Skocz do zawartości

NBA Draft 2019


BMF

Rekomendowane odpowiedzi

Romantyczne czasy bird vs Magic a nie biznes i zasady.

 

To różnica.

Wiele z tych zasad mimo kombinacji alpejskim tych coachow NCAA zostało czystych.

 

Np. Kibice są na dużo lepszym poziomie i utożsamiają się ze swoim uniwerkiem czy regionem.

 

NBA to inny produkt.

Nigdzie nie napisałem ze NCAA jest czyste

Wg ignazza: "Romantyczne zasady", "biznesmeni gołocący uniwersytety z pięknej perspektywy", "świat więcej by stracił niż zysk paru graczzy rok wcześniej przytulających czeki".

 

Naprawdę: NCAA i uniwersytety zarabiają miliardy dolarów dzięki zasadom, gdzie zawodnicy dostają drobne w skali sportu (i zysków) pieniądze i nawet nie mogą podpisać zawodowych kontraktów sponsorskich, bo inaczej nie mogliby występować w NCAA jako amatorzy, a przez porozumienie NCAA i NBA są do tego de facto zmuszani.

 

Boję się spytać o Twoje poglądy na temat XIX-wiecznego niewolnictwa.

Nie bój się pytać o niewolnictwo.

 

Co chciałbyś wiedzieć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

nawet chyba Simmons o tym wspominał, że będąc kontuzjowanym i tak się więcej nauczył niż grając rok w NCAA.

Szkoda, że rzucać się nie nauczył... a nawet pogorszył.

Ja uważam, że lepiej spędzić rok z trenerami z NBA niż z NCAA.
Mike Krzyzewski i jego ekipa ma być gorsza od bandy szkoleniowej w SAC, Nets czy Magic? Bądźmy poważni...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej, przecież wystarczyło, że np. Mo Bamba dwa miesiące popracował ze sztabem na poziomie NBA (Hanlen) i bardzo szybko poprawił rzut, czego nie zrobił przez cały rok w Teksasie. To siłą rzeczy musi być przepaść, i nie dlatego, że programy uniwersyteckie są złe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ogólnie jak chodzi o progress zawodników, to long term pewnie im wcześniej trafił by do NBA tym lepiej. Problem zbraniem chłopaków z RS jednak nie był w rozwoju, tylko z tym że całe draft lottery i draftowe wzmacnianie słabych było mocno zachwiane bo jednak, jak Ely3 wcześniej pisał, w HS łatwo dominować co nie znaczy że ktoś jest faktycznie taki dobry, i dodatkowy rok na uniwerku dużo lepiej  chłopaków weryfikuje.

 

w ogóle post Elyego jest genialny, znalazłem odpowiedź czemu nie dominowałem w HS [ani nigdzie indziej] - bo jestem ze stycznia, ale późniejszego roku [poszedłem do szkoły rok wcześniej]

 

 

To jakim cudem mamy w lidze tyle gwiazd? :smile:

 

 

Tylko czy w czasach draftowania graczy bezpośrednio po HS faktycznie było więcej bustów? 

 

Anthony Bennett okazał się największą pomyłką w historii naboru po świetnym sezonie w UNLV.

 

Z kolei jeśli spojrzeć na największych bustów po HS, to nie udawało im się raczej nie przez brak talentu (Kwame - głowa, Curry - lenistwo, Bender - zdrowie). 

 

Jendras - 

gwiazdy są, tylko ze lidze NBA w ramach lewackiego wyrównywania  szans :P :P :P  chodzi o to żeby one szły z wysokimi numerami drafu [wzmacniały faktycznie słabe ekipy], a nie by trafiał "gdzie  bądź" czy do ekip które prawie wchodzą do PO.

 

Co do ilości bustów w czasach draftowania prosto z HS - tak, wydaje mi się że tak, że było więcej bustów, ale nie podam na poparcie tego żadnej metryki ani nie zrobię analizy bo mnie to aż tak nie interesuje. Natomiast czasy silnego draftowania graczy z HS [ wzmocnione owczesnym trendem na draftowanie każdego wysokiego eurosa z miękkim nadgarstkiem i trafiającego łatwo z top of the key], czyli chyba coś koło 1999-2005[?] pamiętam jako totalny chaos, w sensie w top10 draftu była masa bustów wtedy, nie tylko Kwame. Ale, po raz kolejny podkreślę, piszę z pamięci. No i chyba coś w tym jednak było skoro NBA sama szybko wycofała się z tego? [choć pewnie monity z NCAA też miały wpływ, nie mówię że nie].

 

Co do Twoich wytłumaczeń bustów głowa/lenistwo/zdrowie, to o ile mogę się zgodzić że zdrowie faktycznie jest losowe, o tyle głowa czy lenistwo - trudno żeby problemy wyszły w HS, gdzie pewnie tylko z 20% graczy ma >190cm wzrostu i dla większości top-talentów to rozgrywki w HS to takie mecze jakbyś grał w kosza ze swoim 11 letnim kuzynem. To z resztą nie jest tylko specjalność zawodowej koszykówki, ale każdej innej dziedziny życia, że jak jest łatwo [sobotni grill, szkoła podstawowa itd] to wszyscy tak ładnie i mądrze wyglądają, a jak poziom się podnosi / narastają trudności [trudne studia, wymagająca praca, jakieś poważne problemy życiowe] to nagle zaczynają z ludzi wyłazić problemy czy też raczej ich prawdziwa osobowość.  Taki np OJ Mayo w czasach RS był przwewidywany  na drugiego LeBrona, po roku w uniwerku już były spore zarzuty co do jego zdrowego rozsądku .... choć  w drafcie ciągle poszedł wysoko, ale jednak uniwerek trochę go " exposure'ował " .  

Wg ignazza: "Romantyczne zasady", "biznesmeni gołocący uniwersytety z pięknej perspektywy", "świat więcej by stracił niż zysk paru graczzy rok wcześniej przytulających czeki". 

 

Naprawdę: NCAA i uniwersytety zarabiają miliardy dolarów dzięki zasadom, gdzie zawodnicy dostają drobne w skali sportu (i zysków) pieniądze i nawet nie mogą podpisać zawodowych kontraktów sponsorskich, bo inaczej nie mogliby występować w NCAA jako amatorzy, a przez porozumienie NCAA i NBA są do tego de facto zmuszani. 

 

Boję się spytać o Twoje poglądy na temat XIX-wiecznego niewolnictwa. 

 

 

wiem że to system, że to jeszcze dzieci itp itd, i prawdopodobnie zgadzam się z Tobą nt niskiego poziomu szkolenia w NCAA [choć koszem NCAA w ogóle się nie interesuję, ale widziałem parę meczy i do dzisiaj budzę się z krzykiem po nocach], ale nikt nie zmusza nikogo do pójścia na amerykański uniwerek. Mogą przecież "zrobić Brandona Jenningsa" i jechać w świat grać zawodowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego napisałem de facto. Taki Zion (jakby się uparł) stałby przed alternatywą, że pojedzie grać do jakiegoś niezłego zespołu we Włoszech albo Hiszpanii (ale takiemu Realowi, czy zespołom na tym poziomie, raczej nie opłaca się ogrywać rok chłopaka) - albo pójdzie do college'u, gdzie niby pieniędzy nie ma, ale dużo bezpieczniejsza opcja. Więc, no, można pisać, że ''nikt mu nie każe grać w NCAA bo może iść do Chin'', ale tak naprawdę wprowadzając arbitralny przepis, że 18-latek nie może, a 19-latek może grać w NBA - jednak chyba każe. 

 

Wybrani w loterii z HS (95-05): Garnett, Bryant, McGrady, Bender, Miles, Chandler, Curry, Diop, Stoudemire, LeBron, Kwame, Howard, Livingston, Swift, Telfair, Webster, Bynum. 

 

Dramatu chyba nie ma, może mała dawka, ale jakiegoś wybitnego odchylenia statystycznego bustów to ja nie widzę, na jednego Kwame zawsze trafi się jakiś Olowokandi czy Bennett.

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to trochę uniwersytecka dyskusja, ale jakby taki ziomutek sie zgodził grać za jakieś rozsądne pieniądze [200-300 tys USD - spokojnie by odłożył i jeszcze mamusia mogłaby z nim zamieszkać i asystent agenta wpaść co jakiś czas na wizję lokalną] to wielu chętnych by się znalazło.

Przecież [znowu strzał] 80% amerykanów grających w Europie i tak nie gra  w klubach dłużej niż rok

 

Bryant z #14, McGrady z #7, Stoudemire z #9....[piszę z pamięci]  właśnie o to chodzi że to nie jest dobre, bo na podstawie gry w HS trudno kogoś sensownie ocenić. A Miles czy Swift szli z kolei bardzo wysoko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi się nudziło, więc policzyłem i przez ostatnie 11 lat (dalej nie chciało mi się sprawdzać, dawka 110 zawodników) - z czołowej 10-tki rankingu ESPN po HS - 55% poszło potem w loterii draftu (loterii - bo całkiem sporo było eurosów przecież), 72% poszło w pierwszej rundzie, 85% zostało wybranych w drafcie, a ponad 90% grało w NBA. W ostatnich dwóch latach - 16 na 20 poszło w lotto.

Tu jeszcze trzeba wziąć pod uwagę, że jak zlikwidują to one and one, to scouting HS przez drużyny NBA będzie nieporównywalnie lepszy niż te rankingi (patrz jak to wyglądało w przeszłości, gdzie rankingi zawodników po HS =/= wybory w drafcie), więc np. bracia Harrison nie mieliby szans na wybór w loterii draftu NBA.

 

Więc wiadomo, jakiś Vivek zaryzykowałby i wziąłby jakiegoś dunkera z HS jak mu się znudzi Buddy "Steph Curry" Hield, ale tutaj nie byłoby tak dużej różnicy między one and done vs draft bez one and done. A przecież z NCAA do NBA nawet w loterii trafia masa niezweryfikowanych zawodników. Sorry, rola college'u jako weryfikacji czegokolwiek jest mocno przeceniana.

 

A na pewno przeceniana kosztem tego, że plusy likwidacji one and done (koniec quasi-niewolniczego systemu + koniec marnowania czasu najlepszych prospektów) byłyby ogromne.

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest sporo trafnych spostrzeżeń ale ta niewolnicza perspektywa nie pokrywa się z rzeczywistością w 100 %

Po pierwsze nazwisk takich flagowych jest 10 gdzie wyliczankę przewagi pójścia z hs zaczyna każdy od kejdzi kejbi

Śmiem twierdzić ze lista nazwisk której przepisy zakazujące zrobiły krzywdę blokując na rok jest mniejsza niż liczba potencjalnych nazwisk którym zmiany zaszkodzą gdy uwolni się rynek maksymalnie.

Dodatkowo omijasz poprzez wątek finansowy z akcentem na wyzysk niewolniczy inne ważne elementy:

1. Społeczny.

Cześć graczy mimo ze posiadają talent są pod wpływem rodziny która może wkładać im do głowy dodatkowo fakt... idź na studia i jakby odpukać była kontuzja będziesz miał wykształcenie.

tak tak, uniwersytety mimo czasem farsy w aspekcie nauczania tych topornych gwiazdorów są odpowiedzialne za wykształcenie i dają szansę całej masy chłopakom na odbicie się od dna 

 

ty patrzysz na to z perspektywy chłopaka z topu który ma grac 10 lat w nba i zarobić ponad 100.000.000 zielonych

 

na każdego takiego przypada 100 jak nie więcej tych co potułają się bez draftu i pójda do banku nie po czek ale po pracę

 

sam twierdzisz, że to odsianie ziarna od plew to jest proces więc nie może być tak ze wszystko decyduje się w HS i od razu NBA

 

powtórzę, przy najlepszych to jest słuszny wybór ale w większości przypadków to niewiadoma 

 

2. samodzielność i szkoła życia

Edytowane przez ignazz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja trochę idzie w złą stronę, bo problemem samym w sobie nie jest to ile graczy z potencjałem z HS poszło w loterii draftu, bo tak naprawdę ocena potencjału wciąż rosnącego 18-19 czy nawet 20 latka jest podobnie ułomna. To kwestia umiejętności, fizyczności czy podejścia mentalnego w tym wieku. LBJ, Kobas czy Garnett to były postacie w swoim wieku unikalne w skali historii ligi. Wrzucanie ich do jakiegokolwiek worka nie ma sensu... bo statystycznie jeden taki talent na 5-10 lat się pojawia. Taki Kobas "mający we krwi" kosza i dużo lepsze (może najlepsze w historii) wyszkolenie techniczne, potrzebował 1-2 sezonow, żeby wejść na pro level.

 

Już wcześniej pisałem, że do NBA powinni co do zasady trafiać gracze pow. 20-21 lat, a co roku trafia masa nastolatków, którzy idą w absolutnej topce draftu, a potem tylko nieliczni spełniają choć min. pokładanych w nich nadziei. Tu zgadzam się, że niektóre ekipy NBA mają koszmarny scouting i player developement, mocno przeceniają grę zawodników w HS czy na 1 roku studiów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony zgadzam się że wielu zawodników traci przez ten rok na uniwerku bo w swojej pracy nie zwiększają skila jednak z drugiej czy ten jeden rok mentalnie im nie pomaga?

 

Jeśli chcą się wyszalec, podrywać dziewcyzny, chodzić na imprezy to spokojnie przez rok mają "dłuższe dzieciństwo" gdzie aż tak bardzo nie muszą ukrywać się przed dziennikarzami itd są jeszcze zwykłymi nastolatkami

 

Jeśli chcą się czegoś nauczyć o świecie nabrać szerszej perspektywy to zajęcia na uniwerku pewnie teoche pomagają.

 

Przez rok mogą się też trochę ogarnąć i zrozumieć że nie są już dziećmi tylko za chwilę zaczną zarabiać miliony.

 

Mogą ponac jakiś ogarniętych ludzi z szerszymi horyzontami przez co sami się rozwinął mentalnie/intelektualnie

 

Problem Uniwerkiem jest taki że to wszystko jest mega skorupowane oraz że liga uniwersytecka zarabia miliony a te dzieciacki często z biednych rodzin dostają fige z makiem.

 

Moim zdaniem jeśli nawet 20% przychodów które ma liga trafialoby do zawodników w ramach równych kwot (każdy zawodnik otrzymuje tyle samo piniedzy) to ligę da się uratować. Jednak jeśli ma korumpowac młodych graczy, to lepiej faktycznie zlikwidować zasadę 1 roku.

 

Uniwerki mają dużo plusów jednak system który teraz funkcjonuje jest zgnily. Jeśli jakieś reformy zostaną dokonane to moim zdaniem fajnie by było jakby zasada jednego roku została.

 

Jednak jeśli nie zamierzają z tym nic zrobić to bez sensu żeby tak Zion się kisił żeby paru panów w garniakach zarobilo na jego talencie parę dolarów.

Edytowane przez MMM2121
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze nazwisk takich flagowych jest 10 gdzie wyliczankę przewagi pójścia z hs zaczyna każdy od kejdzi kejbi

 

Śmiem twierdzić ze lista nazwisk której przepisy zakazujące zrobiły krzywdę blokując na rok jest mniejsza niż liczba potencjalnych nazwisk którym zmiany zaszkodzą gdy uwolni się rynek maksymalnie.

[...]

ty patrzysz na to z perspektywy chłopaka z topu który ma grac 10 lat w nba i zarobić ponad 100.000.000 zielonych

 

na każdego takiego przypada 100 jak nie więcej tych co potułają się bez draftu i pójda do banku nie po czek ale po pracę

Jak ktoś z HS idzie do NBA, to dlatego, że jest pewniakiem do zarabiania grubych/bardzo grubych pieniędzy jako profesjonalny koszykarz.

 

Z HS do NBA idą tylko poważni prospekci, bo tym średnim i słabym to się nie opłaca.

 

Ty piszesz ogólnie o perspektywie studiów, ale to nie ma zastosowania do tej sytuacji. Fajnie, że koleś który nie łapie się do rotacji w West Virginii pogra sobie dla funu w kosza, a potem dostanie dobrą pracę dzięki studiom, ale Zion Williamson raczej nie zostanie socjologiem. ;] Mówimy o najbardziej utalentowanych nastolatkach na świecie, dla których worst worst worst case scenario to granie w dobrych, europejskich zespołach.

 

Już wcześniej pisałem, że do NBA powinni co do zasady trafiać gracze pow. 20-21 lat, a co roku trafia masa nastolatków, którzy idą w absolutnej topce draftu, a potem tylko nieliczni spełniają choć min. pokładanych w nich nadziei. Tu zgadzam się, że niektóre ekipy NBA mają koszmarny scouting i player developement, mocno przeceniają grę zawodników w HS czy na 1 roku studiów...

Nieprawda, większość bustów w ostatnich dziesięciu latach z topu draftu to nie freshmani, a eurosi i starsi zawodnicy (drugo- albo trzecioroczniacy). Co nie wynika z przeceniania freshmanów czy koszmarnego scoutingu, a faktu, że NCAA to po prostu przeciętna weryfikacja tych zawodników. Nie wspominając, że w latach 85-94 (gdzie 70-80% zawodników to byli seniorzy) była prawie taka sama (+- 5%) liczba allstarów w loterii co w latach 01-10 (większość to freshmani), 41 vs 35, ten sam poziom. Takie są fakty. 

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale właśnie o tym pisałem

 

dla jednego Ziona nie warto robić rewolucji która może zepsuć perspektywy 100 innym

 

dodatkowo nie skończyłem myśli własnie o tym "wyszaleniu się" czy złapaniu zalążków wykształcenie do którego po latach jak Shaq można wrócić

społecznym zdobyciu sprawności " sam mieszkam, ścielę łóżko, robie kanapki" - case Przemka K

plus szansa na poznanie w kampusie albo partnerki życia lbo rozrywki ( kto co woli)


patrzysz na to z perspektywy tego top tiopów aja patrzę na to także z perspektywy gościa który tylko ciężką pracą w 1-2 ltata na NCAA wyrówna szansę w stosunku do local HS hero z równoczesną weryfikacją aspektu etosu pracy 


jeden etap eliminacji więcej sprawdza też jk sobie gość radzi w stresie i z dala od ciepłego kurwidołka rodem z Chłopaki nie płacza...


popwtórzę... dla Ziona to źle może że musi jeden rok odbębnić ale dla reszty to zaleta....

co rok znajdziesz 1-2 talenty poza miarę rocznika.. trudna da sobie radę nawet tak strasznie wykorzystywany przez rok w NCAA


i tak już za darmo to oni nie robią bo cały program akademicki, kampus i mieszkanie wielopokojowe dla najlepszych oraz system opłaconego czesnego cos tam kosztuje... nie jest to milion ale ekwiwalent 50.000-100.000  spokojnie 

w tym czasie dostęp do medycyny, siłowni oraz bazy treningowej to dodatek nie taki znowu zły nawet na rok....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już typowe sprowadzanie do absurdu przy tego typu rozmowach, do czego już się odnosiłem, więc w sumie już mi się nie chce jeszcze raz. ;]

 

Jak ktoś jest gwiazdą NCAA jako freshman od pierwszego dnia, to marnuje czas i powinien grać w NBA. Ostatnio (4-5 lat) mamy wysyp zajebistych freshmanów, którzy marnują czas w college'u, i to nawet jak ktoś ma grać 10mpg w pierwszym sezonie w NBA, to jest to lepsza opcja. Tych zawodników jest sporo więcej niż sam Zion.

 

Jak ktoś jest dobrym grajkiem z HS, ale bez szału, a ma szansę na dobry uniwersytet - to bardziej opłaca mu się iść do NCAA, bo wtedy to co piszesz ma jakieś zastosowanie.

 

Jak zniknie one and done, to może na początku będzie niekiedy średnio (średniacy z HS będą niekiedy chcieli zwojować NBA, a zajebiście gracze z HS będą niekiedy marnować czas w college'u), ale z czasem szybko wszystko się unormuje.

 

Tak samo jak jeszcze niedawno popularni byli w czołówce draftu wyskakani podkoszowi, tweenerzy i drugo- albo trzecioroczniacy bez fundamentals, ale jak się okazało, że kolejne wcielenie Evana Turnera i Tyrusa Thomasa nie poradziło sobie w NBA i tacy zawodnicy mają największe bust potential, to już prawie nikt ich nie wybiera w topie draftu. Tak mniej więcej działają ludzie, no uczą się na błędach. To tak jeszcze co do wcześniejszych argumentów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też napiszę jeszcze raz...w imię tych Gwiazd since day 1 nie zmieniłbym całego systemu NCAA nazywając to dodatkowo absurdem.

 

IMO więcej dobrego niż złego ta reguła 1 roku na uczelni

 

a to że ktoś "zmarnuje" ten jeden rok dając więcej radości kibicom uniwersyteckim jestem w stanie przełknąć 

jest najlepszy... da sobie radę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też napiszę jeszcze raz...w imię tych Gwiazd since day 1 nie zmieniłbym całego systemu NCAA nazywając to dodatkowo absurdem.

 

IMO więcej dobrego niż złego ta reguła 1 roku na uczelni

 

a to że ktoś "zmarnuje" ten jeden rok dając więcej radości kibicom uniwersyteckim jestem w stanie przełknąć 

jest najlepszy... da sobie radę

Być może umknął Ci fakt, że z powodu likwidacji one and done, nikt nie ma zamiaru zamykać NCAA i co za tym idzie drogi do NBA poprzez NCAA. Część prospektów pójdzie bezpośrednio po HS, a część po NCAA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie umknał... tylko uwazam zmiane za zła


Geez, ja tu się silę na obiektywizm i wymyślam argumenty, a Ty mi piszesz, że jak Zion sprawi frajdę kibicom, to niech gra w tym college'u.

 

Weź następnym razem od tego zacznij może.  

geez ... właśnie chodzi o to że moim argumentem nie jest Zion wcale a wcale 

Edytowane przez ignazz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieprawda, większość bustów w ostatnich dziesięciu latach z topu draftu to nie freshmani, a eurosi i starsi zawodnicy (drugo- albo trzecioroczniacy). Co nie wynika z przeceniania freshmanów czy koszmarnego scoutingu, a faktu, że NCAA to po prostu przeciętna weryfikacja tych zawodników. Nie wspominając, że w latach 85-94 (gdzie 70-80% zawodników to byli seniorzy) była prawie taka sama (+- 5%) liczba allstarów w loterii co w latach 01-10 (większość to freshmani), 41 vs 35, ten sam poziom. Takie są fakty. 

BMF jak nie zrozumiałes co przekazałem, to nie pisz "nieprawda" - ja pisze o tym, że gracze młodzi są trudni do realnej oceny i NIEGOTOWI w zdecydowanej większości do gry w NBA. To, czy potem jakaś część zostaje gwiazdami (abstrahujać na ile bycie all-starem to dowód umiejętności, a na ile popularności) nie ma tu nic do rzeczy. W końcu ekipy NBA starają się iść w loterię trochę na zasadzie high risk, high reward, więc nie dziwi, że wśród "freshmanów" jest wiele późniejszych gwiazd.

Jednak ja nie piszę o tym czy gracz jest fresh czy sopho tylko ile ma lat i na ile jest wykształcony fizycznie i psychicznie oraz jakie umiejętności posiada. Jeśli przyjmiemy sobie, że wyniki głosowania na rookasów są jakimś wyznacznikiem ich wartości w 1 sezonie w NBA, to od 1991 roku mamy "takie fakty" (do obliczeń brałem top 5 głosowania, ewentualnie więcej jeśli poza 5 były większe ilości głosów, były lata gdzie było 2-3 graczy w głosowaniu ROY):

- średnia wieku to blisko 21,5 roku

- tylko 4 19 latków wygrało ROY, a 10 było w top 3, przy czym od razu powiedzmy sobie, że to były głównie "te" wyjątkowe przypadki talentów wielkich lub gotowych fizycznie jak LBJ, Irving, Durant, Melo, Davis, Howard, Murbury czy rok temu Tatum. Brakuje tu wielu graczy jak Garnett, Kobas, T-Mac, Parker, Giannis, Jrue, ale jest też "błąd statystyczny" - Wiggins ;) Reszta 19 latków daleko...

- liczba 20, 21, 22 latków jest praktycznie dwukrotnie większa (dla każdej grupy wiekowej)

- pomimo tak dużego udziału "supergwiazd" w grupie 19 latków, to średni WS48 tych graczy (i 20 latków) jest na poziomie 0,080-0,090 (podobnie 20 latków), pomimo mniejszej ilości "potencjalnych" gwiazd w starszych grupach (w końcu z każdym rokiem ich ubywa), to 22 latkowie mają średni WS48 na poziomie 0,105...

- zdecydowana większość graczy 21-22 letnich była NBA ready i pełniła od startu kluczową rolę w ekipach: Mourning, Jackson, Mashburn, L.Johnson, Penny, Kidd, Hill, D.Stoudamire, Iverson, Duncan, Pierce, Vince, J-Will, Van-Horn, Finley, P.Gasol, E.Jones, J-Rich, Butler, Wade, D-Will, Granger, Igoudala, LMA, Roy, Curry, Blejk, Lilliard, czy w ost. latach Embiid, Simmons czy Mitchell

Możemy oczywiście dywagować, czy rola w NBA na ławce dała im więcej niż rok/dwa gwiazdy na uczelni, jak i odnosić się do tego która uczelnia i który klub, ale na pewno więcej odpowiedzi daje ekipom NBA w scoutingu.

Pamiętajmy jednak, że NBA nie ma czegoś takiego, jak typowe akademie w pro piłce nożnej. Owszem są szkoły wyższe czy uczelnie blisko współpracujące z klubami, ale to nie jest to samo, żeby mówić o wielkich tradycjach rozwoju młodych. Bądźmy szczerzy, więcej w ost. 20-25 latach zależało trochę od fartu w drafcie i wręcz nieoficjalnych związkach z "zaufanymi" pracownikami szkół/uczelni niż od realnego scoutingu ;) Raczej wybory z dalszymi nr są "bardziej świadome" niż nam się wydaje, a pierwsze nierzadko wynikiem sytuacji na drafcie, analizy rynku, widzimisie samego zawodnika (który nie chce na workout przyjechać) itd.

 

Nie twierdzę, że NBA ready gracz nie powinien mieć szansy na debiut po HS, ale po pierwsze to są tak naprawdę pojedyncze przypadki w historii ligi, a po drugie jest wielkim ryzykiem dla klubu. Co więcej pomijamy tu fakt, że to są mentalnie "dzieci" i często nie są gotowi na wielkie pieniądze, rok-dwa na uczelni w rozwoju mentalnym, świadomości, umiejętności radzenia sobie na rynku dają bardzo dużo doświadczenia. Nikt nie każe im robić kilku fakultetów czy doktoratu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.