Skocz do zawartości

ESCF Cleveland Cavaliers (1) vs. Atlanta Hawks (4)


Lucc

Kto wygra tę serię?  

11 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto wygra tę serię?

    • Cavaliers w 4
    • Cavaliers w 5
    • Cavaliers w 6
      0
    • Cavaliers w 7
      0
    • Hawks w 4
      0
    • Hawks w 5
      0
    • Hawks w 6
      0
    • Hawks w 7
      0


Rekomendowane odpowiedzi

Cavs specjalnie nie zachwycili w game 4 tej serii. Wygladali jakby od ostatniego meczu z Hawks w ogole nie mieli kontaktu z pilka. Bardzo duza ilosc strat, duza ilosc spudlowanych rzutow wolnych, LeBron nie konczyl sporo prostych jak dla niego koszow, chociaz z drugiej strony zbyt duzo silowal swoimi penetracjami. Wydawalo mi sie takze, ze Atlanta odrobine lepiej bronila niz poprzednio, co odbilo po czesci na dosyc niskim dorobku punktowym Cleveland. Na pewno nie mozna odmowic Cavs tego, ze sie nie starali, widac ze bardzo chcieli wygrac, a ze nie wszystko wychodzilo to juz inna kwestia. Co najwazniejsze wygrali kolejne spotkanie, serie 4-0, i beda czekac ponownie prawdopodobnie tydzien na przeciwnika, czego chciec wiecej? Nie bede ukrywal tego, ze bardziej pasuja nam Celtics niz Orlando, Ci drudzy, jak im siedzi, sa bardzo trudni do pokonania, zwlaszcza jak maja shooterow za trzy na pozycjach od 1 do 4. Zreszta tak twierdzi pewnie 90% fanow Cavs, ale z drugiej strony, jezeli Cleveland ma zdobyc mistrza, to nie powinni w ogole na to zwracac uwagi na kogo trafia, tu nie ma miejsca na kalkulowanie, RS odchodzi do lamusa, to sa PLAYOFFY :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kore: wiem co piszę. Śmiej się ile chcesz, lata mi to koło ogona :) Może drażni Cię mój stosunek do Bryanta? Jeśli nie w tym rzecz, to zastanów się nad tym żeby podać jakieś sensowne argumenty zamiast powtarzać to co sam napisałem (albo snuć domysły) - tylko w tym celu by pokazać, że się ze mną nie zgadzasz. W tej chwili, jeśli ja jestem błyskotliwy, to Ty co najmniej rozgarnięty ;)

 

Jordana oglądałem w jego prime i nieco przed, widziałem jak reaguje na niego obrona, na co pozwalają mu sędziowie, co mówi się o nim w lidze i poza nią, widziałem niepowtarzalną charyzmę, oryginalność i autentyczność. Jordana szanuję ogromnie - za umiejętności i za to co osiągnął. Uważam, że już w tym momencie - poza osiągnięciami oczywiście - LBJ ma już to czego trzeba by zostać ikoną miary MJ'a (czego nie można powiedzieć o Kobe'm, paradoksalnie pomimo posiadania pierścieni). Faktycznie, może zabrakło jednej, odpowiedniej emotki przy zdaniu o zapominaniu o Jordanie. Niemniej przyćmienie jego gwiazdy - z ręki LBJ - jest mi po drodze, gdyż (pomimo szacunku) sympatią Michaela nigdy nie darzyłem.

 

Co do "robienia w pojedynkę": James pozamiatał RS, James pozamiatał obie serie PO mając do pomocy co najwyżej przeciętnych graczy. Jeśli zwieńczy dzieła w finałach NBA - na co są duże szanse - trudno nie pochylić się nad takim osiągnięciem. Przypominam, że mając do dyspozycji Pippena oraz Rodmana, Jordan zdołał wygrać tylko 6 gier więcej w rekordowym sezonie zasadniczym niż udało się to Lebronowi i jego spółce w tym sezonie.

 

Porównywanie drużyn z tego (obecnego) okresu z drużynami z lat 90tych, jest co najmniej tak samo trafne, jak debatowanie nad tym czy bardziej bolesne jest rodzenie dziecka czy przeciskanie kamieni nerkowych przez męską cewkę moczową. Zdania będą podzielone. A stanu faktycznego i tak nie sposób ustalić. Czysto akademickie rozważania chyba nie wchodzą w grę?

 

Zdobycie tytułu to nie drobnostka, jestem tego świadomy. Ale to osobna kwestia - do przedyskutowania w przyszłości, kiedy kilka niewiadomych będzie już znanych. W tym momencie wyrażam jedynie pogląd, iż takiego zjawiska jak James nie obserwowaliśmy w tej lidze od czasów MJa i to on jako jedyny (z tym wszystkim czym dysponuje i co właśnie mamy okazję obserwować) ma największą szansę przeskoczyć legendę Bulls.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kore: wiem co piszę. Śmiej się ile chcesz, lata mi to koło ogona :) Może drażni Cię mój stosunek do Bryanta? Jordana oglądałem w jego prime i nieco przed, widziałem jak reaguje na niego obrona, na co pozwalają mu sędziowie, co mówi się o nim w lidze i poza nią, widziałem niepowtarzalną charyzmę, oryginalność i autentyczność. Jordana szanuję ogromnie - za umiejętności i za to co osiągnął. Uważam, że już w tym momencie - poza osiągnięciami oczywiście - LBJ ma już to czego trzeba by zostać ikoną miary MJ'a (czego nie można powiedzieć o Kobe'm, paradoksalnie pomimo posiadania pierścieni).

Przepraszam za ten przydługi cytat, ale cieglo ujął rzecz w taki sposób, w który ja nie umiałem. Faktycznie, wiem, że to nie temat na dyskusje LBJ vs KB, ale cieglo dotknął czegoś ważnego - CHARYZMY. Kurcze, KB - i piszę o jako kibic ekipy absolutnie antygwiazdorskiej - to WIELKA POSTAĆ koszykówki by USA. To znakomity zawodnik, really Black Mamba, przyszły HOF, po czterokroć MISTRZ NBA (na razie) jednak TO NIE JEST następca MJ-a :!: Nie wiem, ale KB nie ma w sobie za krzty owego ENTUZJAZMU i MŁODZIEŃCZOŚĆI, który towarzyszył Jordanowi aż po 2000 rok, a który MA LBJ, mimo swojego gówniarstwa...Można oczywiście deliberować - kolesie tacy a tacy, ekipa taka a taka, jednak symptomatyczne jest to, że KB nie umie, nie potrafi wyzwolić takich pozytywnych emocji jak LBJ. To trochę jak z rywalizacją Izajasz vs Jordan. Ten pierwszy był mistrzem dwukrotnie zresztą, przed MJ-em, ale w świadomości fanów pozstał zimnym, wyrachwanym sukinsynem. Z kolei MJ - no to wiadomo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wdając sie w dyskusje KB vs LBJ po raz n-ty, bo te argumenty co tu padaja to szczyt subiektywizmu, poza tym nie glowny przedmiot sporu... cieglo - pytasz o argumenty? argumenty przeciw temu ze teraz juz aluzyjnie starasz sie przebijac Jamesa ponad Jordana?

 

Robisz apoteoze goscia ktory jeszcze gowno w tej lidze osiagnal. Nie jestem fanem wymieniania cyferek i statuetek, ale bierzesz goscia ktory, owszem, przeszedl juz 2 rundy PO przy sweepie i swietnej grze, ale przeciw zalosnym druzynom, robitym kontuzjami i konfliktami, kto wie czy nie najgorszym w ostatnich latach w PO i przyrownujesz go juz teraz do osiagniec Jordanaktory takich kmiotkow nigdy w PO nie spotkal. Mowisz ze James sam zalatwial to co MJ z Pippenem. Na jakiej podstawie? Twierdzenie kompletnie z dupy wziete, bo niby odnoszace sie do czego, kogo, w jaki sposob? Na jakiej podstawie tak twierdzisz i w odniesieniu do jakiej druzyny? Czy sugerujesz ze James jest taki boski ze rowniez w pojedynke moglby sobie radzic i z Bad Boys i z Reggiem i spolka i z Malonem i spolka i z wielkimi Knicks? Poki co o ile dobrze pamietam James w pojedynke rozbil kulawych Pistons i Hawks, ktorych - nie oszukujmy sie - rozbicie bylo zadaniem dziecinnie latwym i ktorych by pewnie Jordan bez kogokolwiek z mistrzowskich Bulls w skladzie pobil.

 

Do tej pory gdy James w PO spotykal opor, to przegrywal, po czym sie obrazal i wychdozil bez podania komukolwiek reki. Teraz bierzesz do swoich wynurzen jedne z najlatwiejszych serii PO w historii przeciw jednym z najgorszych druzyn w tej fazie w historii i smiesz rzucac w twarz bezpodstawne w tym momencie hipotezy ze juz teraz mozemy mierzyc Jamesa do legendy MJa. Ba, idziesz dalej i mowisz ze James robi sam to co MJ robil z Pippem. Czyli co? Mam rozumiec ze bezposrednio odnosisz sie do osiagniec obu panów i sugerujesz ze James postawiony w miejsce Michaela w tamtym czasie nie potrzebowalby takiej obstawy jaka mial tamten aby odprawiac po kolei jego kolejnych rywali. Problem tylko jakich rywali mial MJ jakich ma LJ (juz pomijam deprecjonowanie pomagierow Jamesa i slabosc konfy w RS).

 

Taka podnieta jaka robisz teraz LeBronem jest nie na miejscu, tak ze wzgledu na to ze jeszcze nic nie osiagnal, jak i kogo mial do tej pory na swojej drodze, a przede wszystkim jest nie na miejscu ze juz teraz starasz sie przyrownac goscia do legendy MJ starajac nam sie wmowic ze juz teraz James jest "doskonalsza wersja" Jordana. Dla mnie to smieszne i tyle. Dlaczego? Bo przejscie drugiej rundy nawet w najpiekniejszym stylu to zaden powod aby wymieniac przy kimkolwiek nazwisko najlepszego goscia w historii w tej dyscypliny (juz przez litosc nie wspominam o banalnych 6 pierscieniach). A juz przegieciem jest wymieniac serie z takimi hawks w kontekscie rywalizacji ktore prowadzili bulls w mistrzowskich latach.

 

Inna rzecz ze James to klaun przy Jordanie, poki co przebija go tylko tym ze potrafi zrobic bardziej glupkowate reklamy i bardziej pajacowac na boisku w czasie przerw. Jak zawsze wszystkich osądza historia. Na razie James "jest malutki" nawet przy Bryancie. Jak pobije jego wyczyny, bedzie mogl sie PROBOWAC mierzyc z legendą MJ. Poki co jakiekolwiek nawiazania do geniuszu Michaela sa po prostu groteskowe, w obliczu obecnych wyczynow Jamesa przeciw takim amatorom jak tegoroczni rywale w PO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie ma co porownywac.

 

James to, co osiaga teraz z Cavsami osiaga w najslabszym od prawie 20 lat sezonie, gdzie jest zaledwie kilka druzyn na poziomie, ktore moze by weszly do PO w czasach swietnosci NBA. Do tego osiaga z mocna ekipa jak na obecne czasy. Jak ktos mowi, ze ma slabych pomagierow w porownaniu do MJ-a, to zgoda. Ale jak ktos mowi, ze ma slabych pomagierow jak na obecne NBA, to chyba jakis zart.

 

NBA siegnelo dna, tak slabych PO, to ja nie pamietam, o RS nie wspomne, niektore spotkania byly niczym mecze Startu Lublin. Zadziwiajace jest to jak wielu zawodnikow, powszechnie uwazanych za gwiazdy obnizylo w tym roku poziom. Powoli ze sceny schodza ostatni muszkieterowie, pamietajacy jeszcze czasy MJ-a. Jak dla mnie to Stern ginie od wlasnej broni. Jedyne co pozostalo to robic przyglupie reklamowki, wziac do NBA pary przyglupow, robic show i fajne wsady.

 

Sorry, ale jak ktos moze porownywac goscia po 8 spotkaniach do MJ-a, w ktorych rywale maja problem z przebiciem 30% z gry?

 

Co do sedziow, to ja sobie nie przypominam, zeby ktos mial rownie latwy start jak James. Gosc od poczatku byl notorycznie faworyzowany przez gwizdki. To kolejny problem NBA. Nie chodzi o Jamesa, ale o ogolny wizerunek pasiakow, psujacych niejedno slabe spotkanie w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, faktycznie w tym momencie trudno obalać legendę MJa Lebronem. Brakuje osiągnięć, brakuje faktów. I zweryfikować moją tezę będziemy mogli dopiero w przyszłości – poczekam cierpliwie, nie spieszy mi się. Dla mnie istotne są aktualne obserwacje i nimi chciałem się tutaj podzielić – nie zależy mi na tym, by każdy przytaknął i przybił piątkę. Jeśli chodzi o potencjał i ocenę komu się ta sztuka może udać – trudno nie zgodzić się z tym, że – jeśli komukolwiek – to tylko LBJowi. Jest na najlepszej drodze i przewiduję, że osiągnie w tej lidze więcej niż Michael. Mamy dobre, pewne przesłanki. Zobaczymy.

 

@polskignom: jeśli chodzi o gwizdki to ja właśnie w tej intencji: wielcy gracze cieszą się specjalnym traktowaniem także ze strony pasiastych i to po prostu czuć. Faworyzowany był Jordan, faworyzowany jest James. Kolejna rzecz, która ich łączy. Co do „porównywania po 8 grach”: materiał porównawczy jest dużo większy niż tylko ten z obecnego PO. Co jest szczególnie istotne, ten gość ma dopiero 24 lata a już wyczynia takie rzeczy. Nie było precedensu w tej kwestii.

 

@kore: dla Ciebie James to klaun, dla mnie wszechstronna osobowość. Reklamówki są po prostu świetne. James to cholernie dojrzały młody człowiek, który dysponuje charyzmą starego mistrza a przy tym potrafi się bawić. Szanuję go za to, że nie jest czerstwy. Trudno nie darzyć go za to sympatią. Fajnie oddaje to mapetowa reklamówka (LBJ, KB oraz kreda :) ), którą jakiś dobrodziej wkleił w jednym z tematów :) Rzecz w tym, że Jordan to coraz bardziej gwiazda minionej epoki, podczas gdy James z całym swoim arsenałem (boiskowym i poza boiskowym) to już wizytówka naszych czasów. Trzeba szanować legendy, ale i tworzyć nowe, doskonalsze. Można powiedzieć, że w przypadku Jamesa mamy już formę. Pozostaje ją wypełnić mistrzostwami i mamy gotowy odlew.

 

Od porównań z Jordanem nie uciekniesz, tym bardziej, że nie jest on żadną świętą krową.

 

Podtrzymuję jednak przekonanie, że porównywanie czasów jordanowskich z obecnymi nie prowadzi do niczego sensownego – w kontekście oceny „trudności” oczywiście. Fakt, wtedy grało się zdecydowanie bardziej fizycznie i mi w pierwszym rzędzie tego brakuje. Ale nijak się to ma do tego z jakimi wyzwaniami mierzy się drużyna w drodze po mistrzostwo w tym sezonie. Jeden powie, że Atlanta słaba, drugi, że Cavs doskonali. Ja skłaniam się ku tej ostatniej opcji. Zresztą popatrzcie na serię Boston-Chicago: co z tego, że brakuje Garnetta – wielu uważa ją za jedną z lepszych w historii ligi. Trzeba być ślepym, żeby uważać, że to słabe PO. Każdy czas ma swoją specyfikę i od tej nie można się w żadnym wypadku dystansować – zbyt wiele tam pułapek. Twierdzenie, że zdobycie mistrzostwa w czasach Jordana było bardziej wymagające od tego samego wyczynu w obecnych jest również wyrazem subiektywnego podejścia, czy to się Wam podoba czy nie. Obecni Hawks niżej od Bullets, z którymi obcował Jordan?

 

Jeśli chodzi o ocenę ekipy Lebrona to trudno nazwać Mo supergwiazdą. Big Z? Delonte? Przeciętniacy funkcjonujący w świetnym systemie – stąd wyniki (pomijając drobny dodatek w postaci Lebrona oczywiście : ). Popatrzmy na inne drużyny, które na papierze skazane są na sukces: Rakiety (McGrady, Yao, Artest), Lakers (Bryant, Gasol, Odom), Denver (Anthony, Billups), Orlando (Howard, Turkoglu, Lewis), Boston (Allen, Pierce, Rondo (jednak!)). Wszędzie na wsparciu jest co najmniej jeden gracz, którego trudno wrzucić do worka razem z Mo Williamsem. W Cavs mamy Lebrona i długo nic. Pokażcie mi drugą drużynę z wynikami, w której można odnaleźć podobny rozkład klasy w zespole. Pokażcie druga drużynę, w której pomocnikami supergwiazdy są przeciętni gracze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten slaby Mo gral w meczu gwiazd. Bez Mo Cavsi by sie dalej kisili, a osiagi Jamesa by byly nieporownywalnie gorsze. Jesli sadzisz, ze Mo dla takiego Jamesa jest slabym pomocnikiem, no to sorry.

 

Co do jakosci PO, Amerykanie lubia robic z kiczu wielkie rzeczy. Jesli mi powiesz co bylo ciekawego w serii Bulls-Celtics poza ogromna dramaturgia, masa dogrywek, to moze i mi sie ta seria spodoba. Fakt, trafiali do kosza, to juz teraz rzadkosc w NBA. Ale tak, to nic poza tym. 0 obrony, totalny streetball w PO... i to jest najlepsza seria w historii? Tak Ci wmowili, a Ty powtarzasz jak papuga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy Jordanie cieglo, przy Jordanie jest klaunem :) Jesli nie klamiesz i rzeczywiscie ogladales w tamtych czasach MJ powinienes DOSKONALE wiedziec o co mi chodzi :) Jordan nigdy sie w ten sposob nie wydurnial, nie luzowal przesadnie, nie robil jaj, nie pajacowal tak jak to robi James (swoja droga nie mowie ze to nie zabawne ale o tym za chwile). Jordan nawet do meczow ze slabymi rywalami w PO podchodzil smiertelnie powazny, nigdy nikogo nie lekcewazyl itd itp. Dla mnie to tez oznaka pewnej Wielkosci. Nie lubie takich dzisiejszych Garnettow z jednej strony a z drugiej LeBronow (2 skrajnosci). I tak, odpowiadajac na ewentualne pytania nie lubilem gdy KB robil swoje durne miny ;-)

 

Byc moze James jest symbolem neoWielkosci ;-) I dzisiejsi herosi musza dodac mase entertainmentu i luzu do rywalizacji nawet na najwyzszym poziomie... nie wiem, ja tam jestem w tym wzgledzie konserwatysta, bo wychowalem sie na Jordanie ;-)

 

Wracajac do tego pajacowania. Rozumiem ze kogos moze bawic to "robienie fotek", tanczenie przy timeoutach i takie tam. Dla mnie to zwykly wystep cyrkowych klaunow. Tyle. A reklamowka z kukielkami bardzo mnie rozbawila akurat :] Srednio lubie, delikatnie mowiac, inne reklamy LeBrona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magic też nie był wielki, bo zamiast być poważnym ciągle chodził z rogalem na twarzy? Wielki może być tylko Jordan i Kobe powtarzający każdy jego ruch, a reszta to neowielkie clowny? Poza tym gdzie LeBron wykazuje brak szacunku do rywali?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy Jordanie cieglo, przy Jordanie jest klaunem :) Jesli nie klamiesz i rzeczywiscie ogladales w tamtych czasach MJ powinienes DOSKONALE wiedziec o co mi chodzi :) Jordan nigdy sie w ten sposob nie wydurnial, nie luzowal przesadnie, nie robil jaj, nie pajacowal tak jak to robi James (swoja droga nie mowie ze to nie zabawne ale o tym za chwile). Jordan nawet do meczow ze slabymi rywalami w PO podchodzil smiertelnie powazny, nigdy nikogo nie lekcewazyl itd itp.

LeBron też podchodzi poważnie i nie pozwala by drużyna lekceważyła rywali. za to o Kobe tego powiedzieć nie można.

a wydurnianie się przed meczami nie ma żadnego związku z grą. tobie się nie podoba, to ok, ale tu nie ma o czym rozmawiać w kontekście oceny koszykarskości.

 

co do porównania MJ - LeBron, to jeśli porównujemy ich w analogicznych momentach karier (a IMO tylko takie porównanie ma sens), to przewagę ciągle ma Jordan jeśli patrzymy na wszystko, co zrobili od rookie sezonu do szóstego (chyba że cavs zdobędą tytuł w tym roku). jest tak głównie dlatego, że MJ już od rookie year grał na bardzo wysokim poziomie. James z kolei raczej się systematycznie rozpędza, co nie dziwi, bo Jordan w momencie przyjścia do ligi był już (miał przecież za sobą NCAA) prawie gotowym koszykarzem (a na pewno bardziej gotowym niż LJ po HS). jeśli jednak porównany ich tylko pod kątem tego, jak wyglądają w swoim szóstym sezonie, to nieznaczną przewagę ma LeBron.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@polskignom: co może być ciekawszego w serii PO od dramaturgii, dogrywek, intensywności i zwrotów akcji? Zamiast czytać publikacje ornitologiczne może zacznij te mecze faktycznie oglądać bo śmiem wątpić w to, że naprawdę wiesz co komentujesz.

 

Co do Mo to nigdzie nie napisałem, że to słaby zawodnik w ogóle. Nigdzie też nie było o tym, że dla Jamesa jest to słaby pomocnik. W systemie Cavs wszystko pracuje jak należy: Lebron robi wszystko a dziury łatają średniej klasy zawodnicy w postaci m.in. Mo. Lepszych tam jak widać nie potrzeba by wszystko kręciło się jak należy.

 

Piszesz o udziale w meczu gwiazd. Troszkę już zgłupiałem, bo skoro patrzenie na cyferki i statystyki z rozważań o klasie zawodnika wyrzucamy, to tym bardziej nie powinniśmy patrzeć na powołania do meczu gwiazd. Może jeszcze zaproponuj byśmy statsy z tego meczu wzięli pod uwagę? Ale skoro już upierasz się przy tym, że Mo to kawał kozaka (skoro trafił do ASG) to pewnie jesteś także miłośnikiem talentu niejakiego Magloira (któremu udała się ta sztuka kilka lat wcześniej)?

Nie zrozum mnie źle – nie twierdzę, że Mo nie zasługiwał na powołanie (de facto, w zastępstwie kogoś innego jeśli dobrze pamiętam). Uważam, że jego obecność to bardziej zasługa dokonań Cavs, do których jako druga opcja drużyny się na pewno przyczynił. Osobiście Williamsa nawet lubię i cenię go właśnie za solidność ale jestem daleki od nazywania gwiazdą i wrzucania do jednego worka z zawodnikami, których wymieniłem nieco wyżej.

 

@kore: nie musisz akceptować tego co wyczyniają przed meczem Cavs. Ja także wychowywałem się na Jordanie (ale i przy Nicku Andersonie, młodym skromnym Hillu, Otisie Thorpe i innych, o których się teraz nie pamięta). Nie do końca podobała mi się ta zacięta twarz, może właśnie dlatego za nim nie przepadałem. Oczywiście nigdy nie kwestionowałem jego podejścia do gry bo to było maksymalnie intensywne i godne podziwu. Jednocześnie obserwowałem Rodmana, który każdą grę przeprowadzał na cokolwiek innym poziomie abstrakcji :) Jego wręcz uwielbiam, ale nie waham się nazwać pajacem. Liczy się to co wyczyniał na boisku. Łącznie dostawaliśmy to czego oczekiwaliśmy.

 

W kwestii Jamesa widzę to zupełnie inaczej – kiedy mamy czas show i wygłupów – mamy to co trzeba i czego oczekują ludzie w hali i przed telewizorami. Kiedy przychodzi do gry – mamy intensywność, skupienie i profesjonalne podejście do tematu (pomińmy może incydent z niepodawaniem dłoni po porażce (chyba w zeszłym roku) – to nieco małostkowe). Nie twierdzę, że bawią mnie te spektakle, ale i nie przeszkadzają. Tak długo jak dostanę to czego oczekuję, czyli dobrą koszykówkę. NBA się zmienia i trzeba to chyba zaakceptować. Bardziej od show i wszechobecnego hiphopowego luzu drażni mnie np. podejście do fauli w obecnych PO. Brakuje mi graczy pokroju Oakleya, a nie postawy przedmeczowej Jordana (chociaż jego samego i jego klasy – i owszem).

 

PS. Określenie ‘neowielkość’ trafione w dziesiątkę. Coś w tym jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym porownywal MJ-a do LBJ-a, to tez bym zglupial, wiec sie nie dziwie. Mo to dobry zawodnik jak na dzisiejsze NBA, nawet b. dobry, dlatego wystapil w meczu gwiazd. W zastepstwie fakt, ale to nie ma znaczenia. 10 lat temu by byl rezerwowym w sredniej ekipie, dzis gra w meczu gwiazd, ot cala filozofia NBA ad. 2009. Dlatego tez napisalem, ze pomocnikow LBJ-a do pomocnikow MJ-a nie ma co porownywac. Ale patrzac na okresy analogicznie juz tak. Co prawda Mo nigdy nie osiagnie klasy i pozycji w lidze Pippena, ale inni juz sa lepsi. O lawce nie wspominajac.

 

Wiesz co dla mnie jest wyznacznikiem tego, ze seria jest dobra? Przede wszystkim koszykowka, a potem dopiero emocje i dramaturgia. Wiesz kiedy seria jest dobra? Wtedy kiedy stoi na dobrym poziomie sportowym, przynajmniej dla mnie. Wiem, ze dla Ciebie fana Jamesa popisy Gordona czy Allena w niektorych spotkaniach mogly powodowac dreszcze. W koncu krol ma czesto gesto problemy z trafieniem z czystej pozycji na obwodzie. Ale mniejsza z tym. No i co jeszcze? Seria jest dobra, wtedy kiedy wygrany jest prawdziwym contenderem w walce o tytul, juz nie mowie, glownym faworytem, wystarczy contender. Tu przewazaja opinie, ze Boston jest ciagniety za uszy przez pasiakow i z Cavsami dostanie sweepa, ew. Stern troche przedluzy serie, czyli to, co musial robic w zeszlych PO w serii Cavs-Celtics czy nawet Celtics-Lakers, z tym, ze teraz Celci stoja na straconej pozycji.

 

A i daruj sobie teksty, ze meczow nie ogladam, a czytac to sobie moge publikacje ornitologiczne.

 

Dobra seria to Caps-Pens w NHL. Amen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego tez napisalem, ze pomocnikow LBJ-a do pomocnikow MJ-a nie ma co porownywac. Ale patrzac na okresy analogicznie juz tak. Co prawda Mo nigdy nie osiagnie klasy i pozycji w lidze Pippena, ale inni juz sa lepsi. O lawce nie wspominajac.

Co do pierwszego zdania, to czy nie to od kilku postów wykładam? Co do zdań kolejnych - nie wiem czy dobrze zrozumiałem: sugerujesz, że Lebron jednak ma słabą obsadę ale w zestawieniu z obecnymi czasami (i rzekomo niskim poziomem koszykówki) jest to relatywnie mocna paczka? Czy tak? Idąc dalej: jacy "inni" są lepsi? Chodzi Ci o Ilgauskasa, Westa, Smitha czy Varejao? Lepsi od odpowiedników w składzie Bulls? Rozwiń proszę myśl, to ustosunkuję się do obu punktów.

 

Wiesz co dla mnie jest wyznacznikiem tego, ze seria jest dobra? Przede wszystkim koszykowka, a potem dopiero emocje i dramaturgia.

Moim zdaniem to właśnie koszykówka na odpowiednio wysokim poziomie jest w stanie wytworzyć widowisko emocjonujące, trzymające w napięciu, interesujące. To jest dobra koszykówka i taką w wykonaniu obu drużyn oglądałem. Dobry mecz w ujęciu kibica to właśnie taki, który spełnia wyżej wymienione warunki. Jeśli dodatkowo w serii mamy takich meczów kilka - można mówić o serii wyjątkowej. Nie do końca rozumiem co Ty rozumiesz pod pojęciem "koszykówki". Dodatkowo, nie wiem skąd pogląd, że zwycięzca serii musi być murowanym kandydatem to tytułu. Toż to jakiś bezsens, udupienie całej idei rywalizacji w jej korzeniach. Generalnie zawsze chodziło o to by wygrywała drużyna lepsza. W żadnym wypadku nie można tutaj także mówić, że Celci przeszli dzięki sędziom. Bullsi stawili niesamowity opór, ale lepszą drużyną w meczu numer 7 był Boston. Koniec.

 

A i daruj sobie teksty, ze meczow nie ogladam, a czytac to sobie moge publikacje ornitologiczne.

Jeśli nie będziesz mi tutaj sugerował, że nie potrafię myśleć samodzielnie to i ja obiecuję mniej sarkazmu w wypowiedziach.

 

Dobra seria to Caps-Pens w NHL.

Wierzę Ci na słowo. Hokejem się nie interesuję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra rozumiem przez poziom. Nie rozumiem jak dobra serie moze wygrac druzyna, ktora na papierze nie ma prawa pierdnac w ECF, choc wierze, ze bedzie inaczej. Seria Bykow z Celtami byla dramatyczna z napieciem, ale w zadnym wypadku nie byla dobra.

 

Probujesz wylozyc, ze ma slabszych pomocnikow, ale przy okazji twierdzac, ze liga jest rownie mocna. To tak jak mamy 2 zadania z matematyki, w obu wynik jest rowny 0, tylko, ze w drugim wypadku wynik nie nalezy do dziedziny. A Ty patrzysz tylko na suchy wynik.

 

Tez nie uwazam, ze Celtom sedziowie wyraznie pomogli, aczkolwiek bez 2 zdan maja lekko sprzyjajace sedziowanie, mzoe nie tak jak Cavs czy Lakers, ale na pewno troszke.

 

Szkoda, ze nie interesujesz sie NHL, bo ostatnio dystansuje NBA pod kazdym wzgledem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 lat temu by byl rezerwowym w sredniej ekipie, dzis gra w meczu gwiazd, ot cala filozofia NBA ad. 2009.

bzdura.

w czasach, gdy pierwszopiątkowymi rozgrywającymi byli tacy zawodnicy jak Bimbo Coles, Sherman Douglas, czy Derrick Martin, Mo na pewno nie byłby rezerwowym w średniej ekipie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 lat temu by byl rezerwowym w sredniej ekipie, dzis gra w meczu gwiazd, ot cala filozofia NBA ad. 2009.

bzdura.

w czasach, gdy pierwszopiątkowymi rozgrywającymi byli tacy zawodnicy jak Bimbo Coles, Sherman Douglas, czy Derrick Martin, Mo na pewno nie byłby rezerwowym w średniej ekipie.

Ale również pomijając tych najlepszych w latach 90 - tych - Stocka, Tima Hardawaya czy KJ-a - to mamy jeszcze wtedy Sama Cassella, Darrella Armstronga, Mookie Blaylocka czy chociażby Marka Price'a i Roda Stricklanda, którym MO przynajmniej nie ustępuje ... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajebiscie robi sie z Mo Williamsa taka pizdeczke, ze w sumie dziwie sie ze on jeszcze gra w NBA.

Swietne jest gloryfikowanie lat 80-tych i 90-tych, sam sie na nich wychowalem, uwielbialem ciezkie defensywne pojedynki NYK z Bulls, Pacers czy nawet Heat (troche pozniej), ale nie robmy z nich nie wiadomo jak zajebistych grajkow, a z obecnych graczy pizdeczki.

Bronek w latach 80-tych i poczatku lat 90-tych przy mozliwosciach ostrej gry w obronie bylby po prostu absolutnym defensywnym wymiataczem.

Czy poziom nba spadl? Pewnie i tak, ale nie przerysowujmy wszystkiego w druga strone.

 

edit:

Maxec nie zapomnij o Kenny'm Andersonie (bylo nie bylo zagral w ASG), co ten sukinkot napsul "moim" Knicksom krwi na poczatku lat 90-tych to jego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, znacie jakiegoś Jerry'ego Westa? To pewnie jakiś amator, więc jego zdanie mało się liczy, ale zobaczcie co ma do powiedzenia na temat Jamesa.

 

Jerry West believes LeBron James has surpassed Kobe Bryant as the NBA's best player and that he could even be considered a better player than Michael Jordan.

 

"I look at Cleveland say to myself, 'How many games could they win without LeBron James?' West told Reuters in an interview. "That's how great he is.

 

"He has a chance to be arguably the greatest player ever to play the game."

Za realgm.com.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

west westem, jak Van wkleil cytaty na pół strony Jordanów, Drexlerów, Jacksonów i innych Poppovichów działajacych w druga strone, to jakos martwa cisza była albo w co ostrzejszych wypadkach negowanie ich opinii przez udowadnianie subiektywizmu. teraz mamy zachwyt jerry'ego nad jamesem i jest kisiel w gaciach :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.