Skocz do zawartości

BiałaCzekolada

Rekomendowane odpowiedzi

http://www.sbnation.com/nba/2014/12/29/7456595/kobe-bryant-lakers-stats-shooting-hurting-mystery
 

 

But here's the thing: despite Kobe's undeniable inefficiency, he doesn't seem to be hurting the Lakers' offense in the aggregate.

As mentioned, the Lakers are average -- No. 15 as of Monday, to be exact -- in offensive efficiency. They are top-3 in turnover rate and in the top half of the league in free throw rate and offensive rebounding. The one offensive category in which the Lakers trail is, yes, shooting. And Kobe does take the bulk of shots. But when you look at the data, it's not obvious that all of those shots are hurting the offensive performance much.

 

Consider the fact that in games in which Kobe takes shots at a much lower frequency, the Lakers' offense isn't appreciably better.

 

How can Kobe be a credit to the Lakers' offense when he's the least efficient high-scorer in the entire league? Because shooting efficiency is just one part of the equation. I noted above that the Lakers rate highly in turnover rate. Kobe has a remarkably low turnover rate for someone who uses so many possessions. I noted that the Lakers get to the line a lot. Kobe is No. 2 on the team in free throw rate. There's also the matter of Kobe's passing, which is actually really good when he does it: he's No. 2 on the team in assist rate and is averaging almost five dimes per game. Kobe's poor shooting matters. But so does all of that.

 

The problem with the Lakers isn't offense. The problem with the Lakers is defense. Yes, Kobe is horrid on that end, but so is every other Laker not named Ed Davis at this point. The defense has been better when Young and Wayne Ellington play and in garbage time. Other than that, it's been a nightmare with and without Kobe. This should end up as Byron Scott's fourth consecutive bottom-5 defense.

 

 

Polecam przeczytać całość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Całkiem ciekawe. Dodam, że gdy Kobe oddaje mniej niż 20 rzutów w meczu lub nie gra w ogóle, wówczas ORtg Lakersów wynosi zaledwie 100,95 i jest niższe od średniego o 6,54 (za bb ref). Prowadzi to jednak tylko do takiego wniosku, że Kobe nie jest cancerem również w ataku. Słabe to pocieszenie biorąc pod uwagę, że jego drapm jest jednym z najgorszych w lidze. 

Edytowane przez P_K
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wrzucam to tu bo nie chce zaśmiecać tematu o Cavs.
 

 

1. Jeśli chcesz analizować kariery KB i LBJ to LBJ jest pod względem fizyczności (ta sama długość gry w NBA) obecnie na poziomie Kobego z sezonu 07-08. Jak będziesz miał ochotę porównywać KB z 2013+ po inj to poczekajmy na LeBrona za 6 lat. Inaczej to absolutnie nie ma sensu, gdy piszemy z jednej strony o koszykarzu w swym prime i chcesz nagle porównywać do gracza z zerowym atletyzmem.

 

Miami Heat faktycznie byli 4 razy z rzędu w finałach NBA, jednakże patrząc na siłę wschodu + fakt, iż mieli zdecydowanie w każdym sezonie najlepszy roster w NBA to ledwie 2 tytuły już nie są tak imponujące. Dodaj do tego, że zarówno Cavs i Heat byli całkowicie budowani pod LBJ (weterani, wysocy z range, zagrożenie z dystansu od wszystkich graczy). Odejście superstara z tak konstruowanego zespołu musi skończyć się klapą.

 

Co do roku 07 - był to sukces LeBrona, ale czy taki wielki? Wschód był w tamtym sezonie chyba jeszcze słabszy niż zazwyczaj. Pistons po odejściu Bena, Miami sweepowane w 1 rundzie przez Bulls bez allstarów, Nets z Mikki Moorem, J.Collinsem, A.Wrightem i Nachbarem jako zawodnikami 4-7 w rotacji. Bosh i Jamison jako 1 opcje rosterów też klasowych nie mieli. Ogólnie - sukces, ale chyba już przeceniany jest ten sweep w finałach. Frountcourt Cavs (Gooden-Ilgauskas-Vare) był wtedy jednym z czołowych na wschodzie. L.Hughes dwa lata wcześniej w Wizz wykręcał 22 pts na lepszych procentach, jedynym problem była obsada "tego piątego" w ekipie -kolejni którzy obniżyli loty po przyjsciu do Cavs (Marshall, Snow) + trójkowicz S.Pavlovic.

 

Co do wpływu na teammates : w trakcie 07/08 doszli weterani : BigBen i Szczerbiak, obaj zaczęli grać gorzej niż jeszcze w tym sezonie w poprzednich klubach, Delonte więcej minut produkcja taka sama. 08/09 Mo Williams gorzej niż w Bucks. 09/10 Shaq - gorzej niż w Suns (ale wiek wiadomo). Jamison, który w 08 był allstarem, poprawił o 2%FG, obniżył zdobycze (typowy casus mniejszego usage), A.Parker podobnie jak w Toronto.

Więc kończąc Cavs, gdzie ci teammates tak o wiele lepiej?  Byli gracze, gdzie tego porównać za bardzo sie nie da, bo bez LBJ nie grali (Ilgauskas). Kto na plus S.Pavlovic i Gibson, chyba tyle.

 

U Kobego w tym okresie jest masa graczy, która bez niego kompletnie sobie w NBA nie radziła wsrod scrubów (Smush, Mihm, Kwame, Vujacic, Walton) wśród lepszych (Odom, Bynum), Fisher tez najlepiej przy Kobem. Pau Gasol przychodzac do Lakers byl tylko raz w ASG, bilans w PO 0-12 i ogolnie w NBA ceniono go mniej niz Bosha przed przybyciem do Heat. To u Kobego stal sie legit all-starem.

 

Co do tekstu o Miami na temat upgradu - wide open jako argument - nice! Ale ogólnie jak pojedynczy gracz moze tworzyc pozycje wide-open?

 

a) moze byc miazgatorem wysokich wymagajacym podwojen (Shaq, post-up Duncan)

B) moze byc wysokim niszczacym z mid-rangu, ktorego z roznych wzgledow ciezko kryc 1v1 (Dirk, Garnett, Duncan)

c) moze byc playmakerem wymiatajacym jako floor general (Nash, CP3)

d) moze byc miazgatorem niskim - wjazdy + najlepiej rzut (Kobe, Wade, LeBron, Durant, Harden)

 

W Miami i teraz w OKC jest niesamowity plus na tworzenie spacingu dla rolesow - dwoch graczy rozrywajacych D. Kobe takiego gracza przy sobie w prime nie mial (no sorry '13 Nash juz nie pykalo, zreszta Lakers '13 to jest temat do ciagniecia na dlugie strony). Ale i tak, gdy Bryant prowadzil z shooterami elite ofensywe (Arizy, Vujacicie etc) to w 08-09 w nieprawdopodobny sposob rozrywal obrone i tworzyl wlasnie rowniez pozycje wide-open.

 

Mike Bibby, Mike Miller, Battier czy R.Lewis wcale nie skorzystali specjalnie na obecnosci LeBrona (zadne difference maker) i szczerze cholernie mnie dziwi ze podales te nazwiska, bo to niejako kopanie dolu pod swe tezy. Ray Allen tez nie jakbys chcial vets dorzucac ;). Joela betonowe rece wygladaja identycznie w Pistons jak Heat. Ok Chalmers na plus. Bosh i Wade ofk mieli wyzsze procenty grajac w trojke z LBJ niz czy wczesniej osobno, czy we dwojke 4 lata pozniej (Wade zwlaszcza).

 

Podsumowujac - uznaje za chorą panującą opinię, że LBJ tworzy teammates lepszymi, a Bryant nie.

 

1 - masz pełną rację

2 akapit - też

3 akapit - po części, młody Lebron dał radę wprowadzić ten zespół do finałów praktycznie samodzielnie, roster taki sobie, konkurencja też słaba, zaważył tu jego talent

4 akapit - szrot o dobrych nazwiskach, ciężko ich wywindować skoro w dobrych klubach równie dobrze w połowie sezonu wypadliby z rotacji

5 akapit - Pau gra wciąż świetnie, Odom zapowiadał się na gwiazdę o ciężkim charakterze, to, że w LAL grał fajnie jest zasługą sztabu, Fisher nawet w Jazz grał tak samo jak zawsze (dobra głowa, brak talentu i atletyzmu), Bynuma położyły kontuzje, Smush? Przecież to tak, jakby włożyć go do Philli, też by grał mimo, że się do niczego nie nadaje

Ostatni akapit? Nie kumam, Miller się połamał po przyjściu do Miami a mimo to jak grał, to ograł w jednym z meczy OCT, Lewis został totalnie reaktywowany gdzie wydawało się, że już nigdy nie znajdzie się w rotacji, Battier? Bibby, który się skończył wcześniej?

 

Nie bronię tutaj nikogo jak sam widzisz, po prostu nie wiem skąd wziąłeś swoje argumenty, z jednej strony Smush parker, którego w lidze nigdy nie powinno być (i Kobe nie zrobił z niego nawet przeciętnego zawodnika) a z drugiej Lewis, który przychodząc do Miami był cieniem cieni a mimo wszystko został w jakiś sposób reaktywowany? Nie kumam o co Ci chodziło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do roku 07 - był to sukces LeBrona, ale czy taki wielki?

 

Nigdy mi się to nie znudzi ;]

 

4 sezon w lidze, finały NBA z dobrym wynikiem po RS, doświadczeni i wciąż bardzo mocni Pistons, którzy zamęczyliby większość zespołów zachodu w tamtym czasie. Aha, zappomniałem. Jego 4 sezon w NBA, doszedł do finałów mając jako support Ilgauskasa, Goodena i Sashę Pavlovica, truchło Snowa, Boobie Gibsona i resztę ludzi, którzy bez niego przeszliby przez karierę w NBA niezauważeni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

koncze czytac lazenby'ego.

kobe przy mj'u to aniol, jesli chodzi o relacje z partnerami z druzyny.

 

mj nigdy nie kupil swoim kolegom z zespolu zegarkow za mvp i nie mial w zwyczaju chodzic z nimi na wspolne kolacje...

Teza, że MJ jest sk****synem dawno została przyjęta przez aklamację.

 

 

I po co to pisałeś? Nadal Twoim zdaniem przy blasku LeBrona dopiero zostali zauważeni? Snowa bardziej pamiętam z Sonic i 76ers, Goodena z T-Maciem a Big Z z filmików Ricky Davisa

Ja nie dyskutuję skąd ich pamiętasz, ale kim byli. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serie z Pistons i ten run był genialny. Ilgauskas to all-star, Gooden się sprawdza po tylu latach w Wizards i dobre miał lata w Orlando, Eric Snow był w finale z 76 ers. Z pewnością ten finał nie spowodował, że byli zauważeni.

Gooden się sprawdza po tylu latach w Wizards ? Gość był pierwszopiątkowym graczem w tamtych Cavs ale nigdy nie był wyróżniającym się zawodnikiem. Nie był ani 2 ani 3 opcją z prawdziwego zdarzenia, a jedynie z przymusu. Przez całą karierę był role playerem, nawet jeśli grał w s5.

 

Zazwyczaj rozmawiając o supportach i porównujemy 2 i 3 opcje to mówimy o zawodnikach z zupełnie innej półki niż Gooden był kiedykolwiek. Ba, w mistrzowskich Spurs, Heat, Mavericks, Lakers czy Celtics nie byłby nawet 4 czy 5 graczem, nawet w swoim prime. A rozmawiamy o zespole, który wjebał w finale więc porównanie jest jak najbardziej na miejsce. Z ? Bardzo podobna sytuacja.

 

Aha... bo rozmawiamy o czym innym :D Goodena i Z ta myśl o zauważeniu nie dotyczyła, moja składnia zawiodła.

Edytowane przez Findek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O to mi chodziło Findek :) ale Rappar nie kumaty ;) nigdy nie pisałem, że to świetny support bo bym kłamał ale znało się tych graczy. Ten jego finał to niebagatelny wyczyn, co prawda Pistons się już powoli kończyło ale praktycznie w pojedynke ich niósł na barkach.

Czy ja wiem czy się kończyło? Pistons 08 to możliwe, że ich najlepsza inkarnacja, szkoda tej drużyny szczególnie dla fanów truskulozy, bo mogła osiągnać sporo więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

January, nie wiem czy to nie z Tobą na ten temat już rozmawiałem...

 

Hughes był cieniem samego siebie sprzed kontuzji i była to już końcówka jego kariery. Nazwisko na papierze kojarzy się nieźle i 15 rzucał ale napisać o nim jako 2 opcji w takim świetle jest nieadekwatne do rzeczywistości, w której był nawet mniej ważnym zawodnikiem w rotacji niż właśnie Drew Gooden czy Z. To, że . A to, że w Cavs nie było lepszych zawodników na pozycjach obwodowych niczego nie zmienia.

http://heylarryhughespleasestoptakingsomanybadshots.com/2007/

 

Funkcjonowali ze Snowem jako tako, jako obrońcy. Varejao był spoko ale to nawet nie był jeszcze ten Varejao, którego znamy z pomiędzy licznych kontuzji. Fajnie mieć równe 48 min na centrze ale na finały to za mało.

A Lebron Iversona na żadnym etapie swojej kariery nie przypominał. Taki Joe Johnson zmieniłby oblicze całej serii, mimo że to Spurs, a wiemy też, że sam JJ to przerost boxscora nad rzeczywistością.

Edytowane przez Findek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasy contendowania Pistons skończyły się wraz z odejściem Larry Browna.

Tak naprawdę jedyną osobą, która bardzo ucierpiała na odejściu dobrego coacha (wcześniej Carlisle) był Ben Wallace.

 

Chociaż z drugiej strony Pistons najlepsze bilanse kręcili już za Saundersa - tylko po prostu konkurencja na Wschodzie bardzo się poprawiła i dwa razy trafili na super team Heat i Celtics a raz dostali baty od superhero mode Lebrona. W 2005 roku też z dotarciem do Finals mogło być różnie, gdyby nie kontuzja Wade'a.

 

Pistons po odejściu Browna dostali nawet kopa w ofensywie i był nawet sezon, że byli lepsi w ataku niż w obronie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już tak jeździmy po supportach to podrzucam Heat 2009/10. Wade + Beasley, Haslem, Q-Rich, Chalmers, O'Neal, Arroyo, Dorell Wright i Joel Anthony.

 

Unpopular opinion alert!

Z takim supportem zrobić 5. miejsce w konferencji >= 7. miejsce Lakers w 2006/Finały Cavs w 2007.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę jedyną osobą, która bardzo ucierpiała na odejściu dobrego coacha (wcześniej Carlisle) był Ben Wallace.

 

Chociaż z drugiej strony Pistons najlepsze bilanse kręcili już za Saundersa - tylko po prostu konkurencja na Wschodzie bardzo się poprawiła i dwa razy trafili na super team Heat i Celtics a raz dostali baty od superhero mode Lebrona. W 2005 roku też z dotarciem do Finals mogło być różnie, gdyby nie kontuzja Wade'a.

 

Pistons po odejściu Browna dostali nawet kopa w ofensywie i był nawet sezon, że byli lepsi w ataku niż w obronie.

 

Dostali takiego kopa, że zaczęli od 37-5, ale wtedy paliwo się skończyło i do play-off weszli na oparach. Z kolei wschód - owszem - poprawił się, ale po przyjściu Garnetta do Bostonu. Wcześniej był słaby, zwłaszcza w 2007, a superhero mode LeBrona to był jeden mecz. Pistons powinni tę serię wygrać mimo tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.