Skocz do zawartości

Kolarstwo


matek

Rekomendowane odpowiedzi

44 minuty temu, matek napisał:

O k****, szybko wyjaśnił moje wątpliwości. Akurat jak wysłałem posta, to pokazali jak spływa. Nie wiem, czy jest sens stawiać na niego na tych MŚ. Ba, nie wiem w sumie teraz, czy jest sens go tam ciągnąć. 

na MŚ będzie jedna wielka lipa, ale w sumie nie mamy na kogo stawiać oprócz niego. Będzie pewnie w okolicach 11-20 miejsca.

Co do Majki to był realnie piątym najsilniejszym na tej Vuelcie, więc 6-te miejsce jest w miarę ok. Ostatni etap ładnie pojechał, jakby miał mocniejszą drużynę (nie zdekompletowaną) to może byłoby lepiej. Rafał jest typem wytrzymałościowca, nie umie, nie potrafi przyspieszyć i zgubić rywala, ale potrafi przez bardzo długi czas utrzymywać stałe mocne tempo, gdyby miał kolegów cisnących przez 2/3 podjazdu dobre tempo to mógłby wcześniej urwać takiego nairo. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, woocash napisał:

na MŚ będzie jedna wielka lipa, ale w sumie nie mamy na kogo stawiać oprócz niego. Będzie pewnie w okolicach 11-20 miejsca.

Te dwa kanadyjskie klasyki bardziej skłaniają mnie ku temu, że po prostu w którymś momencie zjedzie z trasy... która jest długa i ciężka. Prawie 300 km po pagórkach. W dobrej formie (nawet nie świetnej) na spokojnie byłby w dziesiątce. Druga dziesiątka w obecnej dyspozycji byłaby sukcesem, moim zdaniem. 

Dziwię się, że jeszcze nie odpuścił sezonu, skoro jest tak dojechany. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli niedziela dniem CCC.

Matthews tym razem zaspał. Allaphilipe ładnie dogonił rodaka, ale no później chyba zbyt pasywnie i tym razem Van Avermaet skorzystał. 

No ale samo ściganie fajne. Lubię te klasyki w Kanadzie. W zasadzie każdy klasyk oprócz takich typowo sprinterskich jak Hamburg jest spoko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Lucas napisał:

Allaphilipe ładnie dogonił rodaka

I jak fajnie po dojściu dał mu sygnał, że lecimy razem :) niepotrzebny tylko ten mały kwas w końcówce. 

CCC, w końcu. Tylko sam nie wiem, co to będzie oznaczało dla nas, oglądających polskie relacje. Z jednej strony Probosz może się uspokoi, bo wiecznie jęczał o tego GVA w czasie transmisji, ale z drugiej boję się, że teraz dopiero się zacznie... trochę niezdrowy jest sposób, w jaki komentuje jazdę Grega. Baranowski na początku też trochę przesadnie to robił, ale teraz jest fajnie wyważony. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest chyba te podejście z piłki, że kibicujmy polskiej drużynie. Ja dość neutralnie do tego podchodzę, na razie nie czuje się tym (jeszcze) zmeczony.

Dopiero się zorientowałem, że w czasie mistrzostw świata i wyścigu RR będę w pociągu. Orientuje się ktoś czy Eurosport player w miarę sprawnie działa na mobilnym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale taki majka w CCC bylby swietny chyba dla kazdego.

ciekawe czy kiedys do tego dojdzie, no ale skoro wkroczyli w wielkie toury to czemu nie.

Bora wiemy jaka jest cienka, wiec zrobic podobny czy lepszy team pod generalke, wcale nie musi byc tak trudno.

Edytowane przez marzec
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wykrakałeś matek niestety. Swoją drogą (nigdy nie uprawiałem sportów wytrzymałościowych) ciekawe, że gość przez prawie pół roku nie jest w stanie uprawiać dyscypliny na swoim standardowym poziomie. Wydawało mi się, że po 1-2 miesiącach organizm jest już zregenerowany. Ma ktoś jakieś w miarę naukowe wytłumaczenie tego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, woocash napisał:

No wykrakałeś matek niestety. Swoją drogą (nigdy nie uprawiałem sportów wytrzymałościowych) ciekawe, że gość przez prawie pół roku nie jest w stanie uprawiać dyscypliny na swoim standardowym poziomie. Wydawało mi się, że po 1-2 miesiącach organizm jest już zregenerowany. Ma ktoś jakieś w miarę naukowe wytłumaczenie tego? 

Naukowego to bym musiał poszukać. Mogę wytłumaczyć jak to wygląda mniej więcej. Kolarstwo to jeden z najbardziej obciążających organizm sportów. A trzeba jasno powiedzieć, że kolarz na wysokie obroty wchodzi w listopadzie. Wysokie, czyli takie, gdzie trenuje w miarę regularnie, chociaż do szczytowej formy to jeszcze daleko. Potem koło marca-kwietnia następuje pierwszy szczyt formy i w zależności od tego jakim jesteś kolarzem to zależy jak mocny ma to być szczyt. Jeżeli celujesz w Primaverę lub w klasyki brukowe to już pod koniec stycznia, na początku lutego podkręcasz wysiłek, a w okolicach marca to ścigasz się na poważnie w T-A, P-N i potem masz jeszcze możliwe kilka startów w klasykach i Flandria. A w międzyczasie dzień po wymęczającym klasyku dajesz sobie trochę luzu, ale już kolejnego dnia robisz na rowerze 5-6 godzin na wietrze, deszczu i po bruku. Albo jak na Ardeny się szykujesz to ciśniesz po pagórkach i zasuwasz też godzinami. Już wtedy organizm jest dosyć zmęczony. Dodajmy do tego, że w tym momencie jeszcze często spada waga i poziom tkanki tłuszczowej do wręcz niebezpiecznej - 4-5%. Łatwo wtedy o odwodnienie, przeciążenie organizmu czy złapanie jakieś choroby, choćby głupiego przeziębienia. A wtedy nie ma, że choroba - jeśli kolarz jest w stanie wstać z łóżka i jeździć na rowerze to kolarz sam nie zrezygnuje ze startów. Czasem będzie brał antybiotyk i jeździł, czasem rezygnują z tego. Bo może zwykłemu człowiekowi antybiotyk nie robi takiej różnicy, ale w przypadku sportowca to często osłabia jeszcze bardziej. Więc też ostrożnie się do tego podchodzi. Potem przychodzą GT, gdzie często kolarze, którzy tam rywalizują to już zbudowali coś w rodzaju mini szczytu na Niceę czy T-A albo Katalonię w marcu, bo punkty, bo sponsorzy, bo ambicje. Potem odpuścili starty i powrócili do ostrych treningów. A jeszcze około miesiąc przed GT dochodzi zgrupowanie wysokogórskie. I jak jeździł po pagórkach, płaskim czy po prostszych górach po 5-6 godzin dziennie, tak teraz śpią na wysokości, harują na Wyspach Kanaryjskich czy w innych miejscach, gdzie też jest bardzo ciepło. Wtedy budowanie formy na takich wysokościach jest jeszcze bardziej efektywne. Ale takie zmiany wysokości nie pozostają bez wpływu na organizm. W zasadzie w okolicach po TdF to nie ma kolarza, który nie byłby zmęczony. Ba, często dosyć zmęczeni zaczynają sezon. Na drugą część sezonu to nie tyle buduje się formę, co daje się organizmowi odpoczywać i zachować jak najwięcej sił. Oczywiście wiadomo jak to robią - jeżdżąc na rowerze tysiące kilometrów. Do tego dochodzą upadki, które powodują nieraz poważniejsze kontuzje, a nawet jeśli nie, to mikrourazy i boleści towarzyszą im nieraz przy treningach. I w przypadku takiego katorżniczego treningu dochodzi już pod sam koniec sezonu także aspekt psychologiczny. Jakby to ująć - psychika idzie za przygotowaniem. Czyli jak już na zmęczeniu, kolarz czuje się coraz mocniejszy, cyferki na treningach i wyniki na wyścigach to potwierdzają, to potrafią jeszcze dokręcić śrubę i budować coś ekstra. Ale w przypadku Kwiatkowskiego doszło pewnie do kompletnej utraty przyjemności z roweru. TdF wyszedł mu bardzo marnie. Im dalej, tym gorzej. Więc najważniejszy po Tourze był odpoczynek. Głównie dla psychiki. Głowa miała odpocząć, ciało oczywiście też. Ale pewnie po tygodniu czy dwóch musiał znowu wsiąść na rower na poważnie, bo dłuższa przerwa to w trakcie sezonu nie wchodzi w grę, nawet jeśli liczysz na odzyskanie świeżości. I tutaj wszystko zależy od poziomu zmęczenia. Jeżeli nie jest bardzo wysoki ten poziom to ten tydzień, czy półtora może zdziałać cuda, ale jeśli okaże się niewystarczające to wsiadasz na rower i liczysz, że puści. Ale pewnie na treningach robił swoje i wiedział, że weryfikacja nastąpi na wyścigach. W Niemczech mogło być słabo, bo stawiam, że szykując się na MŚ dokręcił na treningach, by być mocnym we wrześniu. Teraz pojechał do Kanady i okazało się, że Kwiatek nie ma w ogóle świeżości, a co gorsza to ten problem nie wynika z powodu treningów, a po prostu dalej ze zmęczenia. Dlatego zakończenie sezonu to najlepsze wyjście.

Nie wiem jak to jest do końca z zawodowcami, ale widzę po sobie, że jak w jakiś dzień nie zrobię jakiegoś wysiłku to mnie nosi. Jestem lekko obolały po siłowni czy koszu, ale dzień później znowu to. Albo rower. I tak dzień w dzień, bo organizm sam się dopomina wysiłku. Mimo jakichś tam bólów. Dlatego często dla kolarza kontuzja w trakcie sezonu jest zbawieniem. Bo jak Kwiatkowski czy Majka po GT dostają polecenie odpoczywać, to pewnie 2 dni wytrzymuje, 3 dnia go nosi, a czwartego wsiada na rower albo coś robi. Bo tak działa organizm. Sami kolarze o tym mówią. Kontuzja często niejako zmusza Cię do pełnego odcięcia się, a dodatkowo brak możliwości trenowania i ścigania buduje głód. A Kwiatkowski jeździł 3 lata bardzo dużo, wszystko na poważnie, często rywalizował o wygrane swoje albo zasuwał na kolegów. I to rzadko kiedy kolarzowi udaje się zakończyć sezon na początku października, odpuścić na kilka tygodni i zacząć trenować w ogóle bez zmęczenia. Często to zmęczenie się kumuluje i co jakiś czas widzimy po nawet najlepszych kolarzach, że ma gorszy sezon. Albo że na wyścigu docelowym dalej są w gronie faworytów czy nawet wygrywają, ale już mniej przekonująco i z większymi problemami. Kolarstwo jest pod tym względem nieubłagane i brutalne - ten sport polega na bólu. Na przeciwstawieniu się mu i zamienienie go na swój atut. I do tego potrzeba cholernie mocnej głowy. Ale nawet najlepsi czasem mają dość. Czasem nie da się oszukiwać organizmu dalej. Wtedy organizm się buntuje i to nierzadko całkowicie. Kwiatkowski miał już podobnie w 2016 roku. Potem miał 2 lata bardzo mocne i z wynikami, ten rok był niezły, ale szło coraz ciężej i gorzej. W końcu na TdF coś pękło. Poziom zmęczenie fizycznego i psychicznego stał się tak wielki, że nie dało rady już kręcić nogami tak jakby chciał. I tutaj może kolarz być przygotowanym, ale zmęczenia nie oszuka. I często się słyszy, że kolarz jest gotowy, nastawiony nawet psychicznie na walkę, ale nogi powiedziały dosyć i on nie wie, co się stało. Bo de facto nie wie. Nie mógł wiedzieć. Oczywiście - są badania krwi, które mogą wskazywać i można monitorować poziom zmęczenia i regeneracji. Ale w przypadku takiego sportu jak kolarstwo to tutaj interpretacja może być przeróżna. Może ktoś być niesamowicie zmęczonym w trakcie GT i wydaje się, że po ostatnich etapach jest pierwszy do odstrzału, ale następuje skok adrenaliny albo po prostu tak kręci, że albo strzeli albo zmęczenie puści. I tutaj zapewne umieściłbym Pogacara z tegorocznej Vuelty, który na 18.etapie wyglądał bardzo ciężko. Wydawało się, że nogi mu już w sobotę odmówią posłuszeństwa. A ten młodziak poleciał właśnie na młodzieńczej fantazji, ruszył do przodu, wykorzystał oglądanie się liderów i jak poczuł, że ma szanse na podium to nogi same go poniosły. Stawiam, że jakby dzień później puszczony kolarzy na tej samej trasie, to znowu byłby pewnie pierwszym do odpadnięcia z grona faworytów.

Na pewno można znaleźć w internecie artykuły (chociaż głównie w języku angielskim), ale są one bardzo często pisane nieprzystępnym językiem, czyli stricte medycznym, nawet te napisane w języku polskim. Kiedyś przeglądałem kilka, można z nich sporo wyciągnąć, ale im bardziej człowiek się interesuje tematem, tym bardziej go te artykuły męczą ze względu na sposób napisania i często obszerność. Ale tak z innej strony to któryś z lekarzy (chyba) kolarstwa (nie wiem czy nie był to niesławny Vayer) stwierdził coś, że pełna regeneracja po GT to często trwa nawet dwukrotnie dłużej niż trwał sam wyścig - czyli może być to nawet 6 tygodni. Odpowiednio podany doping przed wyścigiem i w jego trakcie jest w stanie skrócić ten czas w znaczny sposób. Jakoś to tłumaczono nawet, że podawanie dopingu jest w tym wypadku nawet korzystne, bo wtedy organizm w o wiele krótszym czasie wraca do normy ;) Tym bardziej, że takie 3 tygodnie ścigania nawet dla rutyniarzy GT-owych to niesamowity wysiłek i już po około połowie GT już odliczają dni do końca. Niezależnie czy jedzie o swój wynik w GT czy tylko pomaga kolegom. Przejechanie jakieś etapówki tygodniowej to może być jeszcze w ramach dopuszczalnego wysiłku, gdzie z dnia na dzień można jechać. Ale są kolarze, którzy 15 dni jadą bardzo dobrze, a potem nagle dnia 16. nie mogą już na takim poziomie z rywalami walczyć. Dlatego to, że Majka w III tygodniu podkręcił jakość jazdy to zajebiście optymistyczny prognostyk. Pokazuje, że im bardziej ekstremalny wyścig w końcowej fazie, tym lepiej dla niego. Dlatego liczę też, że w przyszłym roku będzie GT, którego pierwszy tydzień będzie prosty, w drugim pojawią się pierwsze poważniejsze trudności, a dopiero pod koniec wyścigu będzie to co najtrudniejsze. W tym kiedyś dominowało Giro i taka ułożenie trasy jak w 2012 roku bardzo by go premiowało. To da odpowiedź, czy da radę walczyć o podium jeszcze kiedyś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle wiadomo co z nim w przyszłym sezonie? Strasznie zamotane po tej akcji na TdF. Wyścig mi bardziej w tle w pracy leciał, a słyszałem jak komentatorzy mówili że Dennis jedzie na rowerze z BMC jeszcze. 

Remco świetny wynik, ale i Gradka wypada pochwalić. Jak na oczekiwania/możliwości to nieźle wypadł :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.