Skocz do zawartości

lista all time


lorak

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, na ile to Iverson dostał wspracie w denver, ale imo to efekt zabrania mu trochę posiadań, ograniczenie rzutów i też poprawienia jej selekcji (long mid j). Jednocześnie tamto denver dostali gang bang od LAL w pierwszej rundzie, a sezon później doszli do WCF.

 

Jednocześnie allen wraz z melo wybudowali osiedle domków z cegieł w PO.

 

Po zamianie na CB nuggs poprawili się i w ataku i w obronie.

 

Dla mnie AI3 na zawsze zostanie nieefektywnym scorerem, ball stoperem, one man army. Mniejsza i poor man wersja KB.

To, że Nuggets zaliczyli ogromny progres dzięki wymianie AI na Billupsa to jeden z zabawniejszych nowożytnych mitów. Różnicę zrobił przede wszystkim Nene, pomógł również Birdman zastępujący Eduardo Najerę jako pierwszy wysoki z ławki. Oczywiście, pomogło też to że tym razem Melo nie rzucał 36% z gry w PO. Warto także zauważyć, że Zachód w 2009 był słabszy niż w 2008. W 2008 Nuggets byli 8 seedem mimo wygrania 50 meczów, więc mieli przyjemność grać z Lakers w 1 rundzie i szybko pojechać na ryby. W 2009 Denver z Billupsem i dużo lepszą obsadą podkoszową wygrali o 4 mecze więcej, co wystarczyło do bycia 2 seedem i trafili na LAL dopiero w WCF, którzy ponownie zakończyli ich przygodę w postseason.
 
Następny sezon potwierdza sporą przypadkowość tego runu. Nuggets z wielkim Billupsem zostają odprawieni w 1 rundzie przez dość przeciętnych Jazz mimo posiadania HCA. Czarodziej Billups wzniósł drużynę o 2 poziomy wyżej i zaprowadził ich do finałów konferencji? Litości.
 
Generalnie Iverson od jakiegoś czasu jest tak przeceniany, że aż stał się niedoceniany. Jego słaba skuteczność była wynikiem przepisów nieprzychylnym zawodnikom takim jak on (skok TS po zabronieniu handcheckingu) oraz żałosnego po stronie atakowanej supportu, przez co obrona rywali mogła bezkarnie skupiać się niemal wyłącznie na AI (kolejny skok w Denver i rozegranie jednego z najlepszych sezonów w karierze mimo 33 lat i tracenia atletyzmu). Nie wiem, gdzie powinien być na liście all-time, ale wiem, że opinie w stylu "chucker i ballhog, który nabijał puste staty" są cholernie krzywdzące i niesprawiedliwe. Nie jestem pewny, z czego to wynika - czy wielu ludzi zachłysnęło się TS% bez patrzenia na kontekst i okoliczności, czy po prostu winning bias robi swoje?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

od roku pańskiego 80 :

 

1. Jordan, bo 6 tytułów, zawsze jako no doubt numero uno, pokonując w tych kampaniach kilka b.silnych teamów.

 

2. Magic, bo 5 tytułów, zawsze jako lider, pokonując na drodze do nich minimum 3 silne zespoły

 

3. Kareem, bo 5 tytułów i inne magic things, ale na drugiej częsci dystansu był już jednak zdecydowanie bardziej numerem 2, oddając pierwszeństwo juniorowi i co więcej zależąc od niego na boisku bardziej niż kiedykolwiek, nie tylko w sensie nalezytej optymalizacji własnych możliwości,  ile w ogole funkcjowania na pewnym poziomie.

 

4. Shaq & Kobe bo 4 i 5 tytułów, al;e nie umiem dać któremuś forów, z jednej strony Shaq może być uznawany za wazniejszego w LA, ale z drugiej - Kobe wygrywał bez niego i w LA wg mnie był ważniejszą osobowością [nie mylić z pozycją boiskową]. Shaq raczej był maszyną do dominacji podkoszowej, ale jako kandydat na lidera był zabawką pod tytułem : robię swoje i reszta mnie nie obchodzi, wbrew pozorom - KObe był bardziej zaciekawiony i przejęty partnerami, a przez to był lepszym liderem, bo wpływał na innych, nawet jesli wpływał sposobami, które co niektórzy mogą uznać za dyskusyjne, wg mnie nie ma przypadku w tym, ze w/o KObe Shaq zawsze przegrywał i odpadał zwykle w bardzo słabym stylu, nigdy nie wpływał na swoich partnerów jako lider, a nawet 10 dunkami i 20 zbiórkami w meczu nie da się tego zastąpić; a nade wszystko uważam, że w LA był to przede wszystkim Duet, zależny od siebie w stopniu prawie takim samym  

 

6. Larry Bird, bo 3 tytuły, zawsze jako big fuckin leader, bo na jego wigwamie wiszą skalpy minimum 3 bardzo silnych rywali pokonanych w drodze po te pierścienie

 

7. Tim Duncan, bo 5 tytułów, bo lider, ale jego mniej dorodnych skalpów nosi u pasa, a w niedawno zakończonym sezonie, to już  w ogóle same królicze łapki ;]

 

8. Hakeem, bo 2 tytuły, bo zdobyte jako naj gracz świata, bo w drodze zawiesił na haku minimum 2 b.dobre zespoły

 

9. Scottie Pippen, bo był prawą ręką JOrdana i tych 6 tytułów, liderszipu MIchaela i dynastii Bulls bez niego za ch... by nie było, bo on i Mj to był w gruncie rzeczy taki sam Duet, jak KObe-Shaq, tyle że Pippen jednak wg mnie nigdy nie wybijał się w niektórych ważnych meczach Bulls tak bardzo jak Bryant w LA, no i Bryant miał 2 własne składy mistrzowskie, a Pippen nie miał żadnego.

 

10. Isiah Thomas, bo 2 tytuły, bo był centralną postacią tych składów, bo idąc po te tytuły stał na czele składu który ubił przynajmniej jednego dużego, kudłatego zwierza

Edytowane przez vasquez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

od roku pańskiego 80 :

 

1. Jordan, bo 6 tytułów, zawsze jako no doubt numero uno, pokonując w tych kampaniach kilka b.silnych teamów.

 

2. Magic, bo 5 tytułów, zawsze jako lider, pokonując na drodze do nich minimum 3 silne zespoły

 

3. Kareem, bo 5 tytułów i inne magic things, ale na drugiej częsci dystansu był już jednak zdecydowanie bardziej numerem 2, oddając pierwszeństwo juniorowi i co więcej zależąc od niego na boisku bardziej niż kiedykolwiek, nie tylko w sensie nalezytej optymalizacji własnych możliwości,  ile w ogole funkcjowania na pewnym poziomie.

 

4. Shaq & Kobe bo 4 i 5 tytułów, al;e nie umiem dać któremuś forów, z jednej strony Shaq może być uznawany za wazniejszego w LA, ale z drugiej - Kobe wygrywał bez niego i w LA wg mnie był ważniejszą osobowością [nie mylić z pozycją boiskową], a nade wszystko uważam, że w LA był to przede wszystkim Duet, zależny od siebie w stopniu prawie takim samym  

 

6. Larry Bird, bo 3 tytuły, zawsze jako big fuckin leader, bo na jego wigwamie wiszą skalpy minimum 3 bardzo silnych rywali pokonanych w drodze po te pierścienie

 

7. Tim Duncan, bo 5 tytułów, bo lider, ale jego mniej dorodnych skalpów nosi u pasa, a w niedawno zakończonym sezonie, to już  w ogóle same królicze łapki ;]

 

8. Hakeem, bo 2 tytuły, bo zdobyte jako naj gracz świata, bo w drodze zawiesił na haku minimum 2 b.dobre zespoły

 

9. Scottie Pippen, bo był prawą ręką JOrdana i tych 6 tytułów, liderszipu MIchaela i dynastii Bulls bez niego za ch... by nie było, bo on i Mj to był w gruncie rzeczy taki sam Duet, jak KObe-Shaq, tyle że Pippen jednak wg mnie nigdy nie wybijał się w niektórych ważnych meczach Bulls tak bardzo jak Bryant w LA, no i Bryant miał 2 własne składy mistrzowskie, a Pippen nie miał żadnego.

 

10. Isiah Thomas, bo 2 tytuły, bo był centralną postacią tych składów, bo idąc po te tytuły stał na czele składu który ubił przynajmniej jednego dużego, kudłatego zwierza

 

fajna lista ale z całej dziesiątki pamietając dokładnie siły tych zespołów Duncan miał IMO zdecydowanie jedna cechę wyróżniającą go od pozostałych !

 

Liderzy pozostałych Zespołów w Mistrzowskich Sezonach mieli bez watpienia najmocniejszą PAKĘ i papiery na wygranie Misia...

takie Bulls/Lakers/Celts potrafiło zdominować od poczatku do końca sezon poprzez SIŁE ZESPOŁU....

 

nie jestem pewnien czy taką pake miało Spurs w 2003 roku, więc z wszystkich tych Mocarzy Duncan wykonał rzecz najtrudniejszą... wygrał w najsłabszej konfiguracji....

 

Bulls z okresu 2 3peatu, Lakers zarównoi z KAjem jak Shaqiem to były samograje, na taki wygladał tez układ gwiazd z Drexlerem i Hakeemem bo seed#6 wynikał z wcześniejszych potknięć ;-)

 

zastanawia mnie tylko Isiah z tej listy bo nie miał on może takiego samograja choć D byłe wtedy epicka...

 

no i inni byli niesamowicie sparowani a w 2003 Duncan jeden ciągnął ten wózek....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

brawa za Isiaha, bo to postać zepchnięta z Olimpu, ale ogólnie to mega idiotyczna lista vasq

 

 

Jakakolwiek lista, gdzie Pippen jest przed Lebronem - to najgłupsza lista ever. Pippen w ogóle urasta do roli jednego z najbardziej overrated zawodników ostatnich czasów, ale to "stary numer" z tymi, którzy przez gros swojej kariery byli raczej niedoceniani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wiLQ

Ogólnie, to bardzo miło i przyjemnie się Ciebie czyta, przedstawiasz wszystko rzetelnie, przykładasz się do tego, a nie piszesz na "odwal się". Popierasz swoje teorie dowodami, statami i nie inaczej jest tym razem. Na początku to łyknęłem, jak młody łabędź i z przyjemnością chłonąłem Twoje słowa, ale w miarę wgłębiania się w temat coraz bardziej mi coś nie pasowało i koniec końców doszłem do wniosku, że te kryteria, które przedstawiłeś są złe i po prostu tak nie można oceniać, bo mija się to z celem.

 

Naprawdę mocno musisz siedzieć w temacie fantasy, bo właśnie tutaj zacząłeś fantazjować. Nie można, po prostu nie można oceniać zawodników na podstawie własnych "projekcji", co do ich dalszych karier. Na podstawie twoich sukcesów w fantasy śmiem twierdzić, że jesteś w tym naprawdę dobry, ale robiąc to bawisz się w "co będzie?", a od tego już jest niebezpiecznie blisko do "co by było gdyby?" Zaraz ktoś pójdzie za ciosem i w top 10/20/30 zacznie umieszczać Ralpha Sampsona, Lena Biasa, Drazena Petrovica, czy nawet Grega Odena.

Wiem, że zaznaczyłeś, że jak się coś nie sprawdzi, to Twoja lista za x lat będzie wyglądała inaczej. Ale jak Ty na podstawie dajmy na to 7 lat czyjejś kariery oceniasz gracza, który ma jeszcze trochę lat gry przed sobą, to kto komuś zabroni za 3 dni wrzucać do swoich list Wigginsa, czy Embida.

 

Nie jest to bynajmniej żaden atak na Twoją osobę, tymbardziej, że sam swojej listy jeszcze nie skleciłem i sam do końca nie wiem jak się za to zabrać.

 

Ogólnie ten temat bez jasnych i precyzyjnych, a co najważniejsze wspólnych kryteriów dla wszystkich pozostanie takim sikaniem w mrowisko i obserwowaniem zamieszania jakie się wywołało... Niemniej jednak fun jest... :panda:

 

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak juz sie w sile przeciwnikow bawimy

to Lakers Shaqa

moga dostac punkt za 2001 i sweep i Sacto w 2002 - nigdy nie pokonali mistrza

Lakers Magica i Celtics Birda punkt za Sixers i Detroit i siebie nawzajem  

Detroit za Bulls Lakers i Celtics

Bulls - dominacja i Pistons, Lakers w 91

Kobe zrobil w 2010 Celtics a tak poza tym malo ekscytujace wygrane serie i przeciwnicy

Lebron podobnie w 2011 nic szczegolnego i w 2012 Ray Allen pomaga mu przy Spursach

 

jakby nie patrzec to Lebron 2011 czy Kobe 2009 to najmniej robiace wrazenie mistrzostwa

zrobione w 'oknach'

 

jakby liczyc sile mistrzostw

to

1)3peat bije back2back

2)back2back bije pokonanie bylego mistrza

3)pokonanie bylego mistrza bije zdobycie mistrzostwa w 'oknie'

4)'okno' 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to Lakers Shaqa

moga dostac punkt za 2001 i sweep i Sacto w 2002 - nigdy nie pokonali mistrza

 

 

 

 

to teraz Shaq i Lakers mają przepraszać za to że pokonali Suns 4-1 ,którzy pokonali Spurs 3-1?

w następnym roku tych Spurs pokonali 4-0, następnie tych Spurs 4-1

przy 3peacie ciężko wymyślić mistrza. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jakakolwiek lista, gdzie Pippen jest przed Lebronem - to najgłupsza lista ever. Pippen w ogóle urasta do roli jednego z najbardziej overrated zawodników ostatnich czasów, ale to "stary numer" z tymi, którzy przez gros swojej kariery byli raczej niedoceniani.

 

zgadzam się, ale i tak umieściłbym go na liście all-time ok. 20 miejsca co jest i tak dużą rzeczą jak na kogoś kto pierwszą opcją był tylko z musu

 

podczas tworzenia takiego rankingu zawsze mam największy problem w ocenie Shaq'a - niebotyczny peak, ale wygrywał tylko w świetnych zespołach (no Heat '06 na wyrost) ze świetnymi trenerami i ciężko stwierdzić, że ograł dużo drużyn na wysokim poziomie w PO co pcha innych z absolutnego topu nad niego (choć chyba to nie jego wina, że nie miał przeciwników na wysokim poziomie w jego szczytowym okresie). dodatkowo chyba można go jednak w jakimś stopniu obwiniać za cały konflikt z Kobe co w oczywisty sposób obniża jego zdolność do wygrywania (6 mistrzostw w tym setupie było naprawdę osiągalne). dlatego Shaq może być jak dla mnie w takich rankingach zarówno w top3, jak i koło miejsca 8 co jest dużym wahaniem jak na gracza takiego formatu w skali historycznej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak juz sie w sile przeciwnikow bawimy

to Lakers Shaqa

moga dostac punkt za 2001 i sweep i Sacto w 2002 - nigdy nie pokonali mistrza

 

Bulls - dominacja i Pistons, Lakers w 91

 

Lakers dostają punkt za Sacto (?!), a Bulls jednocześnie nie dostają punktu za nic powyżej 91?

 

Jak dla mnie najtrudniejszą drogę ever w zdobyciu mistrzostw mieli b2b Pistons. Strasznie niedoceniane jest to, że złoili dupsko Jordana b2b, Celtics, Showtime, Wilkinsa, Drexlera, Ewinga i mocnych Bucks w ciągu 3 lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale te wartości mistrzostw ogólnie są z wadliwe.

 

tak to Spurs w 2003 biją wszystkich na łeb na szyję bo pokonali Lakers z 3-peatu i w dodatku Nets czyli poprzedniego finalistę. znajdźcie mi tak to bardziej wartościowe mistrzostwo.

 

ani tego nie pobiją Houston z 94 czy Spurs z 99.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzed 00' mi się nie chce bawić, ale na pewno byli mistrzowie silniejsi i słabsi, jak dla mnie bym podzielił pi razy drzwi na 4 tiery:

Tier1: 01, 05, 08 i 14

Tier2: 00, 02, 03, 04, 13

Tier3: 12, 06, 11, 10

Tier4: 09, 07

Edytowane przez RappaR
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki szok, bo dałem Iversona do mojego TOP3 SG. 24 tysiące punktów w karierze (22 w historii!), 26.7 ppg w karierze (7 w historii!), 29.7 ppg w kaierze w play-offs (2 w historii!!!) i to na pozycji RZUCAJĄCEGO obrońcy. Nie mówiąc o 4x król strzelców i 3x król przechwytów oraz MVP i fakt, że raz samodzielną ofensywą doprowadził swój zespół do finałow, co dziś jest już nierealne. Plus wpływ na NBA i wypelnienie pustki po Jordanie, zanim przyszedł Kobe, a potem LeBron. To chyba wystarczy, żeby zrozumieć i się tak głupio nie dziwić?

 

Iverson jest tu widzę strasznie niedoceniany, nie wiem czy jesteście ślepi na jego osiagnięcia przez hejt, czy przez pryzmat dwóch ostatnich sezonów, czy po prostu dawno nie zaglądaliscie w statystyki i rekordy NBA, gdzie go pełno i to nie tylko przez niski wzrost.

 

Jak już ktoś pisał, traktujecie go jak śmiecia, który nic nie zdobył. Ale mi to rybka, bo juz się przyzwyczaiłem, poza tym jak odpalam google i wpisuje listę top SG wszechczasów, to we wszystkich amerykańskich podsumowaniach Iverson jest w TOP10, najczęściej na miejscach 5-7, więc te niedocenianie to raczej polska sprawa.

 

Co mnie bardziej dziwi, to że tak wiele osób pomija w swoich listach Wilta Chamberlaina. Koleś ma średnią kariery 30/23/4 i gdyby za jego czasow liczono bloki, to ponoć miałby 5+ (nie licząc wszystkich rekordów ze średnią 48.5 minuty w sezonie na czele). A tu prawie nikt go nie wymienia. Bo co, bo nie widzieliście jego meczów? A niby tych wszystkich innych z lat 80-tych widzieliście, sledzicie NBA od 35-40 lat, żeby regularnie oglądac ich kariry i kilkadziesiąt meczów? Bo jakies pojedyńcze spotkania są gówno warte, albo highlighty na yt. Więc albo robimy faktycznie listę wszechczasów, albo listę z ostatich 10-20 lat, gdzie zna sie tych zawodników z obejrzanych dziesiątek meczow.

Edytowane przez Monty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ignazz

możliwe, że jest tak jak piszesz, ale z tymi "pakami", to jest niepewna sprawa : dla jednego to są nazwiska, dla drugiego fit, dla trzeciego coś jeszcze innego. 

 

@biala czekolada

"jakakolwiek lista, gdzie Pippen jest przed Lebronem - to najglupsza lista ever".  why ?

 

@lorak

będę się upierał, że Magic był w 80 r. liderem Lakersów. nie powiem, że w 100 % samodzielnym, bo Kareem być może był ważniejszy na boisku, ale jednak miałem wrażenie - czytając o tamtym zespole, ale i pazernie oglądając dostępne mecze - że Magic już wtedy miał ten typ osobowości naturalnie i pozytywnie dominującej innych, przejmującej samorzutnie przywództwo, świetnie harmonizującą się z jego pozycją na boisku; zaś Kareem - co tajemnicą nie jest - lubił robić swoje na boisku, ale do tworzenia klimatu, motywowania innych i bycia motorem napędowym zespołu nie miał serca, był - jak to sam Magic określał - "odludkiem" i najchętniej izolował się od innych. na lidera i przywódcę miał takie same zadatki jak Rodman, czyli żadne.

 

"siłę zespołów" określam na oko, całkiem subiektywnie, bo i o to chyba chodzi w tym rankingowaniu, nieprawdaż ? 

 

@rw30

na mój gust cholernie silni byli Pacers Birda w '98 & ofk Jazz w obu Finals.

Edytowane przez vasquez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja np daje Jordana,KB,Wade,Manu,Ray Allen...Iversona powiedzmy że daje na równi z TMaciem,chociaż bardziej lubie tego drugiego.O Westach i innych Drexlerach się nie wypowaidam,bo nie oglądałem ich meczów więc nie będe świrował znawcy jak niektórzy tutaj czerpiący wiedze z highlightów z youtuba :tongue:.

Edytowane przez Reikai
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.