Skocz do zawartości

Playoffs 2018 - 1st round Philadelphia 76ers vs Miami Heat


Julius

Sixers - Heat  

60 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Wynik Serii?

    • Sixers w 4
      2
    • Sixers w 5
      12
    • Sixers w 6
      25
    • Sixers w 7
      7
    • Heat w 4
      0
    • Heat w 5
      0
    • Heat w 6
      10
    • Heat w 7
      4


Rekomendowane odpowiedzi

Tak jestem mega pewny tak jak byłem przed serią, tak byłem po 1 meczu, jestem po dzisiejszym spotkaniu i bedę w następnych.Polecam Tobie zagrac w bukmachera 3.3 kurs na awans Miami. Podziekujesz po serii

Siema, co tam, jak tam ? ;]

 

Ten mecz był w dużej mierze formalnością... nie było jakos specjalnie adrenaliny, w pierwszej połowie Heat niby trzymali się blisko, ale w 3Q odjechalismy i mimo foul trouble było już całkiem bezpiecznie - nawet w 4Q, kiedy Heat zaliczyli run chyba nikt nie wierzył, że są w stanie nam coś zrobić w tym meczu, czy serii.

Heat przypominają trochę Sixers sprzed ery Hinkiego - niby PO, nawet 2ga runda, niby spoko obrona, ale poza Jrue brak upsideu na jakieś poważniejsze granie. Nie wiem co się działo z Dragiciem w 4Q - gość grubymi fragmentami wyglądał jak allstar, a nagle jak za dotknięciem magicznej różczki znikał...

 

W Sixers kosmiczny impact Bena w ataku i Embiida w obronie. Kiedy są na parkiecie razem to jest naprawdę mocno poważnie. Dla funu wolałbym w drugiej rundzie Bucks - w koncu sam Giannis gwarantuje wielkie emocje, ale fakt, że odstają po dupie z C's bez Irvinga i Haywarda nie świadczy o tym zespole najlepiej. Celtics to bardziej poukładani Heat w tym momencie - nie wiem, kto z serii Miami-C's wyszedłby zwycięzko, ale o ile Stevens ,albo tfu tfu urazy czegoś nie zmienią to przewaga talentu jest po naszej stronie duża - a do teog zostaliśmy zahartowani przez Miami w boju.

Propsy dla Browna, który wygrał pierwszą serię w karierze i dostał słusznie możliwość zadzwonienia dzwonkiem od zespołu - chemia jest ewidentnie fantastyczna w tym zespole, a to często ważniejsze niż talent i ogranie. Brett nie pękł w pierwszej rundzie - jedynie brak Simby w G2 na Wadzie to większy fuckup w jego wykonaniu - poza tym naprawdę dawał radę - i z rotacją i z adjustments... chociaż łatwiej robić adjustments mając Simmonsa na PG i wracającego DPOTY caliber Embiida. Joel powoli zaczyna łapać formę w ataku - dzisiaj znowu kilka moves miał na super poziomie, choć jumper mu średnio siedzi i im dalej od kosza tym gorzej... 

 

Pamiętam jak podczas RS ludzie pisali, że Hassan jakiś tam machup z nim wygrał... pfff Hassan na tą serię w ogole się nei zjawił Dobrze, że Joelowi jakiejś kontuzji nie zrobił. Inna liga w tym roku.

niestety może być to niezależne od nich, bo tak jak wtedy Penny został zniszczony przez kontuzje (choć IMO jest też trochę overrated), tak teraz też jest jakieś tam, niepokojąco większe niż normalnie, prawdopodobieństwo, iż jest to realnym zagrożeniem. no ale przynajmniej raczej żaden nie powinien rozwalić drużyny przez swoje ego.

Tak, wydaje się, że Biid i Simmons to świetne połączenie charakterów, co ciekawe Sarić wydaje się to uzupełniać idealnie, a i gracze typu JJ, Belli, czy Ilya będąc na CY świetnie ten zespół uzupełniają - dają jakis tam vet leadership mimo mniejszego skilla niż nasze big 2 or 3.

Embiid trochę więcej pogada, ściąga na siebie uwagę, a Simmons jest mniej gadatliwy, ale twardy w środku, potrafi zachować zimną krew i egzekwować, korzystać ze swoich przewag. Niemniej... Sixers brakuje cały czas klasowego 2nd ballhandlera , niskiego GTG - czasami nie ma czasu na 10 podan, zasłon, trzeba kogos kto przełamie obronę szybkim crossem, pullupem, czy wjazdem pod kosz - tak jak to robi Mitchell w Utah. Z Heat udało się bez, w 2 rundzie też powinno być OK, ale potencjalnie w  ECF, czy wyżej (dzisiaj nikt na wschodzie nie wyglada na poza zasiegiem) będzie już cięzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Penny z jednej strony potrafił prowadzić grę napakowanego talentem zespołu z Shaqiem na czele, a z drugiej, kiedy było trzeba, rzucać w play-off po 40 punktów. Rzadkie połączenie. 

 

zdarzyło mu się to 40 raptem dwa razy oraz 4 w RS - każdy z tych meczów w sezonach z przybliżoną trójką, co chyba mu pomagało (choć też do końca nie można być pewnym, bo skończył się jako superstar zanim linia wróciła do normy), bo był takim sobie jeśli chodzi o jumperka spoza pomalowanego (w '97 miał 35% z midrange, w kolejnych latach zwykle nie było lepiej).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zdarzyło mu się to 40 raptem dwa razy

 

Fajnie, że wychwyciłeś to co najmniej istotne.

 

W sumie bez Shaqa rozegrał w play-off 5 meczów zanim kontuzje go zmieniły na dobre. 

 

No i rzucił te 4 dychy w dwóch kolejnych meczach, prowadząc Orlando do wygranych z dużo mocniejszym zespołem. To co wtedy grał to był kosmos.

 

W sezonie 95/96, gdy Shaq wypadł mniej więcej na miesiąc, Penny robił 27-7-6 na świetnej skuteczności, prowadząc Orlando do jednego z najlepszych bilansów w lidze. Po powrocie O'Neala nie miał problemu z powrotem do swojej roli. I to mniej więcej obrazuje, co chciałem przekazać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że wychwyciłeś to co najmniej istotne.

 

W sumie bez Shaqa rozegrał w play-off 5 meczów zanim kontuzje go zmieniły na dobre. 

 

No i rzucił te 4 dychy w dwóch kolejnych meczach, prowadząc Orlando do wygranych z dużo mocniejszym zespołem. To co wtedy grał to był kosmos.

 

W sezonie 95/96, gdy Shaq wypadł mniej więcej na miesiąc, Penny robił 27-7-6 na świetnej skuteczności, prowadząc Orlando do jednego z najlepszych bilansów w lidze. Po powrocie O'Neala nie miał problemu z powrotem do swojej roli. I to mniej więcej obrazuje, co chciałem przekazać. 

No Penny smutna historia niestety, chyba jeden z najbardziej nieodżałowanych talentów obok Roya, czy Hilla, które zabiły kontuzje. 

Shaq mimo wszystko to był zupełnie inny wymiar niż Embiid. Biid jest świetny, ale jest nadal dość surowy - potrafi zagrać jak Hakeem, ale chwilę później robi głupi błąd niczym Kwame. No i Shaq wyglądał jakby miał betonowe buty - jego się nie dało przestawić, zastawić przepchnąć, Embiid często odbija się od niższych bo jest dużo lżejszy. Dzisiejsza koszykówka i jej tempo jest powiedzmy sobie średnia dla low post scorerów (gdzie Joel jest mega mocny) - mało jest czasu na takie akcje, obrony są szybkie jeśli chodzi o help D. Co ciekawe dopiero w wolnej koszykówce - po obu stronach Joel mógłby pokazać pełnie potencjału. 

 

Swoją drogą tak sobie myślę - dzisiaj basket musi być na o wiele wyższym poziomie niż w latach 90. Wystarczy spojrzeć na Sixers - Chorwat, Kameruńczyk, Australijczyk są kluczowymi postaciami, do tego Turek, Włoch, jako główny firepower z ławki, tych znaczących graczy spoza USA jest teraz naprawdę ogrom, nie ma miejsca dla Luca Longleya, czy Bryanta Reevesa pod koszem, musisz mieć jakiegos znaczącego skilla by dostać minuty, a czasami i to (Okafor) nei wystarcza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niestety może być to niezależne od nich, bo tak jak wtedy Penny został zniszczony przez kontuzje (choć IMO jest też trochę overrated), tak teraz też jest jakieś tam, niepokojąco większe niż normalnie, prawdopodobieństwo, iż jest to realnym zagrożeniem. no ale przynajmniej raczej żaden nie powinien rozwalić drużyny przez swoje ego.

 

używanie sformułowania overrated przy zawodniku, który nie miał okazji nawet wejść w prime to zwykła złośliwość. jendras dokładnie opisał sytuację z Pennym i nie wiem w jakim wypadku był overrated, nigdy nie dostał MVP , był all-starem , był drugą opcją , następnie pierwszą opcją mając w składzie Derea Stronga, Schayes czy Seikalyego , 5 pts Anderson i Armnstrong wyciągając dwa mecze na pięć z ekipą będącą tylko słabsza w tamtym czasie od Chicago Bulls 

 

ego może się zmienić , Embid może być Shaqiem, nawet widać podobieństwo w zachowaniu , Simmons widać, że jest mocno ambitny i jak będzie ich stać na dwa maksy równe to może się udać , jeśli nie  to Embid ucieknie jak Shaq za większym hajsem

i patrząc na wpływ i modę gdzie nie stawia się na C , to tak jak w Pennym szukano wtedy drugiego Jordana tak w Simmonsie będzie się próbowało mieć drugiego LeBrona ;]

 

historia się powtarza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że Simmons jest na tyle kumaty, żeby uczyć się z historii Shaqa, czy nawet Westbrooka i Duranta. 

a Biid to gość, który robi duże show, ale raczej w zespole wydaje się być OK. Poza tym Ben wie dokładnie, że bez gracza kalibru Joela wiele nie ugra - a dużo takich w lidze nie ma i nie będzie. Brown wbija im to do głowy od samego początku i mam nadzieję, że chłopaki będą się tego trzymać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, tak jak mówiłem kilka stron temu - spodziewałem się, że Heat urwą co najwyżej jeden mecz. 76ers to była drużyna zdecydowanie lepsza, grali na prawdę fajny basket i tak jak wspominałem jestem pod ogromnym wrażeniem Simmonsa i jego spokoju w grze. Przez całą serie ciągle prowokowany, twardo faulowany, nic sobie z tego nie robił, nie wdawał się w żadne pyskówki, tylko dominował.

W tym momencie muszę zgodzić się z matkiem, Heat to banda przepłaconych średniaków. Grają mega twardo, walczą z każdym, ale koniec końców przegrywają, bo brakuje im talentu. 
Whiteside.. szkoda mi nawet słow na niego, ale jeżeli gość po raz kolejny w wywiadzie po meczu znowu mówi, że nie rozumie czemu grał tak mało i że trener go nie wykorzystuje to już przekracza wszelkie granicze, bo on jest po prostu za głupi, żeby to zrozumieć. Nie wiem, kto będzie chciał go przygarnąć po takiej serii, ale błagam weźcie go, bo nie mogę patrzeć na to, jak każdy zawodnik daje z siebie maxa, TJ ciągle wygląda jakby nie miał czucia w ręce, Richardson gra z rozwalonym barkiem a obydwoje rzucają się po każdą piłkę, a Hassan sobie truchta od jednego końca boiska do drugiego. 

D-Wade.. Ale to był sezon. Dał z siebie absolutnie wszystko, gra w koszulce Heat dodaje mu całkowicie nowej energii. Szkoda, na prawdę szkoda jeżeli to był już jego ostatni sezon, ale z drugiej strony to byłoby też fantastyczne zakończenie kariery. Może nie pod względem drużynowym, ale odszedłby w chwale pokazując, że w tym wieku wciąż potrafił grać tak dobrze i ciągnąć drużynę na swoich barkach. 

Największe plusy? Winslow i J-Rich. Pokazali, że nie boją się poważnego grania i zagrali dobrą serie. Richardson to dla mnie 1st all defense w tym sezonie. A Winslow w końcu nabrał pewności siebie i zaczyna to dobrze wyglądać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jak mi przykro. 
 
Niestety, ale ta seria nie zmieniła ani trochę mojego zdania o obecnych Heat sprzed serii (a przed nią widziałem Heat chyba tyle samo razy, co w tej serii). Brygada przepłaconych średniaków i kolesi od niskim BB IQ. Bez Wade'a byłby tutaj sweep, a i on tylko raz był w stanie ich pociągnąć, w takim G4 nawet jego przebudzenie w czwartej kwarcie nie wystarczyło. Na pocieszenie tyle, że fizycznie Wade wyglądał bardzo fajnie w tej serii. Jeśli znowu się nie zaleje za mocno (pamiętacie jak jeszcze niedawno - sezon a nawet dwa trzy temu - miał napuchniętą twarz?) i będzie mu się chciało, to jeszcze kilka razy może uratuje im dupy w przyszłym roku. Pechowo mają zero talentu na fundament nowego zepołu.  
 
76ers powodzenia w kolejnej rundzie, teraz już nic nie muszą w moich oczach, a i tak rosną z meczu na mecz w doświadczenie. Fajnie się ogląda krzepnięcie takiego zespołu w boju.

 

Może właśnie to jest problem? Że Heat dają ogromne kontrakty za fragmenty dobrej gry? I później salary nabite średniakami...

 

W regularze było 2-2.

76ers rosną w tym sezonie z meczu na mecz. 

Tego, że Simmons i Embiid będą grali w tych playoffs jak doświadczeni weterani nie dało się przewidzieć. 

Fajnie jest teraz pisać - A nie mówiłem! - do gotowej narracji, ale pewnych rzeczy, jak chociażby zerowego impaktu Whitesidea nie dało się po prostu przewidzieć. 

Heat zabrakło Waitersa, który mógłby ich pociągnąć razem z Wadem w końcówce, Dragic przestawał trafiać w 4qw. a Simmons wręcz przeciwnie. Widząc grę innych par na Wschodzie, wychodzi, że Heat trafili najgorzej jak mogli. Gdyby weszli do drugiej rundy, to postrzeganie ich inaczej by wyglądało.

Walczyli i to jest wg mnie najważniejsze. 

 

Cóż, tak jak mówiłem kilka stron temu - spodziewałem się, że Heat urwą co najwyżej jeden mecz. 76ers to była drużyna zdecydowanie lepsza, grali na prawdę fajny basket i tak jak wspominałem jestem pod ogromnym wrażeniem Simmonsa i jego spokoju w grze. Przez całą serie ciągle prowokowany, twardo faulowany, nic sobie z tego nie robił, nie wdawał się w żadne pyskówki, tylko dominował.

W tym momencie muszę zgodzić się z matkiem, Heat to banda przepłaconych średniaków. Grają mega twardo, walczą z każdym, ale koniec końców przegrywają, bo brakuje im talentu. 

Whiteside.. szkoda mi nawet słow na niego, ale jeżeli gość po raz kolejny w wywiadzie po meczu znowu mówi, że nie rozumie czemu grał tak mało i że trener go nie wykorzystuje to już przekracza wszelkie granicze, bo on jest po prostu za głupi, żeby to zrozumieć. Nie wiem, kto będzie chciał go przygarnąć po takiej serii, ale błagam weźcie go, bo nie mogę patrzeć na to, jak każdy zawodnik daje z siebie maxa, TJ ciągle wygląda jakby nie miał czucia w ręce, Richardson gra z rozwalonym barkiem a obydwoje rzucają się po każdą piłkę, a Hassan sobie truchta od jednego końca boiska do drugiego. 

D-Wade.. Ale to był sezon. Dał z siebie absolutnie wszystko, gra w koszulce Heat dodaje mu całkowicie nowej energii. Szkoda, na prawdę szkoda jeżeli to był już jego ostatni sezon, ale z drugiej strony to byłoby też fantastyczne zakończenie kariery. Może nie pod względem drużynowym, ale odszedłby w chwale pokazując, że w tym wieku wciąż potrafił grać tak dobrze i ciągnąć drużynę na swoich barkach. 

Największe plusy? Winslow i J-Rich. Pokazali, że nie boją się poważnego grania i zagrali dobrą serie. Richardson to dla mnie 1st all defense w tym sezonie. A Winslow w końcu nabrał pewności siebie i zaczyna to dobrze wyglądać.

Dokładnie - Hassan jest głupi. Wszystko poszło we wzrost i mięśnie, a IQ na poziomie muszki owocówki. Dzisiejsza koszykówka poszła w inną stronę i Hassan z tak niskim boiskowym IQ i słabą motywacją do gry, jest praktycznie bezużyteczny i dlatego Spo mu w tym sezonie zmniejszył minuty z 32,6min. do 25,3min. Szkoda, że w lutym go nie sprzedali, gdyż teraz jego wartość jeszcze bardziej spadła. Możliwe, że ktoś się na niego skusi po promocyjnej cenie, ale dodawanie Winslowa, czy draftu żeby ktoś go wziął, jest wg mnie bez sensu. 

 

Pamiętaj Joe, że brakował Waitersa, który co by o nim nie mówić, potrafi brać grę na siebie. Oczywiście ciężko powiedzieć, co by nam dał na boisku, ale sezon mógłby wtedy wyglądać inaczej.

 

W drugiej części sezonu i oczywiście w playoffs coraz lepiej wyglądał Winslow. Szczególnie w playoffs coraz bardziej ewoluował w takiego Tonego Allena z Memphis. Mamy sporo 4 i 5 opcji, niech będzie, że Dragic jest 3 opcją, do tego stary dobry DWade, ale brakuje gwiazdy, czy chociaż All Stara z prawdziwego zdarzenia. I to jest plan Heat na to offseason.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że Embiid w tej serii zagrał jeden mecz na swoim poziomie, a w dwóch w ogóle nie grał. I pewnie prawdą jest, że Sixers zaskoczyli, bo zagrali swoje i przejechali się po dużo gorszym rywalu, tyle, że kompletnie przeszacowałeś Heat.

 

Heat nie mają najmniejszych szans na pozyskanie allstara w lecie tak btw. Chyba, że rzucą za rok kontraktu Kemby coś dużego.

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W regularze było 2-2.

76ers rosną w tym sezonie z meczu na mecz. 

Tego, że Simmons i Embiid będą grali w tych playoffs jak doświadczeni weterani nie dało się przewidzieć. 

Fajnie jest teraz pisać - A nie mówiłem! - do gotowej narracji, ale pewnych rzeczy, jak chociażby zerowego impaktu Whitesidea nie dało się po prostu przewidzieć. 

Sęk w tym, że wszyscy to przewidywali, tylko ty wtedy pisałeś:

 

Sweep..

lub 4-1..

76ers są lepsi..

..i to bez Embiida u siebie.  :smile:

 

ale później z życzeniowości wracacie do świata realnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wyniki z RS mało mówią bo co innego grać na skróconej rotacji pełnym składem a co innego b2b w którym 30minut grasz McConellem i 20 jakimś Baylessem 

Przestańmy też szukać niepowodzeń w tym że zabrało kogoś takiego jak Waiters... Przecież to nawet nie jest plusowy gracz. To że odpalałby w koncówce jakieś iso jumperki ~~35% zbyt wiele by nie zmieniło

Edytowane przez dapunk20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

używanie sformułowania overrated przy zawodniku, który nie miał okazji nawet wejść w prime to zwykła złośliwość. jendras dokładnie opisał sytuację z Pennym i nie wiem w jakim wypadku był overrated, nigdy nie dostał MVP , był all-starem , był drugą opcją , następnie pierwszą opcją mając w składzie Derea Stronga, Schayes czy Seikalyego , 5 pts Anderson i Armnstrong wyciągając dwa mecze na pięć z ekipą będącą tylko słabsza w tamtym czasie od Chicago Bulls 

 

 

nie złośliwość, lecz urealnienie sytuacji. to przecenianie wystąpiło nawet w twoim porównaniu otwierającym tą dygresję, bo o ile zestawienie Embiida oraz Shaqa można dość dobrze uzasadnić (pod względem impactu oczywiście, a nie tego skąd on się bierze, bo tu różnice są kolosalne), o tyle Penny nigdy nie był tak dobry jak Simmons jest już w tej chwili. jasne, brak jumperka to w przypadku Bena jeszcze większa wada, ale w pozostałych kluczowych aspektach bije Anferneego: jest od niego dużo lepszy w defensywie (i to być może w dosłownie każdym jej elemencie) oraz jako playmaker.

 

blisko jest w scoringu, bo Penny mimo ogólnej słabości to w tym porównaniu ma lepszy J i wyższy volume, ale w żadnym sezonie z normalną 3plinią nie miał efektywności (TS%) lepszej niż rookie Simmons, który właściwie ma tylko jeden przydatny (w sensie bycia difference makerem) skill punktowy, ale za to na ATG poziomie. już bowiem teraz wykręca 74% FG na obręczy (Hardaway zwykle miał poniżej 60%), a to jest poziom prime LeBrona i nie tak daleko od kilku jego peak sezonów. skoro współczesne defensywy nie potrafią go tutaj ograniczyć, to tym bardziej pod koniec 90s, gdy nie było tyle zony i generalnie kombinacji po tej stronie, to byłoby tą różnicę widać jeszcze bardziej. właściwie pod względem tego, co napisał Jendras o dostosowaniu się do każdej roli, to samo dotyczy Bena - tylko że on już teraz robi to jeszcze lepiej

 

po drugie, te dwa 40pts występy: tylko w jednym z nich to Penny był główną przyczyna wygranej. w G3 decydowała bowiem defensywa kierowana przez Armstronga, który zniszczył tego drugiego Hardawaya 4/16 FG, 35.5 TS%) tym samym dezorganizując całą ofensywę heat. w G4 to już bez wątpienia przede wszystkim zasługa Anferneego, ale też miami rozpadli się w obronie, bo kilku zawodników magic zanotowało ponadprzeciętnie produktywne (jak na ich standardy) skuteczności. a i sam Darrell znowu wymiatał w D przyczyniając się do tego, ze Tim skończył na 5/18 FG i 41.4 TS%.

 

tak więc to była sytuacja podobna pod pewnymi względami do Rose’a pod Thibsem albo Iversona za Browna, czyli wcale nie taki super ofensywny zawodnik (dla jasności biorę Pennego bez chwili wahania ponad nimi dwoma) był uważany za ojca sukcesów, a tymczasem to bardziej defensywny team effort w większym stopniu decydował o wynikach. nawet w 2011 ludzie już to widzieli, bo była wtedy na realGm ciekawa dyskusja o tym, że Deng jest lepszy niż Rose.

 

akurat w przypadku tej serii oraz Pennego nie było to aż tak jednoznaczne, ale oprócz dwóch super meczów, to miały miejsce również 3 inne  i w sumie w całej serii magic zostali ograniczeni do 100.2 ORTG, podczas gdy w regular mieli 105.6 (w rzeczywistości pewnie playoffowy skład był jeszcze lepszy niż ta wartość sugeruje, bo Hardaway nie opuścił żadnego meczu, a jednak jego wpływ na O raczej przewyższał to, co zapewniał Horace.

 

 

 

 

Fajnie, że wychwyciłeś to co najmniej istotne.

 

 

 

znamy się kopę lat, a ty mnie o takie tanie chwyty posądzasz... a może to właśnie dlatego ;D

 

w sumie jako, że dziś odżyła moja miłość do forum, w jeden dzień napisałem chyba więcej postów niż przez cały rok, to idąc na tej fali postaram się rozwinąć o co mi chodzi.

 

patrząc GbG, to Penny zawalił G1, gdy pierwsza kwarta ustawiła spotkanie (+25 dla MIA i ORL już nigdy się nie zbliżyło), a on w niej zrobił 1/5 FG (reszta ORL też fatalnie).

 

w G2 heat potrzebowali już całej pierwszej połowy, aby mecz był w sumie skończony, ale Hardaway jako jedyny obok Stronga coś tam grał. warto tu zaznaczyć, że Armsrong nie wyszedł ani na chwilę na parkiet, a w G1 dostał całe 6 minut. 2ndH to Penny utrzymujący swój poziom, ale difference makerem okazał się Darrell Armstrong, który nagle zagrał większość połowy i w tym czasie magic byli +15 (z Pennym tylko +5).

 

w G3 magic dostali 16 punktami w 1stQ (MIA 50% z gry i 4/8 za3), 9 pts Pennego przy 10 FGA, a Armstrong zagrał tylko 2 minuty, podczas gdy przez pozostałe trzy kwarty nie schodził z parkietu i orlando było inną drużyną. zatrzymali heat na 30% z gry (4/23 za 3), Tim został zgaszony (3/13 FG, 2/8 3p) i Penny przy Derrellu dopiero rozwinął skrzydła rzucając 33 pts na 20 FGA.

 

tak więc nie tyle kwestionuję tutaj wielki mecz Anferneego, co chcę zwrócić uwagę, że mimo mniejszej ilości zdobytych pts, to ktoś inny był prawdziwym bohaterem - ale że większość jego wartości płynie z defensywy (choć w ataku też zagrał bardzo dobrze: 21 PTS, 11 FGA, 8 AST, 1 TOV w tych trzech kwartach), która często jest niedoceniana, to tyle się o tym nie mówi jak o gorących 40. właściwie brakuje mi tylko obejrzenia tego spotkania, aby ze 100% pewnością powiedzieć, że Darryll w tym meczu był lepszy od Pennego.

 

z kolei w G4 to już Hardaway był nr 1, przede wszystkim dzięki temu, co zrobił w 1stH (27 pts przy 16FGA), po kórej magic mieli 14 pts prowadzenia, które zmniejszone, ale dowieźli do końca. defensywa Armstronga też była istotna, w tak ofensywnie nastawionym pojedynku mający nieco więcej swobody Tim mógłby uczynić 40 Pennego bez znaczenia. a tak skończył na 10 pts przy 8 FGA i prawie tylu samo AST co TOV.

 

G5 to już nie tak wybitny, ale ciągle bardzo dobry (33 pts, 22 FGA, 6 AST, 2 TOV) występ i ciężko go tu za coś winić, bo obydwa zespoły miały niemal identyczną efektywność (i eFG i TS), a różnicę stworzyła deska, na której Anfernee i tak robił co mógł. Tim z kolei po raz kolejny został zgaszony (5/10 FG, 1/7 3P) - nie pamiętam meczów aż tak, ale zakładam, że większość czasu Armstrong na nim siedział.

 

zatem obydwaj najważniejsi zawodnicy orlando zagrali na koniec na swoim poziomie, w poprzednich dwóch spotkaniach na zmianę byli lepsi. w G2 IMO Armstrong, a w G1 to trudno kogokolwiek z orlando określić jako dobrym, tak więc na przestrzeni tej serii, mimo dwóch 40, to raczej Darrell był lepszy. no ale że jego wartość płynęła głównie z D, to dla pewności trzeba by odświeżyć te mecze. ale tak czy inaczej uważam, że dokładniejsze przyjrzenie się temu starciu pokazuje, że Hardaway nie był taki wybitny, jak narracja skupiona na dwóch 40 sugeruje („grał wtedy kosmos”).

 

 

 

 

W sezonie 95/96, gdy Shaq wypadł mniej więcej na miesiąc, Penny robił 27-7-6 na świetnej skuteczności, prowadząc Orlando do jednego z najlepszych bilansów w lidze. Po powrocie O'Neala nie miał problemu z powrotem do swojej roli. I to mniej więcej obrazuje, co chciałem przekazać.

 

 

 

spoko, ale napisałeś o tym zaraz po poście, że jest on przeceniany, więc odbieram (być może błędnie?) to jako argument przeciw temu. w takim razie jak to pokazuje jego nieprzecenianie? czy to świadczy o tym, że był tak dobry jak wiele osób myśli? przecież wtedy pojawiały się nawet głosy porównujące do Jordana i wydaje mi się, że wśród niektórych ten sentyment pozostał. szczególnie, że jego gra była piękna dla oka, a ten element estetyczny też zwykle sprzyja przecenianiu.

 

BTW, w ’96 bez Shaqa magic mieli tylko +2,7 diff

z Shaqiem i Pennym, ale bez Granta -2 (aż 15 gier!)

za to gry grali wszyscy trzej (39 G) to wymiatali z +10,5

 

dodam jeszcze, że tego Pennego '95-'97 mam na półce między mocnym allstarem a borderline superstarem, ale na pewno not even close to MVP level. odnoszę natomiast wrażenie, że często się go postrzega jako superstara niedaleko MVP.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie jako, że dziś odżyła moja miłość do forum, w jeden dzień napisałem chyba więcej postów niż przez cały rok, to idąc na tej fali postaram się rozwinąć o co mi chodzi.

 

patrząc GbG, to Penny zawalił G1, gdy pierwsza kwarta ustawiła spotkanie (+25 dla MIA i ORL już nigdy się nie zbliżyło), a on w niej zrobił 1/5 FG (reszta ORL też fatalnie).

 

w G2 heat potrzebowali już całej pierwszej połowy, aby mecz był w sumie skończony, ale Hardaway jako jedyny obok Stronga coś tam grał. warto tu zaznaczyć, że Armsrong nie wyszedł ani na chwilę na parkiet, a w G1 dostał całe 6 minut. 2ndH to Penny utrzymujący swój poziom, ale difference makerem okazał się Darrell Armstrong, który nagle zagrał większość połowy i w tym czasie magic byli +15 (z Pennym tylko +5).

 

w G3 magic dostali 16 punktami w 1stQ (MIA 50% z gry i 4/8 za3), 9 pts Pennego przy 10 FGA, a Armstrong zagrał tylko 2 minuty, podczas gdy przez pozostałe trzy kwarty nie schodził z parkietu i orlando było inną drużyną. zatrzymali heat na 30% z gry (4/23 za 3), Tim został zgaszony (3/13 FG, 2/8 3p) i Penny przy Derrellu dopiero rozwinął skrzydła rzucając 33 pts na 20 FGA.

 

tak więc nie tyle kwestionuję tutaj wielki mecz Anferneego, co chcę zwrócić uwagę, że mimo mniejszej ilości zdobytych pts, to ktoś inny był prawdziwym bohaterem - ale że większość jego wartości płynie z defensywy (choć w ataku też zagrał bardzo dobrze: 21 PTS, 11 FGA, 8 AST, 1 TOV w tych trzech kwartach), która często jest niedoceniana, to tyle się o tym nie mówi jak o gorących 40. właściwie brakuje mi tylko obejrzenia tego spotkania, aby ze 100% pewnością powiedzieć, że Darryll w tym meczu był lepszy od Pennego.

 

z kolei w G4 to już Hardaway był nr 1, przede wszystkim dzięki temu, co zrobił w 1stH (27 pts przy 16FGA), po kórej magic mieli 14 pts prowadzenia, które zmniejszone, ale dowieźli do końca. defensywa Armstronga też była istotna, w tak ofensywnie nastawionym pojedynku mający nieco więcej swobody Tim mógłby uczynić 40 Pennego bez znaczenia. a tak skończył na 10 pts przy 8 FGA i prawie tylu samo AST co TOV.

 

G5 to już nie tak wybitny, ale ciągle bardzo dobry (33 pts, 22 FGA, 6 AST, 2 TOV) występ i ciężko go tu za coś winić, bo obydwa zespoły miały niemal identyczną efektywność (i eFG i TS), a różnicę stworzyła deska, na której Anfernee i tak robił co mógł. Tim z kolei po raz kolejny został zgaszony (5/10 FG, 1/7 3P) - nie pamiętam meczów aż tak, ale zakładam, że większość czasu Armstrong na nim siedział.

 

zatem obydwaj najważniejsi zawodnicy orlando zagrali na koniec na swoim poziomie, w poprzednich dwóch spotkaniach na zmianę byli lepsi. w G2 IMO Armstrong, a w G1 to trudno kogokolwiek z orlando określić jako dobrym, tak więc na przestrzeni tej serii, mimo dwóch 40, to raczej Darrell był lepszy. no ale że jego wartość płynęła głównie z D, to dla pewności trzeba by odświeżyć te mecze. ale tak czy inaczej uważam, że dokładniejsze przyjrzenie się temu starciu pokazuje, że Hardaway nie był taki wybitny, jak narracja skupiona na dwóch 40 sugeruje („grał wtedy kosmos”).

 

Jestem w szoku. Po tylu latach bronienia Nasha i jego defensywy, że obrona rozgrywającego jest praktycznie nic nie ważna/warta dajesz jako główny swój argument obronę rozgrywającego, który trochę czasu przed tymi spotkaniami rozgrywał sezon na Cyprze (trzeba przyznać, że gość dokonał niemalże cudu, bo wejść do ligi po zawodowym graniu na Cyprze do NBA - mega wyczyn).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w szoku. Po tylu latach bronienia Nasha i jego defensywy, że obrona rozgrywającego jest praktycznie nic nie ważna/warta dajesz jako główny swój argument obronę rozgrywającego, który trochę czasu przed tymi spotkaniami rozgrywał sezon na Cyprze (trzeba przyznać, że gość dokonał niemalże cudu, bo wejść do ligi po zawodowym graniu na Cyprze do NBA - mega wyczyn).

 

zaskakujesz mnie panie Wynickolazco, bo w mojej głowie dawno temu wylądowałeś na półce ogarniętych obserwatorów gry, wiec nie do końca rozumiem skąd takie słowa. no ale może trzeba będzie zrobić porządki na regałach ;] (i gwoli ścisłości to nie jako główny argument, bo playmaking to też mocna przewaga Bena).

 

niestety da się zauważyć, iż ludzie często nie rozumieją o co chodzi z tą obroną PGs. w sumie tyle razy było to już tłumaczone, jeszcze w epoce Bastilliona (kto za nim nie tęskni?), no ale cóż - powtarzanie to niezła metoda nauki, więc raz jeszcze można zaświecić kaganek oświaty. trzeba zatem wyraźnie zaznaczyć: nie było twierdzenia, że jest praktycznie nieważna. takie prezentowanie w karykaturalny sposób stanowiska drugiej strony, to klasyczny chochoł argumentacyjny.

 

mowa natomiast była, że obrona PGs ma najmniejszy wpływ na D. najmniejszy nie znaczy bliski zeru w tym przypadku (nie podam wyników badań z pamięci, ani nie będę ich teraz szukał, ale tak obrazowo jeśli jest 100 defensywnych possessions, to C ma wpływ na 40, PF z SF po 20, SG 12, a PG 8 (najmniej, ale i tak znacząco, bo przecież może się to przełożyć na ponad 30 punktów). do tego taki pogląd dotyczył całej populacji rozgrywających i jest rzecz jasna uśrednieniem. jak jednak krzywa gaussa uświadamia - rozkład ma taką naturę, że występują skrajności, wyjątki. tak też bywa w NBA, gdzie przecież mieliśmy PGs o sporo wyższym wpływie na D niż "typowy" rozgrywający (np. Kidd, CP, Pressey (jeszcze raz ku czci Basta!),  Westbrook w jednej czwartej kwarcie na sezon).

 

nawet jednak ci najlepsi z tej pozycji nie dorównują dobrym wysokim, bo zwyczajnie nie są w stanie oddziaływać na tak wiele plays (mimo ewolucji 3pgame ciągle aż 65% wszystkich FGA jest oddawanych at rim). powodem jest oczywiście ustawienia dalej od obręczy - co ogranicza nie tylko możliwość wpływania na te najskuteczniejsze rzuty w pomalowanym, ale też nie daje tak pełnego oglądu na rozwój wydarzeń (a zatem na skuteczniejszą reakcję) jak bycie za plecami całej formacji. za komunikację też zwykle odpowiadają ci z tyłu, więc to również wpływa na ich większy impact.

 

do tego dochodzą przeważnie gorsze warunki fizyczne (nawet nie tyle wzrost, co wingspan). tu właśnie wkracza Simmons, który jest niemal na samym skraju wspomnianej krzywej. bowiem mimo że gra jako PG (nie tylko w ataku, w D bywa, że ugania się za jedynkami), to ma warunki skrzydłowego jeśli chodzi o długość (a nawet centra - Ben Wallace ;]), choć ten 7f wingspan to nie jest jakaś rewelacja, bo choćby Griffin ma bardzo zbliżone wymiary. tylko że on jest słaby w obronie, a Ben wręcz przeciwnie.

 

to prowadzi nas do kolejnej istotnej kwestie: fizyczność to nie wszystko, trzeba jeszcze wiedzieć jak ją wykorzystać, ogarniać co się dzieje/nastąpi za chwilę i przede wszystkim należy chcieć zasuwać bez tej piłki ze świadomością, że jej się najprawdopodobniej nie dotknie. (to być może jeden z powodów czemu tak wielu się obija w obronie - szczególnie niższych. bo niemal wszyscy w NBA całe życie byli alphami z piłką w rękach i mało kto jest na tyle mentalnie ogarnięty, aby się przestawić na to, że może być pożyteczny bez gały i jego ego nie ucierpi).

 

krótko mówiąc Simmons dzięki swoim warunkom, rozumieniu (tu przypomina LeBrona i jest kwestią czasu kiedy podobnie będzie postrzegał też tak dokładnie Djako siatkę powiązań, a nie że jeden ma piłkę, to trzeba się na nim skupić - to swoją drogą często jest odbierane u Jamesa jako lazy D, ale nie zawsze tak jest - choć niestety coraz częściej, ale w poprzednich latach to się brało przede wszystkim z tego, że on widzi grę inaczej niż większość śmiertelników, "nie percypuje pięciu atakujących lecz jeden mechanizm" - no ale o tym na pewno kiedyś przeczytacie w jego książce ;]) i chęci gry oraz także stylowi 76ers, to defensywnie jest PG jedynym w swoim rodzaju. gdyby była dostępna statystyka pokazująca ile parkietu kontroluje się w defensywie, to Ben nie tylko dystansowałby wszystkich guardów, ale i większość skrzydłowych. zresztą co ja tu tłumaczę, przecież to jest debiutant, który ma realne szanse zasłużenie skończyć w all D team i to mimo takiego obciążenia w ataku. jaki tego typu (pewna opcja w ataku) rookie tego dokonał? Duncan i..?

 

PS

 

rookies, którzy mieli co najmniej 70 bloków: http://bkref.com/tiny/Z7YZi

 

większość z nich to ponadprzeciętni obrońcy (część, i to nie taka mała, w jakimś momencie kariery DPOTY level), a ci, którzy nimi nie są, to ich słabość po tej stronie była widoczna już w pierwszym sezonie (nawet tu na forum poruszano to w np. dyskusji Towns vs Porzingis).

 

sami guardzi: http://bkref.com/tiny/KX8Eu

jeszcze bardziej doborowe towarzystwo (oczywiście poza tym, który otwarcie mówił, że nie trzeba bronić, bo lepiej rzucić więcej pts; oraz być może Drexlerem, ale tu zdania są podzielone, a ja nie mam wyrobionej opinii) i Ben jest dopiero 2-3 (zależy jak traktować Pressy'a oraz Coopa) PG na tej liście.

 

i to nie jest tak, że te jego bloki są jakieś przypadkowe, jak to często przy niskich PG, że akurat im się udało. on jest wartościowym help defenderm, który nawet obręcz nieźle broni (np. zatrzymuje przeciwników na sporo niższej skuteczności niż Wall, CP, Roberson, Butler, Danny Green, Oladipio czy Jrue). BTW, im dokładniej analizuję jego grę, tym za każdym razem coraz mocniej zastanawiam się, czy on już nie jest najlepszym defensywnym guardem. i wcale nie jest to najbardziej szalona myśl z nim związana, bo powoli kiełkuje idea, że on będzie lepszy niż LeBron. no i na pewno oglądanie go sprawia większą frajdę niż króla.

 

Simmons jest także elitarnym jak na guarda zbierającym: http://bkref.com/tiny/0V1sv

 

jako rookie wypada tu lepiej niż Magic kiedykowliek. jest blisko prime Kidda. zapewne w ciągu kilku sezonów będzie najlepiej zbierającym guardem w dziejach wyprzedzając Westbrooka.

Edytowane przez lorak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze napisz mi, że wyrobi solidny jumper. :]

 

Co do zbiórki, Simmons już teraz jest chyba najlepiej zbierającym guardem ever, tylko gra z Embiidem, a prime Kidd czy Lever z Magiciem nie grali z porównywalnie dobrze zbierającym centrem - z Joelem ma z tego co kojarzę 16% DRB, a bez niego 23%. A to dane z całego sezonu, a w drugiej generalnie dużo lepiej zbiera, bo z Heat miał ogólnie 23% DRB. Tylko Westbrooka można do niego porównać, ale nad nim zawsze różnicę będzie robić przewaga warunków fizycznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie złośliwość, lecz urealnienie sytuacji. to przecenianie wystąpiło nawet w twoim porównaniu otwierającym tą dygresję, bo o ile zestawienie Embiida oraz Shaqa można dość dobrze uzasadnić (pod względem impactu oczywiście, a nie tego skąd on się bierze, bo tu różnice są kolosalne), o tyle Penny nigdy nie był tak dobry jak Simmons jest już w tej chwili. jasne, brak jumperka to w przypadku Bena jeszcze większa wada, ale w pozostałych kluczowych aspektach bije Anferneego: jest od niego dużo lepszy w defensywie (i to być może w dosłownie każdym jej elemencie) oraz jako playmaker.

 

nie Lorak,

 

napisałem "liczyłem" , napisałem "dynastia" co już wyżej stawia od duetu Magic

wydaje mi się, że za dużo czytasz innych www oraz forum dlatego Ci się zlewa i interpretujesz tę chmurę informacyjną a ja porównałem te duety używając pierwiastka emocjonalnego a nie za pomocą matematyki porównawczego.

wiem ,że może Cie to zaskoczy ale ja próbuje jak najmniej takimi metodami naukowymi przestrzegać koszykówki ponieważ chcę aby nadal sprawiała mi przyjemność a nie zmieniała się w księgowość ;]

ale Cię rozumiem ponieważ wczoraj widziałem w necie informację gdzie nawet Penny porównał siebie i Shaqa to tego duetu

 

 

 

Penny vs Simmons

 

bez sensowne jest Twoja porównanie Pennyego z 97 do Simmonsa 18

ich pierwsze rundy

Magic vs Pacers 0-3

Penny 18.7 6.7 7.0 51%TS

 

76 ers vs Miami 4-1

Ben 18.2 10.6 9. 56%TS

 

nie chcę wchodzić w dyskusję czy Simmons to nie jest czasem drugoroczniak bo nawet Penny był rok starszy w debiucie więc odpada tutaj dyskusja w tym punkcie,

tym bardziej , że 76ers wygrali , Pacers doszło do 3-4 z Knicks

ogółem Simmons już wygląda lepiej i z tym się zgadzam

 

 

dodam jeszcze, że tego Pennego '95-'97 mam na półce między mocnym allstarem a borderline superstarem, ale na pewno not even close to MVP level. odnoszę natomiast wrażenie, że często się go postrzega jako superstara niedaleko MVP.

 

to trzymasz wyżej go niż ja. dla mnie jest jedną z lepszych drugich opcji ever ,jako pierwsza opcja to poziom all-stara , z dobrze dopasowanym supportem może finał konferencji ale moim zdaniem jego cechy charakteru nie pozwoliłyby mu wejść na poziom Jordana, LeBrona, Wade, Kobiego z czasów prime

ja go stawiam na półce Paula Pierce'a

ale i tak ciężko dyskutować o graczu co nie miał możliwości się rozwinąć tak jak w przypadku Granta Hilla

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Simmons w obronie to jest poezja, powiedziałbym nawet, że gra po tej części parkietu ze swego rodzaju wyrachowaniem.

 

Połączenie IQ, szybkich nóg i wingspanu. On nie gambluje na steale, czy bloki. Nie odpuszcza krycia trójki, zeby łapać zbiórki.

Gość po prostu myśli na parkiecie, gra kapitalne help D, przecina passing lanes często po prostu dobym ustawieniem się i zasięgiem. Obie ręce ma sprawne i sporo piłek w ten sposób wyciąga, wielu ballhandlerów rywali nie ma w nawyku brania pod uwagę tak długich i szybkich rąk - stąd niejako bezmyślnie tracą piłki / narażają się na deflections ze strony Simmonsa. Jego zbiórki to efekt świetnego ustawiania się, oczywiście warunków fizycznych, czy pozycji w obronie po jakichś switchach. Z tego co pamiętam na poziomie akademickim miał kilka ~20rbs games, a to nie są przypadkowe liczby... 

 

Przy dzisiejszej szybkiej grze to wręcz wymarzony obrońca, bo radzi sobie z większoscią PG, a generalnie jak po zmianie krycia trafi mu się nawet jakiś SF/PF, czy niektórzy C to doświadczony grą na PF potrafi ustać z łapami do góry i utrudnić grę długością. Nie wiem jak to wygląda w cyfrach, nie wiem, czy chcę wiedzieć, ale eyetest zdaje w moim przypadku exciting że hej!

 

Generalnie Simmons pokazuje jak dużo znaczy mózg na parkiecie - weźcie pod uwagę jego layupy, czy generalnie rzuty w okolicy obręczy - jak dla mnie ten gość ma lekko zdrewniałe łapy, często dobija włąsne rzuty to nie jest smooth, tylko że on szybkim krokiem i myśleniem na parkiecie + grą na podanie generuje sobie tak dobre pozycje rzutowe, czy na wjazdy że kiedy zobaczy lukę w obronie to z niej korzysta - stąd te elitarne % kończenia pod obręczą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.