Skocz do zawartości

To już jest koniec Tracy !!!


Carnero

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę że taka osobowość jak Tracy zasługuje na pożegnalny temat, koleś na pewno wzbudzający spore emocje, z jednej strony talent na miarę Jordana z drugiej klątwa pierwszej rundy i kontuzje. Dla mnie zawsze będzie jednym z tych graczy dla których warto było zarywać nocki a jego epicka końcówka ze Spurs do dziś wzbudza emocje. Szkoda że tak skończył.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden z najbardziej utalentowanych koszykarzy XXI wieku. Jeśli chodzi o możliwości ofensywne i łatwość zdobywania punktów w swoich czasach ustępował tylko Bryantowi. Najpierw nie miał zespołu (Orlando, ciągle kontuzjowany Grant Hill), później miał zespół (Houston) ale albo nie miał sam zdrowia albo partnerzy nie mieli zdrowia (Yao). Sezon 02/03 średnio 32.1 ppg, 62 punkty w jednym meczu, seria 22 zwycięstw z z rzędu w tym 10 bez Yao z tego co pamiętam. Nie będę krył mój ulubiony koszykarz ten który zastąpił Pennego :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem jeden z najlepszych indywidualnych performerów w historii. Strach pomyśleć czym mógł się stać gdyby nie te kontuzje. Ale jego styl gry z wcześniejszych lat w końcu musiał zebrać swoje żniwo. Taki los highflyerów... Dla mnie obok Penny'ego najbardziej zmarnowany talent przez kontuzje. Szkoda że nic nie osiągnął, co nie jest jego winą, bo albo nie miał z kim grać, albo kiedy już miał zespół pojawiały się kontuzje jego lub kluczowych graczy jego drużyny. Fajny tribute mu liga wypuściła

[video=youtube;71lNnHS6g8U]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny powód, dla którego żałowałem, że tytułu nie wygrali Spurs. Od zawsze go uwielbiałem, mój top ulubionych graczy, w NBA Live oddawałem wszystko poza Kobe, żeby tylko mieć go w drużynie razem z Bryantem. Mój wymarzony duet, niestety nigdy nie spełniony w życiu.

 

Gdzie mógłby być, mając etykę pracy Kobe lub Jordana? Nie wiemy.

 

Wielu pisze o kontuzjach i braku wsparcia, ale od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy McGrady'emu nie brakowało po prostu "tego czegoś", żeby odnosić sukcesy zespołowe. W przeciwieństwie do indywidualnych.

 

Szkoda, że nigdy nie udało się zdobyć pierścienia lub chociaż MVP.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny powód, dla którego żałowałem, że tytułu nie wygrali Spurs.

To samo u mnie.

 

Pamiętam krótki pobyt McGrady'ego w Nowym Jorku i jego pierwszy mecz, w którym jebnął gdzieś około 30 punktów i ogólnie zagrał naprawdę klawy meczy. Wedle porzekadła 'jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz' były osoby, które wróżyły mu wtedy maksa latem 2010. Niestety (a dla Knicks pewnie i stety), rzeczywistość zweryfikowała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To samo u mnie.

 

Pamiętam krótki pobyt McGrady'ego w Nowym Jorku i jego pierwszy mecz, w którym jebnął gdzieś około 30 punktów i ogólnie zagrał naprawdę klawy meczy. Wedle porzekadła 'jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz' były osoby, które wróżyły mu wtedy maksa latem 2010. Niestety (a dla Knicks pewnie i stety), rzeczywistość zweryfikowała.

I zanim wszedł na parkiet całe MSG skandowało "We want T-Mac". I jak już wszedł to zagrał dobry mecz. Szkoda że go nie zostawili po sezonie. W ogóle późny Tracy to zwykły roles ale jak już miał przebłysk to potrafił dojebać jak za starych dobrych czasów. Szkoda tylko że to były jedynie przebłyski tego co w swoich najlepszych latach tłukł do zrzygania night in night out.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

T-Mac... gosc, który podobno potrafil spac w szatni na 5 minut przed rozgrzewka, a potem wchodzil na boisko zaspany i rzucal luzem 40 punktów.. zawsze wszystko robil z taka latwoscia, ciekawe co by bylo gdyby, trenowal tak ciezko jak chociazby Kobe.. chociaz pamietajmy, ze od poczatku nie wrózono mu dlugiej kariery, ze wzgledu na jego problemy z plecami (bodajze skolioza). Pod koniec kariery pokazal jaki potrafil byc wszechstronny - w Detroit gral jako PG.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lol man, wtf.

 

Charakter Kobego to są głównie czerwone flagi jedna na drugiej. Nie wiem w jakim świecie jego typ charakteru jest najbardziej pożądanym w zespole koszykówki.

LOL, nie myślałem że można tego nie zrozumieć. Oczywiście, że chodzi o etykę pracy, chęć samodoskonalenia, poprawę własnych mankamentów. Można nie lubić bryanta ale ogrom pracy, który wkłada jest nieporównywalny do innych zawodników (choćby historia z olimpiady)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LOL, nie myślałem że można tego nie zrozumieć. Oczywiście, że chodzi o etykę pracy, chęć samodoskonalenia, poprawę własnych mankamentów. Można nie lubić bryanta ale ogrom pracy, który wkłada jest nieporównywalny do innych zawodników (choćby historia z olimpiady)

Charakter jest niepodzielną rzeczą, którą dostajesz w całości zatrudniając takiego zawodnika jak Kobe, ładny kolor oczu u laski z brzydkim ryjem nie robi z niej piękności. W historii NBA jest pod dostatkiem osób, które również mają etykę pracy, ale bez dodatkowego bagażu poważnych wad., często praktycznie cancerowatych.

 

Kobe jako charakterologiczny ideał może funkcjonowałby w jakimś sporcie indywidualnym, w NBA to jakiś kiepski żart.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charakter jest niepodzielną rzeczą, którą dostajesz w całości zatrudniając takiego zawodnika jak Kobe, ładny kolor oczu u laski z brzydkim ryjem nie robi z niej piękności. W historii NBA jest pod dostatkiem osób, które również mają etykę pracy, ale bez dodatkowego bagażu poważnych wad., często praktycznie cancerowatych.

 

Kobe jako charakterologiczny ideał może funkcjonowałby w jakimś sporcie indywidualnym, w NBA to jakiś kiepski żart.

Nie jest ideałem, ale to jaki ma charakter zaprowadziło go tam gdzie jest. Nie wiele więcej można w koszykówce osiągnąć.

 

 

I z chęcią przeczytam tę listę osób, które mając podobny talent co kobe osiągnęły w nba tyle samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blackmagic, właśnie charakter przeszkodził Bryantowi osiągnąć więcej. Gdyby nie żarcie się z Shaqiem to miałby pewnie z 3 pierścienie więcej.

Czyli twierdzisz, że z shaqiem LAL zdobyliby by tytuł w latach 2004-05, 2005-06 i 2006-07? Z tym shaqiem co rozegrał 44 spotkania na 86 możliwych w 07? Z gorszym shaqiem niż z tym, z którym nie byli w stanie wygrać mistrzostwa w 2004? Ciekawa interpretacja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest ideałem, ale to jaki ma charakter zaprowadziło go tam gdzie jest. Nie wiele więcej można w koszykówce osiągnąć.

 

Niestety, na boisku do koszykówki liczą się głównie umiejętności gry w koszykówkę, a NBA to nie jest bitwa na charaktery i silną wolę. W przeciwnym razie pewnie graliby w niej byli żołnierze GROMu czy liczni zawodnicy z Afganistanu albo Czeczenii.

 

Koszykówka to gra zespołowa, w której zapewne najlepiej sprawdzają się pracowici, zdeterminowani i silni psychicznie zawodnicy, którzy przy okazji NIE TWORZĄ napięć w zespole, są dobrymi teammates i graczami, którzy w żaden sposób nie działają na niekorzyść teamu. Jeśli pewien zawodnik zdołał na przykład wypchnąć z drużyny dwóch najlepszych centrów dekady, to już raczej wystarczy, aby z całą pewnością uznać, że nie jest drugim najlepszym charakterologicznie graczem w historii NBA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.