Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Z drugiej strony ograniczył Webbera jeszcze bardziej (nie mogę za bardzo sprawdzić teraz ale C-Webb miał w tej serii jakoś 14 ppg na marniutkiej skuteczności)

Malone jest uzależniony od PG, tutaj dostaje boosta, więc liczę na poprawę jego gry. Zobacz proszę kosmiczne %DRB Camby'ego (który u mnie ma grać mniej więcej tyle samo co Hibbert) o którym oczywiście nie wspomniałeś i podziel się wrażeniami (podpowiedź - regularnie grubo ponad 30%, zarówno RS jak i PO). Rozumiem różne zagrywki tutaj, ale pominięcie czegoś takiego jest chyba troszkę nie fair?

 

Ograniczył to jasne, tylko pisaliśmy już wcześniej że styl C-webba nie jest efektywny w PO (w PO za karierę ma <50% ts) a poza tym tamten sezon miał słaby ogólnie pewnie przez lockout bo ts miał niższy o 3 i 4% w porównianiu z poprzednim i następnym. Musisz pryznać jednak że w tamtym roku w PO był słabą pierwszą opcją a u Ciebie w ataku ma taką rolę pełnić (pod względem ppg ofk).

Ten upgrade ze względu na Nasha może lekki będzie (ale nie jestem do końca pewien tego bo całe życie grał ze JS i znali się na pamięć) ale nawet jeśli to nie wielki bo Stockton to też jeden z najlepszych pg w historii.

 

Co do Camby'ego to sam przyznałeś że pół meczu będziesz grał bez niego więc o tę część spotkania mi chodziło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To można było napisać, że kiedy GOAT defenwsynej zbiórki nie ma to mam trochę kiepsko w tym temacie, zamiast pisać tylko o Hibbercie (też trochę przeinaczając - w wybranych przeze mnie sezonach ma odpowiednio 26,4% i 15,9% - dodatkowo grał obok Georga, Westa i Lance'a - wszyscy to dobrzy/bardzo dobrzy zbierający na swoich pozycjach - to też ma wpływ na wynik)

Co do Malone'a - nie będę z niego robił gracza na poziomie Dirka w ataku, ale mimo wszystko mam dwa ale:

1 - Malone o czym wspominałem to typ wysokiego, który uzależniony jest od PG, gdzieś sezon wcześniej Stockton zaczął dołować (zmniejszone minuty, w 98/99 fatalna skuteczność w PO) - tutaj Karl dostaje najlepszego możliwego PG w absolutnym prime - liczę, że podziała to na niego jak eliksir młodości i da mu dużego kopa (i chyba nie jest to według Was jakaś straszna abstrakcja). O ile różnica między prime Nashem a prime Stockiem nie jest jakaś masakryczna o tyle różnica między prime Nashem a 35-36 letnim Stocktonem jest już bardzo duża.

2 - zobacz, że w kolejnym wybranym przeze mnie sezonie PO Karl miał już całkiem fajne z ts 58% ;)

Edytowane przez julekstep
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To można było napisać, że kiedy GOAT defenwsynej zbiórki nie ma to mam trochę kiepsko w tym temacie, zamiast pisać tylko o Hibbercie (też trochę przeinaczając - w wybranych przeze mnie sezonach ma odpowiednio 26,4% i 15,9% - dodatkowo grał obok Georga, Westa i Lance'a - wszyscy to dobrzy/bardzo dobrzy zbierający na swoich pozycjach - to też ma wpływ na wynik)

Co do Malone'a - nie będę z niego robił gracza na poziomie Dirka w ataku, ale mimo wszystko mam dwa ale:

1 - Malone o czym wspominałem to typ wysokiego, który uzależniony jest od PG, gdzieś sezon wcześniej Stockton zaczął dołować (zmniejszone minuty, w 98/99 fatalna skuteczność w PO) - tutaj Karl dostaje najlepszego możliwego PG w absolutnym prime - liczę, że podziała to na niego jak eliksir młodości i da mu dużego kopa (i chyba nie jest to według Was jakaś straszna abstrakcja). O ile różnica między prime Nashem a prime Stockiem nie jest jakaś masakryczna o tyle różnica między prime Nashem a 35-36 letnim Stocktonem jest już bardzo duża.

2 - zobacz, że w kolejnym wybranym przeze mnie sezonie PO Karl miał już całkiem fajne z ts 58% ;)

 

Rany Julek :)

To wiadomo, że na tym poziomie nie ma dziur takich jak w rzeczywistych zespołach i decydują niuanse często. Hibbert ma 18% DRB średnio w RS i 17% DRB w PO przez całą karierę to jest po prostu mało.

1 i 2 - jasne, że stockton powoli się kończył, ale imo problem jest inny - '99 był dramatycznie słabym sezonem i każdy tam prawie grał kupę w stosunku do reszty sezonów bo większość myślała że sezon się nie odbędzie. Dlatego bardzo sceptycznie podchodzę do graczy z tamtego okresu (i pewnie dlatego ten malone tak długo został).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież Smith był spokojnie 3 opcją w contenderze (w PO bywał i 1-2 jeśli chodzi o scoring - fakt tamci Blazers byli bardzo wyrównanym teamem) - poza byciem shooterem miał świetny post-up oparty na swoim size i sile. Jones też był 2-3 opcją w contenderze - poza byciem shooterem jest świetnym slasherem (co ma być fajną dodatkową opcją podczas grania pnr, gdzie Karl może mu odgrywać piłę). Potem w Hornets został 1 opcją i drużyna zrobiła przyzwoity wynik w RS.

Z Battiera nie robię żadnej specjalnej opcji ofensywnej (ma zadania głównie w obronie) a Fisherowi jedynie daję szansę hero balla w crunch. Więc serio nie bardzo wiem o co w tym fragmencie chodzi.

Między innymi dlatego, że Steve Smith był 1-2 opcją jeśli chodzi o scoring - to tamci bardzo dobrzy i wyrównani Blazers nie założyli pierścieni na palce w czerwcu 2000.

Jones mi po prostu w twoim zestawie na trzecią opcję zupełnie nie pasuje. Postaram się wykluczyć Nasha z klepania i jeśli Malone nie podoła zadaniu (a myślisz, że podoła :>?) - to na kogo spadnie odpowiedzialność? Eddie freakin Jones.

 

Battier, Camby, Mason to fajni role playerzy, ale problem jest taki, że nie tworzą ci specjalnie ofensywy i na ich miejscu mógłbys postawić Draymonda Greena, Raja Bella czy Jasona Collinsa i wpływ na atak byłby ten sam (czyli mały). W twoim składzie nikt nie odciąża Nasha w crunch time i nie masz ŻADNEGO secondary playmakera.

 

Podaj proszę przykład chociaż jednego takiego meczu w latach za które go wybrałem (na szybko znalazłem dwa występy 1-7, jeden występ 1-6 - to wszystko w RS, w PO nic). Skoro się oburzyłeś to nie będę pisał tutaj o Twoim teamie, ale wiesz wielu graczy ma historię robienia głupot, ceglenia, bycia słabym w obronie etc - dlatego właśnie wybieramy dwuletni okres, żeby starać się wybrać najlepszą możliwą (dostępną) wersję danego grazca. Hasne, że historia przed i po tym dwuletnim okresie wpłynie zawsze na ocenę gracza, ale bez przesady.

 

Masz trochę racji, co nie zmienia faktu, że Roy Hibbert dostający solidny load w ataku to strzelanie sobie w kolano i Pacers ratowali się pchaniem piłki do Roya (i to też raczej w serii z Heat i Boshem), bo nie mieli za wiele alternatywnych opcji. To trochę tak jak Bulls grający post up Gibsonem albo Kings rozgrywający Collisonem.

 

Czyli rozumiem, że całkiem odpuszczasz Malone, Jonesa, Smitha. Masona, Hibberta...? Dla mnie bomba.

 

A pokonasz mnie (i innych) jak o twoim wyniku będzie decydował Malone, Jones, Smith, Mason czy Hibbert?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 i 2 - jasne, że stockton powoli się kończył, ale imo problem jest inny - '99 był dramatycznie słabym sezonem i każdy tam prawie grał kupę w stosunku do reszty sezonów bo większość myślała że sezon się nie odbędzie. Dlatego bardzo sceptycznie podchodzę do graczy z tamtego okresu (i pewnie dlatego ten malone tak długo został).

 

Co jak co, ale jeśli chodzi o utrzymanie formy (szczególnie fizycznej) w okresie międzysezonowym (nawet tak długim) to Malone był ewenementem (dostał w końcu mvp w tym beznadziejnym sezonie) a że nie jest to gracz sam siebie kreujący to standardowo obwiniam support ;)

 

Między innymi dlatego, że Steve Smith był 1-2 opcją jeśli chodzi o scoring - to tamci bardzo dobrzy i wyrównani Blazers nie założyli pierścieni na palce w czerwcu 2000.

Jones mi po prostu w twoim zestawie na trzecią opcję zupełnie nie pasuje. Postaram się wykluczyć Nasha z klepania i jeśli Malone nie podoła zadaniu (a myślisz, że podoła :>?) - to na kogo spadnie odpowiedzialność? Eddie freakin Jones.

 

ad ptb - oni nie założyli tego pierścienia przez jedną szaloną kwartę na którą złożyły się - foul out Sabonisa, ogólna padaka ich graczy (Sheed, Pippen - nie chce tutaj oszukiwać, jak będę miał możliwość to sprawdzę, ale coś mi się kojarzy, że Smith był jedynym, który coś w tej kwarcie rzucał), mega gra obronna Kobiego (tak wtedy był świetnym obrońcą) i hero mode rolsów LAL - Brian Shaw mający dzień (a raczej kwartę) konia i takie tam.

 

Nasha da się ograniczyć jasne, ale wtedy robisz miejsce/ułatwiasz życie moim pozostałym graczom - jeśli ktoś ma korzystać ze skupienia obrony na sobie, poprzez podania do kolegów na dobrych pozycjach to właśnie Nash. Piszesz, że taki Battier sam sobie rzutów nie kreuje - ale poprzez skupienie się na Nashu sam niejako będziesz mu je kreował. Jasne - nie mam aż takich strzelb jak Reggie, Korver, Klay etc, ale mimo wszystko Jones, Smith, Battier, Fisher to dalej dobrzy/b.dobrzy shooterzy.

 

 

 

Masz trochę racji, co nie zmienia faktu, że Roy Hibbert dostający solidny load w ataku to strzelanie sobie w kolano i Pacers ratowali się pchaniem piłki do Roya (i to też raczej w serii z Heat i Boshem), bo nie mieli za wiele alternatywnych opcji. To trochę tak jak Bulls grający post up Gibsonem albo Kings rozgrywający Collisonem.

 

 

Tak jak napisałem - Hibbert dostaje częściej piłkę, tylko kiedy ma znaczną przewagę fizyczną nad rywalem - o ile do wielu rzeczy można się u niego przyczepić o tyle warunki ma i potrafi z nich korzystać. Dodatkowo sama moja zagrywka pnr Nash/Malone powinna tworzyć open-looki pozostałym graczom (a że passing w teamie mam dobry to pewnie Hibbert parę wide-open dunków w meczu będze miał)

 

Battier, Camby, Mason to fajni role playerzy, ale problem jest taki, że nie tworzą ci specjalnie ofensywy i na ich miejscu mógłbys postawić Draymonda Greena, Raja Bella czy Jasona Collinsa i wpływ na atak byłby ten sam (czyli mały). W twoim składzie nikt nie odciąża Nasha w crunch time i nie masz ŻADNEGO secondary playmakera.

 

Battier zawsze będzie "robił dobrze" teamowi (choćby poprzez zasłony), Camby to zawsze jakaś tam opcja na pnr z Nashem a Mason jak na warunki tego atf dobry low post scorer (i takich akcji kilka w meczu na pewno będzie miał).

Nie mam na rezerwie true point guarda, ale wśród rezerwowych mam 3 graczy mogących grać z piłką (Smith, Mason, Fisher) - i jak widać po opisie szczególnie stawiał będę na Masona, ze względu na mismatch, który tworzy (chyba jedyny gracz w tej zabawie, który może z powodzeniem robić za point forwarda jednocześnie kryjąc przeciwnych centrów po drugiej stronie parkietu). Jasne, że ofensywa w porównaniu do tej tworzonej przez Nasha będzie gorsza, ale bronienie wielkiego dzika ze świetnym ballhandlingiem (+passing skill) to dość ciężka sprawa.

 

 

A pokonasz mnie (i innych) jak o twoim wyniku będzie decydował Malone, Jones, Smith, Mason czy Hibbert?

 

Jakbym odpowiedział nie to równie dobrze mógłbym nie wchodzić już na to forum :) (druga sprawa, że moje główne opcje w crunch to Nash, Smith, Fisher - o czym pisałem)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.basketball-reference.com/playoffs/NBA_2000_WCF.html#LAL-POR

 

tutaj jeszcze staty z serii PTB - LAL, serio uważasz, że Steve Smith był jedną z przyczyn ich niepowodzenia? (no dobra pewnie wymieniając go na Jordana było by lepiej, ale chyba nie o to chodzi)

 

nie licząc siły tamtych Lakers to w sumie w PTB za główne przyczyny porażki uznąłbym:

- Damona Stoudamire'a, który wyraźnie odstawał od reszty składu (szczególnie s5).

- Brak solidnego zmiennika dla Sabonisa - za każdym razem kiedy Litwina nie było to Shaq robił po prostu co chciał. Brian Grant był bezsilny (dosłownie - brak siły, brak size)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze pomyślałeś ograniczając ballhoggerię mając Nasha i w dodatku Malone'a ale brak kogoś, kto jednak potrafi zagrać z piłką na poziomie all-history after Jordan.

 

Jesteś o jednego combo-G o absolutną zajebistość. JJ z Suns byłby o wiele lepszym fitem niż Eddie czy Steve, bo rozumiem, że Roy był już wybrany.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajny skład Julek, tylko że niestety wybrałeś sobie sporo niedocenianych/zapomnianych zawodników. przede wszystkim chodzi mi o Smitha oraz Jonesa. obaj WYMIATALI ofensywnie, a Eddie do tego był jednym z top 10 obwodowych defensorów post Jordan. jako że masz też drugiego z tej grupki (Battier), to perimeter D nie powinna być u ciebie problemem mimo posiadania Nasha.

 

Hibbert to ok wybór, bo raz, że to jeden z nielicznych, który może sprawić Shaqowi problemy, a dwa, że ma dobry rzut jak na centra, więc zatrzymanie picków będzie szalenie trudne - nie dość, że na obwodzie dobrzy strzelcy to i podkoszowy rozciąga D.

 

nie podoba mi się jedynie decyzja z jednoczesnym sadzaniem Karla i Nasha. nie dlatego, że atak bez nich padnie (Smith jest bardzo niedoceniany pod tym względem. jego APG na to nie wskazuje, ale to dlatego, że w blazers było wielu klepaczy. w każdym razie on może spokojnie prowadzić ofensywę przez te kilka minut), lecz z tego względu, iż zwyczajnie więcej byś wycisnął z drużyny, gdyby Nash nakręcał tych gorszych, a Smith (oraz Mason) mogli pograć z Malonem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajny skład Julek, tylko że niestety wybrałeś sobie sporo niedocenianych/zapomnianych zawodników.

 

Jednyną zaletą (poza funem) takiej zabawy jest możliwość przypomnienia sobie różnych zawodników. Wiedziałem, że PRowo stracę biorąc starszych graczy (a robię to konsekwentnie od poprzedniego atf :) ), ale mój skład daje właśnie możliwość przypomnienia sobie tych zapomnianych grajków (no i chciałem zrobić jak najlepszy fit, nawet kosztem talentu, co myślę udało mi się całkiem nieźle). Cóż...doktora Judyma też nie rozumiano hihi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się pod tym co napisał Lorak.

 

Nie mogę czytać tych koszykarskich herezji dh12. Smith i Jones są dla ciebie role players, więc czas na lekcję pokory i się trochę doedukuj na ich temat na jakimś YouTube albo gdzieś, bo naprawdę jak na takiego fana koszykówki to wstyd coś takiego pisać. Smith przez lata był #1 ofensywy, a gdy doszedł do Blazers to oni po prostu byli naładowani talentem i jego rola się zmniejszyła ale skillset dalej miał ten sam. To jest niesamowicie kompletny SG. Ma post-up, ma trójkę, bardzo trudny do zatrzymania 1 on 1 nawet przeciwko mocnym obrońcom (co jest bardzo rzadką cechą nawet wśród gwiazd), podaje dobrze, gra bez piłki dobrze. To jest all-star pełną gębą i do tego playoff performer. Gdybyś go widział na oczy, to byłby twój człowiek. Co do Jonesa to samemu jakiś czas temu go odkrywałem - warto. Ogromny team impact. Bardzo rzadki two-way guard. Niestety poziom twoich postów o starszych graczach ostatnio bardzo spadł.

 

Co do teamu - już pisałem że mi się podoba. Idzie naprzeciwko temu co się twierdzi o Nashu. Niestety po latach dalej mamy te same śpiewki o tym jak Nash potrzebuje szybkich PFów do small ball i żeby grał szybko. P_M nawet napisał tu coś w stylu że Nash umie w HCO grać tylko picki. Trochę szacunku dla legendy może... Zapomniało wam się chyba jak dobrze Nash mijał przeciwników 1 on 1. Przecież u szczytu formy na niego nie było praktycznie żadnego dobrego obrońcy w całej lidze. Ci którzy byli superstarami w defensywie albo nie nadawali się do obrony picków przeciwko niemu (np. Artest) albo nie dawali rady 1 on 1 (Bowen).

 

Żeby Nash zrobił z drużyny topową ofensywę potrzebuje piłki w rękach i trochę miejsca. Tutaj ma świetnych shooterów i Karla Malone'a. Malone jak mało który gracz w lidze pasuje do Nasha z jednego prostego powodu - jedne z najlepszych rąk w historii do łapania podań w tłumie. Czy znacie gościa który tak wiele zdobył pktów z przypadkowych sytuacji tylko dlatego że znalazł się tam i złapał piłkę? Z Hibbertem jest tutaj znacznie gorzej, bo u niego z łapaniem różnie bywało, ale on może sobie stać na półdyszce i jumpery walić lub stawiać zasłony.

 

Wadą tej drużyny może być team defense, jeżeli znajdzie się niewygodny matchup. No i ten Camby mi się tam średnio podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do teamu - już pisałem że mi się podoba. Idzie naprzeciwko temu co się twierdzi o Nashu. Niestety po latach dalej mamy te same śpiewki o tym jak Nash potrzebuje szybkich PFów do small ball i żeby grał szybko. P_M nawet napisał tu coś w stylu że Nash umie w HCO grać tylko picki.

 

 

Steve Nash to, co prawda magik jeżeli chodzi o prowadzenie ofensywy, ale kurcze nie widzę nic poza graniem pick and rolli u Ciebie,

Bast, chodziło mi o to, co rozpisał julek w swoim opisie zespołu... co do umiejętności Nasha w HCO/prowadzenia ofensywy, to przecież napisałem, że magik, więc nie wiem skąd wziąłeś, to co napisałeś w swoim poscie :)

 

To, że u szczytu formy Nasha, RonRon był za wolny bo już przypakował, a Bowen jakiś szybki nigdy nie był, to chyba nieco inna kwestia, tutaj gramy w ATF, i standardy są wyżej postawione, stąd moje zdziwienie, że julek nie pokazał co więcej gra jego zespół.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 stąd moje zdziwienie, że julek nie pokazał co więcej gra jego zespół.

 

napisałem, że atak idzie przez Nasha i podstawa to pnr (mam pod to idealny zespół), ale to oczywiste, że nie będzie to jedyna zagrywka (szczegółnie, że mając takiego rozgrywajka nie muszę się specjalnie ograniczać w ataku).

To, że nie robiłem jak parę osób, tj: wymienianie mnóstwa haseł (np horns) + filmik na YT (najczęściej ze Spursami :grin:) ma dwie przyczyny:

1 - Jakoś za bardzo nie znam się na aspekcie trenerskim w koszykówce i nie mam zamiaru się z tym kryć

2 - Uważam to za zbędne. Opisałem podstawowe założenia imyślę, że to powinno wystarczyć. To, że nie napisałem, że Steve Smith będzie rzucał trójki z rogu w trzeciej kwarcie, niekoniecznie znaczy, że faktycznie nie będzie rzucał trójek z rogu w trzeciej kwarcie :smile:

Edytowane przez julekstep
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisuję się pod tym co napisał Lorak.

 

Nie mogę czytać tych koszykarskich herezji dh12. Smith i Jones są dla ciebie role players, więc czas na lekcję pokory i się trochę doedukuj na ich temat na jakimś YouTube albo gdzieś, bo naprawdę jak na takiego fana koszykówki to wstyd coś takiego pisać. Smith przez lata był #1 ofensywy, a gdy doszedł do Blazers to oni po prostu byli naładowani talentem i jego rola się zmniejszyła ale skillset dalej miał ten sam. To jest niesamowicie kompletny SG. Ma post-up, ma trójkę, bardzo trudny do zatrzymania 1 on 1 nawet przeciwko mocnym obrońcom (co jest bardzo rzadką cechą nawet wśród gwiazd), podaje dobrze, gra bez piłki dobrze. To jest all-star pełną gębą i do tego playoff performer. Gdybyś go widział na oczy, to byłby twój człowiek. Co do Jonesa to samemu jakiś czas temu go odkrywałem - warto. Ogromny team impact. Bardzo rzadki two-way guard. Niestety poziom twoich postów o starszych graczach ostatnio bardzo spadł.

 

Nie wiem czy jesteś jeszcze wiarygodny jako ekspert od strony ofensywnej, skoro jeszcze w tamtym tygodniu nazwałeś obecnego Kyle Korvera "scrubem".

 

W każdym razie:

 

1. Co do Smitha - 

 

Smith jako lider:

 

1996 ECSF - Smith 20/3/4 - 49 TS% (37 FG%)

1997 ECSF - Smith 18/3/2 - 49 TS% (32 FG%)

1999 ECSF - Smith 16/3/2 - 38 TS% (27 FG%)  przy 30 USG%

 

Smith jako role player:

 

2000-01 PO - Smith 17/3/3 - 62 TS%

 

 

Steve jako lider zagrał tylko jedną serię (przegrana 1st rd vs Hornets - 15th defensywa w lidze) na bardzo dobrym poziomie, a w momentach kiedy trafiał na dużo lepszy defensywnie zespół (Bulls, Knicks) to niestety ale jego scoring efficiency drastycznie spadał.

 

Natomiast Steve Smith jako role player sprawdzał się doskonale - zagrał przecież świetne PO 2000-01, ale problemem Blazers nie była przecież gra Smitha - lecz to że Steve Smith był ich najpewniejszą opcją w ataku.

 

Smith liderem Hawks? Maaaan. Smith był #3 najważniejszym graczem tamtych Hawks i pisanie o nim, że to All-Star pełną gębą i PO performer to lekkie nadużycie. Po prostu role player deluxe - fajny po obu stronach.

Przypominam, że gramy w ATF, a nie na Wschodzie 1999.

 

 

2. Eddie Jones jest akurat spoko. Jeden z najbardziej zapomnianych graczy ostatnich lat (szczególnie defensywnie!) - taki 3&D z prawdziwego zdarzenia, a nie 3&D w stylu Barnesa. Tyle, że serial nakręcony na podstawie jego "zniknięć" w 4 kwartach w PO nie powstał bez powodu. Ten serial nazywał się Archiwum X.

 

 

Poza Nashem - ten skład napakowany jest gościami, których zwiększona rola w ataku delikatnie mówiąc - nie będzie dla mnie najbardziej gorzką pigułką do przełknięcia. Karl Malone będzie w pięknej symbiozie z Nashem, ale kiedy mecz będzie "on the line" - to z trudem będę powstrzymywał uśmiech jak od Mailmana będą zależeć losy meczu. Wtedy właśnie Steve Smith lub Eddie Jones (jakkolwiek fajni by nie byli) będa musieli wygrać julkowi serię przeciwko super-napakowanym składom z ATF draftu.

 

A może Shane Battier?

 

Z Hibbertem jest tutaj znacznie gorzej, bo u niego z łapaniem różnie bywało, ale on może sobie stać na półdyszce i jumpery walić lub stawiać zasłony. No i ten Camby mi się tam średnio podoba.

 

Kiedy Roy Hibbert oddaje rzut z półdystansu - gdzieś na świecie ginie mały nosorożec. Chyba nie chcesz, żeby te piękne zwierzęta do reszty wymarły?

 

 

 

My point is, julek zrobił sympatyczny skład, który daje Nashowi rim protection, ale mam też wątpliwości czy przypadkiem Suns 2005-07 nie mieli lepszego ataku. To powinno mówić wszystko.

 

Ten skład jest jak Anthony Mason w gameplanie. Mason pewnie nic nie spierdoli i bardzo go lubię i cenię, ale to trochę ironia losu, że w ATF tak dużo zależy od Anthony Masona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast Steve Smith jako role player sprawdzał się doskonale - zagrał przecież świetne PO 2000-01, ale problemem Blazers nie była przecież gra Smitha - lecz to że Steve Smith był ich najpewniejszą opcją w ataku.

 

Smith liderem Hawks? Maaaan. Smith był #3 najważniejszym graczem tamtych Hawks i pisanie o nim, że to All-Star pełną gębą i PO performer to lekkie nadużycie. Po prostu role player deluxe - fajny po obu stronach.

Przypominam, że gramy w ATF, a nie na Wschodzie 1999.

 

Terminy 'Steve Smith' i 'problemy Blazers' nie powinny występować w jednym zdaniu. Nie rozumiem czemu to robisz w kolejnym już poście (chociaż teraz oczywiście w sposób mniej bezpośredni)

 

Z tym, że Smith nie był najważniejszym graczem tamtych Hawks mogę się zgodzić (Mutombo!), ale był na pewno liderem ofensywy, na którego rzucano najlepszych obwodowych obrońców w danych zespołach. All-star pełną gębą to pewnie nadużycie, ale z drugiej strony tylko jeden wybór do meczu gwiazd spowodowany był między innymi b.silną konkurencją wśród guardów na wschodzie (Jordan, Miller) i słabym marketem w Atlancie (widać nawet w tegorocznym głosowaniu).

 

2. Eddie Jones jest akurat spoko. Jeden z najbardziej zapomnianych graczy ostatnich lat (szczególnie defensywnie!) - taki 3&D z prawdziwego zdarzenia, a nie 3&D w stylu Barnesa. Tyle, że serial nakręcony na podstawie jego "zniknięć" w 4 kwartach w PO nie powstał bez powodu. Ten serial nazywał się Archiwum X.

 

3&D to w moim teamie jest Battier. Wesoły zabieg - niby pochwała, ale jednak z podtekstem. Jak można o kolesiu, który w ataku był full package pisać per 3&D? Co do zniknięć sam pisałem o tym 523236236 razy już (choćby w samym opisie teamu) - właśnie ze względu na tą słabość Jonesa mam role playera deluxe Smitha + dodatkowo Fishera, którzy mają zastępować go w crunch time.

Jakby ktoś miał wątpliwości co do tego, że Eddie Jones był full package w ataku:

 

 

tutaj jeszcze coś fajnego. Blok, przechwyt i konkurs wsadów - wszystko w trakcie 30 sekund. Szkoda, że mało kto pamięta już o Eddie Jonesie :) :

 

 

 

Ten skład jest jak Anthony Mason w gameplanie. Mason pewnie nic nie spierdoli i bardzo go lubię i cenię, ale to trochę ironia losu, że w ATF tak dużo zależy od Anthony Masona.

 

Tak jak pisałem, tu chodzi o podejście do zabawy. 95% wybranych w drafcie zawodników ma ego dużo większe od przeciętnego Kowalskiego. Dlatego ja swój skład ustawiłem tak, żeby KAŻDY miał swój udział i wpływ na grę zespołu (poza Fisherem, każdy rezerwowy gra min 20 minut) - po prostu wolę, żeby od tego wspomnianego Masona zależało trochę więcej niż wychodzi z suchych obliczeń 'opłacalności', niż żeby czuł się 'disrespected' i grał kupę ze względu na niezadowolenie. Z tego samego powodu do swojego świetnego core wolę pododawać idealnych i sprawdzonych role-playerów zamiast upychać na siłę super starów i robić z nich obrażone na cały świat zapchajdziury.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko Batalion jest takie pytanie, wiesz o tym ze wtedy liga nie byla az tak napakowana talentem na PG? Jako starterzy w wielu druzynach latali...nie inaczej, na PG nie bylo wtedy tyle dynamitow ofensywnych co teraz, jak ogladalem serie w zeszlym roku chocby Spurs - OKC i jakim problemem dla OKC bylo po prostu ustanie Westbrooka, ja wiem ze WB to jest ewenement i jedyny w swoim rodzaju gracz, ale mamy teraz w lidze tylu atletow podobnych do niego, chocby Bledsoe, Lillard, ja nie widze kompletnie Nasha przeciwko nim, kiedys to wygladalo troche inaczej, jednak Kidd, chocby Iverson, Bibby to nie sa tego typu gracze ktorzy po prostu po tobie przebiegna doslownie jak nie bedziesz gotowy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego samego powodu do swojego świetnego core wolę pododawać idealnych i sprawdzonych role-playerów zamiast upychać na siłę super starów i robić z nich obrażone na cały świat zapchajdziury.

 

 

To jest bardzo podstawne założenie, ale nie zmienia to faktu, że można również znaleźć graczy z impactem all-stara, którzy nie mają wyolbrzymionego ego. 

właśnie ze względu na tą słabość Jonesa mam role playera deluxe Smitha + dodatkowo Fishera, którzy mają zastępować go w crunch time.

Dzięki,

w jednym zdaniu podsumowałeś wszystko o czym pisałem wyżej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo podstawne założenie, ale nie zmienia to faktu, że można również znaleźć graczy z impactem all-stara, którzy nie mają wyolbrzymionego ego. 

 

a co do impactu to: Battier sam przyznałeś, o Jonesie rozpisywał się Bastillion (wpływ jego braku na grę zespołu - jeden z większych all-time!), Hibbert w tych sezonach w których go wybrałem miał spory impact na grę Indiany. Malone'a i Nasha tutaj rozumiem bronić nie muszę. Smith miał impact w naładowanych Blazers (ich najważniejszy - obok Sheeda - scorer w PO), Camby mimo tego, że nie jest jakimś super rim protectorem to defensywnie impact ma niezaprzeczalny (szczególnie, że wykorzystywany będzie głównie przeciwko teamom bez dominujących ofensywnie centrów - akurat na taki team trafiłem ;) ). Mason to mismatch, charakter i zadziorność. Fisher to maskotka :). Serio z tym impactem na poziomie all-starów chyba nie jest u mnie źle. Dodatkowo każdy powinien być zadowolony ze swojej roli i w raczej większym niż mniejszym stopniu powinien grać to co faktycznie grał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy jesteś jeszcze wiarygodny jako ekspert od strony ofensywnej, skoro jeszcze w tamtym tygodniu nazwałeś obecnego Kyle Korvera "scrubem".

 

W każdym razie:

 

1. Co do Smitha - 

 

Smith jako lider:

 

1996 ECSF - Smith 20/3/4 - 49 TS% (37 FG%)

1997 ECSF - Smith 18/3/2 - 49 TS% (32 FG%)

1999 ECSF - Smith 16/3/2 - 38 TS% (27 FG%)  przy 30 USG%

 

Smith jako role player:

 

2000-01 PO - Smith 17/3/3 - 62 TS%

 

 

Steve jako lider zagrał tylko jedną serię (przegrana 1st rd vs Hornets - 15th defensywa w lidze) na bardzo dobrym poziomie, a w momentach kiedy trafiał na dużo lepszy defensywnie zespół (Bulls, Knicks) to niestety ale jego scoring efficiency drastycznie spadał.

 

Natomiast Steve Smith jako role player sprawdzał się doskonale - zagrał przecież świetne PO 2000-01, ale problemem Blazers nie była przecież gra Smitha - lecz to że Steve Smith był ich najpewniejszą opcją w ataku.

 

Smith liderem Hawks? Maaaan. Smith był #3 najważniejszym graczem tamtych Hawks i pisanie o nim, że to All-Star pełną gębą i PO performer to lekkie nadużycie. Po prostu role player deluxe - fajny po obu stronach.

Przypominam, że gramy w ATF, a nie na Wschodzie 1999.

 

 

2. Eddie Jones jest akurat spoko. Jeden z najbardziej zapomnianych graczy ostatnich lat (szczególnie defensywnie!) - taki 3&D z prawdziwego zdarzenia, a nie 3&D w stylu Barnesa. Tyle, że serial nakręcony na podstawie jego "zniknięć" w 4 kwartach w PO nie powstał bez powodu. Ten serial nazywał się Archiwum X.

 

 

Poza Nashem - ten skład napakowany jest gościami, których zwiększona rola w ataku delikatnie mówiąc - nie będzie dla mnie najbardziej gorzką pigułką do przełknięcia. Karl Malone będzie w pięknej symbiozie z Nashem, ale kiedy mecz będzie "on the line" - to z trudem będę powstrzymywał uśmiech jak od Mailmana będą zależeć losy meczu. Wtedy właśnie Steve Smith lub Eddie Jones (jakkolwiek fajni by nie byli) będa musieli wygrać julkowi serię przeciwko super-napakowanym składom z ATF draftu.

 

A może Shane Battier?

 

Kiedy Roy Hibbert oddaje rzut z półdystansu - gdzieś na świecie ginie mały nosorożec. Chyba nie chcesz, żeby te piękne zwierzęta do reszty wymarły?

 

 

 

My point is, julek zrobił sympatyczny skład, który daje Nashowi rim protection, ale mam też wątpliwości czy przypadkiem Suns 2005-07 nie mieli lepszego ataku. To powinno mówić wszystko.

 

Ten skład jest jak Anthony Mason w gameplanie. Mason pewnie nic nie spierdoli i bardzo go lubię i cenię, ale to trochę ironia losu, że w ATF tak dużo zależy od Anthony Masona.

 

Pisanie o nosorożcach sobie możesz darować - to tak na wstępie.

 

re: Steve Smith

Twoje dane lekko mówiąc są manipulacją. Patrząc na całość: Steve Smith w swoim prime (92-00) robił w playoffs 19/3/3 na 56% TS i 115 ORtg. Więc praktycznie rzecz biorąc był bardzo wydajnym 20 pt scorerem będąc #1 opcją w ataku. Oczywiście mówiąc o nim #1 mówiłem o tym, że był pierwszą opcją, a nie najlepszym zawodnikiem i w kontekście tamtej wypowiedzi było to oczywiste, więc nie wiem czy się przyczepiłeś tylko dla zasady?

 

Teraz mówisz, że to jest glorified role player. Popatrzmy na fakty. 20 pt playoff scorer ze 115 Ortg to jest role player? W jakim świecie? Powiedz mi w takim razie czego nie miał Steve Smith ofensywnie? Prawie nie do zatrzymania 1 on 1 i na low post i na mid range; 3pt shooter zarówno off the dribble, off screens jak i jako spot up shooter - co jest bardzo rzadkie, bo miał fenomenalny footwork, który też świetnie wykorzystywał na postupie. Grał z głową, nie robił boneheaded plays, nie był dziurą defensywną - po prostu przeciętny. Moim zdaniem ty na oczy Smitha nie widziałeś skoro takie rzeczy o nim wypisujesz, a szkoda bo by ci się spodobał, ewidentnie gracz w twoim stylu - old school, 90s, wszechstronny w ataku i klasyk koszykówki. Steve Smith może nie nadawał się na bycie #1 opcją mistrzowskiego zespołu, ale na 3 opcję jest wprost idealny.

 

Dalej podniosłeś dwa zarzuty:

1. Słabe występy w 3 seriach playoffs... przeciwko Jordanowi i Knicks. Gdyby w takich warunkach dalej grał na poziomie 19/3/3 115 ORtg, to Steve Smith byłby superstarem. Idąc tym tokiem rozumowania wielu graczy było role playerami tylko dlatego, że słabo zagrali w bardzo trudnych warunkach. Wybrałeś sobie 3 serie z całej kariery - ale zignorowałeś całą resztę. A przecież te jego średnie z kariery są znacznie lepsze. 

 

2. Steve Smith był role playerem w Blazers... sorry ale to jest po prostu kontrfaktyczne. On był #1 opcją tamtego zespołu w playoffs. Gość tak katował Kobego na post upie, że Kobe w offseason zaczął pracować nad swoją obroną na low post.

 

re: Eddie Jones

Twoim zdaniem to jest 3 & D. Sorry, ale 3 & D to może być Raja Bell. Eddie Jones to był legit all-star. Spokojnie top-5 defensywnych SG ostatnich 20 lat, a do tego był po prostu bardzo wszechstronny i dużo więcej umiał niż tylko rzucić spot-up trójkę (a to właśnie cec***e tych graczy 3 & D - że więcej nie potrafią w ataku).

 

re: Suns 05-07 mieli lepszy skład w ataku

Bardzo śmieszne... porównajmy więc te składy:

Bez Nasha na boisku Suns nie mieli ani jednego zawodnika który potrafił wykreować dla siebie pozycję do rzutu. Wszyscy byli finisherami z trójką. Zero gry tyłem do kosza (Amare był takim nieudacznikiem że Pop zawsze switchował pick and rolle w końcówkach i Suns woleli grać matchup Nash vs Duncan niż Amare vs Parker, raz D'Antoni próbował parę razy dać piłkę Amare przeciwko Finleyowi i tylko tracił piłki). Marion nic nie potrafił 1 on 1, opierał się na grze reszty. Słaby passing i playmaking - Grant Hill za czasów Nasha był najlepszym podającym. Marion, Bell byli ok, Amare kompletnie nie umiał podawać, Barbosa to knucklehead jak na PG, itd. Tak więc masz drużynę która bez Nasha była po prostu bardzo słaba ofensywnie i potwierdzają to rezultaty, jako że wszystkie lineups bez Nasha osiągały tragiczne rezultaty.

 

Drużyna julka ma Karla Malone'a, który może nie jest Hakeemem, ale to dalej jeden z najlepszych scorerów all-time i na pewno nie można powiedzieć, żeby ktoś sobie pozwolił robić switch na pick and rollu, bo po prostu się rozepcha pod sam kosz i rzuci layupa. Karl Malone jest oczywiście lepiej podającym wysokim niż ktokolwiek poza Diawem w Suns. O ile mogą być wątpliwości czy Karl Malone nadaje się na pierwszą opcję mistrzowskiego ataku na tym etapie kariery, o tyle nie ma wątpliwości że może być #2. I tak będzie masę pktów zdobywał gdy Nash będzie grał pick and rolle. Dalej mamy Smitha i Jonesa, którzy zapewniają świetny spacing, trzeba ich kryć sensownymi defensorami, bo wykorzystają boleśnie takie wady (np. nie ma mowy o Korverze na którymkolwiek z nich). Do tego mamy Hibberta, który jest trochę kaleki w ataku, ale swoje dorzuci po zbiórkach i wystarczy że będzie trafiał midrange jumper. Nawet bez Nasha na boisku to byłaby bardzo mocna ofensywa. Dwóch 17-20 pt scorerów na obwodzie i 25 pt scorer pod koszem. Wszyscy mają range, passing i potrafią sobie wykreować rzut 1 on 1.

 

Malone vs Amare - Malone znacznie lepszy scorer 1 on 1, o wiele mądrzejszy i lepszy passer

Marion vs Jones - Jones dużo więcej potrafił 1 on 1, dużo lepiej podawał

Bell vs Steve Smith - to właśnie różnica pomiędzy 3 & D - czyli kimś kto potrafi tylko rzucić trójkę niepilnowany, a 20pt scorerem, który rzuca off screen, off the dribble, na low post, mid post, czyli praktycznie zewsząd

 

Moim zdaniem różnica jest kolosalna. Suns w ogóle mieli niezbyt dobry ten atak poza Nashem w kontekście gry w playoffs.

 

re: gra w końcówkach

Jak dla mnie ten team byłby wyjątkowo trudny do zatrzymania. Nash top of the key, pick and roll z Malonem. Smith i Jones na skrzydłach rozciągają obronę. Hibbert stoi na baseline w roli Kurta Thomasa i czeka na jumper lub schodzi do środka i wsadza. Nie można switchować picków, bo Nash zje wysokiego, a Malone tym bardziej zje niskiego. Pomoc bardzo ograniczona bo wszyscy świetnie rzucają. Nie wiem dlaczego piszesz tutaj o Malonie, tak jakby to on był tutaj pierwszą opcją. Karl Malone tutaj tylko łapie piłką i rzuca layup/and1. Jeżeli chodzi ci o to że podwajasz Nasha na połowie, to cała defensywa jest w dziurach... a na boisku jest dwóch innych 40% trójkowiczów, którzy potrafią rzucić off the dribble, a do tego masz Malone'a który gra świetnie bez piłki i jak złapie piłkę blisko kosza to jest pozamiatane. To jest moim zdaniem zabójcze crunch time offense.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisanie o nosorożcach sobie możesz darować - to tak na wstępie.

 

re: Steve Smith

Twoje dane lekko mówiąc są manipulacją. Patrząc na całość: Steve Smith w swoim prime (92-00) robił w playoffs 19/3/3 na 56% TS i 115 ORtg. Więc praktycznie rzecz biorąc był bardzo wydajnym 20 pt scorerem będąc #1 opcją w ataku. Oczywiście mówiąc o nim #1 mówiłem o tym, że był pierwszą opcją, a nie najlepszym zawodnikiem i w kontekście tamtej wypowiedzi było to oczywiste, więc nie wiem czy się przyczepiłeś tylko dla zasady?

 

Teraz mówisz, że to jest glorified role player. Popatrzmy na fakty. 20 pt playoff scorer ze 115 Ortg to jest role player? W jakim świecie? Powiedz mi w takim razie czego nie miał Steve Smith ofensywnie? Prawie nie do zatrzymania 1 on 1 i na low post i na mid range; 3pt shooter zarówno off the dribble, off screens jak i jako spot up shooter - co jest bardzo rzadkie, bo miał fenomenalny footwork, który też świetnie wykorzystywał na postupie. Grał z głową, nie robił boneheaded plays, nie był dziurą defensywną - po prostu przeciętny. Moim zdaniem ty na oczy Smitha nie widziałeś skoro takie rzeczy o nim wypisujesz, a szkoda bo by ci się spodobał, ewidentnie gracz w twoim stylu - old school, 90s, wszechstronny w ataku i klasyk koszykówki. Steve Smith może nie nadawał się na bycie #1 opcją mistrzowskiego zespołu, ale na 3 opcję jest wprost idealny.

 

 

To teraz troszkę faktów.  W miami smith grał w latach 91-94 i był tam co najwyżej second banana bo pierwsze skrzypce to grał tam Glenn Rice, także mit pierwszej opcji mamy obalony. Możesz oczywiście tego nie pamiętać, bo z tego co kojarzę to w tamtym okresie miotałeś się pewnie gdzieś między pępowiną a żłobkiem ale nie rób z ludzi idiotów i swoim patriarchalnym tonem nie wmawiaj nam głupót, bo niektórzy pamiętają lata 90.

 

Potem trafił do ATL w wymianie za KW.  Tam też nie był pierwszą opcją bo Mookie trzymał gałę w łapach i nawet więcej rzutów od SS oddawał. Doczłapali się do PO, ale zdecydowanie bardziej obroną niż atakiem. Tam SS trochę puntków nawrzucał, ale głównie z FT, nie liczyłbym że będzie w ATF wymuszał po 10 FTA, a z gry to miał niecałe 39%

 

1996 - Smith jest pierwszą opcją w ATL, choć jest tam mocny kolektyw (6 kolesie zdobywa >12 ppg nikt nie rzuca nawet 19) Smith robi 18 ppg na ts55%, wchodzą do 2. rundy, SS utrzymuje swoje cyferki

 

1997 - Sezon rozgrywa w końcu zdrowy CL przez co nie nazwałbym już SS pierwszą opcją, ich grę ciągnie trio SS-CL-MB w ataku no a w obronie wiadomo kto. W PO smith oddaje mniej rzutów niż CL i MB, cyferki niby utrzymuje ale z gry znowu jest poniżej 40%. Ta ATL wygrywa obroną a nie atakiem for the record.

 

1998 - ATL robi defensywny collapse i odpadają w pierwszej rundzie - Smith robi kozak PO będąc 1 opcją.

 

1999 - ATL znowu świetnie broni, wchodzą do PO gdzie dostają łomot od NYK. Smith gra bidę z nędzą (35% z pola, 46% TS)

 

2000 - PTB nie ma żadnej pierwszej opcji, a już na pewno nie jest nią SS. Grają fajny sezon, SS ma bdb PO (ts64%, 17 pts), odpadają wiadomo jak, wiadomo z kim.

 

2001 - SS wypada ze s5, wraca do niej na PO gdzie gra jedno dobre spotkanie (w pozostałych 2 rzucił 26 pkt razem).

 

Podsumowując - pierwszą opcją był w 96, 98, 99. W pozostałych sezonach był opcją 2-3. Jako pierwsza opcja ma jedne niezłe PO, jedne świetne jedne fatalne.

 

julek wziął go z sezonów z PTB, gdzie był już role playerem (nawet z ławki wchodził!). Miał jedne świetne PO i jedne mocno średnie (ts% to nie wszystko, szczególnie przy tak małej próbce - spójrz choćby %tov).

 

Aha - a tym poziomie SS jest nikim w OBRONIE

Edytowane przez blackmagic
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • wiLQ zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.