Skocz do zawartości

Tim Duncan, czyli nie najlepszy koszykarz


Kily

Rekomendowane odpowiedzi

Van, masz swój mecz z Jazz, w którym podobno obecność Tima miała być już konieczna do odniesienia zwycięstwa. Jak widać nie była.

Kily nie załamuj mnie trzeba się chociaż było wstrzymać ze swoim "a nie mówiłem" do końca tych meczów, o których pisałem. Jak Cavs bez Lebrona wygrają kiedyś jakiś mecz, którego teoretycznie nie powinni też powinniśmy wyciągać z tego jakieś daleko idące wnioski :?: Jazz zagrali na świetnej skuteczności z tego co widzę więc obrona SA chyba nie działała za dobrze, a to co dało Spurs wygraną to chyba ilość osobistych jaką mieli a zwłaszcza Manu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Van - cholera - zrozum, że ja swojego osądu nie wydaje po jednym czy drugim meczu, ale po długich obserwacjach i potwierdzenia swoich spostrzeżeń od początku spodziewałem się w meczach bez Duncana. Tak się złożyło, że teraz mają okazje zagrać bez niego coś i to ponownie z jedną z najlepszych drużyn i ponownie wygrywają, zgodnie z moimi przewidywaniami. Oczywiście niedługo Tim znowu wróci i oczywiście stwierdzisz, że te zwycięstwa były czystym przypadkiem, no ale jak wolisz. Widać, że żadne zwycięstwo bez Duncana nie jest w stanie zrobić na tobie wrażenia i jeśli ten nie połamie się na cały sezon, to nie znajdziesz powodu do zastanowieniem się nad tym, kto w tej drużynie faktycznie jest najważniejszy. I już nie tłumacz tego zwycięstwa, bo w ten sposób możesz kwestionować rozstrzygnięcie każdego meczu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kily jakby nie patrzeć w tej drużynie jest wciąż dwóch All-Starów oni nie powinni być słabi. Joseph chyba przypominał tu sytuację z Bulls w sezonie, w którym odszedł Jordan, jak dobrze sobie bez niego radzili wygrywając 55 meczów i kto wie co by było gdyby ich Bavetta nie zatrzymał.

 

Tutaj miałbyś jeszcze lepszy przykład na rzucenie stwierdzenia, że może Jordan nie był wcale najlepszy, że może to Phil i trójkąty, ale nikt tego nie robi. Mistrzowie są mistrzami w większości przypadków dlatego, że poza swoim liderem mają wciąż bardzo silny skład i Spurs taki mają ja tego nie kwestionuję, ale to co mówisz jest dziwne.

 

Może ja mam całkiem inne podejście do Duncana bo za dobrze jeszcze pamiętam co robił z Lakers w 2003 roku, to nie był Pop, to nie byli zieloni Manu i Parker, nie był to również stary Robinson to był Duncan. Przypomnij sobie tamte playoffs nie tylko zresztą serię z Lakers Kily bo tam masz doskonały pokaz wielkości Duncana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dobra długo się zbieram do tego tematu, ale w końcu czas.

 

Dizwne jest pojęcie o jakim się mówi czyli najlepszy koszykarz obecny, nie da się tego wyłonić jednoznacznie. Z bardzo prostego powodu- nie da się tego obiektywnie stwierdzić, chociażby ze względu na różnorodność pozycji, zawsze będą tego wady i możemy tak wybierać bez końca i dyskutować w momencie jakim mamy teraz czyli dość wyrównanej stawki bo są oczywiście momenty gdy ten jeden zdecydownanie wychodził klasa poza innych i nie było o czym dyskutować. A po drugie co roku może być to ktoś inny ze względu na szereg różnych okoliczności, więc wyłonienie go ogółem jest krzywdą dla reszty IMO.Biorąc pod uwagę kto mógłby być liczony do tego grona kilku najlepszych Duncana z pewnością trzeba wziąć pod uwagę. Z tego względu, że jest osobą wielka po prostu. Można mu zarzucać to ze jest trzecim strzelcem zespołu i że usuwa się w cień, bo to racja, z tmy że na tym polega element jego ideału. Zdaje sobie sprawę, że ma dobrych partnerów którzy są w stanie wiele zdziałać i nie chce koniecznei być na świeczniku dając im swobodę a kiedy trzeba bierzę piłkę i robi swoje, albo końcyz punktami albo odgrywa do kolegów na idealnych pozycjach.A jest w tym niezwykle skuteczny, to jeden z tych zawodników który jest nie do zatrzymania(chociażby na jego rzuty o tablice nie ma bata). Ponadto mimo wszystko i niewyobrażalnej dozy szczęscia jaką miał w kwestii gry z takimi a nie innymi Spurs trzeba uwzględnić jego sukcesy zespołowe, bo po pierwsze są one w dużym stopniu jego zasługą(nawet jak Pop to geniusz to ktoś musiał jego założenia realizować na parkiecie, a kto był głównym wykonawcą chyba jest jasne), a po drugie wcale nie jest powiedziane, że ktoś inny na jego miejscu osiągnałby ten sam sukces. Garnett czy Brand wcale nie musieliby się sprawdzić w tym co grają SAS(pewnie by się sprawdzli, bo nawet Elson się sprawdza, kwestia tego czy tak wspaniale jak Duncan i na tyle by zapewnić tak dużę sukcesy i co by nie mówić dominację. Co do tego są spore wątpliwości). Podsumowując myślę, że Duncan jest wielki i to oczywiste, nie ma co podstawiać Branda czy Garnetta na jego miejce, on to osiągnął, to jego sukcesy, miał w nie wielki wkład i nie należy tego umniejszać. Myślę, jednak że tym najlepszym koszykarzem bym go nie nazwał bo bym nie wybrał tego jednego z racji niemożliwości, jest kilku innych kandydatów, wcale nie gorszych od niego. JEstem więc gdzieś pośrodku między Kilym a Vanem/Lorakiem/Josephem. NIe nazwałbym go wielkim, tym największym, ale też nie umniejszałbym jego zasług dla Spurs i nie pisał że Garnett to samo by osiągnął w tych samych warunkach, bo to wszystko zasługa Popa(dobre tu jest właśnie porównanie z Jaxem, którego system wyprowadził wielu wielkich i tak można obalać tak samo mit Jordana czy Bryanta). A sukcesy zespołowe? Cóż trzeba mieć sporo szczęscia,ale jeszcze więcej umiejętności i w ocenianiu zawodnika zawsze są i będą ważnym aspektem.

 

 

PS. Co do gadania o diamentach Hirka to porównanie całkiem spoko, ale niezbyt dokładne. Zakładając Twoja czy Kily'ego tezę, można takżę stwierdzić, że Duncan jest tym mnejszym diamentem niż James czy Bryant,bo sprawdzaliśmy go w systemie gdzie robił co było trzeba, czasami będąc w cieniu a w słabszej drużynie mógłby więcej robić indywiudalnie ze względu na wymogi stając się większym diamentem, ale ze skazą. Nie da się tego stwierdzić tak samo jak czy James byłby mniejszym diamenemt z oszlifowaniem grając w San Antonio.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Van - cholera - zrozum, że ja swojego osądu nie wydaje po jednym czy drugim meczu, ale po długich obserwacjach i potwierdzenia swoich spostrzeżeń od początku spodziewałem się w meczach bez Duncana. Tak się złożyło, że teraz mają okazje zagrać bez niego coś i to ponownie z jedną z najlepszych drużyn i ponownie wygrywają, zgodnie z moimi przewidywaniami. Oczywiście niedługo Tim znowu wróci i oczywiście stwierdzisz, że te zwycięstwa były czystym przypadkiem, no ale jak wolisz. Widać, że żadne zwycięstwo bez Duncana nie jest w stanie zrobić na tobie wrażenia i jeśli ten nie połamie się na cały sezon, to nie znajdziesz powodu do zastanowieniem się nad tym, kto w tej drużynie faktycznie jest najważniejszy. I już nie tłumacz tego zwycięstwa, bo w ten sposób możesz kwestionować rozstrzygnięcie każdego meczu.

długie obserwacje... ciekawe. sęk w tym, że nie wystarczy obserwować, ale jeszcze trzeba wiedzieć kiedy i jak to robić. mecze z regular generalnie mało mówią. tez z listopada, czy grudnia w szczególności, bo większość drużyn (pomijając takich pistons, spurs, czy suns, którzy grają ze sobą od kilku lat) dopiero się siebie uczy.

 

to że spurs teraz bez niego zwyciężają pokazuje jedynie, że są na tyle dobrym zespołem, że i w regular wygrają sporo spotkań nawet bez swojej podpory. ale naprawdę cennych obserwacji dostarczą ci dopiero PO. a te jasno pokazały siedem lat temu, że bez Duncana spurs nie istnieją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jazz zagrali na świetnej skuteczności z tego co widzę więc obrona SA chyba nie działała za dobrze, a to co dało Spurs wygraną to chyba ilość osobistych jaką mieli a zwłaszcza Manu.

Van, wygraną w tym meczu Spurs dała jednak obrona, bo wymusili na Jazz 20 strat i pomimo dobrej skuteczności Jazz powstrzymali Utah na zdobyczy <100pkt...dla mnie ten mecz jak i poprzednie zwycięstwo z Dallas potwierdziły tylko część tego co pisał na początku Kily a mianowicie to, że SAS są świetnym zespołem, ze wspaniale zorganizowanym atakiem i obroną....nie można jednak zdecydowanie na podstawie tylko dwóch spotkań wyciągać daleko idących wniosków, że Spurs z innym PF zamiast TD byliby równie wspaniałą drużyną z 4 mistrzostwami....jak sam stwierdziłeś Kily, obserwujesz grę Duncana od dawna, nie mogłeś więc nie widzieć jak kluczową rolę odgrywał w każdym z finałów w których grał....gdybaniem jest tylko twierdzenie, że inny PF osiągnąłby w Spurs to samo, raczej bliższa prawdy jest to, ze każdy z największych miał do pomocy wybitnych partnerów, bez których sukcesów by nie było...tak więc fakt, myślę, że gdyby TD grał w Wolves, to być może nie miałby dziś ani jednego pierścienia, ale podobnie jak Jordan (z czasem) czy Shaq trafił do dobrego klubu, który dał mu szansę na odniesienie tryumfów i to nie umniejsza jego zasług, tak jak zasług Jordana i Shaqa nie umniejsza obecność Pippena i Bryanta...

 

Czy zatem Duncan to najwiekszy PFowy diament ever? Moim zdaniem nie, jesli pod pojeciem diamentu ukryjemy slowa takie jak talent, potencjal, umiejetnosci, atletyzm.

nie było PF z większymi umiejętnościami niż Duncan. a atletyzm to mam wrażenie, że jest często sprowadzany do tego, czy ktoś wysoko skacze, czy nie. nic bardziej mylnego i to, że on nie gra efektownie nie oznacza, że nie jest atletyczny.
ja generalnie nigdy nie lubiłem Duncana ale faktem niepodważalnym jest, ze jak była potrzeba (także w crunch time) to on ogrywał 1-1 każdego kto stanął na jego drodze przez całą jego karierę...on sam zniszczył nawet najlepszą w dekadzie podkoszową obronę NBA w finałach z Detroit....jako wielki fan Malone'a nie mam wątpliwości, że Duncan ma od niego większe umiejętności, na o wiele więcej sposobów potrafi zdobywać punkty...to jest maszyna, Malone na pewno ustępował mu talentem i potencjałem....jednak nie należy stawiać Malone dalej niż ćwierć kroku za nim, bo Malone zdobywał od TD wyraźnie więcej punktów i na nieco lepszej skuteczności (i to pamiętajmy, że Duncana czekają jeszcze "starcze" lata, w których jego osiągnięcia będą spadały), choć wynikało to po części z lepszego aspektu atletyzmu, jakim było niezmordowane bieganie do kontr, w których Mailman zdobywał masę łatwych punktów...ale pamiętajmy, że łatwych tylko dla kogoś, kto miał takie końskie zdrowie, co nie powinno umniejszać wielkości Malone'a

 

dla mnie nie ulega wątpliwości, że Duncan jest w gronie największych w historii ligi, jako naprawdę unikalne niczym Jordan, Shaq, Malone, Stockton czy także Garnett połączenie niesamowitej gry w ataku i obronie...a że ma tych przeróżnych statuetek tyle co ma, to trudno na PF stawiać przed nim kogokolwiek..nawet Malone'a, który też miał dobrą drużynę i trenera ale jednak w meczach finałowych najczęściej poza nielicznymi wyjątkami grał niestety tylko przeciętnie i nie poprowadził Jazz (tak jak TD Spurs) do sukcesów....oczywiście kwestią sporną może być czy jakość tamtych Jazz i Spurs była tak sama, ale fakt jest faktem, że Duncan jest od dekady kręgosłupem drużyny, która zdobyła 4 pierścienie, przy żadnym Malone'a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kily jakby nie patrzeć w tej drużynie jest wciąż dwóch All-Starów oni nie powinni być słabi.

Ale chyba nie masz wątpliwości, że z frontcourtem Bowen-Elson-Oberto i kimś innym na ławce graliby "trochę" gorszy basket?

 

Może ja mam całkiem inne podejście do Duncana bo za dobrze jeszcze pamiętam co robił z Lakers w 2003 roku, to nie był Pop, to nie byli zieloni Manu i Parker, nie był to również stary Robinson to był Duncan. Przypomnij sobie tamte playoffs nie tylko zresztą serię z Lakers Kily bo tam masz doskonały pokaz wielkości Duncana.

Na pewno to najlepszy czas Duncana w karierze i czas, w którym Spurs byli najbardziej o niego oparci. Na pewno wypada uznać Duncana za najlepszego gracza tamtego sezonu, ale nawet tamten TD był słabszy od Shaqa w jego prime. A no i mimo wszystko to nie był sam Duncan. Był zdecydowanie główną opcją drużyny, ale zawsze znalazł się ktoś, kto go wsparł, czy to Gino, czy Parker, czy ktoś inny (z tego co pamiętam nawet Bowen miał jeden świetny mecz w tej serii z Lakers), no i nie ma nawet co wspominać o obronie organizowanej przez Popovicha.

 

Co do Jordana i Bulls, to jak mówiłem, coś w tym jest, ale mimo wszystko to różne przypadki. Przede wszystkim Jordi był zawsze bezsprzecznym numerem jeden, zdobywał zdecydowanie najwięcej punktów, oddawał zdecydowanie najwięcej rzutów, miał zdecydowanie najdłużej piłkę w rękach, nigdy się nie chował za plecy partnerów. Gra drużyny była zdecydowanie na nim oparta. No i mimo wszystko sądzę, że obecni Spurs bez Duncana byliby mocniejsi niż tamci Bulls bez Jordana, mimo że ci pierwsi teoretycznie bez swojej gwiazdy tracą równowagę między grą pod koszem i na obwodzie.

 

jak sam stwierdziłeś Kily, obserwujesz grę Duncana od dawna, nie mogłeś więc nie widzieć jak kluczową rolę odgrywał w każdym z finałów w których grał

No właśnie uważam inaczej. Weźmy pod uwagę np. tegoroczne finały. Nawet jak Tim wpadał w foul trouble czy po prostu trener zdecydował się dać mu odpocząć, to wynik "robił się" korzystny dla Spurs. Sam fakt, że to nie Duncan dostał MVP za te finały też sporo o tym mówi. Generalnie uważam, że rola Duncana w tych finałach była mniejsza niż rola tych największych (z którymi Tima stawia się w jednym rzędzie) przy zdobywaniu przez nich mistrzostw.

 

on sam zniszczył nawet najlepszą w dekadzie podkoszową obronę NBA w finałach z Detroit....

Spójrzmy więc również na finały 2005. Duncan miał w nich poniżej 42% z gry i nie sądzę czy w jego przypadku można tu mówić o "zniszczeniu". Zresztą generalnie męczył się przeciwko Pistonsom. Poza tym w wyranych meczach nr 1, 2 i 7 IMO większy udział miał Gino, a G5 chyba każdy pamięta i wie kto komu dupę uratował. Zatem to też nie jest IMO najlepszy przykład na poparcie tezy stawiającej Duncana obok największych z największych.

 

 

Może moja opinia jest taka a nie inna z tego względu, że nieporównywalnie więcej naoglądałem się NBA w czasach dwóch ostatnich mistrzostw Spursów niż dwóch pierwszych, czyli w czasach, gdy rola Duncana zaczęła maleć. Jednak patrząc na to w jaki sposób grają Spurs również gdy Tima na parkiecie nie ma, jak są zgrani, poukładani, jak różnorodnie grają, jestem pewny, że i bez niego znaczą bardzo wiele i że to przede wszystkim Popovich stworzył TAKĄ drużynę. Jednocześnie obserwując Garnetta i widząc, jak wiele potrafi nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie jest on słabszy od Duncana i mając taką drużynę jak Spurs mniej by nie osiągnął. No ale tu już można jedynie pogdybać. Kwestie wielkości Spurs bez Duncana na dłuższą metę z kolei pokazałaby czarno na bałym tylko jakaś poważniejsza kontuzja Tima (odpukać!) i miejmy nadzieję, że się o tym nie przekonamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie uważam inaczej. Weźmy pod uwagę np. tegoroczne finały. Nawet jak Tim wpadał w foul trouble czy po prostu trener zdecydował się dać mu odpocząć, to wynik "robił się" korzystny dla Spurs. Sam fakt, że to nie Duncan dostał MVP za te finały też sporo o tym mówi. Generalnie uważam, że rola Duncana w tych finałach była mniejsza niż rola tych największych (z którymi Tima stawia się w jednym rzędzie) przy zdobywaniu przez nich mistrzostw.

nikt tego nie kwestionuje, że Spurs z każdego mistrzowskiego roku to były świetne drużyny...tak samo było i w poprzednim sezonie i Spurs mieli w finałach tak ogromną przewagę, że Duncan nie musiał się specjalnie wysilać...był jednak instrumentalny w dojściu przez Spurs do finału, miażdżąc wręcz swoją obroną..w sumie miał 3,2 bpg a jednym meczu miał ich bodaj 9 jeśli się nie mylę....nie wierzę, że bez niego byliby w stanie pokonać Suns

 

Spójrzmy więc również na finały 2005. Duncan miał w nich poniżej 42% z gry i nie sądzę czy w jego przypadku można tu mówić o "zniszczeniu". Zresztą generalnie męczył się przeciwko Pistonsom. Poza tym w wyranych meczach nr 1, 2 i 7 IMO większy udział miał Gino, a G5 chyba każdy pamięta i wie kto komu dupę uratował. Zatem to też nie jest IMO najlepszy przykład na poparcie tezy stawiającej Duncana obok największych z największych.

pewnie, że się męczył przeciw Pistons tak jak zresztą Shaq rok wcześniej - kto by się nie męczył? także uważam, że to Gino był wtedy siłą sprawczą nr 1 i to jemu powinno przypaść MVP...ale to nie kto inny jak Duncan poza jednym fenomenalny meczem Horry'ego niósł praktycznie sam ich całą grę podkoszową i pamiętam jak w GM 7 wpędził w foul trouble obu Wallace'ów i McDyessa i przez chwilę kryć musiał go Prince! jak już wspomniałem, nigdy za nim nie przepadałem, kibicowałem jego rywalom we wszystkich finałach, jednak był lepszy od wszystkich (K. Thomas, Camby, Martin, Wallacex2, McDyess, Gooden), a GM7 przeciw Pistons był kwintesencją jego wielkości.....naprawdę go nie lubię, nie lubię jego stylu gry, monotonności ale jest najlepszy....najlepszy podkoszowy zawodnik w sensie manewrów i łatwości i regularności z jakimi je wykonuje jakiego widziałem...jak dodamy jeszcze niewiarygodną obronę na miarę all-defensive first team to trzeba mu oddać jego wielkość i tyle
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Jordana i Bulls, to jak mówiłem, coś w tym jest, ale mimo wszystko to różne przypadki. Przede wszystkim Jordi był zawsze bezsprzecznym numerem jeden, zdobywał zdecydowanie najwięcej punktów, oddawał zdecydowanie najwięcej rzutów, miał zdecydowanie najdłużej piłkę w rękach, nigdy się nie chował za plecy partnerów. Gra drużyny była zdecydowanie na nim oparta. No i mimo wszystko sądzę, że obecni Spurs bez Duncana byliby mocniejsi niż tamci Bulls bez Jordana, mimo że ci pierwsi teoretycznie bez swojej gwiazdy tracą równowagę między grą pod koszem i na obwodzie.

 

kurde Kily piszesz o tamtych Bulls, że łysy był bezsprzecznym numerem jeden, najdłużej miał piłkę, nie chował się za plecy partnerów, oddawał najwięcej rzutów a mimo tego kiedy zabrakło kogoś kto to wszystko robił drużyna i tak wygrała 55 meczów :?

 

Tutaj tym bardziej powinniśmy mieć zdecydowany spadek w dół drużyny, ale tego nie było z prostej przyczyny drużyny mistrzowskie to w zdecydowanej większości przypadków nie jeden gracz, ale świetnie funkcjonująca maszyna, na której sukces składa się bardzo wiele czynników, ale z jakiegoś kiedy sprawdza się to w przypadku Duncana i Spurs wyciągasz jakieś daleko idące wnioski.

 

To jak dobrze sobie radzą Spurs czy to jak dobrze sobie radzili Bulls pokazuje, że aby wygrywać w tej lidze nie wystarczy wielka gwiazda, świetny lider, ale równocześnie niczego to tym liderom nie umniejsza a Ty starasz się usilnie umniejszać zasług Duncana. Tak sobie teraz pomyślałem, że skoro Twoi Cavs sobie bez swojego lidera tak fatalnie radzą to nie jest to dobry znak bo pokazuje jak daleko im do bycia mistrzami, jak bardzo uzależnili się od jednego gracza i jeśli jego nie ma lub mu nie idzie to mają ogromne problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na szybko, bo czasu mam jak na lekarstwo. Van, to co piszesz o mistrzowskich drużynach to prawda. Jednak prawdą jest również, że to co robił Jordan przy odnoszeniu sukcesów musi robić większe wrażenie od tego, co robił Duncan. MJ wznosił się generalnie na dużo wyższy poziom i miał większy wkład w sukcesy zespołu. To, że gdy go zabrakło, Bulls również okazali się nadal dobrym teamem, to zasługa oczywiście Phila, który dał radę poustawiać to na ten czas zupełnie inaczej i poradzić sobie bez fantastycznych meczów Michaela, które miały niewątpliwie ogromny wpływ na zdobywanie tytułów.

 

pewnie, że się męczył przeciw Pistons tak jak zresztą Shaq rok wcześniej - kto by się nie męczył?

Ale mimo wszystko ten Shaq rok wcześniej miał dla porównania powyżej 63% z gry, czyli ponad 20% więcej - jakby na to nie spojrzeć, a tym bardziej dodają generalnie lepsze osiągi Shaqa, to przepaść.

 

pamiętam jak w GM 7 wpędził w foul trouble obu Wallace'ów i McDyessa i przez chwilę kryć musiał go Prince! jak już wspomniałem, nigdy za nim nie przepadałem, kibicowałem jego rywalom we wszystkich finałach, jednak był lepszy od wszystkich (K. Thomas, Camby, Martin, Wallacex2, McDyess, Gooden), a GM7 przeciw Pistons był kwintesencją jego wielkości.....

Na pewno sporo w tym racji i również pamiętam obu Wallace'ów i Dice'a siedzących, ale po pierwsze jednak nie sam Duncan te faule wymuszał, znaczenie przy tym mieli też Gino i Horry. No i suma summarum i tak udało się Duncana ograniczyć do zaledwie 10/27 z gry w tamtym meczu i to nie jego występ ani w ogóle nie ofensywa była głównym atutem Spurs w tamtym spotkaniu. Jeśli miałbym szukać jakichś wielkich korzyści z tego występu Tima, to być może Pistonsom zabrakło w wielu minutach Sheeda i McDyessa w ich ofensywie. Jak na kwintesencję wielkości trochę słabo. ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie nie ma co odswieżać tematu bo i argumentacja nienajlepsza o samym sformuowaniu tematu nie wspomne...

 

Tim Duncan - nie gra a druzyna wygrywa --- zle

Tim Duncan - nie gra a drużyna przegrywa --- dobrze?

 

co jak zagra 36/17 a mimo to bez Parkera przegrywa?

 

po prostu ta filozofia nijak sie ma do tematu

 

wiem jedno, miałem okazje na zywo obejrzeć pare meczy i intensywność gry poza PO jest taka sobie a ci wielcy właśnie wtedy czyli w PO, pokazują maxa

 

Jordan Olajuwon Magic Bird i na pewno Duncan

 

a nie Garnet Novicki mcGrady Redd Melo i inne "Gwiazdy"....

czy najlepszy PF w historii? pewnie nim zostanie bo nie moze nim być gracz który nie miał tytułu (Barkley, Malone)

 

Jordan nadal będzię tym naj a temat uwazam jedynie za prowokację

 

mizerną...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ignazz, piszesz o jakiejś intensywności gry w RS, ale Duncan od kilku ładnych lat gra coraz słabiej i w tym RS gra bardzo często na poziomie który nie przystoi na gwiazdę, często słabiej gra w obronie niż potrafi.

Poza tym po tym jak w poprzednim sezonie zanotował mały progres, w tym sezonie po raz kolejny gra słabiej i w tym momencie ma najmniejszą średnią punktową w karierze, a i tak przez ten dzisiejszy mecz mu podskoczyła. To samo jest ze zbiórkami - najmniej w karierze.

 

Pewnie niektórzy napiszą, ze Duncan coraz starszy, wiec musi się coraz bardziej oszczędzać w RS, żeby grac lepiej w PO, ale żeby być tym największym, jak uważasz ignazz, trzeba chyba trzeba grac świetnie na wszystkich frontach.

 

Mnie jakoś nie przekonuje gra Duncana od kilku lat, w PO gra dobrze, ale chyba nikt w tej lidze nie ma obok siebie takich dwóch graczy jak Parker i Manu, w tym momencie nawet już chyba nie można napisać, że oni pomagają Duncanowi, bo teraz to raczej on pomaga im.

 

Zobaczymy co pokaże Duncan w PO, wtedy można będzie jeszcze coś więcej napisać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry Graboś, ale Parker i Gino nigdzie by bez Duncana nie zajechali. Spurs grają przede wszystkim obroną. Nie trzeba w takim układzie forsować się w ataku. Bryant też ma gorsze statystyki niż rok czy dwa temu. I jakoś go za to nie krytykujecie. Bo są wyniki i z chęcią podkreślicie, że Kobe ma wsparcie, gra z kolegami, nie boi się im zaufać i że to bardzo dobrze, że statsy mu poleciały, bo będzie to z pożytkiem dla drużyny. Racja, że latka lecą i Duncan może już nie działać tak, jak kilka lat temu. Ale to w dalszym ciągu topowy zawodnik tej ligi. IMO najlepszy big guy tej i jeden z kilku najlepszych PF-ów w historii ligi. Utytułowani zawodnicy mają to do siebie, że grali/grają w dobrych drużynach. Oni czynią te drużyny dobrymi, ale również działa to w drugą stronę. Nie ma sukcesu, bez właściwej organizacji. TD nie jest tak spektakularny, jak niektórzy, ale za to nadrabia równością i pewnością. Shaq jak był na szczycie kariery, to wymiatał tak, że nie było co zbierać, ale czuję, że Duncan w jego wieku, a może i później będzie wyglądał lepiej, trochę "godniej". Coś za coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam miłośników gumowo-skórzanej lub syntetycznej piłki odbijanej od drewna, asfaltu bądź betonu !

 

 

Rozprawianie o Duncanie może się toczyć non-stop.

ja nadal nie mogę zrozumieć jak on może być aż taką niewiadomą i tak teraz szukam w przeszłości kolesia i nasunął mi się Russell, którego wielkość jest podważana ze względu na to z kim grał. Wielu uważa że był tylko ot takim Denisem Rodmanem. Zebrał, pobronił i tyle.

Zarówno ja jak i lorak i też wielu wielu innych tak nie uważa. (mimo iż spotakłe kolesia który zna się na baskecie i Billa wcale nie uznaje - cóż, jak to mówię w takich sytuacjach).

 

Często koszykówka jest traktowana po macoszemu, często się na Nią patrzy jakna sport indywidualny i osiągnięcia zawodnika. Fani NBA biorą pod lupę okoliczności w jakich grał dany zawodnik, jaką miał kompetycję i ogólnie całą resztę.

Kolejną kwestią są gusta i 'koszykówkopogląd' jaki każdy z fanów posiada.

Te wszytskie czynniki jak i pare, wiele, multum innych drobnych każą mi twierdzić ,że nie da się określić pewnych rzeczy i nie da się stworzyć uniwersalnej listy zawodników którzy grali w basketball.

 

Tak tytułem wstępu.

 

 

Teraz Timmay - odnośnie tego co wspominałem o Russellu to Duncanowi zawsze chciano coś odebrać. Mówiono, no jest to świetny zawodnik, ale ma Admirała... jest świetny ,ale jakie miał warunki, jaki terener świetny, a jak cudna organizacja. Odszedł Admirał - Tim zdobył tytuł - No tak nadal jest Popovich.

No jest jeszcze Pop i pytany o swoją wielkość to zawsze podkreślał, że Dave i Tim, to są powody dlaczego ludzie uważają jego za dobrego trenera, to Oni sprawiali że był uważany za mądrzejszego niż jest. Takie są jego słowa. Za ten dystans i oddawanie wszystkich zasług koszykarzom kocham tego pana.

Ale popatrzmy - przebudować zespół na jednym zawodniku i zdobyć tytuł z 11 innymi zawodnikami to udało się tylko jemu i Billowi. Say WOW!

Niby być w jednej organizacji to jest prosta sprawa, a tak wcale nie jest. Tim trafił do starej drużyny i w 2000 roku nadarzyła się okazja odejścia do lepszych warunków. A Duncanowi przede wszystkim zależy na zwycięstwach. Postanowił jednak zostać w San Antonio i tam zarządzać.

 

Właśnie ta chęć wygrywania, dawanie przykładu jako lider, zmieniając przede wszystkim całą grę ofensywną jak i defensywną zespołu – to są cechy zwycięscy jakim jest Timothy.

Nie interesują go jego własne liczby, co się liczy to literka ‘W’. Nadal ciężko pracuje jako zdobywca już 4 trofeów mistrzowskich. Zawsze mu mało. Dave powiedział że jak gra się z Nim w gry video i jak Tim przegra to tak długo będzie ćwiczył dopóty nie wygra. No i tak to wygląda, że nawet jak wygra to chce więcej i więcej.

 

Zawsze słyszę o słabszej lidze w której Tim grał. Ciekawe.

Słyszę także o tym jak wspaniałych miał zawodników wokół siebie. Interesujące.

Nigdy nie miał obok siebie superstara, za wyjątkiem Admirała który po 1996 nie był już jednak taki jak wcześniej.

Kogo miał Magic? Kogo miał Bird? Kogo miał Jordan? łohohoho …

 

Zawsze Tim Duncan będzie tworzył kontrowersje.

Będą zawsze dwa obozy, niekoniecznie podzielone na flshowców i true NBA fanów.

 

Kiedyś w jednym temacie pewien koleś napisał conieco o Duncanie na konkurencyjnym forum więc nie wiem czy mogę wkleić ???

 

http://forum.e-basket.pl/viewtopic.php?t=20075

 

 

kurde – chciałem to wszystko inaczej napisać ,ale nie mam dzisiaj do tego głowy a chciałem już to dzisiaj posłać.

 

Jak jest to za słabe wywalcie mnie z forum

 

 

Ew. pytania to odpowiem i można podyskutnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam muszę wtrącić swoje 3 grosze bo jak czytam niektóre wypowiedzi to myślę skąd się tacy ludzie biorą mam wrażenie ze niektórzy niedoceniali by Duncana jakby zdobył by tytół z 11 chlopakami z choru kościelnego były by głosy a ze to parkiet był ślizgi a to przeciwnik miał za dlugie spodenki i krepowalo to ruchy panowie pokażcie mi gracza który ma taki wpływ na drużynę który jako jeden all star w druzynie zdobyl 4 razy mistrzostwo i proszę nie piszce tylko bo manu bo parker bo robinson manu i parker znacza cos w lidze dopiero od 24 miesiecy a parker to nawet krócej robinson grajac z dunacem calkowice oddal drużynę timowi i co ciekawe jakby założyć temat np. temat NAJ.. rozgrywający ligi to założę się ze parker by był tak pojezdzany ze szok ledwo by się do 10 najlepszych lapal ale jeśli chodzi o duncana to all star pełna gęba to samo o można powiedzieć o NAJ trenerze itd. Itp. Fakty SA takie ze ten facet zdobył 4 tytuły z dwiema drużynami jeśli ktoś powie mi ze spurs 1999 a 2007 to jedna drużyna to nawet tego nie skomentuje powiem wiecej Tim miał najgorszych pomocnikow w druzynie ze wszystkich wielkich ekip NBA mam na mysli tu niezaglebiajc się daleko choc i te czasy pamiętam bullsow jordana leakers zarówno Magica i shaqa ja wiem ze w modzie jest nazywanie spurs drewniana druzyna tima najnudniejszym graczem ever ale powiedzcie mi jakbyście widzieli będąc na miejscu tima ze każdy kto stoi naprzeciw niego jest bezradny na jego rzut o tablice czy zwykly rzut z 2 metrow /zaznaczam jest to daleko idace uproszczenie/ robilibyście co innego np. dla poprawienia efektywności wystawiali jeżyk a’la jordan znam nudniejsza ekipe nie wiem jak wy ale mnie pick’n’rolle Stocton Malone doprowadzaly do wściekłości może dlatego ze ogrywali mini niemiłosiernie np. spurs. Inny zarzut male zaangażowanie Tima w sezon zasadniczy /tak na marginesie to chyba 1 taki sezon/ tim jest jednym z niewielu aktualnie grających graczy /dokladnie 2 takich naliczyłem drugi to Shaq/ który tak naprawde wie o co chodzi w tej grze to nie jest łyżwiarstwo figurowe tu nie wygrywa się stylem /Shaq najbardziej efektywny był kiedy właził pod kosz Tylem torując sobie droge dupskiem i ladowal pilke z gory a osobiste rzcal z 40% skutecznością Jordan natomiast jeśli ktos pamieta przynajmniej mi najbardziej się podobakl nie kiedy fruwal nad koszem i dostawal cieg od pistons tylko po swoich wakacjach jak ogrywal np. Utah –to tez duzy skrot myślowy / w nba najbardziej liczy się maj i czerwiec a reszta to tylko taka ciezka praca która trzeba wykonac żeby skasowac te pare milionow po sezonie pyzatym jak się patrzy na takie Suns to nie ma się wątpliwości co ważniejsze jest sezon zasadniczy czy gra w play offach reasumując bo nie chce mi się już pisac dłużej tim jest najlepsza 4 ever bo takie sa fakty a z nimi się nie dyskutuje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale. Jakoś czasu i chęci brakowało, zresztą i teraz wszystko na szybko. Ale jedziemy, Przem.

 

Rozprawianie o Duncanie może się toczyć non-stop.

ja nadal nie mogę zrozumieć jak on może być aż taką niewiadomą i tak teraz szukam w przeszłości kolesia i nasunął mi się Russell, którego wielkość jest podważana ze względu na to z kim grał. Wielu uważa że był tylko ot takim Denisem Rodmanem. Zebrał, pobronił i tyle.

Zarówno ja jak i lorak i też wielu wielu innych tak nie uważa. (mimo iż spotakłe kolesia który zna się na baskecie i Billa wcale nie uznaje - cóż, jak to mówię w takich sytuacjach).

Ale popatrzmy - przebudować zespół na jednym zawodniku i zdobyć tytuł z 11 innymi zawodnikami to udało się tylko jemu i Billowi. Say WOW!

NBA lat 60-tych znam głównie z artykułów i wszelkiej maści opowieści, więc trudno mi jednoznacznie ocenić Russella. Ale fakt faktem, samo zdobycie tylu mistrzostw i to z różnymi graczami robi wrażenie, z tym, że do czasu, aż się spojrzy kto z nim grał. Boston Russella to w każdym okresie jest pełen graczy, których powinien kojarzyć każdy fan. Bill nigdy tam nie był najlepszym strzelcem ani człowiekiem trafiającym ważne rzuty. Po prostu robił swoje pod koszem. A to, że zdobywał mistrzostwa z różnymi składami? Brzmi świetnie, ale ile w tym jego zasługi. Biorąc pod uwagę, że po jego odejściu z NBA Havlicek również sięgał po tytuł, to chyba nie taki ogromny. Dlatego w moim wyobrażeniu Russell nie może być mocniejszy od Wilta i nie mam pojęcia jak go sklasyfikować w historii NBA, za mało go widziałem, ale na pewno nie na szczycie. No ale nie o nim miało być, choć w pewnej mierze pokazuje to mój "koszykówkopogląd", a konkretnie stosunek do liczby pierścionków przy ocenie indywidualności.

 

Teraz Timmay - odnośnie tego co wspominałem o Russellu to Duncanowi zawsze chciano coś odebrać. Mówiono, no jest to świetny zawodnik, ale ma Admirała... jest świetny ,ale jakie miał warunki, jaki terener świetny, a jak cudna organizacja. Odszedł Admirał - Tim zdobył tytuł - No tak nadal jest Popovich.

No jest jeszcze Pop i pytany o swoją wielkość to zawsze podkreślał, że Dave i Tim, to są powody dlaczego ludzie uważają jego za dobrego trenera, to Oni sprawiali że był uważany za mądrzejszego niż jest. Takie są jego słowa. Za ten dystans i oddawanie wszystkich zasług koszykarzom kocham tego pana.

Ale popatrzmy - przebudować zespół na jednym zawodniku i zdobyć tytuł z 11 innymi zawodnikami to udało się tylko jemu i Billowi. Say WOW!

Wiesz, Pop może mówić nawet, że Duncan za niego ustawia zespół. Fajnie, że jest skromny i stara się jak najbardziej docenić wkład swoich graczy, zwłaszcza, gdy na to zasługują. Ale to nie zasługa Tima, że w Spurs każde mięso wygląda fajnie i wie co ma robić na boisku. Nie jego zasługą jest też, że trafił do liczącej się ekipy. I nie jego zasługą jest, że inni GM przegapili Ginobilego, a Pop zrobił z Parkera jednego z największych maderfakerów w grze 1 on 1 w NBA. On po prostu robił swoje, zdobywał te 20 punktów, zbierał te 10 piłek, pobronił, postraszył blokiem i to dawało takie efekty. W żadnym razie nie robił więcej niż taki KG.

 

Zawsze słyszę o słabszej lidze w której Tim grał. Ciekawe.

Możliwe, że ciekawe. Jednak rozsypujący się Bulls czy Sonics, starzejący się Jazz czy Rockets, a przy tym nie realizujące potencjału takie zespoły jak Suns z Pennym i Kiddem - to są sprzyjające okoliczności, które sprawiły, że przyszło zdobywać mistrzostwa grając w finałach z Knikcs (przy okazji w bardzo specyficznym sezonie), Nets czy Cavs. Jordany, Johnsony i Birdy miały mocniejszych rywali, chyba nie zaprzeczysz. A gdy Lakers mieli swój czas, zrobili 3-peat.

 

Nigdy nie miał obok siebie superstara, za wyjątkiem Admirała który po 1996 nie był już jednak taki jak wcześniej.

Kogo miał Magic? Kogo miał Bird? Kogo miał Jordan? łohohoho …

No to wszystko super, ale w ten sposób to można mówić, że mega madafaka to Chauncey Billups.

 

Jak o czymś zapomniałem, to postaram się dopisać po drugich derbach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kily mysle, ze przesadzasz. Co prawda moze za duzo lat 80 nie ogladalem, ale cos tam widzialem i wcale nie mieli lepszych przeciwnikow. Tzn w finalach tak, ale juz detroit 05, lakersi w obecnej dekadzie, oczywiscie suns nie byly takie slabe, a przeciez musieli ich pokonac, zeby cokolwiek wygrac. Ci slabi spurs pokonaliby moim zdaniem wszystkie zespoly lat 80(no dobra przesadzilem... moze nie wszystkie). Oczywiscie na dzisiejszych zasadach. A tak w ogole to wyobrazcie sobie takie chuchro jak mc hale przy Duncanie :D Albo chcialbym zobaczyc ile by sie narzucal Bird przy Bowenie. No dobra nie bede sie nad tym rozwodzic. Jedni maja takie zdanie, inni takie i tak nic tego nie zmieni, wiec nie bede nikogo przekonywal, bo mi sie raczej nie uda.

 

A sam Duncan. Mysle, ze wiecej bedzie go mozna porownywac z KG po tym sezonie, kiedy obaj beda mieli okazje, zeby cos wygrac. Moze nawet spotkaja sie w finale(oby nie :D ) Do jednego natomaist sie przyczepie. Mozesz sobie mowic, ze Duncan to te 20/10/3/2, ale w PO to troche inaczej wyglada. W RS moze sie nie forsuje z takich czy innych powodow, ale w PO jak trzeba grac to potrafi.

 

Zawsze słyszę o słabszej lidze w której Tim grał. Ciekawe.

Słyszę także o tym jak wspaniałych miał zawodników wokół siebie. Interesujące.

Nigdy nie miał obok siebie superstara, za wyjątkiem Admirała który po 1996 nie był już jednak taki jak wcześniej.

Kogo miał Magic? Kogo miał Bird? Kogo miał Jordan? łohohoho …

Pretor z tym Jordanem to przesadziles. A poza tym zwroc uwage, kiedy on zdobywal tytuly. Glowni przeciwnicy Duncana to lakers z 3peat, suns, mavs, detroit. Zobacz jakich przeciwnikwo mial Jordan...

 

 

Hmm a tak w ogole, to co chcecie udowodnic? To, ze spurs by i bez Duncana byli dobrzy to wiemy. To, ze tytulow mieliby 4 mniej tez wiemy. W takim razie o co jest ta dyskusja?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo chcialbym zobaczyc ile by sie narzucal Bird przy Bowenie.

do innych rzeczy odnośnie lat `80 nawet nie chce mi sie przyczepiać, ale tego jednego nie zdzierżę ;]

Bird przez całą karierę grał przeciw o wiele lepszym defensorom niż Bowen i do tego mogli oni sobie na znacznie więcej pozwolić (inne przepisy), a mimo tego Larry'ego nikt nie mógł zatrzymać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nawet nie chodzi o to, ze przy Bowenie. Jakby Bowen gral w Suns, gdzie Amare potrafi patrzyc zamiast bronic, to bylby niezlym obronca. Tu chodzi o to, jak Bird rozpracowalby cala obrone San Antonio. Nie ma mowy o czystych trojkach, ani w ogole o wide openach dla niego. A zawsze mozna sie nabawic kontuzji przy jumpshotach :!:

Czytalem ostatnio stary temat 80s vs 00s i tam widac bylo, ze troche przeceniasz tamta obrone, tamte czasy, tamte gwiazdy, tamta lige.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to nie ja przeceniam, lecz ludzie tutaj w polsce (którzy na ogół mało z tamtych czasów widzieli) niedoceniają. poczytaj sobie chociaż na realGM, gdzie jest wiele osób, które na własne oczy widziały nie tylko lata `80, ale i `60... większość zgodnie przyznaje, że połowa lat `80 i sam początek `90 (do pierwszego odejścia Jordana) to najlepszy okres w dziejach koszykówki. i ja się z tym jak najbardziej zgadzam. bo nigdy wcześniej ani później nie było takiego połączenia fundamentals (a więc i skill i umiejętność gry zespołowej), atletyzmu (nie wystarczy go mieć, trzeba umieć jeszcze wykorzystać, czego dzisiaj większości brakuje) oraz wielkich osobowości.

 

ps

celtics z Birdem vs obecni spurs, to byłby ciekawy pojedynek, ale obawiam się że dość jednostronny ;] phila, czy bucks to chociażby dwa zespoły z ówczesnego wschodu, które były wielkie defensywnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.