Skocz do zawartości

Czy konferencja wschodnia to jeszcze NBA?


Alternative

  

47 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy konferencja wschodnia prezentuje poziom godny NBA? ;>



Rekomendowane odpowiedzi

Tak, tylko ze wcześniej napisaleś, że żeby nie dyskutować o supportach, a to ocenić porównasz liczbę g6 i g7 teraz jednak piszesz, że i tak trzeba oceniać siłę drużyny więc chyba nie do końca wyszło jakbyś chciał.

 

Ogólnie w takiej dyskusji, żeby to prawidłowo ocenić raczej nie da rady pominąć dyskusji o supportach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powtarzam pytanie: która droga jest łatwiejsza - gdy walczą ze sobą wyrównane drużyny, czy gdy jedna jest lepsza?

 

Nie można tego tak łatwo ocenić. Siedmiomeczowa seria może równie dobrze świadczyć o tym, że faworyt zlekceważył swojego oponenta i się przejechał, może świadczyć o słabosci psychicznej w końcówce (mimo, że talent-wise mógł być ekipą zdecydowanie lepszą)

 

Mogą być takze wyrównane teamy, wyniki mogą oscylować pomiędzy 1-5 punktów, a seria może skończyć się sweepem, więc przywoływanie tutaj ilości meczów w serii jako miarę trudności w PO w mojej opinii jest po prostu nietrafione.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

która droga jest trudniejsza: gdy walczą ze sobą wyrównane drużyny czy gdy jedna jest wyraźnie silniejsza?

 

To na takiej zasadzie mógłbyś powiedzieć, że polska Ekstraklasa jest trudniejsza od La Ligi, bo u nas do samego końca kilka drużyn bije się o mistrzostwo, a w Hiszpanii dominuje Barcelona z Realem. Tylko jakby wymieszać drużyny z obu krajów między sobą to już tak różowo by nie było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To na takiej zasadzie mógłbyś powiedzieć, że polska Ekstraklasa jest trudniejsza od La Ligi, bo u nas do samego końca kilka drużyn bije się o mistrzostwo, a w Hiszpanii dominuje Barcelona z Realem. Tylko jakby wymieszać drużyny z obu krajów między sobą to już tak różowo by nie było.

A jakby na koniec milibyśmy mecz mistrza La Liga i ekstraklasy i wygrali ci z ekstraklasy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie można tego tak łatwo ocenić. Siedmiomeczowa seria może równie dobrze świadczyć o tym, że faworyt zlekceważył swojego oponenta i się przejechał, może świadczyć o słabosci psychicznej w końcówce (mimo, że talent-wise mógł być ekipą zdecydowanie lepszą)

 

Mogą być takze wyrównane teamy, wyniki mogą oscylować pomiędzy 1-5 punktów, a seria może skończyć się sweepem, więc przywoływanie tutaj ilości meczów w serii jako miarę trudności w PO w mojej opinii jest po prostu nietrafione.

po pierwsze, żeby zmierzyć "trudność drogi" (bo o tym rozmawiamy) nie wystarczy określenie siły przeciwnika, ale należy również określić siłę danej drużyny, której trudność drogi chcemy zmierzyć.

 

po drugie, nawet jeśli zgodzić się twoimi zarzutami, to tabela wrzucona przez Vana w jeszcze większym stopniu jest na nie podatna! dlatego też o ile moja propozycja jest daleka od doskonałości, to i tak jest bliższa odpowiedzi na zadane pytanie.

 

po trzecie, lekceważenie, słabość psychiczna itd. to wszystko przecież składa się na siłę danej drużyny (oraz przeciwników).

To na takiej zasadzie mógłbyś powiedzieć, że polska Ekstraklasa jest trudniejsza od La Ligi, bo u nas do samego końca kilka drużyn bije się o mistrzostwo, a w Hiszpanii dominuje Barcelona z Realem. Tylko jakby wymieszać drużyny z obu krajów między sobą to już tak różowo by nie było.

nie znam się na kopanej, więc trudno mi się odnieść i dlatego też proszę o koszykarskie przykłady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wschód wybiera od lat tak sobie w draftach albo ma pecha do kontuzji

 

Wschód raczej ma pecha do draftów w ostatnich latach niż źle wybiera. Duża część lepszych picków z zachodu wynikała z tego że drużyny z zachodu były w loterii wyżej i trafiły na dobre pojedyncze nazwiska/drafty niż z tego że wschód źle wybierał, albo wschód miał dobre numerki ale trafiał na c***owe drafty.

Tak popatrzyłem sobie na drafty ostatnich 30 lat i właściwie mógłbym się dojebać raptem tylko do kilku nazwisk gdzie wschód ewidentnie dał dupy, chociaż widać tendencję od lat 80-tych gdzie zachód gorzej wybierał do 90 (po równo) i obecnie (wschód gorzej)

 

 

Nie wymieniam draftów w których zjebał zachód lub nie miał nic do powiedzenia bo top picki mądrze wybrał wschód. Ograniczymy się do All Starów:

 

Wcześniejsze drafty od 94 to raczej zazwyczaj wjebał zachód a złe decyzje w tych draftach nie miały dużego wpływu na sytuację w XXI wieku.

Draft 94 - Milwaukee zamiast Big Doga mogli wybrać Kidda.

Draft 95 - Kevin Garnett przepuszczony przez Golden State i Clippersów oraz 76ers i Bullets a mistrzostwo i tak zdobywa na wschodzie.

Draft 96 - Kobe & Nash w drugiej dziesiątce ominięcie przez 7 zespołów wschodu jak i 5 zachodu, zresztą ten draft był tak w c*** silny że gdyby np taka Philadelphia zamiast Iversona wybrała Kobe to dużo by w balansie pomiędzy konferencjami nie zmieniło.

Draft 97 - Tim Duncan idzie do SA z pierwszym pickiem i pozamiatane

Draft 98 - Wschód i zachód po równo zjebał (Novitzki  i Paul Pierce w 2 dziesiątce), aż 7 drużyn zachodu przepuszcza Novitzkiego.

Golden pozbywa się Vince Cartera, Boston i Dallas zażarcie walczą o Novitzkiego którego pozbywa się Milwaukee no ale ten ląduje w Dallas o mało co mógłby grać w Bostonie

Draft 99 - Ginobli przedostatni w drugiej rundzie. Nawet SA nie wybiera go w pierwszej.

Draft 01 - Tutaj tylko zjebał Washington który mógł mieć Gasola a wybrał shrot.

Draft 02 - Wielki chińczyk idzie do Houston z jedynką i pozmiatane, Amare Stoudemire przepuszczony przez 3 drużyn wschodu i 4 zachodu.

Draft 03 - Detroit wjebało z Milcicem  ale jako champion mieli pewnie na to wyjebane. Większość gwiazd z tego jednego z najsilniejszych draftów w historii ląduje na wschodzie.

Draft 06 - Chicago pozbywają się LaMarcusa Aldridge

Draft 07 - Top picki ma zachód. Durant idzie do Oklahomy i pozmiatane, Mike Conley do Memphis.

Draft 08 - Miami Heat mogło mieć Westbrooka albo od biedy Love, również Minnesota.

Draft 09 - Pierwsze miejsca okupuje zachód i Griifin, Harden oraz Curry idą na zachód

Draft 10 - Nets i 76ers mogli mieć DeMarcua Cousina ale również  parę druzyn z zachodu Paula Georgea

Draft 11 - 6 drużyn ze wschodu i 3 z zachodu mogło mieć Klaya Thompsona.

Draft 12 - Anthony Davis idzie z jedynką do Nowego orleanu i pozmiatane, 3 drużyny ze wschodu i 1 z zachodu  mogło wyrwać wcześniej Damiana Lillarda.

 

Czyli z graczy którzy mogli zamiast grać na zachodzie zacząć na wschodzie to:

 

Garnett, Kobe, Nash, Novitzki, Ginobli, Paul Gasol, Amare Stoudamire, Lamarcus Aldridge, Westbrook lub Love, DeMarcus Cousins, Klay Thompson, Damian Lillard

czyli można powiedzieć że duża przewaga dla jednej konferencji ale:

 

Z czego większość również mogła zacząć grać w innych zespołach zachodu, które zamiast ich wybrały pośledniejszych all starów lub szrot.

Czyli podsumowując - Zachód miał więcej szczęścia niż rozumu przy draftach w porównaniu ze wschodem.

 

Tam gdzie wschód dał ewidentnie dupy przy drafcie w porównaniu z zachodem to Washington (Gasol), Miami (Westbrook), Nets lub 76ers (Demarcus Cousins) oraz Damian Lillard i  Klay Thompson ewidentnie pominięci przez wschód a to trochę za mało aby decydować o obliczu całej konferencji.

Cała reszta została po równo "doceniona" przez wschód jak i zachód i mimo tego że wylądowali na zachodzie to w zje***ych decyzjach przy drafcie pomiędzy drużynami obydwu konferencji można powiedzieć że jest remis.

Edytowane przez Swiety_76
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

haha lover jamesa manipuluje tabelką :grin:

motto na dziś: Wschód nie jest słabszy! jest gorzej zarządzany! 

Na serio to jest już męczące - szukanie statystyk, które potwierdzą jak to bardzo James miał całe życie pod górę i jaki to by nie był zajebisty, gdyby nie miał tak pod górę.

 

W każdej takiej dyskusji trzeba by sobie ustalić pewne zasady, zanim się zacznie rozmowę, a nie przerzucać się statystykami i gdybać.

 

Najdziwniejsze jest dla mnie to, że wszyscy praktycznie traktują support danego gracza jako coś całkowicie niezależnego od niego samego. Czyli uwidaczniany jest wpływ supportu na osiągnięcia gwiazdy, a na odwrót już nie. Przecież Ci kolesie spędzają ze sobą ponad 200 dni w roku, są całością, która na siebie NAWZAJEM oddziaływuje, tak więc analiza suchych statystyk i udowadnianie, jacy to słabi byli Ci "pozostali" jest chybionym pomysłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na serio to jest już męczące - szukanie statystyk, które potwierdzą jak to bardzo James miał całe życie pod górę i jaki to by nie był zajebisty, gdyby nie miał tak pod górę.

 

W każdej takiej dyskusji trzeba by sobie ustalić pewne zasady, zanim się zacznie rozmowę, a nie przerzucać się statystykami i gdybać.

 

Najdziwniejsze jest dla mnie to, że wszyscy praktycznie traktują support danego gracza jako coś całkowicie niezależnego od niego samego. Czyli uwidaczniany jest wpływ supportu na osiągnięcia gwiazdy, a na odwrót już nie. Przecież Ci kolesie spędzają ze sobą ponad 200 dni w roku, są całością, która na siebie NAWZAJEM oddziaływuje, tak więc analiza suchych statystyk i udowadnianie, jacy to słabi byli Ci "pozostali" jest chybionym pomysłem.

 

Racyja

Ogólnie to chemia zespołu to też intrygujący temat bo niektórzy starają sie mieć braterską ekipę  bo to wzmacnia. Inni taką mają z natury i jeden z drugim uwielbia grać i liczy sie dobro zespołu ZAWSZE, a są jeszcze tacy jak Phil Jackson który lubił mieć w zespole rywalizacje. Jak np Jordanowscy Bulls to byli kolesie grający indywidualnie, ale znali swoje zadania na boisku i zespołowośc wynikała z profesjonalizmu a Jordan z Pippenem mieli czasami niesnanski i Jax to lubił. To samo Shaq vs Kobe w LAL - Jaxowi było na rękę że siebie nie lubią bo na parkiecie jeden drugiemu chciał coś udowodnić, a jako profesjionalisci też grali dla zespołu. 

 

 

A jesli chodzi o tabelki to chyba wyjaśnione - bo lorak zaprzecza jednej tabelce z faktami wklejajac następną z liczbami :)

I ta jego jest niepodważalna, a ta z faktami w jakiś dziwny sposób tak . :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tutaj piszą jak to zachód ma ciężko bo gra więcej meczów z lepszymi drużynami, co na koniec może powodować że stają się fizycznymi lub mentalnymi wrakami i mają ciężej. Oczywiście rozegranie ponad 50 meczów z lepszym zachodem w RS plus play offy daje bardziej w kość niż rozegranie ponad 20 tylko w RS ale należy sobie zadać pytanie czy to nie działa w określonych warunkach również na korzysć.

 

Jeśli nie jesteś mentalną cipą, jeśli masz wolę poprawy i pracy nad sobą rozegranie takich ciężkich serii może powodować że zawodnik lub cała drużyna wchodzi na wyższy poziom. Nie staniesz się lepszym graczem non stop grając przeciwko cieniasom.

 

Popatrzmy na Chicago z lat 80-tych które dostawało regularnie wpierdol od Detroit. Począwszy od sweepa poprzez 2-4 3-4 w finałach konferencji aż sami zeswepowali Detroit.

Te serie miały duży wpływ na ukształtowanie trójkątnej ofensywy Chicago która miała duży wpływ na to co się działo w latach 90-tych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tutaj piszą jak to zachód ma ciężko bo gra więcej meczów z lepszymi drużynami, co na koniec może powodować że stają się fizycznymi lub mentalnymi wrakami i mają ciężej. Oczywiście rozegranie ponad 50 meczów z lepszym zachodem w RS plus play offy daje bardziej w kość niż rozegranie ponad 20 tylko w RS ale należy sobie zadać pytanie czy to nie działa w określonych warunkach również na korzysć.

 

Jeśli nie jesteś mentalną cipą, jeśli masz wolę poprawy i pracy nad sobą rozegranie takich ciężkich serii może powodować że zawodnik lub cała drużyna wchodzi na wyższy poziom. Nie staniesz się lepszym graczem non stop grając przeciwko cieniasom.

 

Popatrzmy na Chicago z lat 80-tych które dostawało regularnie wpierdol od Detroit. Począwszy od sweepa poprzez 2-4 3-4 w finałach konferencji aż sami zeswepowali Detroit.

Te serie miały duży wpływ na ukształtowanie trójkątnej ofensywy Chicago która miała duży wpływ na to co się działo w latach 90-tych.

 

W sumie racja. To, że są słabsi oznacza że są silniejsi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tutaj piszą jak to zachód ma ciężko bo gra więcej meczów z lepszymi drużynami, co na koniec może powodować że stają się fizycznymi lub mentalnymi wrakami i mają ciężej. Oczywiście rozegranie ponad 50 meczów z lepszym zachodem w RS plus play offy daje bardziej w kość niż rozegranie ponad 20 tylko w RS ale należy sobie zadać pytanie czy to nie działa w określonych warunkach również na korzysć.

No właśnie tak też na to patrzę. W sporcie silna konkurencja to najlepszy motywator do rozwoju i ciężkiej pracy. Słaba konkurencja = słabe wymagania. Mocna konkurencja = trzeba dać z siebie więcej, mieć lepszy skład itd. To nie jest wyniszczające. To jest budujące, drużyny się wzajemnie napędzają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stern zastanawia się aby znieść konferencje i wprowadzić nowy podział. 15 drużyn z zachodu automatem to I liga Champions Legaue. 15 ze wschodu to II liga. Każdego sezonu do play-off awansuje 8 najlepszych ( więc w 15/16 to będzie ósemka ze "starego" zachodu ), 4 ostatnie wylot z I, a 4 pierwsze z II ligi awans i szansa o walkę o misia najwcześniej w 16/17.

 

Wracając do tego wątku.

Pośród 20 największych aglomeracji w USA (takich powyżej 3 milionów mieszkańców) połowa z nich to wschód i przeważająca większość z nich ma swój klub w NBA (te największe jak NY czy LA nawet dwa).

Takie metro area to naturalne środowisko dla profesjonalnego klubu z Big 4.

Kombinując z jakimiś ligami nr I i nr II to oznaczałoby że np 20 milionowa aglomeracja NY czy blisko 10 milionowe Philadelphia, Washington czy Boston zostałoby zdegradowane ? Nikt się na to nie zgodzi od właścicieli, poprzez kibiców, władze miast i zwykłych ludzi.

Wyobrażacie sobie że ci wszyscy celebryci z NY, jakieś Rihanny, Beyonce Jay-Z, księciunio z Anglii przychodzą na mecz II ligi ?

 

Przekładając sobie na polskie realia to wyobraźcie sobie ekstraklasę w Polsce bez klubu z Warszawy, Krakowa czy Śląska.

 

A co do porównania La Ligi z Ekstraklasą.

Ekstraklasa to wschód, La Liga to zachód dodatkowo w którym gra Chicago z lat 90-tych i LAL lub Boston z lat 80-tych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

która droga jest trudniejsza: gdy walczą ze sobą wyrównane drużyny czy gdy jedna jest wyraźnie silniejsza?

Pewnie jedyna odpowiedź, której byś nie negował brzmi "ta Lebrona"...

 

Wczoraj pisałeś o tendencyjności. Ale już tendencyjne pytania są ok?

 

Gdy skończysz się już fascynować relatywizmem, to przyjmij do wiadomości, że trudniejsza droga jest ta, na której są trudniejsze przeszkody. 

Edytowane przez Alternative
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zwróć uwagę na manipulację w tabeli i dostań taką odpowiedź. bezcenne.

 

co do reszty, to zauważ Van, iż nie polemizuję z tym, że wschód jest słabszy. zwracam natomiast uwagę na to, że jeśli chce się zmierzyć trudność drogi w playoffs, to kryterium 50W jest chybione. skoro bowiem east od lat jest generalnie źle zarządzany, to żeby takie porównanie w ogóle miało rzetelny punkt startowy, należałoby najpierw wykazać, iż dany superstar ze wschodu ma w tym względzie przewagę nad resztą konferencji oraz sytuację na tym samym poziomie, co superstar z zachodu, z którym jest porównywalny.

 

gdzie jednak prowadzą dyskusje o supportach to wszyscy wiemy dlatego też jeśli chcemy ich uniknąć, a jednocześnie zobaczyć, kto miał trudniejszą drogę, to inne podejście będzie lepsze, gdyż wyeliminowane zostaną wady przedstawionego w "twojej" tabeli. otóż należy zobaczyć ile 7 i 6 meczowych serii musiał rozegrać dany superstar. to nie tylko odpowie nam na pytanie o trudność drogi, ale zrobi to w dość dokładny sposób, bo przecież uwzględnione zostaną nawet takie niuanse jak kontuzje czy przede wszystkim matchupy. jest przecież tak, iż pokonać drużynę 55W może być łatwiej niż 45W właśnie ze względu na to, że jeden przeciwnik leży bardziej niż inny.

 

jeśli chodzi o surowe liczby, to Kobe ma 6 serii 7 meczowych oraz 11 sześcio, LeBron odpowiednio 5 i 10. tak więc blisko, tyle że kariera Bryanta jest dłuższa i miał więcej playoffowych sezonów. dlatego też spójrzmy na to jaki % ich wszystkich serii stanowiły 6 i 7 meczowe:

 

gracz	7	6
KB	13,6	25,0
LJ	16,1	32,3
widać więc jasno, iż James miał jednak trudniejszą drogę w playoffs jeśli uwzględnimy takie niuanse jak siła drużyny, kontuzje czy matchupy.

Czyli twierdzisz, że wygranie serii 4-0, po 2 dogrywkach w każdym meczu 1 punktem będzie "łatwą serią", a wygranie serii 4-3, w której zrobi się 4 blowouty będzie po pierwsze "trudną serią", a po drugie "trudniejszą serią"...

 

Jesteś bezcenny. Szkoda, że nie masz takiego ciągu do interpretacji jak do liczenia, ale cóż... skoro lubisz pajacować, to pajacuj dalej...

 

Ja się już nawet nie łudzę, że zależy Ci na obiektywizmie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wierze...

 

Lorak wedlug Twojego rozumowania w tym sezonie Hawks mieli trudniejsza droge do ECF niz Warriors i Rockets do WCF. Przyklad pierwszy z brzegu juz pokazuje, ze to bzdurne zalozenia!

 

jasne że mieli trudniej bo byli z gorszej gorzej zarządzanej konferencji, a więc nie mieli na kim sie uczyći sie wzmacniać mentalnie i dlatego mieli trudniej bo mieli łatwiej. Przecież to kuna logiczne.

 

 

 

Ahhh jakie piękne zapachy z piekarni! Chleby już pieka na jutro mmmmm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tego wątku.

 

 

Wracając do tego wątku to była ironia. Nic więcej. Doskonale zgadzam się z Twoimi argumentami i nie śmiem z nimi dyskutować. Nie wyobrażam sobie Beyonce z Jay-Z na meczu Termaliki Bruk-Bet Niecieczy która to ma bodajże 600 mieszkańców ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.