Skocz do zawartości

Los Angeles Clippers 2014/2015


LAF

Rekomendowane odpowiedzi

To niech zostają na uczelni a Minnesota niech wyrobi sobie markę żeby tam chcieli isc. Ale pewnie każdy powie że z Bostonem czy LA Lakers nikt nie wygra. Teraz zawodnicy idą do small market czy chca czy nie a potem sa kolejne dramy. Uwazam ze niezaleznie od systemu draftowania a od umiejetnosci klubu do stworzenia silnego zespolu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza wymienionymi wadami "koła" jest możliwość dokoptowania Wigginsa do big3 w Heat - bo tak się ułożyło. Przecież nie potrzeba wiele żeby usprawnić draft nawet widziałem ostatnio, że liga zmądrzała i przychyla się pomysłowi optymalizacji wskaźników premiujących do wylosowania 1st'a. Wystarczy zmniejszyć dysproporcje między bottom1 a bottom14 ligi, ewentualnie zwiększyć loterię do 5ciu - 6ciu picków. Jeżeli 15sty i 16sty zespół ligi będą miały większe szanse na 1st pick - nie będzie sraki z celowym nie wejściem do PO, bo się nie pyli dostać 4:1 w plecy, jak można wygrać "playout" walcząc o 1st pick. Z drugiej strony nie będzie ultimate tankerów bo nie będzie aż takiej potrzeby. Wystarczy znaleźć odpowiednie proporcje i obecny system będzie najlepszym z możliwych.

Żadne koła i turnieje nie rozwiązują problemu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak 90% tankujacych druzyn nie wychodzi z dolka, bo problemem jest zazwyczaj organizacja i zarzad klubu i poki, klub nie zacznie robic porzadki od zarzadu, to nigdy nie wyjdzie z dolka. Tymbardziej, ze szauwazam podejscie klubu typu wyciagniemy 1st pick i pozniej samo sie jakos ulozy, a w trakcie sezonu widza, ze jednak sie nie uklada, ale co dalej? wyciagaja wnioski? nie! tosamo rozumowianie, a jednak ten pick nic prawie nie dal, to odposcimy sobie kolejny sezon to moze ten cos da... i tak w kolko.

 

Kiedys jak ktos dostawal 1 pick, to pozniej go obudowywal, nie zawsze robila sie druzyna top ligi, ale klub spokojnie wchodzil do PO i probowal walczyc, teraz jak nie uda sie zbudowac contendera, to sie zaczyna tankowac, a system byl i jest ten sam, poprostu ludzie robia sie glupsi, zatrudnia sie staff po kolezensku i nikomu nie chce sie myslec, tylko ida na tankowanie  a reszta jakos sama przyjdzie.

 

tak jak Spurs pokazalo nowa sciezke w rozwoju klubu, alternatywna do skladania BIG3, to musi sie znalezc pare zespolow, ktore na nowa pokaza alternatywe dla tankowanie - patrz suns (choc zarzad chcial tankowac)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedys jak ktos dostawal 1 pick, to pozniej go obudowywal, nie zawsze robila sie druzyna top ligi, ale klub spokojnie wchodzil do PO i probowal walczyc, teraz jak nie uda sie zbudowac contendera, to sie zaczyna tankowac, a system byl i jest ten sam, poprostu ludzie robia sie glupsi, zatrudnia sie staff po kolezensku i nikomu nie chce sie myslec, tylko ida na tankowanie  a reszta jakos sama przyjdzie.

Ta, kiedyś było lepiej i ludzie byli nieomylni. Nie to co teraz.

 

Przy okazji mógłbyś mi wyjaśnić dlaczego wydraftowani z #1:

Kent Benson w 1977 przez Bucks,

Joe Barry Carroll w 1980 przez Warriors,

Danny Manning w 1988 przez Clippers,

Pervis Ellison w 1989 przez Kings,

Glenn Robinson w 1994 przez Bucks,

Joe Smith w 1995 przez Warriors,

Michael Olowokandi w 1998 przez Clippers,

Elton Brand w 1999 przez Bulls,

oraz Kwame Brown w 2001 przez Wizards

 

nie odmienili losu dołujących ekip i kluby te nie wchodziły spokojnie do PO, nie mówiąc już o byciu topową drużyną?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wyjatki zawsze sa, ale nie tyle co teraz. Zauwaz, ze kiedys brano uksztaltowanych gosci, ktorzy mieli sie liczyc tu i teraz.

Obecnie bierze sie perpektywistycznych graczy, mlodziakow, albo kontuzjowanych grajkow, zeby moc dalej tankowac.

 

Wiadomo, ze nic nie jest czarno biale, ze kiedys zawsze 1 numer robil z zespolu contendera, a obecnie 1 nr nic nie daje. To chyba jest oczywiste, chcialem tylko zaznaczyc, ze kiedys nastawienie bylo inne i walczono rzeczywiscie o zwyciestwa, a to, ze nie zawsze wychodzilo to inna kwestia, obecnie robi sie z fanow jeleni i karze im sie czekac na gruszki na wierzbie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji mógłbyś mi wyjaśnić dlaczego wydraftowani z #1:

Kent Benson w 1977 przez Bucks,

Joe Barry Carroll w 1980 przez Warriors,

Danny Manning w 1988 przez Clippers,

Pervis Ellison w 1989 przez Kings,

Glenn Robinson w 1994 przez Bucks,

Joe Smith w 1995 przez Warriors,

Michael Olowokandi w 1998 przez Clippers,

Elton Brand w 1999 przez Bulls,

oraz Kwame Brown w 2001 przez Wizards

 

nie odmienili losu dołujących ekip i kluby te nie wchodziły spokojnie do PO, nie mówiąc już o byciu topową drużyną?

 

Jest zaskakująco wysoki związek między dostawaniem nr 1 w drafcie a byciem c***ową organizacją. Niektóre zespoły po prostu zachowują się tak, jakby kilka wysokich wyborów w drafcie załatwiało sprawę. Biorą złych graczy albo nie mają cierpliwości w prowadzeniu/obudowywaniu na to zasługujących.

 

Kent Benson/Bucks - to ten koleś o którego szczękę KAJ złamał rękę?

Joe Barry Carroll/GSW - nawet niezły grajek, GSW szybko go odpalili, facet miał opinię busta a kręcił fajne cyferki

Danny Manning/Clipps - oni się akurat poprawili. Pierwszy sezon z kontuzjowanym Manningiem to 21W, 30W w następnym, w kolejnych latach odpowiednio 31,45 i 41. Jak na Clippers to damn good job :)

Pervis Ellison/Kings - zły wybór, bust

Glenn Robinson/Bucks - był podstawą zespołu przez lata, Bucks mieli kilka niezłych sezonów

Joe Smith/GSW - Warriors ponownie na tej liście, Joe nie spełnił pokładanych w nim nadziei, ale GSW nie było wówczas najlepszym miejsce do rozwoju

Michael Olowokandi/Clipps - trzeba być niespełna rozumu by wybrać Kandimana z 1 w drafcie. Takiej organizacji nic nie pomoże

Elton Brand/Bulls - tamci Bulls to zespół na poziomie obecnych Sixers

Kwame Brown/Wizz - trzeba zamienić się na mózgi z kimś, kto wybrał Kandimana z 1 w drafcie, by dokonać analogicznej decyzji z Kwame

 

Na tej liście masz 3 bustów, no i pewne ekipy powtarzają się na niej nieprzypadkowo + Bulls na swoim największym zakręcie.

 

Spurs- przytankowali po Duncana. 5 mistrzostw

Bulls- dwóch gości z draftu. 6 mistrzostw

Heat- Wade. 3 mistrzostwa

Howard, Iverson, LeBron, Durant- finał NBA

No bo drafty nic nikomu nie dały.

 

Drafty dają bardzo dużo, ale nie odwalają całej roboty.

 

Spurs mieli zespół rok w rok pewnie wchodzący do PO, tamten fatalny sezon to jednostkowy wypadek spowodowany falą kontuzji. Potem ekipa ozdrowiała, Duncan grał znakomicie i miał super mentora w postaci Admirała - voila, podwaliny pod dynastię. Kolejne gwiazdy brali z niskimi numerami w drafcie, co tylko potwierdza klasę ogranizacji. Wniosek jest jeden - Duncan samodzielnie nie zrobił z nich contendera.

 

Bulls cały proces zajął kilka ładnych lat, zainwestowali czas w wydraftowanych zawodników + podjęli kilka innych, mądrych decyzji. Niektórzy zawodnicy z listy Karpika często mieli fajne pierwsze sezony ale drużynom nie starczało cierpliwości i po 1-2 latach chciały robić przebudowę przebudowy. Z marnym skutkiem.

 

Reszta podobnie, 76ers Iversona grali beznadziejnie zanim nie pojawił się Larry Brown i tego nie ogarnął, Howard miał dobrze dobrany zespół (że przepłacony to już inna sprawa), Durant i Lebron to niewyobrażalna skala talentu, ale sami też by niczego nie wygrali. I błagam, nie zaczynajmy znowu dyskusji o supportach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.basketball-reference.com/players/r/robingl01.html#all_per_game

 

God damn, nie miałem pojęcia, że Big Dog grał tak długo i ma takie cyfry w karierze, nie dziwie się, że Karpik go wymienił, też myślałem, że był bustem, albo po prostu już zapomniałem jak było. Niemniej czasy gdy był wybierany jako 1 pick pamiętam dość dobrze bo było to czasy pierwszych Magic Basketball'sów ;P

 

to trochę pokazuje jak czarną dziurą w koszykarskim świecie są Bucks :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wyjatki zawsze sa, ale nie tyle co teraz. Zauwaz, ze kiedys brano uksztaltowanych gosci, ktorzy mieli sie liczyc tu i teraz.

Obecnie bierze sie perpektywistycznych graczy, mlodziakow, albo kontuzjowanych grajkow, zeby moc dalej tankowac.

 

Wiadomo, ze nic nie jest czarno biale, ze kiedys zawsze 1 numer robil z zespolu contendera, a obecnie 1 nr nic nie daje. To chyba jest oczywiste, chcialem tylko zaznaczyc, ze kiedys nastawienie bylo inne i walczono rzeczywiscie o zwyciestwa, a to, ze nie zawsze wychodzilo to inna kwestia, obecnie robi sie z fanow jeleni i karze im sie czekac na gruszki na wierzbie.

Wydaje Ci się bo wcześniej zawodnicy grali dłużej na uczelnii i byli przez to bardziej rozwinięci. Dlatego teraz jest lepiej bo bardziej bierze się w ciemno i naprawdę trzeba być dobrym specjalistą żeby określić co jest ważne, ważniejsze i mało ważne w prospectach, jakie skille przekładają się na nba a jakie nie itd itd...

 

Kontuzjowanych zawodników raczej nie bierze się żeby tankować tylko dlatego, że mając ten 3 czy 4 pick albo się ryzykuje, że wybierze się przeciętniaka (najcześciej tak jest z tymi pickami) albo daje się szanse komuś kto normalnie poszedłby z jedyną, ale mial pechową kontuzję. Wg mnie to jest po prsotu chłodna kalkulacja, która jest inwestycją jak każda inna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wyjatki zawsze sa, ale nie tyle co teraz. Zauwaz, ze kiedys brano uksztaltowanych gosci, ktorzy mieli sie liczyc tu i teraz.

Obecnie bierze sie perpektywistycznych graczy, mlodziakow, albo kontuzjowanych grajkow, zeby moc dalej tankowac.

Nie bardzo wiem o co dokładnie Ci chodzi, bo narzekasz na kluby, które biorą graczy po jednym/dwóch latach na uczelni, a nie tych ukształtowanych, podczas, gdy problem leży zupełnie gdzie indziej, tzn najbardziej utalentowani zawodnicy chcą zarabiać jak najszybciej jak najwięcej dolarów (kiedyś nie było takich pieniędzy), więc się zgłaszają wcześniej. Klubom pozostaje wybór w typie Andrew Wiggins czy Doug McDermott. Naprawdę brałbyś tego drugiego?

Jest zaskakująco wysoki związek między dostawaniem nr 1 w drafcie a byciem c***ową organizacją.

Mnie akurat nic tu nie zaskakuje. c***owe organizacje częściej zaliczają c***owe sezony, więc częściej wybierają wysoko w drafcie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie akurat nic tu nie zaskakuje. c***owe organizacje częściej zaliczają c***owe sezony, więc częściej wybierają wysoko w drafcie.

 

W takim razie wiesz także, dlaczego tacy Glen Robinson czy Elton Brand nie odwrócił losów swoich zespołów.

 

Wydaje Ci się bo wcześniej zawodnicy grali dłużej na uczelnii i byli przez to bardziej rozwinięci. Dlatego teraz jest lepiej bo bardziej bierze się w ciemno i naprawdę trzeba być dobrym specjalistą żeby określić co jest ważne, ważniejsze i mało ważne w prospectach, jakie skille przekładają się na nba a jakie nie itd itd...

 

Dla ogarniętych klubów może to rzeczywiście lepiej. Ale czy leży to w interesie ligi? Ja bym wolał bardziej rozwiniętych graczy wchodzących do ligi, a nie lekkoatletów bez w miarę pewnego rzutu czy kozła z obu rąk. No ale ja sobie mogę woleć. Przy takich pieniądzach to im się wcale nie dziwię :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Dla ogarniętych klubów może to rzeczywiście lepiej. Ale czy leży to w interesie ligi? Ja bym wolał bardziej rozwiniętych graczy wchodzących do ligi, a nie lekkoatletów bez w miarę pewnego rzutu czy kozła z obu rąk. No ale ja sobie mogę woleć. Przy takich pieniądzach to im się wcale nie dziwię  :smile:

 

No właśnie. I tak obowiązek grania jeden rok na uczelnii przypomina uchwałę Ku Klux Klanu bo przez to Ci ludzie tracą miliony dolarów + nikt nie zagwarantuje im, że nie zaliczą kontuzji, która zakończy ich karierę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Liga mogłaby się skupić nad rozwojem d-league i najlepiej zmianą nazwy na NBA2. Mogłaby być podobna ilość zespołów, a mistrz by wchodził do ligi(jeden by spadał z NBA - problem z tankowaniem rozwiązany).

To jest ciekawe rozwiązanie, ale nie jestem przekonany do tego, to by mogło bardzo zmienić ligę, co z draftem, historią ligi, każdy zespół zawsze był pewny swojego bytu, a tu nagle w ciągu 10 lat przynajmniej kilka drużyn z NBA znika i liga robi się nie do poznania, tym samym pewnie traci prestiż i swoją wyjątkowość. Za bardzo z piłką nożną to się kojarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest niemożliwe z jednego prostego powodu - nikt by nie dawał latającego fucka. Tak samo nikogo nie obchodzi WNBA, która być może juz niedługo będzie musiała się zwijać. A jak nikogo nie obchodzi liga to nie ma kasy. A w Europie ją mają więc zapleczem NBA była, jest i będzie Europa własnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.