Skocz do zawartości

MEP, czyli Most Exciting Player[s]


vasquez

Rekomendowane odpowiedzi

[jeśli był już taki wątek, proszę moderatorów o usunięcie tego topicu; dzięki]

 

po prostu : którzy gracze są dla was sexy w swoich boiskowych poczynaniach ? dla oglądania gry których gotowi byście byli zaryzykować jedyną w historii szansę na seks waszych marzeń ?

 

dla rozkręcenia interesu, rzucę swoje typy.

 

otóż, konkurencją dla brutalnego seksu analnego w ktorym po kolei przelatuję wszystkich 460 "reprezentantów narodu" z Wiejskiej, na przestrzeni mojej koszykarskiej przygody, byłoby oglądanie w grze :

 

Jordana - kiedy miał piłkę na obwodzie i robił pierwszy drybling w stronę kosza, od razu właziłem na telewizor, bo chciałem zobaczyc, co wykombinuje w trumnie, jak skończy swoje wejście. nawet jego zachowania w crunchtime nie przebijały tego oczekiwania na to, jak się zachowa kiedy pójdzie pod kosz.

 

sięgając z czasem po stare graty przyuważyłem Earla Monroe i faktycznie, był to wirtuoz - lekkość, wdzięk, spin move na obie strony, miękkośc i łatwość gry, w której piłka była jakby częscią człowieka. naprawdę, wielka przyjemnośc estetyczna.

 

z tych samych czasów pochodzi moja zajawka Doktorem Ervingiem. te same zalety co Monroe plus pewien rodzaj siły fizycznej używanej z czuciem, dawkowanego akuratnie atletyzmu. i również - wewnętrznie stawanie na proste nogi, kiedy gośc zmierzał z piłką w stronę kosza.

 

i ostatni w kolejce Allen Iverson. za podejście do zawodu, za generalnie wiele rzeczy omawianych albo jeszcze nie omówionych - minus jak stąd do wieczności, ale za ten rodzaj dryblingu, wyobraźni jaki prezentował - wielka sympatia. w pełni zgadzam się z Philem Jacksonem, który mówił : "płaciłbym z chęcią za oglądanie gry Iversona", ale także : "ja bym go nie wziął do zespołu [gdy Larry Brown zabrał Allena do Aten na Igrzyska]". rozumiem więc w pelni jego stronników, podziwiających go za zalety i ekspresję jego gry, ale i oponentów, krytykujących za "problematyczność", że tak eufemistycznie to ujmę.

 

jakoś wśród współczesnych znaleźc ich odpowiedników nie potrafię, moze nie do zakochania dziś, bo z wiekiem zdolności romantyczne jakoś blakną, ale myślę sobie że i te parę[naście] lat temu też chyba jakoś nie potrafiłbym stylu gry żadnego z nich obdarzyć szczególnym rodzajem adoracji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Iversonem jest tak jak mówisz - mozna mu dużo zarzucić, nawet z perspektywy fana, ale to on jest gościem, dla którego zacząłem oglądać ligę i odkąd przedwcześnie swoją przygodę z NBA zakończył to czegoś mi brakuje...

 

Fantastycznie oglądało się jego crossovery, jego waleczność, nieustępliwośc, to jak odbijał się od wysokich pod koszem, a i tak jakims cudem kończył..

 

Julius Erving... stad moj nick i 2 ulubiony grajek ever. Mial w sobie cos magicznego na parkiecie, konczyl z finezją, latał z finezją i do tej pory jak oglądam czasem jakies highlighty za każdym razem czuje sie na swój sposób zaskoczony.

 

Finezji nie mozna tez bylo odmówić Magicowi.

 

Dzisiaj w lidze cos takiego przez chciwlę miał dla mnie Ricky Rubio, zobaczymy, czy wróci do formy.

Uwielbiałem oglądac tez Allena, ale wkurwił mnie tym swoim przejsciem do Heat. You gotta love Steph Curry i jego rzut.

 

Dennis Rodman za swoją odmiennosc i twardość, Tyson Chandler.

 

Po pierwszych rozkminkach przyszłorocznej klasy draftu nie moge przestac myslec co moze byc z Juliusa Randle'a. Wzrost + atletycznosc, passing skills - zobaczymy jak przeniesie to na parkiety NBA, ale dzisiaj jaram się nim bardziej niz Wigginsem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądanie MJa grającego w koszykówkę to jak oglądanie Boga podczas całego tygodnia tworzenia Świata. Coś nadzwyczajnego i naturalnego jednocześnie. Rzeczy idealne są nudne, a wyjątek potwierdza regułę.

 

A tak poza tym to jedną z dewiz, które mógłbym sobie wydziarać na karku w alternatywnym świecie jest hate it or love it i od zawsze kocham to co budzi skrajne emocje i to, że nigdy nie wiesz czy będziesz płakał ze szczęścia czy wyrywał włosy ze złości. Między innymi dlatego Lebron nigdy nie będzie GOAT - perfekcjonizm bez romantycznej namiętności i nerwu w oczach - choć nie wiem jak efektywny - nigdy nie zerwie mi czteroliterowej posadzki z kręgosłupa.

 

creme de la creme:

 

Manu Ginobili, Jason Williams - napisałem już o nich książkę i to całą trylogię, ale ogólnie gdyby byli artystami to malowaliby regularne bohomazy od poniedziałku do piątku, a w weekendy skrobnęliby na nowo Kaplicę Sykstyńską. Od Manu w kwestii widzenia gry i balansowania na cienkiej granicy szaleństwa-pewności siebie lepszy był tylko Larry Bird, a z piłką w ręku więcej cudów niż JWill potrafił tylko Pistol Pete.

 

Allen Iverson - turn my swaggggg on...Ludzie którzy oceniają Iversona przez pryzmat statystyk czy innego zdrowego rozskądku są smutnymi ludźmi. Tego rodzaju piękna nie sposób ocenić i zmierzyć, bo każda próba sprowadzi to do kiczu. Z Iversonem trochę jak z Himilsbachem.

 

Kobe Bryant - w historii NBA nigdy nie było nikogo bardziej polarizing. Oglądanie Kobego w Staples to koncert jednego artysty, choćby nie wiem ile potknięć i upadków zaliczył po drodze.

 

prime Penny - na boisku był jak ninja, gracja każdego kozła i bezszelestny pivot. To wszystko + stroje MAgic z 90s.

 

David Robinson - Sylwetka idealnego atlety. Sportowiec rzeźbiony przez Fidiasza. Niewielu to docenia, ale David Robinson biegał jak gazela przy swoich warunkach.

 

Baron Davis Warriors i Arenas Wizz - po prostu mieli to 'coś'

 

Vlade Divac - passing big manów jest sexy

 

upcoming

Stephen Curry, Kyrie Irving

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Larry!

Biały blondas wyglądający jak pokraka nadrabiał swoje braki zaangażowaniem i poświęceniem. Wsadziłby głowę tam gdzie niektórzy nie wsadziliby palca dla swojej drużyny. Takich ludzi uwielbiam, doceniam i mogę oglądać godzinami.

Oczywiście wyróżnienie dla Magica za te szalone no-look passy i 80s Lakers Showtime i Jordana, bo wstyd o nim nie wspomnieć w tej kwestii.

 

A z tych "teraźniejszych" to Rose z MVP season. Odpalam jego highlighty z tamtego sezonu i mogę siedzieć cały dzien i podziwiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie bez oddawania seksu ale tegoroczny Duncan z PO byl calkiem exciting.

To jak przejmowal koncowki z grizz, czy nieoczekiwanie pakowal in traffic a' la mlody garnett czy nawet to jak przegral mistrzostwo...

Zawsze uwazalem go za nudne flaki z olejem a tu prosze.szalenstwo w oczach...

Ekscytujacy byli tez momentami Chris Paul i Gorge.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Penny

Nash

Stephen Curry

 

Poza tym zawsze lubiłem oglądać grę takich panów jak: Hakeem, Jordan, Pippen, Rodman, Barkley, Kidd, Marbury (yup), KG, wczesny Amare, Ben Wallace, Pierce, T-Mac, Pekovic, Rubio, Kenyon, Scola, Derrick Rose, Westbrook, Aldridge oraz dunki niedoścignionego stylowo Desmonda Masona (którego przypomina trochę Terrence Ross).

 

[video=youtube;AFMICxHW5CM]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajnie by było połączyć oglądanie kosza z tym seksem top ever....tylko na żywo w hali w USA to chyba trudno by było

 

wszystko w prime oczywiście...

 

Dominique Wilkins wsady

Jordan last shoty

pewność Birda

mentality Duncana

szybkość AI3

one man show Bryanta

zaporę w obronie braci Wallece

muskulaturę Malone'a z pickiem Stocktona na dokładkę

osobiste Marka Price'a

 

to na żywo bym obejrzał a w kanapkę w prime Jessica Alba i Monica Bellucci styka choć jakiejś blondyny może i brak....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega ma na nazwisko Kowalski, przejebane ma chłopak z prezentami na Święta dla 280 tys. rodzeństwa po całej Europie, a i w Kanadzie i USA się znajdą...

No ale ile dostanie spowrotem ;)

 

@Ignazz

zawsze mozna jedna przefarbowac.

BTW J. Alba wersjablond byla calkiem calkiem....

 

Co do tematu Lary Johnson mlody, dynamiczny, dominujacy, z wypadajacym dyskiem :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Penny

 

o to skucha że zapomniałem, mój pierwszy koszykarski idol :)

 

Bryant Reeves,

Greg Ostertag,

Luc Longley,

Oliver Miller,

Kurt Rambis

Pamiętam Millera jak w Mksie grał to było jakby członek Harlem gt zawitał do nas :) on zresztą nawet w NBA jak na centra był całkiem fajny do oglądania, głównie dlatego ze potrafił fajnie podać, czyli reasumując pasuje do reszty tych nazwisk jak pięść do nosa :P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no Reeves gdyby nie kontuzje to nie byl taki slaby, Ostertag mial calkiem niezle momenty a Rambis to w ogole cud miod i orzeszki.

 

dla mnie poza jakimis dosc oczywistymi Birdami, Jordanami i Hakeemami top 5 stanowiliby KJ, Penny, Tom Chambers, Barkley i Kemp.

ale jutro moglbym podac Petrovicia, Colemana, Drexlera, X-mena Mcdaniela i Rice-a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, zapomniałem o paru typach: Wade gdzieś do 2010 za przedostawanie się pod kosz i ogólną elegancję, Larry Johnson za rozpierduchę, Griffin za niezawodność w dostarczaniu highlightów, Stromile Swift za postery i Iguodala za dunki z jednej nogi w kontrach.

 

A z drugiej strony - nigdy mnie specjalnie nie jarały dunki Kempa, które wydawały mi się jakieś kwadratowe (wyjątek Lister Blister, to chyba jeden z lepszych ever) ani Drexlera i Nique - z podobnych względów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.