Skocz do zawartości

II ZLOT E-NBA: Kraków 2006 (info + wrażenia)


Monty

Rekomendowane odpowiedzi

dzieki Monty-fajnie sie gralo i gadalo w piatek-szkoda tylko ze fajerwerki za szybko sie skonczyly :) Powodzenia i czekam na info czy zostajesz czy jedziesz z nami samochodem do koln.

numer telefonu zostaje jakby co?

qba-nie mam pojecia co za cham mnie faulowal:)w tym momencie walczylem o oddech i o zycie :)

nie rozumiem jak mozna tak nieumiejetnie sztuczki techniczne wykonywac...

No szkoda Ajverson, swoją drogą ciekawe czy to były fajerwerki z okazji naszego przyjazdu :P A ten Twój faul to ja już myślałem, ze jakieś otwarte złamanie albo coś :)

 

Co do Koln i innych rzeczy to dam Wam znać bo do kafejek bedę chodzil, numer będę miał inny ale zainteresowani go dostaną wraz z adresem bramki i hasłem do niej, bo tam są na hasła. Na razie nie ma sensu uzgadniać bo moze już za 2.5tyg będę w domu :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zlot zlot i po zlocie. Teraz moja kolej żeby przedstawić swoją relacje.

 

Rano spotkaliśmy się z Borysem na Centralnym, kupiliśmy bilety i do pociągu, w przedziale trafiło nam się towarzystwo starszych pań w tym jednej zakonnicy, toteż jako kulturalni i elokwętni młodzieńcy dyskutowaliśmy o sporcie oraz na tematy około sportowe. W Krakowie, na dworcu przywitaliśmy się najpierw z wyżej wspomnianymi Azjatami (spod Lublina), a następnie z oczekującymi na dworcu Szakiem, Loqshem, i bodaj Jazzmanem (sorry pamięć dobra ale krótka :P ), następnie dbając o słuszną sportową diete udaliśmy się do popularnego centrum zdrowego żywienia imienia Ronalda McDonalda. Potem już tylko dotarliśmy do przystanku dla wsiadających i wysiadających (ja nie wiem, czemu mają służyć takie obostrzenia, może za wysiadanie z przystanku dla wsiadających można otrzmać ostrzegawczy strzał w tył głowy od policjanta), udaliśmy się do piknikującej reszty, a wraz z nimi do pubu który poza piwem, podjął nas niesamowitym miksem muzycznym, podpisaliśmy też zawodowe foty przygotowane przez Fartmana. Potem oczywistym stała się wizyta na sali, aby tam się zintegrować i spocić.

I powiem tak, dla mnie MVP tego meczu to Gimmie, jak z nim grałem mogłem mu w ciemno zgrywać piłkę a on poprostu rzucał i punktował, z dużą łatwością. Razem z Qbą słusznie zaobserwowaliśmy że grze służy szybkie rozgrywanie piłki, co też usiłowaliśmy czynić. W sumie, takie mecze, idealnie wpływają na integracje, gra nie taka jak na all-star (pozbawiona obrony) ale unikająca brutalnych zagrań (no wyjątkiem była próba wypełnienia warunków kontraktu który na Ajversona dostał Qba od mafii 8) ). Potem podróż do do hotelu, część osób dziarsko autobusem, a my jak banany taxóweczkom, co prawda w Krakowie zamówienie taxi to nie taka prosta sprawa, ale cierpliwość i wrodzony spryt przyniosły oczekiwany efekt. Przed wejściem do hotelu Monty ostrzegł mnie i Borysa żeby nie rozmawiać z Panią Słoneczko, co też uczyniliśmy. Potem tylko prysznic (ja się nie poparzyłem), i wycieczka w towarzystwie Pauli, Fartmana, Montego oraz Qby i jego laczków, do sklepu spożyczego marki "jużzachwilkęjakieś200metrówizobaczyciesklepniesposóbgoprzeoczyćtylkożenic***agoniebyłowidaćdopókinaniegoniewpadliśmy" tam nabyliśmy niezbędne skarby i wróciliśmy do hotelu w którym to rozkręcało się wesele, i pod którym czekała ekipa, z którą to udaliśmy się na przystanek dla wsiadających i wysiadających. Gimmie i Loqsh zabrali nas do świetnego miejsca pt. CK Browar, w którym mają dobre piwo, jedzenie i śliczną kelnerkę która nas obsługiwała, w międzyczasie reprezentacja najbardziej tchórzliwego narodu świata ograła najlepszych w piłce nożnej. Gdy już dobiegło końca owo nędzne spotkanie piłkarskie, udaliśmy się na deptaki Krakowa. Tam Jmy został uznany za żebraka, wraz z R_adem uznaliśmy że żużel jest nudny jak przysłowiowe flaki z olejem, a R_ad wymyślił jak powinna wyglądać klawiatura do obsługi symulatora żużlowego motocykla (jeden klawidz - strzałka w lewo :D ). Określiśmy także dosyć dokładnie jakie kryteria należy spełniać aby stać się zawodnikiem Utah Jazz (trzeba być białym typem i mieć kontuzje :D ). W międzyczasie Monty grzebał w spodniach oglądając SLAM :D:D:D . Potem rozstanie w parku, i wycieczka autobusem WRC, do hotelu, tam na miejscu oczekiwała nas Polska Reprezentacja Abstynentów w składzie goście weselni, i na dzień dobry jakiemuś dziadowi nie przypasiło że wchodzimy do hotelu, a potem jakiś Mietek chyba chciał się bić bo się gibał i wpadł na mnie, ale małżonka wypersfadowała Mietkowi że prędzej upadnie na ryj niż kogokolwiek powali. Na dobranoc jeszcze tylko piwko z Montym, Jazzmanem i R_adem i spać. UWAGA!!! Proszę nie ufać Szakowi w to że nie mógł się wyspać bo niby chrapałem, to kłamstwo, jak wchodziłem do pokoju Szak nie spał, jak rano go opuszczałem Szak nie spał, wniosek Szak nie śpi nigdy, nawet gdy śpi to nie śpi :D .

Generalnie zlot był mega fajny i szkoda że nie mogłem zostać na niedziele, ale i tak ów czas uważam za spędzony w świetnej atmosferze i w doborowym towarzystwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja dojechalem do krk ok 7:20 zadzwonilem do Gimmiego z ktorym umowilem sie na okolo 8 i jakos o 8:30 sie znalezlismy 8) , jakos niedlugo pojawili sie Fartman Qba i Paula do ktorych od poczatku bylem bardzo pozytywnie nastawiony(zwlaszcza do Pauli :wink: ) i ruszylismy do bazy. Fart od poczatku zaczal umierac i obudzil sie dopiero na sali, po ktorej znowu zaniemogl i niestety nie poszedl z nami do pubu tak samo jak Qba i Paula oraz Goska.W bazie 1szych spotkalem Gumbiego oraz Ajversona ktory jak przystalo na prawdziwego sportowca przywital mnie z papierosem w ustach.Nastpeny w kolejce byl Pietras ktory jak na fana LAL okazal sie bardzo pogodnym czlowiekiem. nastpenie odebralismy Jmy`ego chwile sie polenislimy sie i pojechalismy na slawetny juz Plac inwalidow(ulubione miesce Pietrasa) zwany rownierz placem kombatantow :roll: , skad udalismy sie do jakiegos baru gdzie czekalismy na reszte zazlogi.

 

ponzniej byl jeszcze jakis glosny klub i to co forumowicze lubia najbardziej czyli hala. gralo sie naprawde dobrze. strasznie sie zdziwilem gdy zobaczylem travcke ktory okazal sie duzo wiekszy niz na zdieciach i to on 1szego dnia byl nie do zaatrzymania.nie poznalem rownierz mojego redakcyjnego kolegi Hot`a ktory na zdieciach wygladal zupelnie inaczej. po 3 godzinnej walce wrocilismy do bazy(jedni szybciej inni troche wolniej) i po lekkim odpoczynku pojechalismy do pubu na mecz gdzie strasznie denerwowala mnie lampa zaslaniajaca mi TV :evil: ale Henry strzelil gola i wszytko sie jakos ulozylo. jeszcze skoczylismy z Szakiem Borysem i Jazzmenem do maca na mala szamke a pozniej sie wluczylismy troche po krk i wrocilsmy do bazy gdzie pijany weselnik mial jakis problem i Pietras juz byl sklonny go pacyfikowac. na koniec siedzielismy u nas w pokoju gdzie przy zimnym piwku Zvierzowi wlaczyla sie filozofia.

 

zdazylem zasnac i wpadl Jazzmen i mnie obudzil mowiac cos ze juz pozno naszczescie z pomoca pospieszyl Fart i ukoil moj bol zimnym piwkiem.

po piwku znowu byla hala na ktorej Gimmie robil co chcial, jak dla mnie MVP, a na koniec jeszcze mi dolozyl 2 mecze 1na1.

 

pozniej byly drogie kebaby i przykre rozstania.

 

szkoda ze Jmy i Zvierz i Ajverson tak szybko sie zmyli i ze Pietras nie dal sie namowic na gre i ze kilku innych forumowiczow nie dotarlo

 

na koniec pozdrowienia dla wszytkich oraz podziekowania dla organizatorow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niewątpliwie zlot zasłużył na kilka pochwalnych zdań. PRZEDE WSZYSTKIM POCHWAŁY DLA PANA G I PANA L ponieważ wszystko bardzo konkretnie ogarneli tak że miało ręce i nogi a nawet trzymało się kupy. Losh gonił za nami po całym mieście pilnując żebyśmy się nie pogubili a Gimmi organizował wszystkie techniczne kwestie. Tak więc respeckt dla was za kontrolę nad tym wszystkim.

 

Fartman przygotował fajne kartki "zlotowe" także również jest ważne odnotowanie jego zasług. Również swoje zrobił Borys przygotowując koszulki ( tu jednak mam pewne zastrzeżenia ponieważ mój los spadł na ziemię i nie wygrałem 8) )

 

Co do noclegu to pokoje rzeczywiście były hardcorowe ale miały swój klimat i mi się podobały. Dziwnie było tylko trochę w niedzielę jak wszyscy pojechali bo nikogo nie było w całym budynku (także weselnicy i inni goście wyparowali jak również cała obsługa) i czułem się trochę jak tom cruise na początku vanilla sky jak tam stoi na pustych ulicach NY (ci co oglądali wiedzą o co chodzi).

 

A propos to sorry że nie przybyłem w niedzielę po meczu przed tą 6 ale widzieliście sami jak się wtedy ruszałem i jak wróciłem do hotelu to planowa odpoczynkowa godzinna drzemka przerodziła się w 5 godzinny sen inwalidy po przejściach.

 

Co do gry to dobrze mi się grało dnia pierwszego kiedy jeszcze chodziłem bo naprawdę potem byłem zajechany jak koń i coś czuję że zakwasy będę miał jeszcze z 2 dni. Wszyscy grali na poziomie ale szczególnie podobała mi się postawa całego mojego zespołu (wygraliśmy pierwszych 5 meczy), Jimmego (jeszce raz sorry za ten numer z opaską ale nie zajarzyłem w pierwszym momencie co się dzieje) czy rada ale każdy coś tam mieszał albo w pierwszym albo w drugim dniu.

 

W ogóle byłem BAAAAAAAAAAAAARDZO pozytywnie zaskoczony ludżmi bo większości Was panowie ( i panie) nie znałem ze względu na forumową bierność i przed zjazdem kojarzyłem tylko co poniektórych z poprzedniego zlotu no i ludzi ode mnie z sixers.e-nba.pl. "Azję" mieliśmy tylko na początku a potem naprawdę czułem cały czas że jestem otoczony zajebistą ekipą koszykarzy ... i żużlowców też :wink: (swoją drogą dajcie spokój temu żużlowi bo nie jest taki zły)

 

TAK WIĘC POZDROWIENIA DLA WSZYSTKICH I CZEKAM JUŻ NASTĘPNEGO ZLOTU>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, teraz moja relacja. Postaram sie za bardzo nie powtarzac za przedmowcami, ktorych historie w wiekszej lub mniejszej czesci pokrywaja sie z moja. No i dzięki dla Monty'ego za to, ze kazał zapomniec o poprzednim linku po tym, jak ja już to zassałem :)

 

Myslalem, ze pojade z Mich@likiem, ale niestety jeden z naszych Lakersomaniaków zniknął jakiś tydzien temu i nie dawal oznak życia (a przynajmniej w necie). Tak wiec siłą rzeczy wyruszylem w pojedynkę. Po przesiadce w Katowicach wsiadłem do właściwego pociągu do Krakowa, gdzie nie było już tak luźno. Naprzeciwko mnie usiadla jakas studentka, ktora zasnela i tak rozdziawiła paszczę, że zeby uniknac tego widoku musialem usilnie wpatrywac sie okno. Korcilo mnie, zeby zrobic zdjecie dla potomnych (nie kazdy widzial jamochłona w pełnej krasie), ale cholerny Ericsson wydaje przy tym glosny dzwiek, wiec olałem.

 

Na dworcu głownym powiadomilem loqsh1a o moim przybyciu, po czym czym predzej popędziłem szukać kibla. Jak tam bylem i... (wiadomo), to dla odmiany zadzwonil loqsh1. W kazdym razie chwile pozniej znalazlem miejsce, gdzie ulokowal sie z innym posiadaczem trudnej w wymowie ksywy - hotspurfc'em :) Chwile potem pojawil sie Jazzmen, a jeszcze pozniej wspomniani przez innych "poszukiwacze białego", a takze Borys ze Zwierzem. Troche wczesniej zesmy sie lekko zastanawiali, jak moze wyglądać ten ostatni, skoro nosi taką ksywę :wink:

 

Pozniej byl posilek z McDonaldzie i zwyczajowy marsz w deszczu do hoteliu (pozwolę sobie użyć tego slowa). Poziom wypadl troche blado, ale tragedii nie bylo. Dzieki ostrzezeniom wczesniejszych "kombatantow" udalo mi sie uniknac poparzenia wodą pod prysznicem. Niestety "oszukać przeznaczenia" sie nie dalo i oparzylem sie, dotykając (jak to sie profesjonalnie okresla) baterii, czyli tego, gdzie są pokrętła. Heh, ale przeżyłem.

 

Znowu jakis czas pozniej poszlismy na salę. W recepcji bylismy swiadkami jakze nam znanej, polskiej specjalnosci z brakiem przekazania cieciowi, ze jest rezerwacja. Ale Gimmie (przy okazji uslyszalem, ze nazywa sie Grzegorz) wyprostował sprawę i moglismy wejsc na bardzo ładny obiekt.

 

Na sali żesmy pograli. O swojej grze juz wspominalem, wiec nie ma sensu pisal o czyms, o czym nie ma sensu pisać. Reszty nie bede po kolei omawial, bo generalnie wszyscy spisali sie dobrze, jak przystalo na ludzi interesujacych sie żywo koszem. Trava i Jmy troche popakowali, ktos inny podal itp. Jak komus gorzej szlo, to nadrobił kondycją i luz. Pietras nadrabiał usmiechem :)

 

Po czesci sportowej wrocilismy do noclegowni i po 2h wyruszylismy "na miasto". Loqsh1 musial sie niezle pownerwiac jak tak czekal na nas z dwoma wolnymi stolikami w knajpie, ktora pękała w szwach. Koniec koncow zesmy dotarali. Tam troche ogladania meczu. W miedzyczasie pierwsza grupa wyruszyla gdzie indziej cos zjesc. Strasznie dlugo ich nie bylo, bo mnie skojarzylo sie z takim filmem, co sie nazywal "Harold i Kumar" (w tlumaczeniu na polski). Jak wrocili, to wyszla druga grupa, w tym ja. Po naszym powrocie knajpa byla juz w polowie pusta. Wyszlismy pochodzic, w miedzyczasie "ludzie z układu" znow zgerneli nagrody w postaci koszulek :wink: Potem zesmy jeszcze pogadali w parku, a pozniej wrocili do "hedkwatery" na noc. Tam polozylismy sie spac przy akompaniamencie wycia za oknem z jednej strony i sapania połączonego z pochrapywaniem Zwierza z drugiej :roll: Ale ogolnie zdrzemnalem sie troche wiecej niz rok temu.

 

Rano w niedziele poszlismy z Monty'm za zdrowy posilek do KFC. Tam spotkalismy ku naszemu zaskoczeniu Pietrasa ze swoją panną. Dodatkowo zaskoczylo mnie to, jak pikantne jest to żarcie. Ale nieważne. Potem byl jeszcze wyjazd do drugiej hali. Tam zesmy pograli. W niedziele czy to wczesniej, czy pozniej ludzie zaczeli sie rozchodzic. Ja zmylem sie okolo 16-tej z minutami.

 

Jeslibym mial podsumowac, to bylo fajnie. Troche mnie zdrowie zawiodlo, ale wytrwalem. Bylo wiecej tzw. "polewki" niz rok temu :) To pewnie przez srednią wieku, ktora na drugim zlocie była nizsza niz na pierwszym. W czasie gry czuc bylo tez inny "ciężar gatunkowy". Jednak rok temu, przy Josephie, Żółwiu, Gregu czy Mumie (czyli weteranach) nie bylo czegos takiego jak garbage time :wink: Tym razem bylo wiecej zartowania i koncowki w czasie obu spotkan sportowych przeszly bardziej freestyle'owo. No i tempo bylo bardziej podkręcone, bardziej phoenixowate, niz Detroit Basketball sprzed roku :P , co mi troche dalo w kosc, bo juz po 5 minutach łapałem desperacko oddech.

 

Szkoda, ze wszyscy zaplanowani uczestnicy nie dali rady sie pojawic, jak i kilku wczesniej zaznaczylo, ze nie moze przyjechac. Zarowno rok temu, jak i teraz troche nas okroiło. Ale i wtedy i teraz jednak pewna solidna reprezentacja dotarla i wyszlo bardzo dobrze. Jesli mialbym kogos wyrozniac za gre, to przede wszystkim za efektownosc Trave, a za "overall performance" (czyli MVP) Gimmiego i tez Hot'a, ktory jednak w pozniejszych fazach gry troche ustępował Grzegorzowi :P wytrzymaloscia. Jeszcze Jazzmen mnie zaskoczyl swoją kondycją i wytrwałością. Gumbiego nie bylo na zlocie. A przynajmniej nie tego, ktory rok temu pudlowal lay'upy. Ladies and gentlemen, let me present - Monty! :wink:

 

 

PS. Zajebiscie prezentowala sie druzyna, w ktorej 3 na 4 ludzi mialo te same koszulki Iversona. I to coś nawet wygrywało :wink: A chyba jeszcze fajniej wygladalo pozniej, po zmianie skladow, jak jeden Iverson krył innego. Ogolnie Allenow bylo chyba czterech czy nawet pięciu i zdaje sie tylko jeden byl nizszy niz amerykanski oryginal :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AAAAAA, zapomniałem dodać że chyba jako jeden z nielicznych, nie miałem problemu po meczowych bóli, czy też zakwasów i takich tam (a jest mnie średnio o 70 kilo więcej niż normalnego forumowicza), więc panowie wstydźcie się kondychy, a ja dopiero 2 tydonie przed zlotem wróciłem do biegania po skręceniu kolana.

I jeszcze jedno, przed odjazdem z Krakowa nabyłem na dworcu gazetę marki Playboy, jako że bardzo odpaowiada mi ten tytuł zarówno ze względu na wartość słowa pisanego jak i na walory wizualne niniejszego periodyku. I tu powtórka z rozrywki, w moim przedziale podróżowała ze mną zakonnica, toteż niezręcznie było mi wydostać z torby ową gazetę.

Duchowieństwo czuwa nad nami :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czas na mnie...

 

pomimo dużych niedskonałosci planu piątkowego.. szedłem na spotkanie z Iversonem. Wydawało mi się ze bede 20 minut przed czasem a tu byłem punktualnie.. chwile później spotkałem całą rodzine Iversona, którzy nakazali się nim sumienie opiekować hehe i chyba słowa dotrzymałem. Po kilku kwadransach gwarzenia na ławce skontaktowaliśmy się z Gumbim ( który dotarł do Krakowa pod konspiracyjnym pseudonimem Monty - naszczęście mało kto dał się zwieść ... z wyjątkiem pana Greka w Kebabie ale o tym później :] )

Po przechwyceniu chodzącej legendy e-nba , udaliśmy się na rynek gdzie obiekt weschnień wszystkich nastolatek poszedł na podryw, a nas z Iversonem zostawił ze swoimi tobołami. No nic poszliśmy przed siebie, usiedliśmy , wypiliśmy małe co nieco by nastepnie płacąc pani miedziakami :P:P szybko opuscić lokal. A zwiedziliśmy jeszcze osobliwą toalete wchodząc do niej przez księgarnie. :)

Po kilku godzinach <joke> skontaktował się wreszcie Gumbi, że już skończył i czeka na nas. Tam też poznaliśmy Madzie, która chwile popozowała do zdjęć na tle rajstop i Adama i pośmigaliśmy w stronę autobusu. Zaliczając jeszcze mały postój w Irish Pubie. Troszeczkę trzeba było przejść... kiosk był zamknięty. Autobus na który czekaliśmy nie jeździł wogóle .... w tej miłej niepozbawionej zamętu atmosferze dotarliśmy wyczerpani na miejsce. Zmęczony był zwłasza Iverson którego bagaż ważył około 3 krotnie wiecej od bagażu Gumbiego przy podobnej objętości :)

Po wyjściu z autobusu , przystanek wcześniej niż potrzeba, i zaczerpnięciu języka wśród miejscowego elementu podążyliśmy na Azymut wysokiego drzewa. Chwilkę później naszym oczom ukazał się przepiękny budynek Bazy i któż inny .. pani Sunshine:P Chwile trwało zanim udało się od niej wyrwać kluczyk do pokoju, .. nie mogła się nadziwić kim ja jestem bo nie było mnie widać w planie ale mimo tak skrupulatnej kontroli udało mi się przemknąć na górę. Widząc że zaczyna padać nie mogliśmy stracić okazji żeby pograć w deszczu i po bodaj 20 minutach już przebrani wyszliśmy z hotelu do pobliskiego PArku Krowoderskiego... ( ponieważ Gumbi zalecił zeby od teraz był Parkiem Jordana to chyba nie mamy wyjścia. TYlko co z właściwym parkiem pana Henryka J. :P ) Po gierce w któym jak ustaliliśmy wygrał bezsprzecznie Iverson .. powróćiliśmy do hotelu. Tam szybki prysznic z lekkim oparzeniem:) i wraz z Gosią i Pietrasem pośmigaliśmy coś zjeść. Udało się wyśmienicie zaspokoić wszystkich bowiem tam gdzie się udaliśmy był zarówno tv, piwo jak i w miarę pożywne jedzenie. KFC powinno dawać zniżkę forumowiczom e-nba to już jest jasne. :)

W trakcie meczu przybył do Nas Loqsh1, swoim wechikułem by następnie podwieść mnie do domku. Reszta wróciła do hotelu.

 

Sobota ... kolejna noc niedospana ledwo sie wyrobiłem wpadam na dworzec. No i bawimy się z Radem z 20 minut w ganianego:P .. dobra poranna rozgrzewka nie jest zła.. ;d po chwili spotykamy Qbę, Farta i Paulinę. Ponieważ bardzo mi się spieszyło a połoczeń specjalnie nie było oczywistych to troszeczkę grupe przegoniełem .. może z kilometr:P by wsiedli do autobusu którym dojechali prosto do pani Słoneczko.. w jej imieniu odebrał ich Gumbi z pewnie nie mniejszym uśmiechem :wink: Między czasie na dworcu działał Loqsh odbierając całą resztę tego pięknego deszczwego poranka.

O ustalonej godzinie nastąpiło spotaknie obu grup i mnie na placu zwanym dawniej Placem Wolności a obecnie Inwalidów. Z uwagi na padający deszcz postanowiliśmy jednak nie zwiedzać okolic lecz z pomocą autobusu przemieściliśmy się nieco bliżej hali do której zmieżaliśmy by rozegrać sobotnie mecz forumowiczów. Ponieważ mieliśmy nieco czasu przesiedzieliśmy go w Karliku gdzie każdy mógł poczuć się przed meczem jak gwiazda rozdając autografy na Fartowych pocztówkach:d Potem przeszliśmy kilka minut na halę gdzie jak się okazało ku mojemu zdziwieniu nie było nas w grafuku u pana portiera, który widząc jednak tak złowrogo wyglądającą i liczną ekipę odrazu wyciągnął nam klucze do szatni i doopiero później zaczął kontaktować się z urlopowanym szefostwem. Okazało się ze wszystko gra, a za niedogodnosci zostałem dziś przeproszony.

Jednak na dłuższa chwilę zostałem dosyć mocno tym faktem wytrącony z równowagi. Coż poczatek chwila rozgrzewki i zaczeliśmy grać na 3 druzyny. Ja z Jazzmanem, Radem i Iversonem. Pierwsze 3 nasze mecze to wysokie porazki ja nie trafiam nic z jakiś 10,12 rzutów. W mojej drużynie pojawiają się niesnaski. Troche wymian zdać z Iversonem i ściągam koszulkę Royo. I od razu mamy chemie w zespole. Zaczelismy wygrywać. Seriami. Nie wiem ile ale 2,3,4 mozę i było. W każdym razie przez chwile wpadliśmy w rytm. Od chwili metamorfozy ja zaczął grac bardziej fizycznie przeciw Travce. Jazzmen co chwila powalał na ziemie Jmiego lub Gumbiego. Rad kończył wiekszość kontrataków skutecznie z półdystansu. Iverson zaczął się identyfikować z dyżyną i zaczeło mi się podobać.

Póxniej następowała co chwile reorganizacja rozgrywek wg różnych kryteriów: Młodzi grali na starych , starzy na młodych , starzy na starych , piekni na brzydkich, łysi na ślepch.. i takie tam standardziki. Wtem patrze na zegraek a tu czas nie ubłąganie umykał. I stwierdziłem ze mamy bardzo mało czasu żeby się wyrobić na planowane wyjscie na rynek wieczorem. Szybko więc zakończyliśmy rozgrywki.

 

OT Powiem odrazu ze przyjete rozliczenie za halę w sobotę okazało się wyższe. ( znaczy jakbym zebrał od wszystkcih zebrał bym więcej) I jakby wszyscy ładnie zapłacili wyszło by o 18 złotych więcej. No ale ok 4 złotyh nadwyżki rozeszło się na jakieś potrzeby całej grupy i nie chcąc być posądzony o specjalne działanie na szkodę forumowiczów ogłaszam że wspomniane 14 złotych nadwyżki zostaje zasponsorowane Travce , który zapewne wzruszony tym faktem pojawi się w wiekszym wymiarze czasowym na przyszłorocznym zlocie:P

 

Małe problemy zkomunikacją 1000 smesów z pieklącym sie Loszem i telefony do Bazy ..operacyjnej.. i już ok 1h po rezerwacji dotarliśmy na miejsce. :) Nie wszyscy nam towrzyszyli na mieście. Po tym jak chłopaki zjedli małe co nieco poszlajaliśmy się wposzukiwaniu spokojengo lokalu. Między czasie odbyło się losowanie koszulek.. za moją sugestią Dortką został ten najbardziej autorytatywny z obecnych forumowiczów Szak .. znaczy Paweł :twisted: Oczywiscie wszystko zostało podzielone miedzy przyjaciół Jarka, Leszka i koalicjantów. Kibic Jazz jest zawsze na końcu łańcucha pokarmowego. Przyzyczaiłem się w sumie :wink: Szczególnie polemizując na temat sterotypów i jakosci gry mojej ukochanej dryżyny w resztą. Z tych rozważań wysnuliśmy jeden logiczny wniosek.. to żużel jest najnudniejszą dyscypliną.. Jednak z powodu braku miejsc i maksymalnego zmeczenia podbilimy na planty gdzie jak juz ktoś wspomniał Gumbi fotografował SLam. Na pierwszym planie był oczywiście Royo w mojej koszulce. Troszczekę sie zaniepokoiłem i troszeczke odsunołem od Gumbiego. :P

 

Po chwili wesołego gaworzenia kiedy już praktycznie konałem ze zmeczenia i niedospania niezwykle wesołym kompanem okazał się Zwierz, który ciagle rzucał jkaimiś żartami. Jakoś dotarłem do własnego łóżka i tyle pamietam.

 

Dzień 3. Od rana działamy z Loszem. Ponieważ pogoda jest łądna planujemy jednak grę na swiezym powietrzu. Ale przeciwnoscią jest tutaj zdecydowanie brak możliwosci umycia się po gierce. W zwiazku ztym hotelowa ekipa wybiera halę. Było juz późno i chcąc uniknąć wczorajszych problemów wybyłem na miejsce 45 minut wcześniej żeby być pewnym jak stoimy z tą drugą halą. Okazało się że tu też nie jesteśmy wpisani na rozpisce.. ale ze pan mnie dosyć dobrze kojarzył z wielokrotnych tam wizyt nie było najmniejszych problemów.

Na sali było bardzo fajnie. Wreszcie w miarę wyspany zacząłem grać bardziej przyzwoicie. Po zmienie składów nikt w mojej drużynie jak i rpzeciwnej nie wierzył że mozemy grać w taki sposób z uwagi ze kazdy z przeciwników był od nas wyższy. Ale poraz kolejny grając z RaDem przekonałem się jak dobrym jest koszyakrzem. Rogrywa rzeuca, kieruje drużyną .. porównując do poprzedniego zjazdu Ra_d świetnie prezentował się w Run'n'Gun w czym rok temu tak dorze wypadliśmyz Masterem i Żółwiem. Z Jazzmenem zagraliśmy kilka pick'n'rollów , zaskoczył mnie swoją walecznością o zbióreki no i ogólnie podobała mi się jego gra. Fart, grał naprawdę dobrze. Nieobce mu były jakies zagrania ala And1 , skuteczne na dystansie i ogólnie bardzo pozytywnie. Szak rok temu wiece grał pod koszem. Teraz operował głównie na 3,4 metrze skutecznie trafiając z JumpShota. Hot..FC poczatek zarówno soboty jak i niedzieli bardzo dobrze. Skuteczny na maksa. Z biegiem czasu jednak wyraźnie siadał kondycyjnie, co nadrabiał z dystansu i niezłym przeglądem pola.

Qba - chyba najbardziej rozlajcony człowiek na zjeździe. Grał też fajnie :)Zwierz - najweselszy zlotowicz. W kosza jednak wymiatał. Podobały mi się jego wejscia pod kosz. Gumbi - przymęczyłem go w piątek. W sobotę ze zmiennym szczesciem co chwile go widziałem w pojedynkach z Jazzmenem. Za to w niedzielę był nie do zatrzymania.

Jmy - potrafi grać ostro no i widowiskowo. Do tego brdzo sympatyczny gość.. choć akurat po nim wcześniej nie wiedziałem czego się moge spodziewać:PTrava - zrobił na wszystkich wrażenie. Na poczatku nie do powtrzymania. Później z pomoca faulów już od czasu do czasu tak. :twisted: W zasadzie w tym roku nie miał oponenta o podobnych parametrach.

Iverson - miałem dziwne wrażenie ze za dużo rzuca jak dostaje piłkę:D Ale umiał się swietnie wystawić do podań i porafił to wykorzystać.

Borys.. wg mnie podał najładniej mi piłkę ze wszystkich:P.. przed rokiem Borys został uznany jenomyślnie tym zawodnikiem który pierwzego dnia wykonał najbardziej spektakularne zagranie na hali.. było to wtedy podanie z zzapleców bez patrzenia jak koajrze. Tym razem podał równie błyskotliwe.... było to podanie na sali niedzielnej gdy pod dziwnym kątem obijajc o kant takblicy podał mi na drugą stronę kosza alleyup i udało mi się trafić w wyskoku. Grał także bardzo pozytywnie.

 

Długo to pisałem;P Dziękuje wszystkim za przybycie. Uważam że zlot był udany. Z osób któych przedtem wogóle nie znałem najmilej wspominam Rada , Zwierza i Jazzmana. Brawa dla Losza który w neidzielę zagrał w koszulce Jazz :P i wogóle podczas zlotu wiele razy swietnie się wykazał. Pietras - no głównie szpanował doppiero co wybielonymi zębami. Jednak zarówno on jak i Jego Gosia walnie przyczynili się do lepszej organizacji całej grupy i wsparciu dla mnie i Losza za co wielkie dzięki.

 

Kogo nie było niech żałuje. Mam nadzieje że w przyszłym roku bedzie lepsza frekwencja. Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiec tak-ja mam to juz na dysko wszystko fajnie jest,namordowalem sie niesamowicie bo niewiadomo czemu cos zle sie nagrywalo,nie wspomne juz ze po przyjezdzie to mam taki zamet w robocie ze hej ho.teraz rysuje sie jeden olbzymi problem-470 mega-na rapidzie tego nie wrzuce a na yousentit czy cos tam podaja ze 30 godzin to ma trwac wiec chyba nie pojdziem w ten sposob-o-juz mi sie zawiesilo.Jakies sugestie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

super ze sie fajnie bawiliscie ! na serio, i jeszcze jedno.. az mnie skręca ze mnie tam nie było ;/;/ bo kurcze tylko z paroma osobami z forum znam siez widzenia a chetnie bym was wszystkich poznal ! mialem pogadac z travcka o hh przy okazji sprawdzilbym jego basket skillsy :P a tak zonk . ale bedzie jeszcze niejedna okazja ! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że zlot musiał być znakomity i tacy jak ja, których nie było po prostu muszą żałować swojej nieobecności. Ale nie o tym chciałem. Jak ktoś ma chęci, to niech mi przedstawi wszystkich z tej zlotowej fotki, bo tak na dobrą sprawę poznaję tylko Jmy'ego, Monty'ego i Borysa :oops: (bo Farta chyba nie ma na fotce): http://img412.imageshack.us/img412/4274/dscn09209xy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.