Skocz do zawartości

Czy konferencja wschodnia to jeszcze NBA?


Alternative

  

47 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy konferencja wschodnia prezentuje poziom godny NBA? ;>



Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie jedyna odpowiedź, której byś nie negował brzmi "ta Lebrona"...

 

Wczoraj pisałeś o tendencyjności. Ale już tendencyjne pytania są ok?

 

Gdy skończysz się już fascynować relatywizmem, to przyjmij do wiadomości, że trudniejsza droga jest ta, na której są trudniejsze przeszkody

Ekhem. Bullsht. A w sumei i tak i nie. Bo dla jednego te rzekomo trudniejsze pozwalają wspinać się na nowe szczyty, osiągać nową jakość i trudniej = łatwiej, ale później. Z drugiej strony teoretycznie łatwiejsza droga usypia, zaniża standard, przychodzi spotkanie z poważnym przeciwnikiem i okazuje się, że za długo ciągnął na 2000 obrotów i nie ma z czego finiszować. 

 

Relatywizm. Empatia. Zrozumienie. 8 stron tematu przy czym jedną bym zrobił z wycieczek ad persona. Z onetu się urwaliście?

 

Przem, Chleb się o 2-3 piecze :) o 18 czułeś zapach "odpiekanego" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wierze...

 

Lorak wedlug Twojego rozumowania w tym sezonie Hawks mieli trudniejsza droge do ECF niz Warriors i Rockets do WCF. Przyklad pierwszy z brzegu juz pokazuje, ze to bzdurne zalozenia!

dlaczego bzdurne? hawks mieli łatwiejszych przeciwników, ale też sami są słabszym zespołem niż warriors (a z houston to już w ogóle nie wiem o co ci chodzi, bo przecież rozegrali jedną serię z siedmioma meczami) i w sumie mieli ciężej - czego dowodzą wyniki. ten przykład pokazuje właśnie jak zasadniejsze jest patrzenie w zaproponowany przeze mnie sposób zamiast na 50W jeśli chce się ocenić trudność drogi.

 

Gdy skończysz się już fascynować relatywizmem, to przyjmij do wiadomości, że trudniejsza droga jest ta, na której są trudniejsze przeszkody.

nieprawda, ponieważ droga sama w sobie nie posiada takiego atrybutu jak "trudność". tak samo jak np. żaden człowiek nie jest sam z siebie "wyższy/niższy". te cechy można określić tylko w relacji do innego obiektu. skoro jednak masz problemy ze zrozumieniem teorii, to może przykład pomoże ci dostrzec sedno sprawy. otóż wyobraź sobie dwóch takich samych ludzi, wchodzących przy tych samych warunkach, tą samą drogą na czomolungmę. jedyną różnicą jest to, że pierwszy wspina się przy wspomaganiu tlenem, a drugi nie. pokonali tą samą drogę, ale dla drugiego była ona dużo trudniejsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Przem, Chleb się o 2-3 piecze :smile: o 18 czułeś zapach "odpiekanego" ;)

 

A ja tam wiem? Może mają daleką dostawę. Ja tam pieę kiedy mi sie kończy poprzedni i nie jest to 2-3 w nocy :)

 

 

 

--------------

 

Zaczynam kumac nielogiczną logikę!!!!

 

 

LeBron james jest słabszy, a zatem ma trudniejszą drogę do przebycia grajac ze słabszymi niż lepsi i silniejsi od niego z mocnioejszymi. 

Czyli defacto jest królem słabszej konferencji bo tam ma dla siebie trudniejszą drogę.

 

A więc jest lepszy bo jest gorszy!

 

Ufff

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ten przykład pokazuje właśnie jak zasadniejsze jest patrzenie w zaproponowany przeze mnie sposób zamiast na 50W jeśli chce się ocenić trudność drogi.

 

No nie do końca. Bo to może i byłoby logiczne, gdyby porównywać dwie przykładowe serie osobno (jedna na wschodzie, a jedna na zachodzie). Natomiast, gdy porównujesz mecze i serie różnych drużyn z różnymi przeciwnikami z różnych konferencji, to ja biorę opcję z 50W.

 

Przykładowo równie dobrze można powiedzieć, że u mnie na podwórku z bratem mam trudniej, niż Kobe miał w swojej karierze na zachodzie w NBA (debilny przykład, ale mniej więcej o to chodzi).

Edytowane przez barcalover
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast, gdy porównujesz mecze i serie różnych drużyn z różnymi przeciwnikami z różnych konferencji, to ja biorę opcję z 50W.

dlaczego? przecież to ignoruje matchupy, kontuzje itd.

 

Przykładowo równie dobrze można powiedzieć, że u mnie na podwórku z bratem mam trudniej, niż Kobe miał w swojej karierze na zachodzie w NBA (debilny przykład, ale mniej więcej o to chodzi).

tylko co w tym dziwnego? przecież możesz mieć trudniej z bratem na podwórku (skoro już idziemy w debilne przykłady, to dla lepszego zobrazowania: brat po NCAA, pewniak do pierwszego picku w drafcie, ty na wózku i bez rąk) niż Kobe na zachodzie! co nie znaczy, że mierzyliście się z przeciwnikami tej samej miary. poza tym zauważ, że taki przykład jest bardzo skrajny, tzn. różnice ogromne, a w NBA między konferencjami ta przewaga jednej nad drugą nie jest aż tak duża.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nieprawda, ponieważ droga sama w sobie nie posiada takiego atrybutu jak "trudność". tak samo jak np. żaden człowiek nie jest sam z siebie "wyższy/niższy". te cechy można określić tylko w relacji do innego obiektu. skoro jednak masz problemy ze zrozumieniem teorii, to może przykład pomoże ci dostrzec sedno sprawy. otóż wyobraź sobie dwóch takich samych ludzi, wchodzących przy tych samych warunkach, tą samą drogą na czomolungmę. jedyną różnicą jest to, że pierwszy wspina się przy wspomaganiu tlenem, a drugi nie. pokonali tą samą drogę, ale dla drugiego była ona dużo trudniejsza.

 

To może Tobie przyda się wsparcie przykładem. Bo się poplątałeś. W NBA jest więcej niż jedna droga do finału. I nie są sobie równe. Na jednej spotyka się bobki, a na innej Niedźwiedzie. I dlatego jak najbardziej można użyć taki atrybut jak "trudność" do ich określenia. 

 

Masz oczywiście rację, że z karabinem będzie łatwiej jak ze scyzorykiem, ale nie zmienia to faktu, że wywróciłeś się o własne nogi już na początku tej drogi...

 

 

I jeszcze jedno, teraz zginiesz od własnej broni. 

Są dwie drogi. Jedna to droga na Mount Everest. A druga to droga od startu do mety na bieżni, 100 metrów. Na pierwszą drogą zostaje wysłany najlepszy himalaista na świecie, na drugą człowiek kompletnie sparaliżowany, ale świadomy. Jeden i drugi dostaje rozkaz pokonania swoich dróg. Pierwszy wykona zadanie, drugi nie. Czy to k**** oznacza, że 100 metrów na płaskim, utwardzonym gruncie jest trudniejsze, bo droga sama w sobie nie ma takiego atrybutu jak "trudność" i trzeba ją zestawić z inną + z okolicznościami? 

 

Co Ty k**** pierdolisz?! Ja mam problem z teorią? W takim razie Ciebie teoria ordynarnie gwałci.

 

A na koniec coś, co powinieneś wiedzieć +/- od 3 roku życia. "Trudność" jest cechą, parametrem. Jak najbardziej można ją przypisać do drogi. Równie dobrze, mógłbyś stwierdzić, że dopóki nie ustalimy czy James jest niższy od Duncana, to nie możemy powiedzieć, że ma wzrost. A jakiś ma, czyż nie? 

Edytowane przez Alternative
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A na koniec coś, co powinieneś wiedzieć +/- od 3 roku życia. "Trudność" jest cechą, parametrem. Jak najbardziej można ją przypisać do drogi. Równie dobrze, mógłbyś stwierdzić, że dopóki nie ustalimy czy James jest niższy od Duncana, to nie możemy powiedzieć, że ma wzrost. A jakiś ma, czyż nie? 

Ja pierdolę, co jeszcze wydumasz. Wzrost jest parametrem, trudność już nie, tylko opinią. Jeśli jest parametrem, podaj mi jej jednostkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pierdolę, co jeszcze wydumasz. Wzrost jest parametrem, trudność już nie, tylko opinią. Jeśli jest parametrem, podaj mi jej jednostkę.

 

Użyj swojej głowy do czegoś lepszego niż produkowanie bezsensownych statystyk. I najlepiej zacznij od słownika.

 

Definicja "trudności" z SJP, z neta, tak na szybko.

 

 

1. coś, co jest uciążliwe, wymagające dużego nakładu pracy; problem, przeszkoda, utrudnienie;

2. cecha, właściwość tego, co jest skomplikowane, wymagające wysiłku; szkopuł, sęk, komplikacja, powikłanie

 

 

Będąc wybitnie precyzyjnym, to "droga do czegoś" jest trudnością samą w sobie, ale nie spodziewałem się po Was dwóch, że sami to ogarniecie. 

 

A jednostką może być chociażby ilość czy rodzaj komplikacji. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Będąc wybitnie precyzyjnym, to "droga do czegoś" jest trudnością samą w sobie, ale nie spodziewałem się po Was dwóch, że sami to ogarniecie. 

 

A jednostką może być chociażby ilość czy rodzaj komplikacji. 

Czyli każda komplikacja jest sobie równa? Jeśli nie jest, wtedy nie można jej za jednostkę uznać.

Chłopie, gościa który tak nie ogarnia nie spotkałem w życiu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli każda komplikacja jest sobie równa? Jeśli nie jest, wtedy nie można jej za jednostkę uznać.

Chłopie, gościa który tak nie ogarnia nie spotkałem w życiu...

 

Oczywiście, że można, ponieważ to zależy od tego, co badasz. Rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana niż statystyka. W życiu nie wszystko jest hermetyczne, łatwo weryfikowalne, jednoznaczne, zgodne z modelem.

 

Firmy liczą np ilość przewiezionych pasażerów. Wówczas pasażerowie są jednostką. I nie muszą być sobie równi (i nie są, nawet ceny ich biletów na tej samej trasie w tej samej klasie są często różne). Sztuka jest sztuka...

 

Jest taka wielkość jak praca przewozowa, a jednostką w przypadku transportu pasażerskiego jest pasażerokilometr. I tutaj także dwa obliczenia, które dają taki sam wynik, np. 20 000 pasażerokilometrów będą oznaczać coś zupełnie innego.

 

To nie jest zabawa dla grzecznych chłopców kochających jakieś śmieszne wzorki, niepotrafiących wyjść poza schemat i niezdolnych do nieszablonowych rozwiązań, tylko dla mężczyzn, którzy żyjąc w XV wieku dowodziliby okrętami odkrywającymi Nowy Świat.

 

Wyjdź poza statystykę i zacznij myśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - co takigo robisz w życiu, ze porównujesz się do kapitanów okrętów?

Po drugie - liczba pasażerów jest tylko liczbą i jeśli mówimy o przewozie to sam widzisz, że jeśli chodzi o przewóz to stosujemy objętość czy kilogramy. Przeiweizienie 10 x100 kilogramów to więcej niż 20x20kg dzieci. Do układu SI nie wsadzisz tego. Jak sam zauważyłeś, ludzie są różni i licząc ludzi w tym kontekście firmy dokonują uproszczeń. Czyli zakłamują rzeczywistość dla wygody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej, gdyby sytuacja była odwrotna o 360 stopni - to to by wtedy było.

Internet to szatan. Z tymi środkami, pomysłowością i nudą w życiu 20/30 lat wcześniej to i Bird i Jordan po opiniach koniobijców netowych by wyszli na kołków bez czegokolwiek wartościowego.

 

edit

^^ Ten Twój kolega "amator" jest w śpiące farmakologicznej. Za wiele nie ugra. Deal with that

Edytowane przez Elwood
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.