Skocz do zawartości

Przeceniani i niedoceniani


lorak

Rekomendowane odpowiedzi

Te trzy z Shaqiem raczej na pewno, a ile więcej to ciężko powiedzieć.

w sumie moze nawet wiecej ugralby z shaqiem niz bryant bo nie byl chyba tak konfliktowy jak kobe i shaq by nie odszedl z lakers po finalach z pistons?

teraz mozna gdybac jak by bylo ale stalo sie tak a nie inaczej i to kobe ma te tytuly a nie jakis inny "dobry" guard ktorego mozna wg niektorych postawic na miejscu bryanta i efekt bylby ten sam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie moze nawet wiecej ugralby z shaqiem niz bryant bo nie byl chyba tak konfliktowy jak kobe i shaq by nie odszedl z lakers po finalach z pistons?

teraz mozna gdybac jak by bylo ale stalo sie tak a nie inaczej i to kobe ma te tytuly a nie jakis inny "dobry" guard ktorego mozna wg niektorych postawic na miejscu bryanta i efekt bylby ten sam

Stawiam na 3-5 pierścionków T-maca w latach 2000-2006 z Shaqiem jako idealna druga opcja. To czy dałby radę w 2009-2010 to stawiam, że dałby radę zdobyć pierścień raz.

Ale k**** nikt nie porównuje Bryanta do T-Maca, bo nikt nie twierdzi, że T-Mac jest lepszy. To wiemy, tak samo jak to, że jest lepszy od Monty Ellisa, a Shaq>Kwame Brown.

Bryant jest porównany i są odnośnie tego kontrowersje do:

a) MJ co według mnie już jest kpiną, jeśli ich uważam za graczy o podobnych umiejętnościach

B) Duncana, przewaga według mnie Tima, rzecz jasna nie tak znaczna jak wyżej

c) Lebrona i tu znowu jego przewaga według mnie

 

Można go porównać do:

a) Iversona i ja powiem, że od neigo jest lepszy i pewnie każdy na forum, więc po co to pisać?

B) Roya i to samo

c) Allena i znowu wyjdzie, że jest lepszy w zgodnej teorii, ale po co to robić?

wlasnie, czy prime shaq, super lider, zdobylby tytul lub chociaz doszedl do finalu z supportem takim jak lebrona? czy kiedys mial takich partnerow i co wtedy z nimi osiagnal?

Finał 1995?

jasne ze nie mial, nikt nie napisal ze mial i nikt tego nigdy nie powie

No to kiedy zawiódł jako lider, skoro nie miał komu liderować?

swoja droga ten Kobe to niesamowity farciarz, 5 pierscionkow zdobyl tylko dlatego ze mial szczescie byc w takich a nie innych zespolach w czepku urodzny..

Horry jeszcze większy - 7 :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

przecież twoje stanowisko wygląda tak: lider przegrywa, więc nie ma "lidershipu"

więc może tak jeżeli nigdy nie wygrywa kiedy naprawdę ma to znaczenia, tak dobrze ?

 

to wtedy upada cała twoja konstrukcja, ponieważ drużyny prowadzone przez LeBrona/Nasha/Barkley'a/Malone'a/Ewinga/Jordana-przed-1991 wygrały wiele meczów w playoffs.

doskonale wiesz, że nie mam na myśli wygrywania meczów tylko wygrywanie tytułów, ale zostawmy to..

 

Jest tu zresztą jedna kluczowa sprawa, którą zręcznie omijasz, tu nie chodzi tylko o kwestię nie zdobycia tytułu ponieważ różnie bywa można mieć pecha i trafić na okres dominacji jednej drużyny, mieć wszystko na swoim miejscu czyli silny zespół, lidera z prawdziwego zdarzenia, ale po prostu trafiają się drużyny, które są po prostu mocniejsze, mają Jordanów, prime Shaqów czy inne wielkie gwiazdy, są też sytuacje kiedy kontuzje pokrzyżują plany i nawet teoretycznie silniejszy zespół przegra.

 

 

Problem polega na tym, że Cavs nie przegrali z Lakers, z Bryantem mającym ten super support bijący na głowę support Lebrona, oni przegrali z Magic i przegrali z Celtics. Niektórzy z was mogli pochodzić z umiarkowanym optymizmem, ale jednak optymizmem do ewentualnej serii finałowej z Lakers, ale żaden z was mam tu na myśli kibiców Lebrona nie spodziewał się, że przygody w PO skończą się na wschodnim wybrzeżu.

 

Te trzy z Shaqiem raczej na pewno, a ile więcej to ciężko powiedzieć.

Fani Lakers maja bardzo krótka pamięć - szybko zapomnieli o Dominatorze przy którym Kobe mógł nabierać doświadczenia w grze o stawkę przez te wszystkie lata. Naturalnie haterzy LBJa kompletnie olewają to doświadczenie z czasów z Shaqiem porównując obu graczy, że o supporcie nie wspomnę.

taaa jasne, a skąd wiesz, że na pewno T-Mac byłby gotów ograniczyć swoją grę dla dobra drużyny, dostosować ją do gry z Shaqiem ? skąd wiesz jak gracz zdecydowanie słabszy psychicznie od Bryanta radziłby sobie z Shaqiem, który nie specjalnie chciał się dzielić władzą w drużynie. Umiejętności T-Mac na pewno miał do tego by wygrywać tytuły obok Shaqa, ale tego jak by się ta współpraca układała nie wiesz więc nie pierdol za przeproszeniem, że na pewno osiągnąłby to czy tamto.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem polega na tym, że Cavs nie przegrali z Lakers, z Bryantem mającym ten super support bijący na głowę support Lebrona, oni przegrali z Magic i przegrali z Celtics. Niektórzy z was mogli pochodzić z umiarkowanym optymizmem, ale jednak optymizmem do ewentualnej serii finałowej z Lakers, ale żaden z was mam tu na myśli kibiców Lebrona nie spodziewał się, że przygody w PO skończą się na wschodnim wybrzeżu.

Jako, że od początku lipca tez jestem kibicem LeBrona wiec poczytaj sobie Van moje komentarze w temacie Cavs-Celtics gdzie pisałem o tym, że w tej rundzie kończy sie jego przygoda w tamtych playoffs.

 

taaa jasne, a skąd wiesz, że na pewno T-Mac byłby gotów ograniczyć swoją grę dla dobra drużyny, dostosować ją do gry z Shaqiem ? skąd wiesz jak gracz zdecydowanie słabszy psychicznie od Bryanta radziłby sobie z Shaqiem, który nie specjalnie chciał się dzielić władzą w drużynie. Umiejętności T-Mac na pewno miał do tego by wygrywać tytuły obok Shaqa, ale tego jak by się ta współpraca układała nie wiesz więc nie pierdol za przeproszeniem, że na pewno osiągnąłby to czy tamto.

Co do 1995r. to schrzanił Nick Anderson 4 przestrzelonymi osobistymi i mieli słabego trenewra do tego brak doswiadczenia jeszcze.

 

A zaprzeczysz temu, że Kobego w dużej mierz ukształtowała go gra z Shaqiem i do tego pod okiem Jaxa? :wink: Więc nie pierdol za przeproszeniem, że tak by sie nie stało. Tracy talent do zdobywania punktów miał niezaprzeczalny, a Shaqowi było bez różnicy czy to Penny, czy Kobe czy tez Dwyane, bo z każdym z nich był w Finale i z Tracym tez by byl i nawet taki jełop jak McGrady to wiedział. A jak McGrady zdobyłby misia to jego kariera by sie inaczej potoczyła. chcesz przykłady? masz je na własnym podwórku - obacz se Van jak zaczął grac Gasol pod skrzydłami Bryanta, albo jak Odom nagle pokazał, że tez można na nim polegać po latach gry jak p.. w końcówkach meczów. Doświadczenie i perspektywy mistrzowskie robią swoje i dobrze o tym wiesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A zaprzeczysz temu, że Kobego w dużej mierz ukształtowała go gra z Shaqiem i do tego pod okiem Jaxa? :wink: Więc nie pierdol za przeproszeniem, że tak by sie nie stało. Tracy talent do zdobywania punktów miał niezaprzeczalny, a Shaqowi było bez różnicy czy to Penny, czy Kobe czy tez Dwyane, bo z każdym z nich był w Finale i z Tracym tez by byl i nawet taki jełop jak McGrady to wiedział. A jak McGrady zdobyłby misia to jego kariera by sie inaczej potoczyła. chcesz przykłady? masz je na własnym podwórku - obacz se Van jak zaczął grac Gasol pod skrzydłami Bryanta, albo jak Odom nagle pokazał, że tez można na nim polegać po latach gry jak p.. w końcówkach meczów. Doświadczenie i perspektywy mistrzowskie robią swoje i dobrze o tym wiesz.

ale zastanów się co Ty porównujesz, Penny był młody i był bardziej typem rozgrywającego, nie gościa z ambicjami na zdobywanie po 30 punktów w meczu jak Kobe czy T-Mac. Nie wiesz w jaki sposób reagowałby T-Mac, któremu w głowie było już też bycie liderem drużyny na Shaqa, który zaznaczał bardzo wyraźnie swoje terytorium. Ja o T-Macu zawsze mówiłem, że to był gość, który pod względem talentu przebijał Bryanta o Lebronie czy innych nawet nie wspominając, ale ja mam spore wątpliwości czy umiałby wytrzymywać i wciąż robić swoje tak jak Bryant kiedy Shaq zaczynał czuć się zagrożony. To co ukształtowało Bryanta to przede wszystkim jego pracoholizm w podejściu do koszykówki.

 

Też mi się wydaje, że jakiś tytuł pewnie by z połączenia Shaqa z McGrady'm był, ale czy więcej niż jeden to już taki pewny nie jestem. Takie gdybanie jak powiedziałem nie ma sensu, podobnie wypowiedzi jak ta Twoja, że trzy to raczej na pewno by wygrali. Ja sobie równie dobrze mogę powiedzieć, że gdyby Kobe grał z Garnettem od początku dekady to miałby już raczej na pewno więcej tytułów od Jordana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przestańcie z tym McGrady'im. Tracy nie miał nigdy supportu na mistrzostwo ale miał na przejście pierwszej rundy. ten sam niemalże skład z Ron Artestem przeszedł pierwszą rundę i namieszał przyszłym mistrzom wyrywając im 3 mecze.

Tak ,Kobe jest wielkim farciarzem bo miał Shaq'a a Carter,Iverson ,Davis,Marbury,Francis,Abdur-Rahim czy inne gwiazdeczki miały pecha i zdobyłyby mistrzostwa jakby mieli Shaq'a.

Kobe jest niedoceniany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tu zresztą jedna kluczowa sprawa, którą zręcznie omijasz, tu nie chodzi tylko o kwestię nie zdobycia tytułu ponieważ różnie bywa można mieć pecha i trafić na okres dominacji jednej drużyny [1], mieć wszystko na swoim miejscu czyli silny zespół [2], lidera z prawdziwego zdarzenia [3], ale po prostu trafiają się drużyny, które są po prostu mocniejsze [4], mają Jordanów, prime Shaqów czy inne wielkie gwiazdy [5], są też sytuacje kiedy kontuzje pokrzyżują plany [6] i nawet teoretycznie silniejszy zespół przegra.

1.Spurs

2.Suns 2005-2008 (do trejdu Shaqa)

3.Nash

4.Spurs

5.Duncan

6.JJ; Kurt/Amare, Bell, Barbosa, Marion, TT, JJ; Diaw Amare

 

i to z ust hatera Nasha.

 

taaa jasne, a skąd wiesz, że na pewno T-Mac byłby gotów ograniczyć swoją grę dla dobra drużyny, dostosować ją do gry z Shaqiem ? skąd wiesz jak gracz zdecydowanie słabszy psychicznie od Bryanta radziłby sobie z Shaqiem, który nie specjalnie chciał się dzielić władzą w drużynie. Umiejętności T-Mac na pewno miał do tego by wygrywać tytuły obok Shaqa, ale tego jak by się ta współpraca układała nie wiesz więc nie pierdol za przeproszeniem, że na pewno osiągnąłby to czy tamto.

dlatego ze wlasnie ta mocna psychika (lub tez mozna powiedziec przerosniete ego Bryanta) stala na przeszkodzie ich wspolpracy co przy mentalnosci McGrady'iego raczej nie sprawiloby zadnych problemow ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tu zresztą jedna kluczowa sprawa, którą zręcznie omijasz, tu nie chodzi tylko o kwestię nie zdobycia tytułu ponieważ różnie bywa można mieć pecha i trafić na okres dominacji jednej drużyny [1], mieć wszystko na swoim miejscu czyli silny zespół [2], lidera z prawdziwego zdarzenia [3], ale po prostu trafiają się drużyny, które są po prostu mocniejsze [4], mają Jordanów, prime Shaqów czy inne wielkie gwiazdy [5], są też sytuacje kiedy kontuzje pokrzyżują plany [6] i nawet teoretycznie silniejszy zespół przegra.

1.Spurs

2.Suns 2005-2008 (do trejdu Shaqa)

3.Nash

4.Spurs

5.Duncan

6.JJ; Kurt/Amare, Bell, Barbosa, Marion, TT, JJ; Diaw Amare

 

i to z ust hatera Nasha.

jasne tak sobie to tłumacz, rób sobie ze Spurs zaporę nie do przejścia

 

dlatego ze wlasnie ta mocna psychika (lub tez mozna powiedziec przerosniete ego Bryanta) stala na przeszkodzie ich wspolpracy co przy mentalnosci McGrady'iego raczej nie sprawiloby zadnych problemow ?

Bastek dlaczego wypowiadasz się o czasach, których nie znasz, o sytuacji, której nie znasz i to w kwestii, w której nie masz do pomocy swoich cyferek ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale zastanów się co Ty porównujesz, Penny był młody i był bardziej typem rozgrywającego, nie gościa z ambicjami na zdobywanie po 30 punktów w meczu jak Kobe czy T-Mac. Nie wiesz w jaki sposób reagowałby T-Mac, któremu w głowie było już też bycie liderem drużyny na Shaqa, który zaznaczał bardzo wyraźnie swoje terytorium. Ja o T-Macu zawsze mówiłem, że to był gość, który pod względem talentu przebijał Bryanta o Lebronie czy innych nawet nie wspominając, ale ja mam spore wątpliwości czy umiałby wytrzymywać i wciąż robić swoje tak jak Bryant kiedy Shaq zaczynał czuć się zagrożony. To co ukształtowało Bryanta to przede wszystkim jego pracoholizm w podejściu do koszykówki.

 

Też mi się wydaje, że jakiś tytuł pewnie by z połączenia Shaqa z McGrady'm był, ale czy więcej niż jeden to już taki pewny nie jestem. Takie gdybanie jak powiedziałem nie ma sensu, podobnie wypowiedzi jak ta Twoja, że trzy to raczej na pewno by wygrali. Ja sobie równie dobrze mogę powiedzieć, że gdyby Kobe grał z Garnettem od początku dekady to miałby już raczej na pewno więcej tytułów od Jordana.

 

Oczywiście, że to gdybanie, ponieważ kariery obu potoczyly sie zupełnie inaczej. chodzilo mi tylko o pokazanie jaki wpływ na sukcesy Kobego i na jego ukształtowanie sie miał wybitny center i wybitny trener. McGrady mimo całej swojej jełopowiatości nie miał na tyle szczęścia.

Co do Pennego to prawie w pojedynke pokonał Heat w 1997r. więc talentu do zdobywania punktów mu nie można odmówić.

A co do charakteru MCgradego, to zobacz - Kobe jakos pare lat pomimo swojego ciężkiego charakteru z Shaqiem gral i Jax potrafił to pogodzic. Dalej - kiedys w Bulls 3 latatrzymał w ryzach samego Rodmana więc z Tracym też by sobie pewnie poradził.

Inny przykład przeciwko Twojej teorii mamy teraz jak LBJ przyszedł do Heat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lorak

może spróbujmy odróżnić "liderszip" od "dnia konia", one mogą się ze sobą spinać, ale nie muszą.

mój przykład, generalnie, miał dać obraz czegoś, co by nazwać można hartem ducha, odpornością psychiczną - to nie jest wielki splendor, aczkolwiek na pewno wielka klasa - nawet jesli epizodycznie, kiedy ci siedzi, masz dzień, to siadasz na chmurkę i płyniesz, i walisz kosza za koszem, nie trzeba psychy do tego, psychę trzeba mieć kiedy nie idzie, a tutaj zaraz koniec meczu i trzeba coś zrobić. kiedy masz moment, ze ci za c*** nie idzie, i nie masz chmurki, tylko masz stromy podjazd i napierdalasz na Pelikanie, to wtedy okazuje się, czy z ciebie lider i osobowość.

imo, w 07 LeBron miał dzień konia, ale nie mial liderszipu. liderszip powinien chyba się jakoś potwierdzić i powinno się to dziać w miare regularnie, aczkolwiek - nie zawsze, bo 100 proc nie wchodzi w gre, jakby niektórzy chcieli rozsądzac.

aktualność - coś w tym jest... może bardziej określa ona Bryanta, który nie ma tak gorącej głowy jak kiedyś, w przypadku jamesa kategoria jest faktycznie dość ryzykowna, bo poza jednym-dwoma przebłyskami jakiejś... ja bym powiedział - wybitnej formy dnia, trudno odnaleźć tę żądzę, złośc, agresję i mentalną moc.

 

tak naprawdę, to niewiele rózni, albo nic leBrona z g7 Pistons-Cavs z 06 od g6 Celtics-Cavs 10, wtedy - kiedy Pistons odjeżdzali w końcówce 3q na 10 pts, LeBrona na boisku nie było. schował się, zostawił granie partnerom, którzy nie mogli tego unieść, bo nie na takie rzeczy się pisali. na początku 4q... też go nie było, dopiero kiedy przewaga urosła Detroit urosła do bezpiecznych 15 pts zaczął wykazywać chęć do gry - z trafianiem było bardzo róznie, ale próbował... Wybrał dobry moment, takiej przewagi Pistons nie mogli stracić, jego włsny zespół zmęczony próbami był w depresji i morale obniżyło się do samej ziemi, więc mógł atakować bez żadnej presji na sobie : popatrzcie na mnie, atakuję, miotam się, ale oni są za dobrzy, mimo że ja taki dzielny i heroiczny, no i nie mam wsparcia w kolegach, jak ja mam wygrać ?. taka ładna klamra z g6 z Orlando'09 i g5 & 6 z Celtami'10, gdzie ten sam syndrom dopadł LeBrona, mimo że już rookiem czy "młodym niedojrzałym" jednak już nie był i to, jesli olewać aktualność, w pewien sposób go może określać.

 

nie wiem, jaki z tym jest problem.

w 2, owszem, gasol spisał się, ale co z Kobem - dał dupy twoim zdaniem, bo wyrobił tylko 5 pts i to nie jest loosefaulowali na fts tylko wysokich ? jakby gasol nie zarobił fts, nie skończył tej jego wystawki and 1 to Kobzdej by się popłakał ? w tym rzecz ? bo ja tego nie kupię :] kobe uciekł wtedy od liderszipu twoim zdaniem ? czy nie jest tak, ze co by nie zrobił, to wersja obciążająca zawsze się znajdzie ? ale przecież to norma tutaj.

 

no i, one moment... Lebron kiedy się chował i kazal wygrywać Jamisonowi z Williamsem, to się chował na amen, konspira lepsza niż za komuny. Kobe, jesli już nawet koniecznie chcesz przyjąć, że Gasol go wyręczył, się nie schował - trafial, miał piłkę, pokazywał się, rzucał sakramencko ważne kosze : na przełamanie wyniku, na otwarcie wyniku, dawał asysty na otwarte rzuty, które zamieniały się w trafione daggery... czy naprawdę nie dostrzegasz róznicy ? Kobe nie zostawial Gasola samego, nawet jeśli uznać, ze to Pau w którymkolwiek momencie trzymał liderszip w La. Kobe to kontrolował. LeBron nie kontrolował niczego.

 

w g4 było to samo, co w tym przykładzie z g7 z Celtami : słaby fgs, ale kiedy przychodzi do ot Kobe nie ucieka, nie chowa się, nie jest disinterested, tylko wbija kosze, bierze rzuty na siebie, pyta o piłkę, asystuje Fishowi na open 3 ściagając podwojenie i otwierając mu rzut, podobna do akcji z ronem w g7 z BC, tylko to podwojenie poszło do końca; daje z siebie max, mimo że rzucał tego dnia słabo i za samą skuteczność można by mu nieźle ryja natrzeć. przecież właśnie za skutki uboczne jego żądzy rozstrzygania meczów, jego patologiczną momentami odpowiedzialność braną na klatę za wyniki meczów jest tak często przez wielu krytykowany... Gasol w ot g4 kończył akcje przy bezpiecznej przewadze w ost sekundach, nie pamiętam jakiejś specjalnej trudności, wide open dunk etc, nie wiem gdzie on ciągnął wynik, imo Jamison sam na sam z koszem też by skończył :] defense doceniam ofk. Obu.

 

 

bastillon

widzę, ze mojego nicka nie wymawiasz nadaremno, ale śmialo moje posty komentujesz. tak z ciekawości - mojgo nicka się brzydzisz czy boisz ? Moczysz się w nocy z jego powodu i lekarz ci zabronił używać tej substancji [przepraszam moderatora, ale skoro personalne wycieczki i "matoły" są tutaj tolerowane, to się tylko cieszę i będę korzystał z tych udogodnień :0 ] ?

 

po primo, pewnie gros nie czytało tamtej wymiany zdań, więc nie może rozsądzić, czy "zrozumiałem, co to jest "+/-", czy nie zrozumiałem, jak wyglądała cała sekwencja postów i na czym polegał problem, i nie bardzo wiedzą jak ty sobie radziłeś z moimi pytaniami/odpowiedziami, więc twoje informowanie o własnych sukcesach polemicznych przypomina chwalenie się stefka burczymuchy.

 

miło, że poczułes się w obowiązku poinformowac o mnie o zaletach przywódczych jednego z graczy, których nigdy bym nie śmiał zanegować.

 

nie pisałem o "ilości fts", jako o fundamencie liderszipu Kb, tylko w bardzo określonym kontekście - jako o wyznaczniku agresji, zrozumienia sytuacji - nie siedzi mi rzut, zbliża się koniec meczu, muszę znaleźć inny sposób grania i nie był to jedyny argument, a jeden z kilku zaledwie i kompromitacją jedyną w tej sytuacji jest to, że ty sprowadzasz cały mój wywód do tego jednego, a i nawet tego nie umiesz oddzielić od swojej personalnej zawiści wobec gracza, którego ja akurat doceniam [w tym wypadku]. ja rozumiem, ze Kobe napierdolił po ryju najpierw Nashowi, a potem Kevinowi, twoim ulubieńcom i teraz będziesz się mścił i go sekował, ale w ten sposób wyłączasz się z racjonalnej dyskusji. oni sobie podali ręce i latem do siebie pewnie dzwonią. ty na jakimś forum w kraju 3 świata za nich będziesz prowadził krucjatę. człowieku, ogarnij się, bo robisz za klauna.

 

nie interesuje mnie, jak LeBron wypada w crunchtime. w najważniejszych-meczach-sezonu, pod max presją i ciśnieniem, LeBron w crunch time się obsrał, a Kobe pokazał jaja. inne okolicznmości mnie nieobk****chodzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rappa i Alonzo wrzucili T-Maca na tapetę, że "by dał radę przy Shaqu lepiej/tak samo jak Kobe", pierwszy pisze nawet, że tytułami by to combo sypało jak z rękawa.

 

ja bym chciał spytać tylko o jedno : na jakiej podstawie tak sądzicie ?

kiedy T-Mac dał przekonujące dowody, że w ogóle można go w takim kontekście umieszczać ?

 

czy to nie ten sam gracz, który już próbował grać w combo z dobrym centrem i nie wyszedł z nim poza 1 rundę ? ja nie mówię, że Yao to Shaq i Tracy powinien z nim wygrać zaraz całą ligę, ale był chyba na tyle fajny, żeby - tak przez was odmalowywanemu - T-Macowi stykło na zarąbanie siekierą Mavsów czy tam Jazzmanów, a nie dostanie wstydliwego wpierdolu.

[ zreszta, blows w decydujących meczach, to specialite de la maison T-Maca, niezależnie od miejsca jego występowania : 3 g7 - 2 blows, 1 g6 - ofk 1 blow ], [skutecznością w meczach pod max kotłem, zamykających serię, też niespecjalnie imponował, chyba że w jakimś blowocucie zdązył nacykać, kiedy już wynik był wiadomy - to a'propos jego talentów strzeleckich, którymi to głównie miałby Bryanta zastępować, no chyba żeby go zastępował w meczach otwierających tylko...]

 

dlaczego gracz, który nie umiał stworzyć combo z b.dobrym centrem dośc dobrego na przejście 1 rundy, miałby z - ofk lepszym - innym centrem robić combo ma 3 mistrzostwa ? ja rozumiem ślepą wiarę w dominację ówczesną Shaqa, ale twierdzenia, żeby Shaq był aż tak dalece lepszy od Minga i był takim stachanowcem, to bym nie ryzykował :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

vasquez- czytałeś poprzednie posty ??? Rozumiesz, że T-mac miałby stanowić drugą opcję ??? Że miał się uczyć grania przy Shaqu i Philu????

 

 

No tak twoim zdaniem Lebron się schował :) Mam rozumieć, że uważasz, że odpalił 2 trójki a potem doszedł do wniosku, że nie będzie się już więcej starał i dał piłkę reszcie ekipy ???? Uważasz, że potrafieniu tak ważnych rzutów nagle to odebrało by mu pewność siebie ??:) Ciekawe podejście :) A z tym dniem konia to już w ogóle pojechałeś:) Jeden z najlepszych indywidualnych występów w historii play-off a ty piszesz o dniu konia :) Dzień konia to można mieć jak się rzuca 81 punktów przeciwko frajerom z Toronto a nie przeciwko bardzo dobrze broniącej drużynie z Detroit.

Ja rozumiem, że jak się jest loverem Kobego to ciężko zaobserwować niektóre rzeczy ale jak można nie widzieć, że Fish, Gasol i Artest ratowali Kobemu dupę przez całe G7. Może warto jeszcze raz obejrzeć mecz i na spokojnie przeanalizować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień konia to można mieć jak się rzuca 81 punktów przeciwko frajerom z Toronto a nie przeciwko bardzo dobrze broniącej drużynie z Detroit.

Ja rozumiem, że jak się jest loverem Kobego to ciężko zaobserwować niektóre rzeczy ale jak można nie widzieć, że Fish, Gasol i Artest ratowali Kobemu dupę przez całe G7. Może warto jeszcze raz obejrzeć mecz i na spokojnie przeanalizować :)

Ty sobie ziomek przeanalizuj całe play offy to zobaczysz dzięki komu Lakers w finale byli, no i jasne 81 to nic frajerom z Raps, którzy notabene dołami wschodu wtedy nie byli, chyba jeden z najlepszych indywidualnie wytepów w dziejach ligi tak skomplementować to trzeba mieć na prawde marne pojęcie o tym o czym sie pisze.

 

ps. Super sprawa w tym wątku, Bast posądzający kogoś o stronniczość, to jak gdyby nazi wypowiadali się w kwestiach tolerancji :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.