Skocz do zawartości

Watered down czy nie watered down?


Chytruz

Rekomendowane odpowiedzi

Calling the league “watered down,” James told reporters before Thursday night’s game in Phoenix that the NBA was more popular in the 1980s because there were fewer teams and thus more stars on the top squads.

 

The two-time reigning league MVP has been widely criticized for joining Dwyane Wade(notes) and Chris Bosh(notes) in Miami, but defended his decision by saying the league would be more popular if there were more teams with multiple All-Stars.

 

“How can it be bad for basketball when you have guys who want to win playing on the same team?” he said. “Hopefully, the league can figure out one way where it can go back to the ’80s where you had three or four All-Stars, three or four superstars, three or four Hall of Famers on the same team. The league was great. It wasn’t as watered down as it is.”

 

W sumie ma to sens.

 

Dla popularności ligi lepsze będą częstsze pojedynki tytanów napakowanych wymiataczami kosztem mniejszej ilości spotkań typu Grizzlies-Bobcats, na które ściąga po 8-10 tysięcy miejscowych kibiców, a w TV prawie nikt tego nie ogląda. Więcej talentu w topowych drużynach = lepsze playoffy, bo jak wiemy ilość talentu jest ograniczona i nie zmienia się bardzo z biegiem lat więc Garnett, McGrady czy Pierce snuli się przez dekadę na granicy PO lub po pierwszych rundach zamiast walczyć co sezon tam gdzie jest prawdziwe życie, czyli w dalszych rundach playoffs. Lepsze playoffs to większe zainteresowanie, kosztem nieco mniejszej ilości spotkań w regularze na pewno się to opłaci. Zresztą po Decision trend jest taki, że wszyscy chcą robić superteamy i Carmelo już podskakuje i tupie nóżkami w oczekiwaniu, aż zagra w swoim własnym supertrio. Tak wiec mamy już mega personel w Lakers, Heat, Celtics, a jak Carmelo i później CP3 zrealizują swoje palące marzenia o graniu z zajebistymi kolegami to Nuggets i Hornets zasilą liczne grono drużyn, które służą tylko nabijaniu ilości spotkań w regularze.

 

Wyjebać 2 albo 4 drużyny, Clippers/Hornets/Grizzlies/Bobcats (znalazłoby się nawet więcej kandydatów), dużo niezłych zawodników rozejdzie się po reszcie, a miejsca zabraknie dla osób pokroju Jarrona Collinsa czy Earla Barrona. Można by też zlikwidować 2, a 2 przenieść w korzystniejsze miejsca, np. Seattle i Kansas City.

 

Whatcha think?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo - im więcej drużyn to większe rozwodnienie talentu i w konsekwencji spadek poziomu rywalizacji drużynowej.

 

Ogólnie rozszerzenie ligi w ostatnich 25 latach nie wyszło lidze na dobre. Popatrzmy tylko na te siedem "nowych" drużyn:

- Miami i Orlando jako jedyne coś osiągnęły, ci pierwsi głownie przez sprawne zarządzanie, a ci drudzy mieli szczęście w draftach

- Raps, Grizzles, Hornets, Bobcats, Timbervoles - żenada, 4 pierwsze teamy nawet w finale konferencji nigdy nie grały a Timbs załapali się tam tylko raz.

 

Takie drużyny jak w/w tylko wegetują w tej lidze, bez żadnych sukcesów, bez żadnego celu i do tego kilka gwiazd zmarnowała sobie tam kilka sezonów - Gasol, Garnett, Chris Paul. Tracą na tym contenderzy - bo zamiast mieć na każdej pozycji solidnych graczy to muszą wstawiać do pierwszych piątek takich ziutków jak Samaki Walker, Fabricio Oberto czy Eric Dampier podczas gdy mogliby mieć dobrych graczy z ligowych oustsiderów.

 

Likwidacja klubów jednak nie przejdzie - co więcej Stern nie ma nic przeciwko powstawaniu nowych klubów nie tylko w USA ale i w przyszłości w Meksyku i w Europie. No i inna kwestia - gdyby jednak zmniejszono liczbę klubów, składy byłyby bardziej szerokie to zarobki graczy musiałaby pójsc w dół (casus tegorocznych Heat). Oczywiście w grę wchodzi też spore podwyższenie salary cap ale na to liga nie pójdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje że ktoś w końcu oczyści temat z chwastów, tymczasem.

 

Jestem przekonany, że dla wzrostu popularności ligi dobre byłoby zarówno zmniejszenie ilości klubów (czyli większa koncentracja talentów) jak i zmniejszenie ilości granych meczów. Zakładając zmniejszenie ilości drużyn do 24 (po 12 w konferencjach i 4 w dywizjach) pozwoliłoby to na skrócenie RSa do powiedzmy 52 meczów (po 2 z każdym i po 3 z drużynami w dywizji). Przy obecnej jego długości każda drużyna grałaby ok. 2 razy w tygodniu i w końcu byłaby motywacja by oglądać każdy mecz drużyny, gdy nie gra ona i tak prawie codziennie, bardziej napalałbym sie przed każdym meczem. Ale niestety, marzenia o pobiciu Jabbara poszłyby w pizdu.

 

Osobiście wypieprzyłbym albo przeniósł do innych miast: Wolves, Clippers, Warriors, Grizzlies, Pacers, Hornets, Cavs/Bucks. Po takich zmianach, gdyby jeszcze wprowadzono niegwarantowane kontrakty (większe zaangażowanie, brak takich patologii jak Edek Curry zarabiający milion za jedną zbiórke) i zezwolono na bardziej kontaktową gre bez takich durnych przepisów jak zakaz protestowania przy gwizdkach, liga mogłaby pewnie zacząć doganiać NFL. Ale do tego trzebaby kogoś zupełnie innego na górze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście wypieprzyłbym albo przeniósł do innych miast: Wolves, Clippers, Warriors, Grizzlies, Pacers, Hornets, Cavs/Bucks.

Zgadzam się co do wszystkich oprócz Pacers. Likwidacja/przeniesienie drużyny z tak zasłużonego dla koszykówki stanu, gdzie kibice żyją tym sportem byłaby profanacją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale Pacers muszą zostać w Indianie. Tam jak wspomniał poprzednik na punkcie kosza mają paranoję, istną paranoję

Do tego Pacers to dla przypomnienia druzyna która w ostatnich 20 latach przez wiekszość czasu była w czołówce, a ze na każdego przychodzi moment i trudne chwile to i Pacers sie przebudowują, ale ich pojedynki z Bulls, NYK czy później z Pistons czy LAL są epickie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście wypieprzyłbym albo przeniósł do innych miast: Wolves, Clippers, Warriors, Grizzlies, Pacers, Hornets, Cavs/Bucks.

Zgadzam się co do wszystkich oprócz Pacers. Likwidacja/przeniesienie drużyny z tak zasłużonego dla koszykówki stanu, gdzie kibice żyją tym sportem byłaby profanacją.

A Bucks to kuźwa ogór porównywalny z Cavs, ja pi****le. Rozumiem Boowka, jeden głupi, ale jeszcze mu przytaknięcie?

A co do Clippers, pewnie jako ich kibic będę wyjątkiem, ale jak dla mnie dodają kolorytu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem przekonany, że dla wzrostu popularności ligi dobre byłoby zarówno zmniejszenie ilości klubów (czyli większa koncentracja talentów) jak i zmniejszenie ilości granych meczów. Zakładając zmniejszenie ilości drużyn do 24 (po 12 w konferencjach i 4 w dywizjach) pozwoliłoby to na skrócenie RSa do powiedzmy 52 meczów (po 2 z każdym i po 3 z drużynami w dywizji). Przy obecnej jego długości każda drużyna grałaby ok. 2 razy w tygodniu

Na zmniejszenie liczby meczów nie ma żadnych szans (słusznie zresztą), zlikwidowanie paru drużyn to działanie dla polepszenia jakości (lepsze druzyny i grające ze sobą częściej), a skrócenie regulara (i to aż o 30 spotkań) to co najwyżej obniżanie sobie dochodów i oglądalności bez żadnego celu w perspektywie - czyli dla obniżenia sobie dochodów i oglądalności. Kibice w większości hal (poza paroma wyjątkami, które wymieniłem) stawiają się na meczach w komplecie, nie ma sensu odbierać im ponad 1/3 spotkań i jeszcze ograniczać sobie wpływy z transmisji czy league passa.

 

 

Co do Pacers, to zlikwidowanie akurat tej organizacji byłoby zbrodnią, klub umiarkowanie zasłużony i ultrakoszykarski stan. Bucks "na miejscu" też są raczej bardzo popularni. Pierwsi kandydaci to NOH, Charlotte i Memphis, hale w połowie puste, drużyny nie wzbudzające emocji + w rejonach południowego wschodu znacznie popularniejsza jest NCAA (a w NO football).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Pacers to pewnie macie racje, po prostu od kiedy interesuje sie NBA (2008), to byli cieniasami, drużyną nie przykuwającą żadnej uwagi, a jak widziałem ich mecze, to za dużo publiki tam sie nie stawiało. Zwyczajnie przeleciałem po liście drużyn i starałem sie powypisywać kluby, które z jakichś powodów nie są ważnym elementem tej ligi. Fakt, Bucks/Cavs to wątpliwe wybory, po prostu chciałem wziąć kogoś ze wschodu. Kto stamtąd pasuje bardziej? Pewnie Raptors i Bobcats Waszym zdaniem, ale tych nie chciałem, bo na Raptors przychodzi sporo luda (nawet teraz więcej niż np. na Nuggets), poza tym Stern pewnie chce mieć zespół w Kanadzie, a Bobcats to drużyna MJa. Właściwie każdy klub na wschodzie znajdzie argumenty, by go nie likwidować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie Quester, sam sobie odpowiedziałeś w kwestii Raptors. Stern chce promować ligę na całym kontynencie (i także za oceanem stąd pomysły o włączeniu CSKA lub utworzeniu europejskiej dywizji) i dlatego klub z Kanady musi być.

Wątpię czy ciągu kilku najbliższych lat wróci NBA do Seattle. W pierwszej kolejności trzeba odnowić Key Arenę, która była powodem przenosin drużyny do Oklahomy.

Ja bym chyba w pierwszej kolejności pożegnał się z Cavs. Ta drużyna stała się symbolem Ohio dzięki Lebronowi i osiąganym sukcesom i teraz to zainteresowanie będzie raczej znacznie spadać. Wraz z odejściem Jamesa skończyła się pewna era w tej organizacji. Nie widzę wielkich perspektyw dla nich, chyba, że w drafcie wybiorą drugiego Kinga, który przyciągnie ludzi na trybuny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy ewentualnym przenoszeniu drużyn z miasta do miasta dobrze byłoby czasami zmieniać również ich nazwy (jeżeli te nazwy tożsame są z danym miastem). Bo potem powstają takie kwiatki jak "Utah Jazz". Była sobie drużyna New Orleans Jazz, której nazwa jednoznacznie kojarzyła się z miastem - New Orlean to przecież coś w stylu stolicy muzyki jazzowej. Przy przenoszeniu drużyny do Utah (Salt Lake City) nazwa Jazz straciła rację bytu - bo co miasto mormonów ma wspólnego z jazzem? To tak jakby klub Stoczniowiec Gdańsk przenieść do Wrocławia (który nie ma nic wspólnego ze stoczniami) ale pozostawić jego nazwę (czyli byłby "Stoczniowiec Wrocław"). Albo Wisłę Kraków do Poznania bez zmiany nazwy ("Wisła Poznań"). Ciekawe byłyby też nazwy w stylu Cracovia Szczecin albo Śląsk Gdynia. ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę wyciągnąć Borysa na piwo po nastepnym meczu i wydębić od niego moderatora ;] Będę pouczał ludzi, żeby nie offtopowali, nie przeklinali i nie robili wycieczek osobistych. Moja domena k****.

 

Podobają mnie się te idee, dlatego nie myslę o nich wcale. Gdybym myślał, to bym się tylko poirytował bo docierałoby do mnie co raz bardziej, że mają one sens lecz równocześnie mam świadomość że żadna z tych propozycji nie wejdzie nigdy w życie. Dlatego szkoda mojego dobrego nastroju...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drastyczne zmniejszenie ilości klubów raczej odpada, byłoby to swoiste zaprzeczenie dotychczasowym działaniom władz NBA, ale wycofać z 4-6 zespołów można bez problemu i nic się nie stanie - Liga może tylko zyskać. W skali sezonu sporo uzbiera się sporo meczów typu Bobcats - Grizzlies czy Hornets - Clippers. Dla samego Paula czy Griffina niewielu ściągnie mecz, a co dopiero zarwie noc (w polskich warunkach).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się w ogóle nie zgadzam z tym całym pomysłem o zmniejszaniu liczby drużyn. Po pierwsze w jaki sposób wytypować miasto/drużynę, które miałoby zostać skasowane ? po ilości kibiców pojawiających się na meczach ? w takim razie pierwsi do odstrzelenia powinni być Heat bo dlaczego niby ich kibice zasługują by mieć drużynę a tacy z Charlotte, Indiany, NO czy co tam jeszcze wymienialiście już nie ?

 

Kolejna sprawa w jaki sposób przy obecnych zasadach salary cap pogodzić większe ilości gwiazd, które oczywiście chętnie na zmniejszenie zarobków godzić się nie będą ? Poza tym skąd pewność, że mniejsza ilość drużyn nie spowoduje tego, że może faktycznie przybędzie zespołów napakowanych talentem, ale też czy wtedy większy procent nie będą i tak stanowiły słabe zespoły ? może być przecież tak, że połowa zespołów będzie trzymało wysoki, wyrównany poziom bo w nich skupi się największy procent tych gwiazd, ale druga połowa będzie trzymała wyrównany niski poziom.

 

Podchodząc do tego w taki sposób jak Lebron to jego rodzinny stan, klub w którym spędził te 8 lat w ogóle nie powinna mieć drużyny bo i po co ? w podobny sposób można by skasować takich Spurs gdyby ktoś wpadł na ten pomysł kilkanaście lat temu, bo i po co klub NBA w takim miejscu jak San Antonio ? Jak już Lebron jest taki mądry to niech publicznie wystąpi z pomysłem o zniesieniu w lidze gwarantowanych kontraktów (ciekawe jak związek zawodników by zareagował ) poza poziomem sędziowania to jest większy problem, a nie to, że jest za dużo drużyn i suma talentów jest za bardzo rozmyta.

 

Jeżeli więcej zawodników myśli podobnie jak Lebron to kto ich zmusza do podpisywania tych bardzo wysokich, długich i gwarantowanych kontraktów jeżeli oni tylko chcą wygrywać ? jeżeli taki przykładowy przytoczony już przez Lebrona Kevin Love chce wygrywać to co stoi na przeszkodzie wzięcia jak tylko zostanie wolnym agentem MLE od Magic i stworzenia z Howardem najbardziej dominującego na tablicach duetu jaki ta liga widziała ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się w ogóle nie zgadzam z tym całym pomysłem o zmniejszaniu liczby drużyn. Po pierwsze w jaki sposób wytypować miasto/drużynę, które miałoby zostać skasowane ? po ilości kibiców pojawiających się na meczach ? w takim razie pierwsi do odstrzelenia powinni być Heat

Niezbyt, mają 3 miejsce w lidze pod względem widowni, w ciągu 10 ostatnich sezonów tylko raz nie byli w górnej połowie tabeli pod tym względem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiem, widziałem te statystyki tylko co z tego skoro w ostatnich latach często włączasz mecz Heat i widzisz puste miejsca (fakt z czasem zwykle się częściowo zapełniały) ? tu zresztą nie chodzi tylko o Heat niech będzie też LA dlaczego kibice z tych miast mają mieć swoje kluby, a z innych nie ? taka Oklahoma ma klub od kilku lat, a kibice tam widać są świetni, podobnie było zresztą w Seattle. Mnie chodzi tylko o to dlaczego miasta/kibice pewnych drużyn często przebijający pod każdym względem tych kibiców z Miami czy LA miałyby stracić swoje drużyny ? Drużyny słabe, które poza ich kibicami mało kto chce oglądać były, są i będą w każdym zespołowym sporcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlaczego kibice z tych miast mają mieć swoje kluby, a z innych nie ?

Bo jedni mieli kiedyś szczęście, a inni nie i w jednych miastach powstały kluby a w innych nie, życie nie jest sprawiedliwe. Można zrobić ligę na 400 zespołów, żeby wszyscy mieli po równo, tylko co to będzie za liga. Elita zawodników jest ograniczona liczbowo, 30 drużyn okazuje się być już nadmierną ekspansją.

 

taka Oklahoma ma klub od kilku lat, a kibice tam widać są świetni, podobnie było zresztą w Seattle. Mnie chodzi tylko o to dlaczego miasta/kibice pewnych drużyn często przebijający pod każdym względem tych kibiców z Miami czy LA miałyby stracić swoje drużyny ?

Przebijający nie, ale Grizzlies od lat mają średnio 12-13 tysięcy kibiców na meczu, Bobcats 14-15, Hornets 15-17 tysięcy, z czego w tym roku średnio niecałe 14 i czytałem, że sobie oficjalne dane mocno zawyżają, bo muszą mieć jakieś tam zapełnienie hali wymagane w umowie z miastem, czy coś. To są miejsca w których koszykówka zawodowa nie jest tak popularna i nie ma sensu tam trzymać zespołu po to, żeby ktoś nie poczuł się pokrzywdzony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlaczego kibice z tych miast mają mieć swoje kluby, a z innych nie ?

Bo jedni mieli kiedyś szczęście, a inni nie i w jednych miastach powstały kluby a w innych nie, życie nie jest sprawiedliwe. Można zrobić ligę na 400 zespołów, żeby wszyscy mieli po równo, tylko co to będzie za liga. Elita zawodników jest ograniczona liczbowo, 30 drużyn okazuje się być już nadmierną ekspansją.

nie 30 drużyn to nie jest nadmierna ekspansja, talentu też nie brakuje problem z odpowiednim rozdysponowaniem tym talentem co jest tak utrudnione ze względu na konstrukcję salary cap i kontraktów zawodników

 

Przebijający nie, ale Grizzlies od lat mają średnio 12-13 tysięcy kibiców na meczu, Bobcats 14-15, Hornets 15-17 tysięcy, z czego w tym roku średnio niecałe 14 i czytałem, że sobie oficjalne dane mocno zawyżają, bo muszą mieć jakieś tam zapełnienie hali wymagane w umowie z miastem, czy coś. To są miejsca w których koszykówka zawodowa nie jest tak popularna i nie ma sensu tam trzymać zespołu po to, żeby ktoś nie poczuł się pokrzywdzony.

a kto ma przyciągać kibiców na te mecze ? wystarczy zobaczyć jak wyglądała średnia ilość kibiców Cavs na ich meczach przed i po przybyciu Lebrona, gwiazdy i sukcesy przyciągają kibiców na trybuny. Pewnie, że są miejsca gdzie kibice i tak się będą zjawiali, jak również takie, że nawet jakieś średnie sukcesy nie będą ich w stanie przyciągnąć, ale zmniejszenie liczby drużyn to moim zdaniem nie jest metoda. Jeżeli w jakimś mieście ewidentnie kibice nie wykazują zainteresowania to przenieść klub w inne miejsce, ale nie likwidować całkowicie.

 

Zmniejsz liczbę drużyn o te kilka i co się tak naprawdę zmieni ? nic wciąż będzie część bardzo dobrych drużyn walczących o tytuł co roku, kilka dobrych, które mogą im napędzić stracha tu i tam, ale o mistrzostwie mogą jedynie pomarzyć i część takich, które będą dostarczycielami zwycięstwa dla reszty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.