Skocz do zawartości

[NBA Finals] Golden State Warrios - Cleveland Cavaliers 2015/16


Mirwir

Mistrz NBA 2015/16  

104 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Mistrz NBA 2015/16



Rekomendowane odpowiedzi

Pozostaje mieć nadzieję, że Cavs wyjdą inni na własne boisko. Już choćby w tych playoffs widywaliśmy diametralne przemiany, a to przecież "tylko" inna hala. Ale zgadzam się, że to słabo na razie wygląda. Kiepski handling po stronie Cavs, straty, śliskie ręce, pudła spod dziury. Wjazdy pod kosz, tam ściana i kroki albo wyjście na linię czy inny kartofel. Zapomnieli jak się rzuca czy co? Nie wiem, może lepiej by było jakby LeBron grał tak jak rok temu i liczyć na to, że drugi garnitur, jako że lepszy niż rok wcześniej bo zdrowy, trafi te kilka rzutów więcej?

 

Dygresja. Może akurat takie drużyny się trafiły, może za wcześnie wyrokuję (bo np. trafiają się mocne serie jak choćby GSW-OKC), ale jakieś dziecinne stało się NBA. Te tańce i podskoki na początku albo w przerwach, przybijanie dwudziestu piątek w jakichś śmiesznych układach i klapsy... Ehh, możecie mnie nazywać starym zgredem, ale pamiętam za dziecka mecze w playoffs sprzed 10-20 lat i tam czułem, że oglądam grających w kosza skupionych na robocie facetów, Jordany, Malone-y, Paytony itd. Teraz sam jestem w tym wieku (lub starszy) co oni wtedy i czuję się jakby oglądał grające dzieciaki i jeszcze ostatnio walące się po jajach co mecz. Perspektywa się odwróciła. Koniec dygresji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pamiętam Seattle które już w drugim meczu sie postawiło i wygrało 2 razy w Chicago.

Bez urazy, fajnie, że się zarejestrowałeś, ale ja takich cudów nie kojarzę.

 

Tak se myślę, że Cavsy sporo tracą na tych spacerkach w drodze do finałów. Odpoczywanie jest ołwerrejtyd, bo w playoffs chemia potrafi działać cuda. Thunder potrzebowali ostrego wpierdolu od Spurs, żeby po całym relatywnie słabym jak na nich sezonie, zacząć grać jak trzeba (czyt. złapać "chemię", choć dobre decyzje Donovana nie były tu bez znaczenia). Warriors byli wypaleni tym całym rekordem (którego o mały włos nie stracili, bo byli nim wypaleni jeszcze zanim go wogle zrobili). Dopiero 1-3 z Thunder podziałało na nich mobilizująco. Cavs niestety nie mieli okazji, żeby poczuć, że wszystko co robili przez cały rok, miało się nagle załamać, oczywiście aż do teraz, ale pech polega na tym, że teraz może być już zdziebko za późno, bo trafili na ekipę, którą już była tam gdzie oni są obecnie i Warriors są już o to mądrzejsi. To tak poza oczywistymi rzeczami, których brakuje Cavs w tej serii, tj. 1. brak wysokiego, który jednocześnie dominowałby na deskach i byłby w stanie słiczować piki, 2. Irving z Love nadal nie umieją bronić tych pików, 3. piłka stoi, bo Lebron nie wie co robić, kiedy Warriors słiczują.

Edytowane przez karpik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale byłyby jajca gdyby Cavs zaliczyli powrót na 2-2 :grin:

 

Można sobie dywagować o sile zachodu i słabości wschodu ale prawda taka, że GSW są naprawdę wielką drużyną. Rekord w sezonie zasadniczym zrobili (upraszczając) szaleństwami Curry'ego, a teraz to jest prawdziwy TEAM, w którym o wyniku G1 przesądza taki Livingston. W G2 liderzy ponownie mniej widoczni, szalał za to Green. Rok temu zabłysnął Iggy, teraz przed każdym meczem właściwie ciężko powiedzieć z czym oni wyskoczą. Myślę, że Cavs mogą im urwać mecz lub dwa (zresztą zagłosowałem na 4-2 dla GSW) ale to chyba wszystko. Ten zespół jest prawdziwie nieobliczalny.

 

Gdy OKC prowadzili 3-1 to wszędzie widziałem "73-9 Don't Mean a Thing Without the Ring". Pomijając nieumiejętność w postawieniu kropki na i przez Duranta i kolegów, paradoks polega na tym, że GSW pokazali w tym momencie prawdziwą klasę. Pokazali, że to 73-9 to nie był żaden przypadek i nawet z takich opresji wyszli zwycięsko. Wychowałem się na tamtych Bulls ale kurde, GSW są wielcy, nikt im tego nie odbierze. Tak samo nie sądzę, że Cavs pozbawi ich pierścieni w tym roku.

 

Ale trzeci mecz musi być wspaniały :smile: Dla Cavs to jest teraz albo nigdy.

Ponosi Cie wyobraźnia ale mnie często też. Okcla to najlepszy zespół tych play off. Zdominowali Spurs, zdominowali GSW ale Wojowinicy wywineli się z pod topora co tylko dobrze o nich świadczy. Tunder szli na mistrza jak Dallas swego czasu ale trafili na świetny zespół. Moje zdanie jest takie, że nie widziałem jeszcze 3 tak dobrych zespołów w fazie posezonowej czyli OKC, S.A., i Golden. widziałem dwa; Chi i Seattle, dobijało tam jeszcze Phoenix ale Barkley miał coś ze zdrowiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dygresja. Może akurat takie drużyny się trafiły, może za wcześnie wyrokuję (bo np. trafiają się mocne serie jak choćby GSW-OKC), ale jakieś dziecinne stało się NBA. Te tańce i podskoki na początku albo w przerwach, przybijanie dwudziestu piątek w jakichś śmiesznych układach i klapsy... Ehh, możecie mnie nazywać starym zgredem, ale pamiętam za dziecka mecze w playoffs sprzed 10-20 lat i tam czułem, że oglądam grających w kosza skupionych na robocie facetów, Jordany, Malone-y, Paytony itd. Teraz sam jestem w tym wieku (lub starszy) co oni wtedy i czuję się jakby oglądał grające dzieciaki i jeszcze ostatnio walące się po jajach co mecz. Perspektywa się odwróciła. Koniec dygresji.

 

Dygresja jak najbardziej konieczna. Jest trochę zdziecinnienie, nawet jeśli jestesmy starsi a koszykarze młodsi w porównaniu jak kiedyś ogladalismy, ale mojej osobie się to nie podoba za bardzo. Nie to, żebym mysli zbytnio tym zajmował, ale spostrzezenie mam podobne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez urazy, fajnie, że się zarejestrowałeś, ale ja takich cudów nie kojarzę.

 

Tak se myślę, że Cavsy sporo tracą na tych spacerkach w drodze do finałów. Odpoczywanie jest ołwerrejtyd, bo w playoffs chemia potrafi działać cuda. Thunder potrzebowali ostrego wpierdolu od Spurs, żeby po całym relatywnie słabym jak na nich sezonie, zacząć grać jak trzeba (czyt. złapać "chemię", choć dobre decyzje Donovana nie były tu bez znaczenia). Warriors byli wypaleni tym całym rekordem (którego o mały włos nie stracili, bo byli nim wypaleni jeszcze zanim go wogle zrobili). Dopiero 1-3 z Thunder podziałało na nich mobilizująco. Cavs niestety nie mieli okazji, żeby poczuć, że wszystko co robili przez cały rok, miało się nagle załamać, oczywiście aż do teraz, ale pech polega na tym, że teraz może być już zdziebko za późno, bo trafili na ekipę, którą już była tam gdzie oni są obecnie i Warriors są już o to mądrzejsi. To tak poza oczywistymi rzeczami, których brakuje Cavs w tej serii, tj. 1. brak wysokiego, który jednocześnie dominowałby na deskach i byłby w stanie słiczować piki, 2. Irving z Love nadal nie umieją bronić tych pików, 3. piłka stoi, bo Lebron nie wie co robić, kiedy Warriors słiczują.

Dla mnie Seattle jest jedynym zespołem gdzie Chicago straciło kontrole nad rywalizacją. Poczatkowe 2:0 dla Chicago jest bardzo mylące. Poza pierwszym meczem dalej dzieje się młyn gdzie Kemp oswaja sobie już Rodmana, Jordan gra piach jak na swój standard a reszta chłopaków z Chicago ma tylko momenty dobrej gry. O ile pamiętam wypadł tam McMilan w pierwszych grach a on był szefem w tej ekipie

 

Seattle wygrywa dość wyraźnie dwie gry w Chicago

Edytowane przez Stanley Kubricki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w tym momencie np

 

 

to Bulls wszystko kontrolowali?

 

BTW Podobnego "braku kontrolowania" było jeszcze trochę, ale po prostu Bulls jakoś potrafili z tego wychodzić (czyli trochę tak jak Warriors w tym roku).

Nie widziałeś tego charakterystycznego "pstryk"? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie Seattle jest jedynym zespołem gdzie Chicago straciło kontrole nad rywalizacją. Poczatkowe 2:0 dla Chicago jest bardzo mylące. Poza pierwszym meczem dalej dzieje się młyn gdzie Kemp oswaja sobie już Rodmana, Jordan gra piach jak na swój standard a reszta chłopaków z Chicago ma tylko momenty dobrej gry. O ile pamiętam wypadł tam McMilan w pierwszych grach a on był szefem w tej ekipie

 

Seattle wygrywa dość wyraźnie dwie gry w Chicago

Po pierwsze nie Seatlle tylko Phoenix. Po drugie nie w Chicago tylko w Phoenix. A po trzecie nie wygrywa tylko przegrywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda to powinno być Ci kibiców OKC mieli GSW na linach nie potrafili ich znokautować.

 

 

Można. Gorzej się chyba nie da grać.

 

 

Już nie przesadzaj, że niby co kontrolnie wtopili 1Q by potem przycisnąć?

 

 

Sorry, ale tego nie rozumiem. Dlaczego, bo był blowout?

Kibicuje Cavs, nie lubię GSW w serii jest 0-2, ale nie uważam, że to nudna seria.

 

GSW swoją obroną narzucili pewien sposób grania Cavs, który sprawia, że ich atak jest nieefektywny (Cavs też pomagają mizernym ruchem bez piłki).

4 bloki Boguta pozdrawiają smallball.

Sposób bezbłędnego wykorzystywania błędów Cavs w obronie przez GSW.

To jak Cavs bronią Currego - podwojenia ze strony Love i co generalnie nawet ładnie im wychodzi.

Język ciała Currego, który czasem sprawia wrażenie lekko zrezygnowanego, tak było w G1, gdzie Cavs solidnie to obtłukli, a Curry chyba tego nie lubi i na początku q1 w G2.

Korespondencyjny pojedynek Jamesa z Greenem jak James na minute przed końcem 2Q walnął dunka, a potem layup, to Green po nietrafionej trójce próbował layupa, podobne akcje a z goła inne wykonanie.

Green - połączenie siły determinacji i uporu i topornej techniki - jego rzut za 3 jest kanciasty jak w nba live '96

Livingston i jego mid range jumper, który powinien trafić do muzeum zgodnie z tendencją obecnej koszykówki.

 

Naprawdę jest się czym delektować.

Po kolei. Kibiców OKC mi nie szkoda. Ich zespól zagrał świetne PO. Myślę, że półtora miesiąca temu 3:4 w WCF wielu z nich wzięło by w ciemno. Prawie pokonali Warriors. Mają młody, perpektywiczny zespół. Jeśli Durantowi nie odbije i nie odejdzie, to do maja 2017 będziemy dyskutować o pojedynku OKC-GSW.

 

GSW nie grało całego meczu na pełnej intensywności. Wyłączali koncentracje na kilka minut, po czym dociskali, odjeżdżali by znowu "odpoczywać". To miałem na myśli. Wynik po Q1 to był wynik takiego właśnie wyłączenia koncentracji, skończyło się runem 6 czy 7 do 0 dla Cavs.

 

Nuda użyłem w kontekście jednostronności serii. 48 puntów przewagi w dwóch meczach. To chyba rekord finałów. Z Twoją analizą się zgadzam. Rzeczywiście jest się czym delektować. Ale jeśli w drugiej kwarcie wiesz kto wygra to chyba nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Nie w finale NBA.

 

Jeszcze apropos Twojej propozycji zmiany avatara. Za kilka dni jak obecny się zdeaktualizuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby miał porządnego PG to by tyle nie klepał. Gdyby grał w mocnej drużynie to potrafiłby wykorzystać jej atuty i dać jej sporo od siebie. Jakby poszedł do GSW za Barnesa to byłoby to ogromne wzmocnienie dla zespołu. Niektórzy powyżej już tak bredzą, że aż się czytać nie chce.

 

Warto jednak pamiętać, że James gra w takiej drużynie, w jakiej chciał. Gra w mieście, w którym chciał grać, ma takich kolegów w drużynie, jakich chciał mieć i takiego trenera, jakiego chciał mieć. Efekt jest taki, że Cavs na tle poważnej drużyny wyglądają żałośnie.

 

I teraz jakiekolwiek gdybania na temat jego supportu wyglądają kiepsko - on chciał mieć właśnie taki support. Kto mu kazał cisnąć Cavs, aby podpisywali takiego kołka jak Thompson i to za taką kasę?

 

A James w Warriors mógłby jedynie wszystko rozjebać, bo on się nie potrafi podporządkować pod inny styl gry, a jego wizja koszykówki dostaje właśnie wpierdol.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

73-9 nabiera niezlej mocy.

najpierw 2 rundy bez stefka, przechodza jak chca, jakby go nie bylo w ogole tez by przeszli, co by to nie byly za druzyny, to i tak jest to dosc efektowne, wyobrazmy sobie 2 pierwsze rundy bulls bez jordana, rockets bez hakeema, czy lal bez grubego.

potem powstaja z 1-3 vs naprawde bardzo solidna i niesamowicie zmotywowana oklahoma, ktora co by nie mówic grala swoj zespolowy prime.

i teraz blowoutuja sobie kiedy chca i jak im sie podoba jamesa + zdrowych kolegow i c*** wie czy sie to sweepem nie skonczy.

no i wisienka na torcie , robia to wszystko zgarniajac back to back, gdzie wiemy ze obrona tytulu jest absolutna podstawa we wszelkich ocenach all time.

moc, duza moc golden state.

To dwa mistrzostwa z gwiazdką, bo nie zagrali serii ze Spurs. ;D

Ale wierzę, że za rok SAS się już dotoczą do WCF. ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając tę dyskusję odniosłem wrażenie że niedoceniacie prawdziwych przyczyn tego łomotu. Piszecie o LeBronie, Irvingu etc. ale taka prawda, że czołowi gracze obydwu drużyn grają słabo jak na swoje standardy. Różnicą są role players. Livingston, Iguodala, Barbosa, Bogut, Ezeli vs Jr Smith, Shumpert, Frye, Delly, Thompson to gigantyczna różnica. Role players Cavs nawet nie byliby w rotacji Warriors. Są to ludzie którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dlatego implozja Cavs jest tak wspaniała. Przypomina nam wszystkim że w kosza gra cały team, a nie jedna lub dwie gwiazdy. Te finały nie są wygrywane przez Currego i Klaya, lecz głównie przez role players.

Oczywiście poza tym Love jest gwałcony przez Greena. Ale to było do przewidzenia.

 

PS.
Iguodala ma +50 w 64 minutach na boisku.

LeBron ma -30 w 73 minutach.

Cavs przegrali z Warriors 7 meczów z rzędu

Curry i Klay łącznie zdobywają 27 ppg oddajac 51 rzutów łącznie (ok 40% z gry)

Barbosa i Livingston łącznie zdobywają 24 ppg oddajac 26 rzutów (ok 80% z gry)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając tę dyskusję odniosłem wrażenie że niedoceniacie prawdziwych przyczyn tego łomotu. Piszecie o LeBronie, Irvingu etc. ale taka prawda, że czołowi gracze obydwu drużyn grają słabo jak na swoje standardy. Różnicą są role players. Livingston, Iguodala, Barbosa, Bogut, Ezeli vs Jr Smith, Shumpert, Frye, Delly, Thompson to gigantyczna różnica. Role players Cavs nawet nie byliby w rotacji Warriors. Są to ludzie którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Dlatego implozja Cavs jest tak wspaniała. Przypomina nam wszystkim że w kosza gra cały team, a nie jedna lub dwie gwiazdy. Te finały nie są wygrywane przez Currego i Klaya, lecz głównie przez role players.

 

Oczywiście poza tym Love jest gwałcony przez Greena. Ale to było do przewidzenia.

Po pierwsze, Czasy, kiedy nazywaliśmy Iguodalę role playerem należy zakopać głęboko w ziemi i liczyć na to, że nikt tego nie zobaczy. Wszystkie sukcesy Warriors są zawsze związane z Iguodalą w lineupie i już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch runów, kiedy Warriors stykają się z poważnym graniem i przeciwnikiem - Iguodala jest długie minuty jednym z trzech najlepszych graczy na boisku. Role playerzy nie mają tej regularności, bo gdy ją mają stają się starami, all-starami i superstarami i gdzieś w tej kategorii należy szukać AI.

 

Po drugie, ten sam Leo Barbosa i Shaun Livingston byli absolutnym non-factorem w serii z Thunder i może poza defensywą Livingstona - to Kerr nie miał specjalnie po co wystawiać ich na parkiet. W Finals stawka jest jeszcze większa, ale najzwyczajniej w świecie Irving i cały backcourt Cavs daje dupy po obu stronach (where is Delly?) i taki kołek jak Barbosa może sobie fikać.

 

Barbosa i Livingston to tylko wierzchołek góry i przypadkowi beneficjenci tej serii, a w podobnej roli występował kiedyś Speights czy Ezeli - podobne piony. Warriors wygrywają tutaj arcydefensywą Iguodali i Greena oraz off ball movement Curry'ego z Klayem, którzy w połączeniu z passingiem frontcourtu - robią cały atak Dubs nie mając nawet piłki w rękach. Lebron z pewnością bardzo im nie pomaga rzucając cegły poza pomalowanym i wkładając piłkę w ręce Iguodali.

 

 

 

 

Barbosa x-factorem w serii? z czym do ludzi...panie kochany....

Edytowane przez BiałaCzekolada
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jeszcze patrze na kontrakty i wygląda jakby Cavs byli totalnie ugotowani, a np. Boston ma świetną sytuację bo sporo miejsca.

Problem w tym że w ciągu dwóch sezonów salary cap wzrośnie o 50%. Nowe kontrakty będą o wiele wyższe. Na ilu zawodników im tego miejsca starczy skoro będą wołać o wiele więcej niż teraz?

Jeszcze się może okazac za dwa lata ze te długie kontrakty TT, KL i KI są w rzeczywistosci bardzo tanie i można nimi handlować z pocałowaniem w rączkę.

Moim zdaniem wygranymi przy tych zmianach będa Ci co już teraz mają podpisanych zawodników na 5 lat i za 2 lata wartosci tych kontraktów się zdewaluują w stosunku do rosnacego salary cap.

Moim zdaniem wtopią Ci co dziś robią miejsce a będą zmuszeni podpisywać za dwa sezony.

 

No i problem jeszcze taki że skoro za chwilę wielu  będzie miało miejsce w salary to silni zawodnicy mogą wybrać silne zespoły.

Bez wzrostu pensji miejsce w salary głównie słabsze zespoły, teraz będzie trochę inaczej, liga moze się spolaryzować, silniejsi będą jeszcze silniejsi a słabsi zostaną słabi.

widze, ze w koncu ktos ogarnal o co biega : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

więc nagle Cavs są słabo dysponowani?

Co innego pisałeś jeszcze niedawno

 

I owszem

Cavs są za Thunder i SAS. W regularze pisałem że są na poziomie Okc, ale Thunder weszli na wyższy poziom w PO, Cavs nie, choć to może być w dużym stopniu spowodowane słabością wschodu. Nie mieli żadnej ciezkiej przeprawy która by ich zmotywowala, jest szansa że po tych dwóch meczach, gdzie nie byli nawet tłem, coś w ich mentalności się zmieni, bo to wciąż zespół, w którym gra James

Własna hala, 0-2, Lebron James- g.3 to must watch dla każdego kibica, niezależnie od tego jak bardzo lub jak mało interesuje go taki finał (jak wspomniałem dla mnie po skończyły się na porażce SAS, teraz oglądam z nudow)

uscisle:

Cavs sa slabsi kadrowo, szczegolnie na lawce.

GSW ma wszystko i wszystkich zeby grac swoim systemem, rotowac, odpoczywac.

Cavs ma "system" zbudowany wokol kilku graczy, ale polega on na tym, ze wszyscy sa podporzadkowani pod LBJa a Love i KI maja sie dopasowac. Wypada "szczyt" tej ukladanki (LBJ) wszystko sie sypie.

na dloni widac, ze bez jakiegos rim protectora jak rok temu Mozgov to starcie z bogutem/iggym/barnesem/ wyglada slabiutkoooo

Cavs, szczegolnie LBJ, pierwsze 2 mecze strasznie slaba dyspozycja: mozemy dyskutowac, LBJ nie wyrabia fizycznie/konczy sie; ale wszyscy biegaja jak z olowiem w dupie; nawet jak byly jakies zrywy to sedziowie zajebali zalazki czegokolwiek pozytywnego, kazdy by sie wkurwil (nie jest to glowna przyczyna calosciowo, ale jednak wplywa, patrzac po body language).

 

Cavs nie sa az tak slabi jakby mogly wskazywac oba mecze, moga odnalezc to "cos" u siebie, jedyna szansa na uratowanie serii. moga, nie musza. pytanie czy potraktowali te dwa mecze jako porazke, czy jako dwa wpi****le-ze-wstydem i juz ich "nie ma".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś mi mignął nagłówek, że Dellavedova będzie miał własny kontrakt obuwniczy. Mocne.

- W czym grasz?

- W Dellavedovach.

- Rispekt.

 

Ja z kolei słyszałem że Nike ma wypuścić dla Lebrona specjalny model butów jeśli powtórzy swój wyczyn w finałach :

 

LeSweep Air Max 2.0

Edytowane przez queenJames
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.