Skocz do zawartości

Przeceniani i niedoceniani


lorak

Rekomendowane odpowiedzi

zamiast tych całych cyferek można dać jeden prosty przykład róznicy w liderszipie Kb i Jamesa.

 

obrazek 1 - g6 Celtów z Cavs. Jest początek 4 q, tak - James trafia te 2 trójki i się robi +4 dla Celtów.

ładnie oraz cudownie. ALE wtedy Celtowie depczą pedał do deski i robią +14 [na 3:47 left], praktycznie bez żadnej reakcji ze strony wyoffowanych Cavsów, bez żadnej odpowieszi Jamesa i jest over, buzi, dupci i do domu - coś tam się na na mniej niż 10 zdarza, ale Celtowie zaraz ściągają uzdę i nie ma o czym mówić, TO BYŁ DECYDUJĄCY RUN.Gdzie był wtedy, w tym kluczowym momencie meczu o wszystko - LeBron James ? powiem wam gdzie : w dupie, od drugiej trójki z tego 2b2 nie wraca do gry, nie robi nic takiego, co by cavs mogło do zycia przywrócić, a wszyscy patrzą na niego. sytuację, wobec impotencji lidera, próbują ratować Jamisony i williamsy, czyli gracze beznadziejni - nie dają rady, bo i dać nie mogą, oni na takim poziomie dotąd nie rzucali, pod taką presją, pod nagle spadłą na nich niespodziewaną odpowiedzialnością - bo to LeBron miał rządzić w takich momentach, której brać się nie spodziewali - ONI MIELI POMAGAĆ, A NIE ROBIĆ ZA GWIAZDY - tego też wielu z was, obrońców cnoty LeBrona, dotąd nie zaresjestrowało. pieprzycie takim tekstem, jakby dzieci miały być winne tego, że tata jest pijakiem i przesrał wypłatę. ojciec, to ojciec, bachory to bachory - jest jakaś hierarchia.

 

obrazek 2 - g7 Celtics-La, finały. jest c*** : Kb rzuca jak nędzarz, procent mierny, decyzje średnie. przychodzi ostatnie 6 minut od wyniku remisowego i nawet time-outu, żeby wyidealizować przedstawienie : finałów skróconych do 6 minut : 3-3 w serii, po 64 w meczu 7, gramy sobie 6-minutowe finały.

co robi ten c***owy Kobzdej ? najpierw zarabia 2 fts i je trafia. potem wbija sam z siebie zajebiście trudnego pull upa. potem się wpierdala pod kosz na wsad i zarabia znów 2 fts, trafia jeden, zawsze coś. wykazał agresję, złość - that's my point. w nast posesji pudłuje trójkę dośc mocno, ale jest off reb Paua, więc nie stoi, tylko od razu ponawia, wychodzi, wykazuje agresję i pazur - dostaje piłkę, wbija i w zasadzie wymusza faul biodrami Sheeda - znów dostaje najłatwiejszą rzecz do zdobywania pkt : linię. trafia obydwa rzuty, a w międyczasie pięknie ściąga uwagę obrońców, ruchem w lewo każe odwrócić wzrok szykującego się do podwojenia obrońcy, zrobić ruch w jego stronę, po czym odgrywa do Artesta i daje mu te pół metra więcej, ułamek sekundy więcej na open looki trójkę, która wygrywa mecz. po tych Fts +5 La i 25 sek left.

 

jest tu ofenns, ale proszę popatrzeć na defense i tam też Bryant się uwija żwawo, a James nie wykazuje szczególnej namiętności. "niezainteresowany", takie słowo powtarzało się w komentarzach na niemal wszystkich portalach, które przejrzałem wtedy, a przejrzałem ich dużo.

To jest liderszip. A tamto z pierwszego obrazka nie jest liderszip.

to tak a'propos clutchness, bo niektórzy wcześniej z tym utożsamiali liderszip, ofk, imo słusznie, ale tylko częściowo go definiując.

 

Bo przecież to nie tylko to... Liderszip i wpływ lidera na zespół trwa cały rok, cały sezon, całe kilka lat czasami.

tu chodzi o budowanie TOŻSAMOŚCI i CHARAKTERU ZESPOŁU, a nie o jeden czy drugi incydent - to długi proces, nawet jeśli mierzyć go w mikrocyklach sezonowych - ukoronowanie i pranie, w którym ma się okazac na ile to wyszło, a na ile jajco z tego wyszło - to są playoffs, a dla takiego zespołu jak Cavs, to są własnie g6, g7, must-win games etc na poziomie ECF i ew finałów - a jak wyszło w tym i poprzednim sezonie i gdzie był leBron w obu meczach 6 i do tego w g5 z Celtami - wiemy i nie ma chyba sensu już skakać człowiekowi po głowie, bo i tak ma dość zmartwień, a prowokowanie obrońców lebrona do kolejnych popisów jest chyba mało humanitarne. chodzi o tego zespołu gębę i jajca. czy istnieje jakiś zespoł, który coś wygrał, a miał za lidera cipę ? chciałbym to zobaczyć.

w krytycznych momentach, meczach wychodzi jaki jest zespół, a zespół zawsze ma twarz lidera, jego serce i jaja są w znacznym stopniu emanacją serca i jaj lidera.

 

porównajcie twardość mentalną, odpornośc na przeciwności, killer instynkt, typ emocjonalności La i Cavs - co wam wychodzi ? Mnie wychodzi, że La to chłodni twardziele, a Cavs to była grupa fircyków ze skłonnością do histerii. chcecie z tego porównania wyłączyć znaczenie liderów ? Powodzenia. pogadajmy jak Pau Gasol i Phil Jackson poza Kobem nadali La twarz fajterów, a Mike Brown i Mo Williams z Cavs uformowali loserów, a LeBron się temu biernie przyglądał obgryzając paznokcie. Pogadajmy, zróbmy Monthy Pythonowi mordeczą konkurencję mówiąc, że stalo się to poza najlepszymi, najwazniejszymi graczami w lidze, którzy w swoich klubach mają pozycję jakiej nigdy nie miał nawet Jordan w Bulls, który z Krausem i Reinsdorfem musiał się czasami gryźć po jajach, a Kb i James są bożkami wręcz u siebie. Powiedzmy jasno : Kobe i James tak samo decydujący wpływ mieli na swoje zespoły i ich oblicze mentalne, ich instynkt walki i zdolność przetrwania, koncentracji, comebackowania i zagryzania - po prostu Kobe jest wojownikiem, a LeBron pokazał dobitnie, że nie jest. I co ? Zaspamować to wszystko tabelkami i wykresami można niby ? Kpina z racjonalnego rozumu i kpina z każdego, kto tę grę studiował wystarczająco długo i z wystarczającą pasją, żeby wiedzieć o niej to, co trzeba.

 

no i chodzi o STYL PORAŻKI - ja bym szanował lebrona i słowa nie pisnął, gdyby zobaczył jego wkurw w tych ww meczach, tę desire i ten nerw. Nie widziałem, żeby grał na kurwie, a Kobe na kurwie grał. STYL. STYL. można przegrać jak wojownik, a można przegrać jak eunuch. można to tłumaczyć wiekiem, ale Kobe był taki sam jak dzisiaj kiedy był młodszy. Miał tę samą desire. tyle że miał mniej chłodny łeb. LeBron tego nie ma w wieku zbliżonym do Bryanta i później mieć tego wcale nie musi, a ja wierzę w niezmienność genotypiczną człowieka i nie wierzę, żeby Lebron się tego dorobił, bo to nie biceps.

 

Van bardzo przytomnie napisał - lider nie musi wygrywać, co roku, liderowi W OGÓLE zdarza się wygrywać. opiewani tutaj liczni liderzy-pechowcy a'la Dirk, Nash, LeBron : wszyscy mieli swoje okazje, żaden nie wykorzystał NAWET jednej. nawet jak Celtów mocnych zabrakło, to się leBron wypierdolił na Magic, którzy jakimi są cipami grochowymi na highest level pokazali rok temu z zgarnettciałymi już Celtami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ty to uważasz za oznakę wielkości, a ja nie, w tej lidze czy to ci się podoba czy nie chodzi o wygrywanie tytułów, liczy się efekt, nie ma tu znaczenia później jaką skuteczność miał Bryant w G7 zdobył tytuł, nie ma znaczenia to czy moim zdaniem Wade w 2006 roku wygrał tytuł dzięki sędziom, wygrał go i nic tego już nie zmieni, a twoje cyferki jedyne czego dowodzą to jak małe faktycznie mają znaczenie bo jeżeli nie idą za nimi tytuły to co mi po wielkości tych graczy ?

problem w tym, ze ja podajac wyniki Cavs czy Suns nie nawiazuje wcale do tego jak bardzo byli uzaleznieni ale do tego jak c***owi byli bez swoich liderow.

 

ty oceniasz Amare czy Mariona na podstawie boxscore statsow nabitych przy Nashu i uwazasz ich za all-starow. Marion juz jest bench playerem a Amare wkrotce tez zostanie exposed. moja teza jest to ze supporty Nasha/LeBrona niewiele sie roznily od takich Lakers 06 czy 07 np. MILION razy wole Kwame-Odom niz Diaw-Marion. sama roznica w defensywie jest tutaj ogromna - dwoch +/- 7 footerow vs dwoch tweenerow F grajacych jako wysocy.

 

z Cavs w sumie bylo podobnie. mozesz sobie uzasadniac ze zespol byl dopasowany do Brona czy jak zajebisci byli Shaq i Jamison zanim doszli do Cavs ale wszystko sprowadza sie do tego, ze bez Jamesa ta druzyna byla beznadziejna jak na contendera i to juz nie zalezalo od tego jak bardzo byli uzaleznieni, ale jak slabi byli.

 

Nets tez mieliby pewnie ~50W z takim LeBronem, to tez znaczyloby ze sa uzaleznieni a jest z nich dobry support ? nie, oni sa po prostu c***owi, tak jak Cavs bez LBJ czy Suns bez Nasha.

 

patrzac na te dokonania wcale Cavs/Suns nie roznily sie znacznie od Lakers bez Bryanta. wyniki osiagaly dosc podobne. ty sobie mozesz to olewac i udawac ze to byly bardzo dobre zespoly z multiple all-stars i co tam chcesz jeszcze, ale oskarzanie LeBrona/Nasha ze nie zdobyli tytulow w takich okolicznosciach troche mija sie z celem.

 

ja ci gwarantuje tyle ze gdyby Nash/LeBron doszli do zespolu ktory potrafi grac jak Lakers 2010 bez Bryanta a sami zostaliby dobrze wykorzystani (czyli np. nie robi sie z LeBrona spot-up shootera, ani z Nasha post-up playera) to tytul nie bylby zadnym problemem.

 

niejaki Michale Jordan nie wiem czy słyszałeś to nazwisko, w finałach 1996 roku mial przynajmniej trzy mecze ze skutecznością poniżej 35%. To co jednak jest najważniejsze to nie to co widzą tacy ignorancji jak ty czyli cyferki, ale to, że i tak potrafił podobnie jak Bryant w zeszłym doprowadzić do zwycięstwa w serii.

i tak jak Bryant nad kazdym zespolem mial olbrzymia przewage talentu przez combo Pippen-Rodman-Jax. wiesz, ten sam zespol z Grantem zamiast Rodmana wygral 55 + byl o krok od finalow. to ze Jordan poprowadzil zespol do tytulu grajac indywidualnie tak a nie inaczej mowi raczej wiele o jego supporcie (Bulls wygrali te finaly na zbiorkach - Rodman 14.7, Pippen 8.2 i tracac o wiele mniej pilek - Pippen rozgrywajacy), a nie o tym ze jego <35% mecze sie jakos znacznie przyczynialy do tych tytulow. bez watpienia byla to bardzo slaba seria jak na jego standardy...

 

ale i tak nie zrozumiales sedna mojego argumentu. chodzi o to ze ja moge wymyslic naprawde 20 roznych metod na tej zasadzie i wszystkie beda pokazywaly ze Bryant na skali all-time wypada znacznie gorzej niz reszta superstarow. specjalista w takiej ignorancji jest JordansBulls na realGM ktory juz nieraz klocil sie ze Gasol jest znacznie lepszy od Kobego ze wzgledu na Win Shares. tu nie chodzi o to zeby wynajdywac jakies falszywe metody majace niby pokazac ze LeBron/Nash nie nadaja sie do PO (tak jak ty robisz z tymi MVP/60W seasons) tylko zeby uzasadnic dlaczego twoja metoda powinna byc w ogole traktowana powaznie.

 

twoj sposob mialby nawet sens gdyby pokazywal jakos ze support Nasha/LBJa byl championship caliber... ale tego nie pokazuje. najwyzej pokazuje ze razem z nimi te druzyny byly w stanie duzo wygrywac, ale w zadnym wypadku ze ich teammates spelniali to kryterium bez swoich liderow. to ze Suns/Cavs tyle wygrywali powinno bardziej swiadczyc o wielkosci tych zawodnikow, ktorzy potrafili zrobic z non-playoff teams contenderow. nie udawalo im sie wygrac tytulu ? ok, ale to juz troche tak jakby obwiniac Hakeema ze nie poprowadzil early 90s Rockets do mistrzostw. pewnych barier - takich jak coaching, management, supporting cast - nie da sie przeskoczyc. LeBron w Cleveland, Nash w Suns, Garnett w Wolves, Hakeem miedzy 87-92, Kareem 75-79, Jordan 87-90, Kobe z ery Plutona... przypadkow jest cale mnostwo i ani James ani Nash nie sa w tej kwestii odstepstwami.

 

Ja już kończę tą zabawę bo jak pojawia się Bastek, który nie potrafi żadnych wniosków sensownych wyciągnąć bez pomocy cyferek to już dyskusja dla mnie nie ma sensu.

jestem calkiem pewny ze bylo tutaj na forum mnostwo postow wyciagajacych przeciwne wnioski niz ty bez uzywania cyferek, a ty wtedy dalej powtarzales swoje pierdoly bez uzasadnienia ich. przyklad takiej tezy: leadership LeBrona < leadership Kobego. ja po prostu zweryfikowalem te twoje pseudomadrosci w numerkach i wyszlo ze pierdolisz glupoty.

 

nie pasuje ci ze nie zgadza sie to z rzeczywistoscia ? co ja ci na to poradze ? moge najwyzej wzruszyc ramionami :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vasquez,

 

mam dla ciebie inne obrazki:

1. druga połowa cavs vs celtics 2008, G7

2. druga połowa LAL vs celtics 2008, G6

 

według tego, co opisałeś wyżej, obrazek nr 2 to nie jest lidership, natomiast obrazek nr 1 jak najbardziej.

 

pewnie moglibyśmy się tak jeszcze trochę poprzerzucać jednostkowymi przykładami*, dlatego od razu to ukrócę i zrobię szach mat: powiedz mi kiedy to Kobe pokazał taki "lidership" jak LeBron w G5 vs pistons w 2007? widziałeś w ogóle ten mecz? to jest właśnie MEGA SUPER HIPER "LIDERSHIP" o jakim Kobe może śnić.

 

*

odnośnie tych twoich to najśmieszniejsze jest gdy napisałeś, że oni (partnerzy LeBrona) nie są od tego by trafiać rzuty w playoffs. to ja się pytam od czego oni tam są? Fisher trafia lakers clutch rzut za clutch rzutem, a w cavs nagle support nie powinnien tego robić?

 

i taka ciekawostka odnośnie czwartych kwart meczów przywołanych przez ciebie:

partnerzy Kobe zdobyli wtedy 20 punktów (4 różnych graczy)

partnerzy LeBrona zdobyli wtedy 8 punktów (3 różnych graczy)

Kobe i LeBron zdobyli tyle samo (po 10)

 

teraz nie mam na to czasu, ale może później sprawdzę jeszcze kto ile wykreował pozycji dla partnerów i jak dobrze grał w obronie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja nie tlumaczylem Nasha tylko podalem powody porazek Suns. slaba gra Nasha nie nalezala do tych powodow bo cos takiego nie mialo miejsca. latwo zobaczyc jak te zmienne przez ciebie wytluszczone wplywaly na Suns.

dobrze. suns mieli pecha ,Nasha znalazł się w nie odpowiednim miejscu i czasie w Phoenix. gracz na poziomie Magic'a Johnson'a nie zdobył mistrzostwa bo miał pecha. jeśli taka jest Twoja stanowiska to nic tylko Ci współczuć.

w dziejach NBA nie tylko Nash miał pecha ale i wiele innych zawodników.

tak przeglądałem ostatnie finały i niemal w każdym przypadku można szukać argumentów Twojego typu.

2010 Boston Perkins KG ,starzejący się Pierce'a i Allen ,rondo bez rzutu

2009 Orlando nelson kontuzja i idiota na ławce

2008 Lakers kontuzja Bynuma

2007 Cavs idiota na ławce i brak supportu kontra jeden z najlepszych coachów

2006 sędziowie

i tak dalej.

do każdego tego roku mógłbym dodać inne przykłady i nawet nie potrzebne byłyby mi jakiekolwiek statystyki.

ty chyba nie zrozumiales. ja nie robilem wymowek dla Suns tylko twierdzilem ze gra Nasha nie byla powodem tego ze odpadli. jesli juz to dzieki niemu zaszli tak daleko. Nash w PO w Suns praktycznie nigdy nie zawodzil, zdarzalo mu sie od czasu do czasu off-game ale to byla rzadkosc.

 

poza tym wymienione przez ciebie przyklady sa beznadziejne.

 

w 2007 Cavs nie przegrali przez coaching ktory akurat na tamte warunki byl bardzo dobry: LeBron + team defense przekraczajacy talent zawodnikow. ciekawe jaki inny coach lepiej by to ustawil tak zeby miec bardzo mocna D z Goodenem grajacym ogromne minuty. ofensywa byla c***owa bo nie bylo zawodnikow. Mike Brown byl matolem w 2009 i 2010 bo bardzo zle rotowal. w 2007 zrobil co mogl i nie powinno sie miec do niego zadnych zastrzezen. awansowal do finalu pokonujac wyzej rozstawionych Pistons a na dodatek miedzyczasie Larry Cegielka ich 2nd best player sie skontuzjowal.

 

poza tym LeBrona jak najbardziej nalezy obwiniac za slaba serie przeciwko Cavs bo na to zasluzyl. 35% + 5 TOV mowi samo za siebie. wlasciwie nie pamietam, wylaczajac Bryanta 2004, zeby lider zagral w finalach az tak zle.

 

nie masz pojecia o czym piszesz zwalajac wine na Browna a nie na LeBrona.

 

w 2008 bylo podobnie. Kobe zagral beznadziejna serie wiec jak najbardziej nalezy go obwiniac. dodatkowo Bynum nic by tu nie zmienil bo Celtics mieli HCA a Lakers dostawali w Bostonie baty. taki argument moglby byc dobry wtedy, kiedy nikt nie wiedzial jak bardzo Bynum moze wzmocnic Lakers. teraz mamy juz znacznie wiecej danych i wiemy... nie jest to jakies olbrzymie wzmocnienie bo nie pasuje do Gasola. Pierce z Allenem dalej robiliby sobie co chcieli. dopiero Artest to odmienil i to on byl glowna przyczyna zmiany zwyciezcy w rewanzu.

 

w 2009 to nie wiem jak wielkim kretynem trzeba byc zeby myslec ze Nelson wygralby im tytul. szkoda ze jeszcze nie przywolales slabego coachingu Ewinga ktory nie nauczyl Dwighta post-moves. wiesz co ? zamiana Ewinga na Hakeema wiecej moglaby dac Magic w finalach niz dojscie Nelsona.

 

co do zeszlorocznego Bostonu to twoje argumenty sprowadzaja sie do tego ze byli zbyt slaba druzyna. Captain Obvious strikes again! przegrali bo byli za slabi - nie wpadlbym na to.

 

takze niedosc ze zle przyklady to jeszcze nie zrozumiales o co mi chodzilo. Nash jest oskarzany o porazki Suns w PO po dobrych RSach. to nie byla jego wina. chcesz taki przyklad ? Gary Payton 94-95. najwiekszy 2-year epic fail ever. 2 razy contender i 2 razy baty w pierwszej rundzie od slabych teamow przy grze lidera ktorej lepiej nie komentowac. tam faktycznie nie potrafil poprowadzic ich do sukcesow po zajebistych RSach. w przypadku Nasha powody ich porazki byly zupelnie inne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lorak

mój obrazek jest o 2 lata bardziej aktualny niż twój. to po primo.

 

poza tym, kiedy KObe w tej 2 połowie nie rzucał, to było zdaje się 20 pkt z przodu dla Suns, więc nie wiem, jak chcesz porównywać te historie. ja pisałem o dwóch analogicznych sytuacjach, w których lider nie musiał robić niemożliwego i wyciągać teamu z 20 pkt blowoutu, tylko gra od wyniku remisowego lub prawie-remisowego i ma zadanie wygrać mecz [albo przegrac, ale nie poddać się]. ty serwujesz dwa przykłady kompletnie od siebie odległe okolicznościowo.

 

tak, pamiętam tamten mecz. oglądałem. a ty ? przedłożyłeś grę ponad wertowanie kolejnych słupków statystycznych ?

 

Kb meczów z tego typu wyczynami, one man shows, czy jak to zwał oczywiście nie miał. czasami tam Blazers czy Spurs, czy Suns skopał d,pę, ale fakt 48 pkt i takiego dnia konia nie miał nigdy. na tym jednym epizodzie rzeczywiście można zajebistą teorię zbudować. no i to był g5, w g6 LeBron wrócił do swojego normalnego poziomu, który utrzymał w fnałach, a potem to już co roku rutynowo mecze decydujące kładł. ale raz psu się dupa błysnęła - honor oddaję.

 

nie, to co napisałem w ogóle nie jest śmieszne, śmieszne jest to jak ty to mało pojętnie odczytujesz.

napisałem, że oni nie byli kompletnie przygotowani, żeby trafiać rzuty z pozycji go-to-scorerów, gostków, co mają wygrac mecz, wskutek tego, ze lider się w sraczu zatrzasnął i mimo próśb nie chce wyjść. takie proste, a ty tego nie dostrzegasz ?

 

pierdolę punkty pozostałych graczy, z całym szacunkiem. interesowało mnie zachowanie liderów.

 

sprawdź koniecznie. mnie wystarczy . zabij mnie liczbami mierzącymi desire i twardość w grze defensywnej, panie Liczyrzepa :]. uwaga, mam wielką przeoponę i nie zawaham się jej użyć.

aha, tylko się nie zaczep o własne cholewki, bo Kobe z Suns kreował kolegów, ale dla ciebie to było "antyliderszipstwo", więc doradzam ciepło sporą ostrożność w przypadku szukania obrony leBrona za pomocą liczby podanych piłek.

 

 

ja, z nizin swoich, ci dam jedną cyfrę na rozkręcenie interesu :

ilość Ft-line ventures w 4q tych meczów opisanych : LeBron ZERO. KB 9, z czego 6 od stanu 64-64 ca 6 min left. trafił 8. tyle a'propos agresji, killeryzmu i desire.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nieaktualne? to "lidership" znika z czasem? LeBron miał go w 2007, ale już nie miał w 2010?

 

a może wytłumaczysz mi gdzie był "lidership" Kobe w arcyważnych momentach, jakimi były dogrywki w finałach 2009? (kilka postów wyżej masz dokładne opisy) Gasol ciągnął grę lakers. o, zobacz, jednak można od supportu oczekiwać czegoś takiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ja już kończę tą zabawę bo jak pojawia się Bastek, który nie potrafi żadnych wniosków sensownych wyciągnąć bez pomocy cyferek to już dyskusja dla mnie nie ma sensu.

 

haha, tak uciekaj Van. bo Bastillon znokautował tymi postami.

a jeśli jednak wrócisz, to odnieś się do przykładów Magica i Birda, które obnażają niedorzeczność podejścia poprzez "lidership".

czym znokautował ? tym, że potwierdził statystycznie to co ja napisałem o tworzeniu drużyny i systemu wokół tych graczy ? jeżeli nie widzicie, że błędne jest uzależnienie konstrukcji ataku w tak wielkim stopniu od gry z piłką, kreowania siebie i całej drużyny przez jednego gracza to wasz problem. Takie granie już ponad dwie dekady nie przekłada się na tytuły.

 

niby w jaki sposób cokolwiek obnażają ? z jednej strony masz Magica i Birda, którzy już wcześniej wygrywali tytuł, udowodnili swoją wartość jako liderów, a z drugiej strony masz tych dwóch, którzy nigdy tego nie zrobili i próbujesz ich usprawiedliwić tym, że nawet tamtej dwójce się nie zawsze udawało, no genialne wnioski tylko jest róznica pomiędzy nie zawsze a nigdy.

 

To kto się podniecał? Ja nie, Bastek na pewno też nie. Zresztą jak czytam ten temat to wszyscy wiedzieli, że Cavs są c***owi i mogą jedynie cyferki w rs trszaskać.

fajnie, że czytasz temat, w którym wszyscy wiedzieli, że Cavs są c***owi i mogą jedynie cyferki w rs trzaskać tylko własnie się o to rozchodzi, że ja to pisałem przez ostatnie dwa lata, a nie po fakcie jak robi to teraz Lorak, Findek i reszta loverów Lebrona.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajnie, że czytasz temat, w którym wszyscy wiedzieli, że Cavs są c***owi i mogą jedynie cyferki w rs trzaskać tylko własnie się o to rozchodzi, że ja to pisałem przez ostatnie dwa lata, a nie po fakcie jak robi to teraz Lorak, Findek i reszta loverów Lebrona.

Pokaż mi post gdzie piszę że Lebron ma zajebisty support. Raz napisałem, że nie powinno być wymówek bo przyszedł Jamison, po czym ten pokazał że nie nadaje się do gry o wyższe cele , na SF jest za stary i za wolny, żeby grać na PF musiałby nie być inwalidą, przestał trafiać na procencie który można uznać za przyzwoity i rzeczywistość była inna niż oczekiwania. Guilty as charged. To nie zmienia faktu, że nigdy nie uważałem Cavaliers za zajebisty zespół, to był słaby zespół prowadzony przez rewelacyjnego zawodnika, któremu cały świat próbuje zarzucić winę, jakoby jego winą było nie wygranie mistrzostwa przez tyle lat mając zaledwie przeciętny support. O wiele gorszy niż każdy z zawodników stawianych na najwyższej półce, a którzy zdobyli mistrzostwo (nie licząc Hakeema, on tego dokonał). Obwinia się go o coś, czego nie udało się Jordanowi, Kobemu i wielu innym. Ale tylko u Lebrona jest to wina, u innych to pomijane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

k**** nie mam pytan. niedosc ze trzeba bylo matolowi tlumaczyc przez 10 stron na czym polega +/- i dalej nie zrozumial to teraz bedzie sie klocil o leadership na podstawie DWOCH wystepow. najwyrazniej nie masz pojecia czym jest leadership, a znaczna wiekszosc tych intangibles jest off-the-court.

 

leadershipem bylo jak Garnett przyszedl do Celtics i na pierwszym spotkaniu z Rayem i Piercem powiedzial od razu "defense". to od razu uksztaltowalo mentalnosc Celtics na caly sezon, gdy gadal jak pojebany i podburzal zespol do walki, jak wrzeszczal na Big Baby az ten sie poplakal a pozniej gral znacznie lepiej...

 

Garnett

 

The Heart

 

The Celtics are on-pace to win 65 games this season, a whopping 41 game improvement from last season’s 24 that would obliterate the record for biggest turnaround season in NBA history (Tim Duncan’s 1998 Spurs, 36 games). The Celtics are on pace to lead the NBA in points allowed, field-goal percentage allowed, and 3-pt. percentage allowed, only the second time ever that one team would lead the league in all three defensive categories (1992-93 Knicks). With all due respect to Paul Pierce and Ray Allen, the man most directly responsible for both of these historical achievements is Kevin Garnett.

 

How can a player averaging “only” 19 points and nine rebounds be as valuable as players like Chris Paul, LeBron James, or Kobe Bryant who are all putting up bigger rotisserie numbers? Answer: Garnett is the absolute heart of everything the Celtics have done this season. On defense his length, timing, athleticism, communication skills and intensity have made him the engine for the best unit in the NBA. On offense his highly efficient inside/outside scoring game, his infectious unselfishness, and his non-stop screens (both on and off the ball) have opened up the court and helped six of the top eight Celtic rotation players (including Garnett) to average career highs in adjusted field goal percentage. On the court Garnett is both the best player and the biggest cheerleader on the team, while off the court his work ethic and focus have changed the way his teammates approach the game. Pierce said it well last week: “The whole face of the Celtics nation turned around when the trade happened with this guy (Garnett). Everyone talks about the MVP and they talk about numbers, but this guy has changed the whole culture around here and I think that says a lot for everything.”

 

While we are here, let’s clear up one misconception. Garnett does have the numbers to compete directly with the other MVP candidates when you factor in defense, where he should be the NBA Defensive Player of the Year. According to Dave Berri from wagesofwins.com, Garnett entered this week behind Paul in Wins Produced per 48 minutes but ahead of both James and Bryant. According to 82games.com, Garnett is second in the NBA in Roland Rating, behind James but slightly ahead of both Paul and Bryant. These stats factor in both offensive and defensive production, and the Roland Rating also includes on-court/off-court +/-. So while you might prefer the bigger fantasy numbers of the other three candidates for your roto team, in terms of overall on-court effect Garnett’s individual numbers are just as good as any other MVP candidate.

 

But statistics only tell part of the story of Garnett’s impact. Perhaps his most important contributions have been his leadership, passion, and intensity that have transformed the Celtics team. Celtics coach Doc Rivers points has often stated how easy it is to coach a team when the best player is also the energy source and refuses to let the team lose focus ( http://www.philly.com/philly/sports/six ... rence.html ). His teammates have stories about how Garnett has fostered an environment of team chemistry and hard work ( http://www.hoopsworld.com/Story.asp?story_id=7841 ). Long-time Celtics announcer Mike Gorman has related how Garnett came in and established himself as the defining player whose personality dominates the team ( http://blitz.bostonsportsmedia.com/?p=162 ). Garnett’s intangibles can’t be quantified, but when looking at the Celtics record this year it is clear just how valuable these contributions have been.

 

Bottom line: Garnett has been the best defensive player in the NBA this season as the key component of a historically great defensive unit. His efficiency and unselfishness have helped foster an environment where the majority of his teammates have career years on offense. He has on-court production that rivals any player in the league, and he has led the change in culture that has resulted in the biggest single-season turnaround in NBA history. His impact has arguably never been greater, and as the heart of the best team in the league he has a great argument to take home his second MVP trophy.

tak wiec moglbys przestac pierdolic jak to Kobe poprowadzil zespol do zwyciestwa przez to ze mial wiecej FT w 4 kwarcie (!!!!ROFL !!) bo tylko sie kompromitujesz i pokazujesz ze nie masz pojecia czym jest leadership. to najwyzej by pokazywalo ze Bryant jest clutch, ale James od lat wypada lepiej w crunch time wiec tutaj rowniez nie widze zadnej przewagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no brawo, w końcu ktoś zaczyna patrzeć na coś więcej i uwzględniać okoliczności.

to przecież nie tajemnica, że tytuł tytułowi nierówny (np. łatwiej było pokonać nets z Kiddem, czy lakers z Magicem?), że występ w finale NBA może być mniej znaczący niż występ w finale konferencja (wschód na początku XXI wieku vs zachód) i tak dalej.

pisałem to bardzo szybko.

tylko nie mogę pojąc sensu takiej dyskusji. każdy z nas niemalże może wziąć zawodnika X i go bronić za tego typu argumentacją.

jeśli ktoś przyjmuje ,że Kobe grał słabiej w PO niż w RS to co mnie obchodzi taki argument? grał słabiej , jego partnerzy grali lepiej i zdobył mistrzostwo. idąc dalej takim myśleniem mogę sobie wymyślać ,że miał kontuzje palce ,kolana ,lewego półdupka i dlatego grał słabiej. to jest sport zespołowy i nawet przy jego słabszej grze i tak Lakers zdobyli mistrzostwo i jest pięknie.

 

ty chyba nie zrozumiales. ja nie robilem wymowek dla Suns tylko twierdzilem ze gra Nasha nie byla powodem tego ze odpadli. jesli juz to dzieki niemu zaszli tak daleko. Nash w PO w Suns praktycznie nigdy nie zawodzil, zdarzalo mu sie od czasu do czasu off-game ale to byla rzadkosc.

ale już kiedyś doszliśmy do consensusu ,że gra w PO Nasha nie raz było czymś heroicznym.

 

w 2007 Cavs nie przegrali przez coaching ktory akurat na tamte warunki byl bardzo dobry: LeBron + team defense przekraczajacy talent zawodnikow. ciekawe jaki inny coach lepiej by to ustawil tak zeby miec bardzo mocna D z Goodenem grajacym ogromne minuty. ofensywa byla c***owa bo nie bylo zawodnikow. Mike Brown byl matolem w 2009 i 2010 bo bardzo zle rotowal. w 2007 zrobil co mogl i nie powinno sie miec do niego zadnych zastrzezen. awansowal do finalu pokonujac wyzej rozstawionych Pistons a na dodatek miedzyczasie Larry Cegielka ich 2nd best player sie skontuzjowal.

 

poza tym LeBrona jak najbardziej nalezy obwiniac za slaba serie przeciwko Cavs bo na to zasluzyl. 35% + 5 TOV mowi samo za siebie. wlasciwie nie pamietam, wylaczajac Bryanta 2004, zeby lider zagral w finalach az tak zle.

przy takich bolkach w ataku i obronie Spurs to nic trudnego. ogólnie pisałem to na szybko i ciężko szukać winy porażki u Cavs gdy przegrywa się 4-0. byli kolosalnie słabsi i tyle. nawet wyczyny indywidualne LeBrona nic by nie dały.

 

w 2008 bylo podobnie. Kobe zagral beznadziejna serie wiec jak najbardziej nalezy go obwiniac. dodatkowo Bynum nic by tu nie zmienil bo Celtics mieli HCA a Lakers dostawali w Bostonie baty. taki argument moglby byc dobry wtedy, kiedy nikt nie wiedzial jak bardzo Bynum moze wzmocnic Lakers. teraz mamy juz znacznie wiecej danych i wiemy... nie jest to jakies olbrzymie wzmocnienie bo nie pasuje do Gasola. Pierce z Allenem dalej robiliby sobie co chcieli. dopiero Artest to odmienil i to on byl glowna przyczyna zmiany zwyciezcy w rewanz

nie rozumiem. boston i tak był za mocny ale jak można olewać obecność Bynuma. przy tej słabej rotacji jaką mieli Lakers ,grając Radmanem na trójcę ,nie mając kogokolwiek na ławce pod koszem ,obecność Bynuma byłaby dużym wzmocnieniem . tym bardziej ,że przed kontuzją grał dobrze. miał 21 lat ,drugi sezon i się rozkręcał. tam była bieda w rotacji a przy takiej silnej ekipie jak Boston to jest z góry skazanie na porażkę.

 

w 2009 to nie wiem jak wielkim kretynem trzeba byc zeby myslec ze Nelson wygralby im tytul. szkoda ze jeszcze nie przywolales slabego coachingu Ewinga ktory nie nauczyl Dwighta post-moves. wiesz co ? zamiana Ewinga na Hakeema wiecej moglaby dac Magic w finalach niz dojscie Nelsona.

 

nelson ,trener idiota ,granie lewisem na czwórce ,nie wykorzystywanie Gortata i co tam chcesz.

takze niedosc ze zle przyklady to jeszcze nie zrozumiales o co mi chodzilo. Nash jest oskarzany o porazki Suns w PO po dobrych RSach. to nie byla jego wina. chcesz taki przyklad ? Gary Payton 94-95. najwiekszy 2-year epic fail ever. 2 razy contender i 2 razy baty w pierwszej rundzie od slabych teamow przy grze lidera ktorej lepiej nie komentowac. tam faktycznie nie potrafil poprowadzic ich do sukcesow po zajebistych RSach. w przypadku Nasha powody ich porazki byly zupelnie inne.

a kto go oskarża o to?

 

temat jest przeceniani i niedoceniani. przyczepiłem się bo kiedyś napisałeś ,że Nash jest graczem na poziomie Magica.

na początku wieku byłem także kibicem super ofensywnej ekipy z Sacramento. ich pech także sobie tłumaczyłem brakiem ławki ,kontuzjami wiecznymi Jacksona,Stojakovicia ,później Webber, Tim'mem Donaghy i innymi przypadkami.

i mój ulubieniem Mike Bibby nadal nie ma tytułu a w PO grał lepiej niż w RS. i co z tego? teraz mało kto o nim pamięta i on jest dopiero niedoceniony ponieważ nawet nigdy nie zagrał w all-star.

teraz mam pytanie.

czy Nash jest dla Ciebie niedoceniony?

czy LeBron jest niedoceniony?

czy Kobe jest przeceniony?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokaż mi post gdzie piszę że Lebron ma zajebisty support.

oj nie tego by oczywiście żaden z was nie napisał, chodzi o to, że ten support był dla was wystarczająco dobry by Lebron go poprowadził do tytułu, a już na pewno na tyle dobry by dojść do finału i ewentualnie odpaść dopiero z Lakers
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bibby mial jedna serie zycia przeciwko Shaqowi na pick and rollach. nie przesadzajmy z tymi jego wyczynami.

 

Nash niedoceniony generalnie, na pewno.

LeBron ok.

Bryant mocno przeceniony.

 

ale i tak zaden z nich nie jest tak zle postrzegany (misperceived ? nie ma polskiego slowka) jak Nowitzki. chyba najbardziej underrated gracz dekady.

 

Van, nic z mojego postu nie potwierdzalo tego co mowisz. ty mowisz ze uzaleznienie zespolu od jednego gracza doprowadzilo Cavs/Suns do gorszej gry w PO (chociaz Suns grali LEPIEJ i na co oczywiscie nie masz zadnej odpowiedzi), a moj post mowi o tym ze bez Nasha/LBJ ich zespoly byly c***owe.

 

pewnie te zespoly bylyby lepsze gdyby np. mialy post option jak Gasol w LA. zaden z zawodnikow Suns/Cavs nie potrafil kreowac off the dribble na poziomie Gasola... nikt nawet sie do tego poziomu nie zblizyl. w Suns najlepszy byl pewnie Diaw, bo Amare na izolacjach to czarna dziura (wg synergy ORtg ponizej 100 czyli fatalny). w Cavs nie wiem, pewnie Mo Williams :lol:

 

tak wiec nie, Vanie, to nie przez uzaleznienie zespolu Cavs/Suns przegrywali ale przez c***owosc supportu. ty poki co pokazales ZERO dowodow na to, ze chodzilo o uzaleznienie. to nawet nie ma sensu i jestes jedyna osoba na swiecie ktora taki argument wymyslila. o Nasha na rGM mialem milion dyskusji, ale czegos tak glupiego nie slyszalem w zyciu.

 

pomijajac juz sam fakt ze uzaleznienie zespolu od Nasha = zajebista ofensywa ktora jeszcze sie poprawiala w PO, wiec jesli lepsza ofensywa ma byc powodem ich porazki to gratuluje toku rozumowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niby w jaki sposób cokolwiek obnażają ? z jednej strony masz Magica i Birda, którzy już wcześniej wygrywali tytuł, udowodnili swoją wartość jako liderów, a z drugiej strony masz tych dwóch, którzy nigdy tego nie zrobili i próbujesz ich usprawiedliwić tym, że nawet tamtej dwójce się nie zawsze udawało, no genialne wnioski tylko jest róznica pomiędzy nie zawsze a nigdy.

przecież twoje stanowisko wygląda tak: lider przegrywa, więc nie ma "lidershipu"

podałem ci dwa przykłady, gdy dwóch wielkich liderów jednak przegrało (w okolicznościach wymaganych przez ciebie).

jak to więc było z tym ich "lidershipem"? mieli go wtedy, czy nie mieli? mieli wcześniej, a później nie? wytłumacz jak to działa, bo właśnie po to są te przykłady, by pokazać, że ocenianie przez pryzmat "lidershipu" kupy się nie trzyma.

 

 

fajnie, że czytasz temat, w którym wszyscy wiedzieli, że Cavs są c***owi i mogą jedynie cyferki w rs trzaskać tylko własnie się o to rozchodzi, że ja to pisałem przez ostatnie dwa lata, a nie po fakcie jak robi to teraz Lorak, Findek i reszta loverów Lebrona.

znowu coś sobie wymyśliłeś (jak ostatnio z tym, że Jamison grał gorzej przy LeBronie) i pewnie znowu nie poprzesz tego stosownymi cytatami, prawda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przecież twoje stanowisko wygląda tak: lider przegrywa, więc nie ma "lidershipu"

więc może tak jeżeli nigdy nie wygrywa kiedy naprawdę ma to znaczenia, tak dobrze ?

 

znowu coś sobie wymyśliłeś (jak ostatnio z tym, że Jamison grał gorzej przy LeBronie) i pewnie znowu nie poprzesz tego stosownymi cytatami, prawda?

aha czyli chcesz mi powiedzieć Lorak, że brałeś pod uwagę scenariusz, w którym Cavs odpadają z kimś poza Lakers ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

przecież twoje stanowisko wygląda tak: lider przegrywa, więc nie ma "lidershipu"

więc może tak jeżeli nigdy nie wygrywa kiedy naprawdę ma to znaczenia, tak dobrze ?

 

to wtedy upada cała twoja konstrukcja, ponieważ drużyny prowadzone przez LeBrona/Nasha/Barkley'a/Malone'a/Ewinga/Jordana-przed-1991 wygrały wiele meczów w playoffs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Czy Lebron miał kiedykolwiek support na poziomie 2009/2010 Lakers?

jasne ze nie mial, nikt nie napisal ze mial i nikt tego nigdy nie powie

2. Czy Bryant kiedykolwiek doprowadził support na poziomie Cav2007/2008/2010 poza I rundę PO?

nie, bo nigdy nie mial takiego. mial albo gorszy albo lepszy :)

 

swoja droga ten Kobe to niesamowity farciarz, 5 pierscionkow zdobyl tylko dlatego ze mial szczescie byc w takich a nie innych zespolach :D w czepku urodzny... ciekwe ile mistrzostw by mial taki t-mac zeby zamienic go miejscami z Bryantem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

swoja droga ten Kobe to niesamowity farciarz, 5 pierscionkow zdobyl tylko dlatego ze mial szczescie byc w takich a nie innych zespolach :D w czepku urodzny... ciekwe ile mistrzostw by mial taki t-mac zeby zamienic go miejscami z Bryantem

Te trzy z Shaqiem raczej na pewno, a ile więcej to ciężko powiedzieć.

Fani Lakers maja bardzo krótka pamięć - szybko zapomnieli o Dominatorze przy którym Kobe mógł nabierać doświadczenia w grze o stawkę przez te wszystkie lata. Naturalnie haterzy LBJa kompletnie olewają to doświadczenie z czasów z Shaqiem porównując obu graczy, że o supporcie nie wspomnę.

 

W temacie o tym jak Jamison trafił do Cavs znalazłem nawet fragment, w którym BB2 posunął się do nazwania tamtych Cavs z Mo, Z i Jamisonem Dream Teamem porównując ich z Blazers z 2000r. :wink: Odejmijmy zwrot dream Team i z porównaniem zgadzam sie w pełni.

 

w tym samym temacie Findek prawie dawał sobie rękę uciąć za to, że Bron ostanie się w Cavs, rozrysowując przed nimi świetlana przyszłość. Naturalnie tradycyjnie służę cytatami w razie tradycyjnego forumowego wybielania się. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.