Skocz do zawartości

10 lat minęło ... jak jeden dzień ...


travisc

Rekomendowane odpowiedzi

Ha iggy to rozumiem :!: :D Chociaż trudno pisać np. - a propos wspomnianego przez Kfadrata Bobba P. - o graczach 4ever, bo ani widzieliśmy Robertsona, ani Russella, ani "Szczudło", ani McAdoo, ani DR J w akcji. Dlatego ograniczę się do ostatnich 20 - 25 lat

 

1) PG - Stockton :P

2) SG - MJ

3) SF - Bird

4) PF - Malone

5) C- Hakeem

 

1) PG - Magic

2) SG - Drexler

3) SF - Worthy

4) PF - TD

5) C - Ewing

 

1) PG - Thomas

2) SG - Mr. Dunkenstein Griffith :wink:

3) SF - Pippen

4) PF - Barkley

5) C - Jabbar

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie jak poprzednik, nie jestem wstanie powiedzieć o first 5 ever, gdy wiedziałem zaledwie kilka meczów Dr J czy innych wielkich lat 50,60,70. Gdybym mimo wszystko miał podać swoją ever to :

 

PG - Magic (ballhandling, styl gry, kreatywność)

SG - MJ (idol, zawodnik kompletny i jak na razie w mojej opinii absolutnie niedościgniony)

SF - Bird (trójka, a także ogólna postawa)

PF - i tutaj mam problem. Duncan jest bez watpienia graczem wybitnym, ale tak troszkę rzuciłem okiem na waszą dyskusję i chciałbym się odnieść. Malone w moim odczuciu na pewno nie był zawodnikiem gorszym od Ducana. Oczywiście Karlowi brakuję chociażby pierścienia, ale był to gracz kapitalny, który potrafił przesądzać losy meczów. Nie będę się nad tym długo rozwodził, ale jednak patrząc pod kątem indywidualnych umiejętności to Malone>Duncan.

Generalnie w tym miejscu na pozycji PF ever postawie...Charlesa Barkleya. Kolejny zawodnik cholera jasna bez pierścienia, ale oglądając jego pojedynki szczególnie z Jordanem, chociażby w 1991 roku w ECF naprawdę byłem pełen podziwu dla tego gracza.

C- Hakeem (kapitalny zawodnik...)

 

Czasami żałuję, że piątka jest tylko piątką, a nie np. siódemką ;) Bo niestety, nie ma tutaj miejsca dla Pipa, Ewinga, Drexlera, Russela czy w końcu KB, który co by nie mówić - jest znakomity i w moim odczuciu zasługuję na miano 2-3 SG w dziejach (nie jestem wielkim fanem LAL i Kobiego, ale doceniam jego kunszt.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza piątka ever. Czysto SUBIEKTYWNIE nie umiem wybrać. Wg mnie po prostu nie da się porównywać zawodników z różnych epok, dlatego wystawiam dwie piątki, żeby nikogo nie skrzywdzić.

 

PG - Magic Johnson / John Stockton

SG - Michael Jordan / Kobe Bryant

SF - Larry Bird / Scottie Pippen

PF - Karl Malone / Kareem Abdul - Jabbar

C - Hakeem Olajuwon / W. Chamberlain

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, ciężka sprawa z tymi piątkami bo tak Magic, MJ plus Larry na bank i nie potrafię sobie wyobrazić aby ktoś obiektywnie (tzn. wiadomo że obiektywność rzecz względna ale...) widzieć zamiast nich kogoś innego na jedynce dwójce i trójce. Czwórka to też w miarę dla mnie klarowna sprawa czyli Duncan (travisc, Alcindor na czwórce :shock: ). Najtrudniej z piątką.

 

1.Teoretycznie najlepszy był Wilt. Gdyby tylko w mądrzejszy sposób podchodził do koszykówki byłby absolutnie bezkonkurencyjny. Ale niestety ogarnął się trochę za późno przez co ma tylko dwa tytuły. Co nie zmienia faktu, że gość potrafił wszystko i jak przestał skupiać się tylko i wyłącznie na zdobywaniu punktów, a dodał do tego kapitalną obronę plus więcej gry z kolegami był po prostu niesamowity.

 

2. Ale z drugiej strony mamy Russella, czyli największego zwycięzcę w historii tego sportu (a może i wszystkich sportów razem wziętych ;) ). Świetny zespołowy gracz, prawdziwy lider, który mimo niedostatków w ataku wygrywał tytuł za tytułem. Bo po prostu wiedział o co w tym wszystkim chodzi.

 

3. Jest jeszcze Kareem, który miał chyba najbardziej kompletną karierę z tej trójki bo nie dość, że osiągnął wszystko co się dało to jeszcze grał na co najmniej bardzo dobrym poziomie przez 20 lat. Plus do tego wybitna kariera w UCLA i mamy gościa, który przez ćwierć wieku grał tak jak większość nie potrafi przez 5 lat ;) .

 

4. Dalej mamy The Dream'a, który moim skromnym zdaniem jest najbardziej kompletnym centrem jaki kiedykolwiek grał w koszykówkę tylko miał sporo pecha. Co nie zmienia faktu, że jak tylko dostał szansę to wykorzystał ją w 100%. Potwór tak w obronie jak i w ataku, no potrafił dosłownie wszystko i wygrał wszystko co do wygrania było.

 

5. Jest jeszcze Shaq, który miał chyba najbardziej dominujący prime w ogóle w historii koszykówki. Gość był przez trzy lata po prostu nie do zatrzymania i to nie w taki Wiltowy sposób, że czesał tylko kozackie cyfry ale przede wszystkim cyfry dawały drużynie ogromne sukcesy. No i był przynajmniej moim zdaniem trochę niedocenianym obrońcą. Aż strach pomyśleć co by było gdyby się bardziej przykładał do trenowania ;) .

 

6. Można tu dorzucić jeszcze Mosesa, chociaż on mimo, że miał bardzo dobrą długą karierę (pozamiatał Jabbarem parkiet w finałach), jakoś tak mi nie pasuje do tej piątki ewidentnie najlepszych.

 

Są jeszcze goście typu Gilmore, Ewing, Robinson, Thurmond, Cowens czy Walton ale z różnych względów stawiam ich ponieżej tego absolutnego TOP5 C.

 

Po dłuższym zastanowieniu zostali by mi Wilt, Kareem i Dream. Nie wiem kogo bym wziął. Najbezpieczniej chyba brać Hakeema, ale ja mimo, że to mój ulubiony zawodnik nie-Jordan ;) postawił bym chyba w pierwszej piątce na Kareema.

 

Tak więc :

PG Magic

SG Jordan

SF Larry

PF Duncan

C Kareem

 

Teraz druga piątka i tu zaczynają się naprawdę spore schody ;)

 

Generalnie na jedynce do wyboru są Stockton, Thomas i dałbym tu jeszcze Fraziera. Pierwszy to klasyczna jedyneczka, ale moim zdaniem czasami aż za klasyczna. Gdyby był trochę bardziej samolubny mogło by to przynieść Jazz chyba trochę więcej korzyści, bo gość rzut miał bardzo pewny ino za mało z niego korzystał. Thomas z koleii trochę inny gracz, więcej dawał drużynie jako egzekutor chociaż na pewno też nie zapominał o obowiązkach rozgrywającego. Tyle że tamci Pistons byli tak zbudowaną drużyną, że właśnie od PG wymagane było zdobywanie większej ilości punktów i Isiah odnajdywał się w tym systemie bardzo dobrze. Walt natomiast, to gracz do mojej wizji drużyny idealny czyli kapitalny defensor, świetny kreator ale też bardzo dobry w indywidualnej ofensywie. Kogo wybieram? Już niech będzie ten Stockton, chociaż Frazier bardzo blisko ale jednak Stock przez dłuższy czas był bardzo dobry a co najważniejsze bardzo równy.

 

Na dwójce w tym miejscu pozostają chyba tylko West i Kobe. I tutaj bez zastanowienia biorę Jerry'ego, przynajmniej póki Kobe nie trzaśnie jeszcze jednego tytułu.

 

Trójka też raczej nie problem bo mimo, że jest i Pip i Elgin to jednak trzeba postawić na Juliusa. Gość zrewolucjonizował koszykówkę, co prawda spędził najlepsze lata kariery w ABA ale jak się przyjrzeć to była całkiem silna liga i nie można tego ot tak skreślać. Poza tym w NBA również osiągnął zajebiście dużo plus no to o czym mówiłem czyli wpływ na rozwój koszykówki.

 

Czwórka jako, że no powiedzmy już nie rzucajmy się na lata 50-te to niech będzie Malone. Mimo, że Bob cały czas mi po głowie chodzi ;) . Jest jeszcze Sir Charles, który prime miał moim zdaniem lepszy niż Mailman ale długość kariery ma w tym wypadku spore znaczenie.

 

Na piątce z poprzednich eliminacji zostali Dream i Wilt. I tutaj już biorę Dream'a bo jest autorem jednego z dwóch mistrzowskich tytułów, które są udziałem w zasadzie jednego gościa. No i generalnie uważam go za gracza, który oprócz Kareema połączył sukcesy indywidualne z drużynowi (na ile to oczywiście było możliwe) plus już w drugim sezonie robił sieczke w finałach przeciwko bardzo możliwe, że najlepszej drużynie jaka kiedykolwiek grała w tą grę.

 

Tak więc:

 

PG Stockton

SG West

SF Erving

PF Malone

C Olajuwon

 

No i na zakończenie trzecia drużyna chociaż mógłbym tak sobie pisać głupoty bez końca ;)

 

Na jedynce metodą eliminacji Frazier. Mimo tego, że Thomas był może nawet odrobinę lepszy to jednak Clyde był graczem bardziej kompletnym. Może bym tu jeszcze Paytona i Kidda dorzucił ale to już tak powiedzmy mimochodem ;)

 

Dwójka już niech będzie ten Bryant chociaż jeszcze trzy lata temu dałbym pewnie Drexlera ewentualnie Gervina. No ale Kobe naprawdę się w jakiś tam sposób wyrobił i mimo, że go nie znoszę to jednak trzeba mu oddać co jego. Szkoda, że Moncrief taką, krótką karierę miał bo na pewno była by szansa, żeby go w tych rozważaniach uwzględnić.

 

Trójka spory problem, bo Elgin trzaskał niesamowite cyfry ale generalnie nic nie wygrał (podobnie jak Stock i Mailman ale u nich znów przemawia za nimi długość kariery). Jest też Hondo, czyli gość który wygrał 8 tytułów, był zajebistym obrońcą no a i chyba najlepszym ofensywnym graczem pierwszej dynastii Celtics. No jednym słowem kompletny gracz. Na koniec został Pippen czyli taki drugi Havlicek i tutaj nie potrafię wybrać czyli stawiam ich na jednej pozycji. Zależy od dnia raz Hondo raz Pip ;) .

 

Silny skrzydłowy... chciałbym żeby to był Barkley i istnieją na prawdę mocne podstawy aby go do tej trzeciej drużyny wrzucić. No gdyby tylko tak nie srał na tą obronę... Sam nie wiem, są jeszcze McHale, KG, Hayes... Dobra niech będzie Sir Charles czyli jedna z najbardziej niszczących ofensywnych sił w historii.

 

Na centrze zostaje Wilt, ale tak jak teraz siedze to i Russell i Shaq mogli by się równie dobrze tutaj znaleźć ;) . Jednak Wilt to Wilt, mimo że to sport drużynowy i nie było bardziej zwycięskiego gracza niż Bill, to Chamberlain dokonywał takich rzeczy i miał takie możliwości, że grzechem by było go chociażby w trzeciej drużynie nie umieścić. Z drugiej strony grzechem jest nie dać miejsca Russellowi ;) . I tak w kółko...

 

No ale niech będzie:

 

PG Frazier

SG Kobe

SF Hondo/Pippen

PF Barkley

C Chamberlain

 

Ile razy się nad tym wszystkim zastanawiam (czyli mniej więcej raz czy dwa na pół roku ;) ) wychodzi mi to wszystko inaczej. Niektórzy wydają mi się pewniakami, żeby po jakimś czasie okazało się, że nie biorę ich nawet pod uwagę...

 

Pewnie o kimś zapomniałem, sporo z tych gości widziałem stosunkowo niewiele (ot kilka spotkań sporo informacji czytanych sporo urywków z tv) ale starałem się być w miarę sprawiedliwy w konfrontacji: ostatnie 20 lat kontra wcześniej ;) . No ale kij w to, mam nadzieję, że za bardzo nie przynudziłem, czekam na mega krytykę 8) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, ciężka sprawa z tymi piątkami bo tak Magic, MJ plus Larry na bank i nie potrafię sobie wyobrazić aby ktoś obiektywnie (tzn. wiadomo że obiektywność rzecz względna ale...) widzieć zamiast nich kogoś innego na jedynce dwójce i trójce. Czwórka to też w miarę dla mnie klarowna sprawa czyli Duncan (travisc, Alcindor na czwórce :shock: ).

Musiałem bo chciałem go dac, a brakowało dla niego miejsca na nominalnej pozycji. Przerzuciłem go z racji tego, że jakoś bardziej mi na kogoś mogącego się na PF przerzucić wygladał :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiejcie się śmiejcie ;)

 

Po prostu Kareem wydaje mi się wszechsronniejszy od Wilta i Hakeema i lepiej wg mnie poradziłby sobie na PF. A miałem JEGO w 10 ever nie umieścić ? :D

 

bardziej wszechstronniejszy?

 

chyba jednak nie....od 2 ww Panów

 

 

a wracajac do oceny dziesięciolatki to mozemy sie zgodzic ze nie było zle

 

do Shaqa KB i Duncana w prime dochodza Kidd AI KG oraz rozwijajacy sie LBJ - gracze którzy na stałe zagośzczą w annałach NBA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie śmieję, jedynie dziwię, a to róznica ;)

 

No ja bym go umiescił w top 10 ever, ale w miejsce np Szczudła z dwóch powodów- wszechstronność i rozum przede wszystkim :P

 

U mnie to wyglada tak

Stock/Magic

MJ/ no i tu mam kłopot, bo i Gervin i Bryant, a nawet Drexler mi pasują

Bird/Pippen

Duncan/Malone

Hakeem/K.A-J

 

Dlaczergo Stock przed Magicem? Kiedyś o tym pisałem. Po pierwsze nie podobał mi sie nigdy showtime i choć pod wieloma względami Ervin przewyższa Johna to jednak czynnikiem decydującym jest obrona. Johnson w róznych okresach kariery mniej lub bardziej olewał defensywę czym mnie osobiscie denerwował, bo warunki miał. Choć z drugiej strony magic na tytuły NBA, MVP itd itd, wiec jeśli miałbym być konsekwentny to powinienem go umieścić przed Johnem tak jak Duncana przed mailmanem.

Ale z racji tego, ze o ile cenie i karla i Duncana za wkład w grę po obu koncach tak magica nie, a to dla mnie niezwykle wazny element koszykarskiego rzemiosła

W sumie tych dwóch PG traktuję na równi, wiec prosze o jedno- patrzac na Stocktona przed Magicem nie myślcie, ze nie doceniam tego drugiego. Sa wg mnie bezapelacyjnie najlepszą parą playmakerów w dziejach

Więc jeśli pod względem umiejętności stawiam ich na równi to wieksza sympatia dla Stocka czyni z niego startera

 

SG- pierwsze miejsce nie podlega zadnym dyskusjom, kto chce niech sie spiera, wielu było takich co mnie przekonać próbowali, ale fakty są faktami. Arogancki, chamski i złośliwy Mj był, ale był też zawzięty, ambitny, twardy i nieustepliwy co czyniło go genialnym egzekutorem i stoperem. Tyle w tym temacie

za to drugie miejsce to juz kłopot. Kiedyś był tu Drexler, potem obejrzałem mecze SAS z Gervinem i zmieniłem zdanie, teraz doszedł dojrzały Bryant. Na razie Gervin, ale coś czuję, ze jeśli KB utrzyma taką tendencję to niechętnie, ale jednak jego bede musiał tu umiescić z podobnych wzgledów co MJa, choć jak to na "kopie" przystało nie wszystko mu tak dobrze wychodzi.

Co nie zmienia faktu, ze to burak :P Ale sie wyrobił ;)

 

SF- kiedyś byłby tu Pippen, bo wtedy Birda traktowałem jako PF, ale ze Duncan i malone juz są albo na emeryturze, albo pod koniec swojej świetności to Larry wrócił na macierzystą pozycję, czym zepchnął Pippena na drugi plan.

Larry był nieziemski w ataku i zajebiście inteligentnie grał w D co sprawiało, ze jego braki sam doskonale maskował...z pomocą oczywiście świetnych Celtów. W ataku bije na głowę wszechstronnego Pająka, w obronie mu ustepuje pierwszeństwa

Ale za to Bird w tak doborowym towarzystwie jak Celtics potrafił stać sie Liderem w kazdym tego słowa znaczeniu i był zajebiscie silny psychicznie, czego brakowało Pippowi niestety

nie bez znaczenia jest wybryk z odmową wyjścia na parkiet w końcówce pamietnego meczu czy te dziwne akcje przed ostatniego sezonu w Bulls (ok teoretycznie przedostatniego), gdzie miał pretensje ze za mało zarabia. Bird by sie tak nie potrafił zachować, a jeśli juz zrobiłby to ciszej i z wiekszą klasą, bo dobro zespołu liczyło sie dla niego najbardziej

 

PF- wyjaśniałem

 

C- tu pierwszeństwo będzie zawsze miał u mnie hakeem, chyba ze pokarze sie lepszy (a na to sie nie zapowiada). Everything man, ze skillem jakiego brakuje obecnie wielu PG nie mówiac juz o wysokich. Czy jest jakiś element, którego Olajuwon nie miałby opanowanego? Kompetentny dostarczyciel punktów, również w koncówkach, genialny defensor. No po prostu brak mi słów. Wystarczy obejrzeć kilka spotkań i juz sie wie dlaczego on jest moim no.1

Drugi Jabbar, choc równie dobrze mógłby tu być Russell, ale tego drugiego niestety nie dane mi było widzec w grze poza pojedynczymi akcjami. Kareem to ikona swoich czasów. Człowiek z marmuru, a moze nawet z zelaza biorąc pod uwage jak długo grał w Lidze. To z jakim opanowaniem ten facet grał, a jednocześnie jak wiele widać było włozonego serca w gre musi sie podobać kazdemu, nawet dzisiejszym małoletnim fanom jamesów, bryantów, arenasów czy innych medialnych gwiazdek.

 

w dekada? Hmmm

Kidd-KB-James-Duncan-Oneal

jest najbardziej odpowiednia i chyba tylko Kidda moznaby na kogoś innego zamienic jak by sie uprzeć (no bo nie zdobył dwóch MVP z rzędu... :?), reszta ma niepodważalną pozycję, no chyba, ze rozpatrujemy to jak w głosowaniu na ASG...

 

wtedy zamieniłbym LBJa na KG, głównie dlatego, ze ten drugi w tym własnie okresie mial/ma swój prime, zdobył tytuł i jest przez cały ten okres wzmoocnieniem po obu stronach boiska.

Jamesa czas dopiero nadchodzi, staje sie lepszy z kazdym dniem, a szczyt osiągnie juz raczej w dekadzie kolejnej, choć juz teraz jest bardzo mocną konkurencją dla garnetta]

No i moze jeszcze zastanowiłbym sie nad dwójka AI-Kidd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiejcie się śmiejcie ;)

 

Po prostu Kareem wydaje mi się wszechsronniejszy od Wilta i Hakeema i lepiej wg mnie poradziłby sobie na PF. A miałem JEGO w 10 ever nie umieścić ? :D

Hmmm...dla mnie to właśnie Hakeem jest dużo bardzo wszechstronny, gdyż uważam go za najabardziej wszechstronnego centra ever. Na temat Wilta się nie wypowiadam, bo tak jak powiedziałem widziałem zaledwie urywki jego gry.

 

first five dekady?

 

Chyba dokładnie taka jak Josepha.

Kidd (tak owszem, mógłby być Iver, ale jednak KIdd to zdecydowanie bardziej klasyczny playmaker) - KB - LBJ - Duncan - O'Neal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurcze, rozpisaliście się, ale ja jeszcze odniosę się do wpisów dokonanych kilkadziesiąt postów wcześniej.

 

przede wszystkim travisc, to elwariato (a więc strona prokarlowska) jak pierwszy wyskoczył z porównaniem Duncana i Malone’a ( dalej uważam ze gdyby grał w latach 90 to by o nim tak głośno nie mówiono, no i dalej twierdze ze w bezpośredniej konfrontacji Karl by się po nim gładko przejechał), tak więc nie oburzaj się ani z tego powodu, że takie porównanie w ogóle jest dokonywane, ani że ktoś (np. ja) stawia wyżej Duncana. i tu też od razu słowo do wszystkich, bo po tym, co niżej napiszę, niektórzy (szczególnie fani jazz) mogą być zirytowani. otóż nie utrzymuję, że Malone był słabym zawodnikiem. wykazuję tylko to, że był gorszy od Duncana. wiem, że w ten sposób jest atakowany jeden z dogmatów waszej wiary, ale cóż… spróbujcie jednak spojrzeć na to wszystko choć trochę racjonalnie.

 

Van,

co do fizyczności w PO, to dobrze wiesz, że wszystko zmieniło się dopiero po 2004. właściwie to nawet można by argumentować za tym, że defensywa bliżej 2004 była lepsza niż w połowie lat ’90. DUŻO LEPSZA. działał tu podobny mechanizm jak na przełomie lat ’80 i ’90 – drużyny (wtedy przede wszystkim pistons i później knicks, choć ja bym tu też przywołał jazz, ale o tym mniej się mówi, a ja nie chcę dodatkowo denerwować fanów jazz) wykorzystywały dziury w przepisach, by zwiększać efektywność defensywy. to działało dopóki liga nie podjęła konkretnych kroków, np. na początku lat ’90 zmieniono sposób gwizdania, co uniemożliwiło taką fizyczną grę w stylu bad boys. na przełomie wieków znowu mieliśmy podobną sytuację, a jako że liga była w gorszym położeniu (mniej wielkich gwiazd, większa konkurencja w walce o widza), to i podjęła bardziej zdecydowane kroki i zmieniła przepisy. na przykład w ’04 mieliśmy sześć zespołów, które miały drtg poniżej 100. w ’96 ani jednego. od razu uprzedzając ewentualne zarzuty powiem, że wraz ze zmianą przepisów na proofensywne od ’05 nastąpił błyskawiczny powrót niemal do takiego samego poziomu, jaki był w latach ’90 –w ’05 tylko jedna drużyna zeszła poniżej 100 w drtg (a i to niewiele), a przeciętna ligowa była tylko o 1.5 mniejsza niż w ’96.

 

po drugie, czyli jeśli chodzi o przeciwników pod koszem, to zawsze fajnie wygląda, jak się przywoła kilka nazwisk z całej dekady. ale fakty nie wyglądają tak wspaniale dla Malone’a, bo on nie grał co roku w PO przeciw Olajuwonowi, czy Robinsonowi.

 

starego Malone’a zostawię, ale zobaczcie co się działo z młodym i prime (dlatego brak też rookie sezonu) Karlem w PO:

 

1987

porażka w pierwszej rundzie 2-3 z GSW, którzy byli słabiutcy w defensywie (21 miejsce w drtg - 111.2), a pod koszem mieli Carrolla, L. Smitha oraz Whiteheada.

 

Malone

R: 34.8 mpg, 21.7 ppg, 53.6 TS, 51.2 eFG, 18.0 PER

PO: 40.0 mpg, 20.0 ppg, 48.2 TS, 42.0 eFG, 13.4 PER

 

1988

3-1 PTB (10 w drtg - 107.4, Duckworth, C. Jones, M. Lucas, Anderson),

3-4 LAL (9 w drtg - 107.3, KAJ, Green, Thompson, Rambis)

(BTW ~10 miejsce w tamtych czasach oznaczało właściwie bycie przeciętną drużyną, bo było ich 23)

Malone

R: 39.0 mpg, 27.7 ppg, 56.8 TS, 52.0 eFG, 20.7 PER

PO: 44.9 mpg, 29.7 ppg, 53.7 TS, 48.2 eFG, 18.4 PER

 

1989

0-3 GSW (11 w drtg - 107.7, to w ogóle wyjątkowy przypadek, bo wiodącym „podkoszowym” był tam 6-7, 210 Higgins. prawdziwi podkoszowi, czyli Bol, L. Smith oraz Sampson, nie grali więcej niż 19 minut w PO)

Malone

R: 39.1 mpg, 29.1 ppg, 59.2 TS, 52.1 eFG, 24.4 PER

PO: 45.3 mpg, 30.7 ppg, 57.4 TS, 50.0 eFG, 22.1 PER

 

1990

2-3 suns (6 w drtg - 106.2, Chambers, West, Rambis)

Malone

R: 38.1 mpg, 31.0 ppg, 62.6 TS, 56.7 eFG, 27.2 PER

PO: 40.6 mpg, 25.2 ppg, 50.5 TS, 43.8 eFG, 19.7 PER

 

1991

3-1 pho (8 w drtg - 106.1, Chambers, West, Lang)

1-4 PTB (3 w drtg - 104.3, Duckworth, Williams, Robinson)

Malone

R: 40.3 mpg, 29.0 ppg, 59.6 TS, 52.8 eFG, 24.8 PER

PO: 42.6 mpg, 29.7 ppg, 53.6 TS, 45.5 eFG, 21.4 PER

 

1992

3-2 LAC (5 w drtg - 104.7, Manning, Smith, Edwards),

4-1 sea (15 w drtg - 108.8, Kemp, Benjamin, Cage),

2-4 PTB (2 w drtg - 104.2, Williams, Duckworth, Robinson)

Malone

R: 37.7 mpg, 28.0 ppg, 59.9 TS, 52.7 eFG, 25.4 PER

PO: 43.0 mpg, 29.1 ppg, 61.8 TS, 52.1 eFG, 25.0 PER

 

1993

2-3 sea (2 w drtg - 104.9, Kemp, Perkins, Cage)

Malone

R: 37.8 mpg, 27.0 ppg, 61.2 TS, 55.4 eFG, 26.2 PER

PO: 43.2 mpg, 24.0 ppg, 52.8 TS, 45.9 eFG, 16.6 PER

 

1994

3-1 SAS (9 w drtg - 104.6, Robinson, Rodman, Cummings),

4-3 den (5 w drtg - 102.3, Mutombo, Ellis, B. Wlilliams),

1-4 hou (2 w drtg - 101.4, Hakeem, Thorpe, Horry, Herrera)

Malone

R: 40.6 mpg, 25.2 ppg, 55.0 TS, 50.0 eFG, 22.9 PER

R: 43.9 mpg, 27.1 ppg, 53.1 TS, 46.7 eFG, 24.6 PER

 

1995

2-3 hou (12 w drtg - 107.4, Hakeem, Horry, Chilcutt)

Malone

R: 38.1 mpg, 26.7 ppg, 59.0 TS, 54.0 eFG, 25.1 PER

PO: 43.2 mpg, 30.2 ppg, 55.0 TS, 47.1 eFG, 24.6 PER

 

poza wspaniałym popisem w 1992 nie wygląda to za dobrze. i to bez znaczenia czy grał przeciw dobrym defensywom, znanym nazwiskom, czy przeciw słabym obronom i „anonimowym” graczom. Duncan z kolei miał dużo mniej wpadek, częściej (mimo mniejszej ilości okazji) poprawiał swoją grę i to czasem nawet przeciw tak mocnym defensywom, jakich nigdy na swojej drodze nie spotkał prime Malone (dopiero w ’98 – spurs – i ’99 – PTB – zmierzył się z defensywami porównywalnymi z tymi, z jakimi stykał się Duncan). i Vanie, Duncan nie grał przeciw lakers tylko dwa razy w karierze w PO, lecz 6, z czego raz w ’99 i raz w ’08. w pozostałych czterech przypadkach tylko raz wyraźnie pogorszył efektywność (2002), raz trochę poprawił (2003) a w 2000 i 2004 było to na styku (jeśli chodzi o TS). przeciw pistons w 2005 faktycznie obniżył loty. ale były inne drużyny, lepsze defensywnie od det ’05, przeciw którym Duncan zachowywał właściwie swój poziom z regular. i, co najważniejsze, ogólnie – jak już mówiłem – zwykle grał właśnie równo, wpadki miał rzadkie, a częściej się poprawiał/utrzymywał poziom z regular. w przeciwieństwie do Malone’a.

 

oczywiście gorsza gra w PO to nic niezwykłego i dotyka właściwie każdego zawodnika w historii. tylko że ten spadek może być tak duży, jak u np. Robinsona (chociaż on to i tak mimo gorszego ataku nadal był wybitny w obronie), albo tak nieznaczny jak u Jordana czy Hakeema. Malone’owi, z efektywnością często sięgającą poziomu Iversona, znacznie bliżej do Robinsona.

 

spójrzmy ja to wygląda, gdy bezpośrednio porównamy Duncana i Malone’a. oczywiście zasadnym jest argument, że całościowe porównanie karier jest nieco nie fair w stosunku do Karla. ale jak widać wyżej gorsza gra w PO to nie była wizytówka jego późniejszych lat, lecz właściwie całej kariery. tak więc nie wypacza to całościowego obrazu, szczególnie że Malone był MVP w tej starszej części swojej kariery, a jeden z najlepszych runów w PO zaliczył w 2000 roku.

 

Malone

regular - PO

mpg 37.2 - 41.0

ts% 57.7 - 52.6

eFG% 51.8 - 46.3

ppg 25.0 - 24.7

PER 23.9 - 21.1

 

46% eFG i 52% TS to jest efektywność na poziomie Iversona (21 PER to również poziom AI).

 

Duncan

regular - PO

mpg 36.9 - 39.8

ts% 55.3 - 55.2

eFG% 50.8 - 50.2

ppg 21.4 - 23.3

PER 25.0 - 26.1

 

Malone tylko cztery razy w karierze przekroczył 50% eFG w PO. Duncan prawie dwa razy więcej (7). z kolei 55%TS w PO tylko cztery razy, a Duncan już równo dwa razy więcej. zwróćcie też uwagę, że mimo nieco mniejszej ilości minut i grania w wolniejszej lidze (ogółem, bo druga połowa kariery Malone to już podobne tempo gry do czasów Tima, zresztą te dwa okresy częściowo pokrywają się ze sobą) Tim zdobywał niewiele mniej pts. w sumie osoba rozgrywającego też ma tu znaczenie, bo jakkolwiek dobrzy by nie byli Avery z Parkerem (obaj bez rzutu za trzy, a to ogromnie ważne dla wysokiego!), to chyba jednak daleko im do Stocktona, nie sądzicie fani jazz? :D

 

generalnie pokazuje to – znowu się powtórzę - że Duncan zawsze był zawodnikiem bardziej równym. oczywiście też miał wpadki, ale częściej niż Malone wznosił się na wyższy poziom. mówię tu cały czas tylko o ataku (w sensie scoringu), bo do tematu defensywy nikt nie wraca, czemu nie ma się co dziwić, bo sprawa jest tu już jasna i przewaga Duncana na tym polu nie może być kwestionowana.

 

zmieniając temat na Dwighta i jego ewentualne miejsce w latach ‘90, to niestety znowu koloryzujecie sobie przeszłość (no offence panowie, to żaden zarzut, sam tak często robię :D) i niedoceniacie tego, co teraz. Howard jest fenomenem i nie miałby problemów z grą na C 15 lat temu. nie byłby tak dobry jak Hakeem, Robinson, czy Shaq, ale spokojnie mógłby się zbliżyć do poziomu Ewinga z lat ’90 (to już inny zawodnik niż wcześniej) lub Zo, a już na pewno byłby lepszy niż Mutombo. w sumie to właśnie uważam, że w latach ’90 byłby takim bardziej atletycznym Mourningiem, bo ofensywnie wcale od niego nie odstaje, tyle że przepisy mamy inne, przede wszystkim ta strefa, o której pisał Spabloo, to bardzo istotna sprawa przy takim porównaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurcze, rozpisaliście się, ale ja jeszcze odniosę się do wpisów dokonanych kilkadziesiąt postów wcześniej.

 

przede wszystkim travisc, to elwariato (a więc strona prokarlowska) jak pierwszy wyskoczył z porównaniem Duncana i Malone’a ( dalej uważam ze gdyby grał w latach 90 to by o nim tak głośno nie mówiono, no i dalej twierdze ze w bezpośredniej konfrontacji Karl by się po nim gładko przejechał), tak więc nie oburzaj się ani z tego powodu, że takie porównanie w ogóle jest dokonywane, ani że ktoś (np. ja) stawia wyżej Duncana.

Ja się nie oburzam. Twoje zdanie. Mi nic do tego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a ja dalej będe mówił swoje, w latach 90 te play offy miały większą wartość, to były faktyczne spotkania na wysokim poziomie dlatego też uważam ze te porównania spadku efektywności Karla są nie miarodajne.

 

Co do piątek to ja jak najbardziej podzielam zdanie Maxa, nasz ziomek tutaj autorytetem swoim powinien wam uzmysłowić ze taką jak on piątkę wystawia to niema bata :) Jedno chciałem co do pg Stoc czy Magic, dodać. Dla mnie to nie jest konkurencja, mam za sobą parę meczów własnie Johnsona obejrzanych i to są kompletnie inni zawodnicy, z Magickiem to wygląda tak ze kolesia jakoś cięzko mi nazwać pg. O co mi chodzi to równie dobrze można by Jamesa nazwać 1 albo Hilla w Detroit tak samo, oni co prawda piłkę mają najczęściej mają w łapach i faktycznie ją rozgrywają no ale zadne z nich jedynki nie są. Nie wiem czy dobrze kombinuje, czy plotę głupoty, proszę bardzo o koment w tej sprawie, żebym długo w niepewności nie pozostawał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a ja dalej będe mówił swoje, w latach 90 te play offy miały większą wartość, to były faktyczne spotkania na wysokim poziomie

konstytucja daje ci prawo do wyrażania nieuzasadnionych opinii :D

 

słuchaj elwariato, przypuszczam, że w tamtych czasach byłeś w podobnym wieku, jak ja, czyli obaj byliśmy dzieciakami, które zachwycały się koszykarskim cudem zza oceanu. a teraz po prostu koloryzujemy tamte czasy - coś na zasadzie, że słodycze z dzieciństwa smakowały najlepiej. niestety gdy spojrzeć na to wszystko bez emocji, z dystansem, to koszykówka lat '90 wcale tak idealnie nie wygląda. staram się oglądać choć parę meczów w tygodniu z tych dawniejszych czasów i różnicę widać... ale nie na korzyść '90.

 

a co do rozgrywających, to bezapelacyjnie Magic. tu nie ma nawet o czym rozmawiać. Stockton to zupełnie nie ta klasa zawodnika co Johnson. to tak, jakby Drexlera porównywać do Jordana. obaj świetni, ale jednak jeden z półki wyżej niż drugi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No na pewno, cudowne lata dzieciństwa :) zawsze trochę wydają lepsze może niż były, ale z koszem tak się składa że to nie iluzja, na to serio jest masę dowodów, i to nie przezemnie wymyślonych tylko przez ludzi którzy zajmują się tym zawodowo za oceanem.

 

Co do Magic i Stoc, to jeszcze bardziej chce wykrystalizować ja napisałem ze to nie jest konkurencja nie ze względu na umiejętności tylko na to ze to tak jak gdyby porównywać ferrari do hummera :)

 

plus jedna sprawa, no jednak na wyższość Glyda nad MJ ciężko by było znaleźć argumenty, ale Stock kontra Magic to już inna spraw :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No na pewno, cudowne lata dzieciństwa :) zawsze trochę wydają lepsze może niż były, ale z koszem tak się składa że to nie iluzja, na to serio jest masę dowodów, i to nie przezemnie wymyślonych tylko przez ludzi którzy zajmują się tym zawodowo za oceanem.

śmiało, podaj choć kilkanaście.

 

Co do Magic i Stoc, to jeszcze bardziej chce wykrystalizować ja napisałem ze to nie jest konkurencja nie ze względu na umiejętności tylko na to ze to tak jak gdyby porównywać ferrari do hummera :)

a właśnie, wiesz, z tamtym fragmentem twojej wypowiedzi się zgadzam, bo to bardzo dobra uwaga była. to znaczy nie o Magicu, że nie był PG, lecz o Kobe czy LeBronie. bo w gruncie rzeczy taki klasyczny podział na pięć pozycji już nie istnieje od dawna i Kobe (wiem, w twoim przykładzie był Hill) czy LJ faktycznie przez wiele czasu pełnią rolę rozgrywającego w swoich drużynach. różnica między nimi, czy Stocktonem i Magicem jest jednak taka, że nie robią tego przez cały czas i że ich zadaniem nr jeden jest zdobywanie punktów. Johnson też zdobywał wiele pts, ale i tak znacznie bliżej mu do innych rozgrywających (przyjrzyj się wszystkim tym największym - prawie każdy zdobywał w okolicach 20 pts), niż takich playmakerów-swingmenów jak LJ czy Kobe.

 

poza tym twoja krytyka w tym punkcie jest trochę taka, jakbyś ze względu na czyjąś wyjątkowość chciał go ukarać. to tak samo, jakby nie chcieć Jordana uznać za SG, bo przecież był tak bardzo wyjątkowy.

 

a jeśli chodzi o przewagi Stocktona nad Magicem i Drexlera nad Jordanem to raczej w obu tych przypadkach można wskazać tylko jeden element, w którym zawodnik gorszy jest lepszy. czyli odpowiednio obrona 1on1 (choć ze względu na warunki fizyczne Magica - szczególnie zasięg ramion - wcale nie jest to takie oczywiste) oraz off rebs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No na pewno, cudowne lata dzieciństwa :) zawsze trochę wydają lepsze może niż były

 

EEE tam, gadanie - jak byłem dzieciakiem to nie było Marsów, bananów i NBA w TV :lol: Ba, TV miała 2 programy, "film dla drugiej zmiany", a w radio były: PR1, PR2, "Trujka" (szczególnie za Jaruzelskiego, oj trula truła) i PR4, a hymn kończyl wszystko :P Więc nie pisz o "cudownych latach" :lol:

 

Co do Magic i Stoc, to jeszcze bardziej chce wykrystalizować ja napisałem ze to nie jest konkurencja nie ze względu na umiejętności tylko na to ze to tak jak gdyby porównywać ferrari do hummera :)

 

Oj, oj nie el tu się mylisz - to jak Włochy kontra Niemcy, jak Ferrari vs Porsche, jak Maserati vs Mercedes Gulwing SLS AMG, jak Lamborghini vs. Audi R8. Znaleźć tak fuzję tych dwóch jak w przypadku Lambo Murcielago Strada stuningowanej przez Reiter Engineering, ooo to byłoby coś... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.