Skocz do zawartości

[EAST] Runda 2: Miami Heat Vs Boston Celtics


tommason

Co mowi Neostradamus?  

59 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Co mowi Neostradamus?

    • ai3 sayin: "MIA w 5" czyli BOS w 4
    • ai3 sayin: "MIA w 7" czyli BOS w 5
    • ai3 sayin: "MIA w 6" czyli BOS w 6
    • ai3 sayin: "MIA w 4" czyli BOS w 7
    • ai3 sayin: "BOS w 7" czyli MIA w 7
    • ai3 sayin: "BOS w 4" czyli MIA w 6
    • ai3 sayin: "BOS w 5" czyli MIA w 5
    • ai3 sayin: "BOS w 6" czyli MIA w 4


Rekomendowane odpowiedzi

 

tak, ale na forum przyjęło się uważać, że ostatnie minuty są ważniejsze. ja się z tym nie zgadzam, szczególnie w playoffs, gdy każda possession ma taką samą wagę (poza blowoutami oczywiście), ale skoro większość w ten sposób postrzega tą kwestię, to i wypowiedź była dostosowana do takiego poziomu.

 

zresztą nie ma się co oszukiwać, gdyby sytuacja była odwrotna, albo gdyby przyjżeć się poprzednim sezonom, gdy Gasol ciągnąl lakers w pierwszej połowie, a Kobe wykańczał, to przecież nikt nie wspominałby tych wyczynów LJ czy Pau z pierszej połowy, tylko chwalił DW lub Bryanta - bez względu na to, jak słabo graliby przez pierwszych 24-36 minut.

patrząc z matematycznego punktu widzenia to faktycznie punkty zdobyte na 2:0 są tak samo ważne jak na 91:90 w ostatniej sekundzie meczu. ale przyjęło się i uważam słusznie ,ze punkty w końcówkach są ważniejsze ,dlatego są prawdopodobnie prowadzone statystyki clutch aby to ukazać. zresztą chyba większość z nas z doświadczenia mniejszego lub większego wie ,że trudniej się zdobywa punkty w końcówkach gdzie przychodzi większa presja ,większe zmęczenie i wielu zawodników w tym czasie głupieje i robią im się miękkie nogi. tak samo jest różnica między gm1 lub gm 7 ,między meczem w RS a w PO.

między regular a playoffs - tak, bo inne nastawienie. ale skoro wszyscy zawodnicy zdają sobie sprawę z tego, że w PO jest inne granie, że każdy mecz się liczy, to tak samo jest z każdą possession. dlatego coś takiego jak clutch w playoffs to trochę puste słowa, bo cały mecz (o ile nie jest blowoutem) jest clutch w playoffs. chyba ;]

Ja mam trochę inne zdanie o tym. Owszem, każde possession jest ważne, ale te na początku meczu nie mają takiego wpływu na wynik meczu jak te na końcu. W sensie na początku meczu gra się trochę bez presji, coś się spieprzy to ma się jeszcze kilka kwart aby się zrehabilitować, w końcówce meczu natomiast każdy błąd, spudłowany rzut bądź trafiony, bezpośrednio może wpłynąć na wynik spotkania, a to co się spieprzyło w 1 kwarcie ma pośredni wpływ. Co za tym idzie, końcówki meczów, zwłaszcza w PO gdzie gra się o być albo nie być, zwłaszcza kiedy jest close game, wywierają jakąś presję na zawodników, a tych którzy pod tą presją wymiatają nazywa się clutch. Z tym, że pojęcie clutchyzmu jest overrated moim zdaniem, bo przyjęło się że albo ktoś jest clutch albo nie, najczęściej nie jest to poparte obiektywnymi przesłankami, jak i kryteria są mocno nie jasne. Po pierwsze, jedyny znany mi sposób, na określenie clutchyzmu obiektywnie, to poparcie to statystykami. Druga sprawa to kryteria, w sensie gdzie granica bycia clutch się zaczyna a gdzie się kończy, oraz w jakim wymiarze czasowym na przestrzeni meczu możemy mówić o "clutch time" (niektórzy także uzależniają bycie clutch od tego czy jest się up 2 na 30 sec do końca czy down 2). Z tą granicą chodzi przede wszystkim o to czy jeśli gracz w ostatnich 3min close games na przestrzeni kariery FG% ma na poziomie 40, to można o nim mówić że jest clutch czy nie? Bo może się okazać, że są gracze którzy w powszechnej opinii są najlepszymi closerami w lidze, a statystycznie nie wypadają tak fantastycznie. Może się też okazać, że są gracze którzy w potencjalnych game winnerach mają piorunującą skuteczność, ale na przestrzeni meczu nie mają zbyt wielkiego impactu na grę drużyny co przekłada się na wyniki. Zmierzam do tego, że clutchyzm jest overrated, podpierając się tym co słyszałem w pewnym radio show, Melo w ostatnich rzutach ma bodajże najlepszą skuteczność w lidze, a nigdy nic nie wygrał, więc powiedziałbym że dla wygrywania ważniejsze jest to co robi się na boisku przez pozostałe 47 min niż to co w ostatniej minucie. Dodatkowo, posiłkując się tym co wyżej, jeśli chce się wygrywać, mieć największą możliwą szansę na wygranie mieczu, to należy grać na serio od pierwszego do ostatniego possession, dlatego każde possession jest równie ważne, jeśli chodzi o winning, ale niektóre grane są pod trochę większą presja, ze względu na bezpośrednie przełożenie na wynik meczu - tak bym to określił.

 

Jeszcze odnośnie tego clutchyzmu, stroniłbym od upraszczania typu: LeBron jest unclutch, a Pierce jest clutch. Nikt w close games nie rzuca na 100%, mało kto dobija do 50% statystycznie, wszyscy gracze mieli swoje highlightsy i lowlightsy na przestrzeni kariery, co najwyżej mógłbym rozróżnić graczy iż jeden jest bardziej clutch od drugiego, ale bardziej skłaniałbym się w stronę "law of averages" - czasem wpada, czasem nie.

 

edit. Jeszcze chciałbym uzasadnić jedną rzecz, mianowicie wszyscy gracze NBA są przygotowani do grania pod presją, wręcz przywykli do tego na przestrzeni lat, od małego, bo który z nas byłby w stanie tu i teraz wejść na parkiety NBA i zagrać przed 20tyś i milionami przed telewizorami i się nie obsrać? Domyślam się, że niewiele. Dodatkowo superstarzy mają na plecach media, które śledzą każdy ich krok i jeśli nie jesteś twardy psychicznie oraz mentalnie, to wątpię czy dasz sobie radę w takim środowisku. Ja jestem przekonany wręcz o tym, patrząc jak rookies wchodzą na boisko i z zimną krwią trafiają rzuty już od pierwszego tygodnia na parkietach nba, że jeśli już jesteś w NBA to mentalnie musisz być najlepszym z najlepszych. Absolutnie gracze NBA przywykli do grania pod presją zanim jeszcze trafili do NBA i nie byli by tam gdzie są gdyby nie byli silni mentalnie, dlatego bardziej skłaniałbym się w stronę "law of averages" (chciałem do uzasadnić i wyjaśnić dlaczego tak uważam).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniej więcej tak sobie wyobrażałem serię z Cavs rok temu. Wtedy jednak Celtics wrzucili wyższy bieg na play-off i awansowali dalej, powtórka okazała się niemożliwa, co zakończyło się dość rozczarowującym 5-meczowym pojedynkiem z Heat. Nie przypominam sobie Celtów tak nieporadnych w końcówkach. Pudła spod kosza, niedociągnięte rzuty - klasyczny objaw zmęczonych nóg, do tego sporo niewymuszonych strat. Miami to wykorzystało, przede wszystkim widzieliśmy więcej pomysłu w wykorzystaniu Wade'a i LeBrona, już nie tylko iso i "nie wiem co grać, to może pick?", do tego trochę dwójkowych akcji, coraz lepiej, ale w kolejnych rundach wsparcie reszty będzie potrzebne, Miami jest jak na razie trafia ledwie 32% trójek w play-off, a to mimo wyskoków Jonesa i Jamesa. Zwłaszcza Bibby nic nie gra i przy takiej jego dyspozycji Chalmers powinien dostawać po 30-35 minut.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.