Skocz do zawartości

Warhammer - "Zaginiona karczmarzówna"


Dnc

Rekomendowane odpowiedzi

Rolo słysząc, że Hugon " po wejściu " do środka nie jest tam sam nie miał zamiaru ruszać za nim, przewidywał że takie rozwiązanie może skończyć się jego śmiercią lub przynajmniej kilkoma mocnymi ciosami wymierzonymi w niego. Nie miał zbyt pomysłu co zrobić z tym faktem więc próbował improwizować. Zaczął krzyczeć:

 

- Dawać, dawać wchodzimy tu, jest ich tam zaledwie dwoje. Ci z tarczami przodem, reszta z łukami za nimi. Szybko wchodźcie tylko nie bijcie niziołka on jest z nami.  - wydarł się Rolo a następnie zaczął uderzać stopami, rękoma i wszystkim co się da aby stworzyć wrażenie że cała masa ludzi znajduje się w pobliżu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald złapał cokolwiek pod ręką i rzucił jeszcze w stronę łba jaszczura.

 

Sam zacisnął trochę oczy, żeby za żadne skarby nie spojrzeć w oczy jaszczura i rzucił się na niego z mieczem, ciął w okolicach oczu następnie zamarkował cios i skoczył w dół tnąc jaszczura po brzuchu. Nie czuł się zbyt pewnie gdyż wszystko robił na wpół ślepo, gdyż cały czas pilnował się aby nie patrzeć na jaszczura, oczy służyły mu tylko w celu orientacyjnego znalezienia kierunku.

 

- PO OCZACH GO JEBAJ! - krzyknął w stronę Alexandra, odskakując jednocześnie od Jaszczura

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piwnica domu na Schmidtstrasse, pracownia rzeźbiarska Mistrza Leonarda di Morti 

 

Jaszczur odrzucił na bok skamieniałe ciało Di Mortiego i zajął się kolejnymi przeciwnikami. Akurat w tym momencie Alexander wystrzelił ze swojego Garłacza. Kolejny pisk potwora dal znać starającym się nie patrzeć na niego towarzyszom, że ponownie zostały zadane mu powazne rany.

Bazyliszek nie zastanawiając się rzucił sie w kierunku woźnicy, ten odrzucił broń palną i trzymając tylko miecz sstarał się obronić przed atakami bestii. Niestety pierwsze dwa ciosy rozchratały mu prawą nogę i lewą rękę. Dyszać zraniony Alexander chciał się zreważnować ale starając się nie patrzeć na przeciwnika ciężko było mu to wykonać i jego cios minął cel.

Garald wykorzystując pelne zainteresowanie Bazyliszka swoim towarzyszem zaaszedł go od boku i wykonując dwa ciosy wpierw trafił go w okolicy oczu a drugi raz w korpus. Jaszczur znowu zawył i wycofał się lekko mając baczenie na obu przeciwników. Widać było że ta walka kosztuje go dużo siły i krwi...

 

 

Podwórze i parter domu na Schmidtstrasse

 

Hugon udając nieprzytomnego zza zamkniętych powiek usłyszał dziwne syczenie........

- Co ssssssssssnim sssssrobimy? - usłyszał kobiecy głos

Po chwili ciszy drugi głos odppowiedział:

-Lepiej go dobić powiedział Midlo. Dla pewności. 

Przez kolejną chwilę nic sie nie działo a następnie na Hugona spadł potężny cios zadany drewnianą pałką. Niziołek od uderzenia aż podskoczył i zabrakło mu na chwilę tchu.

 

Rolo nie będąc pewny czy jego fortel się powiódł oparty o ścianę domu czekał na rozwój wypadków. Jego cierpliwość została nagrodzona. Po chwili zza drzwi wyloniła się głowa Olega badającego teren przed domem.

To była chyba idealna sytuacja dla chłopa, gdyż jak ochraniarz dowie się że to pułapka może być cięzko przeżyć to spotkanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alexander ucieszył się widząc że kolejny wystrzał zranił Jaszczura. Nie przewidział tylko jednego. Bazyliszek w nim zobaczy największe zagrożenie.

 

Widząc atakującego potwora nie miał czasu na nic. Odrzucił broń i próbować się wycofać osłaniając mieczem. Wszystko na nic żeby bazyliszka wbily się w nogę. Z ust Wolfa wydobył się jęk.

 

-na szczęście mięśnie i tętnice całe.

 

Na tym szczęście Alexandra się skończyło. Nie trafił mieczem a w odpowiedzi jaszczur ponownie zaatakował. Udalo się tylko osłonić lewą ręką.

 

Myślał że już po nim kiedy Garald przypadł z boku u potężnymi uderzeniami ponownie zranił Jaszczura. Jaszczur dał Wolfowi chwilę wytchnienia wycofując się. Musiał być już bardzo poważnie zraniony.

 

-Garald osłaniając mnie.

 

Mówiąc to Wolf zaczął przeładować leżący Garlacz. Po naładowaniu krzyknął :

 

-Na bok Garald.

 

Po tym jak Gladiator odsunął się Alexbader wypalił raz jeszcze. Gwoździe i i inne żelastwa wbily się w Jaszczura.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald ledwo uchylił się przed żelastwem wystrzelonym przez garłacz Alexandra, nie czekając na nic skoczył z mieczem prosto na jaszczura jak tylko usłyszał jego ryk oznajmiający, że strzał dosięgnął celu.

 

Garald ciął mocno jaszczura po czym uskoczył na w miarę bezpieczną odległość.

Wymachiwał mieczem robiąc różne kołowrotki, raz szybciej, raz wolniej, aby zdezorientować jaszczura i dać Alexandrowi czas na ponowne załadowanie garłacza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piwnica domu na Schmidtstrasse, pracownia rzeźbiarska Mistrza Leonarda di Morti 

 

 

Mimo bólu Alexander zawziął się w sobie i korzystając z chwili gdy Garald, zajął się jaszczurem przeładował Garłacz. Poczekał aż były gladiator się odsunie i wypalił w potwora. Ten zakwiczał po raz kolejny i pod naporem ciosów "na ślepo" Garald padł.

Towarzysze długo łapali oddech po tej walce. Po pewnej chwili zrozumieli, że są cali brudni. Alexandrer był cały w swojej krwi natomiast Garald był we krwi bazyliszka i w jakimś innym dziwnym osoczu.

Pomału zbierając się poszli na górę, rzucili jeszcze raz okiem na piękną karczmarzównę i gdy zastanawiali się czy jest jakiś sposób by ją odczarować usłyszeli odgłosy walki na parterze. 

Podbiegli do drzwi które zamknął za sobą Mido, uczeń mistrza. Niestety były zamknięte...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald oparł się o ścianę dysząc ciężko 

 

- k****.... było blisko - wydyszał sapiąc 

 

Spojrzał na Alexandra i skrzywił się 

 

- Trzeba Cię opatrzyć, poszukajmy jakiejś szmaty do zawiązania rany. - powiedział do niego

 

Podczas szukania czegoś nadającego się do opatrzenia rany Alexandra, Garald zastanawiał się nad tym co teraz począć, jak otworzyć drzwi, zastanawiał się czy odgłosy walki za drzwiami to głosy walczących kompanów, czy ktoś całkiem inny.

 

- A może udalibyśmy głos Di Mortiego i nakazali uczniowi otworzyć drzwi? - zwrócił się do Alexandra

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alexander krzywil się z bólu.

 

k**** było blisko za blisko. Na szczęście żadnego ważnego organu nie nie mam uszkodzonego.

 

- Dobra robota Garald. Powinniśmy się postarać pomóc reszcie.

 

Podczas gdy Garald starał się znaleźć opatrunek Alexander załadowal oba Garłacze.

 

- Garald podczas walki raczej nam nie otworzą. Albo czekamy tutaj kto wygra i w razie czego zaskoczymy skurwieli albo jak najszybciej spróbujemy wyważyć drzwi. Hak miałbyś nimi problem strzele z Garlacza na wysokości skobla. Osłabione drzwi powinny się poddać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piwnica domu na Schmidtstrasse, pracownia rzeźbiarska Mistrza Leonarda di Morti 

 

Garald przeładował swoją broń i garłacz mistrza Di Mortiego.

Natomiast Alexander znalazł na dole wśród skrzyń szmaty które nadawały się na zatamowanie krwotoków towarzysza.

Stanęli ponownie przed drzwiami gotowi na spotkanie z tym co się dzieje na zewnątrz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rolo ze strachem wyczekiwał na to czy jego próba odstraszenia ochroniarza będzie skuteczna. Gdy usłyszał głosy oraz kroki powoli zmierzające w jego kierunku wiedział, że przeciwnik albo się nie boi i wie, że to podstęp albo jest na tyle głupi aby to samemu sprawdzić .W każdym razie był pewny, że istnieje duże prawdopodobieństwo konfrontacji. Przygotowując się do niej, Rolo rzucił okiem na swoje najbliższe otoczenie w poszukiwaniu dużego albo ostrego kawałka kamienia który mógłby użyć w walce. Jeśli tak owego nie znajdzie nie czując się pewnie zacznie najzwyczajniej w świecie uciekać.

 

- k****, k****, k****. Chyba ten ochroniarz jest za głupi i po prostu zaraz wyjdzie sprawdzić czy nie stoi tu 100 innych ludzi. Idiota, każdy normalny zaczął by zwiewać. Jeszcze ten grubas w środku jest  z nimi. Dobra tam, za młody jestem na takie ryzyko. Albo znajdę jakiś k**** dobry kamień albo uciekam i nigdy mnie już nie zobaczą - myślał chłop

 

Rolo szuka kamienia zgodnego z powyższym opisem, jeśli go znajduje próbuje wykorzystać wychylenie rywali i uderzyć go w głowę z całej siły. Jeśli nie znajdzie pasującego mu kamienia, robi taktyczny odwrót.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podwórze i parter domu na Schmidtstrasse

 

Rolo uderzył pewnie i solidnie. Był pewien ze zabił Olega albo przynajmniej pozbawił przytomności.

Wielki kamień którego użył rozbił czaszkę obcokrajowca polała się krew ale strażnik domu przez zakrwawioną twarz spojrzał zawiśnie na chłopa.

Razem z krwią na ziemię opadły kawałki skóry. Wydawały się być niczym łuski, które opadły z jakiegoś pancerza podobnego do skóry.

Rolo wyczuł, że ma do czynienia z mutantem. Co prawda udało mu się skruszyć jego pierwszą zbroję ale brakowało mu w ręce kolejnego kamienia by dobić Olega.

Uwagę obcokrajowca zwrócił ktoś w środku, zdezorientowany popatrzył do środka i to co zobaczył na chwilę odwróciło jego uwage od chłopa. chwycił mocniej swoją broń i po chwili namysłu ruszył na Rolo.

 

 

 

Piwnica domu na Schmidtstrasse, pracownia rzeźbiarska Mistrza Leonarda di Morti 

 

Garald dwoma kopnięciami wyrzucił z zawiasów drzwi. Obydwóm towarzyszom ukazał się hol domu Mistrza di Morti. Na samym środku leżało małe ciało Hugona, całe we krwi! Nad nim stała dwójka ludzi. Jednym z nich był Mido, trzymający krótki miecz oraz Maria, gospodyni domowa. Maria natomiast trzymała jaką zakręconą orientalną szablę.

Obydwoje szybko zwrócili uwage na Alexandra i Garalda oraz na fakt, że byli brudni od krwi i osocza Bazyliszka. Bez zastanowienia ruszyli na towarzyszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garald poteznie kopnał w drzwi. Jednak te nie były takie liche i mimo że pojawiły się pękniecia
nie poddały się od razu. Dopiero drugie kopanięcie wyrzuciło drzwi z framugi. Pierwszy za drzwiami zniknał Garald. Tuż za nim podążył Alexander z bronią gotową do strzału. Oczom Alexandra ukazał się widok zmasakrowanego Halfinga nad którym stali MIdo i Maria.

~ Biedny mały. Zapłacą za to sk****syny - pomyslał Wolf.

Wolf ostrzegł Garalda i kiedy ten usunał się z drogi wystrzelił z Garłacza.

Z broni wyleciała chmura żelastwa która dosiegneła przeciwników. Mido cały poraniony wpadł na sciane i mocno krwawiąc zaczął osuwać się na ziemie. Maria miała wiecej szcześcia jednak i ona krwawiła z wielu ran.

- Rzucie broń k**** bo zajebie - Krzyknał Wolf

~Gdzie jest Kislevski ochroniarz którego widzielismy. - Alexander cały czas uważny zmienia broń na drugi załadowany Garłacz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~ Co to ma być ?! Co to za zwierzę, czy to zwierzę, co to jest, w co ja się wpakowałem ~ zastanawiał się Rolo. Jego uderzenie wydawało się na tyle mocne, że powinno co najmniej oszołomić na dłuższą chwilę ochroniarza ale jak już można było zauważyć nic takiego nie miało miejsca.

 

~ Ja pi****le on chyba ma zamiar biec tu, k**** mać. Nie siej paniki, nie siej paniki. k**** co robić ?! ~

 

~ Ten jebany grubas, którego wyciągnęliśmy z dziury albo leży nie żywy albo wykorzystując moment nieuwagi spierdolił stąd a teraz ja zostałem w sytuacji w, której już witam się ... ~ tu przerwał swoje rozważania Rolo.

 

Postanowił, choć cały czas miał wyraźnie widoczną minę niepewność coś zrobić. Widząc, że coś ma chyba ruszyć w jego kierunku. Rolo postanawia zrobić co następuje. Rzuca w stronę rywala czymś co ma pod ręką, może być jakaś rzecz z plecaka, kawałek szmaty którą urwie, byle nie proca. Od razu kucnąć, złapać jak najwięcej piachu z podłoża i rzucić w oczy rywalowi a następnie SPIERDALAĆ w bezpiecznie miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podwórze i parter domu na Schmidtstrasse

 

Mido padł w kałuży krwi i straszliwie jęczy i krzyczy. Najprawdopobniej umiera. Maria rzucił się z okrzykiem na was. Drogę zagrodził jej Garald i związał ją walką wręcz.

W tym czasie Alexander zmienił broń. Niestety walczący w bliskim zwarciu nie pozwalali na oddanie czystego strzału. 

 

W międzyczasie Rolo rzucił miotłą, która zostawiła tutaj Maria w Olega. Ten zwróciwszy się w stronę domu nie zauważył tego a po chwili jego przeciwnik obrzucił go dodatkowo piaskiem po oczach. Gdy jako tako ochroniarz doszedł do siebie widział już tylko plecy uciekającego rezolutnego chłopa.

Wściekły Oleg wpadł z powrotem do środka gdzie nadział się na strzał z garłacza. Jego ciało obrzucone gwoździami i innym żelastwem, jakie udało się znaleźć w piwnicy, momentalnie zrzuciło swoje łuski pokazując prawdziwe obślizgłe zielone oblicze.

Alexander patrząc na niego odruchowo się wzdrygnął, nie widział nic aż tak odpychającego w swoim życiu. Gdy spojrzał w oczy potworowi bez problemu spostrzegł, jak wielki gniew go przepełnia a następnie odczuł to na swojej skórze gdy ten natarł na niego.

 

Garald parę razy skrzyżował swoje miecze z Marią. Gdy byli blisko tak nagle wystrzeliła swoim językiem jak z procy i trafiła byłego gladiatora w twarz. Cios nie był mocny ale bardzo zaskakujący. Nim Garald zdążył otworzyć oczy i pomysleć:  O k****! Mutantka! dostał cios mieczem w bok.

Zmierzył przeciwniczke wzrokiem i miarowo zaczął się do niej zbliżać. Wojownik szybko spostrzegł że oprócz wielkie siły brakuje jej podstaw fechtunku. W paru prostych ciosach co raz bardziej cofał ją do defensywy a dzięki flincie, której użył udało mu się ją rozrboić i zadać decydujący cios w klatkę piersiową. Maria wypuściła miecz po czym usunęła się na ziemię....

 

Alexander walczył nie raz ale z tak trudnym przeciwnikiem mu się jeszcze nie zdarzyło. Został bardzo szybko sprowadzony do defensywy a krwawiące rany dawaly znów o sobie znać. Mimo to nie dał za wygraną i obiecał sobie że łatwo skóry nie sprzeda - przecież jego przeciwnik również był ranny.

Po kolejnej wymianie ciosów woźnica zauważył, że jego towarzysz już się uporał ze służką mistrza Di Mortiego. Walcząc na przeczekanie modlił się by kislevita nie zwrócił uwagi na nadchodzącego Garalda.

Gladiatorowi udało się zajść przeciwnika od tyłu i jego pierwszy cios zaskoczył Olega. Walcząc na dwa fronty mutant nie miał szans ale chciał przynajmniej zabrac ze sobą jednego z przeciwników.

Wybór padł na Garalda gdyż to on zabił jego ukochaną Marię!

Były już ochroniarz mistrza rzucił się z okrzykiem na zabócję swej żony i mimo tego iż wystawił się na uderzenie kontrujące chciał za wszelką cenę jak najbardziej skrzywdzić przeciwnika. Udało mu się to. Mimo, że Garald przebił szybkim cięciem wnętrzności Olega to niedocenił jego woli walki i ten poważnie zranił go w bok. Gladiatro czuł, że miecz nie tylko przeciął ciało ale i zachaczył o jego żebra.

 

Oleg padł nieżywy. Towarzysze cali we krwi swojej i swoich wrogów spoglądali po sobie. Czy to już koniec? I w co oni tak naprawdę się wpakowali........

 

 

Rolo biegnąć wypadł na ulicę w odpowiednim momencie by.... wpaść na liczny oddział straży miejskiej, która nie pozwoliła mu uciec ani się wyminąć.

Edytowane przez Dnc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EPILOG

 

 

 

Miasteczko Holthusen nad rzeką Schnilder huczało od plotek.

Szacowny obywatel okazał się plugawym zbrodniarzem, trzymającym potwora w piwnicy! A jego sługi były skażone plugawością chaosu.Całe miasto zgromadziło się, by zobaczyć jak ciała mutantów i ich pana palą się na stosie ku radości bogów i sprawiedliwości, zaś kapłani boskiego Sigmara nałożyli egzorcyzmy na domostwo rzeźbiarza i zakazali w nim mieszkać przez roki trzy i sześć miesięcy.
Co do bazyliszka - używszy jego soków odratowano kogo tylko się dało.

"Odpoczywająca po kąpieli" okazała się być Gertrudą Młynarzówną spod Bogenhafen, która uciekła od rodziców z narzeczonym, którego nie akceptowali.

"Milczący mężczyzna" gdy już oprzytomniał przedstawił się jako wędrowny bard Jonas "Trzy Struny". Elfki postanowiono nie ratować - zostało z jej ciała tylko popiersie, okrutnym zatem zdałoby się budzić je, by natychmiast zmarło, przekazano ją zatem do chramu Morra, by tam spała snem wiecznym.
Zratowano też oczywiście dzielnych poszukiwaczy przygód oraz karczmarzównę Eleonorę Jaeger. Wszyscy znajdowali się pod opieką szpitala-kaplicy Shalyi, lecząc się z szoku i ran, tym bardziej, że "rzeźbiarz" mocował rzeźby do podstaw żelaznymi klinami.
Miasto serdecznie podziękowało bohaterom, którzy wykryli i zlikwidowali niebezpieczeństwo. Burmistrz osobiście wręczył im pękaty trzos z pięćdziesięcioma złotymi koronami, a rzemieślnicy ze Schmidtstrasse podarowali cztery zacne napierśniki ozdobione herbem miejskim, by chronić w przyszłości przed podobnymi potworami.

 

Bazyliszka zaś wypchał miejscowy mistrz taksydermista Eliasz Kurz i jeszcze wiele lat później można było oglądać owe dziwo w kościele sigmaryckim wystawione.

 

 

 

 

300px-Basilisk_aldrovandi.jpg

 

 

 

Co zaś stało się z bohaterami? Otóż odwieźli na wozie karczmarzównę do "Die Rote Dachziegel" do wytęsknionego ojca, radości było co niemiara. Potem stary łowca poszedł pod starą wierzbę w której korzeniach ukrył garniec złota i dał go naszym towarzyszom zgodnie z obietnicą. Monety miały wiele lat, może nawet i setkę, jednak złoto to złoto!
Bawili jeszcze jakiś czas w oberży, korzystając z gościnności wdzięcznego karczmarza, który nie żałował im jadła ni napitku, a potem ruszyli ku następnej przygodzie.

 

 

 

Ale to już w kolejnej opowieści!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.