Skocz do zawartości

Irytuje to pana?


Dr_Dread

Rekomendowane odpowiedzi

Abstrahując od reklamy Plusa, chciałbym się zapytać i właśnie to robię, co sądzicie o dzisiejszej NBA [bo przede wszystki tam jest ten problem, być może w Europie zresztą też jest, ale raczej nie na taką skalę, poza tym na tym się nie znam, więc ja patrzę tylko i wyłącznie pod kątem NBA] jeśli chodzi o tą "niesportową" stronę ligi. Niedawno pojawił się temat o zmianach i ewolucji poszczególnych pozycji, wkraczania wielkimi krokami atletyczności i siły zamiast typowego wzrostu, a ja chciałbym się zapytać, czy nie owijając w bawełne, nie wku***a już Was stosunek wielu zawodników do tego sportu, co się wiąże ze stosunkiem do nas, kibiców ?

 

Oglądałem ostatnio film o futbolu amerykańskim, wiemy jak tam jest z kontraktami, wiemy, że chcielibyśmy, by tak było w NBA. Może nie aż tak drastycznie, ale... Owszem, im też przewraca się w głowach jeśli chodzi o kasę, ale goście jadą na lekach, znieczulaczach, grają ze złamanymi kośćmi, z chorobami etc. etc., tylko po to by grać, by mieć miejsce w drużynie, by mieć środki na utrzymanie rodziny, by zapewnić sobie podpisanie nowego kontraktu. Sport jest brutalny, ale jak wiele w nim pasji, i poświęcenia, i to tylko za sprawą zmiany reguł co do kontraktów...

 

A w NBA ? Tutaj rzecz ma się zgoła inaczej, jeśli jeszcze pamiętamy Jordana grającego z gorączką, czy Iversona grającego z bodaj załamanym nadgarstkiem, to teraz na pierwszym planie jest coś innego. Jest Carter sabotujący drużynę, nie grający z powodu bólu małego palca, jest Spreewell kłócący się, że rodziny wyżywić nie może, jest samowolka zawodników, którzy w jednym klubie nie chcą grać, za to w innym już tak, w końcu jest i nasz Sam Cassel, który postanowił się nie poddać testom medycznym, on chce od razu kontrakt, a co, przecież jest u szczytu kariery i, zaraz za Marbury'm oczywiście, jest najlepszym PG w lidze. Co tam, że przez to z wymiany może nic nie wyjść, że Minnesota z przemyślanego i świetnego ruchu, będzie musiała zrezgnować. W końcu Cassel nie chce przechodzić testów medycznych, przecież to uwłacza jego osobie !

 

I chciałem się Was spytać, czy ja jestem odosobniony w tej irytacji, czy tylko ja wkur**am się niesamowicie, gdy słyszę o kolejnym takim przypadku, czy tylko ja dostrzegam absurd tego wszystkiego ?! Bo powoli mam dość oglądania koszykówki, za którą stoją zdesperowani działacze klubów, liżący się po fiu**ch z zawodnikami, wymyślający coraz to nowe udogodnienia, by zawodnik łaskawie zgodził się grać po wymianie dla danego zespołu, gdzie jacyś jedno - sezonowi debile dostają krocie i opieprzają się przez resztę swojej kariery, gdzie najwięcej kontrowersji wywołuje to, że Shaq O'Neal dostał takie extension jakie dostał, tak Shaq O'Neal, który praktycznie przez całą karierę niszczył po kolei każdego centra NBA, a obok są Currie, Chandlery i inne Houstony, który generalnie już zdrowo odpier**la. Bo dla mnie, to że najlepszy center ostatniej dekady dostaje taki kontrakt nie jest zaskoczeniem, dla mnie zaskoczeniem jest dawania kontraktów za jeden dorby sezon, czy za trzy dobre występy w PO. I dochodząc do konkluzji, czy nie lepiej zrobić tak jak w futbolu, chrzanić to, niech będzie lockout nawet jeden sezon, niech sobie strajkują, ale zmienić coś, skoro ten magiczny contract year działa na zawodników tak niesamowicie, to niech ten contract year będzie co rok, czy co dwa lata !

 

PS>

Temat nie jest najwyższych lotów, temat nie odkrywa Ameryki, ale mam zły humor, w nocy mało spałem, wakacje są nudne i chciałem dać upust tej całej mojej irytacji, która niestety coraz częściej mnie nachodzi podczas czytania newsów z NBA, czy oglądania meczy, może, jako że są wakacje, niektórzy forumowicze, zdecydują się na coś podobnego, może znacie jakieś inne sposoby rozwiązania tego problemu, a może w ogóle Was to nie zajmuje, chcecie oglądać ładne paczki, i podania łokciem, no i oczywiście trójki, to pocieszę Was, wszystko to, a nawet więcej dostaniecie w tegorocznych Heat.

 

Zapraszam do dyskusji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak, uważam, że NBA z lat 90 (czasy najlepszej jak dla mnie koszykówki) to była pasja. NBA XXI wieku to praca. Tak jak wspomniałeś Doktorze Dread teraz są narzekania na najmniejsze kontuzje, strzelanie fochami, że dla danej drużyny nie będzie z 1000 różnych powodów, ale żadnego konkretnego, wymagania kosmicznych kontraktów za 1 dobry sezon. Mnie najbardziej wqr w lidze to, że dużo bardzo młodych graczy (niektórzy w moim wieku) wymagają nie wiadomo jakich wysokich sum za swoje granie. Teraz doszło do takich czasów, że w NBA liczy się widowiskowość kosztem dobrej gry i sportowego profesjonalizmu. Oczywiście jest w lidze sporo graczy (weteranów) i nawet paru młodych, którzy widać grają z pasją. Niestety nowo przybyli do ligi (20 latkowie) nie zawsze pokazują, że są godni gry w najlepszej lidze. Niektórym dopiero po paru latach odbija (Carter, Payton, Cassel, Houston itp.). Naprawdę szkoda tych lat, kiedy koszykówka była grą, a nie pracą.

 

Można by jeszcze dużo mówić o tym co nas wqrza w NBA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie to nie wkurza. A przynajmniej tak dlugo, jak dlugo nie dotyka to druzyny, na ktorej mi zalezy. Racja, ze to czasami zahacza o absurd, dziwactwo itp., ale tez bywa z tego powodu ubaw. Jestem za tym, by zrobic tak, zeby zawodnicy nie mieli jak pączki w masle (tak to sie mowi?), bo to by pomoglo na ogolny poziom rywalizacji, ale poki co moge ogladac NBA, interesowac sie ta liga bez wpadania w zlosc. Aha, i nie wiem, co ma do tego Miami, skoro lubisz sie Dread ich czepiac ostatnio. Oni reprezentuja jakies zepsucie czy co?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liga zrobiła kiedyś błąd odpuszczając zawodnikom w wielu kwestiach i teraz są tego efekty. Ja wiem doskonale, że to gracze są najważniejsi, ale jak dla mnie praktycznie każdy kontrakt powinien zawierać w sobie punkty, klauzule, które na wypadek nie spełniania ich przez graczy sprawiałyby, że mógłby zostać anulowany. W niektórych przypadkach, powinny być to punkty dotyczące utrzymywania się w odpowiedniej formie fizycznej, w innym zdrowotne kiedy zawodnik był w przeszłości kontuzjogenny, niektóre umowy graczy z klubami zawierają podobne rzeczy, ale nie wszystkie. Wedłgu mnie każdy kontrakt powinien mieć opcje klubu po jakimś czasie, w życiu nie powinno być tak, że gracze dostają długie gwarantowane kontrakty na cały czas ich trwania.

 

Teraz to możemy sobie tylko gdybać i narzekać, na zmiany jest już za późno, większość zawodników zdaje sobie sprawę, że kluby nie mają wyjścia i muszą im dać to czego chcą bo jak nie znajdzie się inny kretyn, który ma masę kasy i z chęcią przepłaci było już nawet tego lata kilka tego typu przypadków.

 

Idealne wyjście do dla mnie przy powiedzmy 6 letniej umowie po każdych dwóch latach opcja klubu na następne, pozwala to drużynie zatrzymywać swoich franchise playerów, a jednocześnie jest jakimś zabezpieczeniem przed takimi typami, którzy grają tylko wtedy kiedy kończy im się umowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie to nie wkurza. A przynajmniej tak dlugo, jak dlugo nie dotyka to druzyny, na ktorej mi zalezy. Racja, ze to czasami zahacza o absurd, dziwactwo itp., ale tez bywa z tego powodu ubaw.

Ja także AŻ tak bardzo się nie przejmuje poziomem ligi dopóki Raptors grają swoje i moim :wink: zawodnikom coś nie uderza do głowy, ale poziom ligi na tym traci. A to jest także ważne, nie tylko drużyna, na której nam zależy :>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wiadomo, ja też niby mogę patrzeć tylko na Detroit, tymbardziej, że raczej głupich ruchów transferowych robić w zwyczaju nie mają. Mnie po prostu denerwuję to, że zamiast coraz lepiej, jest coraz gorzej, ci goście myślą, że są Bóg wie kim, a tak swoją drogą, to zawód koszykarza nie jest znowu jakiś taki bardzo nobilizujący i ważny dla ludzkości, co oni takiego robią, robią to co lubią i kochają, i z tego powodu mają jeszcze narzekać ? Czy naprawdę te wszystkie Sterny i podobnie jemu tego nie widzą ? Czy nie mogą się postawić, nie mogą wymyśleć czegoś odpowiedniego, tymbardziej, że nie jest to takie trudne chyba, skoro "banda" forumowiczów potrafi to zrobić. W końcu to on jest tam szefem, a nie zawodnicy, a ostatnimi czasy chyba coś się poprzestawiało w tej hierarchi.

 

Szak ja nie lubię się czepiać Miami, po prostu działacze tego klubu uparli się, żeby zrobić wszystko, by jak najwięcej osób ich się mogło czepiać, już pozyskali dwóch zawodników, których albo się kocha, albo nienawidzi, Finley do ulubieńców tłumów też nie należy, Shaq to jeszcze inna historia. Z drugiej strony powinieneś trochę chyba wyluzować, bo wydaję mi się, że każda, choćby negatywna uwaga w stronę Miami to dla Ciebie jak obraza Mamy, trochę dystansu nie zaszkodzi czasami. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sie zgadzam właściwie ze ze wszyskimi z was, coraz mniej szacunku dla gry i rzeczywiscie jest ona przez zawodników traktowana coraz bardziej jak praca, a nie pasja, gracze nie maja szacunku do klubów i samych siebie, GM'y też myslą tylko o kasie, oddaja weteranów którzy sie zasłuzyli, każdy ma kazdego w nosie. Na szczęscie ja mam komu kibicopwać i Sixers za bardzo to nie dotyczy (poza ruchami Kinga, ale w zawodników jacy tam są wierzę ze tacy nie są, zwłaszcza Iverson). Tak jest chyba ze wszytskim, mam nadzieje ze to sie zmieni, i że zawsze pozostaną koszykarze, którzy reprezentuja soba jakieś wartości, chcoiaż ostatnio oni coraz częściej odchodza juz na emeryturę :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szak ja nie lubię się czepiać Miami, po prostu działacze tego klubu uparli się, żeby zrobić wszystko, by jak najwięcej osób ich się mogło czepiać [...] choćby negatywna uwaga w stronę Miami to dla Ciebie jak obraza Mamy, trochę dystansu nie zaszkodzi czasami. :P

A gdzie ja sie unioslem? Po prostu pytam, bo nie rozumiem toku tego wywodu. Piszesz o tym, ze zawodnicy zlewaja gre i bardziej zalezy im na kasie, ze wszyscy liza sobie wacki, jacys goscie sa przeplaceni, ktos sie opieprza, komus innemu odwala, a na koncu w podsumowaniu dodajesz, ze albo ktos tego nie lubi, albo lubi, to wtedy niech oglada Miami. Co ma styl gry do zachowan nagannych i nieprofesjonalnych, ktore krytykujesz? Jak bys sie czepil Mourninga za ten przekret z Toronto pol roku temu, to by podchodzilo pod temat, ale te nowe nabytki?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...a może w ogóle Was to nie zajmuje, chcecie oglądać ładne paczki, i podania łokciem, no i oczywiście trójki, to pocieszę Was, wszystko to, a nawet więcej dostaniecie w tegorocznych Heat.

Hm, ja nie widzę tutaj nawiązania do zachowań wspomnianych wcześniej, po prostu disskretnie wspomniane ostatnie ruchy drużyny Heat, a że temat wątku brzmi "Irytuje to pana?", to jak najbardziej ma to związek z nim. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest Carter sabotujący drużynę

Druzyne sabotowal tez swego czasu Pippen grajac w Bulls (dwa bardzo glosne przypadki - PO 1994 kiedy odmowil wyjscia na parkiet w koncowce ktoregos meczu z Knicks i sezon 1997/98 kiedy odstawial rozne cyrki ze swoja rzekoma kontuzja i grozil odejsciem do innego klubu).

 

jest samowolka zawodników, którzy w jednym klubie nie chcą grać, za to w innym już tak,

Podobnie jak w przypadku Hakeema czy Barkley'a na poczatku lat 90-tych.

 

w końcu jest i nasz Sam Cassel, który postanowił się nie poddać testom medycznym

W latach 90-tych wielu graczy (np. Kenny Anderson, Steve Francis) nie chcialo grac w kanadyjskich zespolach do ktorych zostali wytransferowani. Do dzis pamietam te slynne deklaracje w stylu: "nie mam najmniejszej ochoty grac w Vancouver (Toronto), nawet nie wiem gdzie to miasto wogole lezy".

 

dla mnie zaskoczeniem jest dawania kontraktów za jeden dorby sezon, czy za trzy dobre występy w PO.

W 1995 roku Glennowi Robinsonowi chciano dac ogromny kontrakt zanim jeszcze zagral choc jedna minute w NBA. Ze juz nie wspomne o zarobkach takich tuzow jak Juwan Howard, Kevin Garnett (dostal estension na 120 baniek w wieku 21 czy 22 lat dzieki czemu zapchal salary swojej druzynie na pare dobrych sezonow), Horace Grant czy Danny Manning podczas gdy taki Pippen zarabial grosze.

 

Zapraszam do dyskusji.

Ach, te lata 90-te - to byly czasy, nie to co teraz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ale co miałeś zamiar tym postem udowodnić ? Nigdzie nie napisałem, że ten problem dopiero teraz wyniknął, zdarzenia które opisujesz miały jednak miejsce, wtedy, kiedy nie wiedziałem jeszcze co to NBA, dlatego wypisywałem przykłady z czasów mi bliskich, z sytuacji, których byłem niejako świadkiem. Ba, jeśli dostrzegasz, że coś takiego miało już swoje zalążki 10 lat temu, to tymbardziej powinno Cię to irytować, wyobrażam sobie tej irytacji nagromadzenie, skoro cyrki Cartera i spółki tak mnie zniechęcają do NBA, to co dopiero musisz Ty czuć, skoro już od lat wiesz jak jest. A może jest wręcz odwrotnie, jesteś już tak przyzwyczajony do tego, że nie zważasz na to i szukasz samych pozytywów w NBA - gratulacje !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, te lata 90-te - to byly czasy, nie to co teraz.

Warto chyba przypomnieć jeszcze, że Shaq prawdopodobnie nie przystąpiłby do draftu 1992, gdyby nr 1 wylosowała Minnesota.

 

Dziś Fran Vasquez wypiął się na Magic, ale 16 lat temu podobnie zachował się Danny Ferry, który zamiast gry w Clippersach również wybrał Europę. Prawie każdy przypadek ma jakiś swój odpowiednik w przeszłości, tyle że problem przyjął obecnie chyba największe rozmiary w historii. To już nie jest jeden wybryk na sezon, ale co najmniej kilka (w tym Carter, Payton, B.Davis, McGrady, Christie, Jim Jackson, G.Robinson). No cóż - dla kibiców jednych drużyn jest to denerwujące, ale dla tych którzy pozyskują zawodników za pół darmo na pewno już nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie napisałem, że ten problem dopiero teraz wyniknął

Czyzby?

A w NBA ? Tutaj rzecz ma się zgoła inaczej, jeśli jeszcze pamiętamy Jordana grającego z gorączką, czy Iversona grającego z bodaj załamanym nadgarstkiem, to teraz na pierwszym planie jest coś innego.

To wygladalo tak jakby dawna liga (czyli ta z lat 90-tych) kojarzyla ci sie glownie z Jordanem grajacym z goraczka (i innymi tego typu wyczynami) natomiast w obecnej dostrzegasz glownie problemy z Carterami i Casselami a bardzo ciekawe finaly czy wyczyny LeBrona i Wade sa jakby na drugim planie.

 

Ja nie twierdze, ze wszystko co dzieje sie w obecnej lidze mi sie podoba, ale sugerowanie, ze wyskoki Carterow i Casselow przyslaniaja nam jasne strony ligi jest niepowazne.

 

Jeszcze do spabloo - owszem skala negatywnych zjawisk jest w obecnej lidze wieksza, ale zauwaz, ze w latach 90-tych problemy te dotyczyly glownie gwiazd z ktorymi utozsamialismy ta lige (Hakeem, Barkley, Pippen) natomiast z obecnych czasow wymieniles "niegrzecznych" graczy ktorzy moze i maja status All-Star ale raczej do najwiekszych gwiazd nie naleza (moze oprocz T-Maca, ale on jeszcze nawet pierwszej rundy nie przeszedl). To jest tak jak z korupcja - na szczeblu samorzadowym jest zla, ale na szczeblu rzadowym jest jeszcze gorsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw odpowiem na najwazniejsze pytanie. Czy mnie to irytuje? Oczywiscie ze tak, bardzo czesto wkurzam sie na zawodników którzy stroja fochy, gorazą jakimis bojkotami, mysla tylok o pieniadzach i idą do tych klubów które dadza im wiecej. Jest to denerwujace, ale nie wkruzam sie tak mocno jak Dread bo dla koszykarzy tez jest biznes by przez czas kiedy graja, są w szczytowje formie zarobic jak najwiecej. Ale az mnie krew zalewa jak widze ze jakis zawodnik nie chce grac, o to ze go boli paznokiec. Qrde oni dostaja miliony za to ze maja grac, a nie za robienie bojkotów. Teraz czesto sie przepłąca, to jak maja wiecej niz sa warci to niech wylewaja wszystkie poty na parkiecie a nie robia jeszcze jakies szopki... :? :? :? :? Taki Cassel mimo ze wszyscy widza ze nie jest juz tym samym graczem, ze był gwiazda ale juz nie jest, i nie chce sie poddac głupim testo medycznym... Opowiada głupoty w wywiadach jaki to on nie jest wspaniały i ile on znaczy dla Garnetta i jak mocno przycyznil sie od jego sukcesu. Naprawde szkoda na to patrzec i az miło jak sobie człowiek przypomni gre AI z wybitnym zebem czy zapał do treningu Kobe'ego( pozdro Van:wink:). NIe podzielam zdania innych ze dopoki mnie to nie dotknie to mnie to nie denerwuje, moze dlatego ze juz dzieki Carterowi mnie to dotkęło, ale kazdy taki wybryk mnie denerwuje, bo zwyczjanie nienawidze jak ktos leci na kase nie patrzy ze nie jest wart nawet połowy teog ile mu daja, a powinien sie kieriowac tym gdzie osiagnie sukces :!: Moim zdaniem spora w tym wina agentów, którzy tak manipuluja graczmi aby sami zarobili,a koszykarze ich słuchaja i tez pędza tylko za dolarami... Mam nadzieje ze to tylko taki chwilowy zły skret i juz niedlugo wszystko wróci do normy i takie wybryki to bedzie rzadkość....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze nie za brzmi to zbyt apetycznie dla niektorych ale ... mieszkam w USA od lat wielu, wiem tez kto utrzymuje czarnych obywateli tego kraju - dlatego nie ma sie co dziwic ze chlopaki stawiaja takie zadania finansowe a nie inne,... a najbardziej mnie smieszy jak sie zala ze nie maja z czego utrzymac rodziny... za banke za rok naprawde ciezko utrzymac murzynska rodzinke... :roll: Najlepiej im jeszcze podatkow od tego nie zabierac no i oczywiscie dac sluzbowe Ferrari albo Bentleya no i dom za przynajmniej 8 mln... reszta nie ma zadnego znaczenia.

 

Kocham koszykowke, to jedyny sport w tym kraju ktory moge ogladac i pasjonowac sie jednak na temat zawodnikow mam wyrobione zdanie i wlasciwie gdybym zaczal sie zastanawiac nad tym calym bagnem to musial bym zaczac chodzic na Baseball :lol::lol::lol:

 

Pozdro dla kumatych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no cóż - ja się tak zastanawiam, czy naprawdę możemy oczekiwać od zawodników NBA, żeby nie traktowali gry w tej lidze tylko jako pracy...

każdy z nas na pewno marzy o zagraniu w NBA i sądzi, że jeśli byłoby mu to dane, to dałby z siebie wszystko w pierwszym meczu, miesiącu czy sezonie gry...ale tak się zastanawiam, czy grając 500 mecz w lidze rzucalibyśmy się po każdą piłkę na parkiet jak Iverson i kiedyś wszyscy wielcy lat 90-tych? czy osiągnąwszy to co Cassel czy Payton i mając ich status nie stroilibyśmy nieco fochów i nie oczekiwali specjalnego traktowania?..odpowiedź na to pytanie pozostawię każdemu z Was.

 

co więcej pomimo, że koszykarze zarabiają grube miliony, to gra w koszykówkę, poza ich radością, jest ich pracą i zapewne po jakimś czasie nieco nużącym codziennym zajęciem.....ja nie oczekuję od każdego z nich że będzie manifestował swoją miłość i przywiązanie do klubu w którym gra, i był załamany po każdej porażce.....owszem - miło by było i miło było to widzieć w twarzach największych z lat 80-tych i 90-tych....może dlatego oni osiagneli tak wiele na parkietach - nie tylko dzięki talentowi ale właśnie woli walki?....uważam, że jeśli zawodnik podchodzi do swoich obowiazków profesjonalnie i poważnie traktuje swoją pracę to ja nie mam nic przeciwko...tak jak każdy z nas - idziemy do pracy, myślimy o niej i staramy się jak najlepiej wywiązywać z naszych obowiązków.....a po pracy wracamy do domu i nie myślimy o niej, bo chcemy odpocząć i zrelaksować się....

 

a co do zarobków i targowania się to dlaczego mamy się im dziwić?..czy ktoś z nas nie wybrałby lepiej płatnej pracy?...czy nie chcielibyśmy zarabiać jak najwięcej, skoro naszą pracę chce oglądać tyle ludzi, a liga i stacje telewizyjne zarabiają na nas gigantyczne pieniądze?

 

cóż - chciałoby się, żeby było tak jak pisze doktor Dread...ale niestety światem rządzi pieniądz i tego nie zmienimy, a co więcej - sami byśmy podtrzymali zapewne to stwierdzenie, gdyby to nam przyszło dokonywać takich wyborów finansowych jak graczom NBA...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, moje zdanie zbliżone jest do twierdzenia InfinitI :!: Generalnie zawsze byłem zdania, że sport zawodowy zaczyna powoli zmierzać do nikąd :roll:

No bo zobaczmy - o co właściwie się gra weźmy w NBA :?:

O mistrzostwo - powie ktoś.

Inny - o wielkie pieniądze,

jeszcze inny o prestiż i sławę.

To wszystko prawda, ale jak mawiał ś.p. ks. prof. Tischner - jest cała prawda, tyż prawda i gówno prawda. Owszem, gra się o mistrzostwo NBA, a w USA mówią "mistrzostwo świata". Tylko jak to jest, że gracze z pierwszej półki NBA tak niemiłosiernie męczą się na olimpiadzie i przegrywają z kretesem kolejne MŚ :?: Pieniądze w NBA są rzeczywiście wielkie ale czy jak już wskazał już wybitny ekonomista amerykański D.R.Stigliz, nie jest to tak trochę balon dęty, na wzór gospodarki globalnej. Bo poza interesami wielkich korporacji telewizyjnych, reklamowych i konsumpcyjnych, co nakręca Ligę :?: Przecież nie duch rywalizacji, fair-play, biznesmeni-filantropi i satysfakcja kibiców :wink:

Oczywiście, zgadzam się, że na tym biznesie się zarabiało, zarabia i zarabiać musi, ale czy rzeczywiście zarabia się ile powinno i ci co powinni :?: Bo czy miarą wartości gracza jest ilość zdobywanych punktów, posiadanych pierścieni czy to ile par trepów z jego logo się sprzeda :?: Niestety Liga i cały światowy sport idą w tym trzecim kierunku :cry: Ja ciągle wspominam, iż George Mikan, zmarły niedawno pierwszy, rasowy center NBA, do końca życia utrzymywał się renty 1200 dolarowej. A w weekend czytam, że Andrew Bogut podpisał wartą 5 mln $ umowę z NIKE, bo jest cenny ze względu na "obiecujący rynek australijski". Rzygać sie chce :? :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A według mnie wszystko jest zależne od tego czy zawodnik ma klasę czy nie. Weźmy na przykład Garnetta, grał ze złamanym palcem, i nikomu nic nie powiedział, Iverson grał z rozwalonym wszystkim 8) a mimo to wciaż dawał z siebie 110%, Wade kontuzjował sobie żebra a mimo to wyszedł grać przeciw Detroit, Duncan nie do końca wyleczył kostkę a grał w P.O. tak jak się oczekiwało tego od niego. I takich zawodników podejrzewam że grają z miłości do basketu, z chęci rywalizacji i dla radości grania, którą moim zdaniem stracili tacy gracze jak Cassel czy Spree, oni to wszystko przekuli na chęć zarabiania pieniędzy, i to w sposób nie będący zbyt eleganckim. Niestety takich leni boiskowych o wiele łatwiej policzyć niż tych którzy robią to z pasji a nie dla pieniędzy. Kiedyś wokalista zespołu Illusion powiedział takie ładne zdanie: Nie robimy muzyki dla pieniędzy, ale mamy pieniądze z muzyki. Myśle że wielu zawodników podchodzi do kwestii swojej pracy w ten sposób, a wielu nie, i to jest smutne. Powinniśmy się natomiast cieszyć że ci którzy to kochają to w najczęściej wielkie gwiazdy tej ligi i to oni są idolami, nie wiecznie marudzący Spree

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.