Skocz do zawartości

moja lista GOAT


lorak

Rekomendowane odpowiedzi

Ogólnie to robisz spust na widok plakatu LBJ, tak by wynikało z postów twojego autorstwa. Aż konto założyłem aby to napisać. Drugiego takiego fanboya ciężko znaleźć tutaj. Dyskusja z tobą jest na tym samym poziomie co ze ścianą. 

przecież lebron zrobił b2b. takie trochę z dupy, ale zrobił

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Curry jest na 18. miejscu. Chauncey Billups aka "Mr. Big Shot" nie ma w ogóle - obaj wygrali po jednym mistrzostwie (tylko Big Shot miał jeszcze MVP finałów) i przegrali po jednym finale. Ten podział na ery jest dla mnie bez sensu, bo Billups jako lider Pistons wygrał w 2004 z Lakers, w których grał siódmy i ósmy zawodnik z tej listy Kobe i Shaq, którzy byli gdzieś koło swojego prime'u. Potem jeszcze za rok przegrał w G7 finałów z czwartym na tej liście Timem Duncanem.

 

Billups może ma gorsze cyferki ofensywnie, ale Pistons grali innym tempem, a Chauncey dawał lepszy voice'ing (Isiah Thomas mówił, że jest to bardzo ważne) i obronę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie po jednym, bo najważniejszym zawodnikiem takich Pistons był któryś z Wallaców, Billups tam był 3-4 czwartym zawodnikiem. Billups żadnym liderem nie był i jego mvp finals jest takim MVP jak Iguodali. Świetny zawodnik, ale bez przesady.  

 

 

A obrona Billupsa to jeden z większych mitów, które wydawało mi się, że został dawno obalony. Nie był wcale dobrym obrońcą, był maksymalnie przeciętnym, po prostu dostawał propsy za grę z Pistons, grając gdziekolwiek indziej to już jego obrona "dobra" nie była.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Curry jest na 18. miejscu. Chauncey Billups aka "Mr. Big Shot" nie ma w ogóle - obaj wygrali po jednym mistrzostwie (tylko Big Shot miał jeszcze MVP finałów) i przegrali po jednym finale. Ten podział na ery jest dla mnie bez sensu, bo Billups jako lider Pistons wygrał w 2004 z Lakers, w których grał siódmy i ósmy zawodnik z tej listy Kobe i Shaq, którzy byli gdzieś koło swojego prime'u. Potem jeszcze za rok przegrał w G7 finałów z czwartym na tej liście Timem Duncanem.

 

Billups może ma gorsze cyferki ofensywnie, ale Pistons grali innym tempem, a Chauncey dawał lepszy voice'ing (Isiah Thomas mówił, że jest to bardzo ważne) i obronę.

 

lol

 

Ogólnie 2/10 troll attempt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak liczymy Kobiego i Shaqa, to 3-peaty zdobył i Kerr i Longley, zawodnicy daleko od jakichkolwiek +/- top10.

 

I fakt, że nie widzisz potrzeby uzasadniania świadczy, że takiego uzasadnienia nie znasz

 

 

Mówią dwie sprzeczne rzeczy, więc sam mi odpowiedź. 

 

Generalnie wygrywanie z rzędu jest przereklamowane. Wyżej cenię wygranie przez LAC rok po roku po jednej serii z GSW i SAS, niż cenię wygranie dwóch serii z rzędu Toronto w tym sezonie. Wyżej cenię wygranie przez Lebrona 4 meczy w finałach z GSW, niż wygranie 10 z rzędu z DET, ATL i TOR. Wyżej cenię wygranie przez Hakeema w 95 misia pokonując po drodze UTAH z Stocktonem i Malone, PHO z Barkleyem i Johnsonem, Spurs z Robinsonem i Rodmanem i Magic z Shaqiem i Pennym, niż takie b2b Kobiego, gdzie pokonywał starych Celtów, Orlandi z drugim najlepszym graczem Hedo i Carmelo. 

 

1. Gratuluję porównania roli duetu Shaq&Kobe w three-peacie Lakers do roli Kerra i Longleya w three-peacie Bulls. Błysk geniuszu 

 

2. Nie uzasadniałem dodatkowo, bo czego bym na ten temat nie napisał, to z tego co widzę Ty i tak zdania nie zmienisz. Nie jest moim wymysłem, że obrona tytułu jest cięższa niż wygranie go po raz pierwszy. Jeśli autorytetem w tej sprawie nie są dla Ciebie zawodnicy i trenerzy w różnych dyscyplinach sportu, to ja Ci lepszych autorytetów nie znajdę. Możesz zaklinać rzeczywistość albo w końcu to zrozumieć. Im dłużej jesteś w stanie bronić tytułu mistrza tym bardziej pokazujesz swoją przewagę nad resztą ligi. Dlatego się powtórzę: Three-peat>back2back>pojedynczy tytuł. 

 

Oczywiście mistrzostwo mistrzostwu nie równe, ale dominację ciężko lepiej zobrazować niż pokazując mistrzowskie pierścionki z kilku kolejnych lat.

 

3. Przez tego Bryanta to Ty chyba spać nie możesz, że Cię tak uwiera :smile:

 

Sam zakładasz na forum temat "Boston 2010, a Boston 2011" próbując na siłę udowodnić, że LeBron rozwalił lepszy team niż Kobe. Tutaj z kolei piszesz, że Bryant pokonał w b2b starych Celtów.

 

Pytanie do Ciebie w takim razie: Skoro Bryant pokonał dziadków, to z kim rok później mierzył się James? :)

 

Jeszcze ta nikomu nie potrzebna wstawka o Orlando, które podobno miało beznadziejny skład w 2009, a i tak ograło w serii Cavs Twego ukochanego Jamesa ^^

 

(Nie, nie obchodzi mnie co wtedy przeszkodziło Jamesowi i czemu Bryant miał łatwiej. Nie, nie zamierzam na ten temat rozmawiać)

 

 

 

No to fakt, że potrafił zdobywać tytuły w "nie na tyle doskonałych" ekipach powinien mu się liczyć na plus. Z doskonałą ekipą to i Durant zrobi pewnie three-peat

 

Dlatego Duncan w zgodnej opinii większości forumowiczów zasługuje na miejsce w czołówce wszelkich rankingów obok tych, którzy three-peaty na swoim koncie mają. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby chodź raz taki three-peat ustrzelił, to byłby ceniony jeszcze wyżej - jako lider dominującej przez lata ekipy :smile:

 

Three-peat Duranta wiele mu nie da jeśli chodzi o różne dywagacje odnośnie TOP10 czy innych rankingów, jeśli sam nie będzie dokonywał rzeczy wielkich. A bez dokonywania rzeczy wielkich w dyskusji o GOAT (w którą zresztą nie zamierzam się włączać) liczył się nie będzie :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Gratuluję porównania roli duetu Shaq&Kobe w three-peacie Lakers do roli Kerra i Longleya w three-peacie Bulls. Błysk geniuszu 

No to niech będzie Pippen. Rola Pippena w Bullsach była większa niż Kobiego w tamtym 3-peacie. 

 

2. Nie uzasadniałem dodatkowo, bo czego bym na ten temat nie napisał, to z tego co widzę Ty i tak zdania nie zmienisz. Nie jest moim wymysłem, że obrona tytułu jest cięższa niż wygranie go po raz pierwszy. Jeśli autorytetem w tej sprawie nie są dla Ciebie zawodnicy i trenerzy w różnych dyscyplinach sportu, to ja Ci lepszych autorytetów nie znajdę. Możesz zaklinać rzeczywistość albo w końcu to zrozumieć. Im dłużej jesteś w stanie bronić tytułu mistrza tym bardziej pokazujesz swoją przewagę nad resztą ligi. Dlatego się powtórzę: Three-peat>back2back>pojedynczy tytuł. 

 

Oczywiście mistrzostwo mistrzostwu nie równe, ale dominację ciężko lepiej zobrazować niż pokazując mistrzowskie pierścionki z kilku kolejnych lat.

To wyjaśnij mi dlaczego zawodnicy i trenerzy twierdzą, że mistrzowskie doświadczenie poprawia zespół i ułatwia im grę, a mimo to utrudnia wygrywanie. 

 

Sam zakładasz na forum temat "Boston 2010, a Boston 2011" próbując na siłę udowodnić, że LeBron rozwalił lepszy team niż Kobe. Tutaj z kolei piszesz, że Bryant pokonał w b2b starych Celtów.

 

Pytanie do Ciebie w takim razie: Skoro Bryant pokonał dziadków, to z kim rok później mierzył się James? :smile:

Boston stał się stary po kontuzji Garnetta w 09 i po tym to nigdy nie był ten sam zespół, co przed nią. A Boston 10-11-12 to podobne zespoły, na przykład BC twierdzi, że najlepsza była wersja z 12'. W każdym bądź razie nie ma żadnych dowodów, że Ci z 10' byli lepsi niż rok później. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie po jednym, bo najważniejszym zawodnikiem takich Pistons był któryś z Wallaców, Billups tam był 3-4 czwartym zawodnikiem. Billups żadnym liderem nie był i jego mvp finals jest takim MVP jak Iguodali. Świetny zawodnik, ale bez przesady.  

 

 

A obrona Billupsa to jeden z większych mitów, które wydawało mi się, że został dawno obalony. Nie był wcale dobrym obrońcą, był maksymalnie przeciętnym, po prostu dostawał propsy za grę z Pistons, grając gdziekolwiek indziej to już jego obrona "dobra" nie była.

 

Curry też nie jest najważniejszym zawodnikiem Warriors. Coraz bardziej potwierdza się, że z cienia lepszy jest Draymond Green. Równie dobrze mogę napisać, że Curry jest 3-4 w ważności Warriors po Greenie, Iggym broniącym LeBrona i gdzieś na remis z Klayem.

 

Obrona Billupsa jest lepsza od obrony Curry'ego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to niech będzie Pippen. Rola Pippena w Bullsach była większa niż Kobiego w tamtym 3-peacie. 

 

To wyjaśnij mi dlaczego zawodnicy i trenerzy twierdzą, że mistrzowskie doświadczenie poprawia zespół i ułatwia im grę, a mimo to utrudnia wygrywanie. 

 

Boston stał się stary po kontuzji Garnetta w 09 i po tym to nigdy nie był ten sam zespół, co przed nią. A Boston 10-11-12 to podobne zespoły, na przykład BC twierdzi, że najlepsza była wersja z 12'. W każdym bądź razie nie ma żadnych dowodów, że Ci z 10' byli lepsi niż rok później. 

 

1. Biorąc pod uwagę resztę Twoich postów, to czekam na post, z którgo wyniknie, że Kobe w three-peacie był rolsem

 

2. Po wygraniu mistrzostwa wartość zawodników idzie automatycznie w górę (vide tegoroczne GSW i kontrakty dla Barnesa, Barbosy i Ezeliego). Z tego też powodu trudniej jest utrzymać skład w stanie nienaruszonym. Do tego dochodzą kontuzje kluczowych zawodników, których przez kilka sezonów z rzędu dość ciężko uniknąć. Rok temu mieliśmy kontuzje duetu Irving&Love, w tym kontuzje Boguta + uraz pleców Iggiego. Oprócz tego można dodać Twój przykład z Garnettem i w sumie wiele innych, które powstrzymywały zespoły od zdobywania tytułów b2b.

 

Do tego dochodzi tak prozaiczna rzecz jak spadek motywacji. Jedni po zdobyciu tytułu chcą bić rekordy i wygrywać ile się da, a inni się rozleniwiają lub do głów uderza im sodówka, która powoduje problemy pozaboiskowe mające przełożenie na grę.

 

Kolejna sprawa to zachowanie pozostałych drużyn, które w offseason się wzmacniają i przygotowują taktykę pod mecze z mistrzami, którzy jak nietrudno się domyślić - po wygraniu miśka nie zmieniają całego systemu gry. Stają się przez to przewidywalni i trudno jest im zaskoczyć przeciwnika czymś nowym. 

 

Oprócz tego, jeśli chcesz taki three-peat zdobyć, musisz przez 3 sezony utrzymywać dobrą formę, co też nie jest proste, bo młodzi zawodnicy zdobywają doświadczenie, ale starsi (których w mistrzowskich teamach nie brakuje) z wiekiem tracą swoją szybkość, dynamikę czy atletyzm. Mistrzowskie zespoły często są magnesem dla weteranów chcących wygrać swój wymarzony pierścień. Żeby nie być gołosłownym rzucę przykład Lakers 2003/2004, Miami za czasów Big3 czy obecnego GSW. Tacy weterani po zdobyciu pierścienia często odchodzą na emeryturę, przez co skład rokrocznie przechodzi duże zmiany, przede wszystkim jeśli chodzi o zawodników z drugiej piątki. 

 

Oprócz tego jest oklepana maksyma "bij mistrza". O ile w Play-offs nie ma to znaczenia, bo każdy gra na maksimum swoich możliwości, o tyle niektóre zespoły w RS męczą mistrzów sprawdzając na nich przygotowaną uprzednio taktykę i zmuszają tym samym kluczowych zawodników przeciwnika do większego wysiłku. Nie bez przyczyny Pop tak często w wydawałoby się ważnych meczach wypuszcza młodzież. Tyle, że nie każdy trener to Pop i wielu podchodzi do takich meczów ambicjonalnie ze stratą dla swoich graczy. 

 

 

Miałem nie tłumaczyć, a się rozpisałem. Więcej mi się nie chce  :smile:

 

3. Nie wiem, który Boston był lepszy, a który gorszy. Może Cię to zaskoczy, ale nawet nie bardzo mnie to interesuje. Śmieszy mnie tylko umniejszanie roli Bryanta w zdobywaniu tytułów i sugerowanie, że ogrywał tylko leszczy. Jeśli bardzo lubisz to robić i nie uważasz tego za żenujące, to rób tak dalej - Twój wybór. Tylko uprzedzam, że przynajmniej dla mnie świadczy to nie o Twojej wiedzy, a o kompleksach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Biorąc pod uwagę resztę Twoich postów, to czekam na post, z którgo wyniknie, że Kobe w three-peacie był rolsem

Biorąc pod uwagę twoje posty zaraz się dowiem, że Kobe to tak naprawdę Jezus.

 

2. Po wygraniu mistrzostwa wartość zawodników idzie automatycznie w górę (vide tegoroczne GSW i kontrakty dla Barnesa, Barbosy i Ezeliego). Z tego też powodu trudniej jest utrzymać skład w stanie nienaruszonym. Do tego dochodzą kontuzje kluczowych zawodników, których przez kilka sezonów z rzędu dość ciężko uniknąć. Rok temu mieliśmy kontuzje duetu Irving&Love, w tym kontuzje Boguta + uraz pleców Iggiego. Oprócz tego można dodać Twój przykład z Garnettem i w sumie wiele innych, które powstrzymywały zespoły od zdobywania tytułów b2b.

Ale takie kontuzje mogą się trafić także przeciwnym drużynom, co ułatwia wygrywanie. Ponadto rzadko mistrzowskie drużyny mają u siebie graczy zaraz kończących na FA. Liczmy:

CLE - brak

GSW - brak

SAS - brak

MIA - brak

MIA - brak

w żadnej z tych drużyn nikt nie odszedł z graczy

Takie kontuzje mogą się zdarzyć też przed mistrzostwem - chociażby gdyby Wade w 05 się nie skontuzjował, miał realne szanse na mistrza, to samo w 2011, w obu przypadkach PRZED mistrzostwem. 

 

 

Oprócz tego, jeśli chcesz taki three-peat zdobyć, musisz przez 3 sezony utrzymywać dobrą formę, co też nie jest proste, bo młodzi zawodnicy zdobywają doświadczenie, ale starsi (których w mistrzowskich teamach nie brakuje) z wiekiem tracą swoją szybkość, dynamikę czy atletyzm. Mistrzowskie zespoły często są magnesem dla weteranów chcących wygrać swój wymarzony pierścień. Żeby nie być gołosłownym rzucę przykład Lakers 2003/2004, Miami za czasów Big3 czy obecnego GSW. Tacy weterani po zdobyciu pierścienia często odchodzą na emeryturę, przez co skład rokrocznie przechodzi duże zmiany, przede wszystkim jeśli chodzi o zawodników z drugiej piątki. 

 

Oprócz tego jest oklepana maksyma "bij mistrza". O ile w Play-offs nie ma to znaczenia, bo każdy gra na maksimum swoich możliwości, o tyle niektóre zespoły w RS męczą mistrzów sprawdzając na nich przygotowaną uprzednio taktykę i zmuszają tym samym kluczowych zawodników przeciwnika do większego wysiłku. Nie bez przyczyny Pop tak często w wydawałoby się ważnych meczach wypuszcza młodzież. Tyle, że nie każdy trener to Pop i wielu podchodzi do takich meczów ambicjonalnie ze stratą dla swoich graczy. 

 

Ale to się właśnie równoważy tym, że chętnie podpisują vetsy z takimi drużynami - przypadek Raya Allena z 2012 chyba najbardziej jaskrawy. A veterani prawie nigdy nie odchodzą po zdobyciu pierścienia. Nawet RJ jednak zostaje, a chyba dwukrotnie zadeklarował zakończenie kariery. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. 

Do tego zawodnicy z czasem są coraz bardziej zgrani - dopiero co wielu użytkowników podnosiło temat jak GSW pomaga to, że mają długoletnią grę w tym samym składzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę twoje posty zaraz się dowiem, że Kobe to tak naprawdę Jezus.

 

Ale takie kontuzje mogą się trafić także przeciwnym drużynom, co ułatwia wygrywanie. Ponadto rzadko mistrzowskie drużyny mają u siebie graczy zaraz kończących na FA. Liczmy:

CLE - brak

GSW - brak

SAS - brak

MIA - brak

MIA - brak

w żadnej z tych drużyn nikt nie odszedł z graczy

Takie kontuzje mogą się zdarzyć też przed mistrzostwem - chociażby gdyby Wade w 05 się nie skontuzjował, miał realne szanse na mistrza, to samo w 2011, w obu przypadkach PRZED mistrzostwem. 

 

Ale to się właśnie równoważy tym, że chętnie podpisują vetsy z takimi drużynami - przypadek Raya Allena z 2012 chyba najbardziej jaskrawy. A veterani prawie nigdy nie odchodzą po zdobyciu pierścienia. Nawet RJ jednak zostaje, a chyba dwukrotnie zadeklarował zakończenie kariery. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. 

Do tego zawodnicy z czasem są coraz bardziej zgrani - dopiero co wielu użytkowników podnosiło temat jak GSW pomaga to, że mają długoletnią grę w tym samym składzie. 

 

1. Znajdź mi choć jeden post, w którym wychwalam Bryanta. Jak znajdziesz to usunę konto - jak nie, to cofasz swoje słowa. Pasuje taki deal? :smile:

 

Nie dość, że nie wychwalam Bryanta, to jeszcze poprawiłem kolejność w duecie Kobe&Shaq na Shaq&Kobe, bo to Diesel miał większy wkład w three-peat. Taki mały zabieg, a cieszy :smile:

 

2. Oczywiście, że kontuzje mogą się trafić także rywalom, tyle że rywali jest kilku, a mistrz tylko jeden. 

 

Co do Wade'a i 2005 roku to jak rozumiem chodzi Ci o serię z Pistons. Gdyby Miami ją wygrało i potem pokonało Spurs, to wygrywając rok później tytuł miałoby mistrzostwo b2b. To natomiast doskonale pokrywa się z moimi słowami: "kontuzje... które powstrzymywały zespoły od zdobywania tytułów b2b". Bingo :smile:

 

 

Nie rozumiem o co Ci chodzi z tymi graczami kończącymi na FA, bo chyba nie chcesz powiedzieć, że po zdobyciu mistrzostwa nikt nie trafia na rynek FA, po czym wybiera inny zespół, który da mu więcej kasy. Bo jeśli to chcesz powiedzieć, to się mylisz. Jeśli nie, to sprecyzuj, bo nie wiem jak się do tego odnieść :smile:

 

 

3. Równie chętnie podpisują z mistrzami, co z drużynami mającymi realne szanse na tytuł. Wszak pierścieni przed sezonem nie dają. W ten sposób Cavs zasilił Jefferson, do Spurs rok temu doszedł West, który obecnie poszedł do Warriors (podpowiedź - vicemistrzów).

 

To czy weterani odchodzą jest pochodną wieku, w którym trafiają do danego zespołu. Malone po porażce Lakers w 2004 roku skończył karierę, a taki Payton dalej ganiał w innych klubach za pierścieniem. 

 

Poza tym to, że w składzie zostają goście bardzo zaawansowani wiekowo i doświadczeni, ale już potężnie wyeksploatowani ma swoje wady i zalety. Im bardziej zmęczony organizm, tym bardziej podatny jest na kontuzje. Im starszy zawodnik tym więcej prawdopodobnie kontuzji w swoim życiu przeszedł. Z wiekiem jak pisałem ucieka szybkość czy atletyzm, a niektórzy zawodnicy w dużej mierze na tym właśnie bazują. Każdy zawodnik ma w swoim życiu taki moment, w którym wydaje się, że nadal może grać jak za młodych lat, ale organizm mówi nie. Wtedy taki weteran zamiast wartości dodatniej staje się ciężarem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Znajdź mi choć jeden post, w którym wychwalam Bryanta. Jak znajdziesz to usunę konto - jak nie, to cofasz swoje słowa. Pasuje taki deal? :smile:

 

Nie dość, że nie wychwalam Bryanta, to jeszcze poprawiłem kolejność w duecie Kobe&Shaq na Shaq&Kobe, bo to Diesel miał większy wkład w three-peat. Taki mały zabieg, a cieszy :smile:

Stawianie go do top10 i dawanie go tam za 3-peat w tonie jakby byli w nim równi. Przy Jordanie już nie dodałeś Pippena.

 

2. Oczywiście, że kontuzje mogą się trafić także rywalom, tyle że rywali jest kilku, a mistrz tylko jeden. 

Czyli po prostu kwestia ruletki. Żaden skill czy coś. Zresztą nie odniosłeś się do tego, że właśnie kontuzje mogły dać obronę mistrzom - chociażby Westbrook w 13' Perkins 10' Johnson 93' kontuzjo-brak formy Jordan 95'

 

Nie rozumiem o co Ci chodzi z tymi graczami kończącymi na FA, bo chyba nie chcesz powiedzieć, że po zdobyciu mistrzostwa nikt nie trafia na rynek FA, po czym wybiera inny zespół, który da mu więcej kasy. Bo jeśli to chcesz powiedzieć, to się mylisz. Jeśli nie, to sprecyzuj, bo nie wiem jak się do tego odnieść :smile:

Przez ostatnie 5 lat od mistrzów nikt nie odszedł. Są prawa Birda i jak ktoś wygrał mistrzostwo to dlaczego miałby odchodzić?

 

To czy weterani odchodzą jest pochodną wieku, w którym trafiają do danego zespołu. Malone po porażce Lakers w 2004 roku skończył karierę, a taki Payton dalej ganiał w innych klubach za pierścieniem. 

 

Ale nie podajesz graczy, którzy odchodzą od mistrzów. 

 

Poza tym to, że w składzie zostają goście bardzo zaawansowani wiekowo i doświadczeni, ale już potężnie wyeksploatowani ma swoje wady i zalety. Im bardziej zmęczony organizm, tym bardziej podatny jest na kontuzje. Im starszy zawodnik tym więcej prawdopodobnie kontuzji w swoim życiu przeszedł. Z wiekiem jak pisałem ucieka szybkość czy atletyzm, a niektórzy zawodnicy w dużej mierze na tym właśnie bazują. Każdy zawodnik ma w swoim życiu taki moment, w którym wydaje się, że nadal może grać jak za młodych lat, ale organizm mówi nie. Wtedy taki weteran zamiast wartości dodatniej staje się ciężarem :smile:

Ale inne drużyny to też dotyczy!

Jeszcze co do komentatorów i całej reszty - to ich praca i z tego żyją i coś gadać muszą.

Jeśli wygrałeś serię jako mistrz - no to jest to mistrzowskie doświadczenie, o którym wszyscy wiemy, pokazali właśnie klasę

Jeśli przegrałeś serię jako mistrz - ajajaja, wszyscy wiemy jak ciężko obronić tytuł, poprzedni sezon musiał dać im się we znaki

Jeśli miałeś dłuższą przerwę od przeciwnika - no to wypoczęli, na pewno te dodatkowe dni pomogą im 

Jeśli miałeś krótszą przerwę od przeciwnika - nie zapominajmy jakie to ważne, by być w meczowym trybie

Jeśli była jakaś kontrowersja w poprzednim meczu i zagrałeś świetnie - no, widać że nie dał sobie wejść do głowy i podziałało to na niego motywująco

Jeśli była jakaś kontrowersja w poprzednim meczu i zagrałeś świetnie - ajajaj, widać że zawodnik nie potrafi się otrząsnąć i jest przez to zdekoncentrowany

 

Tylko POP the GOAT ma wyjebane na konwenanse. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stawianie go do top10 i dawanie go tam za 3-peat w tonie jakby byli w nim równi. Przy Jordanie już nie dodałeś Pippena.

 

Czyli po prostu kwestia ruletki. Żaden skill czy coś. Zresztą nie odniosłeś się do tego, że właśnie kontuzje mogły dać obronę mistrzom - chociażby Westbrook w 13' Perkins 10' Johnson 93' kontuzjo-brak formy Jordan 95'

 

Przez ostatnie 5 lat od mistrzów nikt nie odszedł. Są prawa Birda i jak ktoś wygrał mistrzostwo to dlaczego miałby odchodzić?

 

Ale nie podajesz graczy, którzy odchodzą od mistrzów

 

Ale inne drużyny to też dotyczy!

Jeszcze co do komentatorów i całej reszty - to ich praca i z tego żyją i coś gadać muszą.

Jeśli wygrałeś serię jako mistrz - no to jest to mistrzowskie doświadczenie, o którym wszyscy wiemy, pokazali właśnie klasę

Jeśli przegrałeś serię jako mistrz - ajajaja, wszyscy wiemy jak ciężko obronić tytuł, poprzedni sezon musiał dać im się we znaki

Jeśli miałeś dłuższą przerwę od przeciwnika - no to wypoczęli, na pewno te dodatkowe dni pomogą im 

Jeśli miałeś krótszą przerwę od przeciwnika - nie zapominajmy jakie to ważne, by być w meczowym trybie

Jeśli była jakaś kontrowersja w poprzednim meczu i zagrałeś świetnie - no, widać że nie dał sobie wejść do głowy i podziałało to na niego motywująco

Jeśli była jakaś kontrowersja w poprzednim meczu i zagrałeś świetnie - ajajaj, widać że zawodnik nie potrafi się otrząsnąć i jest przez to zdekoncentrowany

 

Tylko POP the GOAT ma wyjebane na konwenanse. 

 

1. Pragnę zauważyć, że nigdzie nie napisałem o Bryancie w TOP10. Napisałem o tym, że zdobywcy Three-peatów w TOP10 są, a to czy jest ich 2/3 czy 4, to już kwestia Twojej interpretacji . Ja tego celowo nie precyzowałem, bo jak napisałem wcześniej odpowiadając Bogutowi - nie mam zamiaru włączać się w dyskusje o rankingu GOAT :smile:

 

Pippena nie dodałem, bo mi nie pasował do przykładu. Jakby pasował to bym o nim z pewnością pamiętał :)

 

 

2. Napisałem, że kwestia kontuzji lub ich braku często bywa kluczowa w aspekcie zdobywania tytułów b2b czy też three-peatów. Uważam je za okoliczność przemawiającą za tym, że zdobycie kilku mistrzostw z rzędu jest trudniejsze niż kilku mistrzostw nie po kolei :smile:

 

3. Oczywiście, że gracze od mistrzów odchodzą. Inna sprawa, że nie są to najlepsi zawodnicy danych zespołów, ale ja wyraźnie napisałem o zmiennikach :smile:

 

Żeby daleko nie szukać, w tym roku Cavs pożegnali Mozgova i Dellavedovę. Żaden z nich nie grał w s5, ale obaj w finałach mieli swoje minuty. Odeszli od mistrzów? Odeszli, czyli się mylisz.

 

A czemu odeszli? Nie trzeba być wielkim myślicielem, żeby się tego domyślić ;)

 

4. Innych drużyn też to dotyczy, ale jak sam zauważyłeś - weterani po zdobyciu pierścienia lubią zostać w mistrzowskiej drużynie. Inaczej ma się sprawa z weteranami, którym się nie udało - stąd mój przykład z diasporą weteranów, którzy zasilili Lakers w 2003 roku i teraz świeży przykład z Westem, który odszedł ze Spurs do GSW mających mocniejszą pakę i większe szanse na tytuł.

 

5. O komentatorach nic nie pisałem, ale z samymi zdaniami się zgadzam :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. Napisałem, że kwestia kontuzji lub ich braku często bywa kluczowa w aspekcie zdobywania tytułów b2b czy też three-peatów. Uważam je za okoliczność przemawiającą za tym, że zdobycie kilku mistrzostw z rzędu jest trudniejsze niż kilku mistrzostw nie po kolei :smile:

Tylko, że to jest całkowicie niezależne od tego czy bronisz mistrzostwo czy nie. Możliwe, że Heat stracili przez kontuzje Wade 2 misie w 05 i 11, a wtedy nie bronili ich. Mogły być repeaty, a nie stał na ich przeszkodzie żaden czynnik poza zdrowiem. 

 

2. Napisałem, że kwestia kontuzji lub ich braku często bywa kluczowa w aspekcie zdobywania tytułów b2b czy też three-peatów. Uważam je za okoliczność przemawiającą za tym, że zdobycie kilku mistrzostw z rzędu jest trudniejsze niż kilku mistrzostw nie po kolei :smile:

Ale to one występują losowo. Równie dobrze można powiedzieć, że trudniej zdobyć na przestrzeni dłuższego okresu, bo większa szansa na career ending injury. 

 

3. Oczywiście, że gracze od mistrzów odchodzą. Inna sprawa, że nie są to najlepsi zawodnicy danych zespołów, ale ja wyraźnie napisałem o zmiennikach :smile:

 

Żeby daleko nie szukać, w tym roku Cavs pożegnali Mozgova i Dellavedovę. Żaden z nich nie grał w s5, ale obaj w finałach mieli swoje minuty. Odeszli od mistrzów? Odeszli, czyli się mylisz.

 

A czemu odeszli? Nie trzeba być wielkim myślicielem, żeby się tego domyślić ;)

Bo ich nikt nie chciał? Litości - Mozgov w GSW wchodził tylko na końcówki rostrzygniętych meczy, kiedy była różnica 20 punktów na dwie minuty do końca. Żaden z nich nawet nie powąchał parkietu w g7. W g6 nie byli łącznie nawet 5 minut, weszli pod koniec meczu przy +15 by dograć do końca. 

To żadne osłabienie i gdyby ktokolwiek ich chciał w CLE przedłużyć, to by zostali. Byli zbędni.

 

4. Innych drużyn też to dotyczy, ale jak sam zauważyłeś - weterani po zdobyciu pierścienia lubią zostać w mistrzowskiej drużynie. Inaczej ma się sprawa z weteranami, którym się nie udało - stąd mój przykład z diasporą weteranów, którzy zasilili Lakers w 2003 roku i teraz świeży przykład z Westem, który odszedł ze Spurs do GSW mających mocniejszą pakę i większe szanse na tytuł.

Czyli właśnie dajesz argument, że łatwiej obronić mistrza, bo twoi weterani zostają, a odchodzą CI z rywalizujących contenderów. Weźmy takich Pistons 04 - ich główny przeciwnik z poprzedniego sezonu, LAL, się po porażce rozpadł. To samo na przykład dotyczy SAS 14'. Jak już to bym powiedział, że trudniej to jest pozbierać się po porażce. Popatrzmy na obecny sezon - z 3 contenderów, którzy przegrali, dwa się rozpadają. Gdy wygrane cementują zespół, jednak wbrew powtarzaniu non stop, nikt nie chce odchodzić, kiedy tapla się w blasku chwały. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Nadal nie rozumiesz :smile:

 

Gdyby nie kontuzja Wade'a to najpierw mogliby mieć b2b, a później three-peat. Przez kontuzję to się Miami nie udało. Czyli kontuzje znacząco utrudniają zdobywanie kilku mistrzostw z rzędu.

To czy ma to miejsce przed (Wade, Irving&Love) czy po (Garnett, Bogut&Iggy) jest bez znaczenia. Wyszliśmy z rozważania o obronie tytułu dlatego podałem przykłady kontuzji, które taką walkę utrudniły. Ty dodałeś do dyskusji kontuzje Wade'a, które nie mają związku z bronieniem mistrza, ale z kolei potwierdzają, że zdobycie odpowiednio b2b i three-peatu uniemożliwiły. Czyli wyszło na moje, bo wspólnymi siłami doszliśmy do tego, że kontuzje mają wpływ na zdobywanie mistrzostw rok w rok :smile:

 

2. Odeszli? Odeszli, więc nie miałeś racji z tym, że nikt od mistrzów nie odchodzi. Nie napisałeś na początku, że chodzi Ci tylko o zawodników s5 czy coś w tym stylu.

 

Ja specjalnie doprecyzowałem, że chodziło mi głównie o zmienników, bo oni mogą chcieć dostać więcej minut i większą kasę w innych drużynach. Jeśli Ci się ten przykład nie podoba, to w sumie przypomniałem sobie o tym jak Ariza odchodził z Lakers po mistrzowskim sezonie, w którym notował najlepsze cyferki w karierze. Jak się ten przykład nie podoba, to przepraszam, ale był z pamięci to taki rzuciłem :smile:

 

3. Co do weteranów:

 

1* Nie zawsze zostają - tak jak pisałem wcześniej o Paytonie - zdobył mistrza w Miami i skończył karierę. W dzień mogę poszukać więcej przykładów jeśli samemu nie będzie Ci się chciało, a masz zamiar to podważać.

 

2* W przypadku wiekowo zaawansowanych weteranów bardzo prawdopodobny jest duży spadek formy związany dużym wyeksploatowaniem organizmu. Tak jak napisałem w poprzednim poście - z czasem weterani często tracą swoje atuty i zaczynają przeszkadzać tylko zapychając salary cap. Nie tylko w koszykówce - w piłce nożnej też często jest tak, że w jednym sezonie wyglądasz dobrze i strzelasz bramki, a w następnym jest dramat. I to nie są odosobnione przypadki, bo za tych kilkanaście lat sam pewnie odczujesz, że to już nie to samo. Serce będzie chciało, ale organizm już nie da rady. 

 

3* Taplanie się w blasku chwały może i jest dobre, ale dla weteranów, którym brakuje pierścieni. Dla młodych, którzy szybko zdobywają swój pierwszy pierścień dużo korzystniejsza jest perspektywa większych minut w innym zespole. Szczególnie, że takie zespoły często są skłonne ich przepłacić przez sztucznie wykreowaną wartość (pozdro Barnes&Ezeli). 

Edytowane przez Hoolifan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby zrobić b2b - trzeba mieć liderów zdrowych i w formie często na dystansie 40 meczów i/lub sidekicka, który zagra na poziomie MVP finałów i uratuje kluczowy mecz, dostać extra support od rolesów w kluczowym momencie, często przez dwa runy w playoffach z rzędu, odwrócić jakiś przegrany mecz w kluczowym momencie czy mieć dużą przewagę talentu nad resztą ligi, kontuzjowanego zawodnika przeciwników etc. Pewnie wszystkiego po trochu. Tak, szereg tych zmiennych jest potrzebnych do wywalczenia jednego tytułu. Ale właśnie dlatego b2b jest tak trudny, bo nie masz marginesu błędu i te czynniki muszą występować po sobie, na co - matematycznie - jest mniejsze prawdopodobieństwo w krótkiej perspektywie czasu.

 

Nie ma przypadku, że Spurs - którzy zawsze byli w czołówce i nigdy nie mieli znaczącej przewagi talentu nad resztą contenderów ligi - nigdy nawet nie zbliżyli się do zrobienia b2b, i tylko raz w tych sezonach awansowali do WCF, gdzie dostali 1-4 od Bryanta. Przypadek? Kontuzja Duncana, sprzyjające okoliczności w 2003 (słabi Lakers + kontuzja Dirka) - rok później n-ta porażka z Lakers, wylot z Dallas w '06 (nie wystarczyło 32-12-4 na 62%ts TD21), szczęśliwe WCF i wyraźna porażka z Lakers, porażka z Clippers w 1. rundzie, którzy potem przegrali z Rockets McHale'a (!). 

 

Poza tym przez ostatnie 25 lat z innych drużyn nie-b2b mamy:

- Warriors, którzy w tym roku mieli kontuzję Curry'ego, collapse Greena, 1-3 z Oklahomą, collapse Curry'ego, kontuzje Boguta i Iguodali, zawieszenie Greena

- zesweepowanych przez Thunder Mavericks 

- Boston, który zrobiłby b2b gdyby nie kontuzja Garnett, a przynajmniej byłby do tego głównym faworytem

- Heat i kontuzja Wade'a w 2005 

- Pistons - wiadomo

 

Z drużyn b2b/3peatu mamy:

- Heat (chore g6 ze Spurs i rzut Allena)

- Lakers (2009 - kontuzja najlepszego zawodnika głównych rywali, 2010 - Gasol impact-wise MVP finałów)

- Lakers (dwóch graczy z top5 ligi)

- Bulls 96-98 (wiadomo)

- Rockets Hakeema (chory run na Zachodzie w '95)

- znowu Bulls Jordana (wiadomo).

 

Ergo, pewnie takiemu Duncanowi czy innemu Parkerowi powiewa, czy zrobili swoje tytuły back to back, czy z 10-letnią przerwą, ale na każdy tytuł składa się szereg zmiennych - i wyjątkowo ciężką sprawą jest, by powtórzyły się one rok po mistrzowskim tytule.

 

Mam za to wąpliwości, czy ma to jakiekolwiek znaczenie w ocenie indywidualnej zawodników (co najwyżej w kontekście longevity), dlatego wypominanie Duncanowi braku b2b to był lekki bs. 

Edytowane przez BigManFan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kazdej dziedzinie sportu jest cos takiego jak obrona tytułu , i jest to uznawane za potwierdzenie klasy zespołu/zawodnika.

Rownież odzyskanie utraconego tytułu jest czymś podnoszącym ocenę.

Rownież longevity rozumiane jako zdobywanie mistrzostw na jakiejś przestrzeni czasu jest czymś dodatnim.

Nigdzie nie twierdziłem ze za pierwsze należy sie 1000 punktow a za pozostałe dwa po 0,5pkt.

Stwierdziłem tylko ze jest to jakas wartość dodana.

Jesli Rappar czy ktokolwiek uważa ze obrona tytułu nie ma znaczenia, to ch... jego sprawa. Moim zdaniem jest to głupie.

 

Ale tak dla jasności :

Czy ktos uważa ze mistrzostwa zdobywane tak xoxox sa lepsze niz xxxoo lub xxoox ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uważam, że bardziej wartościowe jest to, co występuje rzadziej. oczywiście że - jak napisał BMF - w przypadku peatów często jest dużo sprzyjających okoliczności, ale tak jest generalnie w sporcie i przede wszystkim oceniając greatest nie próbujemy oceniać "najlepszości" zawodników (a więc jakoś brać poprawkę na los) lecz dokonania i w takim przypadku xxoo ma przewagę nad xoox.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uważam, że bardziej wartościowe jest to, co występuje rzadziej. oczywiście że - jak napisał BMF - w przypadku peatów często jest dużo sprzyjających okoliczności

Tak samo można napisać, że trzeba często wyjątkowo niesprzyjających okoliczności, aby tytułu nie obronić (w tegorocznym g5 zawieszenie Greena i podwójne 41 na świetnych skutecznościach rywali; kontuzja KG w 2009; kosmiczny mecz Horry'ego w G5 2005 itd.).

 

I powtarzam - gdzie jak gdzie, ale akurat w NBA b2b nie jest niczym rzadkim. Ten argument ma rację bytu w NFL, MLB czy NHL, ale nie w NBA.

 

W NBA na przestrzeni ostatnich 30 lat jedyny zespół, który zdobywał tytuł więcej niż raz, a jednocześnie nie zrobił b2b, to Spurs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.