Skocz do zawartości

Bryant, jego klasa i miejsce w historii


Jendras

Rekomendowane odpowiedzi

aha

 

czyli mimo ze te zbiorki Nowitzkiego przyczynialy sie do zwyciestw jego zespolu i mimo ze w przypadku kazdego innego gracza stanowia wielka zalete, to jednak powinnismy dac Dirkowi ujemne pkty w advanced stats za to ze zbiera wiecej od Kobiego.

A teraz mi napisz, gdzie ja tak pisałem, by dać mu ujemne punkty. Pisałem, że są, jak to lubisz nazywać, overrated w tych statystykach.

 

ty chyba nie rozumiesz. my (ja, Lorak i jeszcze ktos tam) tutaj rozmawialismy z Jendrasem o PRODUKCJI i on zauwazyl, ze Kobe grajac wiecej meczow w PO, czesciej spotykal sie z silniejszymi przeciwnikami. jego argument polegal zatem na tym, ze PRODUKCJA Bryanta jest zanizona przez poziom przeciwnikow. ja wiec wykazalem ze przy TAKICH SAMYCH przeciwnikach PRODUKCJA Nowitzkiego byla wieksza. moze w twoim swiecie zbiorki sa nieistotnym elementem produkcji w koszykowce, ale w NBA ktora ja znam stanowia jeden z najwazniejszych elementow gry.

 

Najlepsze jest to, że ty tego tak naprawdę nie wykazałeś. Na moje wychodzi: 2001 - zdecydowanie lepszy Kobe, 2002 - trochę lepszy Kobe, 2003 - trochę lepszy Kobe, 2006 - trochę lepszy Dirk, 2009 - po równo. Mi produkcja wychodzi trochę inaczej... Co do zbiórek, to patrz wyżej.

 

nie rozumiem za to po co wspominasz o "byle jakich" zbiorkach. pewnie ze wysoki dostanie wiecej takich pilek od niskiego, dlatego wzialem to pod uwage i guess what, Bryant dalej wypada gorzej. jeszcze raz powtarzam, nie licza sie w przypadku zbiorek suche numery ale produkcja w stosunku do pozycji.

A to ciekawe, bo tego jeszcze ani razu nie pokazywałeś, tyle przyczepiasz się do tych suchych numerów dla zbiórek, a nie widziałem byś wykazywał, że TRB% Bryanta jest niższa niż odpowiednia dla jego pozycji, a Nowitzkiego odpowiednia bądź wyższa. Masz, wykaż się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no więc czy faktycznie ten support był aż taki słaby ?

nie wydaje mi się ;)

Spodziewałem się, że ktoś to wychwyci... i dobrze, że tak się stało. W RS Bulls zrobili 55-27 - nie da się zaprzeczyć, świetny wynik bez MJa (ledwie 2 wygrane mniej niż sezon wcześniej). Zmiany w składzie to wspomniani Kukoc i Myers (no i jebitni Kerr, Wennington oraz Longley) Ale co z tego tak naprawdę wynika? Chyba tylko to, że Scottie jak się wydawało, może być naprawdę świetnym liderem (co miał potwierdzać także MVP ASG w 1994 roku) - otoczony dwójką All-Starów (Horacem i BJ-em... zwłaszcza to drugie brzmi dziś doprawdy niewiarygodnie :] ).

Warto przypomnieć, że ze swoim bilansem Bulls znaleźli się na niezłym 3 miejscu w konferencji (za Knicks i Hawks, z ciekaszych ekip wyprzedzając młodych Magic - rookie season Pennyego i dopiero rodzących się wówczas Pacers). Patrząc wiec kogo zostawili w pokonanym polu, też nie się co zachwycać. W każdym razie wykonali kawał dobrej roboty, ale patrząc na siłę rywali, nie ma się też czym specjalnie ekscytować.

 

I runda PO - bardzo ładny sweepik na Cavs i przychodzi pamiętna seria z Knicks, w której między innymi rozjuszony Scottie daje jeden z lepszych dunków jakie widziałem w zyciu (ten nad Ewingiem... miodzio!!!). I wydawało się, że Scottie na własnych barkach pociągnie Bulls do ECF, a jednak... i tym razem się obsrał makowcem, a w G3 odstawił primadonnę i odmówił wejścia na parkiet w decydujących momentach meczu, gdy okazało się, że decydująca akcja pójdzie na Kukoca. I w istocie, jak to u Pippena bywało, gubił się na dobrej, rzemieślniczej obronie - ta seria w jego wykonaniu była mówiąc delikatnie dość kiepska, a Byki na powierzchni trzymał głównie mocno niedoceniany wówczas Horace Grant (no i drugi All Star - BJ). 3-4 na Knicks to i tak był chyba wynik powyżej oczekiwań (choć jak dobrze pamiętam w jednym z meczów był wałek sędziowski i chyba wydumany faul Pippena na H.Davisie i osobiste z kapelusza).

 

Tak naprawdę więc sezon 1993/94 mówi mi, że support Bulls był naprawdę niezły (a przede wszystkim zbilansowany) - tego nie mam zamiaru kwestionować (ani nie kwestionowalem)... ale czy Pippen to był w istocie takim nakurwiaczem jak powszechnie zwykło się go malować (chodzi mi o mecze o stawkę)? Moim zdaniem nie. Mając do wyboru Pippena i Gasola, uwzględniając to, że zespół powinno budowac sieod wysokiego, wziąłbym do zespołu Hiszpana...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam napisałeś - raz trochę lepiej Kobe, raz trochę lepiej Dirk, raz po równo. Różnice niewielkie, nieprawdaż? To czemu oburzenie jeśli się ich postawi obok siebie? Jak dla mnie Dirk jest gorszym zawodnikiem od Bryanta, ale niewiele i można ich postawić obok siebie. Z kolei różnica między MJ, a KB nie jest niewielka i o ile można ich porównywać, to jednak wychodzi jedno.

Michael lepiej rzucał, był dużo lepszym obrońcą, lepiej grał w PO, zdobył 4 razy więcejch znaczących tytułów indywidualnych, lepiej zbierał, lepiej podawał. Z kolei Kobe miał o 0,3% lepszą skuteczność z rzutów wolnych. Wiecie co? Może jednak są równi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już jesteśmy w okolicach 95, to Scottie też nie popisał się w ataku w tamtym sezonie w meczach nr 1 i 5 w przegranej serii z Magic (7pkt na 18% z gry i 10 na 32%). Bullsów w G1 trzymało w grze trio marzeń na pozycji centra - Longley, Wennington i Perdue, którzy zniwelowali wyczyny Shaqa (28-10 vs. 26-12 grubego). Jordan najpierw stracił tą piłkę na rzecz Andersona, ale potem mógł walnąć gamewinnera, którego po złożeniu się do rzutu posłał w formie podania za plecy Pippena i tym samym w trybuny. Jordan jednak ewidentnie nie był sobą, trzeba brać pod uwagę fakt, że grał w lidze od niecałych dwóch miesięcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o k**** Gasol > Pippen, az mi sie plakac zachcialo przez moment :? Pippen potrafil poprowadzic bande scrubow do 55W i byl o krok od finalow ligi (bo ECF bylo dosc proste). Gasol z bardzo dobrym supportem w Memphis (Battier, Posey, M.Miller, prime J-Will, miesko pod kosz, HoF coach) robil ledwo 50W i dostawal sweepa w pierwszej rundzie. jak ktos stara sie oceniac Pippena po scoringu i po tym stwierdzic, ze "zawodzil w najwazniejszych meczach" (podczas gdy jest to chyba jego najmniejszy atut), to chyba sobie powinien re-watchnąć kilka meczow Bulls.

 

A teraz mi napisz, gdzie ja tak pisałem, by dać mu ujemne punkty. Pisałem, że są, jak to lubisz nazywać, overrated w tych statystykach.

i mowisz to na podstawie tego, ze sprawdziles jaki wplyw maja zbiorki na advanced stats i wiesz dokladnie jaki powinny miec, bo twoje obliczenia wykazaly, ze powinny sie mniej liczyc, tak ?

 

oh, wait, w ogole to olales i po prostu mowisz na oko i liczysz na to ze twoje wyniki pi razy drzwi beda dokladniejsze niz naukowe badania profesorow ekonomii, ktorzy na tych statsach zarabiaja sprzedajac ksiazki ?

 

no coz, jak dla mnie poki nie przedstawisz jakichs dowodow na to, ze faktycznie zbiorki sa overrated, to ja bym proponowal nie polegac na twoim autorytecie, bo --bez obrazy-- sa w tej kwestii ludzie z lepsza reputacja niz ty.

 

Najlepsze jest to, że ty tego tak naprawdę nie wykazałeś. Na moje wychodzi: 2001 - zdecydowanie lepszy Kobe, 2002 - trochę lepszy Kobe, 2003 - trochę lepszy Kobe, 2006 - trochę lepszy Dirk, 2009 - po równo. Mi produkcja wychodzi trochę inaczej... Co do zbiórek, to patrz wyżej.

ja ci nie mowie mojej opinii, ja po prostu stwierdzam jak przedstawia sie ich (Dirka i Kobego) szeroko pojeta w statystycznym swiecie NBA PRODUKCJA. Dirk wg tego byl bardziej produktywny w tych oto playoffach gdzie ich rywale byli tacy sami.

 

nie mam pojecia czym jest dla ciebie produkcja i jak ci wychodzi, ale to bez znaczenia, bo nie rozmawialismy tutaj o twojej metodzie, a o advanced stats ktorych sie uzywa. wiec wg tej PRODUKCJI Dirk byl lepszy.

 

co do tych zbiorek relatywnie do pozycji to bedziesz mi musial po prostu uwierzyc :] bo nie mam odpowiedniego arkusza ze srednimi dla kazdej pozycji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o k**** Gasol > Pippen, az mi sie plakac zachcialo przez moment :? Pippen potrafil poprowadzic bande scrubow do 55W i byl o krok od finalow ligi (bo ECF bylo dosc proste). Gasol z bardzo dobrym supportem w Memphis (Battier, Posey, M.Miller, prime J-Will, miesko pod kosz, HoF coach) robil ledwo 50W i dostawal sweepa w pierwszej rundzie. jak ktos stara sie oceniac Pippena po scoringu i po tym stwierdzic, ze "zawodzil w najwazniejszych meczach" (podczas gdy jest to chyba jego najmniejszy atut), to chyba sobie powinien re-watchnąć kilka meczow Bulls.

Płacz jeśli chcesz. Miej jednak na uwadze to, że kiedy ja oglądałem mecze Pippena w PO, ty wisiałeś jeszcze w gumie wystawiony przez okno. Ciekawe jest to jak piszesz o bandzie scrubów z Bulls. Ja widzę tam obok Pippena dwóch ówczesnych AllStarów, którym odejście Jordana odblokowało możliwość wykazania się. Z całym szacunkiem, ale kim jest Battier, Posey czy M.Miller przy prime H.Grancie? Ba, kim oni są nawet przy ówczesnym Kukocu? To Grant, Kukoc, Armstrong to banda scrubów a Battier, Posey, M.Miller, prime J-Will to bardzo dobry support? Pozostawię bez komentarza i jedynie pokuszę się o wytłuszczenie tego, co zabawne :] Aha, jest jeszcze na plus Grizz ten HoF coach. Przypomnę tylko, ze Bulls trenował wówczas Phil Jackson. Miło, że tym argumentem sam pozwoliłeś sobie złożyć bron. Dziekuję :)

 

Przechodząc jednak do sedna zarzutu - to, ze jesteś młody i niekoniecznie rozumiesz, co czytasz, jestem w stanie zrozumieć. Nie napisałem, ze Pippen jest < Gasol, a jedynie to, że jako GM wolałbym budować zespół w oparciu o wysokiego. Z tego też powodu przemawia do mnie Gasol.

Pippen jako pierwsza opcja nigdy się nie sprawdził. W PO Bulls odstawił szopkę, a jeśli jakakolwiek seria przeciwko ówczesnym Pacers miała być łatwa, to odsyłam do rzeczonych ECF Knicksów z Pacers i polecam nadrobienie zaległości...

 

jak ktos stara sie oceniac Pippena po scoringu i po tym stwierdzic, ze "zawodzil w najwazniejszych meczach" (podczas gdy jest to chyba jego najmniejszy atut), to chyba sobie powinien re-watchnąć kilka meczow Bulls.

Wskaż szczeniaku fragment, w którym napisałem, ze oceniam Pippena tylko po scoringu. Czekam. WSKAŻ !!!

A co do meczy ówczesnych Bulls, myślę że obejrzałem ich podnad 100. Jeśli się zbliżysz do połowy tej liczby, wówczas cie uznam za partnera godnego dyskusji (no chyba, że mecze ówczesnych Bulls widziałeś już przez okno z dziurawego kondoma)...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może wydać się to niezrozumiałe, ale Pippen nigdy nie miał "swojego Pippena", a allstarzy o których piszesz są troszkę gorsi od niego jako support.

ergo

Nie wiemy jak Pippen by się sprawdzał gdyby miał druga opcję na swoim poziomie(trochę namieszałem ale huj z tym).

 

Ale odnośnie przełomowości Bulls i tego, że lepiej miec wysokiego w zupełności się zgadzam. I własnie dlatego Bulls byli tacy niesamowici bo najlepszym wysokim w ich składzie był chyba praktycznie non-factor w ataku(wiem, ze przesadzam ale jednak nie był poważną opcją w ataku) Dennis Rodman. To tylko pokazuje jak wielkim koszykarzem był Jordan i jak niedocenianym koszykarzem był Scottie.

 

Teraz szczerze mówiąc mam nadzieję, że Miami powtórzy niesamowity wyczyn Bulls :] [choć Bosh niszczy porównanie prawdopodobnie]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I własnie dlatego Bulls byli tacy niesamowici bo najlepszym wysokim w ich składzie był chyba praktycznie non-factor w ataku(wiem, ze przesadzam ale jednak nie był poważną opcją w ataku) Dennis Rodman.

ulalala. zawodnik ,który notuje średnio 5-6 zbiórek w ataku na mecz jest strasznym zagrożeniem. idealnie się uzupełniał z Longleyem czy zmieniał z Kukocem. hiperbolizacja jego ułomności w ataku jest niestosowna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że się tak wtrącę jako stary dziad pamiętający tamte czasy z relacji live, nie Youtube'a.

 

Rodman to było sk****syństwo w ataku i walka do upadłego. Wkładał ambicję i walkę o każdą piłkę.

 

To jest to czego nie robiła większość w tamtych (niesamowicie tutaj) gloryfikowanych czasach,a czego nie robi obecnie 90 % zawodników.

 

I jeśli ktoś mi mówi, że Dennis nie dawał nic w ataku to tylko taką osobę można potraktowac niepoważnie, bo niestety dziś 90 % lduzi "interesujących" się koszykówką za przydatność w ataku uważa napeirpzanie 20 punktów co mecz i jumper-shoty.

 

I ogólnie to magiczne lata 90-te to, poza paroma wyjątkami oczywiście, nie był czas geniuszów techniki i nie wiadomo jakiej gry kombinacyjnej. Mógłbym się nawet założyć, że dziś średnia ligi pod tym względem jest dużo wyższa niż wtedy.

 

Niemniej to w czym te lata były naprawdę wyjątkowe to okres wielkich charakterów, osobowości i mentalności walki.

Wielu było zawodników, o których można było powiedzieć, że są "jacyś" i oprócz grania w kosza dobrze mieli charakter.

 

Dziś tego jest najbardziej brak i czy tego chcą hejterzy, czy nie to Kobe jest jednym z tkaich, nielicznych już, kolesi. Bo jakby nie był to by nawet jego osoby tutaj nie analizowano (temu zaprzeczyć się nie da). Nie jest dziwnym też, że przykłady największych OSOBOWOŚCI obecnie w lidze to są ci, którzy mieli kontakt z latami 90. jak Kobe, Duncan czy nawet Shaq (choć on się strasznie rozmienił, to jednak osobowość ma).

 

Możecie teraz mnie pożreć fani Heat, ale ja czegoś takiego u Jamesa nie widzę, czy nawet u Wade'a.

 

A Bastillion niedługo utonie w tych cyferkach i dalej niczego nie udowodni, bo cyferki to niestety nie wszystko. Przynajmniej dopóki na boisku biegają ludzie, a nie roboty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś tego jest najbardziej brak i czy tego chcą hejterzy, czy nie to Kobe jest jednym z tkaich, nielicznych już, kolesi. Bo jakby nie był to by nawet jego osoby tutaj nie analizowano (temu zaprzeczyć się nie da). Nie jest dziwnym też, że przykłady największych OSOBOWOŚCI obecnie w lidze to są ci, którzy mieli kontakt z latami 90. jak Kobe, Duncan czy nawet Shaq (choć on się strasznie rozmienił, to jednak osobowość ma).

 

Możecie teraz mnie pożreć fani Heat, ale ja czegoś takiego u Jamesa nie widzę, czy nawet u Wade'a.

No faktycznie...a kto kopiuje zachowania Jordana takie jak żucie gumy czy wywalanie języka?On ma osobowość? To jest pozerka. Wade i James graja przynajmniej swoja koszykowke, kikogo nie nasladują i to chociazby swiadczy o tym ze mają osobowość.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu pierwszego zdania z posta cthulhu odpuściłem sobie dalszą lekturę. :lol:

 

EDIT: Dobra takiego gówna dawno nie czytałem więc odpowiem, ostatni raz panie Homerku.

 

I jeśli ktoś mi mówi, że Dennis nie dawał nic w ataku to tylko taką osobę można potraktowac niepoważnie, bo niestety dziś 90 % lduzi "interesujących" się koszykówką za przydatność w ataku uważa napeirpzanie 20 punktów co mecz i jumper-shoty.

Przeczytaj co napisałem RAZ JESZCZE skoro jeden to za mało(czy ile tam czytałeś) - Rodman to nie opcja w ataku(a przynajmniej nie w Bulls)

 

I ogólnie to magiczne lata 90-te to, poza paroma wyjątkami oczywiście, nie był czas geniuszów techniki i nie wiadomo jakiej gry kombinacyjnej. Mógłbym się nawet założyć, że dziś średnia ligi pod tym względem jest dużo wyższa niż wtedy.

Tego kompletnie nie rozumiem. Zmierzyłeś to w jakiś sposób? Bo dla mnie technika Dreama to jest technika, której powinien uczyć się każdy center. Co mamy teraz? Atletyzm. Wtedy jeszcze nie było to tak popularne i tak, uważam, że wtedy zawodnicy byli lepiej ułożeni technicznie i koszykarsko.

 

Polecam pooglądać Birda weteranie :]

Dziś tego jest najbardziej brak i czy tego chcą hejterzy, czy nie to Kobe jest jednym z tkaich, nielicznych już, kolesi.

Pokazał to wielokrotnie. :lol:

 

Btw grzeczny Duncan i wielka osobowość? Rozwiń to proszę kotku.

Możecie teraz mnie pożreć fani Heat, ale ja czegoś takiego u Jamesa nie widzę, czy nawet u Wade'a.

Być może nie oglądasz meczy(co jest bardzo prawdopodobne) lub masz problemy ze wzrokiem(też prawdopodobne)

A Bastillion niedługo utonie w tych cyferkach i dalej niczego nie udowodni, bo cyferki to niestety nie wszystko. Przynajmniej dopóki na boisku biegają ludzie, a nie roboty.

Dobrze, że na forum jest choć jeden głos zdrowego rozsądku! :!:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaq (choć on się strasznie rozmienił, to jednak osobowość ma).

Możesz wyjaśnić co przez to rozumiesz?

 

Co do Rodmana to jedni przeginają w jedną stronę drudzy w drugą. Dawał w ataku kilka ważnych niewidocznych na pierwszy rzut oka rzeczy ale głównie ten atak przedłużał a raczej ponawiał. Jeśli chodzi o ścisłe pojęcie atakowania dawał na prawdę bardzo mało, z piłką w rękach oprócz nielicznych przypadków nie stanowił praktycznie żadnego zagrożenia. Stawiał dobre zasłony ale, bardziej bez piłki, bo przy p'n'r był właściwie bezużyteczny. Co jest nieco chyba zapomniane potrafił na prawdę genialnie podać ale jako, że właśnie piłkę w ręku w ofensywie miał tylko jak sobie ją wywalczył na desce nie było za bardzo okazji żeby się tymi umiejętnościami popisywać.

 

Nie wiem, ja bym jego impact w ataku przyrównał do Big Bena, który deskę miał trochę gorszą ale i stanowił kapkę większe zagrożenie z piłką w rękach.

 

idealnie się uzupełniał z Longleyem czy zmieniał z Kukocem. hiperbolizacja jego ułomności w ataku jest niestosowna.

Co do Longley'a i Kukoca to też bym nie przesadzał z tym genialnym uzupełnianiem się. W czasach drugiego 3peatu MJ znacznie oddalił grę od kosza przez co generalnie Chicago nie miało właściwie żadnej inside presence w ataku. Longley dobrze rzucał, ale w pomalowanym siłą był właściwie żadną. Kukoc przecież też był 1/2 w ciele czwórki i trzymał się na dystansie. Nie widzę tu jakiegoś super uzupełniania. Wszyscy trzej świetnie podawali, dwóch lubiło pojumperkować, a jedyny gość walczący w trumnie zdobywał 5 pkt na mecz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Longley'a i Kukoca to też bym nie przesadzał z tym genialnym uzupełnianiem się. W czasach drugiego 3peatu MJ znacznie oddalił grę od kosza przez co generalnie Chicago nie miało właściwie żadnej inside presence w ataku. Longley dobrze rzucał, ale w pomalowanym siłą był właściwie żadną. Kukoc przecież też był 1/2 w ciele czwórki i trzymał się na dystansie. Nie widzę tu jakiegoś super uzupełniania. Wszyscy trzej świetnie podawali, dwóch lubiło pojumperkować, a jedyny gość walczący w trumnie zdobywał 5 pkt na mecz...

 

racja. ale także był Pippen ,który częściej grał pod deską bo krył go Hornacek. MJ-ej także grywał tyłem do kosza. genialnie to może faktycznie źle ująłem to w tym słowie ale wszystko funkcjonowało należycie ,nie było jumperkowania na siłę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu pierwszego zdania z posta cthulhu odpuściłem sobie dalszą lekturę. :lol:

 

 

To samo możnaby powiedzieć o twoich wypocinach.

 

 

Tego kompletnie nie rozumiem. Zmierzyłeś to w jakiś sposób? Bo dla mnie technika Dreama to jest technika, której powinien uczyć się każdy center. Co mamy teraz? Atletyzm. Wtedy jeszcze nie było to tak popularne i tak, uważam, że wtedy zawodnicy byli lepiej ułożeni technicznie i koszykarsko.

 

Polecam pooglądać Birda weteranie :]

 

 

Dlatego napisałem, że poza NIEKTÓRYMI (czytaj : Olajuwanach, Bridach, Johnsonach). No ale jak się nie umie czytać to potem takie rzeczy się wyrzuca.

 

 

Btw grzeczny Duncan i wielka osobowość? Rozwiń to proszę kotku.

 

 

No niestety jako produkt dzisiejszych czasów umiesz odbierać słowo "osobowość" jako charakter agresywny/zaznaczający swoją obecność skandalmi. Niestety to trochę szersze pojęcie. Polecam słownik.

 

 

Być może nie oglądasz meczy(co jest bardzo prawdopodobne) lub masz problemy ze wzrokiem(też prawdopodobne)

 

No a co ma James do zaferowania względem osobowości ? Dla mnie nic. To po prostu atletyczny gwiazdor XXI wieku. Produkt naszych czasów, którego wszędzie pełno, a jak się zdejmie opakowanie to niewiele ciekawego pozostaje. Choć koszykarzem jest więcej niż dobrym. Po raz kolejny mylisz pojęcie osobowości z produktem.

 

Dobrze, że na forum jest choć jeden głos zdrowego rozsądku! :!:

Takie zdanie stawia na szali wszystkie twoje posty i przemyślenia. Bastillion głosem rozsądku ...

Pobawcie się swoimi statystykami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety jako produkt dzisiejszych czasów umiesz odbierać słowo "osobowość" jako charakter agresywny/zaznaczający swoją obecność skandalmi. Niestety to trochę szersze pojęcie. Polecam słownik.

 

możesz mi nieco rozjaśnić, co rozumiesz przez to, że kiedyś to były osobowości a teraz to ich nie ma ? bo rzuciłeś hasło, ale nie wiem dokładnie co za tym się kryje, trochę jak 'za komuny paaaanie !!!! to się budowało !!! a jakie zakłady pracy my mieli !!!! nie to co teraz !!!!'

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gadasz bzdury. I wtykasz mnie gloryfikowanie dawnych czasów, kiedy to ja jestem właśnie temu przeciwny.

 

To mam na myśli, że kazdy zawodnik był jakiś. Malone czy Stockton byli znani z niesamowitej etyki pracy. Jordan był ikoną ligi. Rodman był świrem ligi , który dodawał kolorytu meczom itd.

 

Dziś masz takich gości jak Eddie Curry, który bije rekordy przybierania kilogramów na sezon. Westa znanego "motherfuckera". Samotnego strzelca Arenasa.

 

Czyli tak naprawdę nie kojarzy się koszykarzy ... z samą koszykówką. Są znani, ale to wszystko opiera się na czymś innym.

 

Lebron James z kolei to maszynka do robienia pieniędzy, ale czy to jest ktoś o kimś za dwadzieścia lat będzie się mówić, że dodawał samej koszykówce czegoś niezwykłego ? Nie wiem, ale nie wydaje mi się. Za kilkanaście lat przyjdzie inna taka gwiazda/produkt swoich czasów, któa zastapi Jamesa, będzie wykręcać cyferki i walić dunki.

 

Poza tym kiedyś byli zawodnicy twardzi w gębie, ale i na boisku. Dziś narobiło się tych psuedo gangsta, rapujących, nakładających na siebie łancuchy, a jednego od drugiego odróżnić nie sposób.

 

I to nie jest tylko mój pogląd na to. Wiele osób, których młodośc przypadała na przełom lat 80 i 90 ma takie zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mam na myśli, że kazdy zawodnik był jakiś. Malone czy Stockton byli znani z niesamowitej etyki pracy. Jordan był ikoną ligi. Rodman był świrem ligi , który dodawał kolorytu meczom itd.

 

Dziś masz takich gości jak Eddie Curry, który bije rekordy przybierania kilogramów na sezon. Westa znanego "motherfuckera". Samotnego strzelca Arenasa.

 

Czyli tak naprawdę nie kojarzy się koszykarzy ... z samą koszykówką. Są znani, ale to wszystko opiera się na czymś innym.

Yhy, wszystko jasne :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mam na myśli, że kazdy zawodnik był jakiś. Malone czy Stockton byli znani z niesamowitej etyki pracy. Jordan był ikoną ligi. Rodman był świrem ligi , który dodawał kolorytu meczom itd. Dziś masz takich gości jak Eddie Curry, który bije rekordy przybierania kilogramów na sezon. Westa znanego "motherfuckera". Samotnego strzelca Arenasa.

Odpowiednikiem Edka był Oliver Miller, nie wiem czy ktoś w tych czasach zaliczał matki swoich kumpli, ale np Rod Strickland bił swoją kobietę, podobnie jak Peeler, który ponadto jest alkoholikiem, Polynice do swojej celował bronią, a Latrell Sprewell bił się ze swoim trenerem. A były jeszcze takie osobowości jak Vin Baker, a nieco później Keon Clark.

 

Karl Malone, Willie Anderson albo Jason Caffey prawdopodobnie nie wiedzą nawet ile dzieci spłodzili.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się Karpik. O tym też wcześniej pisałem. Jak już mówiłem. Jestem przeciwny gloryfikacji tamtych czasów. Postarałem się to wytłumaczyć najlepiej jak umiem. Jeśli jednak ktoś nie zrozumiał, to nie wiem jak inaczej mogę to jeszcze napisać. Bez urazy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bez urazy dla ciebie stary

ale ja nie wiem o czym ty piszesz w ogóle

w 90 tak jak i w 80 tak jak i w 70 było równie dużo pojebów co teraz

tylko że teraz to wszystko jest bardziej medialne, czasem aż do przesady

 

z tymi charakterami to tez nie wiem o czym ty mówisz

teraz zawodnicy nie maja charakterów?

czy ich charaktery oceniasz nie po boiskowych dokonaniach tylko po pozaboiskowych donosach mediów?

to co jak kobe ruchał góry colorado to tez nie ma charakteru?

nie wiem i chyba większość ludzi nie wie o co ci chodzi

 

ja ci proponuje nie pisać nic jak nie masz nic do powiedzenia

popi*****ić od rzeczy to sobie może każdy, tylko później nie miej pretensji ze nikt cie nie rozumie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.