Skocz do zawartości

Miejsce LeBrona w historii


BigManFan

Rekomendowane odpowiedzi

LeBron jest GOAT po tym tytule. tylko tak jak ludziom zajęło jakieś 5 lat zaakceptowanie tego, że LJ jest świetnym defensorem albo że jest lepszy od Kobe, tak i teraz minie trochę czasu zanim pogodzą się z tą myślą o nowym GOAT.

 

Nawet jeżeli jedno mistrzostwo jest greater od jakiegokolwiek Jordana to wciąż różnica kilku pierścieni + kilku MVP + lepszych statów i większej dominacji na nich stanowi zbyt dużo żeby to usprawiedliwić erą. 
Poza tym zapominasz lorak, że większość ludzi ocenia all-time great pod kątem pierścieni i zwycięstw, a to oznacza że większość ludzi nigdy nie przyzna wyższości regularnie przegrywającego w finałach LeBrona z niepokonanym Jordanem, przynajmniej do czasu aż nie zrówna się pierścieniami. Dochodzą bardzo istotne czynniki dla ludzi jak większa ilości wpadek LeBrona w playoffs plus to że większość ludzi uważa, że 80s i 90s było lepszą erą. Do tego dodajmy jaką pozycję w świecie sportu i koszykówki ma Jordan i jak ciężko ludziom go będzie zdjąć z tego tronu. Innymi słowy większość dalej będzie się tylko śmiać przy zestawianiu hejtowanego powszechnie 3-krotnego mistrza z 6-krotnym bogiem koszykówki (w skrócie Jordan grał w lepszej erze, miał więcej MVP, więcej pierścieni, lepsze staty, nie znikał w playoffs więc nie ma w ogóle czego porównywać).
Dlatego moim zdaniem mocno się zagalopowałeś z twierdzeniem, że ludziom zajmie trochę czasu zanim zaakceptują myśl o nowym GOAT, bo dla większości ludzi LeBron takim nie stanie się z pewnością nigdy, nawet jakby odklepał jeszcze ze 2-3 takie sezony to wielu by wciąż nie przyznało jego lepszości tłumacząc to słabością ery, gorszymi statami czy rzeczami w stylu "LeBron uciekł z Cleveland/Poszedł na łatwizne/Wade&Bosh dream team/Wschód jest żenująco słaby/Liga jest słaba/LeBron nie ma psychiki/Allen mu wygrał pierścień" etc.
I co z takimi zawodnikami jak Kareem? Z miejsca odpadają przez erę, w której grali?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kareem był ciągnięty najpierw przez Oscara a potem przez Magica i większość jego prime przypadło akurat na najgorszą po 50s "erę".

Rappar,

Jordan nie miał odpowiednika 2011, ale LeBron nie miał np. finałów 1996, czyli gdy ktoś inny w jego mistrzowskiej drużynie był finals MVP. Jordan też nie miał takich meczów jak w 2007 vs DET czy 2012 vs BOS, albo finałów jak 2016. Jordan nie był pod taką presją od małolata, z jaką musiał się zmierzyć LeBron. MJ grał również w słabszych czasach, gdy dominowała solo koszykówa, a defensywy były ograniczone przez przepisy i rozwój taktyki. a gdy już się spotkał z obronami porównywalnymi z tymi dzisiejszymi (zespoły Riley'a, sonics, JVG) to szału nie było. jego statystyki fajnie wyglądają na papierze, ale jak się ogląda te mecze to czar pryska. nigdy nie zapomnę mojego rozczarowania finałami 1991, gdy w końcu je obejrzałem i zobaczyłem jak tragiczna była defensywa lakers. nawet Kobe by im pewnie rzucał z 40 ppg przy super efektywności i tuzinie asyst z transtion.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanuję LBJ za to co zrobił w tym roku. Wyciągnąć z 3:1 do 3:4 to jest naprawdę coś. Oczywiście nie zrobił tego sam, ale nikt mu teraz nie ma prawa powiedzieć jak po finałach parę lat temu że mu pierdzionek Sugar Ray uratował czy jakiś inny all-star. Dotargał to, dociągnął na swoich barkach.

 

Support? ;).

 

C'mon. Love miał być nie wiadomo jakim napierdalaczem, kolejnym do big 3 a jakiś łysy emeryt okazał się lepszy. Love to teraz ( póki co ) tylko nazwisko jak Żurawski swego czasu w Poroninie. 

 

Iriving dupy nie dał . Wszak nie liczy się jak zaczynasz, a jak kończysz. Jak sobie oglądam urywkami całe finały to od piątego meczu koleś wyglądał naprawdę spoko. Nawet w D w porównaniu do RS wyglądał nieźle. Wypił cały zapas soku z gumijagód, wrzucił 41 pkt. i uncle uwierzył w siebie. Był naprawdę dobry w tych finałach. Nie obsrał się, szczególnie te parę sekund przed końcem g7. W przeciwieństwie do kurzastego który dalej nawalał swoje wesołe street ball podania za plecami i być może stracił kluczową piłkę przez to pod koniec.

 

TT mieszany z błotkiem i fekaliami pokazał, że też naprawdę zasługuje na tą kaskę. Jak mu od tej plastikowej dupeczki którą co wieczór zapina w głowie nie odwali to koleś naprawdę może się nieźle rozwinąć. Jest młody, ma expa z PO i za dwa lata jak będzie tak pykał ta kaska może się okazać naprawdę niezłym dealem dla Cavs.

 

J.R. i Iman. Dwa zbuki których w NY nikt nie chciał bo za słabi na "przyszłość BIG APPLE ( huehuehue ). A tu proszę. Ścierpłem cały jak Curry walił tróję na 6 sekund przed końcem bo oczyma wyobraźni widziałem już jak Shump grzywą zahacza Stefka, temu wpada trója i mamy 3+1. A tu? Zimna krew, jajka ze stali, nie skakał tylko łapka w górze byle by faulu nie było.

 

Finał na pewno bez gwiazdki ale mimo tego co osiągnął do Jordana podejścia dla mnie nie ma ( jeszcze ). Patrząc na samą biżuterię, wygląda to póki co skromniej. 

 

Nazywanie tamtej ery słabszą i mówienie że MJ miał przez to łatwiej też jest nie fair i gwiazdkę to ja ( mam nadzieję że nie sam ) przyprawię zaraz użytkownikom tegoż forum którzy tak twierdzą.

 

Srsly? Malone, Ewing, Barkley, Payton, Tim Hardaway, Mitch, Robinson, Zo, Miller, Mutombo, Drexler, Stockton, Olajuwon byli niby słabsi od dzisiejszego Duranta, Currego, Lowry ( lol ), Westbrooka, Hardena ( drugie lol )? Jordan MIAŁ TRUDNIEJ, a jednak zdobył te 6 pierścieni. 

 

Stąd LBJ może i jest top 3 patrząc na cały przekrój jego kariery, ale na pewno nie GOAT. I musiał by w CLE z Love u boku machnąć 3-peat aby rozumni ludzie, potrafiący na chłodno analizować i szanować historię postawili go na równi z Jordanem.

 

I nie ważne w jakich statach był lepszy od Majkela. Na końcu i tak liczą się pierścionki. To nie karty, że wygrywa ten co ma wyższą kartę, cyfry.

 

Jordan jest GOAT i GOAT pozostanie.

 

Na koniec klasyk: ale historię to Ty synku szanuj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jak ty chcesz mierzyć siłę "er"? przerzucając się nazwiskami? przecież przeszłości zawsze w takiej wyliczance będzie wyglądała lepiej, bo ludzie mają sentyment i tak naprawdę nie pamiętają dokładnie tamtych graczy, szczególnie ich wad, bo za małolata oglądało się to bezkrytycznie.

 

liga jest teraz mocniejsza głównie z dwóch powodów: rozwój taktyki oraz więcej talentu dzięki napływowi "eurosów" (oraz po części dzięki Jordanowi, bo na popularności którą zbudował również więcej czarnych zainteresowało się koszem). nie było też tyle ekspansion co wtedy, ale to już jest ważniejsze przy porównywaniu czasów MJ z Birdem/Magicem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jak ty chcesz mierzyć siłę "er"? przerzucając się nazwiskami? przecież przeszłości zawsze w takiej wyliczance będzie wyglądała lepiej, bo ludzie mają sentyment i tak naprawdę nie pamiętają dokładnie tamtych graczy, szczególnie ich wad, bo za małolata oglądało się to bezkrytycznie.

 

liga jest teraz mocniejsza głównie z dwóch powodów: rozwój taktyki oraz więcej talentu dzięki napływowi "eurosów" (oraz po części dzięki Jordanowi, bo na popularności którą zbudował również więcej czarnych zainteresowało się koszem). nie było też tyle ekspansion co wtedy, ale to już jest ważniejsze przy porównywaniu czasów MJ z Birdem/Magicem.

Lorak:

Jakoś to widze jednak mierzysz ta sile, co?

Tylko Twoje zdanie jest lepsze bo jest twojejsze tak?

To co piszesz ma sens, prawdopodobnie dałoby sie wykonać taki pomiar, i prawdopodobnie wyszłoby, ze ogólnie pod względem uśrednionego talentu ta era jest mocniejsza. Cool. Należałoby jeszcze ewentualnie udowodnić, ze górka talentu nie jest mniejsza, ale olejmy to.

Natomiast Twoja propozycja , ze jedno mistrzostwo jest ważniejsze niz cokolwiek co zostało osiągnięte w innej erze jest nie do obrony. Mówiąc o MJ mówimy o dominacji w ciagu 8 lat, w ciagu których Bulls wygrali 6 razy, robiąc w tym czasie 2 treapeaty. Należałoby pokazać wiec podobna dominacje, a nie jeden tytuł.

Powiedzmy, ze skoro era jest mocniejsza (załóżmy) to ktos, kto zrobi 5 tytułów w 10 lat z czego 1 treapeat moze byc uznany za konkurencje dla osiągnieć Jordana. Nie wiem czy taki powinien byc warunek, czy mocniejszy/słabszy, ale cos w tym stylu miałoby sens.

Jeden supertytul miał tez Dirk....

 

BTW: wprawdzie nie uważam , ze to gwiazdka na mistrzostwie, ale Cavs mieli superłatwą drogę do finału. Do wygrania mistrzostwa wystarczyło im zagrać jedna serie na serio. Grecji i Danii tez raz wyszedł turniej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast Twoja propozycja , ze jedno mistrzostwo jest ważniejsze niz cokolwiek co zostało osiągnięte w innej erze jest nie do obrony. Mówiąc o MJ mówimy o dominacji w ciagu 8 lat, w ciagu których Bulls wygrali 6 razy, robiąc w tym czasie 2 treapeaty. Należałoby pokazać wiec podobna dominacje, a nie jeden tytuł.

 

to się nie zrozumieliśmy, bo nie mówię, że jeden tytuł w lepszej "erze" jest wart więcej niż 6 w gorszej. tak samo jak 6 w lepszej nie jest wartych więcej niż 11 w gorszej ;]

 

chodzi mi o to, że przy ocenie "greatness" przede wszystkim patrzy się na tytuły zdobyte jako lider* i nawet zakładając, że wszystkie "ery" są równe, to nie bardzo widzę argumenty za tym, że jakieś inne mistrzostwo było bardziej imponujące. ten tytuł LeBrona broni się zarówno w kategoriach czysto sportowych (pokonał mistrzów, mających MVP z GOAT RS, a sama drużyna również zrobiła historyczny RS oraz comeback w CF) jak i emocjonalnych/medialnych (coming home itd.).

 

*jak w takim razie podejść do zawodników jak Barkley, Malone itp.? czy Billups/BigBen/Rasheed (kogokolwiek tam uważacie za najlepszego w DET2004) jest greater, bo ma tytuł jako lider? jeśli nie jest wyżej od Barkley'a czy Malone'a to dlaczego, gdzie jest ta granica, gdy już tytuły jednak nie mają aż takiego znaczenia?

Edytowane przez lorak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilośc tytułów, ilość MVP według mnie nic nie mówi.

Wyobraźcie sobie ligę w której gra 300 Jordanów, bo pozwolono na klonowanie i doprowadzono je do perfekcji.

Jakie byłyby wasze oceny ich gry.

Wszystkie te Jordany w lidze niczym by się nie wyrózniały i rzucałyby po kilka kilka kilkanaście punktów raz jedni raz drudzy zdobywali by MVP minimalną przewagą, tak samo z tytułami.

Wrażenie że ktoś jest zajebisty pojawia się wtedy gdy on jest znacznie lepszy niż inni.

Więc o wiele lepiej niż kazdego tych 300 Jordanów byście ocenili Diona Waitersa gdyby w lidze grał tylko on a pozostali zawodnicy mieli wszyscy po jednej nodze.

 

Tak naprawde by ocenić kto jest lepszy a kto gorszy trzeba pooglądac gościa, zobaczyć co umie zrobić z piłką, jak wysoko skoczyć, jak szybkim być i to wam powie czy jest dobry czy słaby. Tytuły i MVP biorą się z różnicy między najlepszymi i średnimi więc jeśli średni są słabi, to ten najlepszy wcale nie musi być bardzo dobry.

 

MJ miał to szczęście ze w jego czasach królowali centrzy nie SG-ki.

Więc MJ bardzo się wyróżniał, a wśród centrów raz lepiej grał Ewing, raz Olajuwon a innym razem Robinson. Żaden z nich nie miał szans na długie zdominowanie ligi na swojej pozycji bo mieli dużą konkurencję. MJ miał na obwodzie konkurencję mniejszą, gdyby w jego czasach grała Kura,Bryant to ilość nagród indywidualnych i tytułów które zdobył byłaby prawdopodobnie mniejsza a ocena jego gry słabsza bo "tło" byłoby silniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale Curry był najlepszy na świecie w sezonie zasadniczym 15/16 i to zdecydowanie dzięki czemu został pierwszym jednogłośnym MVP.

To nie wina loraka że w PO przestał być

Czyli James Harden za to ze był w zeszłym sezonie 2 w glosowaniu MVP był "prawie najlepszym koszykarzem na świecie" ?

a Rose w MVP season tez byl juz lepszym koszykarzem niz Lebron, Kobe, Wade i Durant ?

 

 

 

 gdyby w jego czasach grała Kura,Bryant to ilość nagród indywidualnych i tytułów które zdobył byłaby prawdopodobnie mniejsza a ocena jego gry słabsza bo "tło" byłoby silniejsze.

napisałeś tych dwóch jakbyś uważał ich za TOP2 naszych czasów ?

jakby Kura grała w tamtych czasach to nikt by go na powaznie nie brał co by dostawał wpierdol co finał i każdy by miał wyebane na RS.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to się nie zrozumieliśmy, bo nie mówię, że jeden tytuł w lepszej "erze" jest wart więcej niż 6 w gorszej. tak samo jak 6 w lepszej nie jest wartych więcej niż 11 w gorszej ;]

 

chodzi mi o to, że przy ocenie "greatness" przede wszystkim patrzy się na tytuły zdobyte jako lider* i nawet zakładając, że wszystkie "ery" są równe, to nie bardzo widzę argumenty za tym, że jakieś inne mistrzostwo było bardziej imponujące. ten tytuł LeBrona broni się zarówno w kategoriach czysto sportowych (pokonał mistrzów, mających MVP z GOAT RS, a sama drużyna również zrobiła historyczny RS oraz comeback w CF) jak i emocjonalnych/medialnych (coming home itd.).

 

*jak w takim razie podejść do zawodników jak Barkley, Malone itp.? czy Billups/BigBen/Rasheed (kogokolwiek tam uważacie za najlepszego w DET2004) jest greater, bo ma tytuł jako lider? jeśli nie jest wyżej od Barkley'a czy Malone'a to dlaczego, gdzie jest ta granica, gdy już tytuły jednak nie mają aż takiego znaczenia?

Ja tam bez wdawania sie w szczegóły jestem wstanie zaakceptować fakt ze 6 w lepszej lidze jest mniej wiecej tyle samo co 11 w gorszej, a dominacja celtow/lakers w 80'tych jest porównywalna do dominacji bulls w 90'tych.

 

( a mógłbym wskazać , ze przed połączeniem z ABA należy uznać za czasy przedwykopaliskowe, zaś 28-10 > 32-28. )

 

Oh, Lorak oczywiście, ze mistrzostwa moga byc bardziej lub mniej imponujące, drogi do mistrzostwa trudniejsze lub nie (lub wręcz epickie) , albo latwiutka droga i epicki finał (2016?) , ale ogólnie w rozmowie o GOAT mamy zawodników którzy zdobyli wiele tytułów w rożnych okolicznościach. Mniej wiecej to sie wyrównuje. (Sorka musze lecieć, moze pózniej dodam wiecej)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moge, bo jaki ma sens przyznawiania komus plakietki najlepszego na świecie gdy gra w takim teamie i jego zespół wszystko wygra a w playoffach nie miał nawet jednej dobrej powaznej serii. Za RS przyznawany jest MVP, a "najlepszy na swiecie" to ktoś który w najwazniejszym momentach sezonu nie daje dupy i rozpierdala, więc najlepszym na swiecie sie nie jest jak się rzuci 50pkt Orlando Magic w RS a w finałach NBA 17pkt. (już mniejsza o te, nawet przed tym sezonem gość nie miał poważnej serii w playoffach a w zeszłych tez nie grał żadnej poezji).

Edytowane przez jadowitazmija4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jak ty chcesz mierzyć siłę "er"? przerzucając się nazwiskami? przecież przeszłości zawsze w takiej wyliczance będzie wyglądała lepiej, bo ludzie mają sentyment i tak naprawdę nie pamiętają dokładnie tamtych graczy, szczególnie ich wad, bo za małolata oglądało się to bezkrytycznie.

 

liga jest teraz mocniejsza głównie z dwóch powodów: rozwój taktyki oraz więcej talentu dzięki napływowi "eurosów" (oraz po części dzięki Jordanowi, bo na popularności którą zbudował również więcej czarnych zainteresowało się koszem). nie było też tyle ekspansion co wtedy, ale to już jest ważniejsze przy porównywaniu czasów MJ z Birdem/Magicem.

 

Nie sam doprowadzam do sytuacji gdzie musimy tą siłę mierzyć. Nie mniej przerzucanie się nazwiskami jest tu wskazane, np w podziale na pozycje.

 

C: Sorry ale centrzy lat '90 to byli kozacy. Nie ma teraz nikogo teraz o kim możemy mówić "o, ten klocek pod koszem to rzeczywiście dominator". Porównasz DeAndre do Robinsona? Pleeeeaseee.

 

PF: No ok. Duncan, Dirk, Garnett. Tyle że ich do bieżącej ery już jakoś nie zaliczam. Ogromny szacunek dla nich, łącznie 7 pierścieni ale od 2012 ( pierwszy tytuł LBJ ) w zasadzie tylko dziadzio Tim coś jeszcze ugrał. A w latach '90 mieliśmy np ulubieńca Elwooda Pana Pączusia, czy dziecioroba i bankruta Kempa. A z dzisiejszych czasów kogo wystawimy do porównań? Love? :D. Greena? Bosha?

 

SF: Pippena porównasz do Duranta? TEGO PIPPENA? Który grał zawsze w cieniu MJ? Co takiego osiągnął Durant, czego nie osiągnął Skoti? MVP RS. Ostatnie MVP RS dostał niejaki Stephen Curry. I co z tego w PO wyszło? Specjalnie nie piszę o LBJ bo to jego temat, ale porównujemy epoki, czyż nie?

 

SG: Jordan, Drexler, Reggie. Dziękuję.Pozycja zamknięta. Kto tam w tym RS był najlepszy na SG? Klay? Bo na pewno nie jednowymiarowy Harden.

 

PG: No tutaj rzeczywiście dzisiejsza liga ma przewagę. Paul, Curry, Westbrook vs. Stockton, może Magic.

 

 

Co do stwierdzenia "więcej talentu" nie mogę się zgodzić. Bardziej się skłaniam ku stwierdzeniu że każda dekada miała masę talentów i każda cechowała się tym że dana pozycja byłą mega obsadzona. Skoro tak "dużo tego talentu" teraz to gdzie ten talent na C i PF?

 

Popatrz. Lata '90 to klocki, centrzy o jakich liga nie zapomni i za jakimi tęskni. Teraz z braku laku wystawia się do top 1st team nba DAJ bo center musi być...

 

Lata '00 to dla mnie era PF. Wymienieni wyżej Tim, Garnek, Dirk dodajmy Gasola a i jeszcze paru by się znalazło. A no i paru wybitnych PG.

 

Teraźniejszość: wszędobylski small-ball z 201 cm kolesiami grającymi na C. I to nazywasz talentem? Daj mi Robinsona albo Ewinga w prime i postaw vs. Greenowi. Zjedzą i wyplują co posiadanie.

 

Lepsze taktyki. Aha...

 

200.gif

 

Jakoś nikt tego nie umie/nie chce/nie potrafi wdrożyć a jakoś 11 pierścionków ten miły starszy Pan na tym ugrał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli James Harden za to ze był w zeszłym sezonie 2 w glosowaniu MVP był "prawie najlepszym koszykarzem na świecie" ?

a Rose w MVP season tez byl juz lepszym koszykarzem niz Lebron, Kobe, Wade i Durant ?

 

To argument z MVP to był tylko dodatek do tego by uznac Kurę za najlepszą, bez tego tytułu MVP i tak był w sezonie zasadniczym 15/16 najlepszym koszykarzem, bo niby kto miałby być lepszy od niego?

napisałeś tych dwóch jakbyś uważał ich za TOP2 naszych czasów ?

 

Napisałem tych dwóch bo oni konkurowali by z MJ-em w tym co robił on.Czyli w rzucaniu sporej ilosci punktów z pozycji gracza obwodowego.

Dlatego nie wymieniłem np. LBJ-a.

 

jakby Kura grała w tamtych czasach to nikt by go na powaznie nie brał co by dostawał wpierdol co finał i każdy by miał wyebane na RS.

Jakby Kura grała w tamtych czasach to by rzucała po 50 oczek przeciwko Utah Jazz i kilku innym klubom.

Nikt nawet nie myślał by bronić na ósmym metrze, a obwodowi Jazz mogliby sobie myśleć a i tak by nic im to nie dało

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.