była wojnami populacji.

W 1800 mamy rewolucję przemysłową i w latach 1914-1945 przyswojenie sobie przez ludzi do świadomości tej zmiany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wojna w Ukrainie to bardzo dobry przyklad, jak wszystko mozna koncertowo spierdolic majac aktora za meza stanu. najlepsze w tym wszystkim jest to, ze w tej swojej amatorszczyznie (oczywiscie) nie byl w stanie zapobiec eskalacji (np przez dopuszczenie opcji "ruskiej" w jakims tam wymiarze), ale tez nie spierdolil na zachod.

dla baltykow (rzadzacy i obywatele) to jednak dobra lekcja, ze z glupim (ruscy), nawet w XXI wieku trzeba ostroznie, bo zycie to nie jest tylko highlight reel na platformie komunikacyjnej.

dla nas wpierdalaczy kromek chleba z maslem - chyba lepszy zgnily, "nudny" pokoj niz bycie bohaterem basni o rycerzu z javelinem / "zeusem" miotajacym granaty sprawiedliwosci z tureckiego drona

Edytowane przez memento1984
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by nie mówić to jednak tacy Amerykanie swoje elity również wysyłali na wojnę. Z prezydentów USA z 21 wieku to chyba tylko Bill Clinton nie trafił nigdy na front. A ci przyszli prezydenci to jednak byli zazwyczaj ludzie z dobrze sytuowanych rodzin, kształceni w Harvardzie czy Yale. Zresztą z tego co podaje Wiki to Clinton uczestniczył w loterii wojennej gdy szukali ,,ochotników'' do Wietnamu i po prostu nie został wylosowany. Gdyby miał pecha to nawet ukończenie studiów z wyróżnieniem i bycie asystentem wpływowego senatora by mu nie pomogło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Życie_to_mem napisał(a):

Co by nie mówić to jednak tacy Amerykanie swoje elity również wysyłali na wojnę. Z prezydentów USA z 21 wieku to chyba tylko Bill Clinton nie trafił nigdy na front. A ci przyszli prezydenci to jednak byli zazwyczaj ludzie z dobrze sytuowanych rodzin, kształceni w Harvardzie czy Yale. Zresztą z tego co podaje Wiki to Clinton uczestniczył w loterii wojennej gdy szukali ,,ochotników'' do Wietnamu i po prostu nie został wylosowany. Gdyby miał pecha to nawet ukończenie studiów z wyróżnieniem i bycie asystentem wpływowego senatora by mu nie pomogło. 

A to ciekawy temat. Myślałem, że może chociaż Kennedy się jakoś wyłgał tymczasem:

"Choć pochodził z zamożnej klasy wyższej ze Wschodniego Wybrzeża, mając 24 lata, wstąpił do wojska na ochotnika na początku 1942 r. Nie musiałby tego robić, ponieważ wcześniej został zwolniony z wojska jako niezdolny do pracy z powodu ciężkiego schorzenia kręgosłupa. Dopiero pod silnym naciskiem ojca, bogatego bostońskiego biznesmena i ambasadora USA w Londynie, przyjęli go do armii."

A jeszcze otrzymał Medal Marynarki Wojennej oraz Medal Serca Purpurowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat tradycja brania udziału w wojnie synów wysoko postawionych oficjeli jest mocna. I to bez sztucznych awansów wielu z nich walczyło na pierwszej linii. 

Jednego wyłowili z kutra, drugiego zestrzelili jako pilota, inny ( syn admirała Spruance chyba) zginął w bitwie o midway bo dostał rykoszetem od wystrzału ładującego myśliwca gdzie wstrząs uruchomił Dzialka. 

Często to ojcowie walczyli o zabezpieczenie synów na tyłach. No chyba że to biografowie później dodają od siebie. 

Prezydencka Biblioteka i Muzeum imienia George'a H.W. Busha opublikowała nagranie z czasów II wojny światowej. Widać na nim, jak przyszły prezydent USA, wówczas pilot amerykańskiego lotnictwa, został uratowany po tym, jak jego samolot został zestrzelony przez Japończyków.

W czasie wojny na Pacyfiku John F. Kennedy walczył jako kapitan kutra torpedowego. Staranowany przez japoński niszczyciel, otarł się o śmierć w morskich falach… i zapewnił sobie dobry start w karierze politycznej. Jej zwieńczeniem stała się prezydentura USA.
 

Ale i tak szokiem jest to że Roosevelt miał całkiem sporą liczbę kochanek tylko to zaczęło wychodzić 20 lat po śmierci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Życie_to_mem napisał(a):

Co by nie mówić to jednak tacy Amerykanie swoje elity również wysyłali na wojnę

mimo wielu podobieństw to jednak społeczeństwo ( i sposób prowadzenia polityki - jedno z drugim powiązane) mocno różne od europejczyków

 

....to samo prince Harry / UK btw

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, lorak napisał(a):

ewentualnej wojny w polsce

Z kim?

?t=resize:fill:1200:716,enlarge:1

Jeśli oni mieliby ze sobą walczyć, to nie wierzę w miłość :) 

A tak poważnie, to czym w zasadzie jest ta ojczyzna, żeby dawać deklaracje "tak, zginę walcząc"?

I powiedzmy sobie szczerze, Nie licząc jakichś wyjątków, to na froncie zostaliby tylko ci, których nie stać by było uciec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.