Skocz do zawartości

LeBron James


Julius

Rekomendowane odpowiedzi

Duncan zawsze był pierwszą opcją ale oczywiście patrzenie na ppg zawsze na propsie. Prawdziwym MVP był Duncan w tamtych finałach i w zasadzie myślałem, że to jasne ale nie.

 

Shaq był1 opcją w 3 peacie, fakt że Bryant miał większą rolę jako 2 opcja ale tak samo Gasol miał większą rolę niż typowe 2 opcje. Shaq był nr 1 w Lakers. MVP Iversona dla Shaqa zgoda ale 02/03 i 01/02 dla Bryanta to jest coś co właśnie sprawia, że macie tylu hejterów. W 2010 Bryant był dla was na półce Jordana a Gasol półce Duncana.

 

MVP dla Duncana za RS bardzo zasłużone a na pewno jeśli ktoś miałby je mieć zamiast niego do nie Bryant, ***** dajcie spokój. W zasadzie 06, 07, 09, i 10 to też nie wiem czemu mu nie dali? ***** spisek. No i dlaczego nie ma ani jednego DPOTY skoro jest lockdown defender? Jakby dostał za 2010 MVP to by było gorsze niż Iversona.

 

January: Bo wpływ Duncana na obronę był większy niż Bryanta na ofensywę. A w ataku Duncan dawał więcej niż Bryant w obronie.

 

Ok ja dziękuje i przepraszam. Jestem hejterem Lakers i Bryanta, nie doceniam go, po prostu umówmy się, że zdominował ligę od swojego pojawienia się w lidze do dnia dzisiejszego a nagrody MVP dla Duncana, Garnetta, Nasha, Jamesa i Dirka nie zasłużone. James do pięt mu nie dorasta, Kobe nr 1 all-time. Takie dyskusje jak z sędziowaniem. Wspomnisz G6 2002, płacz, pociski. Wspomnisz, że Bryant nie zdominował ligi w poprzedniej dekadzie- płacz i jak to nie zdominował? No jak nie zdominował? :)

 

A ja się akurat nie spotkałem z opiniami, że Duncan to nie najlepszy PF w historii. No ale pewnie macie racje i do Gasola trochę brakuje, niewiele ale jednak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Shaq zdemolował ligę i zostawiał zgliszcza"

ye,łtrajt, zanim Kobe nie dojrzał Shaq zbierał wpierdol po 0-4[4 razy,no comm] 1-4 w playoffs.

wyglądał wtedy jak duża kupa gówna.

no heart, no pride, no brain.

Miał bardzo dobrze skrojony podsiebie system w Orlando, miał Penny Hardawaya - fail.

Miał "najbardziej atletyczny team ever" w Lakersach - fail, starzy, mali i tfu biali Jazzmani zrobili z niego

pośmiewisko.

Shaq w swojej karierze wygrywał tylko wtedy, kiedy nie był nasilniejszą osobowością w zespole.

 

Duncan nigdy nie robił za "opcję", był centerpiece składów mistrzowskich, tak był nim KObe.

 

@january ma rację - Kobe i Shaq to duet. Niepoważne jest rozgraniczanie na "opcje", kiedy ma się do

czynienia z 1-2 punch w skali całej ligi. I obniżanie znaczenia 5 pierścieni Bryanta dlatego, że "nie był

najlepszym graczem ligi, ale zaledwie EWNETUALNIE drugim najlepszym" jest dowodem na umysłowość

peryferyjną.

 

"2 tytuły i to nie w jakimś zajebistym stylu",

pewnie, że nie : to, że dowodzony przez niego team był nie do zabicia w miniseries [od stanu 2-2],eliminatorach

albo gms7, to przecież wcale nie dowód na siłę charakteru przywódcy, tylko na to, że krasnoludki szczają ci do mleka.

Jesli charakter lidera nie ma znaczenia, to można połowę wartości Jordana, Birda czy Magica wywalić do śmieci.

 

ofk, łatwo zapomnieć serię jaką miał KObe vs Nuggets w 09, łatwo podejrzewać, ze to Sierotka Marcysia zrobiła

na 3-0 Magic rzucając np. 16-34 i rozdając stertę asyst [pierwsze 3 mecze 8,0 pg], punktując w ważnych momentach, a

w następnych meczach rozdając kluczowe asysty i pts.

Łatwo zapomnieć, ze w 2010 Kobe wygrał LA gm6 z OKC rzutowo i znęcając sięw obronie nad róznicującym Westrbookiem.

że zmiął w trąbkę i spalił na popiół kolejno Jazmanów i Suns, przez 3 tygodnie będąc out of mind, jak bodaj nigdy w playoffs nie był Lebron, znany jako Dziewczyna Lutego.,

 

że nawet w gm7 vs Celtics oprócz 6-24 miał też 15 zbiórek, 11-15 FTS i w ostatnich 6 minutach od remisu 83-83 miał 7 punktów i bodaj 3 asysty, sam zarabiał i sam punktował z FTS, trafił daggera i przytomnie obsłużył podaniem Artesta - mężczyznę poznaje się po tym jak kończy. MOżna ofk nie wierzyć, ze żelazny charakter Bryanta przyczynił się do tego, zeLakersi przegrywając 2-3 wyszli zwycięsko z tych finałów, przeciw tak wybitnemu przeciwnikowi, ale to by znaczyło, że krasnoludki niektórym szczają nie tylko do mleka.

 

nawet w tym przegranym sezonie z Celtami - seria jaką Kobe zrobił na Spursach, to jest kosmos, może naj

indywidualna seria dekady dodatkowo znajdująca przełożenie na 4-1 w serii dla Lakersów.

 

[świetna seria vs Jazz, momentami naprawdę topowa gra w finałach,gdzie być moze spotkał się z najlepszą defense

swoich czasów]

 

a tu ktoś pieprzy, że "zjebał G2 [jakiśtam]"

 

trochę powagi, bo poziom odwagi w smarowaniu głupot u niektórych bije na głowę racjonalizm.

 

Szacun dla Tima, ofk.

To ICH dekada, ich era, ICH wspólna.

wisi mi porównanie,"który lepszy", bo to śmieszna kategoria kliedy dwóch tak świetnych unikalnych multi-zwycięskich

zawodników stoi obok siebie. Ale negowanie Bryanta, żeby podrasować notowania Duncana [czy Shaqa] jest

aberracją.

Edytowane przez vasquez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wowo masz strasznie wkurwiającą manierę popadania w dyskusji w przesadę, wyolbrzymiania słów drugiej strony, jakiegoś takiego dziecinnego dramatyzowania, nie wiem wydaje ci się, że wtedy to co piszesz nabiera większego sensu, albo że zabawny jesteś ?

 

przykłady tylko z tej wypowiedzi:

 

Wspomnisz G6 2002, płacz, pociski.

płacz i pociski ? na pewno tak było ? czy raczej przyznanie racji co do G6, ale wspomnienie również pozostałcyh meczów w tej serii

 

W 2010 Bryant był dla was na półce Jordana a Gasol półce Duncana.

pokaż mistrzu mi przykład takiej wypowiedzi kibica Lakers stawiającego go na półce Jordana w 2010 roku

 

z Gasolem to już w ogóle pojechałeś dobrze, przecież to głównie haterzy Bryanta pisali o Pau jako najlepszym wysokim w lidze pokazując jaką to miał pomoc więc, więc co się przypierdalasz do kibiców Lakers ?

 

Wspomnisz, że Bryant nie zdominował ligi w poprzedniej dekadzie- płacz i jak to nie zdominował?

pokaż mi gdzie napisałeś, że Bryant nie zdominował ligi w poprzedniej dekadzie i zobaczyłeś ten płacz, o którym piszesz i odpowiedź kibica Lakers, który pisze, że Bryant zdominował ligę

No ale pewnie macie racje i do Gasola trochę brakuje, niewiele ale jednak.

po raz kolejny ten Gasol i Duncan, naprawdę interesujące bo ja dałbym sobie głowę uciąć, że raczej kibicom Lakers zarzuca się nie docenianie Gasola i jego roli

 

Ok ja dziękuje i przepraszam. Jestem hejterem Lakers i Bryanta, nie doceniam go, po prostu umówmy się, że zdominował ligę od swojego pojawienia się w lidze do dnia dzisiejszego a nagrody MVP dla Duncana, Garnetta, Nasha, Jamesa i Dirka nie zasłużone. James do pięt mu nie dorasta, Kobe nr 1 all-time. Takie dyskusje jak z sędziowaniem.

tego powyżej chyba nie ma co już komentować ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do sezonu w którym Kobe był najlepszy w lidze.

 

Może 2006/2007? Najwyższe TS% w karierze, 26.1 PER, 4 mecze +50 z rzędu. Lakers mieli problemy z kontuzjami, Odom zagrał 56 meczy, Walton 60, Kwame 41, mimo tego weszli do PO z 7 seedem. W playoffach 1-4 z Suns, ale czy to jakis wstyd odpasc z drugim najlepszym teamem RS? IMO w tym sezonie Kobe był nr 1.

 

wowo mogłby dać sobie spokój z tą ironiczną gadką :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ wowo

 

1. MVP 00/01 dla AI do była kpina. Na samym SG bił go Bryant, ale MVP powinien dostać wtedy Shaq.

POZA TYM PO RAZ X PISZE, ŻE NAGRODY W TEJ LIDZE CHU*A ZNACZĄ. KOBE WEDŁUG NICH NP JEST NAJLEPSZYM DEFENSOREM NA SG ZESZŁEGO SEZONU, A MVP MIAŁ ALLAN IVERSON!

Nie słyszałem nigdy, zeby MVP mogl w ogole dostac koles, ktory nie jest nawet liderem swojego zespolu. Tamte czasy nie byly jeszcze tak nastawione na zaawansowane statystyki, nikt nie patrzyl na ts Iversona, ludzie i liga woleli widziec to, ze z lottery teamu Brown z Iverem zrobili zespol, ktory byl w stanie awansować do finałów. Poza tym 76ers mieli wtedy 2 po Spurs bilans w lidze (taki sam jak Lakers zreszta) Nie wiem co jest niesprawiedliwego w daniu MVP Iversonowi, ktory wykrecil z Ratliffem, a potem Mutombo taki sam bilans jak Shaq z Bryantem.

 

ps Allen Iverson.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@vasquez oczywiscie Shaq korzystal często i gęsto na obecnosci Bryanta na parkiecie i Kobe nie raz dowiózł grubą dupę O'Neala do celu swoją grą, ale początek nowego milenium to okres primeu Shaqa i trzeba byc ingnorantem totalnym zeby mowic, ze to byl duet - z czasem ku temu zmierzało - owszem, ale Shaq w tamtym okresie byl gwarantem contendowania. On byl tym centerpiecem, do ktorego koptowało się resztę składu.

 

Taka specyfika wysokich, ze potrzebuja miec niskich do dogrania pilek i do trafiania rzutow, bo w przeciwnym wyadku bylby podwajany potrajany i ***** by zrobil. To ze Kobe wzial kilka razy gre na siebie nie ulega watpliwosciom, ale gdyby nie bylo Shaqa na boisku to zakozlowalby sie na smierc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Julius

1. Po prostu AI był wtedy co najwyżej TOP 3 w lidze, to że KB był od niego lepszy napisałem tylko by podkreślić, iż nagrodę dostał niezasłużenie. Wiem, że jesteś Sixerem, ale jeśli uważasz, że dostał ją zasłużenie w obecności Shaqa, to dziękuję za dyskusję.

2. Ofk Allen ;)

3. Co ma bilans Sixers, gdy grali z beznadziejnym East znacznie częściej? Kolejny argument, że nagroda MVP jest wystawiana według niejasnych kryteriów, umówmy się -> według zapotrzebowania ligi.

Ujme to tak: Lakers mieli wtedy duzo lepszy roster niz Sixers. Sixers byli kopciuszkiem, ale mimo to zrobili ten sam bilans. Trzeba by odjac z obu zespolow Shaqa i AI i zonaczyc jak odbiloby sie to wtedy na bilansie. To ze Shaq byl wtedy nr 1 w lidze nie ulega wątpliwosci.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"z lottery teamu Brown z Iverem zrobili zespół który był w stanie awansować do finałów"

piękna teoria.

szkoda, że w dużym stopniu gówniana.

 

"lottery teamem" nazywasz zespół grający bodaj naj obronę w NBA wówczas.

Obronę, w której musiał ukrywać twojego "Ivera", który co wieczór był mismatchem, a jesli na moment

przestawiał, to stawał się upartym gamblerem i nieudolnym charg-hunterem walącym się na parkiet

przy byle kontakcie w nadziei, że sędzia gwizdnie dla niego - zwykle nie gwizdali, i Sixers zostawali we

4 na 5, bo Iverson do końca akcji lezał na parkiecie i patrzył co się stanie, zrywał się na równe nogi wtedy,kiedy

koledzy obronili i była okazja do kontrataku.

 

"[brown] wraz z Iverem".

popatrzmy... 6 foot, ca 30 rzutów na mecz, 90 % czasu ofensywy piłka w rękach, 38 % z gry,

liczne straty, solówa za solówą, rekord świata w forsowaniu rzutów, kozłów, wątpliwe iq w doborze spots i angles.

Oto Allen Iverson, który "z Brownem" cośtamcośtam. To raczej wizytówka niereformowalnego losera

i ambicjonera, lidera z nalepką "produkt zaprewniający przegraną w każdych warunkach". To, że Sixers

dotarli wtedy do finałów było WBREW liderowi, a nie Z POWODU lidera. I dlatego zdarzyło się tylko raz,

jak każdy cud.

 

Ten zespół był stworzony pod Iversona, żeby ego jaśnie pana uzupełniać i żeby pomimo demolującego

wszelkie próby stworzenia mistrzowskiego teamu wysiłku Iversona - jednak jakoś próbować niemożliwe

uczynić choć trochę realnym.

 

"lottery team" z naj 6 graczem ligi, z naj obroncą ligi, z topową team defense, ALE i top5 obrońcami lig

na każdej pozycji w zespole [ofk, minus poozycja Sg, gdzie mieli najgorszego obrońcę na tej pozycji

w NBA], wygrywający mecze i serie mimo 30 % skuteczności

swojego misiaczka jednocześnie mismatc***ącego im defense i nie dającego się specjalnie wykazać w ataku,

bo swoje rzuty musiał wykręcić.

 

głównym atutem Iversona była gra z kontry. w tym był najlepszy w lidze. ale nawet w tym korzystał ze swoich

kolegów, którzy zbierali, przechwytywali,wymuszali w obronie, a on musiał tylko pobiec i nie zjebać.

 

Traktowanie kolegów Iversona z Sixers jako "scrubów"czy "lottery team" jest : a] krzywdzące dlanich, b]niepowazne,

c] niezgodne z rzeczywistością, zwłaszcza z punktu widzenia sensu konstrukcji tego zespołu, w którym centrum uczyniono

maksymalizowanie ofensywne Iversona z jednoczesnym dbaniem o to,co zapewnia wygrywanie : defense, intensity, dyscyplinę etc.

Wilk miał być syty i owca cała.Zatem, jaki "lottery team"...lottery team to by był jakby pozbyl się Mutombo, Hilla i Mc Kie.

 

Tak więc, w świetle powyższego : MVP dla Iversona, to był po prostu dowód uznania dla zespołu, którego on był najbardziej

wyeksponowaną postacią. wg mnie, najważniejszy był Mutombo, ale jesli jednak postanowiono nagrodzić Iversona - god bless.

Tyle, że ty, Julius, idziesz już dwa kroki za daleko w interpretacji tamtego faktu.

Edytowane przez vasquez
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Julius

1. Po prostu AI był wtedy co najwyżej TOP 3 w lidze, to że KB był od niego lepszy napisałem tylko by podkreślić, iż nagrodę dostał niezasłużenie. Wiem, że jesteś Sixerem, ale jeśli uważasz, że dostał ją zasłużenie w obecności Shaqa, to dziękuję za dyskusję.

2. Ofk Allen ;)

3. Co ma bilans Sixers, gdy grali z beznadziejnym East znacznie częściej? Kolejny argument, że nagroda MVP jest wystawiana według niejasnych kryteriów, umówmy się -> według zapotrzebowania ligi.

 

@ RappaR

 

1. Czy uznajemy LBJ za lidera tych serii, gdy końcówki przejmować musiał Wade, dla mnie podobna sytuacja jak Shaq i Kobe.

2. Moja teza jest taka, iż w PO 2008/09/10 Kobe był zdecydowanie najlepszym graczem overall, w 09 to dominował porównywalnie jak Dirk w 11. Jak ktoś chce negować niech raczej oceni krytycznie te jego.

1. Podważanie liderowanie LBJ w Miami jest śmieszne, jedynym wyjątkiem jest jedyna przegrania seria z Dallas. Ale to odpowiadając, tak uznajemy. Podaj mi więc te serie, ja je będę oceniał tak jak się ocenia serie Lebrona :)

2. Mogę się nawet z tym nie kłócić jeśli się z góry zgodzimy, że nigdy nie był wtedy blisko poziomu Shaqa 00' Duncana 03' Nowika 11' i Jamesa 12'.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teoria troche jak z Dwightem: mial zespol zrobiony pod siebie, nie wygral misia wiec jest *******.

Teoria jak z LeBronem - mial zespol pod siebie, w miare kompleny - nie wygral misia wiec jest *******.

 

Przypomne ci, ze Sixers musieli w trakcie sezonu (gdzie byli juz rewelacja) musieli oddac Ratliffa i Kukoca do Hawks za Mutombo, bo Theo sie polamal, a nie chcieli tracic sezonu. Skorko mutombo byl taka gwiazda to czemu sam nie zaprowadzil Hawks do finalow wczesniej ? Wychdziloby na to, ze w zespoe zostal Hill i Mckie i to byly matki i ojce, i filary sukcesu 76ers ad 2001.

 

Tamten team byl niezle dopasowany do AI, ale byl zbyt skrajny. Iverson wlasciwie musial przejac cala ofensywe, bo poza Mckie, ktory byl raczej spot up shooterem nie mieli w ataku żadnej opcji. Iverson MUSIAL byc one man army w ataku, bo najzwyczajniej nie bylo komu zdobywac tam punktow - jasne, w D wszyscy byli powyzej przeciętnej, Larry Brown fajnie ich poukladal i tego odmowic im nie mozna. Tylko ze zespoly tak skrajne w danym elemencie nie maja prawa wygrywac, dlatego po 2001 podjęto próby dokoptowania do AI 2 opcji, bo jasnym stalo sie, ze bardziej zbalansowany zespol w ataku bedzie duzo wydajniejszy, a sam AI się zajedzie.

 

Tyle, ze jesli twoj GM robi trade Mutombo za Keitha Van Horna, to nie jest to TEN ruch, bo D oslabia, a w drugą strone leci soft pussy z lottery teamu. Byl jeszcze McCulloch, ktory byl najwyzej rolesem i w dodatku byl chory i musial konczyc karierę.

 

Problem polegal na tym, ze Sixers po stracie najpierw Ratliffa, a pozniej Mutombo nie byli w stanie sprowadzic warosciowego wysokiego, ktory pozwolilby rownomiernie rozprowadzic atak Sixers i odciązyc AI. Próby wzmocnien w stylu Van Horn, Glenn Robinson, czy Chris Webber na jednej nodze nie prowadzily do niczego dobrego, co najwyzej blokowaly wspolnie z kontraktami Mckie i Snowa nasze sallary uniemozliwiajac podjece innych sensownych ruchow.

 

W Nuggets sytuacja byla odwrotna, bo tam wszystko skupialo sie na super ataku, ale nie bylo komu bronic. i tam Iverson gral na poziomie 35-46% z gry 55-56% TS i prawie 2x nizszego usageu.

 

Ten zespół był stworzony pod Iversona, żeby ego jaśnie pana uzupełniać i żeby pomimo demolującego

wszelkie próby stworzenia mistrzowskiego teamu wysiłku Iversona - jednak jakoś próbować niemożliwe

uczynić choć trochę realnym.

 

a byly tam jakies próby stworzenia zespolu mistrzowskiego ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do sezonu w którym Kobe był najlepszy w lidze.

 

Może 2006/2007? Najwyższe TS% w karierze, 26.1 PER, 4 mecze +50 z rzędu. Lakers mieli problemy z kontuzjami, Odom zagrał 56 meczy, Walton 60, Kwame 41, mimo tego weszli do PO z 7 seedem. W playoffach 1-4 z Suns, ale czy to jakis wstyd odpasc z drugim najlepszym teamem RS? IMO w tym sezonie Kobe był nr 1.

 

wowo mogłby dać sobie spokój z tą ironiczną gadką :P

Odpowiem tylko na ten post bo reszta jest zbyt łatwa do obalenia i inni się tym zajmą.

 

Ten sezon rzeczywiście był prawdopodobnie najlepszy w karierze Bryanta. O ile od 00 do 06 nie ma żadnej dyskusji(naprawdę postawienie go w top3 ligi w tym okresie wymagałoby solidnej argumentacji ze względu na Shaqa, Duncana, Nowika, Garnetta, Nasha, Wade'a i Lebrona), od 08-10 juz dominował Lebron(08-09 Wade tez miał sezon na poziomie MVP, a w 09-10 świetne sezony mieli Howard i Durant), 07-08 - wtedy zdobył MVP i dla mnie to był jego najlepszy sezon, top3 na pewno, ale każdy z trójki - Paul, James, Garnett ma wtedy solidne argumenty za tym, że to jednak oni byli lepsi.

 

Ale przejdźmy do tego 2006/2007, który kibice Kobego uznają za jego najlepszy sezon:

- na pewno był w top3 w tym sezonie wraz z Nowikiem i Nashem

- jeśli chodzi o proste staty:

Bryant - 35,5/5,5/4,5/FG%45/3tp%35

Nowik - 24,5/9/3,5/FG%50/3tp%42

Nash - 18,5/3,5/11,5/FG%53/3tp%46

 

Więc jak widać wybijał się tylko scoringiem(ale zdecydowanie) ALE...

...per36 notował już 'tylko' 28 pts i odpowiednio mniej zbiórek i asyst.

 

- jeśli chodzi o zaawansowane statystyki:

Kobe TS%58/Win shares 13(ale per 36, poza top5!) / PER 26,1/

Nowik TS%61/Win shares 16,3 / PER 27,6/

Nash TS%65/Win shares 12,6 / PER 24/

 

Pomijam już bilanse drużyn...

 

I teraz pytanie - czy rzeczywiście ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógłby powiedzieć, że Bryant był w tym sezonie LEPSZY od Nowika? Mogę przełknąć Nasha, choć kto wtedy oglądał Suns wie jaki miał on wpływ na zespół. Ale od Nowika? Pls...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem tylko na ten post bo reszta jest zbyt łatwa do obalenia i inni się tym zajmą.

mocne

 

O ile od 00 do 06 nie ma żadnej dyskusji(naprawdę postawienie go w top3 ligi w tym okresie wymagałoby solidnej argumentacji ze względu na Shaqa, Duncana, Nowika, Garnetta, Nasha, Wade'a i Lebrona)

że co ?

 

I teraz pytanie - czy rzeczywiście ktokolwiek o zdrowych zmysłach mógłby powiedzieć, że Bryant był w tym sezonie LEPSZY od Nowika?

naprawdę dobre Luki

 

nie wiem czy zauważyłeś jedną rzecz, można sobie dyskutować, w którym sezonie Kobe był najlepszy i do porozumienia się tu nie dojdzie, ale jedno nawet tak zaślepieni haterzy powinni dostrzec od 2001 roku do końca dekady był tylko jeden gracz, który w tych dyskusjach o byciu najlepszym się cały czas pojawiał, czy to jako najlepszy dla niektórych, top3 dla innych, czy dla jeszcze inych top5. Dowodem na to są ilości wyborów do pierwszych piątek ligi i tytuły, które wygrywał tak na początku jak i na końcu tej dekady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"z lottery teamu Brown z Iverem zrobili zespół który był w stanie awansować do finałów"

piękna teoria.

szkoda, że w dużym stopniu gówniana.

 

"lottery teamem" nazywasz zespół grający bodaj naj obronę w NBA wówczas.

Obronę, w której musiał ukrywać twojego "Ivera", który co wieczór był mismatchem, a jesli na moment

przestawiał, to stawał się upartym gamblerem i nieudolnym charg-hunterem walącym się na parkiet

przy byle kontakcie w nadziei, że sędzia gwizdnie dla niego - zwykle nie gwizdali, i Sixers zostawali we

4 na 5, bo Iverson do końca akcji lezał na parkiecie i patrzył co się stanie, zrywał się na równe nogi wtedy,kiedy

koledzy obronili i była okazja do kontrataku.

 

"[brown] wraz z Iverem".

popatrzmy... 6 foot, ca 30 rzutów na mecz, 90 % czasu ofensywy piłka w rękach, 38 % z gry,

liczne straty, solówa za solówą, rekord świata w forsowaniu rzutów, kozłów, wątpliwe iq w doborze spots i angles.

Oto Allen Iverson, który "z Brownem" cośtamcośtam. To raczej wizytówka niereformowalnego losera

i ambicjonera, lidera z nalepką "produkt zaprewniający przegraną w każdych warunkach". To, że Sixers

dotarli wtedy do finałów było WBREW liderowi, a nie Z POWODU lidera. I dlatego zdarzyło się tylko raz,

jak każdy cud.

 

Ten zespół był stworzony pod Iversona, żeby ego jaśnie pana uzupełniać i żeby pomimo demolującego

wszelkie próby stworzenia mistrzowskiego teamu wysiłku Iversona - jednak jakoś próbować niemożliwe

uczynić choć trochę realnym.

 

"lottery team" z naj 6 graczem ligi, z naj obroncą ligi, z topową team defense, ALE i top5 obrońcami lig

na każdej pozycji w zespole [ofk, minus poozycja Sg, gdzie mieli najgorszego obrońcę na tej pozycji

w NBA], wygrywający mecze i serie mimo 30 % skuteczności

swojego misiaczka jednocześnie mismatc***ącego im defense i nie dającego się specjalnie wykazać w ataku,

bo swoje rzuty musiał wykręcić.

 

głównym atutem Iversona była gra z kontry. w tym był najlepszy w lidze. ale nawet w tym korzystał ze swoich

kolegów, którzy zbierali, przechwytywali,wymuszali w obronie, a on musiał tylko pobiec i nie zjebać.

 

Traktowanie kolegów Iversona z Sixers jako "scrubów"czy "lottery team" jest : a] krzywdzące dlanich, b]niepowazne,

c] niezgodne z rzeczywistością, zwłaszcza z punktu widzenia sensu konstrukcji tego zespołu, w którym centrum uczyniono

maksymalizowanie ofensywne Iversona z jednoczesnym dbaniem o to,co zapewnia wygrywanie : defense, intensity, dyscyplinę etc.

Wilk miał być syty i owca cała.Zatem, jaki "lottery team"...lottery team to by był jakby pozbyl się Mutombo, Hilla i Mc Kie.

 

 

Wow, brak słów. Wychodzi na to, że Iverson był otoczony samymi HOF na każdej pozycji i gdyby nie było go w tej drużynie, jebnęliby co najmniej threepeat i rekord Bulls zapewne byłby dawno nieaktualny.

 

Zabawne jest to, że wychwalasz obronę supportu Iversona jednocześnie próbując zgrabnie pominąć ich totalną niekompetencję w ofensywie. Iverson rzucał po 30 razy na mecz i miał słabą skuteczność, bo był JEDYNYM zagrożeniem ofensywnym w Sixers. Zero shooterów, zero spacingu, zero finisherów - po prostu nic. Cała obrona rywali mogła bezkarnie skupiać się na nim, podwajać, potrajać, robić cokolwiek by go zatrzymać, bo wiadomo było, że nikt inny ich nie pociągnie. Mimo to mieli 13 ofensywę w lidze grając Iversonem i 4 defensywnymi rolesami. Wiadomo, że bez obrony ani rusz, ale czasami trzeba jednak wrzucić piłkę do kosza, by wygrać. Budowanie all-defense teamu może działać do czasu, ale mistrzostwa tym nie wygrasz, jeśli tylko jeden zawodnik umie zrobić cokolwiek w ataku. Więc sprowadzono mu Keitha Van Horna w zamian za dominatora Mutombo i to był początek kompletnego marnowania prime Iversona. Czasami warto wyjrzeć poza TS% i zastanowić się, czy większa ilość rzutów dla Erica Snowa, George'a Lyncha czy Tyrone'a Hilla to rzeczywiście było to, czego zabrakło tej drużynie do szczęścia.

 

Ciężko jednak dyskutować z kimś, kto wyznaje zasadę "x nie zdobył mistrzostwa = jest ch*jowy" bez patrzenia na okoliczności, albo z patrzeniem na nie i wmawianiem, że Iverson tam tylko przeszkadzał Dikembe Mutombo i Aaronowi McKie. Serio, trzeba znać umiar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy zauważyłeś jedną rzecz, można sobie dyskutować, w którym sezonie Kobe był najlepszy i do porozumienia się tu nie dojdzie, ale jedno nawet tak zaślepieni haterzy powinni dostrzec od 2001 roku do końca dekady był tylko jeden gracz, który w tych dyskusjach o byciu najlepszym się cały czas pojawiał, czy to jako najlepszy dla niektórych, top3 dla innych, czy dla jeszcze inych top5. Dowodem na to są ilości wyborów do pierwszych piątek ligi i tytuły, które wygrywał tak na początku jak i na końcu tej dekady.

Nie wiem czy zauważyłeś, ale nigdy temu nie przeczyłem i twierdzę, że właśnie ze względu na longevity(czyli bardzo długi czas na bardzo wysokim poziomie) Bryant po zakończeniu kariery będzie tam gdzie będzie(czyli top15/top10 all time). I właśnie to jest jego główna zaleta - on zawsze się liczył kiedy inni albo już 'odpadali'(Shaq, Duncan) albo kiedy inni się kontuzjowali(Duncan, Wade) albo jeszcze kiedy inni byli półkę niżej(Lebron, Nash przed primami). Ameno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up dokładnie, trudno nazywać dominatorem kogoś, kiedy nie ma momentu, że można powiedzieć - tak to numer jeden. Dla mnie zresztą era postMJ to nie era zawodnika, a PF - 3 najlepszych KG, TD i DN grali jednocześnie praktycznie jako równolatkowie.

Ostrzegam, jeśli ktoś mi wyskoczy z Malonem, zamierzam skopiować jakiś post Vasqueza i pozmieniać tam Iverson/Lebron/Nash na Malone jako losera, który nie potrafi poprowadzić do mistrzostwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Luki ale ci chodzi tylko o RS? Bo ja pisząc o Bryancie, jako najlepszym zawodniku 2006/2007 brałem pod uwagę też playoffy, które zdecydowanie działają na niekorzyść Dirka :)

 

O ile od 00 do 06 nie ma żadnej dyskusji(naprawdę postawienie go w top3 ligi w tym okresie wymagałoby solidnej argumentacji ze względu na Shaqa, Duncana, Nowika, Garnetta, Nasha, Wade'a i Lebrona)

 

W 2000/2001 Kobe był spokojnie w pierwszej trójce(za Duncanem i Shaqiem ofc). Świetny RS, nie opierdalał się jeszcze w defensywnie i przede wszystkim seria ze Spurs, której był najlepszym zawodnikiem - 33/7/7. No i jeszcze 2005/2006 - też można go w top3 umieścić. Doprowadzenie tamtych Lakers do 45-37 daje rade(na Wschodzie taki bilans wystarczyłby na 5 seed).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@january ma rację - Kobe i Shaq to duet. Niepoważne jest rozgraniczanie na "opcje", kiedy ma się do

czynienia z 1-2 punch w skali całej ligi. I obniżanie znaczenia 5 pierścieni Bryanta dlatego, że "nie był

najlepszym graczem ligi, ale zaledwie EWNETUALNIE drugim najlepszym" jest dowodem na umysłowość

peryferyjną.

Vasquez

 

Jak bardzo jesteś daleki od prawdy, niech świadczy fakt, że jakbyśmy wymienili z tego "duetu" Kobego na będących w swoim prime TMaca, Vincea, nieoszczędzanego przez Was niesłusznie Iversona (przypomnę, że był w Finale, na co Kanadyjczyk czeka do dziś), czy pewnie kogoś tam jeszcze to Shaq nadal walczyłby o Finał i mistrzostwo. Natomiast gdybyśmy wymienili Shaqa.. no właśnie ? na kogo, żeby Kobe mógł grac wtedy o Finał? Drugim po Shaqu centrem był Mourning, ale śmiem wątpić żeby ten duet cos osiągnął. Kobe ze swoim ego zwyczajnie dostałby strzała od Zo i wylądował na intensywnej terapii. Ostaje nam sie Mpolombo Mukamba, wtedy w ofensywie Kobe byłby w swoim żywiole, ale AI w takim duecie nie dal rady, więc czy Kobemu by defensywny center wystarczył?

 

Natomiast co do LBJa

Fantastycznie się to ogląda. :D

Nie ma co za daleko wybiegac w przyszlość, trza sie skupić na tym sezonie i formie na playoffs.

Co do jego skuteczności i komfortu gry mogę dodac tylko jedno - w Heat naprawde nie ma przypadkowych zawodników, wszyscy graja pod niego. Jeżeli Heat wygrają w tym sezonie, pewnie inaczej wielu z Was bedzie patrzyło na słynny text: "not two, not three.."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.